Strona 1 z 1

19.10-17.11.2013 Nepal - cena marzeń część 4 Chitwan

: 20 listopada 2013, 20:54
autor: goska
Teraz dla odmiany będzie o raju.
Po przylocie do Kathmandu ponownie lądujemy w Red Planet. Ponieważ jeden z naszych pomysłów- głównie mój to było właśnie pojechanie do parku w recepcji pytamy jak ewentualnie tam dojechać. Co prawda mam przewodnik ,ale tak jakoś mętnie tam to piszą ,że wolimy się upewnić. Okazuje się ,że facet pośredniczy w załatwianiu takich wycieczek i z tego co potem się orientujemy to pewnie w każdym hoteliku można to załatwić ,no i w biurach turystycznych też. Zbyszek dogaduje się z facetem, decydujemy się na krótszą wersję 3dni ,2 noce za 100USD . Okazuje się ,że można też od razu z parku pojechać do Pokhary dopłacając 30 USD na to też się skuszamy – jak szaleć to szaleć i wykorzystać czas maksymalnie . Początkowo Janusz nie bardzo na to reflektuje ,wolałby polatać na trasy widokowe w Kathmandu , ale w rezultacie decyduje się.
Park ten zajmuje obszar 932km kwadratowe, większość powierzchni porasta dżungla . Można spotkać tu nosorożce indyjskie ,tygrysy ok. 30 tylko, pantery, 4 gatunki jeleni, dziki ,małpy,gaury- rodzaj dzikiego bydła i całe mnóstwo przeróżnych ptaków.
Wyruszamy w poniedziałek 11.11 o 6.00 na autobus. Jedziemy ok. 6 h chociaż to 140 km ale Janusz sprawdza prędkość na GPS i średnio jedziemy 30 km na h czasami tylko przekraczając magiczne 50km/h. Drogi wyboiste, często widzimy policję na drogach , czasami jakiś demonstrantów. Zbliżają się tam wybory i to pewnie dla tego.
Dojeżdżamy na miejsce, kiedy wysiadamy czekają dżipy i jedziemy dalej. Po drodze otoczenie wiejskie ,bardzo ubogie ale robiące miłe wrażenie. Wjeżdżamy w jakąś bramę i dech mi zapiera.
Znalazłam się nagle w innym świecie; piękny ogród z egzotycznymi roślinami, słychać śpiew ptaków, wszystko czyściutkie….Czy ja nadal jestem w Nepalu?. Zaprowadzają nas do pokoi. Pokoje z łazienką ,pościel czysta, telewizor, taras- czuję się jak Alicja w krainie czarów.
Przedstawiają nam program; za chwilę lunch ,potem spacer po okolicy , kolacja która oni nazywają diner ,wieczorem program kulturalny.
Podczas posiłku kelnerzy nas obsługują, mówią co przynieśli, nikt nie charka i nie smarka na ziemię co jest w Nepalu normą….jestem zachwycona.
Nasza grupa liczy 9 osób różnej narodowości.
Podczas spaceru przewodnik opowiada nam o różnych rzeczach- Zbyszek robi za tłumacza ,bo rozumiem piąte przez dziesiąte. Zwiedzamy miejsce gdzie są słonie ,malucha nawet głaskam- coś fantastycznego. Pachnie lasem ,zwierzętami i egzotyką. Idziemy nad rzekę Rapt i gdzie po raz pierwszy widzimy krokodyle. Następnie patrzymy na zachód słońca przy małej plaży.
Wracamy na obiadokolację, a po wyruszmy na pokaz miejscowej sztuki, nawet pod koniec ja i Janusz tańcujemy z miejscowymi na scenie.
Tej nocy po raz pierwszy śpię w pościeli ,nie w śpiworze, a w łazience ciepła woda leje się bez przerwy.
Jedynym minusem jest wczesna pobudka 6.00 .Po śniadaniu jedziemy nad rzekę Rapti i płyniemy canu . Jest to zabawa typu wytęż wzrok, płynąc wypatrujemy zwierząt, przewodnik trochę nam pomaga; o tu krokodyl, tam sarenka. Następnie spacer po dżungli . Przewodnik prosi żeby być raczej cicho ,zachować spokój bez względu na to jakie zwierzę zobaczymy { nie drzeć się na widok tygrysa –rozumiem} i nie oddalać się. Testu z cichgo chodzenia byśmy nie zdali ,co chwilę słychać było trzask gałęzi. Po spacerku jedziemy w miejsce ,gdzie za 100RNP można wykapać ze słoniem- no nie przepuszczę takiej okazji. Z naszej grupy decydują się tylko 3 osoby. Siadem na słonia, który klęczy ,uczucie jak wstaje jest tak niesamowite ,że dech mi zapiera, trzymam się kurczowo czegoś co słoń ma zawiązane na szyi. Następnie idziemy do rzeki i tam jestem porządnie oblewana z trąby.
Po tych atrakcjach jedziemy do pensjonatu, przebieram się do lunchu mamy trochę wolnego czasu co wykorzystuję na opalanie ,a chłopaki idą pobuszować jeszcze po okolicy.
Po posiłku jedziemy na safari na słoniach. Z dużych platform wchodzimy na siedziska umocowane na słoniu i ruszamy. Ja nadal zachwycona ,chłopaki mniej ,bo strasznie buja. Z grzbietu słonia widzimy różne zwierzaki ,udaje się nawet zobaczyć nosorożca z młodym.
Następnego dnia rano idziemy tylko na krótki spacer ,mamy oglądać ptaki ,ale jest taka mgła ,że w sumie nic nie widzimy, potem śniadanie i ok. 9.00 mamy autobus do Pokhary.
Żal wyjeżdżać mi z tego raju, no ale cóż.

fotki
https://plus.google.com/photos/11352024 ... 6260597169

: 20 listopada 2013, 21:07
autor: PiotrekP
To jakby troszkę luksusowo, w porównaniu z poprzednimi opisami.

: 20 listopada 2013, 22:14
autor: Grochu
goska pisze:przewodnik trochę nam pomaga; o tu krokodyl, tam sarenka.
:lol:
No to wcześniejsze stresy odreagowałaś zacnie :D

Po przeczytaniu całości: czapki z głów! Dla Ciebie - za determinację ( i dobrze humorzastą relację ), dla Janusza - za to, co zawsze: ojcowską troskę za współtowarzyszy :spoko: :brawo: :brawo: :brawo:

: 20 listopada 2013, 23:08
autor: Monika
goska 

Przeczytałam wszystkie części Twojej relacji i jestem pod wielkim wrażeniem. Wspaniała przygoda...
Wielki podziw, że mimo tak wielu przeciwności losu nie poddałaś się i "zawalczyłaś" o realizację marzenia. :brawo:
Gosiu czytając Twoją relację tak się wczułam, że czułam zapachy Ci towarzyszące wokół, ból żołądka i duszności ;) Rozumiem też jak wiele radości może sprawić zwykły prysznic :lol: Myślę, że ja również tak bym zareagowała :zoboc:
Wszystkie zdjęcia przedstawiają jak dla mnie inny świat, każdy interesujący i niezwykły na swój sposób. Jakie to musi być ciekawe uczucie być oblewanym przez słonia?
Ostatni etap Waszej eskapady to zasłużona nagroda za wcześniejszy wysiłek...prawdziwy raj... ;)
Jeszcze raz Wszystkim gratuluję :brawo: :brawo: :brawo:

: 21 listopada 2013, 9:23
autor: goska
Jeszcze nie ostatni , potem pojechaliśmy zwiedzać Pokharę,tam też było ciekawie i czasami śmiesznie. Ostatni odcinek pojawi się myślę dziś.

: 24 listopada 2013, 19:50
autor: Malgo
Można by rzec "wreszcie zaczęły się wakacje" ;)
To miejsce chyba rzeczywiście popularne, bo kojarzę u znajomych zdjęcia kąpieli ze słoniami i tę huśtawkę :)