14-24.01.2011. Znów cudowne ferie! Chocz, Tatry, Pieniny
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
14-24.01.2011. Znów cudowne ferie! Chocz, Tatry, Pieniny
Nie byłam pewna, czy będę mogła wyjechać na ferie w tym roku, więc zgoda Gosi, że jest gotowa w każdej chwili, jeśli tylko dam znać była dla mnie wybawieniem! Bardzo, bardzo dziękuję Ci Gosiu, bo to były cudowne ferie!
14-15.01.2011
Początek nie zapowiadał się ciekawie pogodowo, więc pomimo wyjazdu z domu wczesnym piątkowym popołudniem sobotnia wycieczka nie wypaliła i w Nowym Targu wylądowałam w sobotni wieczór. Piątek poświęciłam na wędrówki krakowskie z Zagatką i Snufkinem w ekipie (drogo mi to wyszło!)
16.01.2011
Z Gosią, Iwon i Halinką stawiamy się o poranku w Czarnym Dunajcu i razem z już tam zebranymi podążamy na Słowację.
Zdobywanie Velkego Chocza zostało tu już opisane, więc ja tylko załączam link do moich zdjęć z tej przepięknej wycieczki (zamieściłam je także w relacji z Chocza):
http://picasaweb.google.com/10124090585 ... cz16012011#
Jeszcze tego samego wieczoru o 19.00 wyruszamy z Gosią do schroniska w Dolinie Chochołowskiej, gdzie docieramy ok. 21.00. Droga jest cudowna dzięki bardzo mocno świecącemu księżycowi - w ogóle nie jest potrzebna czołówka, a ośnieżone góry błyszczą w jego świetle! Marzenie!
17.01.2011
Tego dnia ma miejsce najniezwyklejsza wycieczka w moich tatrzańskich skromnych doświadczeniach!!
Wychodzimy z Gosią nieśpiesznie, czujemy z lekka w nogach wczorajszego Chocza. Kierując się na Grzesia zahaczamy o Przełęcz Bobrowiecką, skąd postanawiamy iść niebieskim, stromym szlakiem prosto w górę. Szło nam opornie, ale w końcu wychodzimy na Grzesia mocno po południu.
Tam robimy popas i poznajemy pana, który idzie na Wołowiec z zamiarem nocnego powrotu. Na takie warunki czekał bardzo długo - księżyc prawie w pełni, ciepło, bezwietrznie, powietrze klarowne jak żyleta! Namawia nas, ale my nie podejmujemy na razie żadnych decyzji.
Idziemy w stronę Rakonia. Po drodze niestety Gosia trafia na stromy fragment, który budzi w niej lęk - nie tyle wejście, co zejście z niego wydaje jej się za trudne . Lekko zachęcana nie daje się i postanawia jednak zawrócić. Ale mi daje błogosławieństwo na dalszą drogę
Idę więc dalej sama i tak docieram do Rakonia, na którym ucinamy sobie pogawędką z „nocnym wędrowcem”.
Strasznie kusi mnie ten Wołowiec, ale nie jestem pewna, czy to nie będzie z mojej strony brawura? Mam na nogach tylko raczki, nie mam czekana. Z drugiej strony w październiku weszłam tam bez trudu w raczkach po nieco oblodzonym szlaku, a inni nawet tego nie mieli. No, ale przecież za chwilę się ściemnia, bez sprzętu po nocy? Z drugiej strony przecież zdążę zejść z Wołowca właściwie za dnia. No, ale przecież być może Gosia czeka na mnie? Eee tam, na pewno już zeszła do schroniska. Itd. itp. Moja wewnętrzna wojna trwała jakiś czas, po czym ruszyłam w stronę Wołowca!
W miejscu rozwidlenia szlaków telefon - Gosia mówi, że czeka na mnie. No, cóż. Czas wracać! Jeszcze trafi mi się taki dzień - bo dlaczego niby nie?
Wracając zachwycałam się każdą chwilą - niezwykłym światłem, ciszą, samotnością i miejscem w którym byłam. To były wręcz mistyczne doznania . Oby więcej takich chwil w życiu!
Zapraszam do mojej galerii z tego dnia, gdzie zobaczycie namiastkę tego, co widziałam i przeczytacie jak mi tam było :
http://picasaweb.google.com/10124090585 ... on17012011#
18.01.2011
Tego dnia opuszczamy Dolinę Chochołowską i przenosimy się do Murowańca. Po wyjściu z Doliny idziemy na obiad, zakupy, znajdujemy tani parking na samochód i busem jedziemy do Kuźnic, ustalając, że idziemy przez Jaworzynkę. Po wyjściu z busa nagła myśl - a gdyby tak kolejką pojechać do góry to jeszcze się na zachód słońca załapiemy - i po 2 minutach jesteśmy w wagoniku - niczym w taksówce - tylko z panem z obsługi!
Na szczycie pięknie, focimy ile wlezie i zaczynamy schodzić w dół. Gosia znów walczyła z demonami, ale najważniejsze, że zwyciężyła! Brawo, Gosiu!
Zdjęcia:
http://picasaweb.google.com/10124090585 ... wy18012011#
19.01.2011
Zaczynamy o 9.00 razem z Tatromaniakiem, który wybiera się na Kościelec. Moje plany to Karb, a z której strony? Zobaczę. Idziemy we trójkę nad Czarny Staw Gąsienicowy. Przy pomniku Karłowicza Gosia niestety zawraca . My idziemy dalej. Karb okazał się jednak dla mnie zbyt stromy, postanawiam więc podejść go od drugiej strony. Janek w rakach i z czekanem nie traci czasu - rusza do góry.
Ja dzwonię do Gosi i proponuję Karb z drugiej strony - Hurra, idziemy we dwie. Chwilami się przejaśnia, cieszymy się, że będzie pięknie (choć znamy złe prognozy, nie przyjmujemy ich do wiadomości ). Po drodze kozice urządzają nam przedstawienie - są piękne, zabierają nam sporo czasu. Na Karb wychodzimy, kiedy Janek już tam czeka po wycofie z Kościelca.
Niestety nad stawem głównie chmury, ale i tak jest pięknie. Dostrzegamy naszych kompanów z pokoju na Świnickiej Przełęczy, obserwujemy ich zejście i leniwie wracamy do schroniska.
Tego wieczoru w pokoju świetnie się bawimy (znacie karteczki?) i propagujemy nasze wspaniałe GS-y, dzięki czemu zyskujemy nowego członka .
Zdjęcia: http://picasaweb.google.com/10124090585 ... rb19012011#
20.01.2011
Tego dnia schodzimy do Zakopanego, bo Gosia musi wracać do domu. Pada śnieg, jest biało i ślicznie, choć widoków rozległych brak.
Po krótkich zakupach w Zakopcu jadę do Halinki, bo z rana meldujemy się w Pieninach na zjeździe słynnych, wspaniałych GSów!
Zdjęcia:
http://picasaweb.google.com/10124090585 ... wa20012011#
21-23.01.2011
Te dni zostały opisane w odpowiednim miejscu, ja w tych dniach zdobyłam Dzwonkówkę, Wysoką i Trzy Korony.
Zdjęcia (te same, co pod relacją ze zjazdu): http://picasaweb.google.com/10124090585 ... 2123012011#
Wieczorem w Krakowie odwiedziłam klub Awaria - miejsce jak z filmów Felliniego. Co niedzielę jest tam koncert kilkorga artystów - są niesamowici, mocno starsi, jakby trochę nie z tego świata, same dziwaki! Kto lubi takie klimaty - gorąco polecam. Zaznaczam, że miejsce nie jest eleganckie!
Zdjęcia: http://picasaweb.google.com/10124090585 ... ow23012011#
I znów, jak w zeszłym roku były to wspaniałe, urozmaicone ferie! Że też tyle lat marnowałam ten zimowy czas, bo niby zimno i w ogóle! Nie powtarzajcie mojego błędu, młodsi!!
Dzięki, dzięki, Gosiu !
14-15.01.2011
Początek nie zapowiadał się ciekawie pogodowo, więc pomimo wyjazdu z domu wczesnym piątkowym popołudniem sobotnia wycieczka nie wypaliła i w Nowym Targu wylądowałam w sobotni wieczór. Piątek poświęciłam na wędrówki krakowskie z Zagatką i Snufkinem w ekipie (drogo mi to wyszło!)
16.01.2011
Z Gosią, Iwon i Halinką stawiamy się o poranku w Czarnym Dunajcu i razem z już tam zebranymi podążamy na Słowację.
Zdobywanie Velkego Chocza zostało tu już opisane, więc ja tylko załączam link do moich zdjęć z tej przepięknej wycieczki (zamieściłam je także w relacji z Chocza):
http://picasaweb.google.com/10124090585 ... cz16012011#
Jeszcze tego samego wieczoru o 19.00 wyruszamy z Gosią do schroniska w Dolinie Chochołowskiej, gdzie docieramy ok. 21.00. Droga jest cudowna dzięki bardzo mocno świecącemu księżycowi - w ogóle nie jest potrzebna czołówka, a ośnieżone góry błyszczą w jego świetle! Marzenie!
17.01.2011
Tego dnia ma miejsce najniezwyklejsza wycieczka w moich tatrzańskich skromnych doświadczeniach!!
Wychodzimy z Gosią nieśpiesznie, czujemy z lekka w nogach wczorajszego Chocza. Kierując się na Grzesia zahaczamy o Przełęcz Bobrowiecką, skąd postanawiamy iść niebieskim, stromym szlakiem prosto w górę. Szło nam opornie, ale w końcu wychodzimy na Grzesia mocno po południu.
Tam robimy popas i poznajemy pana, który idzie na Wołowiec z zamiarem nocnego powrotu. Na takie warunki czekał bardzo długo - księżyc prawie w pełni, ciepło, bezwietrznie, powietrze klarowne jak żyleta! Namawia nas, ale my nie podejmujemy na razie żadnych decyzji.
Idziemy w stronę Rakonia. Po drodze niestety Gosia trafia na stromy fragment, który budzi w niej lęk - nie tyle wejście, co zejście z niego wydaje jej się za trudne . Lekko zachęcana nie daje się i postanawia jednak zawrócić. Ale mi daje błogosławieństwo na dalszą drogę
Idę więc dalej sama i tak docieram do Rakonia, na którym ucinamy sobie pogawędką z „nocnym wędrowcem”.
Strasznie kusi mnie ten Wołowiec, ale nie jestem pewna, czy to nie będzie z mojej strony brawura? Mam na nogach tylko raczki, nie mam czekana. Z drugiej strony w październiku weszłam tam bez trudu w raczkach po nieco oblodzonym szlaku, a inni nawet tego nie mieli. No, ale przecież za chwilę się ściemnia, bez sprzętu po nocy? Z drugiej strony przecież zdążę zejść z Wołowca właściwie za dnia. No, ale przecież być może Gosia czeka na mnie? Eee tam, na pewno już zeszła do schroniska. Itd. itp. Moja wewnętrzna wojna trwała jakiś czas, po czym ruszyłam w stronę Wołowca!
W miejscu rozwidlenia szlaków telefon - Gosia mówi, że czeka na mnie. No, cóż. Czas wracać! Jeszcze trafi mi się taki dzień - bo dlaczego niby nie?
Wracając zachwycałam się każdą chwilą - niezwykłym światłem, ciszą, samotnością i miejscem w którym byłam. To były wręcz mistyczne doznania . Oby więcej takich chwil w życiu!
Zapraszam do mojej galerii z tego dnia, gdzie zobaczycie namiastkę tego, co widziałam i przeczytacie jak mi tam było :
http://picasaweb.google.com/10124090585 ... on17012011#
18.01.2011
Tego dnia opuszczamy Dolinę Chochołowską i przenosimy się do Murowańca. Po wyjściu z Doliny idziemy na obiad, zakupy, znajdujemy tani parking na samochód i busem jedziemy do Kuźnic, ustalając, że idziemy przez Jaworzynkę. Po wyjściu z busa nagła myśl - a gdyby tak kolejką pojechać do góry to jeszcze się na zachód słońca załapiemy - i po 2 minutach jesteśmy w wagoniku - niczym w taksówce - tylko z panem z obsługi!
Na szczycie pięknie, focimy ile wlezie i zaczynamy schodzić w dół. Gosia znów walczyła z demonami, ale najważniejsze, że zwyciężyła! Brawo, Gosiu!
Zdjęcia:
http://picasaweb.google.com/10124090585 ... wy18012011#
19.01.2011
Zaczynamy o 9.00 razem z Tatromaniakiem, który wybiera się na Kościelec. Moje plany to Karb, a z której strony? Zobaczę. Idziemy we trójkę nad Czarny Staw Gąsienicowy. Przy pomniku Karłowicza Gosia niestety zawraca . My idziemy dalej. Karb okazał się jednak dla mnie zbyt stromy, postanawiam więc podejść go od drugiej strony. Janek w rakach i z czekanem nie traci czasu - rusza do góry.
Ja dzwonię do Gosi i proponuję Karb z drugiej strony - Hurra, idziemy we dwie. Chwilami się przejaśnia, cieszymy się, że będzie pięknie (choć znamy złe prognozy, nie przyjmujemy ich do wiadomości ). Po drodze kozice urządzają nam przedstawienie - są piękne, zabierają nam sporo czasu. Na Karb wychodzimy, kiedy Janek już tam czeka po wycofie z Kościelca.
Niestety nad stawem głównie chmury, ale i tak jest pięknie. Dostrzegamy naszych kompanów z pokoju na Świnickiej Przełęczy, obserwujemy ich zejście i leniwie wracamy do schroniska.
Tego wieczoru w pokoju świetnie się bawimy (znacie karteczki?) i propagujemy nasze wspaniałe GS-y, dzięki czemu zyskujemy nowego członka .
Zdjęcia: http://picasaweb.google.com/10124090585 ... rb19012011#
20.01.2011
Tego dnia schodzimy do Zakopanego, bo Gosia musi wracać do domu. Pada śnieg, jest biało i ślicznie, choć widoków rozległych brak.
Po krótkich zakupach w Zakopcu jadę do Halinki, bo z rana meldujemy się w Pieninach na zjeździe słynnych, wspaniałych GSów!
Zdjęcia:
http://picasaweb.google.com/10124090585 ... wa20012011#
21-23.01.2011
Te dni zostały opisane w odpowiednim miejscu, ja w tych dniach zdobyłam Dzwonkówkę, Wysoką i Trzy Korony.
Zdjęcia (te same, co pod relacją ze zjazdu): http://picasaweb.google.com/10124090585 ... 2123012011#
Wieczorem w Krakowie odwiedziłam klub Awaria - miejsce jak z filmów Felliniego. Co niedzielę jest tam koncert kilkorga artystów - są niesamowici, mocno starsi, jakby trochę nie z tego świata, same dziwaki! Kto lubi takie klimaty - gorąco polecam. Zaznaczam, że miejsce nie jest eleganckie!
Zdjęcia: http://picasaweb.google.com/10124090585 ... ow23012011#
I znów, jak w zeszłym roku były to wspaniałe, urozmaicone ferie! Że też tyle lat marnowałam ten zimowy czas, bo niby zimno i w ogóle! Nie powtarzajcie mojego błędu, młodsi!!
Dzięki, dzięki, Gosiu !
Ostatnio zmieniony 01 stycznia 2012, 21:16 przez Dżola Ry, łącznie zmieniany 6 razy.
Jola cudowne zdjęcia, wspaniałe zdobycze Czy mi się wydaje, czy zimą niebo jest bardziej niebieskie Latem nigdy nie uświadczyłam takiego widoku (nie mówią oczywiście o śniegu).
"(...) Rozmiłowana, roztęskniona,
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
Piękne zdjęcia z Zachodnich.
Przed wyjściem przeliczyłbym czy jest czas na zrobienie danej trasy (czytaj Wołowiec), aby później nie mieć niepotrzebnych dylematów i mimo wszystko nie rozdzielał się w górach. Osoba bardziej sprawna powinna zostać ze słabszą, nie na odwrót. Samotnie demony mogą przybrać różne wcielenia i doprowadzić do decyzji, których w grupie w ogóle nie brałoby się pod uwagę
Przed wyjściem przeliczyłbym czy jest czas na zrobienie danej trasy (czytaj Wołowiec), aby później nie mieć niepotrzebnych dylematów i mimo wszystko nie rozdzielał się w górach. Osoba bardziej sprawna powinna zostać ze słabszą, nie na odwrót. Samotnie demony mogą przybrać różne wcielenia i doprowadzić do decyzji, których w grupie w ogóle nie brałoby się pod uwagę
Jolu, cudowne ferie w pięknych okolicznościach przyrody miałyście!
Zdjęcia prześliczne i to "życie"...
http://picasaweb.google.com/10124090585 ... 4605327554
Czytając relację, byłam tam z Wami, dzięki
Zdjęcia prześliczne i to "życie"...
http://picasaweb.google.com/10124090585 ... 4605327554
Czytając relację, byłam tam z Wami, dzięki
ale może ta słabsza osoba sobie tego nie życzyła; trasa była niewymagająca a Gosi nic się przecież nie stało, nie wymagała pomocy czy opieki Joli i mogła poczekać; w końcu Jola i tak zawróciłaKRK pisze:Osoba bardziej sprawna powinna zostać ze słabszą, nie na odwrót.
Podejrzewam zawodniczki nie jedną górkę mają zrobioną i z pewnością nie poległyby na Grzesiu. Nie w tym rzecz. Razem raźniej, nie ma co rozpatrywać w kategoriach stało się, czy mogło się stać. Z relacji nie wynika by były zdecydowane i pewne co do dalszego przebiegu wędrówki. W górach każdy na swój sposób przeżywa kontakt z naturą i pod górę własny kamień toczy. Nie jestem fanem decyzji o rozdzielaniu się lub pozostawianiu osób o mniejszym doświadczeniu. Lepiej nie kusić losu, a na forum można to przedyskutować. Sprzed kilku lat pamiętam historię, jak we mgle i padającym deszczu wyszedłem na szlak gdzieś na wysokości Koziej Dolinki. Natrafiłem tam na 4-osobową rodzinkę ze Śląska, która lekko zagubiona (bez mapy, pierwsze łańcuchy, te klimaty) podążała jak się wyrazili na Świnicę. Po zapoznawczej rozmowie planowałem iść dalej, ale usłyszałem z tyłu jak ojciec zdecydował rozdzielić się i puścił za mną dwóch synów, a sam został z żoną. Uznałem, że zachowują się co najmniej dziwnie, więc zaprowadziłem całą czwórkę na Zawratową Przełęcz. Wybiłem im z głowy Świnicę i poradziłem zejść do Piątki niebieskim szlakiem, który tego dnia i tak w kilku miejscach był zalany ze względu na podwyższony poziom wody w potokach. Obeszło się bez szwanku, jednak historia mogła mieć inne zakończenie.
Katarynka pisze:Jola, wielkie gratulacje , naprawdę wspaniałe ferie
Atria pisze:Zdjęcia z Grzesia i Rakonia niebiańskie
kris75 pisze:Jolu zajefajne te fotki z doliny chochołowskiej
Malgo2malgo pisze:Jola cudowne zdjęcia, wspaniałe zdobycze
KRK pisze:Piękne zdjęcia z Zachodnich
Mike pisze:Jola rewelacyjne zdjęcia
Dzięki serdeczne wszystkim, miło być chwalonymDzwonek pisze:Jolu, cudowne ferie w pięknych okolicznościach przyrody miałyście!
Zdjęcia prześliczne i to "życie"...
Okoliczności przyrody pozwoliły na ten efekt
Ostatnio zmieniony 28 stycznia 2011, 13:11 przez Dżola Ry, łącznie zmieniany 1 raz.