24.08.2011r. Król "Jodlarzy" -czyli ferrata KonigJodler - Wypad pierwszy
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
24.08.2011r. Król "Jodlarzy" -czyli ferrata KonigJ
„Konigjodler” 24.08. 2011.
NO cóż , wszystkie moje tegoroczne górskie plany wzieły w łeb i siedzę w domu , jednak udało mi się na chwilę wyskoczyć 2 razy w Alpy i oto pierwsza relacja , którą jak myślę wielu przeczyta (lub nie).
Wszystko zaczęło się niespodziewanie, bowiem na jednym z górskich for Marcin zamieścił info, że następnego dnia służbowo jedzie do Salzburga na 2-3 dni i ma 2 wolne miejsca w samochodzie. Toteż skorzystałem z okazji i stało się, we wtorek późnym południem mknęliśmy już w kierunku Salzburga. Jako, że był to całkowity „spontan”, to i szczerze nie wiedziałem gdzie dokładnie pójdę (pójdziemy), zero czasu na kupno map, owszem na szybko przeglądając zasoby netu dowiedziałem się , że w rejonie Salzburga jest trochę ubezpieczonych dróg.
W moich planach były dwie ferraty tj. „Königsjodler” , lub „Postklamm”. W środę, Marcin miał ważne sprawy do załatwienia, to uzgodniliśmy, że podwiezie mnie do miejsca startu. W duszy miałem wewnętrzny problem, na którą ubezpieczona drogę ruszyć?, pomimo wahań zdecydowałem, że będzie to Konigjodler., szczerze to wybór padł ze względu na innych - bo ostatnio tyle osób się pytało o tę drogę , no to czego się nie robi dla przyjaciół
Wiedząc, że w tym rejonie prze kilka dni będzie stabilna i dobra pogoda, toteż ambitnie ruszyłem na „Króla Jodlarzy”. Bez mapy ale za to książką „Ferraty cz II”, ochoczo ruszyłem na szlak , jak to czasami bywa z tej euforii od razu zrobiłem falstart tj. ruszyłem na drogę nie z tego miejsca tj. za wcześnie”. Ale po kolei
Początek mojej trasy rozpoczął się przy Birkarhaus .
Niby znaki mówią, że ………jest dobrze.
Zamiast przy Dientner Satel - oczywiście z tego miejsca również da się dotrzeć do założonego celu , tylko, że jest ono dłuższe i bardziej męczące . Po kilkunastu minutach na podstawie drogowskazów już wiem , że „ciut” nadłożę drogi do celu.
Po pewnym czasie docieram do miłego schroniska Erichhütte,
Tam chwila na kawę i dalej w drogę. Widoki dookoła super.
A to ja (lekko zmęczony)
Idąc spokojnym krokiem (ok. 2,5 godz.) dostrzegam przełęcz Hochscharte (2283m), z której rozpoczyna się ferrata
Rzut oka na przeciwległa ścianę
W rejonie przełęczy widzę kilku turystów, którzy już są na ferracie, a kilkanaście metrów dalej spotykam liczną grupa Słowaków, która szybko stara się „oszpeić” i wystartować.
Wystartowałem jako „ostatni” i trochę byłem „hamowany”, jednak po dalszych kilku minutach zostałem przez nich przepuszczony (dzięki) i mogłem w samotności delektować się okolicznymi widokami jak i zmaganiami (w oddali) innych turystów ma tej ferracie.
Króciutki "tybetański" mostek
No i najciekawszy fragment twej ferraty "Tyrolka"
oczywiście można ja przejść kilkanaście metrów w dół , a potem kilkanaście metrów do góry.
Na wysokości 2500m jest możliwość opuszczenia dalszej (siłowej) części ferraty i dotarcia do szlaku zejściowego 433.
Teraz łatwym nieubezpieczonym piargowym terenem pod szczyt Kummetstein
Mniej więcej tak prowadzi droga na Kummetstein
Tabliczka nie myli się
Fantastyczna droga na która warto byłoby mieć „baletki”
Już czuje skałę, bowiem do tego miejsca, droga na tejże ferracie nie jest trudna i można ją spoko zrobić (prawie) klasycznie
Teraz już nie mam odwagi wyciągać aparatu – teraz liczy się siła rąk , a w oddali widać skrzynkę „przejść”
I oto „ona”
Tu nareszcie można chwile odpocząć, no cóż był to trudny i siłowy odcinek, ale widać już koniec drogi (szczyt)
A to juz widok za mną
Widzę już schronisko „Matrashaus”
Ferrata kończy się na szczycie Hoher Kopf (2875),
Widoki ze szczytu wynagradzają całodzienny trud wędrówki tą ubezpieczona drogą
skąd w pół godziny można dotrzeć do schroniska „Matrashaus” zlokalizowanego na szczycie Hochkönig 2941m.
Zejście w dół szlakiem 432/433
jest bardzo długie (ponad 3 godz.) i trudne, a strome piargi, oraz ruchome kamienie , jak i zrzucające kamyki przez innych turystów powodują, że schodząc tą trasą idzie się jak przez „pole minowe” (wiem, że tą drogą schodziłem ostatni raz w życiu). Na trasie zejścia jest kilka ubezpieczonych miejsc (liny, klamry). Schodząc tym szlakiem na wys. 2200m jest możliwość dotarcia do Hochscharte (2283m) – miejsca startu na ferratę „Kinigjodler” jak i też na szczyt Grandtspitze, ew. dojście (męczące) do schr. Erichhütte.
Schodząc dalej (w dół) dochodzimy do skrzyżowania D1, skąd dalsze kroki możemy kierować do miejsca startu (parkingu), lub odwiedzić jeszcze „Stegmoostalm” (niestety ok. godz. 18 już było zamknięte).
Ferrata jest ładna widokowo, jednak jak dla mnie zbyt długie podejście sprawiło, że dla kilkunastu sekund na „tyrolce” raczej po raz drugi na nią nie mam ochoty się wybierać. Owszem rejon Hochhonig jest atrakcyjny i polecam go innym górskim turystom.
Moja rada dla innych kończących tę ferratę – osobiście polecam nocleg w schronisku ew. zrobiłbym cudowny biwak na Hoher Kopf , a następnego dnia zszedłbym inna droga niż tą „przez piarg”
Königsjodler – ciekawa piękna i długa ferrata , jednak na „You Tube” wygląda ona„groźniej” niż w rzeczywistości.
http://www.youtube.com/watch?v=DaYP-JNw ... re=related
http://www.youtube.com/watch?v=8vOsw86f8XE
Wg mnie, kluczowe trudności (siłowe) rozpoczynają się powyżej wys. 2500m.
Położenie: Dientner Sattel (1342), Austria.
Czas przejścia całkowitej ferraty: 5 godzin od przełęczy
Zejście: ok. 3 godzin
Wyposażenie: kask, uprząż, lonża, rękawiczki, oraz ok.3-4litrów płynów oraz …..foto
Trudność: D
Topo oraz opis w języku naszych sąsiadów - dla zobrazowania trasy
UWAGA:
Acha, na całej trasie ferraty , jest całkowicie wyrwanych 5 prętów !!!!!
jeżeli na dz. 20 marca 2011 - gdy był przyznawany certyfikat dla tej ferraty ( na kolejne 9 lat) ta ilość uszkodzonych prętów, jest wynikiem szokującym?
NO cóż , wszystkie moje tegoroczne górskie plany wzieły w łeb i siedzę w domu , jednak udało mi się na chwilę wyskoczyć 2 razy w Alpy i oto pierwsza relacja , którą jak myślę wielu przeczyta (lub nie).
Wszystko zaczęło się niespodziewanie, bowiem na jednym z górskich for Marcin zamieścił info, że następnego dnia służbowo jedzie do Salzburga na 2-3 dni i ma 2 wolne miejsca w samochodzie. Toteż skorzystałem z okazji i stało się, we wtorek późnym południem mknęliśmy już w kierunku Salzburga. Jako, że był to całkowity „spontan”, to i szczerze nie wiedziałem gdzie dokładnie pójdę (pójdziemy), zero czasu na kupno map, owszem na szybko przeglądając zasoby netu dowiedziałem się , że w rejonie Salzburga jest trochę ubezpieczonych dróg.
W moich planach były dwie ferraty tj. „Königsjodler” , lub „Postklamm”. W środę, Marcin miał ważne sprawy do załatwienia, to uzgodniliśmy, że podwiezie mnie do miejsca startu. W duszy miałem wewnętrzny problem, na którą ubezpieczona drogę ruszyć?, pomimo wahań zdecydowałem, że będzie to Konigjodler., szczerze to wybór padł ze względu na innych - bo ostatnio tyle osób się pytało o tę drogę , no to czego się nie robi dla przyjaciół
Wiedząc, że w tym rejonie prze kilka dni będzie stabilna i dobra pogoda, toteż ambitnie ruszyłem na „Króla Jodlarzy”. Bez mapy ale za to książką „Ferraty cz II”, ochoczo ruszyłem na szlak , jak to czasami bywa z tej euforii od razu zrobiłem falstart tj. ruszyłem na drogę nie z tego miejsca tj. za wcześnie”. Ale po kolei
Początek mojej trasy rozpoczął się przy Birkarhaus .
Niby znaki mówią, że ………jest dobrze.
Zamiast przy Dientner Satel - oczywiście z tego miejsca również da się dotrzeć do założonego celu , tylko, że jest ono dłuższe i bardziej męczące . Po kilkunastu minutach na podstawie drogowskazów już wiem , że „ciut” nadłożę drogi do celu.
Po pewnym czasie docieram do miłego schroniska Erichhütte,
Tam chwila na kawę i dalej w drogę. Widoki dookoła super.
A to ja (lekko zmęczony)
Idąc spokojnym krokiem (ok. 2,5 godz.) dostrzegam przełęcz Hochscharte (2283m), z której rozpoczyna się ferrata
Rzut oka na przeciwległa ścianę
W rejonie przełęczy widzę kilku turystów, którzy już są na ferracie, a kilkanaście metrów dalej spotykam liczną grupa Słowaków, która szybko stara się „oszpeić” i wystartować.
Wystartowałem jako „ostatni” i trochę byłem „hamowany”, jednak po dalszych kilku minutach zostałem przez nich przepuszczony (dzięki) i mogłem w samotności delektować się okolicznymi widokami jak i zmaganiami (w oddali) innych turystów ma tej ferracie.
Króciutki "tybetański" mostek
No i najciekawszy fragment twej ferraty "Tyrolka"
oczywiście można ja przejść kilkanaście metrów w dół , a potem kilkanaście metrów do góry.
Na wysokości 2500m jest możliwość opuszczenia dalszej (siłowej) części ferraty i dotarcia do szlaku zejściowego 433.
Teraz łatwym nieubezpieczonym piargowym terenem pod szczyt Kummetstein
Mniej więcej tak prowadzi droga na Kummetstein
Tabliczka nie myli się
Fantastyczna droga na która warto byłoby mieć „baletki”
Już czuje skałę, bowiem do tego miejsca, droga na tejże ferracie nie jest trudna i można ją spoko zrobić (prawie) klasycznie
Teraz już nie mam odwagi wyciągać aparatu – teraz liczy się siła rąk , a w oddali widać skrzynkę „przejść”
I oto „ona”
Tu nareszcie można chwile odpocząć, no cóż był to trudny i siłowy odcinek, ale widać już koniec drogi (szczyt)
A to juz widok za mną
Widzę już schronisko „Matrashaus”
Ferrata kończy się na szczycie Hoher Kopf (2875),
Widoki ze szczytu wynagradzają całodzienny trud wędrówki tą ubezpieczona drogą
skąd w pół godziny można dotrzeć do schroniska „Matrashaus” zlokalizowanego na szczycie Hochkönig 2941m.
Zejście w dół szlakiem 432/433
jest bardzo długie (ponad 3 godz.) i trudne, a strome piargi, oraz ruchome kamienie , jak i zrzucające kamyki przez innych turystów powodują, że schodząc tą trasą idzie się jak przez „pole minowe” (wiem, że tą drogą schodziłem ostatni raz w życiu). Na trasie zejścia jest kilka ubezpieczonych miejsc (liny, klamry). Schodząc tym szlakiem na wys. 2200m jest możliwość dotarcia do Hochscharte (2283m) – miejsca startu na ferratę „Kinigjodler” jak i też na szczyt Grandtspitze, ew. dojście (męczące) do schr. Erichhütte.
Schodząc dalej (w dół) dochodzimy do skrzyżowania D1, skąd dalsze kroki możemy kierować do miejsca startu (parkingu), lub odwiedzić jeszcze „Stegmoostalm” (niestety ok. godz. 18 już było zamknięte).
Ferrata jest ładna widokowo, jednak jak dla mnie zbyt długie podejście sprawiło, że dla kilkunastu sekund na „tyrolce” raczej po raz drugi na nią nie mam ochoty się wybierać. Owszem rejon Hochhonig jest atrakcyjny i polecam go innym górskim turystom.
Moja rada dla innych kończących tę ferratę – osobiście polecam nocleg w schronisku ew. zrobiłbym cudowny biwak na Hoher Kopf , a następnego dnia zszedłbym inna droga niż tą „przez piarg”
Königsjodler – ciekawa piękna i długa ferrata , jednak na „You Tube” wygląda ona„groźniej” niż w rzeczywistości.
http://www.youtube.com/watch?v=DaYP-JNw ... re=related
http://www.youtube.com/watch?v=8vOsw86f8XE
Wg mnie, kluczowe trudności (siłowe) rozpoczynają się powyżej wys. 2500m.
Położenie: Dientner Sattel (1342), Austria.
Czas przejścia całkowitej ferraty: 5 godzin od przełęczy
Zejście: ok. 3 godzin
Wyposażenie: kask, uprząż, lonża, rękawiczki, oraz ok.3-4litrów płynów oraz …..foto
Trudność: D
Topo oraz opis w języku naszych sąsiadów - dla zobrazowania trasy
UWAGA:
Acha, na całej trasie ferraty , jest całkowicie wyrwanych 5 prętów !!!!!
jeżeli na dz. 20 marca 2011 - gdy był przyznawany certyfikat dla tej ferraty ( na kolejne 9 lat) ta ilość uszkodzonych prętów, jest wynikiem szokującym?
Mam wrodzoną dociekliwość do wiedzy której nie posiadam - więc zadaję pytania ?
Miałem okazję przechodzić tę trasę we wrześniu roku ubiegłego, podczas pobytu w pobliskim masywie Dachstein. "Bajkowa ferrata" tak bym ją określił. My po jej pokonaniu nocowaliśmy właśnie w Matrashaus, prócz nas była jeszcze tylko dwójka Austriaków(tyleż samo ludzi tego dnia pokonywało ferratę). Bardzo to klimatyczne schron.
Zejście szlakiem nr 432 to jedno z cięższych zejść, potwierdzam nigdy więcej, a już w ogóle nie wyobrażam sobie zejścia tam w przypadku niespodziewanego opadu śniegu.
ps.Viking mam pytanko, ciekaw jestem jaki był stan tyrolki podczas Twego przejścia, "rolka tandem" była na miejscu? My we wrześniu gdy doszliśmy, widzieliśmy tylko jej strzępy. Na szczęście wyposażeni byliśmy w ekspresy po sztuce na głowę i przypięci na krótko pokonaliśmy ją "wręcz".
Zejście szlakiem nr 432 to jedno z cięższych zejść, potwierdzam nigdy więcej, a już w ogóle nie wyobrażam sobie zejścia tam w przypadku niespodziewanego opadu śniegu.
ps.Viking mam pytanko, ciekaw jestem jaki był stan tyrolki podczas Twego przejścia, "rolka tandem" była na miejscu? My we wrześniu gdy doszliśmy, widzieliśmy tylko jej strzępy. Na szczęście wyposażeni byliśmy w ekspresy po sztuce na głowę i przypięci na krótko pokonaliśmy ją "wręcz".
brawa
haha, zmęczonyviking pisze:A to ja (lekko zmęczony)
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
http://picasaweb.google.com/adamkostur
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
http://picasaweb.google.com/adamkostur
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
i znów zaczyna marudzićDzwonek pisze:to dla mnie na pewno nie do przejścia
po skałkach łazi, a "małej" ferratki się boi
na pewno łatwiejsza niż Piazzetta, wg. mnie coś koło Tridentiny miejscami może Trincee
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
http://picasaweb.google.com/adamkostur
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
http://picasaweb.google.com/adamkostur
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
Ze wstydem przyznaję, że dopiero teraz przeczytałam tę relację. Janusz
Najbardziej zaintrygował mnie szlak Diabelka Wieża, o ile dobrze to przetłumaczyłam i schronisko na samym szczycie góry, jak oni je zbudowali
Najbardziej zaintrygował mnie szlak Diabelka Wieża, o ile dobrze to przetłumaczyłam i schronisko na samym szczycie góry, jak oni je zbudowali
"(...) Rozmiłowana, roztęskniona,
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915