4-8 października - Wędrowanie po Beskidzie Śląskim
: 10 października 2011, 20:59
Do Bielska Białej przyjechaliśmy z Dorotką po 6 rano. Dzięki uprzejmości Królika zostawiliśmy samochód na parkingu przy jego kamienicy. Marek zaprosił nas na poranną kawę, za którą bardzo dziękujemy. Dalej jedziemy autobusem do Cygańskiego Lasu, gdzie czekają na nas już Lida, Mariusz G i Pawełd. Razem maszerujemy żółtym szlakiem przez Kozią Przełęcz i Kołowrót do schroniska na Szyndzielni. Tutaj spotykamy się z Magą, która zawitała tu dzień wcześniej. Zjadamy śniadanie i ruszamy dalej szlakiem czerwonym i żółtym przez szczyt Szyndzielni na Klimczok.. Ze szczytu Klimczoka rozpościera się widok na Beskid Mały. W dole widoczne jest jest schronisko pod Klimczokiem. Po nacieszeniu oczu pięknymi widokami schodzimy szlakiem czarnym do schroniska uzupełnić płyny, bo słońce daje nam się we znaki. Dalej idziemy czerwonym szlakiem przez Przełęcz Karkoszczonka, Beskidek, Hyrcę, Kotarz, Grabową i dochodzimy do Przełęczy Salmopolskiej. Żegnamy się z Pawłem, który niestety musi wracać do domu, a my idziemy zakwaterować się do gospodarstwa agroturystycznego. Warunki bardzo dobre i cena przystępna.
W drugim dniu naszej wędrówki wychodzimy z Przełęczy Salmopolskiej, żółtym szlakiem przez Jawierzny, Smerekowiec, na którym nie rośnie żadem smrek, Gościejów do Trzech Kopców Wiślańskich, gdzie odpoczywamy w schronisku Telesforówka. Po odpoczynku maszerujemy szlakiem niebieskim przez Zakrzosek, Świniorkę na Orłową. Przechodzimy obok nieczynnego schroniska. Rozbijamy biwak na trawie i zjadamy drugie śniadanie w towarzystwie przemiłego kociaka. Z pełnymi brzuchami schodzimy do Przełęczy Beskidek pod Orłową, następnie podchodzimy do schroniska na Równicy. Nocujemy w schronisku. Naszym zdaniem zatraciło ono charakter górskiego schroniska, nastawione jest na turystów jednodniowych, którzy wjadą samochodem, zjedzą dobry obiad i nie będą chcieli jakiegoś wrzątku. Po zakwaterowaniu się maszerujemy na szczyt Równicy, skąd podziwiamy panoramę Stożka i Czantorii. Wracamy duktem leśnym do niebieskiego szlaku. Zachodzimy po drodze do Zbójnickiej Chaty na obiad. Następnie wracamy do schroniska. Tak jak pisałem wcześniej schronisko nie jest przystosowane do turystów wędrujących, panie z obsługi nie wiedziały co to jest kuchnia turystyczna, bufet otwierany jest o 9 rano, ceny kosmiczne.
Rano trzeciego dnia schodzimy szlakiem czerwonym pod stację kolejki linowej w Ustroniu. Dziewczyny robią małe zakupy i podchodzimy pod Czantorię wzdłuż czerwonego szlaku., a właściwie idziemy trasą narciarską. Po ponad godzinie dochodzimy do Polany Stokłosica. Odpoczywamy i zwiedzamy Sokolarnię. Przepiękne ptaki, orzeł robi duże wrażenie, dziewczynom podobały się sowy, a zwłaszcza jedna z wielkimi bursztynowymi oczami. Dalej podchodzimy na szczyt Wielkiej Czantorii, zdobywamy wieżę widokową, z której podziwiamy panoramę Beskidu Śląskiego. Pogoda nam dopisuje, a więc widoki są piękne. Zjadamy lekki posiłek (batoniki, czekoladę) i marszobiegiem schodzimy na Przełęcz Beskidek, po drodze mijamy Stację Turystyczną Światowit. Podążamy dalej przez Soszów Mały i zachodzimy do schroniska „Na Soszowie”. Zjadamy obiad dzisiaj w towarzystwie suczki posokowca bawarskiego. Po odpoczynku pełni zapału ruszamy i przez Cieślar, Stożek Mały i dochodzimy do schroniska na Stożku Wielkim (intensywne podejście). Zostawiamy plecaki w pokojach i zdobywamy szczyt góry. Zjadamy kolację i udajemy się na spoczynek. Schronisko duże, miła obsługa, jedzenie smaczne, jedyny mankament to ceny zakwaterowania są wysokie.
Czwartego dnia od samego rana pada deszcz, mgła spowiła drogę. Po śniadaniu w deszczu kontynuujemy wędrówkę Głównym Szlakiem Beskidzkim. Idziemy przez Kyrkawicę, Kiczory, Przełęcz Łączecką . Wchodzimy na szczyt Beskid i zmierzamy do Przełęczy Kubalonka. Odpoczywamy i grzejemy się w barze „Beczka”. Zjadamy pyszne babeczki wiśniowe i pijemy rozgrzewające płyny. A deszcz dalej pada. Maszerujemy przez Przełęcz Szarcula, przechodzimy obok prywatnego schroniska Stecówka i podążamy do schroniska na Przysłopie. Kilka słów o tym obiekcie, które nie jest przygotowane na przyjęcie większej ilości osób. Po nas dotarły jeszcze dwie wycieczki młodzieży. Pani w recepcji mało kontaktowa, w jadalni zimno, dopiero przy nas zaczęli rozpalać w piecyku, a przy takiej pogodzie dawno powinien się palić. Na klucze do pokoi musieliśmy czekać do 16ej. Pokoje zimne, wilgotne, jeden prysznic na piętrze, dwie toalety w tym jedna zapchana. Koszmar. Rozgrzewaliśmy się grzanym piwem z imbirem i miodem. Poszliśmy spać z myślą, że jutro będzie lepiej. Mariusza już wcześniej złapał katar, nie zapowiadało się dobrze. Uzgodniliśmy, że Lida i Mariusz jutro nie idą z nami na Skrzycznego tylko zejdą do Wisły.
Rano piątego dnia bez ciepłej herbaty (bufet czynny od 8, horda młodzieży ustawiała się po wrzątek) wyruszyliśmy po pożegnaniu naszych przyjaciół szlakiem zielonym. Maszerujemy przez Wierch Równiański, Wierch Wisełka na Baranią Górę. Sceneria przepiękna, śnieg towarzyszył nam od schroniska po sam szczyt. Baraniej. Na górze widoczność mieliśmy ograniczoną, a więc nie było sensu wchodzić na wieżę widokową. Zrobiliśmy kilka fotek i dalej szlakiem zielonym najpierw schodzimy, następnie wchodzimy na Magurę Wiślańską. Lekkie zejście i wejście na poszczególne szczyty, aż dochodzimy do skrzyżowania szlaków pod Gawlasem. My maszerujemy dalej zielonym w stronę Zielonego Kopca, mijamy Malinowską Skałę- zalesiony wierzchołek z charakterystyczną wychodnią piaskowcową, Kopę Skrzyczeńską, Małe Skrzyczne i dochodzimy do schroniska na Skrzycznem. Skrzyczne jest charakterystycznym szczytem przy dobrej widoczności (niestety my jej nie mieliśmy) widzieć można min. panoramę Klimczoka, Babią Górę, Pilsko, Romankę – to wspomnienia z wcześniejszych wędrówek po tych górach. Charakterystycznym punktem tej góry jest też stojący tu i z daleka widoczny maszt przekaźnikowy. Zatrzymujemy się w schronisku, które wita nas palącym się kominkiem i przemiłą obsługą. Zjadamy dobry, ciepły obiad i przepyszny sernik. Dalej schodzimy niebieskim szlakiem do Szczyrku, skąd busem jedziemy do Bielska Białej. Zachodzimy do Jadzi i Marka na smaczne ciasto, kawę i herbatę. Następnie odwozimy Magę na dworzec PKP, sami wracamy po Funię.
Przez trzy dni mieliśmy idealną pogodę do wędrówki, czwartego dnia kompletne załamanie – deszcz padał przez cały czas. Piątego dnia początek bez deszczu, potem przelotne opady śniegu i deszczu ze śniegiem. Końcówka zejścia ze Skrzycznego w słońcu.
Ogólnie Beskid Śląski jest dobrze zagospodarowany turystycznie. Działa tu wiele schronisk górskich, a sieć szlaków jest dobrze oznakowana.
Dziękujemy Agnieszce, Lidzie (za pyszny sernik też), Mariuszowi i Pawłowi za wspólne wędrowanie, za mile spędzone chwile. Jadzi i Królikowi za miłą gościnę.
Lidzie i Mariuszowi życzymy szybkiego powrotu do zdrowia.
Łącznie prześliśmy 85 km i podejść 3 353 m.
Tu nasze fotografie:
https://picasaweb.google.com/1003305575 ... za_wr5nvQg#
W drugim dniu naszej wędrówki wychodzimy z Przełęczy Salmopolskiej, żółtym szlakiem przez Jawierzny, Smerekowiec, na którym nie rośnie żadem smrek, Gościejów do Trzech Kopców Wiślańskich, gdzie odpoczywamy w schronisku Telesforówka. Po odpoczynku maszerujemy szlakiem niebieskim przez Zakrzosek, Świniorkę na Orłową. Przechodzimy obok nieczynnego schroniska. Rozbijamy biwak na trawie i zjadamy drugie śniadanie w towarzystwie przemiłego kociaka. Z pełnymi brzuchami schodzimy do Przełęczy Beskidek pod Orłową, następnie podchodzimy do schroniska na Równicy. Nocujemy w schronisku. Naszym zdaniem zatraciło ono charakter górskiego schroniska, nastawione jest na turystów jednodniowych, którzy wjadą samochodem, zjedzą dobry obiad i nie będą chcieli jakiegoś wrzątku. Po zakwaterowaniu się maszerujemy na szczyt Równicy, skąd podziwiamy panoramę Stożka i Czantorii. Wracamy duktem leśnym do niebieskiego szlaku. Zachodzimy po drodze do Zbójnickiej Chaty na obiad. Następnie wracamy do schroniska. Tak jak pisałem wcześniej schronisko nie jest przystosowane do turystów wędrujących, panie z obsługi nie wiedziały co to jest kuchnia turystyczna, bufet otwierany jest o 9 rano, ceny kosmiczne.
Rano trzeciego dnia schodzimy szlakiem czerwonym pod stację kolejki linowej w Ustroniu. Dziewczyny robią małe zakupy i podchodzimy pod Czantorię wzdłuż czerwonego szlaku., a właściwie idziemy trasą narciarską. Po ponad godzinie dochodzimy do Polany Stokłosica. Odpoczywamy i zwiedzamy Sokolarnię. Przepiękne ptaki, orzeł robi duże wrażenie, dziewczynom podobały się sowy, a zwłaszcza jedna z wielkimi bursztynowymi oczami. Dalej podchodzimy na szczyt Wielkiej Czantorii, zdobywamy wieżę widokową, z której podziwiamy panoramę Beskidu Śląskiego. Pogoda nam dopisuje, a więc widoki są piękne. Zjadamy lekki posiłek (batoniki, czekoladę) i marszobiegiem schodzimy na Przełęcz Beskidek, po drodze mijamy Stację Turystyczną Światowit. Podążamy dalej przez Soszów Mały i zachodzimy do schroniska „Na Soszowie”. Zjadamy obiad dzisiaj w towarzystwie suczki posokowca bawarskiego. Po odpoczynku pełni zapału ruszamy i przez Cieślar, Stożek Mały i dochodzimy do schroniska na Stożku Wielkim (intensywne podejście). Zostawiamy plecaki w pokojach i zdobywamy szczyt góry. Zjadamy kolację i udajemy się na spoczynek. Schronisko duże, miła obsługa, jedzenie smaczne, jedyny mankament to ceny zakwaterowania są wysokie.
Czwartego dnia od samego rana pada deszcz, mgła spowiła drogę. Po śniadaniu w deszczu kontynuujemy wędrówkę Głównym Szlakiem Beskidzkim. Idziemy przez Kyrkawicę, Kiczory, Przełęcz Łączecką . Wchodzimy na szczyt Beskid i zmierzamy do Przełęczy Kubalonka. Odpoczywamy i grzejemy się w barze „Beczka”. Zjadamy pyszne babeczki wiśniowe i pijemy rozgrzewające płyny. A deszcz dalej pada. Maszerujemy przez Przełęcz Szarcula, przechodzimy obok prywatnego schroniska Stecówka i podążamy do schroniska na Przysłopie. Kilka słów o tym obiekcie, które nie jest przygotowane na przyjęcie większej ilości osób. Po nas dotarły jeszcze dwie wycieczki młodzieży. Pani w recepcji mało kontaktowa, w jadalni zimno, dopiero przy nas zaczęli rozpalać w piecyku, a przy takiej pogodzie dawno powinien się palić. Na klucze do pokoi musieliśmy czekać do 16ej. Pokoje zimne, wilgotne, jeden prysznic na piętrze, dwie toalety w tym jedna zapchana. Koszmar. Rozgrzewaliśmy się grzanym piwem z imbirem i miodem. Poszliśmy spać z myślą, że jutro będzie lepiej. Mariusza już wcześniej złapał katar, nie zapowiadało się dobrze. Uzgodniliśmy, że Lida i Mariusz jutro nie idą z nami na Skrzycznego tylko zejdą do Wisły.
Rano piątego dnia bez ciepłej herbaty (bufet czynny od 8, horda młodzieży ustawiała się po wrzątek) wyruszyliśmy po pożegnaniu naszych przyjaciół szlakiem zielonym. Maszerujemy przez Wierch Równiański, Wierch Wisełka na Baranią Górę. Sceneria przepiękna, śnieg towarzyszył nam od schroniska po sam szczyt. Baraniej. Na górze widoczność mieliśmy ograniczoną, a więc nie było sensu wchodzić na wieżę widokową. Zrobiliśmy kilka fotek i dalej szlakiem zielonym najpierw schodzimy, następnie wchodzimy na Magurę Wiślańską. Lekkie zejście i wejście na poszczególne szczyty, aż dochodzimy do skrzyżowania szlaków pod Gawlasem. My maszerujemy dalej zielonym w stronę Zielonego Kopca, mijamy Malinowską Skałę- zalesiony wierzchołek z charakterystyczną wychodnią piaskowcową, Kopę Skrzyczeńską, Małe Skrzyczne i dochodzimy do schroniska na Skrzycznem. Skrzyczne jest charakterystycznym szczytem przy dobrej widoczności (niestety my jej nie mieliśmy) widzieć można min. panoramę Klimczoka, Babią Górę, Pilsko, Romankę – to wspomnienia z wcześniejszych wędrówek po tych górach. Charakterystycznym punktem tej góry jest też stojący tu i z daleka widoczny maszt przekaźnikowy. Zatrzymujemy się w schronisku, które wita nas palącym się kominkiem i przemiłą obsługą. Zjadamy dobry, ciepły obiad i przepyszny sernik. Dalej schodzimy niebieskim szlakiem do Szczyrku, skąd busem jedziemy do Bielska Białej. Zachodzimy do Jadzi i Marka na smaczne ciasto, kawę i herbatę. Następnie odwozimy Magę na dworzec PKP, sami wracamy po Funię.
Przez trzy dni mieliśmy idealną pogodę do wędrówki, czwartego dnia kompletne załamanie – deszcz padał przez cały czas. Piątego dnia początek bez deszczu, potem przelotne opady śniegu i deszczu ze śniegiem. Końcówka zejścia ze Skrzycznego w słońcu.
Ogólnie Beskid Śląski jest dobrze zagospodarowany turystycznie. Działa tu wiele schronisk górskich, a sieć szlaków jest dobrze oznakowana.
Dziękujemy Agnieszce, Lidzie (za pyszny sernik też), Mariuszowi i Pawłowi za wspólne wędrowanie, za mile spędzone chwile. Jadzi i Królikowi za miłą gościnę.
Lidzie i Mariuszowi życzymy szybkiego powrotu do zdrowia.
Łącznie prześliśmy 85 km i podejść 3 353 m.
Tu nasze fotografie:
https://picasaweb.google.com/1003305575 ... za_wr5nvQg#