23-25 maja 2014 - III Oldskulowa Wędrówka po Beskidzie Niskim - Spotkanie klubowe
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
- malgosiadg
- Turysta
- Posty: 929
- Rejestracja: 03 kwietnia 2009, 11:47
My byliśmy w długi majowy weekend, więc Chałupa była czynna. Trafiliśmy akurat na "zmianę turnusów", było pusto, więc chatarka Kulka (o ile dobrze zapamiętałam), oprowadziła nas gościnnie po Chałupie i poczęstowała bigosem! Nawet sprzeczałyśmy się, czy przed Chałupą wisiało kiedyś menu, które ja pamiętam ze zdjęcia Joli. Ona twierdziła, że nigdy tam nic takiego nie było
Czekam na Twoje zdjęcia Han-ko.
Tylko tej płaczącej ściany nie znaleźliśmy, ale wędrówka kamienistym dnem Wisłoka na bosaka, to dość masochistyczna przyjemność.
Czekam na Twoje zdjęcia Han-ko.
Tylko tej płaczącej ściany nie znaleźliśmy, ale wędrówka kamienistym dnem Wisłoka na bosaka, to dość masochistyczna przyjemność.
„Życia nie mierzy się ilością oddechów, ale ilością chwil, które zapierają dech w piersiach.”
aż się nie spodziewałam, że tyle osób się tam wybierze się, superzagatka pisze:A już najlepsze było, jak Dżola "każe" wejść do rzeki, to my posłusznie nura w wodę Mam wrażenie, ze jakby w ogień kazała wejść, to byśmy wszyscy wskoczyli To było piękne!
fajnie popatrzeć na foty, ja nie miałam teraz okazji podejść nad Wisłok
wyglądacie profesjonalnie jak z klubu rzeki-szlaki
ja też, a postój na zakup lodów dodatkowo pogłębił ten feeling cofnięcia do oldskulowych czasów ubiegłego wiekuzagatka pisze:Muszę jeszcze wspomnieć o autokarze, to było wspaniałe zwieńczenie tej wycieczki Poczułam się jak na szkolnej wycieczce
Moje zdjęcia z wyjazdu:
sobota
https://picasaweb.google.com/1111135942 ... ch24052014
niedziela
https://picasaweb.google.com/1111135942 ... ie25052014
"Historii nie da się przewidzieć, tyle wiem jako historyk..."
Beskid Niski...wszyscy mówili,ze dziki,że niepowtarzalny,że piękny.
Ja do tej pory zupełnie nie miałam o nim wyobrażenia.Dlatego namówiłam Hanię ,aby poznać ten koniec świata. już dzień wcześniej (oczywiście przy okazji wyjazdu na Oldskul).
Pierwsze kroki skierowaliśmy do Łupkowa i tunelu,gdzie nawet droga dojazdowa była zapomniana przez ludzi.
Stacja kolejowa w Łupkowie gości tylko towarowe pociągi i obsługę. Turystów jest jak na lekarstwo.
I nasz cel Tunel ,przeszliśmy przeszliśmy wzdłuż i wszerz ze strachem czy nie wjedzie zaraz w niego pociąg.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Prze%C5%82 ... 81upkowska
Udało nam się bezpiecznie przejść i teleportować się do schroniska w Łupkowie.
A tam cisza ,spokój,schronisko bez prądu i niepowtarzalny kibelek ,który będzie można zobaczyć na naszych zdjęciach. Wzbudził nasz ogólny zachwyt i śmiech...
Chcieliśmy także polecieć na nowoczesnej schroniskowej miotle tylko rozmiar był nie nasz.
I tutaj przypomniała nam się piosenka naszego kolegi przewodnika,który wykonywał ją na werandzie schroniska.
https://www.youtube.com/watch?v=h-AwZymJtbE
Dalej droga nasza poprowadziła do cerkwi w Smolniku,gdzie brataliśmy się z miejscową ludnością i wspomagaliśmy monopol państwowy.
http://www.tonzbieszczadzki.pl/zabytki_ ... .n.osl.htm
Mieliśmy również ochotę na Jeziorka Duszatyńskie ,ale nasz bolid niestety nie chciał współpracować z brodem rzecznym i nastąpił wycof do Komańczy ,gdzie przeszliśmy ścieżka dydaktyczna małą pętelkę.
Piątek ,
to czas przełomu Wisłoka.Moje zainteresowanie wzbudziło ranczo Wejnerówka nad rzeką. Polecam poczytać o historii tej posiadłości mrożącej krew w żyłach.
http://sledczy.focus.pl/niewyjasnione-z ... 4?strona=2
Następnie olany Surowiczne , rozległe i dzikie łąki,gdzie oprócz pastwisk oczyma wyobraźni można ujrzeć starą wieś pełną ludzi i chałup.
Powoli chaszczując i idąc zwierzęcymi ścieżkami.
Szlakiem Jaga -Kora doszliśmy na Polańską.
Następnie nowo budowaną drogą zeszliśmy wśród gór do samochodu.
Cały wyjazd ,to upewnienie mnie,że teraz już wiem ,że góry ,to nie tylko Tatry,a Beskidzie Niskim ,to się chyba zakochałam. Cały czas jestem naładowana pozytywną energia po wyjazdową. Wszystkim Oldskulowcom serdecznie dziękuję.
Zdjęcia będą na pewno jak się z nimi uporam .
Ja do tej pory zupełnie nie miałam o nim wyobrażenia.Dlatego namówiłam Hanię ,aby poznać ten koniec świata. już dzień wcześniej (oczywiście przy okazji wyjazdu na Oldskul).
Pierwsze kroki skierowaliśmy do Łupkowa i tunelu,gdzie nawet droga dojazdowa była zapomniana przez ludzi.
Stacja kolejowa w Łupkowie gości tylko towarowe pociągi i obsługę. Turystów jest jak na lekarstwo.
I nasz cel Tunel ,przeszliśmy przeszliśmy wzdłuż i wszerz ze strachem czy nie wjedzie zaraz w niego pociąg.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Prze%C5%82 ... 81upkowska
Udało nam się bezpiecznie przejść i teleportować się do schroniska w Łupkowie.
A tam cisza ,spokój,schronisko bez prądu i niepowtarzalny kibelek ,który będzie można zobaczyć na naszych zdjęciach. Wzbudził nasz ogólny zachwyt i śmiech...
Chcieliśmy także polecieć na nowoczesnej schroniskowej miotle tylko rozmiar był nie nasz.
I tutaj przypomniała nam się piosenka naszego kolegi przewodnika,który wykonywał ją na werandzie schroniska.
https://www.youtube.com/watch?v=h-AwZymJtbE
Dalej droga nasza poprowadziła do cerkwi w Smolniku,gdzie brataliśmy się z miejscową ludnością i wspomagaliśmy monopol państwowy.
http://www.tonzbieszczadzki.pl/zabytki_ ... .n.osl.htm
Mieliśmy również ochotę na Jeziorka Duszatyńskie ,ale nasz bolid niestety nie chciał współpracować z brodem rzecznym i nastąpił wycof do Komańczy ,gdzie przeszliśmy ścieżka dydaktyczna małą pętelkę.
Piątek ,
to czas przełomu Wisłoka.Moje zainteresowanie wzbudziło ranczo Wejnerówka nad rzeką. Polecam poczytać o historii tej posiadłości mrożącej krew w żyłach.
http://sledczy.focus.pl/niewyjasnione-z ... 4?strona=2
Następnie olany Surowiczne , rozległe i dzikie łąki,gdzie oprócz pastwisk oczyma wyobraźni można ujrzeć starą wieś pełną ludzi i chałup.
Powoli chaszczując i idąc zwierzęcymi ścieżkami.
Szlakiem Jaga -Kora doszliśmy na Polańską.
Następnie nowo budowaną drogą zeszliśmy wśród gór do samochodu.
Cały wyjazd ,to upewnienie mnie,że teraz już wiem ,że góry ,to nie tylko Tatry,a Beskidzie Niskim ,to się chyba zakochałam. Cały czas jestem naładowana pozytywną energia po wyjazdową. Wszystkim Oldskulowcom serdecznie dziękuję.
Zdjęcia będą na pewno jak się z nimi uporam .
Pielęgnuj swoje marzenia. Trzymaj się swoich ideałów.
Słowną relację Aliny pozwolę sobie uzupełnić obrazami (również z opisem) :
https://photos.google.com/album/AF1QipM ... 6Q4pXO6YZe
https://photos.google.com/album/AF1QipM ... 6Q4pXO6YZe
Ostatnio zmieniony 25 października 2016, 17:40 przez Han-Ka, łącznie zmieniany 1 raz.
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Ale cudowna wyprawa! Strasznie żałuję, że tym razem nie mogłam być z Wami .
Czekam na szczegóły odnośnie tras, bo kilka miejsc mnie zainspirowało i chętnie się dowiem, gdzie się znajdują.
Haniu, Alino - fajne miejsce wybrałyście na przechadzkę. Do Łupkowa i tunelu wybieram się już od dawna i jeszcze nie dane było mi tam dotrzeć. Ciągle te Bieszczady nie po drodze.
A ogólnie - pięknie wyglądaliście w tych strojach z epoki. A Beskid Niski jak zwykle urzekający niezwykle!
Czekam na szczegóły odnośnie tras, bo kilka miejsc mnie zainspirowało i chętnie się dowiem, gdzie się znajdują.
Haniu, Alino - fajne miejsce wybrałyście na przechadzkę. Do Łupkowa i tunelu wybieram się już od dawna i jeszcze nie dane było mi tam dotrzeć. Ciągle te Bieszczady nie po drodze.
A ogólnie - pięknie wyglądaliście w tych strojach z epoki. A Beskid Niski jak zwykle urzekający niezwykle!
"Navigare necesse est, vivere non est necesse"
www.kuzniapodrozy.pl
www.kuzniapodrozy.pl
Łupków to był pomysł Aliny, ja z kolei spełniłam swoje marzenie o Polanach Surowicznych i Polańskiej. Reszta jest zasługą Dżoli :> .Wiolcia pisze:fajne miejsce wybrałyście na przechadzkę
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Jolu sedeczne podziękowania za super organizację i odlotowy Oldskul, nawet pogodę zamówilaś, cudnie było tylko szkoda, że tak krótko i szybko
Wszystkim bardzo dziękuję za wspólnie spędzony czas i wczucie się w atmosferę
Foty poniżej:
https://plus.google.com/photos/10150947 ... banner=pwa
Wszystkim bardzo dziękuję za wspólnie spędzony czas i wczucie się w atmosferę
Foty poniżej:
https://plus.google.com/photos/10150947 ... banner=pwa
Dzień drugi, czyli kulminacja "starej szkoły"
Zbiórka została przesunięta z 8.00 na 7.30 i rzeczywiście wszyscy stawili się zadziwiająco punktualnie
Na pewno dlatego, że na tę godzinę była umówiona "zbiorówka" i nikt nie chciał być pominięty w tej dokumentacji
Oto ona (fot. Kuby):
( w wersji współczesnej jest tu: https://picasaweb.google.com/1151326283 ... 6871542674 )
Następnie podjechaliśmy do Puław Górnych oszczędzając sobie jakieś 5 km asfaltingu.
Po chwili weszliśmy na czerwony szlak należący do Głównego Szlaku Beskidzkiego i już z niego nie zeszliśmy aż do Komańczy.
Grupa pięknie, malowniczo rozciągała się na drogach wśród łąk...
Ale co jakiś czas, w pięknych okolicznościach przyrody i niepowtarzalnych, wszyscy zatrzymywali się i urządzaliśmy sobie popas
I tak doszliśmy na Tokarnię.
Szału nie było z widocznością, ale Bieszczady dały się zaobserwować.
Na Tokarni odłączyło się od nas 5 osób, które zeszły do Karlikowa, gdzie na przystanku zapuścili korzenie oczekując na umówiony autobus z GSami.
Pozostali dzielnie podążali dalej...
...by wkrótce zanurzyć się w las.
A w tym lesie doszły do naszych uszu niepokojące odgłosy...
Gdzieś tam w okolicy zadudniło raz i drugi...
Byliśmy tu już dosyć rozciągniętą grupą i okazało się, że to wystarczyło, żeby mieć zupełnie inne wspomnienia!
Na czoło pochodu nie spadła ponoć ani kropla deszczu!
W mojej środkowej stawce trzeba było w pośpiechu zaprezentować swój przeciwdeszczowy ekwipunek, ale deszcz był niewielki i krótkotrwały.
Podobno "Grupa Karlikowska" została potraktowana najobfitszą ulewą!
Tych pierwszych i ostatnich dzieliło, jak sądzę, najwyżej 2 kilometry
Kuba w swojej oldskulowej wojskowej pałatce tak dobrze się zamaskował, że przechodzący adamek omal nie zdzielił go kijem przez łeb, przekonany, że to nakryty kamień!
Przygotowałam na okoliczność deszczu piękne, własnoręcznej produkcji chusteczki, ale zanim zdecydowałyśmy się je wyjąć - przestało padać!
Prezentujemy je więc już w ośrodku
Po kilkunastu minutach znów się rozpogodziło, a my po wyjściu z lasu doszliśmy do rozległego Wahalowskiego Wierchu, gdzie drogę przebiegło nam stado spłoszonych koni, które uciekło z pastwiska i było właśnie zapędzane na swoje miejsce.
Bardzo malowniczy widok!
I krótki filmik Agatki z koniami w roli głównej:
https://plus.google.com/photos/11753775 ... 6453808180
Pięknie tam było, ale trzeba schodzić...
W schronisku w Komańczy coś przekąsiliśmy, coś łyknęliśmy...
... i czas było na autobus
Gdy kierowca i jego kolega usłyszeli, skąd dokąd przeszliśmy nie mogli się nadziwować...
A wieczorem ognisko, kiełbaski, oldskulowe śpiewy i posiady!
Sama radość!
Dzień trzeci w nowym poście
Zbiórka została przesunięta z 8.00 na 7.30 i rzeczywiście wszyscy stawili się zadziwiająco punktualnie
Na pewno dlatego, że na tę godzinę była umówiona "zbiorówka" i nikt nie chciał być pominięty w tej dokumentacji
Oto ona (fot. Kuby):
( w wersji współczesnej jest tu: https://picasaweb.google.com/1151326283 ... 6871542674 )
Następnie podjechaliśmy do Puław Górnych oszczędzając sobie jakieś 5 km asfaltingu.
Po chwili weszliśmy na czerwony szlak należący do Głównego Szlaku Beskidzkiego i już z niego nie zeszliśmy aż do Komańczy.
Grupa pięknie, malowniczo rozciągała się na drogach wśród łąk...
Ale co jakiś czas, w pięknych okolicznościach przyrody i niepowtarzalnych, wszyscy zatrzymywali się i urządzaliśmy sobie popas
I tak doszliśmy na Tokarnię.
Szału nie było z widocznością, ale Bieszczady dały się zaobserwować.
Na Tokarni odłączyło się od nas 5 osób, które zeszły do Karlikowa, gdzie na przystanku zapuścili korzenie oczekując na umówiony autobus z GSami.
Pozostali dzielnie podążali dalej...
...by wkrótce zanurzyć się w las.
A w tym lesie doszły do naszych uszu niepokojące odgłosy...
Gdzieś tam w okolicy zadudniło raz i drugi...
Byliśmy tu już dosyć rozciągniętą grupą i okazało się, że to wystarczyło, żeby mieć zupełnie inne wspomnienia!
Na czoło pochodu nie spadła ponoć ani kropla deszczu!
W mojej środkowej stawce trzeba było w pośpiechu zaprezentować swój przeciwdeszczowy ekwipunek, ale deszcz był niewielki i krótkotrwały.
Podobno "Grupa Karlikowska" została potraktowana najobfitszą ulewą!
Tych pierwszych i ostatnich dzieliło, jak sądzę, najwyżej 2 kilometry
Kuba w swojej oldskulowej wojskowej pałatce tak dobrze się zamaskował, że przechodzący adamek omal nie zdzielił go kijem przez łeb, przekonany, że to nakryty kamień!
Przygotowałam na okoliczność deszczu piękne, własnoręcznej produkcji chusteczki, ale zanim zdecydowałyśmy się je wyjąć - przestało padać!
Prezentujemy je więc już w ośrodku
Po kilkunastu minutach znów się rozpogodziło, a my po wyjściu z lasu doszliśmy do rozległego Wahalowskiego Wierchu, gdzie drogę przebiegło nam stado spłoszonych koni, które uciekło z pastwiska i było właśnie zapędzane na swoje miejsce.
Bardzo malowniczy widok!
I krótki filmik Agatki z koniami w roli głównej:
https://plus.google.com/photos/11753775 ... 6453808180
Pięknie tam było, ale trzeba schodzić...
W schronisku w Komańczy coś przekąsiliśmy, coś łyknęliśmy...
... i czas było na autobus
Gdy kierowca i jego kolega usłyszeli, skąd dokąd przeszliśmy nie mogli się nadziwować...
A wieczorem ognisko, kiełbaski, oldskulowe śpiewy i posiady!
Sama radość!
Dzień trzeci w nowym poście
Coś pięknego! Wiedziałem, że pozazdroszczę i pożałuję! Przyjemnie popatrzeć na tak zgraną ekipę. Pięknie się wczuliście w rolę, a i na Beskid Niski też można liczyć w kwestii oldskula, bo to najlepsze dla tej imprezy miejsce. Super gadżety, do tego miejscowe traktory! Rewelka!
No i Jola na prezydenta !
Atria pisze:feeling cofnięcia do oldskulowych czasów ubiegłego wieku
No i Jola na prezydenta !
| Gór, co stoją nigdy nie dogonię... |
Mam takie samo zdanietidżej pisze: na Beskid Niski też można liczyć w kwestii oldskula, bo to najlepsze dla tej imprezy miejsce.
Moje fotki z soboty:
https://picasaweb.google.com/1030915209 ... directlink
Kiedy trzeba wspiąć się na górę, nie myśl, że jak będziesz stał i czekał, to góra zrobi się mniejsza.
Było bardzo sympatycznie i miło ale za szybko się skończyło .
https://picasaweb.google.com/tknp500/Ol ... 7020929842
https://picasaweb.google.com/tknp500/Ol ... 7020929842
jestem strażnikiem snów, błękitnego nieba i bezkresnej przestrzeni , słucham wiatru i odgłosów jesiennego deszczu (tknp),,
Dzień trzeci to niezłe jaja były!
Bo to było tak!
W ogóle nie czułam się odpowiedzialna za niedzielę. Bo to każdy dysponuje innym czasem, jeden chce krótko, inny średnio, jeszcze inny wcale się nie spieszy...
Zapytali się mnie wieczorem, gdzie ja idę... No to mówię, że na przełom Wisłoka, bom go ciekawa o tej porze roku (pewna, że go dotychczas widziałam jesienią).
No a oni - ze 20-30 sztuk mówią - to ja też!
No to mówię - brać klapki i ręczniki, bo będzie łażenie po wodzie.
Niby wzięli, ale chyba jednak nie tego się spodziewali...
Zanim powiem, co było dalej, muszę coś wyznać...
Otóż, skłamałam!
Strasznie skłamałam!
Nie mam pojęcia, jak można pomylić maj z listopadem, ale ja pomyliłam!
Przez całą wycieczkę wszystkim wciskałam kity, że szłam już ten odcinek, ale w listopadzie.
A przyjechałam do domu, znalazłam zdjęcia i okazało się, że to był 12 maja zeszłego roku!!!
Usprawiedliwia mnie tylko to, że pogoda była paskudna, jak w listopadzie, ponuro, zimno i w ogóle
No dobra, wracamy do naszej wycieczki...
Trzeba było zobaczyć tę konsternację! Te miny, gdy dotarliśmy do brzegu i od razu pierwsze kroki musiały być w wodę!
Paru wymiękło (chyba 2), ale reszta, zrazu niepewnie i ostrożnie zaczęła powoli wchodzić w rzekę, przeprawiając się na drugi brzeg.
A za chwilę z powrotem! I tak w koło Macieju!
Aż doszliśmy do miejsca, gdzie wyraźnie było głęboko.
Kilku śmiałków postanowiło zażyć kąpieli!
Pierwszy odważny (i chyba przygotowany) był Grochowy Kuba, za nim ciach-prach wyskoczyła z ciuchów Doris i bach w wodę! Darek Z, a za chwilę sonia już się tak nie certolili - wskoczyli w wodę odważnie, w całych opakowaniach! Do odważnych należą jeszcze Marta, Gosia i MichałDG
Podziwiam
Ale w końcu czas wychodzić...
...i iść dalej
Mijamy piękne miejsce, gdzie w "listopadzie" mieliśmy popas
I dochodzimy do "Płaczącej Ściany"
Jest pięknie!
Oto, jak ten odcinek pokonywaliśmy w "listopadzie"
Po pewnym czasie zauważam, że wszyscy już tak przywykli do wędrówki wodą, że nawet jak można iść suchym lądem, nie wychodzą z rzeki!
Dobrze, że nam błona nie wyrosła między palcami!
W końcu doszliśmy do najsłynniejszego i największego urwiska, gdzie jest też całkiem duży i ładny wodospad i gdzie kończyła się nasza wycieczka.
I już chyba nikt nie widział nic dziwnego w iściu wodą
Chyba się podobało, bo na końcu byłam noszona na rękach
(fot. Agatki)
A teraz proszę o Wasze opowieści, dopowiedzenia, sprostowania, wrażenia i co tam jeszcze chcecie
Na pewno o czymś zapomniałam, jak zwykle, no, ale trudno...
Bo to było tak!
W ogóle nie czułam się odpowiedzialna za niedzielę. Bo to każdy dysponuje innym czasem, jeden chce krótko, inny średnio, jeszcze inny wcale się nie spieszy...
Zapytali się mnie wieczorem, gdzie ja idę... No to mówię, że na przełom Wisłoka, bom go ciekawa o tej porze roku (pewna, że go dotychczas widziałam jesienią).
No a oni - ze 20-30 sztuk mówią - to ja też!
No to mówię - brać klapki i ręczniki, bo będzie łażenie po wodzie.
Niby wzięli, ale chyba jednak nie tego się spodziewali...
Zanim powiem, co było dalej, muszę coś wyznać...
Otóż, skłamałam!
Strasznie skłamałam!
Nie mam pojęcia, jak można pomylić maj z listopadem, ale ja pomyliłam!
Przez całą wycieczkę wszystkim wciskałam kity, że szłam już ten odcinek, ale w listopadzie.
A przyjechałam do domu, znalazłam zdjęcia i okazało się, że to był 12 maja zeszłego roku!!!
Usprawiedliwia mnie tylko to, że pogoda była paskudna, jak w listopadzie, ponuro, zimno i w ogóle
No dobra, wracamy do naszej wycieczki...
Trzeba było zobaczyć tę konsternację! Te miny, gdy dotarliśmy do brzegu i od razu pierwsze kroki musiały być w wodę!
Paru wymiękło (chyba 2), ale reszta, zrazu niepewnie i ostrożnie zaczęła powoli wchodzić w rzekę, przeprawiając się na drugi brzeg.
A za chwilę z powrotem! I tak w koło Macieju!
Aż doszliśmy do miejsca, gdzie wyraźnie było głęboko.
Kilku śmiałków postanowiło zażyć kąpieli!
Pierwszy odważny (i chyba przygotowany) był Grochowy Kuba, za nim ciach-prach wyskoczyła z ciuchów Doris i bach w wodę! Darek Z, a za chwilę sonia już się tak nie certolili - wskoczyli w wodę odważnie, w całych opakowaniach! Do odważnych należą jeszcze Marta, Gosia i MichałDG
Podziwiam
Ale w końcu czas wychodzić...
...i iść dalej
Mijamy piękne miejsce, gdzie w "listopadzie" mieliśmy popas
I dochodzimy do "Płaczącej Ściany"
Jest pięknie!
Oto, jak ten odcinek pokonywaliśmy w "listopadzie"
Po pewnym czasie zauważam, że wszyscy już tak przywykli do wędrówki wodą, że nawet jak można iść suchym lądem, nie wychodzą z rzeki!
Dobrze, że nam błona nie wyrosła między palcami!
W końcu doszliśmy do najsłynniejszego i największego urwiska, gdzie jest też całkiem duży i ładny wodospad i gdzie kończyła się nasza wycieczka.
I już chyba nikt nie widział nic dziwnego w iściu wodą
Chyba się podobało, bo na końcu byłam noszona na rękach
(fot. Agatki)
A teraz proszę o Wasze opowieści, dopowiedzenia, sprostowania, wrażenia i co tam jeszcze chcecie
Na pewno o czymś zapomniałam, jak zwykle, no, ale trudno...
Ostatnio zmieniony 28 maja 2014, 23:21 przez Dżola Ry, łącznie zmieniany 1 raz.
Biorę w Oldskulu udział co roku i muszę przyznać , że z każdym rokiem więcej w nas fantazji i polotu, ten pobił wszelkie rekordy i moje najśmielsze oczekiwania. Moje dzieciaki były zachwycone, Marta pokazała , że nie tylko z wyglądu jest do mnie podobna , ale i nutkę szaleństwa odziedziczyła.
Wróciłam odprężona ,wybawiona i naładowana pozytywną energią.
Jak ja żyłam kiedy Was nie znałam
Wróciłam odprężona ,wybawiona i naładowana pozytywną energią.
Jak ja żyłam kiedy Was nie znałam
Największa rzecz swego strachu mur obalić...
Jasne, że chcemy Mogę ze swojej strony powiedzieć, że przed wyjściem na Przełom Wisłoka tak się"cykałam", a to mogą się nerki zapalić, a to pęcherz, eeee!! tylko spróbuję , najwyżej się wycofam i wrócę do ośrodka. Wiecie, chyba bym sobie nie darowała tego kroku. Dzisiaj jak oglądam zdjęcia to aż buzia sama się uśmiecha. Ten pomysł to gwóźdź programu Jolu i obyś takich gwoździ miała w zanadrzu dla nas więcej.Dżola Ry pisze:A teraz proszę o Wasze opowieści, dopowiedzenia, sprostowania, wrażenia i co tam jeszcze chcecie
Góry upajają. Człowiek uzależniony od nich jest nie do wyleczenia.