29.07-01.08.2011 - Tatry - Marzenia się spełniają!!! (Mnich)

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

tom-pi4

29.07-01.08.2011 - Tatry - Marzenia się spełniają!!! (Mnich)

Post autor: tom-pi4 » 02 sierpnia 2011, 8:45

Pomysł na ten wyjazd powoli rodził się w naszych głowach od lipcowego spotkania w Mirowie, w skałach z Pati i Rafałem. Wtedy padła pierwsza propozycja jakiegoś wspólnego wyjścia w góry. Jednak nie było żadnych konkretów. Po tygodniu od skałek mieliśmy już zaplanowany wcześniej wyjazd w Tatry (który notabene spędziliśmy w schronie w Roztoce, bo pogoda wtedy nie rozpieściła). Okazało się, że Pati i Rafał przyjeżdżają w tym terminie na swój urlop, także postanowiliśmy im pomóc dostarczyć ich bety (a mieli tego bardzo dużo) na Tabor Szałasiska. Było wtedy co dzielić na 4 plecaki i super skonstruowany wózek Patki. Po dotaszczeniu rzeczy usiedliśmy w Relaxie na kawie i zaczęliśmy rozmawiać. I tu padły pierwsze konkrety! Pati i Rafał zaproponowali nam, abyśmy przyjechali na Tabor za dwa tygodnie (czyli w ostatni weekend), żeby wspólnie połazikować. Szybka decyzja i od razu rezerwujemy sobie nocleg na taborze u Kuby (swoją drogą bardzo wesoły i sympatyczny gościu :) ). Przez dwa tygodnie trwają nasze przygotowania do wyjazdu. Kompletujemy z Migotką niezbędny sprzęt, dokupujemy potrzebne rzeczy. Plan jest dość ambitny jak na nasze możliwości ale nie niemożliwy! W końcu chcemy spełnić swoje marzenia, o których tyle razy wspólnie rozmawialiśmy stojąc nad Morskim Okiem!
Dniem wyjazdu jest czwartek 28.07. Migotka wsiada w autobus w Warszawie, ja po 2,5h dosiadam się w Łodzi. Prognozy fatalne! Ma lać cały weekend :( . W Zakopcu jesteśmy w piątek rano. Robimy jeszcze małe zakupy i wsiadamy w pierwszego busa o 7 na Palenicę. Z wielkimi plecakami ruszamy na Tabor. Wory na plecach strasznie ciążą, dają się mocno we znaki! Jest tylko jeden plus - nie pada! Na Tabor docieramy po 10. Meldujemy się u Kuby. Pati z Rafałem witają nas prawie w wejściu z uśmiechami na twarzy. Zrzucamy bety do namiotu i idziemy na "niespodziankowe" śniadanie Migotki - pyszne domowe naleśniki :) . W Relaxie poznajemy Pawła - instruktora PZA (przesympatyczna, chodząca encyklopedia tatrzańska) oraz Karolinę i Michała - równie sympatycznych, młodych taterników. Siedzimy i jemy, przy tatrzańskich opowieściach, a za oknem zaczyna niestety padać. Wiemy już, że tego dnia na pewno nie zrobimy nawet rozruchu :( . Także cały dzień i wieczór spędzamy w Relaxie z nadzieją, że w sobotę będzie choćby małe okienko pogodowe i wyjdziemy w góry. Niestety pada też prawie całą noc. Gdy budzimy się rano można powiedzieć tylko jedno - dupówa trwa nadal!!! Dlatego jedyne co urabiamy tego dnia to Relax, Włosienica i Moko x2 ;) . O 22 kładziemy się spać z nadzieją, że w niedzielę będzie ładnie. Przecież jak nam powiedział nasz bardzo dobry przyjaciel Łuki - TO MUSI SIĘ UDAĆ!!!
W niedzielę budzę się jako pierwszy. Odpinam namiot i... przecieram oczy ze zdumienia. Przez dość grubą warstwę chmur przebija się słońce i widać nawet grań Żabich Szczytów. Zbieramy się, co prawda dość wolno ale zapada najważniejsza decyzja - zrobimy to dzisiaj! Łoimy Mnicha!!! Plan: Droga Robakiewicza wyceniona na III. Może niezbyt trudna ale dla początkujących jak ja i Migotka wystarczająca na pierwszy tatrzański wspin. Po śniadaniu ruszamy około 8:30 pod ścianę. Dołącza do nas Mirek, który chce dojść tylko pod Mnicha. Idziemy dość raźnie, po drodze wpisując się do księgi wyjść w Moku. Na ceprostradzie szybko zdobywamy wysokość. Ale im wyżej tym większa mgła. W Dolince za Mnichem jest już dość konkretna. Idziemy jednak dalej ścieżką w kierunku Kopy za Mnichem. No i niestety zaczynają się sprawdzać prognozy bo zaczyna lekko padać. Z tego też powodu odpuszczamy Drogę Robakiewicza ale postanawiamy urobić jednak Mnicha Drogą Przez Płytę (II+). Pod ścianą szybkie szpejenie i ruszamy, niestety z uwagi na pogodę w butach trekkingowych, a nie w baletkach.

Obrazek
Pod ścianą

Na początku prowadzi Pati, później zmieniają się z Rafałem. Od tego momentu deszcz towarzyszy nam już przez cały czas. Dochodzimy do pierwszych stanowiskowych spitów przy końcu Drogi Robakiewicza. Plan jest prosty - Rafał prowadzi drogę, zakłada przeloty, ja idę drugi, Mig trzecia, a Pati wszystko ściąga jako ostatnia. I wyciąg idzie szybko i bez żadnych problemów. Pokonujemy go w kilkadziesiąt minut. Deszcz strasznie doskwiera. Rafał zakłada szybko stanowisko przy początku II wyciągu i ściąga nas.

Obrazek
Rafał na stanowisku

Na drugim stanowisku znowu zostaję z Mig i Pati. Rafał prowadzi II wyciąg. Przy okazji mijają nas kursanci, którzy akurat tego dnia robili Drogę Klasyczną na Mnichu. Pati asekuruje Rafała, a ja z Migotką ogarniamy drugą linę, która była w dość mocnym nieładzie po spotkaniu z Rafałem ;) . II wyciąg idzie fatalnie. Rafałowi poprowadzenie go zajmuje prawie 1,5h. Padający deszcz spowodował, że skały były bardzo śliskie, a do tego mieliśmy przez deszcz i mgłę kłopoty z komunikacją. W końcu słyszymy komendy od Rafała. Przemoczeni i zmarznięci od czekania na stanowisku cieszymy się, że będziemy mogli się ruszyć. Idę drugi. Wpinam się w linę, wypinam z auto. Początek drugiego wyciągu to bułka z masłem. Ale po dojściu do słynnej płyty robi się już mało ciekawie. Przy padającym deszczu, brak tarcia i buty zachowywały się jak łyżwy na lodowisku. W tym miejscu męczę się dobre 20 minut. Po wielu kombinacjach udaje mi się dotrzeć do stanowiska pod samym wierzchołkiem, założonego przez Rafała. Przepinam się i do walki rusza Migotka. Tak samo jak ja początek II wyciągu pokonuje w przysłowiowe "trzy sekundy" i zatrzymuje się na płycie. To samo miejsce, te same problemy - ślisko, brak tarcia, buty nie trzymają w ogóle. Migotka walczy jednak dzielnie. Ja w tym czasie układam linę na stanowisku obok Rafała. W pewnej chwili słyszę tylko krzyk. Gdy się odwracam, widzę Migotkę wiszącą na linie, przyklejoną do płyty. Poślizgnęła się, odpadła i zaliczyła lota w dół. Szybkie badanie sytuacji, czy wszystko ok? Na szczęście skończyło się na kilku obtarciach i siniakach. Po paru minutach potrzebnych na ochłonięcie i zebranie myśli Migotka dociera do stanowiska. Wpina się w auto i jest już bezpieczna. Ostatni idzie Pati, znowu zbierając po drodze szpej z likwidowanych przelotów. Zajmuje to trochę czasu bo pozakładane kości dość dobrze się pozacierały ale w końcu i ona dociera do nas. Na stanowisku, 1,5m od szczytu, przemoczeni, dygoczący z zimna decydujemy, że zaczynamy zjeżdżać. Pati jedzie pierwsza. Zjazd około 25m.

Obrazek
Migotka w zjeździe

Ja z Migotką zostajemy opuszczeni przez Rafała, po czym zjeżdża on sam. Dochodzimy do drugiego zjazdu. Pati i Rafał budują stan. I znowu Pati jedzie pierwsza, później Migotka, ja i Rafał na końcu. Idzie dość sprawnie. Dzięki temu jesteśmy już w miejscu, z którego możemy bezpiecznie zejść bez asekuracji. Pati z Migotką, przemoczone i bardzo zmarznięte postanawiają zejść szybciej od nas. My z Rafałem zwijamy stanowisko. Gdy klaruję linę, Rafał ściąga drugą po zjeździe i nagle z jego ust słyszę niewybredne słowa! Druga lina zjazdowa zaklinowała się gdzieś wyżej za załomem skalnym :( . Krzyczymy do Pati i Migotki, bo okazuje się, że nie mamy prawie nic ze szpeju, ale mgła i padający deszcz powodują, że dziewczyny nas nie słyszą :/ . Robimy szybko przegląd tego co mamy. Jeden HMS, dwa ekspresy i kilka taśm. Rafał decyduje, że idzie, ja asekuruję. Zakłada pierwszy przelot i w tym momencie jakieś 10m poniżej mnie pojawia się Patka, żeby zapytać co się dzieje? Mówię jej, że lina się zaklinowała ale że damy sobie radę. Pati wraca "na plotki" do Migotki. Na szczęście lina zaklinowała się niezbyt wysoko i po 10 minutach mamy ją na stanowisku. Od tego czasu w kilka minut klarujemy liny, zwijamy stan i śmigamy do dziewczyn na dół pod ścianę na ciepłą herbatkę z termosu. Chwila przerwy i schodzimy w dół. Jesteśmy w Moku o 18 i w tym momencie wiemy już z Migotką jedno - nie zdążymy na autobus powrotny! Chwilę grzejemy się w schronie i trochę podsychamy, po czym ruszamy na Szałasiska aby zabrać bety i przenieść się na nocleg do Roztoki. Szybko się zbieramy, pakujemy przemoczone rzeczy w jeden plecak, to co zostało jeszcze suche w drugi, żegnamy się ze wszystkimi na Taborze i ruszamy do Roztoki. W schronie meldujemy się około 21 cali zmarznięci i przemoczeni. Jakież było zdziwienie Zośki i Olki jak nas zobaczyły. Na szczęście znajduje się dla nas pokój i to najlepszy z możliwych - z ciepłym kominem kuchennym w ścianie. Dzięki temu osuszamy część rzeczy, a czosnkowa i ruskie pierogi stawiają nas na nogi. Nie pozostało nic innego jak wziąć ciepły prysznic i pójść spać po ciężkim, górskim dniu.
W poniedziałek rano zakładamy chlupiące buty na nogi i schodzimy w dół na Palenicę aby wydostać się do domu. Docieramy w końcu do Krakowa, gdzie Migotka wsiada w pociąg do Wawy, ja do LDZ.
Aby nie nudzić się w pociągu postanowiłem napisać tę relację, a zrobiłem to na jedynym papierze, który miałem czyli w książeczce GOT-u.
Kończąc muszę przyznać, że nasze pierwsze zetknięcie z tatrzańskim wspinaniem dało nam, mimo zimna i ciągłego deszczu, wiele satysfakcji oraz sił do kontynuowania nowej drogi w górach.
Oczywiście nie byłoby to możliwe bez udziału Pati i Rafała, którzy są wspaniałymi
nauczycielami i mają wiele cierpliwości oraz chęci aby swoją wiedzę przekazać. Dziękujemy! Jesteście wielcy!

Moje foto: https://picasaweb.google.com/tomasz.pie ... ch31072011
Awatar użytkownika
janek.n.p.m
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2035
Rejestracja: 07 października 2007, 12:43

Post autor: janek.n.p.m » 02 sierpnia 2011, 11:17

heheh z Pati też miałem plany, ale pogoda masakryczna
graty za Mnicha w takich warunkach, też chciałbym go zrobić w tym roku oczywiście nie w deszczu :)
"Żaden zjazd przygotowaną trasą narciarską nie dostarcza tak głębokiego przeżycia jak, najkrótsza nawet, narciarska wycieczka. Wystarczy, że zjedziecie na nartach z przygotowanej trasy, a potem w dziewiczym śniegu nakreślicie swój ślad. Jaką radość, jaki entuzjazm wywoła spojrzenie za siebie, na ten ślad na śniegu, na to małe dzieło sztuki!? To może pojąć jedynie sam jego autor". T. Hiebeler
tom-pi4

Post autor: tom-pi4 » 02 sierpnia 2011, 12:35

kasia1357 pisze::brawo: :brawo: :brawo:
janek.n.p.m pisze:graty za Mnicha w takich warunkach
Dzięki serdeczne :) Faktycznie łatwo nie było ale czasem warto się pomęczyć :)
Awatar użytkownika
Daku
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 79
Rejestracja: 09 lipca 2009, 22:57

Post autor: Daku » 02 sierpnia 2011, 13:34

Czapki z głów dla Wszystkich a dla Ciebie i Migotki to dwa razy.
tom-pi4

Post autor: tom-pi4 » 02 sierpnia 2011, 13:44

Dzięki Daku :) Ten weekend pozwolił spojrzeć na Tatry z zupełnie innej, nieznanej do tej pory strony
Awatar użytkownika
Elizz
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 469
Rejestracja: 19 lipca 2009, 13:49

Post autor: Elizz » 02 sierpnia 2011, 17:35

wielkie brawa i gratulacje za spełnienie marzenia w dodatku w trudnych warunkach :) :uscisk:
Awatar użytkownika
zbig9
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1946
Rejestracja: 24 sierpnia 2009, 22:36

Post autor: zbig9 » 02 sierpnia 2011, 17:56

:7: :7: :7:
Awatar użytkownika
PiotrekP
Administrator
Administrator
Posty: 8709
Rejestracja: 22 kwietnia 2009, 11:33
Kontakt:

Post autor: PiotrekP » 02 sierpnia 2011, 20:25

Widzę, że mamy kolejnych wspinaczy, wielkie gratulacje :brawo: :brawo: :brawo: . Pogoda to Was nie rozpieszczała.
Góry są piękne i niech takie pozostaną.

Nasze Wędrowanie
Anonymous

Post autor: Anonymous » 02 sierpnia 2011, 20:43

Gratulacje za wytrwałość!! :brawo:
tom-pi4

Post autor: tom-pi4 » 02 sierpnia 2011, 20:54

Elizz, Zbig, Piotrek, moniatula dzięki :)
PiotrekP pisze:Widzę, że mamy kolejnych wspinaczy
Bardzo ale to bardzo raczkujących, a do wspinaczy to jeszcze daleko.
Awatar użytkownika
HalinkaŚ
Moderator
Moderator
Posty: 4600
Rejestracja: 10 września 2009, 8:11

Post autor: HalinkaŚ » 02 sierpnia 2011, 21:05

tom-pi4 pisze:Bardzo ale to bardzo raczkujących, a do wspinaczy to jeszcze daleko.
Tomku, każdy kiedyś od czegoś zaczynał :> Gratuluję tej pasji, podziwiam za wytrwałość. :brawo:
Góry upajają. Człowiek uzależniony od nich jest nie do wyleczenia.:)
Awatar użytkownika
xVRoBVx
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 224
Rejestracja: 28 kwietnia 2010, 20:47

Post autor: xVRoBVx » 02 sierpnia 2011, 21:46

Gratulacje dla was Tomek:) :gora:
Awatar użytkownika
Grzegorz
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1677
Rejestracja: 08 maja 2007, 22:47
Kontakt:

Post autor: Grzegorz » 02 sierpnia 2011, 21:57

Piękny wspin i super napisana relacja - Gratulacje dla WAS!!!
zdobyć świata szczyt...
Paweld

Post autor: Paweld » 02 sierpnia 2011, 22:23

Gratulacje :brawo: wielki szacunek dla was :spoko:
tom-pi4

Post autor: tom-pi4 » 03 sierpnia 2011, 8:33

Halina, Robert, Grzegorz, Paweł dzięki!
ODPOWIEDZ