Pewnie za rok
DolomitiLOVE
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
Re: DolomitiLOVE
Życie nie zaczyna się powyżej 5000 mnpm. Powyżej 7000 mnpm tym bardziej...
Re: DolomitiLOVE
"ZIELONE WZGÓRZA NAD ... DOLINĄ"
Po wczorajszym długim intensywnym dniu i kiepskiej prognozy na kolejny, mimo wszystko decydujemy się, aby rozchodzić zakwasy. Początkowy zamysł był, aby przespacerować się do Riffugio Contrin w dolinie Val Contrin. Wobec tego z rana dojeżdżamy do malowniczej miejscowości Alba. Po chwili następuje zmiana planów i wsiadamy do nowej kolejki, która wwozi nas na Ciampac - łąk z których startuje się na ferratę Finanzieri, na której byliśmy podczas naszego pierwszego pobytu. Podczas obowiązkowej porannej kawy wspominamy tamtą trasę i podziwiamy znane nam widoki. Ale ileż można się tak lenić – toć to góry przed nami. Szeroką ścieżką w niecałą godzinę docieramy na przełęcz Sella Brunech, gdzie znowu dopada nas lenistwo.
No bo jak to się nie lenić w takich okolicznościach przyrody. Ta trawiasta szeroka przełęcz oferuje piękne widoki. Widać z niej całą grupę Catinaccio, Latemar, Sellę, Marmoladę z profilu, Colac a gdy się wejdzie na pobliskie wzniesienie do pięknych panoram można dopisać Sassolungo i grań, którą szliśmy dwa dni wcześniej, czyli Costabella.
Mając takie okoliczności przyrody wokół siebie, nie możemy wyjść z zachwytu jak to pogoda się „popsuła”. Focimy na wszystkie strony i z podskokiem i bez, i z przodu i z tyłu. Jedno wzniesienie potem drugie. Trochę leżakowania i w ten sposób minęły nam dwie godzinki. Rozleniwiliśmy się strasznie, więc nie idziemy w daleką trasę, wszak miał to być dzień restowy.
Ja jeszcze robię sobie spacer na szczyt L Aut i dalej granią w stronę przełęczy Pian di Sele. Basia będzie schodzić tą sama trasą. Ta trawiasta grań jest bardzo podobna do naszych zachodniotatrzańskich szlaków z tą różnicą, że dużo wyżej. Zielono wszędzie naokoło. Po bardzo przyjemnym godzinnym spacerze spotykamy się na piwku w Riffugio Ciampac.
Tam łapiemy jeszcze promienie popołudniowego słońca. Nie wiem nawet jak i kiedy usnąłem. Półgodzinna drzemka dodała mi werwy. Rozmyślamy nad planem na kolejny dzień. Niestety pogoda ma się całkiem „skiepścić”. Liczymy na to, że będzie tak samo kiepska jak dziś, ale i na burzową prognozę też mamy plan awaryjny. Zobaczymy rano.
C.D.N...
Po wczorajszym długim intensywnym dniu i kiepskiej prognozy na kolejny, mimo wszystko decydujemy się, aby rozchodzić zakwasy. Początkowy zamysł był, aby przespacerować się do Riffugio Contrin w dolinie Val Contrin. Wobec tego z rana dojeżdżamy do malowniczej miejscowości Alba. Po chwili następuje zmiana planów i wsiadamy do nowej kolejki, która wwozi nas na Ciampac - łąk z których startuje się na ferratę Finanzieri, na której byliśmy podczas naszego pierwszego pobytu. Podczas obowiązkowej porannej kawy wspominamy tamtą trasę i podziwiamy znane nam widoki. Ale ileż można się tak lenić – toć to góry przed nami. Szeroką ścieżką w niecałą godzinę docieramy na przełęcz Sella Brunech, gdzie znowu dopada nas lenistwo.
No bo jak to się nie lenić w takich okolicznościach przyrody. Ta trawiasta szeroka przełęcz oferuje piękne widoki. Widać z niej całą grupę Catinaccio, Latemar, Sellę, Marmoladę z profilu, Colac a gdy się wejdzie na pobliskie wzniesienie do pięknych panoram można dopisać Sassolungo i grań, którą szliśmy dwa dni wcześniej, czyli Costabella.
Mając takie okoliczności przyrody wokół siebie, nie możemy wyjść z zachwytu jak to pogoda się „popsuła”. Focimy na wszystkie strony i z podskokiem i bez, i z przodu i z tyłu. Jedno wzniesienie potem drugie. Trochę leżakowania i w ten sposób minęły nam dwie godzinki. Rozleniwiliśmy się strasznie, więc nie idziemy w daleką trasę, wszak miał to być dzień restowy.
Ja jeszcze robię sobie spacer na szczyt L Aut i dalej granią w stronę przełęczy Pian di Sele. Basia będzie schodzić tą sama trasą. Ta trawiasta grań jest bardzo podobna do naszych zachodniotatrzańskich szlaków z tą różnicą, że dużo wyżej. Zielono wszędzie naokoło. Po bardzo przyjemnym godzinnym spacerze spotykamy się na piwku w Riffugio Ciampac.
Tam łapiemy jeszcze promienie popołudniowego słońca. Nie wiem nawet jak i kiedy usnąłem. Półgodzinna drzemka dodała mi werwy. Rozmyślamy nad planem na kolejny dzień. Niestety pogoda ma się całkiem „skiepścić”. Liczymy na to, że będzie tak samo kiepska jak dziś, ale i na burzową prognozę też mamy plan awaryjny. Zobaczymy rano.
C.D.N...
Re: DolomitiLOVE
"NIE SAMYMI GÓRAMI CZŁOWIEK ŻYJE"
Niestety od północy leje jak z cebra i zapowiedziane załamanie pogody stało się faktem. Dodatkowo ma być tak przez kolejne dni, więc należy wdrożyć plan B. Zwijamy cały nasz obóz, namiot po całonocnym deszczu suszymy w campingowej suszarni, jemy śniadanie i ruszamy nad Adriatyk. A co! Nie samymi górami żyje człowiek. Po drodze robimy zakupy i rezerwujemy sobie holenderski domek na campingu w Lignano Sabbiadoro. Niby tylko 200 km ale w tych deszczowo – burzowych warunkach zeszło nam się pół dnia, aby dojechać na miejsce. Camping był ok. 300 metrów od plaży, więc grzechem byłoby nie skorzystać. Plaża była już pusta, tylko gdzieniegdzie spacerowali ludziska. W przypływie emocji szybko zrzucam zbędne ubranie i robię sus do ciepłej wody. Po krótkiej kąpieli, spacerujemy jeszcze wzdłuż plaży i wracamy pod dach, bo w oddali już widać było błyskawice.
Na drugi dzień spacer promenadą i ruszamy w drogę powrotną do domu zatrzymując się jeszcze w Udine i Villach. Głównym miejscem Udine jest Plac Wolności i Zamek na wzgórzu. Tam pijemy pyszną kremową kawę i przy powoli psującej się kolejny raz pogodzie ruszamy w stronę gór, które przykryte są gęstą warstwą ciemnych chmur. Przebijamy się kolejny raz przez burze i zatrzymujemy się w Villach. Dopóki nie leje się z nieba robimy szybki spacer po głównym deptaku i podziwiamy ciekawy kolor rzeki przepływającej przez to alpejskie miasteczko.
Jeszcze tylko 3 godz. jazdy w strugach ulewnego deszczu i w Grazu na znanym nam parkingu mówię BASTA! Dalej nie jadę. Noc spędzamy w ciepłym aucie i ok. 8 nad ranem ruszamy dalej. A o 14 zmęczeni ale szczęśliwi jemy śląskie kluski w domu. Jak widać wszystkiego nie da się przewidzieć, ale i tak czas wykorzystaliśmy w stu procentach.
Niestety od północy leje jak z cebra i zapowiedziane załamanie pogody stało się faktem. Dodatkowo ma być tak przez kolejne dni, więc należy wdrożyć plan B. Zwijamy cały nasz obóz, namiot po całonocnym deszczu suszymy w campingowej suszarni, jemy śniadanie i ruszamy nad Adriatyk. A co! Nie samymi górami żyje człowiek. Po drodze robimy zakupy i rezerwujemy sobie holenderski domek na campingu w Lignano Sabbiadoro. Niby tylko 200 km ale w tych deszczowo – burzowych warunkach zeszło nam się pół dnia, aby dojechać na miejsce. Camping był ok. 300 metrów od plaży, więc grzechem byłoby nie skorzystać. Plaża była już pusta, tylko gdzieniegdzie spacerowali ludziska. W przypływie emocji szybko zrzucam zbędne ubranie i robię sus do ciepłej wody. Po krótkiej kąpieli, spacerujemy jeszcze wzdłuż plaży i wracamy pod dach, bo w oddali już widać było błyskawice.
Na drugi dzień spacer promenadą i ruszamy w drogę powrotną do domu zatrzymując się jeszcze w Udine i Villach. Głównym miejscem Udine jest Plac Wolności i Zamek na wzgórzu. Tam pijemy pyszną kremową kawę i przy powoli psującej się kolejny raz pogodzie ruszamy w stronę gór, które przykryte są gęstą warstwą ciemnych chmur. Przebijamy się kolejny raz przez burze i zatrzymujemy się w Villach. Dopóki nie leje się z nieba robimy szybki spacer po głównym deptaku i podziwiamy ciekawy kolor rzeki przepływającej przez to alpejskie miasteczko.
Jeszcze tylko 3 godz. jazdy w strugach ulewnego deszczu i w Grazu na znanym nam parkingu mówię BASTA! Dalej nie jadę. Noc spędzamy w ciepłym aucie i ok. 8 nad ranem ruszamy dalej. A o 14 zmęczeni ale szczęśliwi jemy śląskie kluski w domu. Jak widać wszystkiego nie da się przewidzieć, ale i tak czas wykorzystaliśmy w stu procentach.
Re: DolomitiLOVE
Basiu, połóż prawą rękę na sercu i odpowiedz szczerze, jak na spowiedzi
Czy poszłabyś na Lipellę, gdybyś wiedziała to, co już teraz wiesz o niej?
... bo tak się zastanawiam nad swoją decyzją (przeszłą i ewentualnie przyszłą )
Czy poszłabyś na Lipellę, gdybyś wiedziała to, co już teraz wiesz o niej?
... bo tak się zastanawiam nad swoją decyzją (przeszłą i ewentualnie przyszłą )
Re: DolomitiLOVE
Widzę Jolu, że nie odpuszczasz . Mam i ja chrapkę na Lipellę, ponieważ też dotarliśmy tylko do Galerii Castelletto i z różnych względów zeszliśmy inną drogą do schroniska. Może więc jeszcze nadarzy się okazja i powtórzymy wyczyn Barbórki i Kovika ? Bo przecież my też DolomitiLove
Włóczęga: człowiek, który nazywałby się turystą, gdyby miał pieniądze.
(J. Tuwim)
(J. Tuwim)
Re: DolomitiLOVE
Myślałam trochę nad pytaniem zadanym przez Jolę..poszłabym jeszcze raz, bo ta adrenalinka uzależnia a droga jest pięknie poprowadzona, ale koniecznie z Kovikiem.był nieoceniony partnerem
Ostatnio zmieniony 26 września 2019, 20:36 przez Barbórka, łącznie zmieniany 1 raz.
- heathcliff
- Członek Klubu
- Posty: 2738
- Rejestracja: 27 maja 2009, 20:24
- Kontakt:
Re: DolomitiLOVE
Adrenalina adrenalinką ale mi najbardziej podobała się część "ZIELONE WZGÓRZA NAD ... DOLINĄ"
Przytulam żonę i jestem szczęśliwie wolny... Ile wyjść tyle powrotów życzy heathcliff
https://plus.google.com/117458080979094658480
https://plus.google.com/117458080979094658480
Re: DolomitiLOVE
Niesamowicie fotogeniczna i malownicza trasaheathcliff pisze: ↑26 września 2019, 16:34Adrenalina adrenalinką ale mi najbardziej podobała się część "ZIELONE WZGÓRZA NAD ... DOLINĄ"
Re: DolomitiLOVE
Co prawda, to prawda! Ale czy Dolomity ferratowe czy trekkingowe to już... takiej pewności nie mam Szczególnie jeśli ferrata powyżej B.
No to dla mnie odpada, bo nie mam Kovika
No nie wiem Darku, czy nie czekałam jednak na odpowiedź potwierdzającą, że dobrze zrobiłam nie idąc Mam bardzo małe zapotrzebowanie na adrenalinę
Re: DolomitiLOVE
Aż rumieńców nabrałem. Pięknie napisane
Re: DolomitiLOVE
To jeszcze skleiłem "ruchome obrazki"
Re: DolomitiLOVE
W Dolomity raz pojedziesz,a później już nie ma ratunku
Kiedy trzeba wspiąć się na górę, nie myśl, że jak będziesz stał i czekał, to góra zrobi się mniejsza.
Re: DolomitiLOVE
Nooo, Robert doskonała robota ! Obejrzałem z zapartym tchem
Włóczęga: człowiek, który nazywałby się turystą, gdyby miał pieniądze.
(J. Tuwim)
(J. Tuwim)
Re: DolomitiLOVE
zdolniacha z tego Kovika