i84, gaza, grzegorz65, Joanka, Łukaszz, Małgoska, Daku, ania., Antoś, Barbórka, HalinkaŚ, adamek, Dżola Ry, eska, Breti, Paula, Agnieszkaaa, slonko, MarzenaP, andrzej83, Atina, inka oraz p. Piotr, Ewa, Michał, Arek, Agnieszka, Danusia, Paweł.
8 października Roku Pańskiego 2011 w składzie: i84, gaza, Łukaszz, Joanka, grzegorz65 i p. Piotr wyruszamy dwoma bolidami na podbój Bieszczad. Podróż zajmuje nam sporo czasu, ponieważ po drodze zahaczamy o różne ciekawe miejsca. Pierwszym przystankiem jest Dukla, gdzie wznosimy błagania do niebios o sprzyjającą pogodę.
Następnie zaglądamy do Komańczy. Tam zwiedzamy klasztor nazaretanek- miejsce internowania kardynała Stefana Wyszyńskiego
oraz wstępujemy do mieszczące się w pobliżu schroniska. Zatrzymujemy się przy licznych cerkwiach (oraz kościołach powstałych na ich miejscu)- niektóre zwiedzamy tylko z zewnątrz, do innych udaje się wejść.
W Majdanie oglądamy bieszczadzką kolejkę i wpadamy w sam raz na ślub. Grzesiu otrzymuje propozycję udzielenia sakramentu małżeństwa, ale na szczęście dla młodej pary odmawia.
Gdy docieramy w końcu do Wołosatego, czyli naszej bazy wypadowej, gdzie diabeł mówi dobranoc, pejzaż jest iście zimowy.
Po rozpłaszczeniu się jako tako ruszamy nad Solinę. W hoteliku zimno jak diabli, bo pan Palacz zabalował z gośćmi z Florydy i zapomniał dołożyć do pieca (nie wszystkim wystarcza w nocy jedna kołdra).
W niedzielę budzimy się o 7mej i ruszamy w czwórkę (ja, Asia i obaj Łukasze) z Ustrzyk Górnych na Połoninę Caryńską. Jest bardzo zimno. Gdy tylko wychodzimy poza granicę lasu otacza nas mgła, która towarzyszy nam przez całą połoninę.
Na jednym z wierzchołków lepimy bałwanka. Schodzimy do Brzegów Górnym, gdzie spotykamy się z Grzesiem i p. Piotrem i wspólnie udajemy się na Wetlińską do Chatki Puchatka. Początkowo coś tam widać, ale gdy tylko wchodzimy na grań- znowu mgła. Zziębnięci wbijamy do schronu, ale ogrzać się tam nie sposób, bo zimno jak diabli.
Z Puchatka ewakuujemy się na Wyżnią Przełęcz, skąd Pan Bus podwozi nas ku naszym bolidom. Na dole wita nas piękna pogoda, mgły się rozstępują i odsłaniają się obie połoniny.
W poniedziałek pogoda jest o wiele łaskawsza. Ruszamy w szóstkę z Ustrzyk na Wielką Rawkę. Pierwszych turystów spotykamy dopiero w okolicy szczytu. W dole drzewa mienią się różnymi odcieniami żółci i czerwieni, natomiast w górze wszystko pokryte jest szronem.
Z Rawki udajemy się na Krzemieniec (Kremenaros) czyli trójstyk trzech granic- Polski, Słowacji i Ukrainy. Następnie powrót na Wielką Rawkę i dalej na jej młodszą siostrę.
Schodząc do Przełęczy Wyżniańskiej zahaczamy o Bacówkę pod Małą Rawką- bardzo klimatyczne miejsce. Jednak ktoś zbyt gorliwie napalił w piecu , wobec czego popas urządzamy sobie na zewnątrz. Grzesiu i p. Piotr kończą już wędrówkę, my natomiast kierujemy się na Caryńską. Tym razem widoczki mamy malownicze. Po drodze zastaję nas zachód słońca, w blasku którego mają miejsce romantyczne oświadczyny
a potem pierwszy marszobieg z czołówkami i zejście do Ustrzyk, skąd już z Małgośką ruszamy do Wołosatego. Pan Palacz tym razem ostro grzeje i w nocy mamy małą saunę (dobrze, że pieca nie rozwaliło).
Ponieważ dostajemy cynka iż pogoda ma się załamać a poprawa dopiero od czwartku, postanawiamy co nieco pozwiedzać. We wtorek budzi nas deszcz. Ruszamy na zachód. Pierwszy przystanek w Wetlinie, gdzie wstępujemy do lokalnego kościółka i zahaczamy o wodospad. Następny w Kalnicy- gdzie w pobliżu nieczynnej już Bogdanki zachowały się groby dawnych właścicieli wsi (Straetzów) a także grób partyzanta. Później ruszamy do Łopienki uznanej jako relikt wsi. Pogoda się wyrabia. Dreptamy 2.5 km lasem do odbudowanej cerkwi pw. Św. Męczennicy Parasekwi. Salamandra ledwo uchodzi z życiem (prawie zdeptana nie pamiętam już przez kogo).
Mijamy retorty (w których wypala się węgiel drzewny) i tamę bobrową.
Niektórych wyjątkowo ciągnie do napotykanych po drodze wychodków. Cerkiew jest wyjątkowo duża i zupełnie inna od dotychczas spotkanych- taka surowa. W pobliżu znajduje się jeszcze mini wodospadzik oraz tablice informacyjne przedstawiające historie nieistniejącej już wsi. W drodze powrotnej mamy okazje zobaczyć pracujące retorty oraz skosztować czosnówek (nie wszyscy mieli odwagę). Kolejnym naszym celem jest Liszna, gdzie znajduje się Leśny Zwierzyniec. Niestety jest zamknięty, pozostaje nam więc pofocić przez ogrodzenie po pokonaniu krzaczorów i rzeki.
W Jabłonkach zatrzymujemy się przy pomniku Gen. Świerczewskiego. Następnym celem jest Cisna a konkretnie Siekierezada. Wystrój robi duże wrażenie. Jedzenie jest bardzo smaczne a piwo miodowe… mmmm… niczym ambrozja.
W środę pakujemy się do aut i ruszamy na wschód. W Wołosatym oglądamy torfowisko. Następnie ruszamy do Lutowisk. Tu zabawiamy nieco dłużej niż planowaliśmy. Zapoznajemy się z historią zmiany granic i przesiedlenia ludności. W dalszej kolejności zwiedzamy cmentarz żydowski, (znajdujący się w stanie kompletnej ruiny), cerkwisko oraz cmentarz grekokatolicki.
Tablice kierują nas ku chyży bojkowskiej, która okazuje się być odremontowaną własnością prywatną, niedostępną dla osób z zewnątrz, a samą chyże w stanie pierwotnym można sobie jedynie zobaczyć na zdjęciu. W pobliżu 100letniego kościoła znajduje się świetny kalendarz celtycki. Jeszcze tylko ruiny synagogi i pakujemy się z powrotem do aut. Zatrzymujemy się w Smolniku i wstępujemy do mieszczącej się tam cerkwi a następnie kierujemy się na Bukowiec, skąd ruszamy do Grobu Hrabiny.
W Tarnawie poświęcamy chwilę, żeby zobaczyć torfowisko, które moim zdaniem naprawdę jest warte odwiedzenia. Pora już późna, więc podkręcamy śrubkę.
Do Hrabiny docieramy przed zachodem słońca, w związku z czym drogę powrotną pokonujemy w większości przy czołówkach (nocny marszobieg). Błota było co niemiara ale o dziwo nikt nie zaliczył efektownej gleby.
W czwartek ma być pogodowa żyleta, więc naszym celem jest Tarnica. Zgarniamy z Ustrzyk Paulę i ruszamy wspólnie na szlak. Jeszcze jesteśmy w lesie jak zaczyna... padać śnieg. Robi się mgliście i przenikliwie zimno. Śnieg wkrótce przestaje padać, lecz widoków nie ma żadnych.
Po jakimś czasie coś zaczyna się przecierać i od czasu do czasu cos widać. Pod Tarnicą znowu kilkuminutowy śnieg a na samym szczycie wieje niemiłosiernie. Trzeba się mocno trzymać krzyża, żeby nie zostać porwanym przez wiatr.
Na nasze szczęście robi się chwilowe okno pogodowe, które wkrótce się zamyka. Grzesiu i p. Piotr schodzą niebieskim szlakiem do Wołosatego a my ruszamy w stronę Halicza i Rozsypańca. Pogoda się wyrabia.
Na Haliczu mieliśmy złożyć kogoś w ofierze w intencji ładnej pogody, ale spotkana para turystów zbyt szybko się ulotniła i nie zdążyliśmy. I to był chyba błąd, ale o tym przekonaliśmy się dopiero dnia następnego. Aż do Przełęczy Bukowskiej towarzyszy nam słońce. Potem znowu następuje załamanie pogody- śnieg a następnie deszcz. Tego wieczora zaczynają zjeżdżać pozostali GSi, więc robimy sobie wspólną posiadówę przy dźwiękach gitary Halinki.
Piątkowa trasa tzn. Jasło, Okrąglik i Smerek opisywana jest jako bardzo malownicza. I być może taka właśnie jest, jednak ciężko to było stwierdzić biorąc pod uwagę warunki atmosferyczne tego dnia… Startujemy (ja, Joanka, Małgośka, Paula, gaza, Łukaszz, grzegorz65 i p. Piotr) z Cisnej łudząc się, że pogoda (jak zawsze do tej pory) wyrobi się koło południa. Padający śnieg początkowo nie robi na nas wrażenia, jednak po jakimś czasie staje się jasne, że tym razem będzie lipa. Wiatr jest znikomy, nie ma więc szans, że rozwieje chmury. Słońca ani widu.
. Śnieg jest mokry i chyba każdemu przemakają buty. Po dojściu do wsi Smerek chętnych do dalszej wędrówki już mniej, wobec czego już w trójkę (ja, gaza i Joanka) decydujemy się na małą pętelkę Bereżki- Magura Stuposiańska- Widelki- Bereżki.
Dzień kończy kolejny nocny marszobieg, w nieco gorszych tym razem warunkach.
Plan na sobotę to przejście Połoniny Wetlińskiej. Ruszamy (ja, Joanka, Małgośka, gaza, Łukaszz, andrzej83, Grzegorz65, p. Piotr) z Kalnicy. Już od parkingu towarzyszy nam śnieg oraz wiatr, który z każdym metrem przybiera na sile. Na połoninie niezły wygwizdów.
Tu rozstajemy się z Andrzejem. Droga do Chatki Puchatka jest nieco hardcorowa (przynajmniej dla mnie) przez zacinający śnieg i silny wiatr, ale w końcu jedni szybciej, inni wolniej docieramy na miejsce. Luda tam co niemiara. Przez szpary hula wiatr, więc nie zabawiamy tam długo.
Przy schodzeniu do Brzegów Górnych poprawia się pogoda, ociepla się, śnieg topnieje i zaczyna się robić breja. Na obiad wpadamy do Chaty Wędrowca. Porcje mają naprawdę godziwe i podziwiam tych, którzy sobie zamówili obiad dwudaniowy. Nie wiem, jak to zmieściliście. Wieczorem intensywnie pada śnieg.
W niedzielę wita nas przepiękna pogoda. Niektórzy udają się jeszcze w góry, my (ja, gaza, Łukaszz, Małgośka) niestety już wracamy. Wybieramy trochę inną drogę, żeby zahaczyć o Jezioro Solińskie i zobaczyć je za dnia. Po drodze zatrzymujemy się w kilku cerkwiach (w Żłobku, Rabem)oraz w Sanktuarium Matki Boskiej Bieszczadzkiej w Jasieniu k/ Ustrzyk Dolnych
oraz obserwujemy spore stadko danieli pasących się tuż przy drodze.
Na koniec krótka chwila nad Soliną i ruszamy dalej. Odstawiamy Gosię do Sanoka i dalej w drogę powrotną.
9 dni urlopu minęło jak z bicza strzelił. Nie do końca udało nam się wstrzelić w dobrą pogodę, ale atmosfera przez cały czas była fantastyczna. Co prawda mieliśmy podziwiać jesienne barwy a zamiast tego ulepiliśmy kilka bałwanów, ale co tam- było niebanalnie. Nie udało mi się zrealizować wszystkich planów, ale w zamian za to poznałam Bieszczady również od nieco innej strony. Pomimo niesprzyjających czasem warunków i tak zrobiliśmy sporo kilometrów. Żal było wyjeżdżać. Zwłaszcza, że w niedzielę żegnała nas przepiękna pogoda. Ale Bieszczady zapewne jeszcze trochę postoją i będą na mnie czekać. Z pewnością tam wrócę.
Dziękuję wszystkim za miłe towarzystwo, zwłaszcza tym, z którymi wędrowałam przez cały tydzień no i oczywiście mojemu driverowi. Miło było zobaczyć ponownie tych, których już znam oraz poznać nowe osoby. Cieszę się, że „weekendowych” nie zniechęciły mało optymistyczne prognozy i jednak dotarli.
RELACJA GRUPY DOJEŻDŻAJĄCEJ
Do ekipy zwiedzającej już Bieszczady dołączyło od czwartku sporo klubowiczów.
W piątek ruszamy z Ustrzyk Górnych na Tarnicę. Początkowo w nieco pochmurnych jesiennych nastrojach, jednak czym wyżej wchodziliśmy tym bardziej robiło się biało. Powyżej granicy lasu był już tylko śnieg i silny wiatr. Przy ciężkich warunkach dotarliśmy pełną ekipą w składzie HalinkaŚ, Barbórka, Ewa, Michał, Tomek, eska, Paweł, Inka, slonko, MarzenaP, Atina i adamek (nikogo nie porwał wiatr ) na szczyt Bieszczad.
Pomimo chęci, przy widzialności kilkudziesięciu metrów i braku widoków nie zdecydowaliśmy się na dalszą trasę. Schodząc spotkaliśmy Antosia z anią. i Daku, którzy zdobyli chwilę wcześniej Tarnicę.
Na pocieszenie urządziliśmy sobie wypad na posiłek do słynnej Siekierezady, skąd wróciliśmy w powiększonym składzie o Dżolę Ry, Danutę i Agnieszkę.
W sobotę w składzie HalinkaŚ, Dżola Ry, Danuta, Agnieszka, Atina, Paula, Breti, Agnieszkaaa i adamek ruszamy na podbój Rawek. W mgle, ciągle padającym 15 cm śniegu docieramy na Małą Rawkę.
Pogoda ciągle pogarszała się, część ekipy zeszła w dół do Bacówki pod Małą Rawką, a część w warunkach iście arktycznych zdobyła Wielką Rawkę.
W ostatni dzień, w niedzielę jakże odmienne warunki piękne słoneczko i piękne jesienno-zimowe widoki.
Na Połoninę Wetlińską wyruszamy w 10 osobowym składzie. Po odpoczynku w "Chatce Puchatka" HalinkaŚ, Paula, Breti, Agnieszkaaa schodzą w dół, a Dżola Ry, Danuta, Agnieszka, Atina, Joanka i adamek wraz z poznanym Januszem ruszamy dalej Połoniną.
Piękne widoki wynagradzają nam wcześniejszą brzydką pogodę. Wreszcie Bieszczady pokazały swoje piękno.
Inga dziękujemy za zmobilizowanie nas do wspaniałej wyprawy
Na wezwanie Ingi
odpowiedzieliśmy licznie i wspaniale się bawiliśmy.i84 pisze:Mam nadzieję, że kogoś skuszę
POZOSTAŁE FOTY:
MOJE:
https://picasaweb.google.com/1082872992 ... ennoZimowe#
gazy:
https://picasaweb.google.com/1046701672 ... directlink
HalinkiŚ:
https://picasaweb.google.com/cisowicz.h ... directlink
DżoliRy:
https://picasaweb.google.com/1012409058 ... 1416102011
Breti:
https://picasaweb.google.com/1024620011 ... YHh-Pac6QE
ani. i Daku:
https://picasaweb.google.com/wojtekdaku ... directlink
Barbórki:
https://picasaweb.google.com/1165457065 ... 2ID__PuREw
adamka:
https://picasaweb.google.com/1042360904 ... iernik2011