26-28.02.2016; Pilsko i okolice. Spacery po Beskidzie Żywieckim.
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
26-28.02.2016; Pilsko i okolice. Spacery po Beskidzie Żywiec
Piątek po pracy.
Czas siąść w autko i pomykać w góry Po drodze w Tychach dosiadła się Agzi a w Ujsołach dołączył gaza. Chwilę na zakupy w sklepie i parę minut później dotarliśmy do niebieskiego szlaku. Cima już była, więc od początku wspomagaliśmy się czołówkami - zwłaszcza, że droga okazała się dość oblodzona. Spory kawałek idzie się drogą wiejską, potem leśną, ale w końcu nadchodzi czas na normalną górską ścieżkę, która odbija od drogi i od razu myka dość ostro w górę. Trochę się tam pogubiliśmy, bo się nam nieco za daleko zagnało drogą i przeoczyliśmy to odbicie. Błąd szybko naprawiony Im bliżej celu tym bardziej przyspieszaliśmy kroku, za co Agzi co chwila pomstowała na nas. Tłumaczenia o koniu co stajnię czuje nie pomogły
A i sama "stajnia" w końcu się ukazała: Bacówka na Krawcowym Wierchu. Jak stajnia to i wodopój zapewne Niebawem okazało się, że nasz męski instynkt nie zawiódł: w jadalni siedziała spora grupka ludków, którzy okazali się smakoszami win – jeden z nich zaś siedzi w tej branży. Uraczeni zostaliśmy więc wszelakimi gatunkami: od wytrawnych po półsłodkie, białe, czerwone, tokaje przeróżne, miody pitne – i to wszystko sort z górnej półki....eeeechhhh..... :> Jak tu iść spać? W końcu w okolicach drugiej w nocy się udało. Rano trochę błędnik szwankował, ale wyjście na szlak czyni cuda
A pogoda w sobotni poranek była bajkowo przejrzysta, więc radośnie przystąpiliśmy do focenia widoczków z Krawculi. Zacząłem od portretu bacówki
iiiii......zdechła mi bateria w fonie ( a w bacówce prądu niet, tylko generator na 12V.).
Gaza focił więc za dwóch szlak graniczny jaki jest – każdy widzi: po lewej drzewa, po prawej drzewa; trochę w górę, trochę w dół; czasem w lewo, czasem w prawo, gdzieniegdzie prosto a od czasu do czasu jakieś widoki się odsłaniały – to je gaza "chwytał". Tak sobie w pięknej słoneczno-śnieżno-leśnej scenerii doszliśmy do żłótego szlaku ( niedawno otwartego ), który łączy ścieżkę graniczną z trasą Złatna – Lipowska/Rysianka. Bardzo fajny ten łącznik – polecam
Nieco po 13.00 dotarliśmy do Rysianki. A tam luda, że hej!
Jak napisałem w zaproszeniu: drugi nocleg wziąłem sobie "na żywioł", więc pierwsze co to zapytałem w recepcji o możliwość noclegu. Brak możliwości. No to podeszliśmy do schronu na Lipowskiej. To samo. W tym momencie odpadły nam warianty dalszego planu wycieczki związane z opcją wyjścia na Pilsko i powrotu na nocleg do Rysianki czy Lipowskiej. To i przestaliśmy patrzeć na zegarek: się zje obiadek na spokojnie, popije piwkiem i się polekuśku pójdzie na Miziową – tam choćby był komplet, to można się przespać na glebie w kuchni turystycznej. Się i telefon podładował, się spotkało kolegę z bieszczadzkich szlaków. Się Darka Jędroska poinformowało, że śpimy na Miziowej ( bo rano dostał info, że na Rysiance lub Lipowskiej; się potem okazało, że Darek podchodził już na Rysiankę, a po tej informacji zawrócił i przeniósł się na podejście na Miziową – po kiego diabła nie wiem ).
Po obiadku się zahaczyło ponownie o Rysiankę
na drugie piwko przed dalszą wędrówką. Zanim szkło wyschło – pojawiła się wesoła kompania koneserów wina z Krawcowego Wierchu No i jak tu się z towarzystwem nie napić?
Nim kolejne szkło wyschło – się okazało, że się zwolniły 3 łóżka, które błyskawicznie "łyknęliśmy". Suuuuper nie musimy już nigdzie iść. To może jeszcze po piwku?
Zrelaksowani poszliśmy na fotosesję przy schronisku
a potem jeszcze na krótki spacer na szczyt Rysianki, za którym rozciąga się ładna panorama Beskidu Śląskiego
Po zakotwiczeniu w "Betlejemce" i sanitarnych ablucjach wypadało – no bo co tu robić w tak pięknie rozpoczęty wieczór? Trochę zdjęć może jeszcze
a potem - wrócić do schroniskowej jadalni. Brackie było wyjątkowo smaczne Tak sobie miło gawędziliśmy z wesołą kompanią do dość późna, aż w końcu dotarł Górol z zapasem płynu o zdecydowanie wyższej "liczbie oktanowej" niż piwo. Przenieśliśmy się więc już do pokoju na "nocne Polaków rozmowy"
W niedzielny poranek pogoda była niewiadoma. Bo chmura gruba otuliła okolicę i nie wiadomo było co za nią. Z czasem zaczęliśmy jakąś wiedzę nabywać
Całkiem fajnie zaczęło się przecierać, choć nie miało to porównania z sobotą. Czas ruszać przez Trzy Kopce na Pilsko
Po drodze spoglądaliśmy na wyłaniające się co jakiś czas Pilsko zastanawiając się, jakie warunki na szczycie zastaniemy, bo chmury dość dynamicznie się przemieszczały i wierzchołek raz to był całkiem widoczny a raz zasnuty chmurą. W końcu dotarliśmy w oklicę wyciągu i zaczęło się podejście szczytowe.
No cóż....akurat nie trafiło się w "okno pogodowe" na górze.
Wiatr lodowaty duł mocno, więc nie było co tam za długo kwitnąć. Poza tym w brzuchach już zaczęło burczeć, więc czas na odwrót.
Dla urozmaicenia żółtym szlakiem. A był tak mało przechodzony i nawiany śniegiem, że udało nam się zgubić i dopiero gps naprowadził nas na właściwy kurs.
W schronisku posiłek, odpoczynek, piwko i......w drogę powrotną. Do Trzech Kopców a potem dalej granicą do żółtego łącznika, cośmy go w sobotę przeszli. Łącznik po raz drugi i zejście czarnym do Złatnej.
Baaaardzo mi się ten weekend podobał w całokształcie, mimo braku pilskowego zachodu słońca
Agzi, gaza, Górol - dzięki za towarzystwo, a Darkowi za chęć towarzystwa przynajmniej
Moje foto:
https://picasaweb.google.com/1020245576 ... idZywiecki#
gaza foto:
https://picasaweb.google.com/1030915209 ... directlink
Czas siąść w autko i pomykać w góry Po drodze w Tychach dosiadła się Agzi a w Ujsołach dołączył gaza. Chwilę na zakupy w sklepie i parę minut później dotarliśmy do niebieskiego szlaku. Cima już była, więc od początku wspomagaliśmy się czołówkami - zwłaszcza, że droga okazała się dość oblodzona. Spory kawałek idzie się drogą wiejską, potem leśną, ale w końcu nadchodzi czas na normalną górską ścieżkę, która odbija od drogi i od razu myka dość ostro w górę. Trochę się tam pogubiliśmy, bo się nam nieco za daleko zagnało drogą i przeoczyliśmy to odbicie. Błąd szybko naprawiony Im bliżej celu tym bardziej przyspieszaliśmy kroku, za co Agzi co chwila pomstowała na nas. Tłumaczenia o koniu co stajnię czuje nie pomogły
A i sama "stajnia" w końcu się ukazała: Bacówka na Krawcowym Wierchu. Jak stajnia to i wodopój zapewne Niebawem okazało się, że nasz męski instynkt nie zawiódł: w jadalni siedziała spora grupka ludków, którzy okazali się smakoszami win – jeden z nich zaś siedzi w tej branży. Uraczeni zostaliśmy więc wszelakimi gatunkami: od wytrawnych po półsłodkie, białe, czerwone, tokaje przeróżne, miody pitne – i to wszystko sort z górnej półki....eeeechhhh..... :> Jak tu iść spać? W końcu w okolicach drugiej w nocy się udało. Rano trochę błędnik szwankował, ale wyjście na szlak czyni cuda
A pogoda w sobotni poranek była bajkowo przejrzysta, więc radośnie przystąpiliśmy do focenia widoczków z Krawculi. Zacząłem od portretu bacówki
iiiii......zdechła mi bateria w fonie ( a w bacówce prądu niet, tylko generator na 12V.).
Gaza focił więc za dwóch szlak graniczny jaki jest – każdy widzi: po lewej drzewa, po prawej drzewa; trochę w górę, trochę w dół; czasem w lewo, czasem w prawo, gdzieniegdzie prosto a od czasu do czasu jakieś widoki się odsłaniały – to je gaza "chwytał". Tak sobie w pięknej słoneczno-śnieżno-leśnej scenerii doszliśmy do żłótego szlaku ( niedawno otwartego ), który łączy ścieżkę graniczną z trasą Złatna – Lipowska/Rysianka. Bardzo fajny ten łącznik – polecam
Nieco po 13.00 dotarliśmy do Rysianki. A tam luda, że hej!
Jak napisałem w zaproszeniu: drugi nocleg wziąłem sobie "na żywioł", więc pierwsze co to zapytałem w recepcji o możliwość noclegu. Brak możliwości. No to podeszliśmy do schronu na Lipowskiej. To samo. W tym momencie odpadły nam warianty dalszego planu wycieczki związane z opcją wyjścia na Pilsko i powrotu na nocleg do Rysianki czy Lipowskiej. To i przestaliśmy patrzeć na zegarek: się zje obiadek na spokojnie, popije piwkiem i się polekuśku pójdzie na Miziową – tam choćby był komplet, to można się przespać na glebie w kuchni turystycznej. Się i telefon podładował, się spotkało kolegę z bieszczadzkich szlaków. Się Darka Jędroska poinformowało, że śpimy na Miziowej ( bo rano dostał info, że na Rysiance lub Lipowskiej; się potem okazało, że Darek podchodził już na Rysiankę, a po tej informacji zawrócił i przeniósł się na podejście na Miziową – po kiego diabła nie wiem ).
Po obiadku się zahaczyło ponownie o Rysiankę
na drugie piwko przed dalszą wędrówką. Zanim szkło wyschło – pojawiła się wesoła kompania koneserów wina z Krawcowego Wierchu No i jak tu się z towarzystwem nie napić?
Nim kolejne szkło wyschło – się okazało, że się zwolniły 3 łóżka, które błyskawicznie "łyknęliśmy". Suuuuper nie musimy już nigdzie iść. To może jeszcze po piwku?
Zrelaksowani poszliśmy na fotosesję przy schronisku
a potem jeszcze na krótki spacer na szczyt Rysianki, za którym rozciąga się ładna panorama Beskidu Śląskiego
Po zakotwiczeniu w "Betlejemce" i sanitarnych ablucjach wypadało – no bo co tu robić w tak pięknie rozpoczęty wieczór? Trochę zdjęć może jeszcze
a potem - wrócić do schroniskowej jadalni. Brackie było wyjątkowo smaczne Tak sobie miło gawędziliśmy z wesołą kompanią do dość późna, aż w końcu dotarł Górol z zapasem płynu o zdecydowanie wyższej "liczbie oktanowej" niż piwo. Przenieśliśmy się więc już do pokoju na "nocne Polaków rozmowy"
W niedzielny poranek pogoda była niewiadoma. Bo chmura gruba otuliła okolicę i nie wiadomo było co za nią. Z czasem zaczęliśmy jakąś wiedzę nabywać
Całkiem fajnie zaczęło się przecierać, choć nie miało to porównania z sobotą. Czas ruszać przez Trzy Kopce na Pilsko
Po drodze spoglądaliśmy na wyłaniające się co jakiś czas Pilsko zastanawiając się, jakie warunki na szczycie zastaniemy, bo chmury dość dynamicznie się przemieszczały i wierzchołek raz to był całkiem widoczny a raz zasnuty chmurą. W końcu dotarliśmy w oklicę wyciągu i zaczęło się podejście szczytowe.
No cóż....akurat nie trafiło się w "okno pogodowe" na górze.
Wiatr lodowaty duł mocno, więc nie było co tam za długo kwitnąć. Poza tym w brzuchach już zaczęło burczeć, więc czas na odwrót.
Dla urozmaicenia żółtym szlakiem. A był tak mało przechodzony i nawiany śniegiem, że udało nam się zgubić i dopiero gps naprowadził nas na właściwy kurs.
W schronisku posiłek, odpoczynek, piwko i......w drogę powrotną. Do Trzech Kopców a potem dalej granicą do żółtego łącznika, cośmy go w sobotę przeszli. Łącznik po raz drugi i zejście czarnym do Złatnej.
Baaaardzo mi się ten weekend podobał w całokształcie, mimo braku pilskowego zachodu słońca
Agzi, gaza, Górol - dzięki za towarzystwo, a Darkowi za chęć towarzystwa przynajmniej
Moje foto:
https://picasaweb.google.com/1020245576 ... idZywiecki#
gaza foto:
https://picasaweb.google.com/1030915209 ... directlink
Nieważne: gdzie. Ważne: z kim
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
ani dosłownie,ani w przenośniGrochu pisze:Tłumaczenia o koniu co stajnię czuje nie pomogły
i ten zapach tego Tokaju,jak świeżo skoszona łąkaGrochu pisze:Niebawem okazało się, że nasz męski instynkt nie zawiódł: w jadalni siedziała spora grupka ludków, którzy okazali się smakoszami win – jeden z nich zaś siedzi w tej branży. Uraczeni zostaliśmy więc wszelakimi gatunkami: od wytrawnych po półsłodkie, białe, czerwone, tokaje przeróżne, miody pitne – i to wszystko sort z górnej półki....eeeechhhh..... :>
ale za to ten klimat wieczorem,przy tym słabym świetle i kominku był niepowtarzalnyGrochu pisze:a w bacówce prądu niet, tylko generator na 12V.
jak nad Morskim OkiemGrochu pisze:Nieco po 13.00 dotarliśmy do Rysianki. A tam luda, że hej!
mnie też jakbyś Grochu jeszcze jakieś kółeczko planował tom się zapisujęGrochu pisze:Baaaardzo mi się ten weekend podobał w całokształcie,
ja również dziękuje i do zaśGrochu pisze:Agzi, gaza, Górol - dzięki za towarzystwo
Kiedy trzeba wspiąć się na górę, nie myśl, że jak będziesz stał i czekał, to góra zrobi się mniejsza.
A on naprawdę świeżo skoszoną łąką pachniał. Ale bez końca się nie dało, bo tylko jedna flaszka byłaPiotrekP pisze:Wszystko piękne, ale tego to Wam zazdroszczę, Takaj to coś co można degustować bez końca.gaza pisze:i ten zapach tego Tokaju,jak świeżo skoszona łąka
Nieważne: gdzie. Ważne: z kim
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
kiedy przestaniesz się znęcać nad słabszymi?Grochu pisze:Ale bez końca się nie dało, bo tylko jedna flaszka była
I never saw a wild thing sorry for itself. A small bird will drop frozen dead from a bough without ever having felt sorry for itself.
W życiu nie trzeba wiele, żeby wy...dolić się na ryj. Wystarczy iść do przodu.
W życiu nie trzeba wiele, żeby wy...dolić się na ryj. Wystarczy iść do przodu.
No nie mów, że mówisz o sobiePanda pisze:kiedy przestaniesz się znęcać nad słabszymi?
Tak mi mój ósmy zmysł podpowiadał, że niejakie Agu co się niedawno tu zarejestrowało to Ty Witam serdecznie w naszych progach i zapraszam do naszej górskiej rodzinyAgu pisze:Cześć! Grochu fajnie było doczytać jaki był ciąg dalszy Waszej wycieczki, po tym jak z wielkim bólem musiałyśmy opuścić Rysiankę!
Pozdrawiam
Aga
Nieważne: gdzie. Ważne: z kim
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )