1-3.04 "Piątka" zdobyta :)
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
1-3.04 "Piątka" zdobyta :)
Piątek 1.04 – jak na prima aprilis to i tak nie poszło mi źle z dojazdem do Palenicy ok 18.30 jestem już na parkingu, gdzie spotykam się z Grzegorzem (tknp). Zarzucamy plecaki i ruszamy powolutku w stronę Schroniska w Roztoce delektując się panującą na około ciszą, która jest dla mnie miłym zaskoczeniem (w pamięci mam ten tłum i gwar który tam zawsze panuje) – w połowie drogi zaczynam żałować, że nie zarezerwowaliśmy noclegu w MOK-u w takich warunkach można przejść się „ceprostradą” , ale już za późno na zmianę planów Schodzimy szlakiem do Roztoki a tam wita nas najprawdziwszy Rogaś a nawet całe stadko ok 10 sztuk, które najwyraźniej jest zaskoczone naszą obecnością a to dopiero początek intruzów tzn turystów na tym szlaku gdyż do schroniska dociera na raty grupa 30 uczestników kursu lawinowego.
Sobota 2.04 – przed 9 wyruszamy ze schroniska w kierunku Doliny 5 Stawów – chwilkę wcześniej przed całą 30 osobową grupą kursantów, którzy też się tam wybierają. Poranek ku mojemu zaskoczeniu jest ciepły (obstawiałam wieczorem, że będzie mróz) temperatura +2 stopnie i słoneczko na niebie wróżą ładną pogodę na cały dzień. Początek szlaku całkiem przyjemny bo nic na nim nie zalega jednak im dalej tym gorzej – można powiedzieć, że mini lodowisko jest na szlaku. Nasze lenistwo osiąga chyba szczyt (tzn moje osiągnęło na pewno szczyt – oczywiście głupoty) i zamiast założyć raki odstawiamy iście alpejskie kombinacje żeby jakoś przejść – takie same kombinacje odstawiają kursanci niosąc raki podobnie jak my w plecakach – śmiejemy się z tego wzajemnie, ale nie chce się nam ich założyć. Przed ostatnim odcinkiem szlaku spotykamy pracownika TPN i Grzegorz pyta o misie – ten odpowiada, że jest mamusia z dwójką młodych w okolicy, ale pokazuje to tak, że właściwie nie wiadomo gdzie. Te ostatnie 40 min czarnego szlaku, który zimą prowadzi trochę inaczej to podążanie w czymś w rodzaju przemielonego zmrożonego śniegu zapadając się miejscami do kolan co wcale nie jest przyjemne zwłaszcza z plecakiem na plecach i dodatkowo to świecące prosto w nos słoneczko – przez które dzisiaj przypominam troszkę indianina .W końcu udaje nam się wdrapać na górkę i widoki, które nas tam witają są powalające – od razu zapominam o zmęczeniu i zaczyna się mała sesja fotograficzna – nie mogłam się opanować na widok tych dwóch zamarzniętych niebieskich oczek wodnych :> , przez co opóźnia się nasze dotarcie do schroniska. W schronisku tylko kilku turystów co jest miłym zaskoczeniem w porównaniu do tłumów jakie pamiętam w lecie – jednak Pani informuje nas, że to tylko chwilowe bo będzie komplet i rzeczywiście to co potem zobaczyłam tzn wieczorem chyba zapamiętam na długo – było ciężko przejść nawet do toalety żeby kogoś nie rozdeptać – wszędzie były porozkładane śpiwory.
Szybki posiłek i wyruszamy na obchód Doliny - nacieszyć oczy tymi widokami – mój wzrok od razu zatrzymuje się na trzech „małych” lawiniskach w początkowym odcinku drogi na Szpiglasową i tak mnie to jakoś paraliżuje, że potem rozglądam się dookoła czy przypadkiem coś nowego nie ma zamiaru zjechać mimo, że w tym miejscu nie ma za bardzo skąd. Na szlaku w Dolinie też przemielony zmrożony śnieg, w który zapadamy się miejscami do kolan – mnie dodatkowo udało się trafić parę razy na potoczki płynące pod tym śniegiem i wieczorem zastanawiałam się dlaczego mam przemoczone buty. Odnajdujemy cztery oczka wodne – piąte schowało się troszkę wyżej więc rezygnujemy z dotarcia do niego w zamian udajemy się zobaczyć Siklawę – no cóż w niczym nie przypomina tego pięknego wodospadu – jest prawie cała zasypana śniegiem, pod którym słychać ten szum wody, który robi niesamowite wrażenie. Wieczorem w jadalni tłumy – ledwie znajdujemy dwa wolne miejsca i oczywiście trafiamy na miłe towarzystwo czterech górołazików – dwójka jest nawet z Katowic , którzy w niedzielę wybierają się na Kozi Wierch i próbują nas namówić do wspólnej wędrówki (dzisiaj dostałam sms-a od Kuby, że zdobyli szczyt ).
Niedziela 3.04 – poranek zaczyna się przynajmniej dla mnie mało przyjemną niespodzianką – ktoś podprowadził mi śniadanko, które położyłam wieczorem na parapecie , ale na tym koniec nieprzyjemnych niespodzianek, poranek jest przepiękny: błękitne niebo i słonko tańczące po szczytach od razu poprawia mi humor. Pakujemy plecaki i ruszamy w drogę powrotną . Oczywiście zakładamy już przed schroniskiem raki i ja odstawiam mały lans w moich nówkach – muszę nauczyć się chodzić w tym żelastwie na nogach - potem jeszcze pamiątkowa fotka na zamarzniętym jeziorze czyli próba raków na lodzie. Śnieg na szlaku został troszkę zmrożony przez co trochę lepiej się idzie – ja jednak zaliczam kilka niegroźnych niekontrolowanych mini zjazdów zanim zaczynam kumać jak się chodzi w rakach i jeszcze Grzegorz udziela mi kilku rad i potem jest już super – nie wyobrażam sobie zejścia bez nich. Droga powrotna mija nam bardzo wolno bo ja nie mogę rozstać się z D5S i przeciągam na maxa moment odejścia. Ostatni popas dla duszy i ciała robimy nad szumiącym potoczkiem a potem udajemy się na parking. Przy zejściu ze szlaku rozbawia mnie do łez góral wiozący turystów do MOK-a bawiąc się w przewodnika informuje turystów na wozie, że tu w tym miejscu zaczyna się szlak do Doliny Pięciu Stawów, ale tam to można dojść tylko na pieszo (no tak właściwie to bym się z nim nie zgodziła bo co prawda on by tam nie dojechał, ale przy dobrych znajomościach wydaje mi się że można tam dojechać).
Pakujemy się do samochodu – Grzegorz odwozi mnie na dworzec i tak kończy się kolejny cudowny weekend spędzony w Tatrach.
Jutro wrzucę kilka fotek
Sobota 2.04 – przed 9 wyruszamy ze schroniska w kierunku Doliny 5 Stawów – chwilkę wcześniej przed całą 30 osobową grupą kursantów, którzy też się tam wybierają. Poranek ku mojemu zaskoczeniu jest ciepły (obstawiałam wieczorem, że będzie mróz) temperatura +2 stopnie i słoneczko na niebie wróżą ładną pogodę na cały dzień. Początek szlaku całkiem przyjemny bo nic na nim nie zalega jednak im dalej tym gorzej – można powiedzieć, że mini lodowisko jest na szlaku. Nasze lenistwo osiąga chyba szczyt (tzn moje osiągnęło na pewno szczyt – oczywiście głupoty) i zamiast założyć raki odstawiamy iście alpejskie kombinacje żeby jakoś przejść – takie same kombinacje odstawiają kursanci niosąc raki podobnie jak my w plecakach – śmiejemy się z tego wzajemnie, ale nie chce się nam ich założyć. Przed ostatnim odcinkiem szlaku spotykamy pracownika TPN i Grzegorz pyta o misie – ten odpowiada, że jest mamusia z dwójką młodych w okolicy, ale pokazuje to tak, że właściwie nie wiadomo gdzie. Te ostatnie 40 min czarnego szlaku, który zimą prowadzi trochę inaczej to podążanie w czymś w rodzaju przemielonego zmrożonego śniegu zapadając się miejscami do kolan co wcale nie jest przyjemne zwłaszcza z plecakiem na plecach i dodatkowo to świecące prosto w nos słoneczko – przez które dzisiaj przypominam troszkę indianina .W końcu udaje nam się wdrapać na górkę i widoki, które nas tam witają są powalające – od razu zapominam o zmęczeniu i zaczyna się mała sesja fotograficzna – nie mogłam się opanować na widok tych dwóch zamarzniętych niebieskich oczek wodnych :> , przez co opóźnia się nasze dotarcie do schroniska. W schronisku tylko kilku turystów co jest miłym zaskoczeniem w porównaniu do tłumów jakie pamiętam w lecie – jednak Pani informuje nas, że to tylko chwilowe bo będzie komplet i rzeczywiście to co potem zobaczyłam tzn wieczorem chyba zapamiętam na długo – było ciężko przejść nawet do toalety żeby kogoś nie rozdeptać – wszędzie były porozkładane śpiwory.
Szybki posiłek i wyruszamy na obchód Doliny - nacieszyć oczy tymi widokami – mój wzrok od razu zatrzymuje się na trzech „małych” lawiniskach w początkowym odcinku drogi na Szpiglasową i tak mnie to jakoś paraliżuje, że potem rozglądam się dookoła czy przypadkiem coś nowego nie ma zamiaru zjechać mimo, że w tym miejscu nie ma za bardzo skąd. Na szlaku w Dolinie też przemielony zmrożony śnieg, w który zapadamy się miejscami do kolan – mnie dodatkowo udało się trafić parę razy na potoczki płynące pod tym śniegiem i wieczorem zastanawiałam się dlaczego mam przemoczone buty. Odnajdujemy cztery oczka wodne – piąte schowało się troszkę wyżej więc rezygnujemy z dotarcia do niego w zamian udajemy się zobaczyć Siklawę – no cóż w niczym nie przypomina tego pięknego wodospadu – jest prawie cała zasypana śniegiem, pod którym słychać ten szum wody, który robi niesamowite wrażenie. Wieczorem w jadalni tłumy – ledwie znajdujemy dwa wolne miejsca i oczywiście trafiamy na miłe towarzystwo czterech górołazików – dwójka jest nawet z Katowic , którzy w niedzielę wybierają się na Kozi Wierch i próbują nas namówić do wspólnej wędrówki (dzisiaj dostałam sms-a od Kuby, że zdobyli szczyt ).
Niedziela 3.04 – poranek zaczyna się przynajmniej dla mnie mało przyjemną niespodzianką – ktoś podprowadził mi śniadanko, które położyłam wieczorem na parapecie , ale na tym koniec nieprzyjemnych niespodzianek, poranek jest przepiękny: błękitne niebo i słonko tańczące po szczytach od razu poprawia mi humor. Pakujemy plecaki i ruszamy w drogę powrotną . Oczywiście zakładamy już przed schroniskiem raki i ja odstawiam mały lans w moich nówkach – muszę nauczyć się chodzić w tym żelastwie na nogach - potem jeszcze pamiątkowa fotka na zamarzniętym jeziorze czyli próba raków na lodzie. Śnieg na szlaku został troszkę zmrożony przez co trochę lepiej się idzie – ja jednak zaliczam kilka niegroźnych niekontrolowanych mini zjazdów zanim zaczynam kumać jak się chodzi w rakach i jeszcze Grzegorz udziela mi kilku rad i potem jest już super – nie wyobrażam sobie zejścia bez nich. Droga powrotna mija nam bardzo wolno bo ja nie mogę rozstać się z D5S i przeciągam na maxa moment odejścia. Ostatni popas dla duszy i ciała robimy nad szumiącym potoczkiem a potem udajemy się na parking. Przy zejściu ze szlaku rozbawia mnie do łez góral wiozący turystów do MOK-a bawiąc się w przewodnika informuje turystów na wozie, że tu w tym miejscu zaczyna się szlak do Doliny Pięciu Stawów, ale tam to można dojść tylko na pieszo (no tak właściwie to bym się z nim nie zgodziła bo co prawda on by tam nie dojechał, ale przy dobrych znajomościach wydaje mi się że można tam dojechać).
Pakujemy się do samochodu – Grzegorz odwozi mnie na dworzec i tak kończy się kolejny cudowny weekend spędzony w Tatrach.
Jutro wrzucę kilka fotek
- Załączniki
-
- P1100716.JPG
- (137.64 KiB) Pobrany 1121 razy
-
- P1100737.JPG
- (130.18 KiB) Pobrany 1121 razy
-
- P1100743.JPG
- (124.09 KiB) Pobrany 1121 razy
-
- P1100764.JPG
- (119.54 KiB) Pobrany 1121 razy
-
- P1100792.JPG
- (128.77 KiB) Pobrany 1121 razy
-
- P1100800.JPG
- (111.55 KiB) Pobrany 1121 razy
-
- P1100826.JPG
- (105.08 KiB) Pobrany 1121 razy
-
- P1100870.JPG (64.39 KiB) Przejrzano 2045 razy
-
- P1100872.JPG (57.03 KiB) Przejrzano 2046 razy
-
- P1100897.JPG
- (130.33 KiB) Pobrany 1121 razy
-
- P1100917.JPG
- (125.1 KiB) Pobrany 1121 razy
-
- P1100947.JPG
- (96.54 KiB) Pobrany 1122 razy
-
- P1100972.JPG
- (102.4 KiB) Pobrany 1121 razy
-
- P1100973.JPG (90.5 KiB) Przejrzano 2045 razy
-
- P1100983.JPG
- (122.71 KiB) Pobrany 1121 razy
-
- P1100985.JPG
- (124.38 KiB) Pobrany 1122 razy
-
- P1100995.JPG
- (106.3 KiB) Pobrany 1122 razy
Ostatnio zmieniony 10 kwietnia 2011, 18:57 przez GosiaB, łącznie zmieniany 8 razy.
Nie możesz zatrzymać
żadnego dnia,
ale możesz go nie stracić.
https://picasaweb.google.com/102928732526243008580
żadnego dnia,
ale możesz go nie stracić.
https://picasaweb.google.com/102928732526243008580
dokładnieHalinkaŚ pisze:Widzę, że jedno z marzeń już się spełniło.
ten widok wmurował mnie w ziemię tzn w śniegHalinkaŚ pisze:Zamarznięte Oczka zrobiły na Tobie wrażenie?.
Nie możesz zatrzymać
żadnego dnia,
ale możesz go nie stracić.
https://picasaweb.google.com/102928732526243008580
żadnego dnia,
ale możesz go nie stracić.
https://picasaweb.google.com/102928732526243008580
dzięki Januszviking pisze:Fajnie i przyjemnie przeczytałem twoją górską relację
nie wiem czy to ten sam Kuba o którym Ty myślisz ten był z okolic Warszawyviking pisze:Kuba ostatnio spotyka coraz więcej naszych forumowiczek ?
Nie możesz zatrzymać
żadnego dnia,
ale możesz go nie stracić.
https://picasaweb.google.com/102928732526243008580
żadnego dnia,
ale możesz go nie stracić.
https://picasaweb.google.com/102928732526243008580
a ja Tobie Grzegorz za anielską cierpliwość i za to że uczestniczyłeś w spełnieniu mojego maleńkiego marzeniatknp pisze:Dziękuję Gosi za miłe towarzystwo
Nie możesz zatrzymać
żadnego dnia,
ale możesz go nie stracić.
https://picasaweb.google.com/102928732526243008580
żadnego dnia,
ale możesz go nie stracić.
https://picasaweb.google.com/102928732526243008580
hmm......... sama nie wiem - jak mi się wyczerpią akumulatorki to spakuję plecak i ruszę w góry :>zbig9 pisze:Kiedy następny wypad?
Nie możesz zatrzymać
żadnego dnia,
ale możesz go nie stracić.
https://picasaweb.google.com/102928732526243008580
żadnego dnia,
ale możesz go nie stracić.
https://picasaweb.google.com/102928732526243008580
zimowa "Piątka" naprawdę robi wrażenie - ja nie mogłam stamtąd odejść i chyba jeszcze tam jestemJola R pisze:zazdroszczę Ci tego weekendu i tych wrażeń!
wypad udał się na 200% pod każdym względemMcGregor pisze:Gosia widzę że wypad w góry się udał
to prawda Grzegorz jest świetnym kompanem , a ile się natłumaczył żebym nie biegała po tym lodzie :>McGregor pisze:jeszcze w tak dobrym towarzystwie jakim jest tknp, świetnym kompanem do rozmów i opiekunem na szlaku
dziękuję SławkuMcGregor pisze:Gratuluję wyprawy
Nie możesz zatrzymać
żadnego dnia,
ale możesz go nie stracić.
https://picasaweb.google.com/102928732526243008580
żadnego dnia,
ale możesz go nie stracić.
https://picasaweb.google.com/102928732526243008580
załapałam się ostatnim rzutem na taśmęAtria pisze:i Dolina Pięciu Stawów w zimowej scenerii jest Twoja
Nie możesz zatrzymać
żadnego dnia,
ale możesz go nie stracić.
https://picasaweb.google.com/102928732526243008580
żadnego dnia,
ale możesz go nie stracić.
https://picasaweb.google.com/102928732526243008580
GosiaB pisze:od razu zapominam o zmęczeniu i zaczyna się mała sesja fotograficzna – nie mogłam się opanować na widok tych dwóch zamarzniętych niebieskich oczek wodnych :>
Za każdym razem też tak mamGosiaB pisze:nie mogę rozstać się z D5S i przeciągam na maxa moment odejścia.
Z Twojej relacji Gosiu bije radość Marzenia się spełniają ... wiem coś o tym :>
Nie bałaś się, że złapiesz wilka ( zdjęcie na kamieniu )
Grzegorz ćwiczy sztukę walki czy potrzebuje pomocy