27-28.10.2012 r. - Keprnik-Švýcárna (Wysoki Jesionik)
: 31 października 2012, 19:31
27-28.10.2012 - Keprnik-Švýcárna(Wysoki Jesionik)
Skład:
eska
tknp
Robert J
Elizz
Danuśka
Falup
Wyjechaliśmy o świcie, choć mi się udało jeszcze kupić świeży chlebek.
Spotkaliśmy się w Głuchołazach i stamtąd ruszyliśmy na Czechy. Na
miejscu na Červenohorskim sedle byliśmy o 09:10. Tam na parkingu już
przy parkowaniu trochę się ślizgałem, to był pierwszy symptom zmiany
pogody, ale najlepsze zaczęło się jak wysiedliśmy z aut jak byśmy robili
wyścigi do schroniska to wygrała by osoba, która wzięła ze sobą łyżwy.
Było jak kiedyś na robionych szkolnych boiskach lodowiskach, ale kto
to pamięta (mi dziadkowie opowiadali :-) ) Mimo braku kolców udało nam
się dojść do schroniska tuptając jak pingwiny. Wypakowaliśmy się, Mira
(Pani ze schroniska) dała nam klucz do jednego pokoju i daliśmy tam
swoje rzeczy oraz jedzenie nasze by się nie popsuło, bo na zewnątrz hica
-4 :-) .
Ruszyliśmy ok 10 trasą: Červenohorské sedlo (1013 m n.p.m.) szlakiem
czerwonym w kierunku na Vřesová studánka
Pogoda jakiej się spodziewaliśmy deszcz ze śniegiem, dzięki temu
zobaczyliśmy pięknie oblodzone drzewa, kwiaty i trawy. Jeśli chodzi o
inne widoki to wierzymy na słowo Robertowi.
Vřesová studánka. Doszliśmy do kapliczki na zasłużony postój by się
posilić i nieco rozgrzać „miksturami” z termosów.
Jednak nie siedzimy zbyt długo ponieważ chwile za nami przychodzi grupa
z Czech, więc ruszyliśmy dalej szlakiem czerwonym. Przez Trojmezí(gdzie
po drodze Robert i Zuza poszli na mrożone jagody, w każdym razie
wrócili z fioletowymi językami) . Następnie zdobyliśmy Keprnik 1423 m
n.p.m.
W końcu zza mgły wyłoniło się schronisko Šerák tu nasze pancerze nieco
się rozpuściły, ale zagrzani miejscową fazolową i grzanym winem
ruszyliśmy w drogę powrotną po raz drugi zdobywając Keprnik. Z Trojmezi
udajemy się szlakiem koloru żółtego na Vozke. Już po chwili mój pancerz
zesztywniał, więc znów było ciepło.
Jednak pogoda dała nam trochę w kość i na Červená Hora brakło sił trzeba tu przyjechać ale latem!!! Wróciliśmy na przełęcz Červenohorské sedlo, dystans: 22 km
W schronisku szału nie było jakieś 15 stopni, wody ciepłej brak, więc
rozgrzewaliśmy się z bracią Czeską czym się dało, szczególnie z Łukaszem kelnerem i Widią, który w nocy chciał iść spać do kapliczki Vřesová studánka lecz po spożyciu nie był w stanie . Udało mu się nawet opuść schronisko, ale po dwóch godzinach wrócił mówiąc, że za bardzo nie wiedział gdzie idzie w tą zamieć. Na szczęście wrócił. A może nie bo siedzieliśmy z nim jeszcze długo :-))
Następnego dnia zaskoczyło nas to iż schronisko dopiero otwierali o 9,
no bo wiadomo chcieliśmy zrobić co zrobić i wracać do domu. Plan był
taki by przejść czerwonym szlakiem Červenohorské sedlo-->Výrovka-->Velký
Jezerník-->chata Švýcárna, a powrót niebieskim przez Kamzik na
Červenohorské sedlo.
Wychodząc poczuliśmy mrozik, aż jedna z uczestniczek zdecydowała się na ubranie moich zapasowych kalesonów :-)
Szliśmy w gęstej mgle. Fajnie, ze było dużo śniegu, bo nie ślizgaliśmy
się tak jak dzień wcześniej, trafiła nam się nawet metrowa zaspa !
Musimy tu wrócić latem, te kładki na terenach bagiennych dają do
myślenia o roślinności tego terenu
Dotarliśmy do chaty Švýcárna, nie mogliśmy zadzwonić, bo ktoś urwał linę z dzwonu przy symbolicznym pomniku ofiar gór. W schronisku można było płacić koronami czeskimi lub frankami szwajcarskimi. Jedzenie kiepskie:_)
W drodze powrotnej dzięki skrótowi Roberta skróciliśmy trasę o 1,5 km.
Nawet przez około 10 sekund wyszło zza chmur słońce . Na parking
dotarliśmy o 14:10(chyba o tej bo przez tą zmianę czasu już wszyscy się
pogubiliśmy )
Chcieliśmy od razu wyjechać, ale trzeba było doprowadzić auto do stanu
nadającego się do jazdy (zdrapywaliśmy z niego 5mm skorupę) . Nasze zabiegi nagrywała czeska TV
I już czekamy na następny wspólny wyjazd
Falup
Zdjęcia Robert J
Skład:
eska
tknp
Robert J
Elizz
Danuśka
Falup
Wyjechaliśmy o świcie, choć mi się udało jeszcze kupić świeży chlebek.
Spotkaliśmy się w Głuchołazach i stamtąd ruszyliśmy na Czechy. Na
miejscu na Červenohorskim sedle byliśmy o 09:10. Tam na parkingu już
przy parkowaniu trochę się ślizgałem, to był pierwszy symptom zmiany
pogody, ale najlepsze zaczęło się jak wysiedliśmy z aut jak byśmy robili
wyścigi do schroniska to wygrała by osoba, która wzięła ze sobą łyżwy.
Było jak kiedyś na robionych szkolnych boiskach lodowiskach, ale kto
to pamięta (mi dziadkowie opowiadali :-) ) Mimo braku kolców udało nam
się dojść do schroniska tuptając jak pingwiny. Wypakowaliśmy się, Mira
(Pani ze schroniska) dała nam klucz do jednego pokoju i daliśmy tam
swoje rzeczy oraz jedzenie nasze by się nie popsuło, bo na zewnątrz hica
-4 :-) .
Ruszyliśmy ok 10 trasą: Červenohorské sedlo (1013 m n.p.m.) szlakiem
czerwonym w kierunku na Vřesová studánka
Pogoda jakiej się spodziewaliśmy deszcz ze śniegiem, dzięki temu
zobaczyliśmy pięknie oblodzone drzewa, kwiaty i trawy. Jeśli chodzi o
inne widoki to wierzymy na słowo Robertowi.
Vřesová studánka. Doszliśmy do kapliczki na zasłużony postój by się
posilić i nieco rozgrzać „miksturami” z termosów.
Jednak nie siedzimy zbyt długo ponieważ chwile za nami przychodzi grupa
z Czech, więc ruszyliśmy dalej szlakiem czerwonym. Przez Trojmezí(gdzie
po drodze Robert i Zuza poszli na mrożone jagody, w każdym razie
wrócili z fioletowymi językami) . Następnie zdobyliśmy Keprnik 1423 m
n.p.m.
W końcu zza mgły wyłoniło się schronisko Šerák tu nasze pancerze nieco
się rozpuściły, ale zagrzani miejscową fazolową i grzanym winem
ruszyliśmy w drogę powrotną po raz drugi zdobywając Keprnik. Z Trojmezi
udajemy się szlakiem koloru żółtego na Vozke. Już po chwili mój pancerz
zesztywniał, więc znów było ciepło.
Jednak pogoda dała nam trochę w kość i na Červená Hora brakło sił trzeba tu przyjechać ale latem!!! Wróciliśmy na przełęcz Červenohorské sedlo, dystans: 22 km
W schronisku szału nie było jakieś 15 stopni, wody ciepłej brak, więc
rozgrzewaliśmy się z bracią Czeską czym się dało, szczególnie z Łukaszem kelnerem i Widią, który w nocy chciał iść spać do kapliczki Vřesová studánka lecz po spożyciu nie był w stanie . Udało mu się nawet opuść schronisko, ale po dwóch godzinach wrócił mówiąc, że za bardzo nie wiedział gdzie idzie w tą zamieć. Na szczęście wrócił. A może nie bo siedzieliśmy z nim jeszcze długo :-))
Następnego dnia zaskoczyło nas to iż schronisko dopiero otwierali o 9,
no bo wiadomo chcieliśmy zrobić co zrobić i wracać do domu. Plan był
taki by przejść czerwonym szlakiem Červenohorské sedlo-->Výrovka-->Velký
Jezerník-->chata Švýcárna, a powrót niebieskim przez Kamzik na
Červenohorské sedlo.
Wychodząc poczuliśmy mrozik, aż jedna z uczestniczek zdecydowała się na ubranie moich zapasowych kalesonów :-)
Szliśmy w gęstej mgle. Fajnie, ze było dużo śniegu, bo nie ślizgaliśmy
się tak jak dzień wcześniej, trafiła nam się nawet metrowa zaspa !
Musimy tu wrócić latem, te kładki na terenach bagiennych dają do
myślenia o roślinności tego terenu
Dotarliśmy do chaty Švýcárna, nie mogliśmy zadzwonić, bo ktoś urwał linę z dzwonu przy symbolicznym pomniku ofiar gór. W schronisku można było płacić koronami czeskimi lub frankami szwajcarskimi. Jedzenie kiepskie:_)
W drodze powrotnej dzięki skrótowi Roberta skróciliśmy trasę o 1,5 km.
Nawet przez około 10 sekund wyszło zza chmur słońce . Na parking
dotarliśmy o 14:10(chyba o tej bo przez tą zmianę czasu już wszyscy się
pogubiliśmy )
Chcieliśmy od razu wyjechać, ale trzeba było doprowadzić auto do stanu
nadającego się do jazdy (zdrapywaliśmy z niego 5mm skorupę) . Nasze zabiegi nagrywała czeska TV
I już czekamy na następny wspólny wyjazd
Falup
Zdjęcia Robert J