30.04-04.05.2013 r. - Jura, Pieniny, Tatry - Rowerem dookoła Tatr

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Darek
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1471
Rejestracja: 28 października 2011, 20:47

Post autor: Darek » 15 maja 2013, 22:38

Mistrzu :spoko: .
Normalna szkoła przetrwania, ba Uniwersytet !!!
Na dodatek wygląda na to, że nocujesz pod namiotem ?!

Pieniny i Tatry, to dopiero będzie jazda :D . Czekam(y).
Włóczęga: człowiek, który nazywałby się turystą, gdyby miał pieniądze.
(J. Tuwim)
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Post autor: Robert J » 15 maja 2013, 23:04

Darek pisze:Na dodatek wygląda na to, że nocujesz pod namiotem ?!
Pod chmurką, w wiatach, pod mostami :D :lol: Namiot mam, ale nie chce mi się go wozić ;)
Darek pisze:Pieniny i Tatry, to dopiero będzie jazda :D
Oj była!
Awatar użytkownika
Darek
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1471
Rejestracja: 28 października 2011, 20:47

Post autor: Darek » 16 maja 2013, 21:59

Robert J pisze:
Darek pisze:Na dodatek wygląda na to, że nocujesz pod namiotem ?!
Pod chmurką, w wiatach, pod mostami :D :lol: Namiot mam, ale nie chce mi się go wozić ;)
Ło matko :olaboga: :lol: .
Włóczęga: człowiek, który nazywałby się turystą, gdyby miał pieniądze.
(J. Tuwim)
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Post autor: Robert J » 16 maja 2013, 22:32

...c.d.

Noc spędzam pod mostem drzemiąc na siedząco. Niemal do rana pada. Gdy tylko zrobiło się w miarę widno, zabieram się za koło. Tym razem dokładnie przyglądam się co było przyczyną defektów. Niemożliwe bym przebijał tak często koła(wcześniej nigdy się to nie zdarzało). Okazało się, że pękła rafka od wewnątrz i pod obciążeniem szczypała dętki! Musiał to być znacznie wcześniejszy defekt bo koła mam bezdętkowe, a to właśnie puszczało powietrze już od nowości :zly: Rysa była na kilkanaście centymetrów. Wykorzystuję zniszczoną dętkę by wyciąć pasek gumy jako zabezpieczenie i składam wszystko do kupy....tak! Teraz powinno być już dobrze :)

Dzień zapowiada się naprawdę ładny, a to dobry znak. Być może dzisiaj uda się pokonać trochę większy dystans niż miało to miejsce do tej pory.

Obrazek

Ruszam ochoczo w trasę. Górki dookoła spowite jeszcze gęstymi chmurami, ale powoli pogoda się klaruje. Raz tylko postąpiło w okolicy Łącka. Robi się naprawdę ciepło i po raz pierwszy podczas wyprawy rozbieram się do krótkich gaci :)

O 09:30 jestem w Krościenku nad Dunajcem. Tam tylko chwilka na rynku i jadę do Szczawnicy ścieżką rowerową. Jest 3 maja, pogoda dopisuje, więc turystów bardzo wielu. W przeważającej części rowerzystów :).

Obrazek

Ruszam od przystani wodnej "Drogą Pienińską". Chcę podbić pamiątkową pieczątkę w pawilonie Pienińskiego Parku Narodowego lecz ten jeszcze nieczynny. Nie czekając dłużej ruszam dalej. Co kilkaset metrów zatrzymuję się by zrobić jakieś zdjęcie.

Obrazek

Obrazek

Ze wszystkich cyklistów przemierzałem trasę chyba najwolniej :), ale widoki soczystej zieleni były tego warte.

Obrazek

Przeszło godzinę zajęło mi pokonanie 9 km do Czerwonego Klasztoru. Tam pamiątkowy stempel i robię sobie popas z widokiem na Trzy Korony.

Obrazek

Taras widokowy na Okrąglicy zapełniony na maksa...

Obrazek

Ale co dobre szybko się kończy...., od Tatr nadciąga burza. Po 15 minutach rozszalało się piekło. Schowałem się pod jedną z wielu wiat przy rzece i obserwowałem spływ. Współczułem tym ludziom bardzo. Na pewno nie był to przyjemy dla nich spływ. Nie mieli możliwości ucieczki i schronienia. Siedzieli tylko skuleni w tych tratwach...

Obrazek

Obrazek

Jak niespodziewanie szybko przyszła nawałnica, tak szybko też minęła. W dali było tylko słychać grzmoty niosące się echem wśród gór. Znowu wyszło słońce i szybko wszystko schło dookoła.
Dalsza trasa to dłużący się podjazd na Magurske Sedlo 949 m. W dali wyłaniały się czasami tatrzańskie szczyty i ciągle z tamtego kierunku dochodziły odgłosy burzy.

Ledwo zdobywam przełęcz, a z nad Tatr ruszają ciężkie chmury. Co dziwne tym razem w kierunku południowym, a nie jak to miało miejsce kilka godzin temu, na północ! Na przełęczy nie ma absolutnie żadnego miejsca by się schronić, a uciec już nie dam rady. Wyciągam folię, której używam by przykryć bagaże i przeczekuję pod nią około 20 minut. Momentalnie zrobiło się ciemno, burza była bardzo gwałtowna z gradem. W odległości kilkuset metrów biły pioruny.
Po tym wszystkim ładnie pokazały się za to Tatry :)

Obrazek

Zjeżdżam do Słoweńskiej Wsi i dalej w do Spiskiej Białej gdzie znowu zaczyna padać. Chowam się pod jakimś zadaszeniem i czekam tak około godziny...Coraz bardziej się denerwuję. Czy ta pogoda w końcu odpuści ?
Przestaje padać, a raczej tylko odrobinę zelżało. Ruszam po ścieżce rowerowej w kierunku Tatrzańskiej Kotliny. Ciągle pada, więc robię postój by się posilić pod jedną z nowo wybudowanych wiat. Wszystko ładnie pięknie, tylko zapomnieli pokryć dach papą i wszystko przecieka strasznie.

Obrazek

Robi się późno i mam coraz większe obawy czy uda się pokonać najwyżej położoną drogę w Tatrach udostępnioną dla ruchu kołowego.
W Tatrzańskiej Łomnicy przestaje padać. Z chmur wyłaniają się najwyższe szczyty. Co z tego skoro dzień chylił się już ku końcowi :zly:

Obrazek

Jadę więc bez dłuższych postojów dalej. Chciałem wjechać tego dnia pod Śląski Dom w Wielickiej Dolinie u stóp Gerlacha lecz mimo wielkich chęci musiałem sobie darować :(
Dobrze postąpiłem bo znowu zaczęło padać :zly: Wszystkiego miałem już dosyć. Bez zatrzymywania zjeżdżam do Liptowskiego Gródka. Odcinek trasy ma 34 kilometry i przy dobrej pogodzie jest na pewno przyjemnie tam zjeżdżać, ale nie tym razem...

Obrazek

Dzień kończę w Liptowskim Mikułaszu.

Więcej zdjęć :

https://picasaweb.google.com/cyklista17 ... directlink

c.d.n....
Awatar użytkownika
Maciej
Turysta
Turysta
Posty: 473
Rejestracja: 04 stycznia 2012, 14:22

Post autor: Maciej » 16 maja 2013, 23:16

Jestem pod wrażeniem!

Stojąc pod zamkiem w Nowym Sączu byłeś nie cały kilometr od mojego domu :)
Awatar użytkownika
HalinkaŚ
Moderator
Moderator
Posty: 4600
Rejestracja: 10 września 2009, 8:11

Post autor: HalinkaŚ » 16 maja 2013, 23:22

Maciej pisze:Jestem pod wrażeniem!
Ja też tylko trochę inaczej niż Ty Macieju. Te burze, które gnały za Robertem skutecznie odstraszyłyby mnie od dalszej wycieczki, dlatego tez wielkie brawa za wytrwałość.
Góry upajają. Człowiek uzależniony od nich jest nie do wyleczenia.:)
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Post autor: Robert J » 17 maja 2013, 15:56

Maciej pisze:Stojąc pod zamkiem w Nowym Sączu byłeś nie cały kilometr od mojego domu :)
Za to Ty jadąc ostatnio na narty w Jesioniki, przejeżdżałeś
50 m od mojego domu :)
HalinkaŚ pisze:Te burze, które gnały za Robertem skutecznie odstraszyłyby mnie od dalszej wycieczki, dlatego tez wielkie brawa za wytrwałość.
Dobrze wiedziałem jakie są prognozy i na co się porywam. Najgorsze było to, że te burze szły niemal zawsze mi naprzeciw. Jedynym wyjściem było gdzieś przeczekać ;)
Awatar użytkownika
Dżola Ry
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 6331
Rejestracja: 28 czerwca 2009, 23:07
Kontakt:

Post autor: Dżola Ry » 17 maja 2013, 16:14

Robert J pisze:Najgorsze było to, że te burze szły niemal zawsze mi naprzeciw
Myślę, że jednak gorsze byłoby, gdyby szły z Tobą i nie opuszczały Cię nawet na krok! ;) :D


Robert J - trudno te Twoje relacje komentować! Bo i "piękne zdjęcia", i "super wyprawa" to teksty zabronione, a cisną się pod palce, że trudno się opanować ;) :D
Naprawdę szczęka opada na te Twoje pomysły, ich realizację i fotograficzną dokumentację, Mistrzu!


Bardzo podoba mi się to zdjęcie pod tytułem (moim osobistym ;)): krasnale na łupince orzecha :brawo:
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Post autor: Robert J » 18 maja 2013, 11:32

...c.d.

Dzień piąty był, jak się okazało ostatnim dniem wyprawy. Kolejne przygody na trasie zmusiły mnie do maksymalnego skrócenia drogi powrotnej.

Tym razem ruszam z pierwszymi promieniami słońca. Po ostatnich nocnych opadach góry mocno parują. Nic nie kombinuję i jadę główną drogą do Rużomberoka. Miałem wcześniej pomysł by wpaść na chwilę w odwiedziny do ekipy GS-ów bawiących w Wielkiej Fatrze, ale to miało być dzień wcześniej. Teraz było zdecydowanie za późno bo droga przede mną bardzo długa, a czasu coraz mniej.

Obrazek

Obrazek

Z Rużomberoka jadę dalej krajówką na Martin. Odrobinę urozmaicam trasę przejeżdżając przez Małą Fatrę.

Obrazek

O 10-tej robię przerwę na śniadanie. Siadam na trawie i moją uwagę zwraca wygląd roweru. Jakoś bagażnik tak dziwnie zwisa! No masz ci los...,pękła rurka mocowana do sztycy(rurki pod siodełkowej)!
Nie panikuję tylko spokojnie konsumuję kanapki. Szukam jednocześnie rozwiązania. Postanawiam przepakować wszystkie najcięższe rzeczy do plecaka, a w sakwach pozostawiam jedynie ubrania, śpiwór i karimatę. Podwiązuję bagażnik i ruszam dalej bardzo ostrożnie sprawdzając co chwilę czy wszystko trzyma się kupy.

Jedzie się znacznie gorzej z ciężkim plecakiem. Jakoś przepycham korbami i prę do przodu. Pogoda na chwilę się psuje, ale nie pada, a to jest najważniejsze.

Ostrożnie zjeżdżam do Terchovej. Po drodze robię oczywiście zdjęcia.

Obrazek

Obrazek

Kilka kilometrów przed Żyliną mam przymusowy postój. Właśnie jedzie kolumna kilkuset motocykli eskortowanych przez policję. W dali widoczny zamek w Strečnie.

Obrazek

W Żylinie postanawiam pojechać trochę inaczej jak zazwyczaj. Zamiast kierować się na Czadcę jadę do miasta Bytča. Tam spędzam trochę więcej czasu.

Obrazek

Dalej czeka mnie bardzo długi podjazd do Makova. kilkaset metrów przed końcem podjazdu uchodzi mi ponownie powietrze z tylnego koła. Oczywiście wiem już co jest tego przyczyną. Pęknięcie znacznie się powiększyło i teraz jest na 1/3 obwodu koła. Nie pozostaje mi nic innego jak wyciąć opaskę ze starej dętki na cały obwód rafki. Przez to pęknięcie już nawet koło się scentrowało. Na szczęście bagażnik się jakoś jeszcze trzyma.
Zjeżdżam do Makova i od razu ostatni(najtrudniejszy) podjazd do granicy z Czechami. Poszło mi całkiem sprawnie. Zbliża się wieczór lecz mam nadzieję, że uda mi się dotrzeć przed zachodem słońca do Rożnova pod Radhostem.
Już na granicy postanowiłem, że jadę najprostszą i najbardziej mi znaną trasą do domu. Przez Fenstat pod Radhostem i Příbor. W tym drugim mieście całkowicie rozładował mi się akumulator w aparacie.

Obrazek

Nie mam możliwości robienia zdjęć, więc nie zatrzymuję się aż do Bilova. Tam robię dłuższą przerwę na kolację pod nadajnikiem. Nadajnik służy również jako wieża widokowa. O północy docieram do Opavy. Na wyjeździe z miasta odłamuje mi się całkowicie bagażnik :zly: Jakoś sobie poradziłem i z tym problemem. Dalsza trasa bez historii. Do domu docieram po 3 nad ranem.

Tego dnia ukręciłem 318 kilometrów, a cała wyprawa to 941 kilometrów. Zakładałem, że zrobię około 1200 lecz pogoda solidnie zweryfikowała moje plany. Pogoda przysparzała najwięcej problemów. Doszło do tego trochę defektów i innych mniejszych przygód, o których nie pisałem.

Jedyne co było na poziomie to ilość spożywanego piwa na trasie :D Schudłem również 3 kg. (jeszcze 5 kilo i będzie waga ciała taka jak być powinna). :lol:

Mimo wszystko uważam wyprawę za udaną bo odwiedziłem kilka nowych i ciekawych miejsc. Sezon kolarski w tym roku bardzo opóźniony, więc te przejechane kilometry na pewno będą procentować :)


Zdjęcia :

https://picasaweb.google.com/cyklista17 ... directlink

Dziękuję za uwagę.

end.
Awatar użytkownika
Darek
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1471
Rejestracja: 28 października 2011, 20:47

Post autor: Darek » 18 maja 2013, 12:04

318 !!! km w jeden dzień :shock: :shock: :shock: . Doliczając do tego defekty, aurę i motocyklistów na trasie toż to się nadaje do Guinnessa. :brawo:.
Kiedy jadąc na rowerze po 20 km zacznie mnie boleć d... przypomnę sobie o Twoim wyczynie i będzie dobrze :lol: .
Włóczęga: człowiek, który nazywałby się turystą, gdyby miał pieniądze.
(J. Tuwim)
włodarz
Turysta
Turysta
Posty: 2379
Rejestracja: 01 grudnia 2011, 19:09

Post autor: włodarz » 18 maja 2013, 12:08

Jak widać rower to znakomity sposób na zobaczenie wielu miejsc w krótkim czasie. I w zasadzie nabycie roweru to nie problem. Gorzej z nabyciem kondycji na kilkuset kilometrowe przejażdżki. W marketach jej nie sprzedają. :)
Znowu Robercie rowerowo zaszalałeś. :) :brawo:
Awatar użytkownika
Wiolcia
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 982
Rejestracja: 18 listopada 2011, 18:33

Post autor: Wiolcia » 18 maja 2013, 12:25

No nie mogę, 318 km - z przerwami, z robieniem zdjęć... Chylę czoła! A zdjęcia jak zwykle urzekające i tyle pięknych miejsc do obejrzenia!
A czemu były problemy z wydostaniem się z Częstochowy? Kiedyś robiliśmy fragment rowerowego Szlaku Orlich Gniazd i z rynku prowadzą znaki na wyjazd z miasta. Chyba że zależało Ci na szybkim dojeździe.
Ostatnio zmieniony 18 maja 2013, 12:28 przez Wiolcia, łącznie zmieniany 1 raz.
"Navigare necesse est, vivere non est necesse"
www.kuzniapodrozy.pl
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Post autor: Robert J » 18 maja 2013, 12:26

Darek pisze:318 !!! km w jeden dzień
To jeszcze nie jest tak strasznie dużo dla mnie, a bywało więcej ;)
włodarz pisze:Jak widać rower to znakomity sposób na zobaczenie wielu miejsc w krótkim czasie.
Mówi się, że turystyka rowerowa to najlepsza forma turystyki. Jest szybko, dużo i tanio. Samochodem nie dotrzesz tam gdzie rowerem, a na nogach zajęłoby to znacznie więcej czasu.
Awatar użytkownika
aniołek
Turysta
Turysta
Posty: 912
Rejestracja: 23 września 2011, 16:42

Post autor: aniołek » 18 maja 2013, 21:18

Robert J pisze:Ruszam dalej, ale nie przejechałem nawet z jednego końca mostu nad Dunajcem na drugi i znowu kapeć! Co jest do jasnej cholery!
ja taką miałam niedawno "przygodę"na trasie :zly:, po 3 latach od ostatniego - też dwa kapcie jednego dnia, przód i tył :zly: . W dodatku tak skutecznie, że opona do wymiany była :zly:.

ps. Mogłeś napisać na forum, doping by był na trasie :) - szacun :spoko:
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Post autor: Robert J » 18 maja 2013, 21:46

aniołek pisze:ps. Mogłeś napisać na forum, doping by był na trasie :)
Widzisz, sęk w tym że nie wiedziałem do końca gdzie mnie zawieje. Ciągle w trakcie wyprawy korygowałem trasę. W planach miałem Kralovą Holę, a wyszło jak wyszło :zly:
ODPOWIEDZ