25.11.2012 r. - Beskid Żywiecki - Sesja wyjazdowa Klubu Himalajowego
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
25.11.2012 r. - Beskid Żywiecki - Sesja wyjazdowa Klubu Hima
Skład: Mysia, Vatteri, Vision, Sokół
Po ostatnim wyjeździe wyciągnęliśmy wnioski. Tym razem ruszamy zady z domowych pieleszy dużo wcześniej - tym sposobem grubo przed siódmą mkniemy do góry ku Hali Boraczej, zostawiając pojazd przy sklepie w Żabnicy Skałce. Cel - Lipowska z Romanką. Jeszcze nie wiemy, że dziś odmienią się nasze plany i cele życiowe na najbliższe lata. Ale po kolei...
Oczekiwany przez nas wschód słońca zakrywają chmury, ale pogoda jak na koniec listopada i tak ładna - a co najważniejsze - również fotogeniczna. Niemal wbiegamy na Boraczą, co dziwne, zważywszy na skład osobowy. Ale czasem coś dziwnego dzieje się z nogami, że same niosą. Dziś niosły całkiem nieźle.
Na Hali Redykalnej piękna gra świateł, pokazuje się Fatra, a z drugiej strony, spoza chmur oświetlony Śląski. Ruszamy dalej, pięknie widać niemal czerwonawe w tym porannym świetle Tatry. Pod nimi bieli się puchowa, chmurzasta pierzynka.
Około dziewiątej docieramy na Lipowską. Tu postanawiamy złożyć hołd pewnemu wspinaczowi z Forum. Kupujemy więc po Tatrze i dalszy ciąg wycieczki będzie przebiegać pod dyktando "Wspinaczki po Tatrach".
Ponieważ w jednej chwili nad Lipowską zjawia się gęsta chmura, siedzimy i czekamy na dalszy rozwój wypadków. Postanawiamy w tej wyniosłej chwili założyć KLUB HIMALAJOWY. Cele Klubu omawiamy po drodze. Najchętniej zimowe K2 w 2013, ale najpierw musimy poszukać sponsora na obóz przygotowawczy na Magurce Wilkowickiej. Tylko żeby cieplej było, bo w zimno bez sensu jakieś obozy organizować.
Uniesieni tym faktem ruszamy w kierunku Hali Rysianka.
Na Rysiance zastanawiamy się co robić, bo pogoda do niczego, ale może się przetrze. Vatteri i Vision wyskakują z pomysłem Pilska, Sokół i Mysia wolą Romankę. Kłótnia nasila się, szla przeważa raz w jedną, raz w drugą stronę. Mysia i Wizion w sumie siedzą cicho, tylko Sokół debatuje z Vatteri. Czas leci, a obie strony mają mocne argumenty - z jednej strony pesymistyczna wizja zejścia w nocy i bezsensowności łażenia po górach we mgle, z drugiej strony groźba użycia w domu przedmiotu miotająco-rażącego typu patelnia. Nagle olśnienie. W schronisku siedzą Aniołek, Robert i Lawena. Jak powszechnie wiadomo, Aniołek jest specem od psucia pogody. Jeszcze jedna narada, jeszcze jedna krótka wymiana zdań. Skoro Anioł rusza na Romankę, to tam widoków nie zaznamy. Lecimy więc na Pilsko. Choćby po ciemku wracać, lepiej zaryzykować. Zresztą do argumentu patelni dochodzą także latające talerze.
Po błocie i kałużach, narzucając nieludzkie tempo, pędzimy.
Na szczęscie na białych spodniach nie widać ubrudzeń. Czemu białe spodnie? A bo niedziela....
Po drodze, już pod samym Pilskiem, mijamy schodzących z kopuły Górola, Gazę i Adriana. Widoków nie doświadczyli. Cóż, może my doświadczymy, wszak jesteśmy z Klubu Himalajowego, a to nie byle co.
Oczekiwanie na pustym wierzchołku opłaca się. Chmury poddają się. Na dodatek Członek Zarządu Klubu Himalajowego - Mysia - przeprowadza kurs wyciskania parówki. Warto się z nim zaznajomić. Ten sposób całkowicie eliminuje ryzyko urwania się parówkowej folii w połowie parówki.
Po fotograficznym popasie pędzimy na zbite pyski z powrotem na Rysiankę. Tu jednak coś zatrzymuje nas na dłużej. Zachodzące słońce. Warto było się zatrzymać.
Wiedząc, że i tak schodzimy po ciemku, decydujemy się ogrzać nieco w schronisku. Niestety, odpuszczamy Romankę, a szkoda. Cóż, listopad ma to do siebie, że dzień jest zbyt krótki...
Tradycyjnie, w egipskich ciemnościach, przychodzi nam schodzić bezszlakowo, szlak w tajemniczych okolicznościach zniknął, dopiero pod koniec odnajduje się ponownie. Jakieś łobuzy powyrywały drzewa ze znaczkami, to skąd mieliśmy wiedzieć, którędy iść....
Wcześniej coś niedaleko łamało gałęzie i drzewa, co znacznie przyspieszyło nasze zejście. Czort wie, co to było, czy jeleń, dzik, dinozaur czy też Dokorusai skakał z szablą po konarach.... Nikt nie chciał się o tym przekonać.
W końcu finiszujemy. Na liczniku 29 km, 1500 m podejść i 11 godzin na nogach. A na gębach banany. Dobrze spędzony dzień.
Tępy - żałuj. Sercem i duszą.
Po ostatnim wyjeździe wyciągnęliśmy wnioski. Tym razem ruszamy zady z domowych pieleszy dużo wcześniej - tym sposobem grubo przed siódmą mkniemy do góry ku Hali Boraczej, zostawiając pojazd przy sklepie w Żabnicy Skałce. Cel - Lipowska z Romanką. Jeszcze nie wiemy, że dziś odmienią się nasze plany i cele życiowe na najbliższe lata. Ale po kolei...
Oczekiwany przez nas wschód słońca zakrywają chmury, ale pogoda jak na koniec listopada i tak ładna - a co najważniejsze - również fotogeniczna. Niemal wbiegamy na Boraczą, co dziwne, zważywszy na skład osobowy. Ale czasem coś dziwnego dzieje się z nogami, że same niosą. Dziś niosły całkiem nieźle.
Na Hali Redykalnej piękna gra świateł, pokazuje się Fatra, a z drugiej strony, spoza chmur oświetlony Śląski. Ruszamy dalej, pięknie widać niemal czerwonawe w tym porannym świetle Tatry. Pod nimi bieli się puchowa, chmurzasta pierzynka.
Około dziewiątej docieramy na Lipowską. Tu postanawiamy złożyć hołd pewnemu wspinaczowi z Forum. Kupujemy więc po Tatrze i dalszy ciąg wycieczki będzie przebiegać pod dyktando "Wspinaczki po Tatrach".
Ponieważ w jednej chwili nad Lipowską zjawia się gęsta chmura, siedzimy i czekamy na dalszy rozwój wypadków. Postanawiamy w tej wyniosłej chwili założyć KLUB HIMALAJOWY. Cele Klubu omawiamy po drodze. Najchętniej zimowe K2 w 2013, ale najpierw musimy poszukać sponsora na obóz przygotowawczy na Magurce Wilkowickiej. Tylko żeby cieplej było, bo w zimno bez sensu jakieś obozy organizować.
Uniesieni tym faktem ruszamy w kierunku Hali Rysianka.
Na Rysiance zastanawiamy się co robić, bo pogoda do niczego, ale może się przetrze. Vatteri i Vision wyskakują z pomysłem Pilska, Sokół i Mysia wolą Romankę. Kłótnia nasila się, szla przeważa raz w jedną, raz w drugą stronę. Mysia i Wizion w sumie siedzą cicho, tylko Sokół debatuje z Vatteri. Czas leci, a obie strony mają mocne argumenty - z jednej strony pesymistyczna wizja zejścia w nocy i bezsensowności łażenia po górach we mgle, z drugiej strony groźba użycia w domu przedmiotu miotająco-rażącego typu patelnia. Nagle olśnienie. W schronisku siedzą Aniołek, Robert i Lawena. Jak powszechnie wiadomo, Aniołek jest specem od psucia pogody. Jeszcze jedna narada, jeszcze jedna krótka wymiana zdań. Skoro Anioł rusza na Romankę, to tam widoków nie zaznamy. Lecimy więc na Pilsko. Choćby po ciemku wracać, lepiej zaryzykować. Zresztą do argumentu patelni dochodzą także latające talerze.
Po błocie i kałużach, narzucając nieludzkie tempo, pędzimy.
Na szczęscie na białych spodniach nie widać ubrudzeń. Czemu białe spodnie? A bo niedziela....
Po drodze, już pod samym Pilskiem, mijamy schodzących z kopuły Górola, Gazę i Adriana. Widoków nie doświadczyli. Cóż, może my doświadczymy, wszak jesteśmy z Klubu Himalajowego, a to nie byle co.
Oczekiwanie na pustym wierzchołku opłaca się. Chmury poddają się. Na dodatek Członek Zarządu Klubu Himalajowego - Mysia - przeprowadza kurs wyciskania parówki. Warto się z nim zaznajomić. Ten sposób całkowicie eliminuje ryzyko urwania się parówkowej folii w połowie parówki.
Po fotograficznym popasie pędzimy na zbite pyski z powrotem na Rysiankę. Tu jednak coś zatrzymuje nas na dłużej. Zachodzące słońce. Warto było się zatrzymać.
Wiedząc, że i tak schodzimy po ciemku, decydujemy się ogrzać nieco w schronisku. Niestety, odpuszczamy Romankę, a szkoda. Cóż, listopad ma to do siebie, że dzień jest zbyt krótki...
Tradycyjnie, w egipskich ciemnościach, przychodzi nam schodzić bezszlakowo, szlak w tajemniczych okolicznościach zniknął, dopiero pod koniec odnajduje się ponownie. Jakieś łobuzy powyrywały drzewa ze znaczkami, to skąd mieliśmy wiedzieć, którędy iść....
Wcześniej coś niedaleko łamało gałęzie i drzewa, co znacznie przyspieszyło nasze zejście. Czort wie, co to było, czy jeleń, dzik, dinozaur czy też Dokorusai skakał z szablą po konarach.... Nikt nie chciał się o tym przekonać.
W końcu finiszujemy. Na liczniku 29 km, 1500 m podejść i 11 godzin na nogach. A na gębach banany. Dobrze spędzony dzień.
Tępy - żałuj. Sercem i duszą.
- Załączniki
-
- Rysianka Pilsko Listopad 2012 336.jpg
- (133.31 KiB) Pobrany 1023 razy
-
- Rysianka Pilsko Listopad 2012 330.jpg
- (113.77 KiB) Pobrany 1023 razy
-
- Rysianka Pilsko Listopad 2012 315.jpg
- (126.12 KiB) Pobrany 1023 razy
-
- Rysianka Pilsko Listopad 2012 311.jpg
- (125.2 KiB) Pobrany 1023 razy
-
- Rysianka Pilsko Listopad 2012 289.jpg
- (136.75 KiB) Pobrany 1023 razy
-
- Rysianka Pilsko Listopad 2012 266.jpg
- (124.32 KiB) Pobrany 1023 razy
-
- Rysianka Pilsko Listopad 2012 265.jpg
- (136.36 KiB) Pobrany 1023 razy
-
- Rysianka Pilsko Listopad 2012 257.jpg
- (143.28 KiB) Pobrany 1023 razy
-
- Rysianka Pilsko Listopad 2012 246.jpg
- (118.79 KiB) Pobrany 1023 razy
-
- Rysianka Pilsko Listopad 2012 213.jpg
- (219.01 KiB) Pobrany 1023 razy
-
- Rysianka Pilsko Listopad 2012 195.jpg
- (131.24 KiB) Pobrany 1023 razy
-
- Rysianka Pilsko Listopad 2012 188.jpg
- (134.12 KiB) Pobrany 1023 razy
-
- Rysianka Pilsko Listopad 2012 149.jpg
- (145.05 KiB) Pobrany 1023 razy
-
- Rysianka Pilsko Listopad 2012 131.jpg
- (225.39 KiB) Pobrany 1023 razy
-
- Rysianka Pilsko Listopad 2012 104.jpg
- (134.26 KiB) Pobrany 1023 razy
-
- Rysianka Pilsko Listopad 2012 068.jpg
- (128.86 KiB) Pobrany 1023 razy
Jesteś jego Prezesem?sokół pisze:Postanawiamy w tej wyniosłej chwili założyć KLUB HIMALAJOWY
Najlepiej w lipcu.sokół pisze:Tylko żeby cieplej było, bo w zimno bez sensu jakieś obozy organizować.
Raczej w poszukiwaniu raków i czekanasokół pisze:czy też Dokorusai skakał z szablą po konarach
Ha, chciałeś mnie zabić. Bardzo nieładnie....Dzień wcześniej śląsko-beskidzko lajtowo a i tak ze zmęczenia do teraz na wózku inwalidzkim jeźdzęsokół pisze:Na liczniku 29 km, 1500 m podejść i 11 godzin na nogach
No, Kończystej,Wysokiej, Rysów i innego ustrojstwa dzień wcześniej nie było szans zobaczyć. A PONOĆ miała być ładna sobota....sokół pisze:Tępy - żałuj. Sercem i duszą.
Gratuluje świetnego wypadu i widoków lepszych od moich....
Klub nie ma prezeza, jedynie czterosobowy Zarząd.Jesteś jego Prezesem?
Aby wstąpić do Himalajowego Klubui i stać się jego pełnoprawnym członkiem trzeba spełnić kilka podstawowych warunków:
1. Wyrazić chęć wstąpienia do Klubu przed terminem najbliższego, przypadającego Zjazdu Klubowego.
2. Wykazać się jakimś wyczynem himalajowym, lub wspinaniem po tatrach. Mogą być puszkowe.
3. Powinien wykazywać się aktywnością podczas spotkania Klubu.
4. Po Spotkaniu Klubu wystarczy napisać do Zarządu o przyjęcie i podać swoje dane na PW.
Dobromile, skąd miałem wiedzieć, że masz chęci zaatakować te same szczyty...?
Czy jest wódka Tatry ?sokół pisze:2. Wykazać się jakimś wyczynem himalajowym, lub wspinaniem po tatrach. Mogą być puszkowe.
Miałem ochotę w ogóle pochodzić nogami dolnymi. No dobra wybaczam Wam ale poprawcie się na przyszłość, Towarzyszu.sokół pisze:Dobromile, skąd miałem wiedzieć, że masz chęci zaatakować te same szczyty...?
Czy za wyczyn himalajowy można uznać przeczytanie książki "Zdobycie Mount Everestu" Johna Hunta? Jest to najbardziej męcząca książka jaką czytałam (w sumie to nadal czytam...) - napisana w formie sprawozdania przez generała, napięcia zero, no chyba, że moje, gdy uświadamiam sobie, że w połowie akapitu nie wiem co było na jego początku.sokół pisze:2. Wykazać się jakimś wyczynem himalajowym, lub wspinaniem po tatrach. Mogą być puszkowe.
"(...) Rozmiłowana, roztęskniona,
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
Dajcie wcześniej znać, kiedy odbędzie się tan casting. Na pewno chętnych nie zabraknie :> . Ja sama chciałabym spotkać zarząd=założycieli, tylko te Wasze dzienne przebiegi to już nie na mój pesel .żebyś została przyjęta, musisz pojawić się na Spotkaniu
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
No to jednak w odczuciach się trochę pomyliłem, myślałem, że ciut więcej wyszło, ale to pewnie przez te moje jedzenie w schroniskach, dlatego tyle czasu zeszło...sokół pisze:Na liczniku 29 km, 1500 m podejść i 11 godzin na nogach. A na gębach banany. Dobrze spędzony dzień.
Tak czy tak wycieczka była genialna i niczego w niej nie zabrakło A ta zamiana planu z pójściem na Pilsko była najlepsza, chociaż szczerze mówiąc sam nie wierzyłem, że coś jeszcze tego dnia zobaczymy, a bardziej chciałem się po prostu przejść.
Postaram się jak najszybciej wrzucić swoje zdjęcia.
Relacja super i tym razem proszę traktować ja w pełni poważnie...
tidżej pisze:zwłaszcza, że bez komentarza adamka ...
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
http://picasaweb.google.com/adamkostur
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
http://picasaweb.google.com/adamkostur
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.