Azory Project. Styczeń 2020

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Kovik
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2118
Rejestracja: 18 maja 2010, 22:59
Kontakt:

Azory Project. Styczeń 2020

Post autor: Kovik » 24 stycznia 2020, 20:40

Pewnego listopadowego wieczoru, kiedy wróciłem z pracy Basia oznajmiła mi, że być może nie będę zadowolony, ale zrobiła nam niespodziankę i kupiła bilety lotnicze na Azory. No jak mógłbym nie być zadowolony. A dodatkowo, przyczynię się do wykreślenia jednego z miliona miejsc z listy marzeń Basi, która dziwnym trafem nigdy się nie kurczy. Azory to archipelag dziewięciu wysp wulkanicznych znajdujących się na Oceanie Atlantyckim w odległości około 1 500 km od Portugalii, do której zresztą należą. Azory to nie jest miejsce dla plażowiczów, tym bardziej w styczniu, czy lubiących miejskie zwiedzanie. To prawdziwy raj dla miłośników przyrody oraz aktywności fizycznych. Jak dla mnie, to najbardziej zielone miejsce na Ziemi jakie do tej pory widziałem na własne oczy. Dzika i niespotykana roślinność dają wrażenie, że trafiliśmy do innego świata. A trafiliśmy na największą z wysp archipelagu - Sao Miguel. Największa, a mimo to niewielka. Długa na 65 km a szeroka na 15 km w najszerszym miejscu. Dlatego naszą bazą noclegową będzie Ribeira Grande, jedno z większych miast na wyspie, usytuowane na jej środku, dzięki temu wszędzie mamy blisko. Oczywiście nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy pojechali tam w ciemno, bez wcześniejszego przygotowania. Przeszukaliśmy cały internet i tysiące blogów i tak powstała lista z miejscami "MUST SEE", czyli konieczne do obejrzenia. Na zgłębianie tajemnic wyspy zaplanowaliśmy tydzień, więc czasu dużo, aby się w niej zakochać. Zabraliśmy ze sobą jeszcze dwie niewiasty: Zanzarę i Lucy. Po miedzylądowaniu w Londyn Stansted i 8 godzinnej tułaczce po terminalu lądujemy na lotnisku im Jana Pawła II w Ponta Delgada - stolicy Azorów, gdzie po odebraniu naszego autka śmigamy do domku, zatrzymując się po jakieś %. Docieramy do wynajętego domku i wsłuchując się w szum oceanu jednym głosem rzucamy: Ahoj przygodo!
DZIEŃ 1 (37)a.jpg
(46.8 KiB) Pobrany 1014 razy
DZIEŃ 1 (44).jpg
(65.83 KiB) Pobrany 1014 razy
<<<<< C.D.N. >>>>>
http://gorolotni.blogspot.com

Życie zaczyna się po trzydziestce
Awatar użytkownika
Dżola Ry
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 6331
Rejestracja: 28 czerwca 2009, 23:07
Kontakt:

Re: Azory Project. Styczeń 2020

Post autor: Dżola Ry » 24 stycznia 2020, 20:57

Oooo! Azory! To omal się nie spotkaliśmy ;) Na ten sam termin szukałam lotów na Azory - ceny były bardzo zachęcające.
Odstraszyły mnie informacje, że w styczniu zazwyczaj jest nieciekawa pogoda i ostatecznie padło na Maroko, a Azory odkładam na jakiś kwiecień albo maj (no chyba, że wrzesień-październik)

Bardzo zatem jestem ciekawa jak też Wam się udało z pogodą.
Awatar użytkownika
Dziadek;)
Moderator
Moderator
Posty: 1152
Rejestracja: 20 maja 2014, 15:14

Re: Azory Project. Styczeń 2020

Post autor: Dziadek;) » 26 stycznia 2020, 20:41

A ten jak zawsze z haremem :)))
>Nec temere, nec timide. Bez zuchwałości, ale i bez lęku.<
>Pielęgnujcie przypadkową życzliwość i piękne czyny pozbawione sensu.<
>Kobiety nie zmienisz-możesz zmienić kobietę ale to nic nie zmieni :)<
Awatar użytkownika
Kovik
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2118
Rejestracja: 18 maja 2010, 22:59
Kontakt:

Re: Azory Project. Styczeń 2020

Post autor: Kovik » 26 stycznia 2020, 21:30

DZIEŃ PIERWSZY "PIEKIELNE USTA"

Obrazek

Pierwszy dzień azorskiej przygody zaczął się od zlokalizowania lokalnego sklepu i zrobienia zakupów. Po sytym śniadaniu ruszamy naszą mazdunią na podbój zachodniej części wyspy. Pierwszym naszym przystankiem jest Miradouro do Empadadas oraz Aqueduto do Carvao. Miraduoro oferuje rozległą panoramę na wyspę, ukazując jej niewielki rozmiar. Wszechobecna soczysta zieleń zdumiewa. Nic dziwnego, bo przy wysokiej rocznej sumie opadów, przyjemnych temperaturach panujących tu przez cały rok i żyznej wulkanicznej glebie, flora ma tu doskonałe warunki rozwoju. Z kolei kolejny punkt - Aqueduto do Carvao to akwedukt o długości 15 km, który kiedyś prowadził do lokalnej fabryki alkoholu Santa Clara. Jako jeden z wielu na wyspie jest licznie odwiedzany, gdyż znajduje się tuż obok głównej atrakcji wyspy i jej podstawowej wizytówki - Miradouro da Boca do Inferno czyli "Usta Piekieł".
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Według opisów wielu przewodników ten view point oferuje najlepsze widoki na całej wyspie. No więc jak można go ominąć? Tylko jedna odpowiedź jest słuszna - nie można! Dojście z parkingu powinno zajmować ok 20 minut, ale wiadomo, że tak się nie stanie, gdyż migawki w aparatach szaleją.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po krótkim odcinku płaskiej,szutrowej drogi następuje także niedługi fragment po schodach, po nim krótka wędrówka wąską granią do kulminacji, nasze szczęki gwałtownie opadają na ziemię. Przed nami rozpościera się widok na calderę wulkaniczną w której znajdują się jeziora i miasteczko Sete Cidades. Soczystość zieleni uderza po oczach, pogoda dopisuje, a podobno często się to nie zdarza, więc cieszymy się, że mamy to szczęście.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po serii zdjęć wracamy tą samą trasą zachodząc jeszcze na Lagoa di Canario. To jezioro jakoś nie zrobiło na nas wrażenia. Taka oto kałuża pośrodku lasu przypominająca tatrzański Smreczyński Staw.

Obrazek

Obrazek

Wykorzystując jednak dobrą pogodę nie jedziemy dalej, tylko postanawiamy sobie zrobić mały trekking Serra Devassa. Szlaki na Sao Miguel są dobrze oznaczone, ale mimo to daliśmy radę pobłądzić. Przy jednym z rozstajów dróg dziewczyny pytają:
- Koviku gdzie teraz?
odpowiadam pewnie:
- wszystko jedno czy lewo, czy prawo bo i tak jest to pętla, więc nie ma znaczenia, którym wariantem pójdziemy.
Jednak po dziesięciu minutach wędrówki, bez żadnego oznaczenia szlaku postanawiam porozumieć się z aplikacją MAPS.ME, która oznajmia, że jednak nie bylo wtedy wszystko jedno, w którą stronę pójdziemy, a łącznik szlaków był zupełnie gdzie indziej. Wracamy więc na szlak i powolutku zaczynamy się piąć do góry bo błotnistej ścieżce, by dojść do punktu widokowego na szczycie Eguas. Rozświetlona tafla oceanu po jednej stronie, ciemne chmury po drugiej, w dole zaś błyszczą się pośrodku zielono/żółtych traw jeziora Eguas Norte i Eguas Sui. Spędzamy tam trochę czasu, posilamy się i ze względu na późną już porę postanawiamy nie robić całej pętli, tylko wrócić ponownie tą samą trasą do samochodu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mamy przecież jeszcze parę miejsc do zobaczenia tego dnia. Jedziemy na Miradouroda Vista do Rei - punkt widokowy, z którego najładniej prezentują się dwukolorowe jeziora Sete Cidades: Lagoa Verde i Lagoa Azul. Uwagę zwracają różne kolory jezior. Lagoa Verde, jak sama nazwa wskazuje, ma kolor zielony. Lagoa Azul z kolei – niebieski. Związana jest z tym pewna legenda – dawno temu stronami tymi władał owdowiały król mający córkę. Nie pozwalał jej jednak na kontakty z nikim poza sobą i starą opiekunką. Pewnego dnia dziewczyna uciekła i wiedziona muzyką spotkała grającego na flecie pasterza. Zakochany pasterz postanowił poprosić króla o rękę księżniczki, jednak władca odmówił. Posłuszna ojcu córka spotkała się z pasterzem raz jeszcze, by wyjawić mu, że już nigdy się nie zobaczą. Wypłakane przez zakochanych łzy utworzyły dwa jeziora – z łez księżniczki powstało zielone, z łez pasterza – niebieskie. W rzeczywistości różnica w kolorze powodowana jest przez różne głębokości i roślinność porastającą dno zielonego jeziora. Wpływ na odbiór kolorów ma też pora dnia, a dokładnie kąt padania promieni słonecznych, dlatego my nie dostrzegliśmy żadnej różnicy. Obok znajduje się opuszczony pięciogwiazdkowy hotel, który już po niecałych dwóch latach od otwarcia został zamknięty z powodu kryzysu ekonomicznego i bankructwa właściciela.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zjeżdżając na dno krateru zatrzymujemy się jeszcze na parę fotek przy Miraduoro Cerrado dos Frejros oraz w miasteczku Sete Cidades obok kościoła.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ostatnim punktem tego dnia jest miasteczko Mosteiros i słynną czarną plażę - Mosteiros Praia Preto. W międzyczasie zatrzymujemy się przy ... Miraduoro Escalvado. Oferuje ono widoki głównie na ocean i wybrzeże. Wysokie fale roztrzaskujące się o strome klify robią na nas ogromne wrażenie. Oczywiście muszę znaleźć sobie jakąś fajną skałkę i wchodzę na nią ku niezadowoleniu Basi.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Słońce coraz szybciej zbliża się ku horyzontowi, niebo nabiera coraz cieplejszej barwy, więc szybko wsiadamy do auta i zmierzamy na Mosteiros Praia Preto, aby uwiecznić zachód słońca. Plaża ta słynie z czarnego piasku i jako jedna z niewielu na wyspie jest piaszczysta aniżeli kamienista. Robimy tam serie zdjęć i kiedy jest już dość ciemno wracamy na naszą kwaterę do Ribeiry.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po drodze jeszcze zatrzymujemy się w przydrożnej knajpce na zasłużoną kolację. Jeszcze wtedy nie widzieliśmy, że duży telewizor i zgraja facetów oglądających mecz nie świadczy o tym, że knajpka jest tylko lokalną pijalnią a wykwintną restauracją. Jedzenie jest wyborne, ale o tym opowiem w osobnym wątku. Zgodnie stwierdzamy: to był piękny dzień i jak super, że dopiero pierwszy z wielu...
Ostatnio zmieniony 02 lutego 2020, 19:45 przez Kovik, łącznie zmieniany 1 raz.
http://gorolotni.blogspot.com

Życie zaczyna się po trzydziestce
Awatar użytkownika
Kovik
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2118
Rejestracja: 18 maja 2010, 22:59
Kontakt:

Re: Azory Project. Styczeń 2020

Post autor: Kovik » 31 stycznia 2020, 11:01

DZIEŃ DRUGI "NA HERBATKĘ DO FABRYKI"

Obrazek

Dzień drugi, jak każdy inny, zaczął się od śniadania, porannych czynności i opracowania pomysłu na trasę. Prognozy - jak to na Azorach - nie ma co na nie patrzeć, bo i tak się zmienią. Ruszyliśmy z Ribeira Grande na wschód, na pobliski punkt widokowy. Miradouro Santa Iria. Naszym oczom ukazało się klifowe wybrzeże, o które roztrzaskują się fale, a nad nim zawieszone ciemne chmury. Kilka zachwytów, kilka zdjęć, kilka wdechów cudownego, świeżego powietrza i ruszamy dalej.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zatrzymujemy się przy jednej z dwóch na wyspie ... baaa! nawet w całej Europie, plantacji herbaty. Fabrica de Cha do Porto Formoso, bo tak się nazywa, znajduje się przy głównej drodze i nie sposób jej nie zauważyć ze względu na wielki czajnik wiszący na murach herbaciarni. Niewielkie poletko z krzewami herbacianymi znajduje się tuż obok. Krótka wycieczka po fabryce to darmowa atrakcja. Cały proces uprawy: od zerwania liści z krzaczka aż do zapakowanej herbaty w pudełku została nam szczegółowa przedstawiona przez pracownika herbaciarni. Na sam koniec wycieczki zaproponowano degustację ich wyrobu. Nie ma się co oszukiwać. Na Azory nie jedzie się skosztować najlepszej herbaty na świecie, ale zaskakujący jest fakt istnienia plantacji herbaty na tej wyspie.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ruszamy dalej na wschód do kolejnej znacznie większej fabryczki herbaty. Cha Gorreana znajduje się całkiem niedaleko. Ale zanim ją zwiedzimy, robimy dwugodzinny spacer po plantacji. Jest tam szlak turystyczny, więc swobodnie chodzimy tam, gdzie nam pozwalają. Herbata z Sao Miguel jest w pełni ekologiczna. Ze względu na odosobnienie wysp nie występują tu żadne choroby ani szkodniki mogące atakować herbaciane pola.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nie stosuje się tu żadnych środków ochrony roślin ani nawozów. Po tej wycieczce kierujemy się do Furnas - miasteczka, które w całości znajduje się w kraterze wulkanu. Mieści się tam jedna z atrakcji wyspy "Caldeiras Vulcanicas", gdzie gorąca woda gejzerów wybija spod ziemi i wydziela iście piekielne zapachy. Na początku tej części pisałem o świeżym powietrzu - tutaj muszę to stwierdzenie trochę zweryfikować. Zgniłe jaja i siarka wydobywające się spod ziemi i bożonarodzeniowa szopka pomiędzy ziejącymi otworami nie zrobiła na nas dobrego wrażenia. Zachodzę w głowę, jak mieszkańcy tego miasteczka radzą sobie z tym zapachem. Podobne miejsce usytuowane jest nad jeziorem Lagoa das Furnas. W tym miejscu powstaje "cozido das furnas". Jest to lokalny specjał przygotowywany za pomocą gorących źródeł i tzw. fumaroli. Różne rodzaje mięs wkłada się do garnka, który jest owijany grubym materiałem i spuszczany do dołu tak, aby był grzany od parujących źródeł. Dla odwiedzających zamontowano drewniane kładki, więc można podejść dość blisko gorących źródeł.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nad jeziorem rozpadało się, więc nie spędzamy tam dużo czasu, a dziewczyny w lokalnym sklepiku zaopatrują się w korkowe torebki. To dopiero hit - korek jest wykorzystywany dosłownie do wszystkiego. Następnie udajemy się w długą, jak na azorskie warunki, 30 minutową podróż. Nossa Senhora do Paz. Jest to kościół na wzgórzu i niezwykłe miejsce głównie za sprawą fantastycznych widoków rozciągających się na miasteczko Villa Franca do Campo i na pobliską skalistą wysepkę - a właściwie czubek krateru wulkanu, zarówno z podnóży, jak i tarasów okalających go. Dojeżdżając na parking niebo zaciągnęło się ciemnymi chmurami i baliśmy się, że nastąpi oberwanie chmury, tak się jednak nie stało. Wchodząc po schodach, na każdym poziomie można dostrzec ceramiczny kunszt w postaci obrazów tajemnic różańca.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po tym spektaklu dla zmysłów trzeba coś zrobić dla ciała. Udajemy się do malutkiej rybackiej wioski Caloura Agua de Pau na zasłużoną kolację. W restauracji w której jedliśmy, spotkaliśmy kelnera, który bardzo dobrze mówił po polsku, a zawdzięczał to uczestnictwu w wymianie studenckiej w Sopocie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kolacja jest wyborna. Mamy nawet teorię, że im brzydsza ryba, tym lepiej smakuje. Mięso płaszczki nie przypada nam szczególnie do gustu, pozostałe ryby są wyśmienite.

C.D.N.>>>
Ostatnio zmieniony 02 lutego 2020, 19:48 przez Kovik, łącznie zmieniany 1 raz.
http://gorolotni.blogspot.com

Życie zaczyna się po trzydziestce
Awatar użytkownika
Kovik
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2118
Rejestracja: 18 maja 2010, 22:59
Kontakt:

Re: Azory Project. Styczeń 2020

Post autor: Kovik » 02 lutego 2020, 19:05

DZIEŃ TRZECI "JEZIORO OGNIA"

Obrazek

Kolejny dzień stanął pod znakiem wody. Bo przecież na wyspie bez wody się nie da... no właśnie: słodka, słona, ciepła, zimna i różnego koloru - dla każdego coś miłego. Za pierwszy cel zwiedzania obraliśmy sobie punkt widokowy o nazwie Miradouro do Cintrao. Obok tego miejsca, ze względu na strategiczne miejsce na wybrzeżu i wysokość 90 metrów, znajduje się punkt obserwacji wielorybów, które można podziwiać latem. Widoki na zachód oferują zaś spektakularne klify wpadające wprost do krystalicznie czystego oceanu, a zielone łąki są wspaniałą jadłodajnią dla krów. Jesteśmy zgodni, że krowy są tu mega szczęśliwe, w końcu pasą się nad samym oceanem.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Następny punkt: Salto do Cabrito, czyli jeden z wielu wodospadów na Sao Miguel jest rzut beretem. Z drogi, która prowadzi nad Lagoa do Fogo zjeżdżamy na szutrową nawierzchnię i dojeżdżamy do punktu, w którym mówię STOP! Dalej pójdziemy pieszo. Dojście pod wodospad zajmuje nam ok. 15 min po stromym trakcie wśród gęstej roślinności. Wg informacji jakie znalazłem w internecie, miał to być jeden z ładniejszych wodospadów na wyspie. Na miejscu okazuje się, że jest to jeden wielki ZONK. Z góry spływa masa żółtej brudnej wody niczym Mekong w Chinach. Być może spowodowane jest to tym, że wyżej znajduje się elektrownia wodna i następował jakiś większy spust wody, ale zrobiło to na nas negatywne wrażenie. Jednak samo dojście pod wodospad dostarczyło nam pozytywnych wrażeń.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Następny punkt na trasie to Centro de Interpretacao Ambiental da Caldeira Velha, które jest miejscem poświęconym promocji pomnika przyrody - Caldeira Velha. Wewnątrz parku znajduje się niewielki budynek a w nim wystawa, która zabiera nas w podróż po wszystkich wyspach archipelagu, lecz w głównej mierze skupia się na okolicy wulkanu Fogo. Jednak główną atrakcją tego miejsca są gorące źródła. Lekki deszczyk i wysokie drzewa w tym paprocie drzewiaste sprawiają, że po raz kolejny czujemy się jak w tropikalnym lesie. Po krótkim spacerku stajemy przy budynku wystawy, w którym można dokupić do podstawowego biletu wstępu opcję kąpieli w termach. Nie byłbym sobą, gdybym nie skorzystał. Obsługa zaleca, aby kąpiel rozpocząć od samej góry, gdzie woda jest najchłodniejsza i ma jedynie 25 stopni. Jest to sprawka zimnego wodospadu, który spływa z góry i miesza się z ciepłymi wodami. Tak też czynię i rzeczywiście jak na gorące źródła, to woda jest zimna. Kilka minut w pięknych okolicznościach przyrody i czas przejść bosą stopą po żwirku, co nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy. Dwa kolejne baseny są już dużo cieplejsze. Po wymoczeniu się w minerałach chcieliśmy wejść jeszcze do wyżej położonego miejsca, ale ze względu na całonocne opady deszczu, szlak został zamknięty. Podsumowując: bilet wstępu kosztuje 3 euro, dopłata do kąpieli to 5 euro. Moim zdaniem brakuje tu tylko szafek zamykanych na kluczyk, w których można byłoby zostawić swoje rzeczy. Plusem odwiedzania Azorów zimą jest jednak mało ludzi i zdarzało się, że moczyłem się sam.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po tych atrakcjach zmierzamy w kierunku Lagoa do Fogo. Zanim jednak tam dojedziemy po drodze mamy Miradouro Bela Vista.
Obrazek

Nazwa sugeruje, że powinien być z niego piękny widok, ale w rzeczywistości obyło się bez zachwytu, więc spędzamy tam dosłownie chwilę i wjeżdżamy wyżej do Lagoa do Fogo nazywane Jeziorem Ognia. Krater znajduje się w centralnej części wyspy i podobnie jak przy Sete Cidades istnieje duże prawdopodobieństwo, że trafi się na pochmurną pogodę. W naszym przypadku tak się właśnie stało. Jeżeli na niższym punkcie widokowym widzieliśmy co nieco, to na Miradouro Pico do Barrosa stanęliśmy w mleku. A podobno z tego właśnie miejsca rozciągają się najlepsze widoki na okolicę. Pomimo 30 minutowego oczekiwania nie dane nam było się o nich przekonać.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Następnym miejscem godnym odwiedzenia jest Kaplica Nossa Senhora do Monte Santo. Jest to kaplica położona na tzw. wzgórzu Figueira nad miejscowością Agua de Pau. Kaplica jest miejscem, gdzie odnotowano objawienia Matki Bożej, przydarzyły się one Marii Joanie Tavares do Canto. W czasie I Wojny Światowej dziewczynka ta udawała się na wzgórze wraz z przyjaciółkami, aby się modlić. Pewnego dnia dostrzegły postać Matki Boskiej, która zapowiedziała, że pojawi się tam po raz kolejny. Tak też się stało. Pewnego piątkowego popołudnia w obecności kilku tysięcy osób objawiły się postacie: Matki Boskiej, Jezusa, Aniołów oraz kontury kościoła. Jeszcze tego samego roku dziewczynka zmarła a jej rodzice, aby upamiętnić to zdarzenie postanowili wybudować w tym miejscu kaplicę, która została skończona w 1931 roku. Ścieżka spod kaplicy prowadziła dalej w stronę punktu widokowego leżącego na skraju skalnego urwiska. Betonowy taras barierki i ławeczka pośrodku; widoki dookoła rekompensują straty z wcześniejszego punktu nad Lagoa do Fogo. Po raz kolejny pokazuje się nam piękna tęcza, bo jak mawiali starożytni Rzymianie "Dzień bez tęczy na Azorach - dniem straconym".

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dzień powoli zmierza ku końcowi, więc postanawiamy znaleźć jakieś idealne miejsce na zachód słońca - w końcu jesteśmy na wybrzeżu. Pierwszym punktem była pobliska Baixa d'Areia Beach. W tym miejscu doskonale było widać efekty wysokich fal roztrzaskujących się o wysokie klify. Z ogromną cierpliwością czekaliśmy na odpowiednią falę idealną do świetnego zdjęcia, a kiedy przyszła, modelka się wystraszyła - efekt był taki, jak na zdjęciu poniżej.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po serii zdjęć przemieszczamy się na odpowiedni punkt obserwacyjny zachodu słońca. Zanim jednak tam dotarliśmy musieliśmy przejechać mega wąską i stromą drogą na parking, która sprawiała wrażenie jakby miała się kończyć w oceanie. Dziewczyny były nieźle przejęte, ja o dziwo wykazałem duży spokój.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Po całym spektaklu wracamy do Ribeiry na zasłużoną kolację. To był kolejny dobry i pełen wrażeń dzień.
http://gorolotni.blogspot.com

Życie zaczyna się po trzydziestce
adrians_osw
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1192
Rejestracja: 15 sierpnia 2010, 13:22

Re: Azory Project. Styczeń 2020

Post autor: adrians_osw » 02 lutego 2020, 19:40

ładnie tam :) na różnych zdjęciach można się doszukać podobieństw do różnych stron świata, taki fajny zlepek na jednej wyspie :) Czekam na dalszą część
--->>>flickr<<<---
Awatar użytkownika
Kovik
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2118
Rejestracja: 18 maja 2010, 22:59
Kontakt:

Re: Azory Project. Styczeń 2020

Post autor: Kovik » 05 lutego 2020, 22:28

DZIEŃ 4 "SALTO MANIA"

Obrazek

W środę postanawiamy zrobić sobie dłuższy spacer śladami wodospadów. Nie da się ukryć, że jestem trochę zakręcony na ich punkcie. Szlak nr 21, bo o nim mowa, ma około 5 km długości i wiedzie od miasteczka Achadinha do Salga. Po drodze są trzy wodospady, najwyższy z mich ma 40 metrów. Nasz plan przewidywał nieco krótszy wariant tylko dlatego, aby nie wracać asfaltem do punktu startu. Wobec tego zaczynamy od końca. Dojeżdżamy na miejsce parkingowe i od razy czeka nas strome asfaltowe zejście na dno wąwozu, w którym znajdują się wiaty odpoczynkowe. Już z parkingu pięknie prezentuje się 40 metrowa struga wody spływająca z klifu oraz szeroki widok na część północnego wybrzeża. Dojście do niego nie zajmuje dłużej niż 20 min ścieżką kilkakrotnie przecinającą strumień. Salto Farinha czyli "mąka" swoją nazwę zawdzięcza starożytnej aktywności młynarskiej, która rozkwitała w tych okolicach wieki temu. Miejsce jest niesamowite. Widać tylko skały, drzewa naokoło, a w oddali majaczy huk oceanu roztrzaskujący się o skały. Jesteśmy tam zupełnie sami. Robimy kilkanaście zdjęć a ja decyduję się na spacer pod sam jęzor, gdzie zostałem ukarany przez naturę i zmoczyłem tyłek, ślizgając się na mokrych kamieniach.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Dochodzimy do auta i wracamy do Achadinhy, skąd zaczynamy właściwy spacer. Szlak rozpoczyna się w pobliżu pomnika upamiętniającego desant sił liberalnych z wyspy Terceria w sierpniu 1831 r. Idziemy tą drogą aż opuszczamy zabudowania i pojawiają się łąki i trawy. Mijamy stado krówek, nie pierwszy raz w tak sielskich okolicznościach przyrody. Lucy tak pozazdrościła tego miejsca wszelakiemu bydlęciu, że sama się rozłożyła w wysokich trawach.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Podążając wygodnym szlakiem dochodzimy do miejsca o nazwie Risco. Otoczenie tego miejsca jest przepiękne. Z jednej strony woda spływająca po skałach, z drugiej zielono-żółte zbocze z wydeptanymi ścieżkami. Widać też kolejny wodospad. Co prawda, nie tak wysoki, jak wcześniejszy, ale równie piękny. Po krótkim popasie ruszamy w dalszą drogę.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kolejnym punktem spaceru jest (jak wspominają przewodniki) turkusowo - niebieska laguna pośrodku lasu czyli Poco Azul. Po pokonaniu licznych wysokich schodów, wzgórz i pni drzew naszym oczom ukazuje się niepozorna sadzawka z maleńkim wodospadem. Trochę rozczarowany proszę dziewczyny, aby sprawdziły czy, aby na pewno tyłek mam na swoim miejscu. Zdziwione pytają o co tak naprawdę mi chodzi, a ja z diabelskim uśmiechem na ustach odpowiadam "No dupy to mi raczej nie urwało". Zazwyczaj musi tam być nieziemsko, ale kiedy my tam byliśmy, było kiepskie światło. Tyle ile zeszliśmy w dół, musimy teraz znowu podejść, aby wrócić do szlaku i następnie do samochodu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jakieś 5 kilometrów dalej odwiedzamy następny wodospad - docieramy do kolejnego pięknego miejsca: Parque Natural da Ribeira dos Caldeiros. Okazały wodospad wyrastający tuż przy drodze okalającej wschodni brzeg wyspy oraz spacer specjalną ścieżką otoczonej bogatą roślinnością z dawnym gospodarstwem i malowniczym młynem wodnym. Wszystko ładnie, pięknie ale chcąc pospacerować tą ścieżką, po prostu nie mogliśmy jej odnaleźć, więc skończyło się tylko na podziwianiu wodospadu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Powoli dzień chyli się ku końcowi. Jedziemy do Nordeste na kawę. Nordeste to największe miasteczko we wschodniej części wyspy. Jeszcze do niedawna było prawie odcięte od świata. Z powodu odosobnienia nazywano kiedyś tę okolicę “dziesiątą wyspą archipelagu”. Ze względu na odmienność krajobrazową (brak jezior, wysokie góry, duży stopień zalesienia) niektórzy nazywają ten region “wyspą na wyspie”. Bardzo nam się to ukształtowanie terenu podoba - droga jest kręta, ale to oznaka naprawdę dziewiczego terenu.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Następnie ruszamy na ostatni punkt naszej trasy dzisiejszego dnia. Miradouro Ponta do Arnel, z którego widać wschodnie wybrzeże i najstarszą latarnię na Sao Miguel. Był jeszcze pomysł, aby zjechać pod samą latarnię ale niestety albo stety droga tam prowadząca była zamknięta z powodu remontu. Piszę "stety", ponieważ pisząc tę relację dotarłem do informacji, że kąt nachylenia tejże drogi wynosi "tylko" 35%.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Podczas powrotu do Ribeiry nastąpiło prawdziwe azorskie oberwanie chmury. Wieczór minął nam na grach i zabawach, a podczas degustacji lokalnych win nabrałem ochoty na śpiewanie ... Basia musi z tym żyć, Paulina też już niejedno słyszała, a Lucy, nie zastanawiając się długo, oznajmiła:
- Robert Ty naprawdę masz talent!
Na te słowa dumnie wypiąłem pierś do przodu. W tym momencie usłyszałem:
- Potrafisz każdą piosenkę spier...ć.
KURTYNA.
http://gorolotni.blogspot.com

Życie zaczyna się po trzydziestce
Awatar użytkownika
jck
Turysta
Turysta
Posty: 3181
Rejestracja: 14 listopada 2007, 22:57
Kontakt:

Re: Azory Project. Styczeń 2020

Post autor: jck » 06 lutego 2020, 8:36

Wodospady - nareszcie :)
Piękna sprawa, niezależnie od oświetlenia. Gdzieś czytałem, że Cascata da Ribeira dos Caldeirões jest sztuczna, zasilana przez wodę z rur. To prawda?
Pozostają jeszcze perełki na Flores i Santa Maria - następnym razem?
Życie nie zaczyna się powyżej 5000 mnpm. Powyżej 7000 mnpm tym bardziej...
Awatar użytkownika
Kovik
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2118
Rejestracja: 18 maja 2010, 22:59
Kontakt:

Re: Azory Project. Styczeń 2020

Post autor: Kovik » 06 lutego 2020, 15:44

jck pisze:
06 lutego 2020, 8:36
Wodospady - nareszcie :)
Gdzieś czytałem, że Cascata da Ribeira dos Caldeirões jest sztuczna, zasilana przez wodę z rur. To prawda?
Jacku nie wiem jak to jest z tym wodospadem. Jak pisałem wyżej nie znaleźliśmy scieżki wyżej (albo słabo szukaliśmy)
http://gorolotni.blogspot.com

Życie zaczyna się po trzydziestce
Awatar użytkownika
Dżola Ry
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 6331
Rejestracja: 28 czerwca 2009, 23:07
Kontakt:

Re: Azory Project. Styczeń 2020

Post autor: Dżola Ry » 06 lutego 2020, 16:34

Czytam z zainteresowaniem, bo w listopadzie Azory trafiły do mojego karneciku. Ściąga jak się patrzy! Dzięki :)
Awatar użytkownika
Kovik
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2118
Rejestracja: 18 maja 2010, 22:59
Kontakt:

Re: Azory Project. Styczeń 2020

Post autor: Kovik » 06 lutego 2020, 18:55

Dżola Ry pisze:
06 lutego 2020, 16:34
Ściąga jak się patrzy! Dzięki :)
Proszę bardzo
http://gorolotni.blogspot.com

Życie zaczyna się po trzydziestce
Awatar użytkownika
Kovik
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2118
Rejestracja: 18 maja 2010, 22:59
Kontakt:

Re: Azory Project. Styczeń 2020

Post autor: Kovik » 12 lutego 2020, 15:47

DZIEŃ PIĄTY "POGODA ROZDAJE KARTY"

Obrazek

Prognozy na piąty dzień naszej azorskiej przygody przewidywały względnie ładną pogodę i dużą dawkę słońca. Naszym głównym celem na ten dzień jest wejście na najwyższy szczyt na wyspie Pico da Vara. Pozostaje nam zarejestrować wejście online i czekać na kolejny poranek. Rano przy śniadaniu (jak każdego dnia) sprawdzamy pogodę i wspólnie stwierdzamy, że może się udać. Po śniadaniu ruszamy ku szczytowi. Z każdą minutą jazdy niebieskie niebo staje się coraz bardziej szare. Do miejsca, gdzie szlak rozpoczyna się szlak wjeżdżamy szutrową drogą w górzysty teren, mijając się kilka razy z ciężarówkami, wywożącymi drzewo. Gdy jesteśmy już na miejscu zatrzymujemy się w najszerszym miejscu drogi, gdyż nie ma tam żadnego parkingu. Stoi za to jeszcze jedno auto, czyli ktoś jest na szlaku. Niestety poziom chmur jest mniej więcej na naszej wysokości, a deszcz solidnie siąpi. Lucy też od rana jakaś milcząca i po kilku próbach wyciągamy od niej informacje, że ma problemy z żołądkiem. Spływające strumienie wody po szlaku pomogły nam w decyzji o odpuszczeniu zdobywania szczytu. Przecież i tak na górze nie będzie nic widać, a odhaczanie szczytu nigdy nie było naszym celem. Robimy kilka fotek i wracamy do cywilizacji.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po godzinnej krętej podróży zatrzymujemy się Faial da Terra. Jest to maleńka wioska rybacka z dawnym portem dla wielorybników. Dziewczyny idą w poszukiwaniu kawiarni a ja idę zobaczyć kolejny wodospad. Basia aż się zaśmiała na ten pomysł i zapytała:
- nie za dużo już tych wodospadów?
Okazuje się, że wodospad oddalony jest o jakieś dwa kilometry, więc dziewczyny zdążą się napić kawy i zjeść ciacho. Salto do Prego to niewielki wodospad w środku lasu. Szlak do niego prowadzący jest łatwy i nieco stromy. Po drodze spotykam kilkanaście kogutów, które dają się fotografować z bardzo bliska. Pora wyjść z tego wilgotnego i intensywnie parującego lasu.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Udajemy się w dalszą drogę na zachód. Chwilę po tym, jak wyjechaliśmy na główną drogę ukazuje się drogowskaz na Miradouro do Pico dos Bodes. Na sam szczyt nie wjechaliśmy - trochę się przestraszyłem naruszenia zawieszenia w wypożyczonym aucie, ale nieco niżej piękno zielonych pól i błękit oceanu też prezentują się ładnie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przeszukując informacje o Azorach natknąłem się na informacje o przepięknym trakcie obsadzonym drzewami o charakterystycznej pomarańczowej korze. Przypadkowo natknęliśmy się na to cudo natury.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jadąc dalej do fabryki ceramiki po drodze zatrzymujemy się na dwóch punktach widokowych. Pierwszy Miradouro da Lomba do Cavaleira znajduje się na "wylocie" z Povoacao i oferuje ograniczone widoki na w/w miasteczko i zatokę. Drugi punkt to Miradouro Pico do Ferro. Znajduje się nad miasteczkiem Furnas, które odwiedzaliśmy drugiego dnia. Góry, jezioro, zielone pola takie widoki właśnie oferuje to miejsce. Przy słonecznej pogodzie pewnie byłyby obłędne, ale my bierzemy co nam dają.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jedziemy do miasta Lagoa. Tam właśnie mieści się Ceramica Viera, czyli fabryka ceramiki. Odwiedzając to miejsce możemy zajrzeć praktycznie w każdy kąt, przyjrzeć się poszczególnym etapom produkcji lokalnych cudów w postaci tradycyjnych dla Portugalii kafelków azulejos, talerzyków czy kubków a na koniec kupić jedno z ich ręcznie wytwarzanych cudów. Fabryka powstała w 1862 roku i do tej pory jest w posiadaniu jednej rodziny.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z Lagoa jedziemy do Faja de Baixo na plantacje ananasów Santo Antonio. Nigdy nie widzieliśmy jak rosną ananasy, dlatego nie chcemy przepuścić takiej okazji. Przewodnik, zarazem jeden z pięciu stałych pracowników plantacji, oprowadza nas po szklarniach i opowiada co nieco. Dowiedzieliśmy się, że, aby ananas dojrzał potrzeba około 30 miesięcy od momentu zasadzenia. W tym czasie roślina jest kilkakrotnie przesadzana do kolejnej szklarni, zwiększając również przy tym odległość pomiędzy roślinami. Basia nie byłaby sobą, gdyby czegoś w trakcie oprowadzenia nie skomentowała, dlatego, jak tylko weszła do szklarni rzuciła do przewodnika, że krzaczki przypominają bardziej plantację marihuany - wolę się nie zastanawiać skąd wie jak wygląda taka plantacja - podobno znajomy widział (ha ha ha).
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ostatni punkt dnia to Ponta Delgada. Dużo czasu tam nie spędzamy, ale odwiedzamy przydrożny targ usytuowany w centrum miasta, mimo już późnej pory, jest wiele stoisk, na których oczywiście królują ananasy. Stały punkt przy zwiedzaniu Ponta Delgady to Portas da Cidade, czyli brama o trzech łukach z 1783 roku. Wchodzimy jeszcze na wieżę widokową, która znajduje się w budynku ratusza i wracamy do domu. Takie ekspresowe zwiedzanie. Cóż zrobić, jak jesteśmy miłośnikami natury.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
http://gorolotni.blogspot.com

Życie zaczyna się po trzydziestce
Awatar użytkownika
Dżola Ry
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 6331
Rejestracja: 28 czerwca 2009, 23:07
Kontakt:

Re: Azory Project. Styczeń 2020

Post autor: Dżola Ry » 12 lutego 2020, 21:15

Czytałam, że pogoda na Azorach jest zawsze bardzo kapryśna i zmienna.
Ciekawe, czy w lecie jest ciut lepiej i można trafić na słoneczne dni czy też to tylko kwestia szczęścia w którejkolwiek porze roku... hmmm?
Wiecie coś o tym?

Wasze zdjęcia są piękne pomimo nie zawsze sprzyjającej pogody. Ta zieleń rzeczywiście nadzwyczaj wybujała!
Awatar użytkownika
laynn
Turysta
Turysta
Posty: 542
Rejestracja: 07 stycznia 2020, 9:52
Kontakt:

Re: Azory Project. Styczeń 2020

Post autor: laynn » 12 lutego 2020, 22:40

Od Joli Wysp na te wysepki na oceanie póki co na razie patrzę, ale kiedyś...Kanary, Madera, Azory. Kuszą zimą :) szczególnie po takich relacjach.
ODPOWIEDZ