15-17 kwietnia - resztki krokusów w Chochołowskiej
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
15-17 kwietnia - resztki krokusów w Chochołowskiej
W zasadzie nie lubię pisać, ale co tam, niech stracę, może ktoś zechce przeczytać
No więc było tak:
Piątek – przedpołudniowe spotkanie w Zakopcu, kawkowanie, śniadankowanie, busik i w dolinkę, hej!
Skład osobowy: Paweld, gand, Natalia, Zrzęda.
Siwa Polana wita nas jakoś tak siwo: chmury, mgły, spadający za kołnierz śnieg, początki odwilży. Na szczęście im dalej w dolinę, tym ładniej (w sensie: bielej). Troszkę zmartwił nas ten lawinowy trzeci stopień, ale to przecież dopiero piątek, więc pełni optymizmu, zakładamy, że będzie lepiej.
Polana Chochołowska, oczywiście cała w krokusach, tyle, że nie było ich widać, bo się przed nami pochowały, podobnie zresztą jak inne widoki Nie to nie, poradzimy sobie bez widoków i bez krokusów.
Do schroniska doszliśmy głodni i mokrzy (bo po drodze bałwany, zaspy, śnieżki i takie tam…), no i tak jakoś dzień nam zleciał…
Sobota – wciąż „trójka” bez widoków na zmiany, więc zapada jedyna możliwa w tej sytuacji decyzja: Grześ, a dalej się zobaczy. Pogoda całkiem przyjemna: bezwietrznie, od czasu do czasu pojawia się słońce, ale szlak ledwie przetarty, zwłaszcza po dojściu do kosówki.
Na Grzesiu widoki nie tyle były, co raczej tylko bywały. Mgły i chmury nie za bardzo dały nam się napatrzeć na Rakoń, a co dopiero dalej. Jednak z tego co dało się wypatrzeć, wynikało, że szlak nieprzetarty, a na przełęczach niezbyt fajne nawisy. Na zastanawianiu się co dalej, spędziliśmy trochę czasu, obserwując jednocześnie, jak walczą z Rakoniem nasi trzej poznani chwilę wcześniej znajomi – ruszyli w mgłę, z zamiarem dojścia na Wołowiec i zejścia zielonym do doliny (dwoje z tej trójki nie miało nawet raków). Kiedy wieczorem, w schronisku opowiedzieli nam trochę o tej trasie – przestałam żałować, że my skończyliśmy swoją przygodę na Grzesiu
A nasza droga w dół z Grzesia była już nieco mnie przyjemna niż w górę, bo na szlaku zrobiło się dosyć tłoczno. W ciągu 1,5-godzinnego zejścia minęły nas trzy (!) zorganizowane wycieczki, prowadzone przez przewodnika, i sporo niezorganizowanych spacerowiczów, których w sumie też zebrałoby się jeszcze na dwie wycieczki Momentami było wręcz krupówkowato, co w połączeniu z koniecznością przedzierania się przez zasypaną śniegiem kosówkę, było dość irytującym przeżyciem. Nie obyło się naturalnie bez drobnej akcji ratunkowej po moim utknięciu w kosówce – ratował mnie przypadkowy, miły pan, bo moi towarzysze wycieczki zniknęli gdzieś we mgle… (ech, zatęskniło mi się za Grochem i jego opiekuńczym podejściem do kobiet na szlaku) Ale dobra, w końcu nie jestem pamiętliwa…
No i co Wam tu jeszcze napisać? Sobotnie popołudnie było czasem pożegnań – część ekipy ruszyła do schroniska pod Ornakiem, część została na Polanie, grzebiąc kijkami w śniegu i odkupując kwiatki.
A niedziela? Czas powrotów – np. mojego do domu, wiosny w dolinę, krokusów na polanę…
To samo w obrazkach:
https://picasaweb.google.com/1167047805 ... OwskaGrzes#
zdjęcia ganda:
https://picasaweb.google.com/1073087911 ... oir9ejw8gE#
No więc było tak:
Piątek – przedpołudniowe spotkanie w Zakopcu, kawkowanie, śniadankowanie, busik i w dolinkę, hej!
Skład osobowy: Paweld, gand, Natalia, Zrzęda.
Siwa Polana wita nas jakoś tak siwo: chmury, mgły, spadający za kołnierz śnieg, początki odwilży. Na szczęście im dalej w dolinę, tym ładniej (w sensie: bielej). Troszkę zmartwił nas ten lawinowy trzeci stopień, ale to przecież dopiero piątek, więc pełni optymizmu, zakładamy, że będzie lepiej.
Polana Chochołowska, oczywiście cała w krokusach, tyle, że nie było ich widać, bo się przed nami pochowały, podobnie zresztą jak inne widoki Nie to nie, poradzimy sobie bez widoków i bez krokusów.
Do schroniska doszliśmy głodni i mokrzy (bo po drodze bałwany, zaspy, śnieżki i takie tam…), no i tak jakoś dzień nam zleciał…
Sobota – wciąż „trójka” bez widoków na zmiany, więc zapada jedyna możliwa w tej sytuacji decyzja: Grześ, a dalej się zobaczy. Pogoda całkiem przyjemna: bezwietrznie, od czasu do czasu pojawia się słońce, ale szlak ledwie przetarty, zwłaszcza po dojściu do kosówki.
Na Grzesiu widoki nie tyle były, co raczej tylko bywały. Mgły i chmury nie za bardzo dały nam się napatrzeć na Rakoń, a co dopiero dalej. Jednak z tego co dało się wypatrzeć, wynikało, że szlak nieprzetarty, a na przełęczach niezbyt fajne nawisy. Na zastanawianiu się co dalej, spędziliśmy trochę czasu, obserwując jednocześnie, jak walczą z Rakoniem nasi trzej poznani chwilę wcześniej znajomi – ruszyli w mgłę, z zamiarem dojścia na Wołowiec i zejścia zielonym do doliny (dwoje z tej trójki nie miało nawet raków). Kiedy wieczorem, w schronisku opowiedzieli nam trochę o tej trasie – przestałam żałować, że my skończyliśmy swoją przygodę na Grzesiu
A nasza droga w dół z Grzesia była już nieco mnie przyjemna niż w górę, bo na szlaku zrobiło się dosyć tłoczno. W ciągu 1,5-godzinnego zejścia minęły nas trzy (!) zorganizowane wycieczki, prowadzone przez przewodnika, i sporo niezorganizowanych spacerowiczów, których w sumie też zebrałoby się jeszcze na dwie wycieczki Momentami było wręcz krupówkowato, co w połączeniu z koniecznością przedzierania się przez zasypaną śniegiem kosówkę, było dość irytującym przeżyciem. Nie obyło się naturalnie bez drobnej akcji ratunkowej po moim utknięciu w kosówce – ratował mnie przypadkowy, miły pan, bo moi towarzysze wycieczki zniknęli gdzieś we mgle… (ech, zatęskniło mi się za Grochem i jego opiekuńczym podejściem do kobiet na szlaku) Ale dobra, w końcu nie jestem pamiętliwa…
No i co Wam tu jeszcze napisać? Sobotnie popołudnie było czasem pożegnań – część ekipy ruszyła do schroniska pod Ornakiem, część została na Polanie, grzebiąc kijkami w śniegu i odkupując kwiatki.
A niedziela? Czas powrotów – np. mojego do domu, wiosny w dolinę, krokusów na polanę…
To samo w obrazkach:
https://picasaweb.google.com/1167047805 ... OwskaGrzes#
zdjęcia ganda:
https://picasaweb.google.com/1073087911 ... oir9ejw8gE#
Ostatnio zmieniony 20 kwietnia 2011, 17:44 przez Zrzęda, łącznie zmieniany 3 razy.
"Boję się świata bez wartości, bez wrażliwości, bez myślenia. Świata, w którym wszystko jest możliwe. Ponieważ wówczas najbardziej możliwe jest zło..."
(R. Kapuściński)
(R. Kapuściński)
a ja,a ja????? przecież nie odstępowałyśmy się na krok i wspólnie pomocne sobie byłyśmy !!!Zrzęda pisze:zatęskniło mi się za Grochem i jego opiekuńczym podejściem do kobiet na szlaku
Fajna relacja Lucynko,a ten bałwan Twojego wykonania to dopiero super sprawa!!!!!!
"Niech wiatr zawsze Ci wieje w plecy, a słońce świeci w twarz, niech wiatry przeznaczenia zaniosą Cię do nieba byś zatańczyła z gwiazdami!!
powstały wcześniej niż relacja i w pierwotnej wersji miały robić za całą relacjęJola R pisze:podpisy pod zdjęciami! Super!
oj, brakowało mi Ciebie na Grzesiu!Otylia pisze:a ja,a ja?????
no i te uszy! nikt nie potrafi docenić jego uszu!Otylia pisze:a ten bałwan Twojego wykonania to dopiero super sprawa!
Ostatnio zmieniony 18 kwietnia 2011, 21:34 przez Zrzęda, łącznie zmieniany 1 raz.
"Boję się świata bez wartości, bez wrażliwości, bez myślenia. Świata, w którym wszystko jest możliwe. Ponieważ wówczas najbardziej możliwe jest zło..."
(R. Kapuściński)
(R. Kapuściński)
Nic nie straciłaś, relacja sama się czyta świetnie i mogę z przyjemnością przyznać Ci znaczek Joli R , a tak bez żartów jest super. Misio-bałwanek, bo chyba z tymi uszkami przypomina nieco misia czyżby już się obudził ze snu zimowegoZrzęda pisze:W zasadzie nie lubię pisać, ale co tam, niech stracę,
Góry upajają. Człowiek uzależniony od nich jest nie do wyleczenia.
no ale chyba nie po mnie!!!Jola R pisze:No chwileczkę! Ten plaskaty nos to na pewno nie po naszym tatusiu (tudzież mamusi)Zrzęda pisze:no piękny!!! wygląda jak rodzic mojego bałwanka
"Boję się świata bez wartości, bez wrażliwości, bez myślenia. Świata, w którym wszystko jest możliwe. Ponieważ wówczas najbardziej możliwe jest zło..."
(R. Kapuściński)
(R. Kapuściński)
Lucyno Tobie i Piotrkowi dziękuję za miłe chwile spędzone na szlaku.
Poniżej link do moich zdjęć
https://picasaweb.google.com/paweld1978 ... 517IV20111#
Poniżej link do moich zdjęć
https://picasaweb.google.com/paweld1978 ... 517IV20111#
Zrzęda - fotorelacja jest super
Nie możesz zatrzymać
żadnego dnia,
ale możesz go nie stracić.
https://picasaweb.google.com/102928732526243008580
żadnego dnia,
ale możesz go nie stracić.
https://picasaweb.google.com/102928732526243008580