Miało być lajtowo, piknikowo i …. i było.
Wprawdzie spotkany w Rycerce Dolnej Góral zapewniał, że dyscu dzisiok niy bydzie, ale nie wierzcie Góralom!
Ale po kolei:
Zgodnie z ustaleniami, w sobotę wczesnym rankiem, czyli dokładnie o 11.00, ruszamy spacerkiem, ekipą sztuk trzy (Elizz, Kobi-83, Zrzęda) w kierunku Przegibka. Szlak czarny, przez Praszywkę i Bendoszkę Wielką. Szacowany czas przejścia: 3 godziny. Bez popasów, bo z popasami wyszło nam… 8 ...
Przez pierwsze 20 minut marszu pogoda piękna, ale szybko się jej znudziło być piękną, bo zaczęła kaprysić i najpierw dla zabawy zaserwowała nam łaźnię parową, by wreszcie gruchnąć grzmotami i obficie polać deszczem. Popas pierwszy wypadł nam więc ciut nieplanowanie: gdzieś w krzakach, pod drzewami, gdzie zamierzaliśmy przeczekać „chwilowy” , jak sobie wmawialiśmy, deszcz. Szybko jednak dotarło do nas, że nie ma na co liczyć, więc ruszyliśmy dalej, wkładając na siebie to wszystko, co teoretycznie miało nam pomóc utrzymać się w miarę sucho. Teoretycznie…
Brodząc w błocie, gubiąc w ulewie szlak, przemakając do suchej nitki, by w końcu uwędzić się w łaźni parowej, jaka nastała po deszczu, dotarliśmy w końcu do studenckiej bazy namiotowej, gdzie zorganizowaliśmy popas drugi – blisko 3 godzinny (!!!). Cóż – w planach była łąka i opalanie się, a skończyło się na rozgrzewaniu się pod wiatą, w towarzystwie Staśka i Wieśka – fruwających i bzyczących przyjaciół Kobiego
Burza i deszcz nie dawały za wygraną, więc w końcu poleźliśmy dalej, bo cóż było robić?
Dochodząc do Bendoszki Wielkiej dogoniło nas słońce (było coś po godz. 18.00) – złapało nas w miejscu, w którym akurat znajdowały się ławeczki i punkt widokowy na Małą Fatrę, więc czyż mogliśmy odmówić sobie godzinnego popasiku?
Kiedy w końcu, w blasku pięknego wieczornego słońca zawitaliśmy na Bendoszkę, było już jasne, że Rycerzową zostawiamy na niedzielę, a śpimy na Przegibku. Wcześniej jednak oczywiście chwila byczenia się na Bendoszce – niecała godzinka, bo zależało nam, że zdążyć na Przegibek przed zamknięciem bufetu
A potem schronisko i wieczorna posiadówa z nowopoznanymi Poznaniakami… Kurtyna!
Niedzielny poranek, to powolna, leniwa pobudka i spacerek (już przy pięknej słonecznej pogodzie) na Wielką Rycerzową – tym razem udało nam się idealnie trzymać tabliczkowego czasu Oczywiście odbiliśmy to sobie na hali, gdzie na zielonej trawce, opalaliśmy się blisko dwie godzinki
A potem już przez Małą Rycerzową i Mladą Horę, powędrowaliśmy z powrotem do Rycerki, do autka. Znowu goniła nas burza (ale nie dogoniła), więc ostatnią godzinkę szlaku skróciliśmy sobie, schodząc na skróty, łąką, pod wyciągiem. I po wyprawie
Dla porządku, pozwolę sobie zacytować za panem Władkiem Kopalińskim słownikowe znaczenie słowa „piknik”:
Piknikowy plan został zatem wykonany w 100 procentach!piknik - wycieczka, majówka, na której zabrane z sobą zapasy żywności i napojów spożywa się na świeżym powietrzu;
Wszystkim wielbicielom górskich wyryp, wyścigów i chodzenia na czas, polecam gorąco choć raz taki właśnie wypad – nie wiecie, co tracicie!
Elizz, Kobi, dziękuję baaaaardzo za cudny weekend, za to i tamto i jeszcze owo!!!!! Mam nadzieję, że zechcecie się jeszcze kiedyś ze mną poużerać?
A to samo w piśmie obrazkowym moim:
https://picasaweb.google.com/1167047805 ... p_CycHdqQE#
Kobiego:
https://picasaweb.google.com/1009347255 ... 9828299410
Elizz:
https://picasaweb.google.com/1076477836 ... z7_hof2oBg#