Żaba pisze:A jak nazwać lęk, który występuje gdy patrzę na inną osobę, która np w górach staje zbyt blisko krawędzi?
Mam tak samo, gdy kogoś widzę nad urwiskiem odczuwam dziwną miękkość w kolanach i mdłość w żołądku.
Mój problem polega na tym, że będąc na niezbyt szerokiej ścieżce nad stromym zboczem (nie mówiąc o urwisku) obawiam się, że się niechybnie potknę, pośliznę, zachwieję i nieuchronnie rąbnę w dół. Nie jestem grymułą, która potyka się co krok, ani nawet co trzy
, a jednak ten strach jest naprawdę silny.
Nad taką stromizną odczuwam jakiś rodzaj zawrotu głowy, który zmniejsza moje zaufanie do swojej stabilności. A gdy jest to już po przejściu długiej drogi, po dużym podejściu, tracę też pełne zaufanie do swoich zmęczonych nóg. Dlatego bardzo lubię, gdy takie miejsca ubezpieczone są łańcuchami lub tp.
No, ale jak dla mnie - połowa Tater musiałaby być okuta
, a że to zachwycające by nie było
to po prostu nie każdy szlak jest dla mnie dostępny
.
Całe szczęście nie jest to dla mnie wielki problem, bo nie mam ambicji na zaliczanie wszystkich szczytów, szlaków. Lubię raczej włóczenie się po górach, dla samej włóczęgi, no i dla widoków.
A z drugiej strony - z każdą wycieczką jakby mi było łatwiej