11.02.2012r - Słoneczny dzień na Rusinowej itd...
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
Nie wiem, od czego zacząć, więc zacznę od środka.
Tak sobie szliśmy, szliśmy i szliśmy..
(tu była wyżera…)
(…adekwatna do wyrazu twarzy Karola Wojtyły)
..doszliśmy na jakąś łąkę,
(tu prawie, jak w Egipcie, pustynia i piramidy)
(każda droga wiedzie ostatecznie do Zakopanego - przynajmniej tym razem)
(esy-floresy)
..gdzie ktoś wpadł na genialny pomysł, by zmontować w tym miejscu ławki (szkoda, że tylko tu, ale dobre i to)
Ta łąka była miejscem rozłąki, tu pożegnaliśmy Halinkę, Iwonę i Gosię.
Zanim rozstaliśmy się na Rusinowej Polanie, zapytałam na odchodnym dziewczyn, gdzie ja teraz jestem. Dzięki mojej bystrości umysłu (i odpowiedzi Iwon) wiem, gdzie o to zapytałam. I dzięki temu też w jednej chwili wszyscy obecni (również spoza naszego klubu) pokazali mi w życzliwym uśmiechu swoje pełne uzębienie. Uśmiech odwzajemniłam, bo to było miłe.
Potem wdrapywaliśmy się (znaczy ja się wdrapywałam, wszyscy inni normalnie wchodzili) na Gęsią Szyję (dobrze, że mam ściągę w relacji Kasi ale i tak pamiętałam, że to coś drobiowego było)
Tu wielokrotnie przystawałam, próbując łapać oddech również uszami. Kilka razy chciałam przepuścić gazę, żeby mógł swobodnie podążać dalej swoim tempem, ale.. on przystawał tuż obok, udając, że też odpoczywa i to może być rozwiązaniem zagadki, jak się to stało, że tym razem gaza nie był znikającym w oddali, nieuchwytnym punktem.. (jak ja mam go nie lubić? no jak? )
(ponieważ nie mogłam złapać tchu, trudno, żebym się łapała za robienie zdjęć, więc na tym odcinku jest tylko to jedno)
Po długim czasie wdrapywania się na górę, sukces.. wdrapałam się! (tu kładę mocny akcent, ponieważ samej trudno mi w to uwierzyć) idziemy dalej.
gęsiego (w tym miejscu wydało nam się to najbardziej stosowne)
Niestety najlepsze miejsca na szczytach były pozajmowane
nie mamy też zielonego pojęcia, że ta wesoła gromada, może być nam znana. Od początku do samego końca żyjemy w tej niewiedzy, bo lubimy sprawiać przyjemność znajomym, którzy nie chcą być rozpoznani i którzy dobrze się bawią udając, że się nie znamy Nikogo zatem - niemalże ostentacyjnie - nie rozpoznajemy.
nawiasem, dałam się szybko przekonać wesołej gromadce, że dalej przejścia nie ma i lekko zasmucona, krok po kroku, noga za nogą, zaczęłam wracać.. w chwile później poczułam się zagubiona.. jak się okazało, przeczucie mnie nie myliło (a mówiłam, że nie można mnie spuścić ani na chwilę z oka?! ;P) na szczęście szybko się znalazłam - razem z przejściem, które jednak było
w międzyczasie fotki. tu np. nie byliśmy
a tu ja nie byłam (a miałabym chęć)
no i takie tam, widoczki, czy cuś
Zanim ruszyliśmy w dalszą drogę, skorzystaliśmy z tego, że zostaliśmy sami
no.. prawie sami.. jako, że opodal na szczycie delektował się widokami tajemniczy, przez chwilę nieznajomy, Tomek.. ponieważ akurat był w samym centrum kadru, poprosiłam go (być może nie użyłam dokładnie słowa: proszę, ale było ono w domyśle) żeby się nie ważył przez chwilę ruszać, bo mi zepsuje kadr bardzo, bardzo miły chłopak, znieruchomiał natychmiast i zniósł tę niewygodę bezruchu do czasu, aż skończyliśmy sesję fotograficzną..
w podziękowaniu więc tajemniczemu, zapatrzonemu w dal Tomaszowi, dedykuję wszystkie zdjęcia, na których (czule) został ujęty
a za troskę (chociaż potajemną ) życzliwość i przemiłe towarzystwo, 5 minut gazy
również z serdeczną dedykacją.
blue sky
no i powolutku, lecz do końca
po powrocie do Zakopanego, czekała już na nas reszta ekipy (która jednocześnie stanowiła część ekipy wędrującej dnia kolejnego ) jak również znajomi nieznajomi, których poznanie było bardzo miłym akcentem tego wieczora ale o tym już w kolejnym poście, bo długości tego wpisu, to już sama nie ogarniam..
c.d.n.
Tak sobie szliśmy, szliśmy i szliśmy..
(tu była wyżera…)
(…adekwatna do wyrazu twarzy Karola Wojtyły)
..doszliśmy na jakąś łąkę,
(tu prawie, jak w Egipcie, pustynia i piramidy)
(każda droga wiedzie ostatecznie do Zakopanego - przynajmniej tym razem)
(esy-floresy)
..gdzie ktoś wpadł na genialny pomysł, by zmontować w tym miejscu ławki (szkoda, że tylko tu, ale dobre i to)
Ta łąka była miejscem rozłąki, tu pożegnaliśmy Halinkę, Iwonę i Gosię.
Zanim rozstaliśmy się na Rusinowej Polanie, zapytałam na odchodnym dziewczyn, gdzie ja teraz jestem. Dzięki mojej bystrości umysłu (i odpowiedzi Iwon) wiem, gdzie o to zapytałam. I dzięki temu też w jednej chwili wszyscy obecni (również spoza naszego klubu) pokazali mi w życzliwym uśmiechu swoje pełne uzębienie. Uśmiech odwzajemniłam, bo to było miłe.
Potem wdrapywaliśmy się (znaczy ja się wdrapywałam, wszyscy inni normalnie wchodzili) na Gęsią Szyję (dobrze, że mam ściągę w relacji Kasi ale i tak pamiętałam, że to coś drobiowego było)
Tu wielokrotnie przystawałam, próbując łapać oddech również uszami. Kilka razy chciałam przepuścić gazę, żeby mógł swobodnie podążać dalej swoim tempem, ale.. on przystawał tuż obok, udając, że też odpoczywa i to może być rozwiązaniem zagadki, jak się to stało, że tym razem gaza nie był znikającym w oddali, nieuchwytnym punktem.. (jak ja mam go nie lubić? no jak? )
(ponieważ nie mogłam złapać tchu, trudno, żebym się łapała za robienie zdjęć, więc na tym odcinku jest tylko to jedno)
Po długim czasie wdrapywania się na górę, sukces.. wdrapałam się! (tu kładę mocny akcent, ponieważ samej trudno mi w to uwierzyć) idziemy dalej.
gęsiego (w tym miejscu wydało nam się to najbardziej stosowne)
Niestety najlepsze miejsca na szczytach były pozajmowane
nie mamy też zielonego pojęcia, że ta wesoła gromada, może być nam znana. Od początku do samego końca żyjemy w tej niewiedzy, bo lubimy sprawiać przyjemność znajomym, którzy nie chcą być rozpoznani i którzy dobrze się bawią udając, że się nie znamy Nikogo zatem - niemalże ostentacyjnie - nie rozpoznajemy.
nawiasem, dałam się szybko przekonać wesołej gromadce, że dalej przejścia nie ma i lekko zasmucona, krok po kroku, noga za nogą, zaczęłam wracać.. w chwile później poczułam się zagubiona.. jak się okazało, przeczucie mnie nie myliło (a mówiłam, że nie można mnie spuścić ani na chwilę z oka?! ;P) na szczęście szybko się znalazłam - razem z przejściem, które jednak było
w międzyczasie fotki. tu np. nie byliśmy
a tu ja nie byłam (a miałabym chęć)
no i takie tam, widoczki, czy cuś
Zanim ruszyliśmy w dalszą drogę, skorzystaliśmy z tego, że zostaliśmy sami
no.. prawie sami.. jako, że opodal na szczycie delektował się widokami tajemniczy, przez chwilę nieznajomy, Tomek.. ponieważ akurat był w samym centrum kadru, poprosiłam go (być może nie użyłam dokładnie słowa: proszę, ale było ono w domyśle) żeby się nie ważył przez chwilę ruszać, bo mi zepsuje kadr bardzo, bardzo miły chłopak, znieruchomiał natychmiast i zniósł tę niewygodę bezruchu do czasu, aż skończyliśmy sesję fotograficzną..
w podziękowaniu więc tajemniczemu, zapatrzonemu w dal Tomaszowi, dedykuję wszystkie zdjęcia, na których (czule) został ujęty
a za troskę (chociaż potajemną ) życzliwość i przemiłe towarzystwo, 5 minut gazy
również z serdeczną dedykacją.
blue sky
no i powolutku, lecz do końca
po powrocie do Zakopanego, czekała już na nas reszta ekipy (która jednocześnie stanowiła część ekipy wędrującej dnia kolejnego ) jak również znajomi nieznajomi, których poznanie było bardzo miłym akcentem tego wieczora ale o tym już w kolejnym poście, bo długości tego wpisu, to już sama nie ogarniam..
c.d.n.
Ostatnio zmieniony 15 lutego 2012, 0:19 przez bluejeans, łącznie zmieniany 9 razy.
Julka..niepozorna po raz kolejny,a tu taka relacyja Rozumiem,że podważająca moją? niech będzie Ja wiem swoje Celne uwagi,spostrzeżenia.Świetnie się Ciebie czyta i ogląda zdjęcia,wędruje też przyjemnie..
Mówisz Babia..wiedziałam,że teraz to był nowy początek ..
Mówisz Babia..wiedziałam,że teraz to był nowy początek ..
"Odwaga to nic innego jak strach,którego sie nie okazuje.."
c.d.
Wieczorem dojechał do nas Vision, któren to był zniknął rankiem. Po wielkim żarciu w Fisie i po wymianie zdań (niestety gaza nie chciał się ze mną wdawać w rozmowę.. nie pomogły żadne czary, ani zaklęcia.. Łukaszu, w sumie to Cię nawet rozumiem, na Twoim miejscu też bym ze mną nie rozmawiała) po ogarnięciu planów na wieczór i dzień następny, trzeba się było z częścią ekipy pożegnać.. o czym z żalem..
Najmilsi To był jeden z najfajniejszych wypadów górskich dla mnie. Jeśli jeszcze kiedyś (ale już nie tej zimy, bo jutro oddaję pożyczone ubranko zimowe, żeby mnie nie kusiło!) np. wiosną, mielibyście w planie jakieś rozgrzewkowo-spacerowe przejście po jakich bądź górach, pomyślcie o mnie czule 8)
Było naprawdę ślicznie w każdym wymiarze.
Ciebie również miło było poznać no i fajnie, że w niedzielę nadrobiłeś sobotę z nawiązką
(Bardzo dziękuję za dobre słowo i za wspólne wędrowanie )
Z dalszą częścią relacji przeniosę się pod wątek Mirki w pierwszej wolnej chwili..
(od tego pisania i wywoływania zdjęć, człek nie ma czasu zerknąć do innych relacji, a urodzaj mamy po tym weekendzie, że ho ho. ja wiedziałam, że tak będzie )
Wieczorem dojechał do nas Vision, któren to był zniknął rankiem. Po wielkim żarciu w Fisie i po wymianie zdań (niestety gaza nie chciał się ze mną wdawać w rozmowę.. nie pomogły żadne czary, ani zaklęcia.. Łukaszu, w sumie to Cię nawet rozumiem, na Twoim miejscu też bym ze mną nie rozmawiała) po ogarnięciu planów na wieczór i dzień następny, trzeba się było z częścią ekipy pożegnać.. o czym z żalem..
Najmilsi To był jeden z najfajniejszych wypadów górskich dla mnie. Jeśli jeszcze kiedyś (ale już nie tej zimy, bo jutro oddaję pożyczone ubranko zimowe, żeby mnie nie kusiło!) np. wiosną, mielibyście w planie jakieś rozgrzewkowo-spacerowe przejście po jakich bądź górach, pomyślcie o mnie czule 8)
ojtamojtam, czasem sobie żartujemy.. ale chociażby nie wiem co, z Tobą też musze kiedyś śmignąć Cię to nie ominie, niestetyDżola Ry pisze: A ja jej uwierzyłam, że taka słabowita jest!
Adasiu, zawsze ochoczo! Tylko rejony, po których Ty się włóczysz, są raczej poza zasięgiem moich ócz, a co dopiero innych części ciała no ale wiesz.. nie znasz dnia ani godziny, więc bądź czujny ;>adamek pisze:Julka musisz częściej wędrować z nami
Generalnie mam tak na co dzień (a właściwie co weekend, bo tacy żeście wszyscy tu są, że w tygodniu, kiedy ja mam czas, to chętnych do włóczęgi nie ma )Mike pisze:Niestety, nie każdemu dane jest teraz wędrować.
Było naprawdę ślicznie w każdym wymiarze.
Wiesz, dla mnie i tak jesteś bohaterem tego dnia (pewnie nie tylko dla mnie)Vision pisze:Najważniejsze, że po ciężkim dniu udało mi się do Was wrócić
Ciebie również miło było poznać no i fajnie, że w niedzielę nadrobiłeś sobotę z nawiązką
Piotrze, było, jak rzekłeśPiotrekP pisze:Pogoda i humory dopisały.
Grzesiu, a było tak blisko no ale, parafrazując Fogga: to nie ostatnia niedzielaGrzegorz pisze:Znów mnie minęła kolejna fajna wyprawa...
Gosiu, na szczęście nikt tu nie da się na to nabrać (muszę jakoś ratować swój imidż )Gosia pisze:A tu taka miła niespodzianka, młoda, energiczna, rozbrykana...tak trzymaj dziewczyno
(Bardzo dziękuję za dobre słowo i za wspólne wędrowanie )
Pozdrówki dla Ciebie, Markuheathcliff pisze:pozdrówka dla całej Ekipy
A tak nam się coś obiło o ucho, że Kraków miał liczniej się wybraćgoska pisze:myślałam o waszej wycieczce, szkoda ,że nie mogłam iść
Z dalszą częścią relacji przeniosę się pod wątek Mirki w pierwszej wolnej chwili..
(od tego pisania i wywoływania zdjęć, człek nie ma czasu zerknąć do innych relacji, a urodzaj mamy po tym weekendzie, że ho ho. ja wiedziałam, że tak będzie )
ponieważ chciałaś rozmawiać akurat podczas jedzenia a to jest łamanie Savoir-Vivrebluejeans pisze:niestety gaza nie chciał się ze mną wdawać w rozmowę.. nie pomogły żadne czary, ani zaklęcia.. Łukaszu, w sumie to Cię nawet rozumiem, na Twoim miejscu też bym ze mną nie rozmawiała
Kiedy trzeba wspiąć się na górę, nie myśl, że jak będziesz stał i czekał, to góra zrobi się mniejsza.
Udam, że tego wpisu nie widziałam! (nosz, jak ja mam spokojnie żyć.. i jak wyjaśnić na uczelni, że nauka nauką, ale w góry też człowiek musi wyjść.. )Gosia pisze:Z pewnego źródła wiem, że Halinka też ma chęć , to może się zgracie w realizacji swoich zachcianek?
Gosiu, wiosną pomyślimy i bardzo dziękuję za "doniesienie"
Katarzyno! to dla poszerzenia konta widzenia (zaraz tam podważająca ;> i proszę nie wymawiać przy mnie słów na "B"! )pysiek pisze:taka relacyja Rozumiem,że podważająca moją?
żebyś widział, jak z sercem pozował.. Łukasz może nie lubi rozmawiać (chociaż gdzieś czytałam, że jest dokładnie na odwrót, hm..) ale na pewno lubi błyski fleszy ;>Vision pisze:5 minut gazy najlepsze
ciekawe, jak wyjaśnisz milczenie przed i po jedzeniugaza pisze:ponieważ chciałaś rozmawiać akurat podczas jedzenia a to jest łamanie Savoir-Vivre
ale tu masz rację, blue- pozował jak rasowy modelbluejeans pisze: Łukasz może nie lubi rozmawiać (chociaż gdzieś czytałam, że jest dokładnie na odwrót, hm..) ale na pewno lubi błyski fleszy ;>
ja też jak coś, więc lepiej jeszcze potrzymaj trochę to zimowe wdziankoGosia pisze:Z pewnego źródła wiem, że Halinka też ma chęć , to może się zgracie w realizacji swoich zachcianek?
"Szalony kto sądzi, że ludzkiego szczęścia trzeba szukać w zaspokajaniu pragnień,
przekonany, że dla idących liczy się przede wszystkim dojść do kresu.
A kresu przecież nigdy nie ma."
Antoine de Saint-Exupéry
przekonany, że dla idących liczy się przede wszystkim dojść do kresu.
A kresu przecież nigdy nie ma."
Antoine de Saint-Exupéry