Rozdziewiczanie Niżnych 26-27.10
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
Rozdziewiczanie Niżnych 26-27.10
Kto to widział, aby w październiku było tak ciepło. Co prawda zeszłego roku do połowy listopada pogoda była sprzyjająca górskim wędrówkom. Ale kto by pomyślał, że i w tym roku pojawi się taka opcja. Może to sprawka tego wszędzie głoszonego ocieplenia klimatu. Może i tak jest ale nam w to graj. Zaplanowaliśmy sobie wcześniej, że rozdziewiczę Tatry Niżne. Mapki rejonu mam już od wielu lat, ale jakoś tak nie po drodze było. W końcu stało się. Zaprosiliśmy jeszcze Paulinę do wspólnej wędrówki. Długo nie trzeba było namawiać. Na pytanie gdzie chcemy iść mówię, że standardowo najwyższe piki a co?!
Po noclegu w Tychach o 9 z parkingu „Lucky” ruszamy za zielonymi znakami w głąb Szerokiej Doliny. Prognozy się sprawdzają. Jest piękne niebieskie niebo i żadnej chmurki.
Po tabliczkowym czasie stajemy przy rozejściu i zaczynają pojawiać się kolejne coraz szersze widoki. Chwilę odpoczywamy i pstrykamy foty. Teraz dopiero zacznie się zdobywanie wysokości.
Licznymi zakosami zatrzymując się co jakiś czas niby odpocząć, niby zrobić kolejne zdjęcie meldujemy się na Krupowej Holi. Tutaj pojawiają się widoki na Tatry a z drugiej strony na ... niewiadome z nazwy pagóry słowackiego kraju. Jestem zachwycony tym miejscem. Basia jest zaskoczona, gdy recytuje jej nazwy tatrzańskich szczytów z lewej do prawej i polecam przyswoić tą wiedzę, gdyż dnia następnego będzie z tego sprawdzian. Wtedy to pani Paulina prychnęła śmiechem.
Na Krupowej leżymy dobrą godzinę. Fajnie tak się lenić wysoko w górach przy pięknej pogodzie, wiedząc że czas nas nie goni. Zbierają się tłumy zaczyna być głośno, więc ruszamy w stronę najwyższego Dumbiera. Żeby sobie zrobić fotę pod krzyżem, trzeba było swoje odstać w kolejce. W międzyczasie wpadliśmy na pomysł, żeby z Chopoka zrobić foty zachodzącego słońca i potem zjechać kolejką. Ale po kolei. Na Dumbierze długo nie zabawiamy. I ruszamy w stronę Chopoka.
Jest już znaczna wysokość więc dużo podejść nie będzie więc jestem zadowolony. Nie mogę się nadziwić co się dzieje po naszej lewej stronie. Rozświetlone promieniami słonecznymi warstwy pagórków tworzą niesamowity efekt. Demanowskie Sedlo, trawers Konskiego i stajemy pod wyciągiem lanovki.
Idziemy sprawdzić do której możemy zabawić na szczycie i Kamiennej Chacie. Okazuje się, że mamy mnóstwo czasu, bo będąc tam 15.20 już się spóźniliśmy na ostatni zjazd. Skandal!!! Gorzej niż w Dolomitach haha. Więc śmigamy do w/w chaty na górską herbatę, kufel kofoli i złoty trunek. Ja jeszcze w miedzy czasie wbiegam na kupę kamieni – tak dla zasady.
No ale żeby nie schodzić po ciemku po 16 ruszamy wzdłuż wyciągu niebieskim szlakiem. Po niecałych dwóch godzinach jesteśmy przy wielkim Grand Hotelu i Barbórka jednym gestem łapie stopa, który podwozi nas na parking, który Basia ochrzciła „Laki”.
To był dooobry dzień. Zajeżdżamy jeszcze do knajpki na obiad, gdzie wlewam w siebie pysznego tankowanego Złotego Bażanta potem drugiego i trzeciego a ok. 21 dołącza do nas jeszcze Dawid.
Po noclegu w Tychach o 9 z parkingu „Lucky” ruszamy za zielonymi znakami w głąb Szerokiej Doliny. Prognozy się sprawdzają. Jest piękne niebieskie niebo i żadnej chmurki.
Po tabliczkowym czasie stajemy przy rozejściu i zaczynają pojawiać się kolejne coraz szersze widoki. Chwilę odpoczywamy i pstrykamy foty. Teraz dopiero zacznie się zdobywanie wysokości.
Licznymi zakosami zatrzymując się co jakiś czas niby odpocząć, niby zrobić kolejne zdjęcie meldujemy się na Krupowej Holi. Tutaj pojawiają się widoki na Tatry a z drugiej strony na ... niewiadome z nazwy pagóry słowackiego kraju. Jestem zachwycony tym miejscem. Basia jest zaskoczona, gdy recytuje jej nazwy tatrzańskich szczytów z lewej do prawej i polecam przyswoić tą wiedzę, gdyż dnia następnego będzie z tego sprawdzian. Wtedy to pani Paulina prychnęła śmiechem.
Na Krupowej leżymy dobrą godzinę. Fajnie tak się lenić wysoko w górach przy pięknej pogodzie, wiedząc że czas nas nie goni. Zbierają się tłumy zaczyna być głośno, więc ruszamy w stronę najwyższego Dumbiera. Żeby sobie zrobić fotę pod krzyżem, trzeba było swoje odstać w kolejce. W międzyczasie wpadliśmy na pomysł, żeby z Chopoka zrobić foty zachodzącego słońca i potem zjechać kolejką. Ale po kolei. Na Dumbierze długo nie zabawiamy. I ruszamy w stronę Chopoka.
Jest już znaczna wysokość więc dużo podejść nie będzie więc jestem zadowolony. Nie mogę się nadziwić co się dzieje po naszej lewej stronie. Rozświetlone promieniami słonecznymi warstwy pagórków tworzą niesamowity efekt. Demanowskie Sedlo, trawers Konskiego i stajemy pod wyciągiem lanovki.
Idziemy sprawdzić do której możemy zabawić na szczycie i Kamiennej Chacie. Okazuje się, że mamy mnóstwo czasu, bo będąc tam 15.20 już się spóźniliśmy na ostatni zjazd. Skandal!!! Gorzej niż w Dolomitach haha. Więc śmigamy do w/w chaty na górską herbatę, kufel kofoli i złoty trunek. Ja jeszcze w miedzy czasie wbiegam na kupę kamieni – tak dla zasady.
No ale żeby nie schodzić po ciemku po 16 ruszamy wzdłuż wyciągu niebieskim szlakiem. Po niecałych dwóch godzinach jesteśmy przy wielkim Grand Hotelu i Barbórka jednym gestem łapie stopa, który podwozi nas na parking, który Basia ochrzciła „Laki”.
To był dooobry dzień. Zajeżdżamy jeszcze do knajpki na obiad, gdzie wlewam w siebie pysznego tankowanego Złotego Bażanta potem drugiego i trzeciego a ok. 21 dołącza do nas jeszcze Dawid.
Re: Rozdziewiczanie Niżnych 26-27.10
Rozdziewiczanie Niżnych? Hmm. Znaczy się byłeś pierwszym, który kiedykolwiek postawił stopę w tych górach?
A może właściwiej byłoby: Mój pierwszy raz w Niżnych? Skromniej a oddaje istotę rzeczy.
A może właściwiej byłoby: Mój pierwszy raz w Niżnych? Skromniej a oddaje istotę rzeczy.
Re: Rozdziewiczanie Niżnych 26-27.10
A może jednak zostawie jak jest. A mój pierwszy raz nie był w Niżnych
Re: Rozdziewiczanie Niżnych 26-27.10
Jak na rozdziewiczanie to od razu wysoko
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
- heathcliff
- Członek Klubu
- Posty: 2738
- Rejestracja: 27 maja 2009, 20:24
- Kontakt:
Re: Rozdziewiczanie Niżnych 26-27.10
Rozdziewiczacz przy pięknej pogodzie ale najważniejsze, że skuteczny.
Jak pięknie wyglądają z Niżnych Wysokie ten tylko wie, kto tam był. Pozdrawiam cały team
Jak pięknie wyglądają z Niżnych Wysokie ten tylko wie, kto tam był. Pozdrawiam cały team
Przytulam żonę i jestem szczęśliwie wolny... Ile wyjść tyle powrotów życzy heathcliff
https://plus.google.com/117458080979094658480
https://plus.google.com/117458080979094658480
Re: Rozdziewiczanie Niżnych 26-27.10
Drugiego dnia wracamy do Polski więc wypadałoby urobić coś niedługiego i w miarę zapętlić. Po studiowaniu mapy dochodzimy do porozumienia że idziemy na … Chopok tylko od zachodu. Dawida wyrzucamy na Lucky. Ma on w planie przebiec naszą wczorajszą trasę. Koniec końców wyszło mu „trochę” więcej bo połknął Dumbier, Chopok, Polanę, dobiegł do Skałki i z powrotem na Polanę i żółtym szlakiem przez Tri Vody zbiegł do cywilizacji gdzie czekał na nas jeszcze dobre 2 godziny. My startujemy spod Vrbickiego Plesa, w którym pięknie odbija się otoczenie.
Powolnym tempem zdobywamy wysokość. Po wyjściu z lasu ukazuje nam się strome zbocze na które musimy się wdrapać. Będąc już na zakosach wchodzimy w strefę słońca i od razu lepiej się czuję.
Kiedy wchodzimy na Sedlo Polany znowu rozsiadamy się na godzinę na łąkach i podziwiamy spektakl gór i światła. Na Przełęczy spotykamy Dawida i robimy wspólną fotę.
Po tym popasie zbieramy się do startu my w prawo Dawid w lewo swoimi ścieżkami. Widoki podobne co wczoraj ale jakoś tak inaczej. Szeroka ceprostradą zatrzymując się co chwila na foty dochodzimy do szczytu Derese. Tym razem już nie wchodzimy na najwyższy punkt.
Widać już zbliżającą się Kamienną chatę i wyciąg, którym mamy nadzieję zjechać. I tym razem okazuje się, że przyjdzie nam schodzić, ponieważ aby kupić bilet trzeba mieć jakąś kartę, której oczywiście nie mieliśmy. Pozostało nam ustawić się w długiej niedzielnej kolejce do bufetu po kofole i takie tam. Napici zaczynamy schodzić bo przecież tego dnia dzień krótszy o godzinę i szybciej się ciemno robi. Częściowo ta samą trasą co wczoraj z tym, że dochodzimy czerwonym szlakiem aż do Tri Vody i żółtym już w dół do parkingu przy którym czekał na nas szybkobiegacz. To był świetny weekend. Poznałem nowe tereny i się nimi zauroczyłem. Myślę że to wielka zasługa pogody, która sprawiła nam taki prezent.
Powolnym tempem zdobywamy wysokość. Po wyjściu z lasu ukazuje nam się strome zbocze na które musimy się wdrapać. Będąc już na zakosach wchodzimy w strefę słońca i od razu lepiej się czuję.
Kiedy wchodzimy na Sedlo Polany znowu rozsiadamy się na godzinę na łąkach i podziwiamy spektakl gór i światła. Na Przełęczy spotykamy Dawida i robimy wspólną fotę.
Po tym popasie zbieramy się do startu my w prawo Dawid w lewo swoimi ścieżkami. Widoki podobne co wczoraj ale jakoś tak inaczej. Szeroka ceprostradą zatrzymując się co chwila na foty dochodzimy do szczytu Derese. Tym razem już nie wchodzimy na najwyższy punkt.
Widać już zbliżającą się Kamienną chatę i wyciąg, którym mamy nadzieję zjechać. I tym razem okazuje się, że przyjdzie nam schodzić, ponieważ aby kupić bilet trzeba mieć jakąś kartę, której oczywiście nie mieliśmy. Pozostało nam ustawić się w długiej niedzielnej kolejce do bufetu po kofole i takie tam. Napici zaczynamy schodzić bo przecież tego dnia dzień krótszy o godzinę i szybciej się ciemno robi. Częściowo ta samą trasą co wczoraj z tym, że dochodzimy czerwonym szlakiem aż do Tri Vody i żółtym już w dół do parkingu przy którym czekał na nas szybkobiegacz. To był świetny weekend. Poznałem nowe tereny i się nimi zauroczyłem. Myślę że to wielka zasługa pogody, która sprawiła nam taki prezent.
Re: Rozdziewiczanie Niżnych 26-27.10
Fajnie się ogląda, gdy za oknem parszywy listopad. Zastanawiam się co ja w tamten weekend robiłem. Marnowałem czas. Uwielbiam taką pogodę, chociaż do zdjęć to trochę chmur by się przydało. Zdjęcia są ciekawsze, gdy mniej nieba pokazujesz w kadrze a więcej gór.