Lipiec 2007 czyli "Są ludzie równi i równiejsi...'

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
jck
Turysta
Turysta
Posty: 3181
Rejestracja: 14 listopada 2007, 22:57
Kontakt:

Lipiec 2007 czyli "Są ludzie równi i równiejsi...'

Post autor: jck » 20 listopada 2007, 12:40

Obiecałem napisać o naszym lipcowym wyjeździe- mam trochę zdjęć więc podłączę pod tą relację linki- jeśli kogoś to będzie interesować, zapraszam. Jak już pisałem w innym poście, nie będzie relacji na summitpost.org więc wspomnę tylko krótko tutaj o przebiegu. Jeśli ktoś będzie miał jakieś pytania- z chęcią udzielę odpowiedzi, wyjaśnię.

14.07.2007
Spotykamy się w Katowicach: Radek, Grzegorz, Łukasz i ja. Toyotą yaris jedziemy przez Czechy i Austrię.
15.07.2007
Przejeżdżamy przez Szwajcarię przez przełęcze Oberalp (2037 mnpm) i Furka (2436 mnpm). Wjeżdżamy w dolinę Mattertal (na jej końcu leży Zermatt), wjeżdżamy do Taschalp (2200 mnpm). Po połduniu ruszamy w kierunku miejsca biwakowego- łąki położonej na skraju moreny na wysokości 2950 mnpm (według GPS).
16.07.2007
Wstajemy o drugiej nad ranem, podchodzimy do początku lodowca, wiążemy się (kolejność ja, Grzegorz, Łukasz i Radek- niezmienna do końca wyjazdu). Po 3 godzinach osiągamy Alphubeljoch (3700 mnpm)- tempo słabe, brak aklimatyzacji. Stąd zaczyna się grań południowo-wschodnia prowadząca na Alphubel- wąskie, śnieżno-lodowe ostrze. Około południa stajemy na szczycie (4206 mnpm) i rozpoczynamy zejście drogą normalną (w kierunku Saas Fee), a następnie przebiegając przez lawiniaste zbocze pod serakami kopuły szczytowej trawersujemy w kierunku Alphubeljoch. Radek jest już bardzo zmęczony, zbiega więc na dół (więcej tlenu-szybsza regeneracja), ja czekam, aż reszta odpocznie i w trójkę schodzimy do namiotów.
Topo drogi na Alphubel zrobione przez Radka da Wam lepsze rozeznanie o czym mówię:
http://www.summitpost.org/image/326810/ ... -topo.html
http://www.summitpost.org/image/327852/ ... -topo.html
17.07.2007
Dzień odpoczynkowy. Ja i Radek schodzimy do samochodu i przynosimy jedzenie dla całej czwórki (zdecydowalismy się zostać nieco dłużej w tym miejscu).
18.07.2007
Pobudka o drugiej. Na morenie Radek rezygnuje- jest jeszcze słaby- wysokość daje mu się we znaki. W trójkę więc kontynuujemy- Alphubeljoch (zimno). Ostatnio skręcaliśmy w lewo, tym razem w prawo. Po godzinie osiągamy szczyt Feechopf (3888 mnpm). Postanawiamy wspinać się dalej (na Allalinhorn). Pokonuję pierwszy wyciąg skalnej grani (potworna ekspozycja, kiepska asekuracja- założyłem dwa punkty na 30 metrów). Chłopaki rezygnują, wracam na wierzchołek Feechopfa. Zbiegamy w kierunku namiotów, na wysokości 3600 mnpm rozwiązuję się by szybciej dotrzeć do Radka. Znajduję Go śpiącego przy namiotach. Budzę, daję jedzenie- wszystko ok.
19.07.2007
Dzień odpoczynkowy. Kozy.
20.07.2007
Wstajemy za późno, sypie się pogoda- dzień odpoczynkowy. Kończy się nam jedzenie (jedna zupka chińska na dzień)- albo jutro się uda, albo schodzimy.
21.07.2007
Tym razem pobudka jest skuteczna. Pokonywanie moreny jest nużące, przy początku lodowca skręcamy w prawo i po skałach obniżamy się na drugi lodowiec. Kilka godzin wędrówki doprowadza nas na Rimpfischhornsattel (3980 mnpm). Tutaj Grześ rezygnuje- źle się czuje, a droga, która nas czeka do prostych nie należy. Prowadzę najpierw przez 70 metrowy żleb, trwers przez skały i śnieg w prawo. Śnieżny stok (50 stopni), do skalnej grani (UIAA II+/III-) i nią na przedwierzchołek z którego śnieżnym ostrzem na szczyt główny Rimpfischhorna (4199 mnpm). Zejście na przełęcz zajmuje trochę czasu pomimo tego, że część zjeżdżamy. Na stoku śnieżnym się rozwiązujemy (nie ma możliwości asekuracji, więc w przypadku pośliźgnięcia zginęłaby jedna osoba, a nie pociągnęła za sobą pozostałą dwójkę). Spotykamy Grzesia, ja wspinam się jeszcze na śnieżny wierzchołek zachodni (4009 mnpm) z którego robię to zdjęcie- ono da pogląd na finalną część drogi na Rimpfischhorn (topo):
http://www.summitpost.org/image/325284/ ... -topo.html
Powrót to epopeja grzebania się w rozmiękłym śniegu. Radek wymiotuje, Grzesiu majaczy, Podol trzymie się dzielnie, a ja walczę z zawrotami głowy i staram się wybierać najlepszą drogę i omijać szczeliny. Po dotarciu do namiotów zwijamy nasz obóz i schodzimy do samochodu. Jesteśmy wyczerpani (nie jedliśmy prawie nic od dwóch dni) więc łapczywie rzucamy się na nasze zapasy. Noc spędzamy w samochodzie (niezbyt wygodnie) na drodze do doliny Saastal.
22.07.2007
Postanawiamy zainstalować się na polu namiotowym. Pierwszy prysznic od tygodnia. Wieczorem pożądna popijawa.
23.07.2007
Przejeżdżamy do Zermeigern (ponad Saas Almagell) skąd zaczyna się podejście do Britannia Hutte.
24.07.2007
Wstajemy niespiesznie (dziś są urodziny Łukasza). Plecaki ważą po około 25 kg (wychodzimy na pięć dni). Mijamy piękne wodospady. Idę z Radkiem, pół godziny po nas ruszyli Grzegorz i Łukasz. Chatę (3030 mnpm) osiągamy po 4 godzinach. Rozglądamy się za miejscem na namiot, kilkadziesiąt metrów niżej znajdujemy piękne, eksponowane miejsce. Rozstawiamy nasz domek. Wstrzeliwuję się z nudów w skalną grań południową (taka za II) Klein Allalina (3070 mnpm- kopki wieńczącej grań nad schroniskiem). Schodząc normalną ścieżką spotykam Grzesia i Podola- docierają 4 godziny po nas.
25.07.2007
Wstajemy za późno, Radek zły jak osa wyładowuje się na Grzesiu za zaspanie. Schodzimy na lodowiec, narzucam ostre tempo, przeganiamy dużą część zespołów i wspinamy się pierwszymi dwoma stopniami (śnieżno-lodowymi) grani Hohlaubgrat. Przed ostatnim (skalnym) robimy sobie odpoczynek. Zbieram cały sprzęt i startuję do skalnego progu. Nie jest trudno (UIAA II+ przy suchej skale), jednak teraz wszystko pokrywa lód, co sprawia, że trzeba się nieźle namordować. Wyżej sporo luźnego śniegu. Po przeprowadzeniu progu i dotarciu na grań szczytową Allalinhorna jestem bardzo zmęczony. Chłopaki wyprzedzają mnie i stają na wierzchołku (4027 mnpm), ja dowlekam się tam jako ostatni. Próg w zejściu pokonujemy zjazdami, resztę schodzimy rozwiązani. W namiotach jesteśmy spowrotem około 14. Na wieczór robimy rozeznanie i zgłaszamy zaginięcie (nikt nie traktuje nas poważnie). Telefony do rodzin i przyjaciół zaginionych.
26.07.2007
Cały dzień upływa nam na telefonowaniu (rodzina, konsulat polski w Szwajcarii, ubezpieczyciel, Air Zermatt, okoliczne chaty)- wieczorem wiemy tylko, że może jutro ruszy akcja ratunkowa.
27.07.2007
Startujemy z Radkiem na Strahlhorn. Popisujemy się kompletnym brakiem profesjonalizmu (czołówki gasną nam po pół godzinie), gubię drogę prowadząc nas przez lodowiec. Arktyczny krajobraz, piekielne zimno. Jesteśmy zmęczeni i fizycznie i psychicznie, zazdrościmy Grzesiowi i Łukaszowi, którzy zostali w namiocie. Na szczyt Strahlhorna (4190 mnpm) dowlekamy się około 8:30. Robie parę fotek i uciekamy na dół. Wreszcie mamy dobre tempo- o 11:30 docieramy do namiotów, Grzesiu przekazuje nam smutne wieści. Ja śpię przez resztę dnia.
28.07.2007
Zwijamy namioty, schodzimy do samochodu, noc spędzamy na tej samej łące co przed wyjściem.
29.07.2007
Wstajemy rano, Grzesiu, Radek i ja jedzemy na policję do Saas Fee, składamy zeznania, przekazujemy co wiemy. Zbieramy Łukasza czatującego przy naszych rzeczach. Opuszczamy Szwajcarię.
30.07.2007
Przejazd przez Niemcy i Polskę. W Katowicach jesteśmy koło 15.

Pamięci Doroty i Janka, RIP.

Zdjęcia postaram się uporządkować chronologicznie i według autorów.
Zdjęcia Radka:
http://www.summitpost.org/image/335386/ ... hubel.html
http://www.summitpost.org/image/327883/ ... ng-at.html
http://www.summitpost.org/image/326767/ ... mbing.html
http://www.summitpost.org/image/326906/ ... -part.html
http://www.summitpost.org/image/321806/ ... w-nge.html
http://www.summitpost.org/image/321815/ ... ab-ii.html
http://www.summitpost.org/image/325276/ ... hhorn.html
http://www.summitpost.org/image/326773/ ... w-nge.html
http://www.summitpost.org/image/325286/ ... ummit.html
http://www.summitpost.org/image/325274/ ... ummit.html
http://www.summitpost.org/image/326830/ ... ummit.html
http://www.summitpost.org/image/326913/ ... ummit.html
http://www.summitpost.org/image/326901/ ... imney.html
http://www.summitpost.org/image/351121/ ... hhorn.html
http://www.summitpost.org/image/335790/ ... route.html

I moje:
http://www.summitpost.org/image/326783/ ... ridge.html
http://www.summitpost.org/image/327835/ ... ridge.html
http://www.summitpost.org/image/326785/ ... ridge.html
http://www.summitpost.org/image/326788/ ... group.html
http://www.summitpost.org/image/330701/ ... group.html
http://www.summitpost.org/image/326801/ ... hhorn.html
http://www.summitpost.org/image/327797/ ... hhorn.html
http://www.summitpost.org/image/330690/ ... ridge.html
http://www.summitpost.org/image/325294/ ... -face.html
http://www.summitpost.org/image/335401/ ... a-hut.html
http://www.summitpost.org/image/335410/ ... ylogy.html
http://www.summitpost.org/image/335415/ ... bgrat.html
http://www.summitpost.org/image/327827/ ... ridge.html
http://www.summitpost.org/image/335786/ ... nhorn.html
http://www.summitpost.org/image/335789/ ... hhorn.html
http://www.summitpost.org/image/328152/ ... group.html
http://www.summitpost.org/image/327465/ ... bgrat.html
http://www.summitpost.org/image/327800/ ... bgrat.html
http://www.summitpost.org/image/334426/ ... bgrat.html
http://www.summitpost.org/image/335512/ ... bgrat.html
http://www.summitpost.org/image/335796/ ... nhorn.html
http://www.summitpost.org/image/335795/ ... ummit.html
http://www.summitpost.org/image/327449/ ... verse.html
http://www.summitpost.org/image/327811/ ... ummit.html
Życie nie zaczyna się powyżej 5000 mnpm. Powyżej 7000 mnpm tym bardziej...
Anonymous

Post autor: Anonymous » 20 listopada 2007, 13:04

Troszke znam tą "opowieść" , troszke znam Jacka ... i jestem pod "wielkim" wrażeniem . Nasuwa mi się tylko jedno zdanie ; fajnie że żyjesz :spoko:
Pete

Post autor: Pete » 20 listopada 2007, 15:16

Wielkie BRAWA :brawo:. To już wyższa szkoła jazdy ;) Gratuluję. Cieszę się niezmiernie, że możesz być z nami i opowiadać tak wspaniałe historie :).
Awatar użytkownika
jck
Turysta
Turysta
Posty: 3181
Rejestracja: 14 listopada 2007, 22:57
Kontakt:

Post autor: jck » 20 listopada 2007, 15:44

Noel pisze:Troszke znam tą "opowieść" , troszke znam Jacka ... i jestem pod "wielkim" wrażeniem . Nasuwa mi się tylko jedno zdanie ; fajnie że żyjesz :spoko:
Dzięki :)
Znasz też Radka, Łukasza i Grzesia.
Wniosek: Noel zna wszystkich ;)
Życie nie zaczyna się powyżej 5000 mnpm. Powyżej 7000 mnpm tym bardziej...
Awatar użytkownika
jck
Turysta
Turysta
Posty: 3181
Rejestracja: 14 listopada 2007, 22:57
Kontakt:

Post autor: jck » 20 listopada 2007, 15:46

Pete pisze:Wielkie BRAWA :brawo:. To już wyższa szkoła jazdy ;) Gratuluję. Cieszę się niezmiernie, że możesz być z nami i opowiadać tak wspaniałe historie :).
Dziękuję!
Ja również się cieszę, że Noel mnie tu zaprosił.
Wyższa szkoła jazdy- nie jest to istotne- liczy się to co człowieka tam ciągnie i to, że po prostu kocha góry. Z taką samą lubością jak w Alpy wracam w Beskidy czy Karkonosze.
Życie nie zaczyna się powyżej 5000 mnpm. Powyżej 7000 mnpm tym bardziej...
Alf

Post autor: Alf » 20 listopada 2007, 17:15

Gratuluję, naprawdę coś wspaniałego ( przynajmniej jak się czyta w ciepłym pokoju) i nie dla wszystkich. Mam jednak pytanie , napisałeś
jck pisze:Na wieczór robimy rozeznanie i zgłaszamy zaginięcie
Czy ktoś z waszej 4-ki zaginął, czy ktoś inny ?
Pati

Post autor: Pati » 20 listopada 2007, 19:23

Bardzo ekstremalna wyprawa, zdjęcia nieźle robione prawie w pionie i ciekawa opowieść.
Czyta się :spoko: . GRATULUJĘ :!: i cieszę się że wyprawa skończyła się jakby nie popatrzeć szczęśliwie.
Chciałabym kiedyś też coś takiego przeżyć, choć patrząc obiektywnie na relację pewnie
też bym mocno niekiedy wyzywała w stylu: i co ja robię tu :)
Warto byłoby jednak coś takiego wspominać :>
Awatar użytkownika
RafalS
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1002
Rejestracja: 01 listopada 2007, 23:53

Post autor: RafalS » 20 listopada 2007, 19:50

Wspaniala relacja choc smutna,dla was sie szczesliwie skonczyla.Dla tych innych chyba nie.Czy w Alpach istnieje jakies pogotowie ratunkowe w stylu TOPR?
Pati

Post autor: Pati » 20 listopada 2007, 20:05

RafalS pisze:Wspaniala relacja choc smutna,dla was sie szczesliwie skonczyla.Dla tych innych chyba nie
Dokładnie - to mają niestety do siebie góry - są niebezpieczne.
Awatar użytkownika
jck
Turysta
Turysta
Posty: 3181
Rejestracja: 14 listopada 2007, 22:57
Kontakt:

Post autor: jck » 20 listopada 2007, 20:40

Alf pisze:Gratuluję, naprawdę coś wspaniałego ( przynajmniej jak się czyta w ciepłym pokoju) i nie dla wszystkich. Mam jednak pytanie , napisałeś
jck pisze:Na wieczór robimy rozeznanie i zgłaszamy zaginięcie
Czy ktoś z waszej 4-ki zaginął, czy ktoś inny ?
Małżeństwo ze Szczecina, przypadek, że byliśmy tam.
I dziękuję za miłe słowa.
Życie nie zaczyna się powyżej 5000 mnpm. Powyżej 7000 mnpm tym bardziej...
Awatar użytkownika
jck
Turysta
Turysta
Posty: 3181
Rejestracja: 14 listopada 2007, 22:57
Kontakt:

Post autor: jck » 20 listopada 2007, 20:43

Patrycja pisze:Bardzo ekstremalna wyprawa, zdjęcia nieźle robione prawie w pionie i ciekawa opowieść.
Czyta się :spoko: . GRATULUJĘ :!: i cieszę się że wyprawa skończyła się jakby nie popatrzeć szczęśliwie.
Chciałabym kiedyś też coś takiego przeżyć, choć patrząc obiektywnie na relację pewnie
też bym mocno niekiedy wyzywała w stylu: i co ja robię tu :)
Warto byłoby jednak coś takiego wspominać :>
Cóż, skoro ja do tego dorosłem, to znaczy, że każdy może.
Ile razy, gdy wstaję w nocy, marznę myślę sobie: jest lipiec, wakacje- zamiast leżeć na plaży, w cieple, przyjemnie...no ale cóż, jeszcze nie zmądrzałem i co roku się na to nabieram :D
Życie nie zaczyna się powyżej 5000 mnpm. Powyżej 7000 mnpm tym bardziej...
Awatar użytkownika
jck
Turysta
Turysta
Posty: 3181
Rejestracja: 14 listopada 2007, 22:57
Kontakt:

Post autor: jck » 20 listopada 2007, 20:47

RafalS pisze:Wspaniala relacja choc smutna,dla was sie szczesliwie skonczyla.Dla tych innych chyba nie.Czy w Alpach istnieje jakies pogotowie ratunkowe w stylu TOPR?
I to jest dobre pytanie:
W Alpach, akurat w tym rejonie, istnieje Air Zermatt- dumnie nazywa się ratownictwem górskim a wygląda tak: przelecą się godzinę helikopterem nad domniemanym rejonem wypadku i albo się uda albo nie.
Problem A: nie polecą, dopóki nie będą mieli potwierdzenia, że za akcję zostanie zapłacone (czyli: nie skontaktują się z ubezpieczycielem osoby poszkodowanej).
Problem B: co w takiej sytuacji, gdy tych pieniędzy nie ma?
Problem C: nam zajęło ponad 2 dni, by, helikopter wyleciał, mimo, że od początku było wiadomo, że gdzieś zaginęli (przynajmiej mysmy byli pewni) i że byli ubezpieczeni. Co by się stało, gdyby wcześniej jeszcze żyli, a umarli podczas tych dwóch dni biurokracji?
Życie nie zaczyna się powyżej 5000 mnpm. Powyżej 7000 mnpm tym bardziej...
Pati

Post autor: Pati » 20 listopada 2007, 20:58

jck pisze:Małżeństwo ze Szczecina, przypadek, że byliśmy tam.
jck pisze:Co by się stało, gdyby wcześniej jeszcze żyli, a umarli podczas tych dwóch dni biurokracji?
Straszne - z jedne strony wypadek, z drugiej biurokracja.
jck pisze:wakacje- zamiast leżeć na plaży, w cieple, przyjemnie...no ale cóż
Skąd ja to znam...
Awatar użytkownika
RafalS
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1002
Rejestracja: 01 listopada 2007, 23:53

Post autor: RafalS » 20 listopada 2007, 20:58

jck pisze: I to jest dobre pytanie:
W Alpach, akurat w tym rejonie, istnieje Air Zermatt- dumnie nazywa się ratownictwem górskim a wygląda tak: przelecą się godzinę helikopterem nad domniemanym rejonem wypadku i albo się uda albo nie.
Problem A: nie polecą, dopóki nie będą mieli potwierdzenia, że za akcję zostanie zapłacone (czyli: nie skontaktują się z ubezpieczycielem osoby poszkodowanej).
Problem B: co w takiej sytuacji, gdy tych pieniędzy nie ma?
Problem C: nam zajęło ponad 2 dni, by, helikopter wyleciał, mimo, że od początku było wiadomo, że gdzieś zaginęli (przynajmiej mysmy byli pewni) i że byli ubezpieczeni. Co by się stało, gdyby wcześniej jeszcze żyli, a umarli podczas tych dwóch dni biurokracji?
Czyli obiektywnie patrzac,ratownictwo na pokaz.Tak jakby go nie bylo.Jak sie porowna z naszym TOPRem to dwa bieguny.Nie chce sie gadac.
Awatar użytkownika
jck
Turysta
Turysta
Posty: 3181
Rejestracja: 14 listopada 2007, 22:57
Kontakt:

Post autor: jck » 20 listopada 2007, 21:02

Patrycja pisze:
jck pisze:Małżeństwo ze Szczecina, przypadek, że byliśmy tam.
jck pisze:Co by się stało, gdyby wcześniej jeszcze żyli, a umarli podczas tych dwóch dni biurokracji?
Straszne - z jedne strony wypadek, z drugiej biurokracja.
jck pisze:wakacje- zamiast leżeć na plaży, w cieple, przyjemnie...no ale cóż
Skąd ja to znam...
Jak zawsze- wszystko rozgrywa się o pieniądze.

Wtedy to człowiek zastanawia się po co chodzi po górach, no nie? :D
Życie nie zaczyna się powyżej 5000 mnpm. Powyżej 7000 mnpm tym bardziej...
ODPOWIEDZ