1-4 sierpnia 2011 Tatry - co robić w górach, gdy nie ma pogody :)
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
1-4 sierpnia 2011 Tatry - co robić w górach, gdy nie ma pogo
Krótka relacja z mojego samotnego pobytu w Tatrach…
W niedzielę wieczorem 31 lipca 2011, melduję się, podobnie jak Zrzęda,w Pensjonacie pod Lipkami – urocze miejsce, wspaniała góralska chata, cała w drewnie, a tuż za podwórkiem cudowny widok na Tatry, ponoć jeden z niewielu takich w Zakopanem – pisał o nim nawet Józef Nyka. Chodzi o wzgórze Lipki, na którym jest nawet stok narciarski, który nazwałabym oślą łączką – idealną dla osób chcących uczyć się jazdy na nartach lub desce snowboardowej (pamiętam jak ja się uczyłam jeździć i minimalny spadek uważałam za wielkie wyzwanie).
1 sierpnia 2011 Droga nad Reglami: Kuźnice – Kalatówki – Wyżnia Przełęcz Białego 1 325 m n.p.m. – Sarnia Skała 1 377 m n.p.m. – Dolina Białego
Wybrałam taką trasę, ponieważ na ten dzień zapowiadano ciągłe deszcze, niestety Pan Jarosław Kret z TVP1 w ogóle się nie pomylił, jednak pozostanie w mieście w ogóle nie wchodziło w grę, ponieważ przyjechałam tu też dla wspaniałego, górskiego powietrza Drogę od Kalatówek do Wyżniej Przełęczy Białego pokonałam zupełnie samotnie i zastanawiałam się czy w tej głuszy nie spotkam niedźwiedzia – później przeczytałam, że to miejsce ich standardowego pochodu z Tatr Zachodnich w Tatry Wysokie Deszcz na szczęście padał z przerwami, więc mogłam sobie pozwolić na dłuższe popasy bez konieczności szukania na to odpowiedniego miejsca. Trasa jest niezwykle urocza, wiele razy przechodzi się przez mostki i wodospady, miejscami otwiera się spora przestrzeń i mogłam sobie tylko wyobrażać jakie są z nich widoki (choć wyczytałam, że jedyne widoki czekają tylko na Wyżniej Przełęczy Białego, a potem dopiero na Sarniej Skale). Po drodze z mgły i chmur wyłaniają się piękne turnie, często nazywane Zameczkami, czy też Słupami. Kiedy docieram do Czerwonej Przełęczy, zaczynam mieć nadzieję na widoki, bo od dołu świetnie widać Sarnią Skałę. Niestety: na górze jest zupełnie biało, ni e widać nawet wspomnianej przełęczy. Przez godzinę przesiaduję na szczycie i czekam na widoki, niestety mogłam sobie je tylko wyobrazić wg panoramek z przewodnika Józefa Nyki Czułam się jakbym była na jedynej górze świata, bo przecież niczego poza nią nie było widać Trasę muszę uznać za bardzo ciekawą i łatwą do przebycia, na pewno będę chciała ją powtórzyć przy lepszej pogodzie. Polecam na „dzień rozruchowy”.
2 sierpnia 2011 Hala Stoły 1 340 m n.p.m. – Ornak
To miał być pierwszy dzień z przejaśnieniami , dlatego uznałam, że warto wybrać się może nie na „mega-trasę”, ale coś, gdzie jeszcze nie byłam. Kolejny raz, część trasy od drogi do Ornaku na Halę Stoły, przeszłam zupełnie sama, zrywając wszystkie możliwe pajęczyny (brrr). Na Halę podejście jest dosyć strome i to bez przerwy, ale dotarłam tam dużo przed czasem i przez co najmniej pół godziny delektowałam się samotnością i wszechogarniającą ciszą. Kolejnym etapem miał być powrót do Drogi nad Reglami i przejście Doliną Lejową – w tym kierunku też się wybrałam, jednak pytając turystów, czy jest bardzo błotniście i w ogóle czy warto – uznałam, że lepiej zrobię wracając się do Ornaku i stamtąd idąc do Smreczyńskiego Stawu. Do Ornaku doszłam bardzo szybko, chyba nie było osoby, której bym nie wyprzedziła, podejrzewam, że mogło to wyglądać komicznie zwłaszcza dla osób, które były w Kościeliskiej po raz pierwszy i podziwiały okoliczne, strzeliste turnie. Przy Ornaku zrobiłam sobie popas i… musiałam zaraz szybko uciekać, bo lunęło jak z cebra. Uznałam, że nie warto przemakać do suchej nitki i wróciłam do Zakopanego.
3 sierpnia 2011 Dolina 5 Stawów – Świstówka – Morskie Oko
Tego dnia wraz z Atrią wybrałyśmy się na dawno nieodwiedzony przeze mnie szlak, a dla Hani był to „pierwszy raz” Na Hanię rano czeka duża niespodzianka, bo do Palenicy zawozi nas GS-owe guru Na szlak wchodzimy parę minut po 8-mej. Do Doliny 5 Stawów wybiera się mnóstwo osób, również takich, co do których jestem pełna podziwu, że wybrali taki szlak, bo niby to nic szczególnego, ale za Wodogrzmotami Mickiewicza można się tam porządnie zasapać Jednak co tu się dziwić, od rana prawie bezchmurne niebo i dobre prognozy, dlatego ci, którzy są już od paru dni w Zakopcu lub okolicach, na pewno chcą wykorzystać pozytywną aurę. Przy Siklawicy robimy sobie zdjęcia i zmierzamy do schroniska, by tam zrobić sobie (drugi już) popas. Tam ludzi była cała masa, ale najwięcej radości sprawiały dzieci, które rzucały asami z rękawa, np. „Wychodzi na to, że schronisko to zwykła, głupia restauracja” lub powtarzając jak mantra „Jeszcze tylko trochę” albo „Mój najwyższy szczyt do tej pory, to moje łóżko” . Idąc przez Świstówkę, minęłyśmy panią, która najprawdopodobniej złamała nogę, ale pytając czy potrzebuje pomocy powiedziała, że nie. Za dosłownie parę sekund pojawił się śmigłowiec, który spowodował, że włosy stanęły nam dęba takie było wichrzysko od śmigła, że ciężko było cokolwiek obserwować, Hani udało się cyknąć zdjęcie. Jeszcze przez dłuższą chwilę byłyśmy pod wrażeniem jak sprawnie i szybko „pomoc nadchodzi z nieba”. Przy Morskim Oku tłumy były niemiłosierne, turyści przesiadywali gdzie tylko się dało (my same musiałyśmy odejść spory kawałek od schroniska, by znaleźć chociaż jakiś wolny kamień), nie obyło się bez przepędzania tych, którzy wybrali sobie miejsca już poza szlakiem, wolontariusze TPN pojawiali się tam w mgnieniu oka. Wycieczka z Atrią była bardzo udana – dziękuję Ci Haniu za przemiłe towarzystwo
4 sierpnia 2011 Hala Gąsienicowa – Czarny Staw Gąsienicowy dzień wyjazdu do domu
Tego dnia popołudniu o 16-tej mam pociąg do Warszawy, dlatego wstaję z samego rana, by móc wykorzystać również ten dzień górsko Nie wiedziałam jaki szlak wybrać i zdecydowałam się na oklepaną Halę Gąsienicową, która jednak znowu mnie zachwyciła, zwłaszcza w pełnym słońcu. Przy Czarnym Stawie byłam parę minut po 9-tej. Większość turystów wybierała się wyżej – na Zawrat, na Granaty, na Kozi Wierch, na Kościelec – można było wywnioskować z rozmów. Bardzo mi było żal, że muszę już wracać na niziny. Pewnie zostałabym dłużej, gdyby nie brak noclegu Moment powrotu przeciągałam w nieskończoność. Powoli schodząc do Przełęczy między Kopami minęłam wbiegających sportowców, wśród których był również Krzysztofa Diablo Włodarczyk, nie omieszkałam się przynajmniej do niego uśmiechnąć Ale zatkało mnie na tyle, że nie powiedziałam nawet górskiego „cześć”. Potem na Boczaniu co chwilę zauważałam jaszczurki wygrzewające się na słońcu, były bardzo fotogeniczne, więc uwieczniłam je aparatem. W Kuźnicach byłam o 12, więc skierowałam się do Zakopanego (co nie było proste, bo z okazji Tour de Pologne pozamykano drogi) na obiad w Pstrągu Górskim i deser w Samancie. Na koniec, już z bagażami, posiedziałam na Równi Krupowej i powgapiałam się w przepiękne Taterki, których jak zwykle nie mogę się napatrzeć. W pociągu nie mogłam powstrzymać niejednej łzy, że to już czas powrotu…
Zdjęcia z wyjazdu: https://picasaweb.google.com/1018025537 ... a2011Tatry#
W niedzielę wieczorem 31 lipca 2011, melduję się, podobnie jak Zrzęda,w Pensjonacie pod Lipkami – urocze miejsce, wspaniała góralska chata, cała w drewnie, a tuż za podwórkiem cudowny widok na Tatry, ponoć jeden z niewielu takich w Zakopanem – pisał o nim nawet Józef Nyka. Chodzi o wzgórze Lipki, na którym jest nawet stok narciarski, który nazwałabym oślą łączką – idealną dla osób chcących uczyć się jazdy na nartach lub desce snowboardowej (pamiętam jak ja się uczyłam jeździć i minimalny spadek uważałam za wielkie wyzwanie).
1 sierpnia 2011 Droga nad Reglami: Kuźnice – Kalatówki – Wyżnia Przełęcz Białego 1 325 m n.p.m. – Sarnia Skała 1 377 m n.p.m. – Dolina Białego
Wybrałam taką trasę, ponieważ na ten dzień zapowiadano ciągłe deszcze, niestety Pan Jarosław Kret z TVP1 w ogóle się nie pomylił, jednak pozostanie w mieście w ogóle nie wchodziło w grę, ponieważ przyjechałam tu też dla wspaniałego, górskiego powietrza Drogę od Kalatówek do Wyżniej Przełęczy Białego pokonałam zupełnie samotnie i zastanawiałam się czy w tej głuszy nie spotkam niedźwiedzia – później przeczytałam, że to miejsce ich standardowego pochodu z Tatr Zachodnich w Tatry Wysokie Deszcz na szczęście padał z przerwami, więc mogłam sobie pozwolić na dłuższe popasy bez konieczności szukania na to odpowiedniego miejsca. Trasa jest niezwykle urocza, wiele razy przechodzi się przez mostki i wodospady, miejscami otwiera się spora przestrzeń i mogłam sobie tylko wyobrażać jakie są z nich widoki (choć wyczytałam, że jedyne widoki czekają tylko na Wyżniej Przełęczy Białego, a potem dopiero na Sarniej Skale). Po drodze z mgły i chmur wyłaniają się piękne turnie, często nazywane Zameczkami, czy też Słupami. Kiedy docieram do Czerwonej Przełęczy, zaczynam mieć nadzieję na widoki, bo od dołu świetnie widać Sarnią Skałę. Niestety: na górze jest zupełnie biało, ni e widać nawet wspomnianej przełęczy. Przez godzinę przesiaduję na szczycie i czekam na widoki, niestety mogłam sobie je tylko wyobrazić wg panoramek z przewodnika Józefa Nyki Czułam się jakbym była na jedynej górze świata, bo przecież niczego poza nią nie było widać Trasę muszę uznać za bardzo ciekawą i łatwą do przebycia, na pewno będę chciała ją powtórzyć przy lepszej pogodzie. Polecam na „dzień rozruchowy”.
2 sierpnia 2011 Hala Stoły 1 340 m n.p.m. – Ornak
To miał być pierwszy dzień z przejaśnieniami , dlatego uznałam, że warto wybrać się może nie na „mega-trasę”, ale coś, gdzie jeszcze nie byłam. Kolejny raz, część trasy od drogi do Ornaku na Halę Stoły, przeszłam zupełnie sama, zrywając wszystkie możliwe pajęczyny (brrr). Na Halę podejście jest dosyć strome i to bez przerwy, ale dotarłam tam dużo przed czasem i przez co najmniej pół godziny delektowałam się samotnością i wszechogarniającą ciszą. Kolejnym etapem miał być powrót do Drogi nad Reglami i przejście Doliną Lejową – w tym kierunku też się wybrałam, jednak pytając turystów, czy jest bardzo błotniście i w ogóle czy warto – uznałam, że lepiej zrobię wracając się do Ornaku i stamtąd idąc do Smreczyńskiego Stawu. Do Ornaku doszłam bardzo szybko, chyba nie było osoby, której bym nie wyprzedziła, podejrzewam, że mogło to wyglądać komicznie zwłaszcza dla osób, które były w Kościeliskiej po raz pierwszy i podziwiały okoliczne, strzeliste turnie. Przy Ornaku zrobiłam sobie popas i… musiałam zaraz szybko uciekać, bo lunęło jak z cebra. Uznałam, że nie warto przemakać do suchej nitki i wróciłam do Zakopanego.
3 sierpnia 2011 Dolina 5 Stawów – Świstówka – Morskie Oko
Tego dnia wraz z Atrią wybrałyśmy się na dawno nieodwiedzony przeze mnie szlak, a dla Hani był to „pierwszy raz” Na Hanię rano czeka duża niespodzianka, bo do Palenicy zawozi nas GS-owe guru Na szlak wchodzimy parę minut po 8-mej. Do Doliny 5 Stawów wybiera się mnóstwo osób, również takich, co do których jestem pełna podziwu, że wybrali taki szlak, bo niby to nic szczególnego, ale za Wodogrzmotami Mickiewicza można się tam porządnie zasapać Jednak co tu się dziwić, od rana prawie bezchmurne niebo i dobre prognozy, dlatego ci, którzy są już od paru dni w Zakopcu lub okolicach, na pewno chcą wykorzystać pozytywną aurę. Przy Siklawicy robimy sobie zdjęcia i zmierzamy do schroniska, by tam zrobić sobie (drugi już) popas. Tam ludzi była cała masa, ale najwięcej radości sprawiały dzieci, które rzucały asami z rękawa, np. „Wychodzi na to, że schronisko to zwykła, głupia restauracja” lub powtarzając jak mantra „Jeszcze tylko trochę” albo „Mój najwyższy szczyt do tej pory, to moje łóżko” . Idąc przez Świstówkę, minęłyśmy panią, która najprawdopodobniej złamała nogę, ale pytając czy potrzebuje pomocy powiedziała, że nie. Za dosłownie parę sekund pojawił się śmigłowiec, który spowodował, że włosy stanęły nam dęba takie było wichrzysko od śmigła, że ciężko było cokolwiek obserwować, Hani udało się cyknąć zdjęcie. Jeszcze przez dłuższą chwilę byłyśmy pod wrażeniem jak sprawnie i szybko „pomoc nadchodzi z nieba”. Przy Morskim Oku tłumy były niemiłosierne, turyści przesiadywali gdzie tylko się dało (my same musiałyśmy odejść spory kawałek od schroniska, by znaleźć chociaż jakiś wolny kamień), nie obyło się bez przepędzania tych, którzy wybrali sobie miejsca już poza szlakiem, wolontariusze TPN pojawiali się tam w mgnieniu oka. Wycieczka z Atrią była bardzo udana – dziękuję Ci Haniu za przemiłe towarzystwo
4 sierpnia 2011 Hala Gąsienicowa – Czarny Staw Gąsienicowy dzień wyjazdu do domu
Tego dnia popołudniu o 16-tej mam pociąg do Warszawy, dlatego wstaję z samego rana, by móc wykorzystać również ten dzień górsko Nie wiedziałam jaki szlak wybrać i zdecydowałam się na oklepaną Halę Gąsienicową, która jednak znowu mnie zachwyciła, zwłaszcza w pełnym słońcu. Przy Czarnym Stawie byłam parę minut po 9-tej. Większość turystów wybierała się wyżej – na Zawrat, na Granaty, na Kozi Wierch, na Kościelec – można było wywnioskować z rozmów. Bardzo mi było żal, że muszę już wracać na niziny. Pewnie zostałabym dłużej, gdyby nie brak noclegu Moment powrotu przeciągałam w nieskończoność. Powoli schodząc do Przełęczy między Kopami minęłam wbiegających sportowców, wśród których był również Krzysztofa Diablo Włodarczyk, nie omieszkałam się przynajmniej do niego uśmiechnąć Ale zatkało mnie na tyle, że nie powiedziałam nawet górskiego „cześć”. Potem na Boczaniu co chwilę zauważałam jaszczurki wygrzewające się na słońcu, były bardzo fotogeniczne, więc uwieczniłam je aparatem. W Kuźnicach byłam o 12, więc skierowałam się do Zakopanego (co nie było proste, bo z okazji Tour de Pologne pozamykano drogi) na obiad w Pstrągu Górskim i deser w Samancie. Na koniec, już z bagażami, posiedziałam na Równi Krupowej i powgapiałam się w przepiękne Taterki, których jak zwykle nie mogę się napatrzeć. W pociągu nie mogłam powstrzymać niejednej łzy, że to już czas powrotu…
Zdjęcia z wyjazdu: https://picasaweb.google.com/1018025537 ... a2011Tatry#
Ostatnio zmieniony 11 sierpnia 2011, 22:06 przez Malgo, łącznie zmieniany 1 raz.
"(...) Rozmiłowana, roztęskniona,
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
Margolcia fajowe traski przeszłaś. Pogoda też w miarę Ci się udała. Zapodaj jakieś fotki bo z chęcią by się na nie popatrzyło
"Cisza, wszędzie cisza. Jeszcze chwilę temu rozmawialiśmy ze sobą, żartowali. A teraz słyszą już tylko głuchy dźwięk kamieniającego śniegu, pod którym leżą. I czekają na pomoc. "
Ptoszek niestety (a może stety, bo to urlop) nie jestem w domu, więc nie mam dostępu do fotek a przede wszystkim do internetu, który dałby radę picasie. Postaram się wrzucić najpóźniej w środę.
Zdjęcia przepełnione mgłami i szarościami hihi
Ci, co mają mnie na facebooku, to zdjęcia widzieli
Zdjęcia przepełnione mgłami i szarościami hihi
Ci, co mają mnie na facebooku, to zdjęcia widzieli
"(...) Rozmiłowana, roztęskniona,
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
dzięki Małgosia za środę
Kilka moich fot z trasy:
https://picasaweb.google.com/Atria86/Sw ... ka03082011
No przeciez, ze schlonisko to zwykła gupia knajpaMalgo2malgo pisze:„Wychodzi na to, że schronisko to zwykła, głupia restauracja”
niesamowite było wrażenie...Malgo2malgo pisze:Za dosłownie parę sekund pojawił się śmigłowiec, który spowodował, że włosy stanęły nam dęba
Kilka moich fot z trasy:
https://picasaweb.google.com/Atria86/Sw ... ka03082011
"Historii nie da się przewidzieć, tyle wiem jako historyk..."
Z Kroniki TOPR:Malgo2malgo pisze:Idąc przez Świstówkę, minęłyśmy panią, która najprawdopodobniej złamała nogę, ale pytając czy potrzebuje pomocy powiedziała, że nie. Za dosłownie parę sekund pojawił się śmigłowiec, który spowodował, że włosy stanęły nam dęba takie było wichrzysko od śmigła, że ciężko było cokolwiek obserwować, Hani udało się cyknąć zdjęcie. Jeszcze przez dłuższą chwilę byłyśmy pod wrażeniem jak sprawnie i szybko „pomoc nadchodzi z nieba”.
Źródło: http://www.topr.pl/index.php?option=com ... Itemid=137Środa 3.08.
Około godz. 14-tej poinformowano ratowników, że w Żlebie Żandarmerii złamała nogę 53-letnia turystka z Siedlec. Na miejsce wypadku poleciał śmigłowiec. Ratownicy desantowali się z jego pokładu w pobliżu oczekującej na pomoc turystki. Po zaopatrzeniu ponowny przylot śmigłowca, wciągnięcie rannej na jego pokład i transport do szpitala. Cała akcja ratunkowa trwała 35 minut.
Fajnie miałaś Pewnie przy ładnej pogodzie byłoby jeszcze fajniej, ale i tak udało Ci się zrobić bardzo przyjemne trasy.
Szkoda, że nie zgadałyśmy się z tym urlopem....
"Boję się świata bez wartości, bez wrażliwości, bez myślenia. Świata, w którym wszystko jest możliwe. Ponieważ wówczas najbardziej możliwe jest zło..."
(R. Kapuściński)
(R. Kapuściński)
- tatromaniak
- Członek Klubu
- Posty: 1120
- Rejestracja: 20 czerwca 2009, 15:53
Tego lata wstrzelić się w pogodę Gosiu to nie takie proste. Ja siedzę tutaj cały czas czatując na nią i niewiele sobie pochodziłem niestety tego lata
Zrobiłaś to co było możliwe w tych warunkach
Przyjeżdżaj na drugą połowę sierpnia i pierwszą połowę września i masz pogodę słoneczną i bez opadów jak w banku
Pozdrawiam serdecznie
Zrobiłaś to co było możliwe w tych warunkach
Przyjeżdżaj na drugą połowę sierpnia i pierwszą połowę września i masz pogodę słoneczną i bez opadów jak w banku
Pozdrawiam serdecznie
Przez parę kolejnych lat zawsze wybierałam termin urlopu na drugą połowę sierpnia, a w tym roku... no nie wiem co mnie podkusiło!tatromaniak pisze:Przyjeżdżaj na drugą połowę sierpnia i pierwszą połowę września
Haha to prawda - zawsze jak jestem w banku (czyt. w pracy), to pogoda jest supertatromaniak pisze:masz pogodę słoneczną i bez opadów jak w banku
Może rzeczywiście zbyt szybko się poddałam, tzn. nie szukałam kolejnej kwatery a może warto było tak zrobić. Jednak wiem, że "jedynkę" trudniej znaleźć niż np. "dwójkę".Zbychu pisze:Hmmm, jeszcze tak nie było i chyba nie będzie, żeby w Zakopanem lub okolicy noclegu brakło
"(...) Rozmiłowana, roztęskniona,
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
Może chociaż we wrześniu będą mniej kapryśne Już nie mogę się doczekaćRafalS pisze:Tatry w tym roku kapryśne pogodowo są
"(...) Rozmiłowana, roztęskniona,
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
Tomku, Ciebie tak odstraszały a pamiętasz ile razy cieszyłam się dobrą pogodą Myślę, że październik będzie super. Ja mój tatrzański sezon zamykam zjazdem GS-owym (niestety...), muszę dać odsapnąć mojemu kolanu (cóż za dziwna odmiana hihi), bo narazie nic się nie polepsza i już się boję, że lekarze zagrożą mi rekonstrukcją mojego niebyłego od marca więzadła
"(...) Rozmiłowana, roztęskniona,
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915