04-05.10.2013 - Beskid Sądecki/Pieniny
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
04-05.10.2013 - Beskid Sądecki/Pieniny
Witam,
Przedstawiam krótką fotorelację z Beskidu Sądeckiego (zmagań z wejścia na Dzwonkówkę) i Pienin czyli coś z serii Łowcy Mórz - ver. 2.1
Uczestnicy: Mosorczyk, Aniołek
Nasze przejście rozpoczęliśmy od przejścia z miejscowości Zabrzeż. Ta nazwa sprawiała wiele kłopotów, bo Aniołek cały czas wymawiała ją: Zabierz. Za nic nie mogłem znaleźć tej miejscowości na mapie w wersji Aniołka, dlatego tak trudno było zrozumieć o jaki szlak jej chodzi... a to z tego powodu, że pierwszy dzień Aniołek miała zaplanować a ja drugi. To właśnie w tym momencie zauważyłem jak bardzo się różnimy . Jeśli ja lubiłem kontury gór, dla Aniołka to było brzydkie, jeśli ja lubiłem mrozy, to Aniołek podgrzewane schody na szlakach (;)), jeśli ja lubiłem zimne to ona gorące... I tak bym mógł wymieniać po stokroć. I jak tu coś zaplanować, jeśli trzeba było to wszystko wziąć pod uwagę? Wyłonił się jeszcze temat kuchenki z gazem (o czym w polskich górach w ogóle bym nie pomyślał), aby zabrać ze sobą. Po długich poszukiwaniach skąd wytrzasnąć gaz na ostatnią godzinę znalazłem dwie butle z wyprawy sprzed dwóch lat od taty. Ucieszyłem się, bo kolejne założenia były już łatwiejsze do spełnienia . W końcu umówiliśmy się na konkretne trasy. Ja wybrałem Pieniny, bo spodziewałem się mrozu i morza chmur, a Aniołek Beskid Sądecki do Dzwonkówki, bo chciała zobaczyć ten szlak. Nie ukrywam, że ten szlak podobał mi się bardzo, o było tam wiele pięknych polan z pięknymi widokami (polecam innym forumowiczom). Nasze plany mieliśmy spiąć tak, aby połączyć je jedną linią i żeby wyrobić się w dwa dni. Ja koniecznie naciskałem na morze chmur, chociaż Aniołek nie przepadała za barierkami na Trzech Koronach… Ja też nie, ale co tam barierki, kiedy takie morze chmur widniało na horyzoncie! Nie myśli się wtedy o tej biżuterii i o żelastwie, ale o tych widokach! I tak właśnie myślałem.
Na początku delektowaliśmy się cudownym widokiem jabłoni na szlaku (no właśnie – to nie był szlak…). To raczej trasa przez krzaki, którą wymyśliła Aniołek, żeby dojść do szlaku. Już na początku w lesie omijaliśmy i skakaliśmy przez powalone drzewa w wąwozie z ciężkimi plecakami. Szyko nazwaliśmy to przejście terminem: chaszczing…
Warto było chaszczować to podejście, bo ‘zza krzaka’ wyłoniły się takie widoki:
Teraz kontemplowaliśmy ten wspaniały widok (zastanawialiśmy się, jak przed Tatrami mogła wyrosnąć tak majestatyczna kapusta… ). Zanim jednak tam doszliśmy czekał nas Szlak Zaginionej Asfaltydy, czyli marsz asfaltem, bo chwilowo zgubiliśmy ścieżkę omijającą żółty odcinek… W sumie szlak gubiliśmy 4 razy…:
Ten widok po prostu wgniatał w ziemię! Zatrzymałem się na dłużej, by go podziwiać:
To drzewo robiło furorę! Oczywiście zgubiliśmy szlak i trafiliśmy na takie cudo. Oczywiście nie zabrakło sesji zdjęciowej z posiedzenia na tym tronie. W tym miejscu przypałętał się do nas pies, który szedł z nami… dwa dni!
W oddali to samo drzewo dający wspaniały widok na góry, które Aniołek przyrównała do Bieszczad:
Zanim zakończyliśmy dzień, Aniołek poszła na Przełęcz Przysłop po wodę, skąd również chciała na początku ujrzeć zachód Słońca. Z tego miejsca jednak nie widać ani Tatr ani Słońca… Słyszałem nawet, kiedy dotarła do pierwszych domostw… po odgłosie szczekających psów. Bardzo dobrze, bo zajęło jej to 14 minut, czyli krócej niż czas napisany na mapie.
Teraz mój dzień – morze chmur i wielkie polowanie . Aniołek jeszcze przed wyjazdem napisała: nie wiem gdzie Ty widzisz te mgły, ba ja mam zero w wykresie, ani chmur ani mgieł, gdzie to widać?
Tak rzeczywiście było, ale łamanie w kościach mówiło mi co innego… Spodziewałem się mrozu na granicy zamarzania nadziei oraz chmur u stóp gór… Kiedy podchodziliśmy w nocy trochę się zmartwiłem, bo widziałem przewalające się chmury cirrus spissatus na niebie. Od razu pomyślałem: przecież idzie ze mną Aniołek – Łowca Chmur . Ona zawsze za sobą potrafi przytargać te najciemniejsze chmury… Na szczęście chmury utworzyły jedno ‘skrzydło’, które przechodziło na wschód i powoli się rozpadało. Uffff… Odetchnąłem…
No i jest!!! MORZE CHMUR!!! To na co tyle czekałem!!! Dokładnie 351 dni temu podziwiałem z tego samego miejsca przepiękne morze chmur, a teraz jeszcze raz! Ale to był widok! Dodatkowo przed wschodem postanowiliśmy pójść na Grubą Kaśkę (to ta niższa góra widziana z Trzech Koron po lewej stronie o trawiastym szczycie), jednak nie udało nam się znaleźć tej ścieżki. Aniołek postanowiła więc, że pójdzie na inną ‘Kaśkę’, gdzie przewiało ją niemiłosiernie, a ja poszedłem na szczyt, by wykonać zdjęcia z góry na morze chmur. Zrobiłem nawet zdjęcia Aniołkowi siedzącej na tej Innej Kaśce . Tej czerwonej kurtki i białej czapki nie dało się nie zauważyć. Na szczycie miała nawet swój Fan Club, bo wielu o niej mówiło – Tam ktoś siedzi na szczycie . Szybko zbierała lajki
Teraz postanowiłem pozagłębiać się obiektywem trochę dalej – tam, gdzie mój wzrok nie sięga (-12 wady wzroku to już coś) – to prawie jak mój ulubiony utwór Nyctalopia, czyli Kurza Ślepota . Często mówię, że aparat jest moim trzecim okiem – zagląda tam, gdzie ja już nie mogę…
Dla wprawnych obserwatorów: na tym zdjęciu pod chmurami jest około 150 owiec . Zdjęcie z bliska zamieszczę w kolejnych postach.
Sokolica i słynna sosna:
Po przepięknym widowisku poszliśmy jeszcze na polanę, gdzie zjedliśmy śniadanie. Bułki na trawie stały niczym amunicja, dlatego szybko powstał termin bułkosznikov… Tutaj też wyszła też kolejna przeciwność osobowości ). Kiedy Aniołek chciała odespać mroźną noc, na polanie zaczęła rozkładać cały ‘majdan’ z plecaka i szykować śpiwór oraz karimatę. Ja tym czasem rzuciłem kurtkę na trawę, ‘ciepnąłem się w krzaki’ i od razu zasnąłem na 1,5h. Aniołek tym czasem walczyła z całym ‘dobytkiem’ i próbowała zasnąć. Na końcu podsumowała: jestem jak księżniczka na ziarnku grochu. Choć ja z drugiej strony sobie pomyślałem: jedni nie umieją zasnąć bo są wyspani, a drudzy zasypiają, gdzie popadnie ze swojego niedospania. Przed snem pojadłem jeszcze bukowych orzeszków, bo te leciały co chwilę na nasze głowy od podmuchów wiatru. Orzeszki były prawie jak grad – tyle tylko, że nic nie bolało.
Najbardziej jednak urzekł mnie śpiew ptaków. Ile razy tutaj przyjadę słyszę tą przepiękną melodię, której już dawno od lipca w innych lasach nie słychać…
Za dwa tygodnie REPLAY na Trzech Koronach, bo wtedy jest najwyższa liczba kolorów liści oraz jest najbardziej efektowne morze chmur - jeśli tylko będzie słońce...
Przedstawiam krótką fotorelację z Beskidu Sądeckiego (zmagań z wejścia na Dzwonkówkę) i Pienin czyli coś z serii Łowcy Mórz - ver. 2.1
Uczestnicy: Mosorczyk, Aniołek
Nasze przejście rozpoczęliśmy od przejścia z miejscowości Zabrzeż. Ta nazwa sprawiała wiele kłopotów, bo Aniołek cały czas wymawiała ją: Zabierz. Za nic nie mogłem znaleźć tej miejscowości na mapie w wersji Aniołka, dlatego tak trudno było zrozumieć o jaki szlak jej chodzi... a to z tego powodu, że pierwszy dzień Aniołek miała zaplanować a ja drugi. To właśnie w tym momencie zauważyłem jak bardzo się różnimy . Jeśli ja lubiłem kontury gór, dla Aniołka to było brzydkie, jeśli ja lubiłem mrozy, to Aniołek podgrzewane schody na szlakach (;)), jeśli ja lubiłem zimne to ona gorące... I tak bym mógł wymieniać po stokroć. I jak tu coś zaplanować, jeśli trzeba było to wszystko wziąć pod uwagę? Wyłonił się jeszcze temat kuchenki z gazem (o czym w polskich górach w ogóle bym nie pomyślał), aby zabrać ze sobą. Po długich poszukiwaniach skąd wytrzasnąć gaz na ostatnią godzinę znalazłem dwie butle z wyprawy sprzed dwóch lat od taty. Ucieszyłem się, bo kolejne założenia były już łatwiejsze do spełnienia . W końcu umówiliśmy się na konkretne trasy. Ja wybrałem Pieniny, bo spodziewałem się mrozu i morza chmur, a Aniołek Beskid Sądecki do Dzwonkówki, bo chciała zobaczyć ten szlak. Nie ukrywam, że ten szlak podobał mi się bardzo, o było tam wiele pięknych polan z pięknymi widokami (polecam innym forumowiczom). Nasze plany mieliśmy spiąć tak, aby połączyć je jedną linią i żeby wyrobić się w dwa dni. Ja koniecznie naciskałem na morze chmur, chociaż Aniołek nie przepadała za barierkami na Trzech Koronach… Ja też nie, ale co tam barierki, kiedy takie morze chmur widniało na horyzoncie! Nie myśli się wtedy o tej biżuterii i o żelastwie, ale o tych widokach! I tak właśnie myślałem.
Na początku delektowaliśmy się cudownym widokiem jabłoni na szlaku (no właśnie – to nie był szlak…). To raczej trasa przez krzaki, którą wymyśliła Aniołek, żeby dojść do szlaku. Już na początku w lesie omijaliśmy i skakaliśmy przez powalone drzewa w wąwozie z ciężkimi plecakami. Szyko nazwaliśmy to przejście terminem: chaszczing…
Warto było chaszczować to podejście, bo ‘zza krzaka’ wyłoniły się takie widoki:
Teraz kontemplowaliśmy ten wspaniały widok (zastanawialiśmy się, jak przed Tatrami mogła wyrosnąć tak majestatyczna kapusta… ). Zanim jednak tam doszliśmy czekał nas Szlak Zaginionej Asfaltydy, czyli marsz asfaltem, bo chwilowo zgubiliśmy ścieżkę omijającą żółty odcinek… W sumie szlak gubiliśmy 4 razy…:
Ten widok po prostu wgniatał w ziemię! Zatrzymałem się na dłużej, by go podziwiać:
To drzewo robiło furorę! Oczywiście zgubiliśmy szlak i trafiliśmy na takie cudo. Oczywiście nie zabrakło sesji zdjęciowej z posiedzenia na tym tronie. W tym miejscu przypałętał się do nas pies, który szedł z nami… dwa dni!
W oddali to samo drzewo dający wspaniały widok na góry, które Aniołek przyrównała do Bieszczad:
Zanim zakończyliśmy dzień, Aniołek poszła na Przełęcz Przysłop po wodę, skąd również chciała na początku ujrzeć zachód Słońca. Z tego miejsca jednak nie widać ani Tatr ani Słońca… Słyszałem nawet, kiedy dotarła do pierwszych domostw… po odgłosie szczekających psów. Bardzo dobrze, bo zajęło jej to 14 minut, czyli krócej niż czas napisany na mapie.
Teraz mój dzień – morze chmur i wielkie polowanie . Aniołek jeszcze przed wyjazdem napisała: nie wiem gdzie Ty widzisz te mgły, ba ja mam zero w wykresie, ani chmur ani mgieł, gdzie to widać?
Tak rzeczywiście było, ale łamanie w kościach mówiło mi co innego… Spodziewałem się mrozu na granicy zamarzania nadziei oraz chmur u stóp gór… Kiedy podchodziliśmy w nocy trochę się zmartwiłem, bo widziałem przewalające się chmury cirrus spissatus na niebie. Od razu pomyślałem: przecież idzie ze mną Aniołek – Łowca Chmur . Ona zawsze za sobą potrafi przytargać te najciemniejsze chmury… Na szczęście chmury utworzyły jedno ‘skrzydło’, które przechodziło na wschód i powoli się rozpadało. Uffff… Odetchnąłem…
No i jest!!! MORZE CHMUR!!! To na co tyle czekałem!!! Dokładnie 351 dni temu podziwiałem z tego samego miejsca przepiękne morze chmur, a teraz jeszcze raz! Ale to był widok! Dodatkowo przed wschodem postanowiliśmy pójść na Grubą Kaśkę (to ta niższa góra widziana z Trzech Koron po lewej stronie o trawiastym szczycie), jednak nie udało nam się znaleźć tej ścieżki. Aniołek postanowiła więc, że pójdzie na inną ‘Kaśkę’, gdzie przewiało ją niemiłosiernie, a ja poszedłem na szczyt, by wykonać zdjęcia z góry na morze chmur. Zrobiłem nawet zdjęcia Aniołkowi siedzącej na tej Innej Kaśce . Tej czerwonej kurtki i białej czapki nie dało się nie zauważyć. Na szczycie miała nawet swój Fan Club, bo wielu o niej mówiło – Tam ktoś siedzi na szczycie . Szybko zbierała lajki
Teraz postanowiłem pozagłębiać się obiektywem trochę dalej – tam, gdzie mój wzrok nie sięga (-12 wady wzroku to już coś) – to prawie jak mój ulubiony utwór Nyctalopia, czyli Kurza Ślepota . Często mówię, że aparat jest moim trzecim okiem – zagląda tam, gdzie ja już nie mogę…
Dla wprawnych obserwatorów: na tym zdjęciu pod chmurami jest około 150 owiec . Zdjęcie z bliska zamieszczę w kolejnych postach.
Sokolica i słynna sosna:
Po przepięknym widowisku poszliśmy jeszcze na polanę, gdzie zjedliśmy śniadanie. Bułki na trawie stały niczym amunicja, dlatego szybko powstał termin bułkosznikov… Tutaj też wyszła też kolejna przeciwność osobowości ). Kiedy Aniołek chciała odespać mroźną noc, na polanie zaczęła rozkładać cały ‘majdan’ z plecaka i szykować śpiwór oraz karimatę. Ja tym czasem rzuciłem kurtkę na trawę, ‘ciepnąłem się w krzaki’ i od razu zasnąłem na 1,5h. Aniołek tym czasem walczyła z całym ‘dobytkiem’ i próbowała zasnąć. Na końcu podsumowała: jestem jak księżniczka na ziarnku grochu. Choć ja z drugiej strony sobie pomyślałem: jedni nie umieją zasnąć bo są wyspani, a drudzy zasypiają, gdzie popadnie ze swojego niedospania. Przed snem pojadłem jeszcze bukowych orzeszków, bo te leciały co chwilę na nasze głowy od podmuchów wiatru. Orzeszki były prawie jak grad – tyle tylko, że nic nie bolało.
Najbardziej jednak urzekł mnie śpiew ptaków. Ile razy tutaj przyjadę słyszę tą przepiękną melodię, której już dawno od lipca w innych lasach nie słychać…
Za dwa tygodnie REPLAY na Trzech Koronach, bo wtedy jest najwyższa liczba kolorów liści oraz jest najbardziej efektowne morze chmur - jeśli tylko będzie słońce...
Ostatnio zmieniony 06 października 2013, 20:33 przez Mosorczyk, łącznie zmieniany 16 razy.
Bardzo chciałbym zmniejszyć te zdjęcia, ale każde z nich pojedynczo otwierałem w wielkiej wersji, kopiowałem pojedynczy adres ręcznie, usuwałem PHP-owskie rozszerzenia linku i wstawiałem je pojedynczo, bo mam je na takiej dziadowskiej stronie 4shared. Przy zamienieniu tych zdjęć powstaną nowe adresy i znowu będę musiał od nowa wszystko to robić ręcznie. Już mnie to boli... Znacie jakieś inne lepsze strony do przechowywania zdjęć, żeby można było szybciej takie rzeczy robić, bo to mnie będzie kosztowało zbyt wiele czasu?Królik pisze:PS. proszę zmniejsz foty bo się strona rozjeżdża, thanx.
Chcieć to Móc, MichaleMosorczyk pisze:Bardzo chciałbym zmniejszyć te zdjęcia
Dasz radę. Silny jesteś i wytrwały, a i czas pewnie znajdziesz, a ja ograniczać czasowo Cię nie będę... ale będę czasem zerkał czy jużMosorczyk pisze:będę musiał od nowa wszystko to robić ręcznie. Już mnie to boli...
Mam pytanie do pewnego zdjęcia, bo jestem w totalnym szoku, widząc Cię Michale z BUŁKĄ - no chyba, że nadziana byłą CZEKOLADĄ
Nic dodać - Nic ująćviking pisze:jednak twoje (wasze) jesienne widoki gór w morzu chmur,
jak dla mnie superr
Postaram się bo znowu podpadnę...Królik pisze:ale będę czasem zerkał czy już
Tu jednak warto też zajrzeć jeśli mamy być równi wobec wszystkich
viewtopic.php?t=9353
viewtopic.php?t=9390
Prawie... przed tymi bułkami zjadłem trzy czekolady...Królik pisze:Mam pytanie do pewnego zdjęcia, bo jestem w totalnym szoku, widząc Cię Michale z BUŁKĄ - no chyba, że nadziana byłą CZEKOLADĄ
Toś teraz pojechał! Wiadomo, że najlepszą obroną jest atak. Ładne zdjęciaMosorczyk pisze:Tu jednak warto też zajrzeć jeśli mamy być równi wobec wszystkich
viewtopic.php?t=9353
viewtopic.php?t=9390