19-20.02.2011 - Spotkanie Klubowe na Hali Lipowskiej
: 21 lutego 2011, 21:03
Uczestnicy: Elizz, Sonia, GosiaB, Bikmen, tknp, salek +1 (Marcin), elmacia +1 (Łukasz)
Sobota 19.02 godz. 8.10 zgodnie z planem przybywam do Gliwic (i tu wielkie brawa dla PKP ) gdzie czeka już na mnie Elizz a za chwilkę podjeżdża Sonia. Pakujemy plecaki do samochodu i ruszamy. Droga mija nam szybko i wesoło. W Bielsku zabieramy Łukasza czyli + 1 do elmaci i już całą dziewiątką czyli: Elizz, Sonia, tknp, Bikmen, salek +1 czyli Marcin, elmacia + 1 czyli Łukasz i ja udajemy się do Żabnicy Skałki. Po drodze robimy ostatnie zakupy – suchy prowiant i coś na wzmocnienie . Zostawiamy samochody na parkingu pod sklepem i udajemy się czarnym szlakiem w kierunku Słowianki. Tam mała przerwa na popas i uzupełnienie płynów i ruszamy na Romankę. Pewnie niebieskim szlakiem było by nam łatwiej , ale wybieramy wariant skrótowy co prawda tylko z nazwy i ruszamy w górę - co prawda już przedeptanym szlakiem, ale miejscami bardzo stromym. Na szczycie porządnie rozgrzani robimy sobie przerwę na popas, uzupełnienie płynów i focenie - widoki cudne czyli nic nie widać, ale to nie psuje nam humorów. Dalszą część trasy do Schroniska na Hali Lipowskiej przez Halę Rysiankę pokonujemy już żółtym szlakiem - podziwiając panoramę Tatr (miało je być widać). Po szybkim zakwaterowaniu w pokoju udajemy się do jadalni na biesiadowanie . Wybija 19.00 czyli czas na saunę Bikmen, tknp, Sonia, Marcin i ja udajemy się na mały relaks dla duszy i ciała - kto nie był niech żałuje. W tym czasie pozostała czwórka - ktoś się musiał poświęcić - dzielnie broniła naszego biesiadnego stolika przed wciąż nadciągającymi do schroniska turystami . Po tak przemiłym biesiadowaniu udajemy się do pokoju na odpoczynek, ale to jeszcze trochę potrwa zanim nadciągnie sen - Sonia, salek i Marcin zaczynają opowiadać dowcipy i tak od soboty/ niedzieli należy uważać przechodząc przez lód, koło koparki lub strzelnicy.
Niedziela 20.02 pobudka jest bardzo lajtowa - tknp stwierdza, że wyjdziemy o .......... więc powolutku zjadamy śniadanko i tu podziękowania właśnie dla Grzegorza za gorące naleśniki własnej produkcji . Posileni, pełni sił, energii i dobrego humoru opuszczamy schronisko, jeszcze tylko pamiątkowa fotka i ruszamy przez Redykalny Wierch na Halę Boraczą. Trasa lajtowa w przeciwieństwie do dnia poprzedniego więc trzeba jakoś spożytkować nadmiar nagromadzonej energii - czyli zaczynają się śnieżne orły, fikołki itp - była nawet foczka . W schronisku na Hali Boraczej robimy sobie dłuższy odpoczynek jako, że trasa jest krótka i do domu jakoś się nam nie spieszy. Przeprowadzamy nawet małą bitwę na dowcipy z grupą przebywającą w schronisku - wynik 1:1. Jednak wszystko co dobre szybko się kończy więc czas ruszyć . Powoli czarnym szlakiem schodzimy do parkingu po drodze wywijając różne piruety bo szlak odrobinkę oblodzony, sama na ostatniej prostej zaliczam bliskie spotkanie z podłożem . Pakujemy się do samochodów i ruszamy w podróż powrotną - pożegnalny posiłek zjadamy w McDonald's w Bielsku gdzie żegnamy się z elmacią i Łukaszem, a potem Sonia i Elizz odstawiają mnie na dworzec gdzie w ostatniej chwili "łapie" PKS i tak kończy się cudowny weekend.
Wielkie dzięki dla całej ekipy za wspólne wędrowanie i "biesiadowanie" i do następnego.
A tu linki do zdjęć:
http://picasaweb.google.com/bikmen60/Lipowska#
https://picasaweb.google.com/1076477836 ... P_xjazJkwE#
Sobota 19.02 godz. 8.10 zgodnie z planem przybywam do Gliwic (i tu wielkie brawa dla PKP ) gdzie czeka już na mnie Elizz a za chwilkę podjeżdża Sonia. Pakujemy plecaki do samochodu i ruszamy. Droga mija nam szybko i wesoło. W Bielsku zabieramy Łukasza czyli + 1 do elmaci i już całą dziewiątką czyli: Elizz, Sonia, tknp, Bikmen, salek +1 czyli Marcin, elmacia + 1 czyli Łukasz i ja udajemy się do Żabnicy Skałki. Po drodze robimy ostatnie zakupy – suchy prowiant i coś na wzmocnienie . Zostawiamy samochody na parkingu pod sklepem i udajemy się czarnym szlakiem w kierunku Słowianki. Tam mała przerwa na popas i uzupełnienie płynów i ruszamy na Romankę. Pewnie niebieskim szlakiem było by nam łatwiej , ale wybieramy wariant skrótowy co prawda tylko z nazwy i ruszamy w górę - co prawda już przedeptanym szlakiem, ale miejscami bardzo stromym. Na szczycie porządnie rozgrzani robimy sobie przerwę na popas, uzupełnienie płynów i focenie - widoki cudne czyli nic nie widać, ale to nie psuje nam humorów. Dalszą część trasy do Schroniska na Hali Lipowskiej przez Halę Rysiankę pokonujemy już żółtym szlakiem - podziwiając panoramę Tatr (miało je być widać). Po szybkim zakwaterowaniu w pokoju udajemy się do jadalni na biesiadowanie . Wybija 19.00 czyli czas na saunę Bikmen, tknp, Sonia, Marcin i ja udajemy się na mały relaks dla duszy i ciała - kto nie był niech żałuje. W tym czasie pozostała czwórka - ktoś się musiał poświęcić - dzielnie broniła naszego biesiadnego stolika przed wciąż nadciągającymi do schroniska turystami . Po tak przemiłym biesiadowaniu udajemy się do pokoju na odpoczynek, ale to jeszcze trochę potrwa zanim nadciągnie sen - Sonia, salek i Marcin zaczynają opowiadać dowcipy i tak od soboty/ niedzieli należy uważać przechodząc przez lód, koło koparki lub strzelnicy.
Niedziela 20.02 pobudka jest bardzo lajtowa - tknp stwierdza, że wyjdziemy o .......... więc powolutku zjadamy śniadanko i tu podziękowania właśnie dla Grzegorza za gorące naleśniki własnej produkcji . Posileni, pełni sił, energii i dobrego humoru opuszczamy schronisko, jeszcze tylko pamiątkowa fotka i ruszamy przez Redykalny Wierch na Halę Boraczą. Trasa lajtowa w przeciwieństwie do dnia poprzedniego więc trzeba jakoś spożytkować nadmiar nagromadzonej energii - czyli zaczynają się śnieżne orły, fikołki itp - była nawet foczka . W schronisku na Hali Boraczej robimy sobie dłuższy odpoczynek jako, że trasa jest krótka i do domu jakoś się nam nie spieszy. Przeprowadzamy nawet małą bitwę na dowcipy z grupą przebywającą w schronisku - wynik 1:1. Jednak wszystko co dobre szybko się kończy więc czas ruszyć . Powoli czarnym szlakiem schodzimy do parkingu po drodze wywijając różne piruety bo szlak odrobinkę oblodzony, sama na ostatniej prostej zaliczam bliskie spotkanie z podłożem . Pakujemy się do samochodów i ruszamy w podróż powrotną - pożegnalny posiłek zjadamy w McDonald's w Bielsku gdzie żegnamy się z elmacią i Łukaszem, a potem Sonia i Elizz odstawiają mnie na dworzec gdzie w ostatniej chwili "łapie" PKS i tak kończy się cudowny weekend.
Wielkie dzięki dla całej ekipy za wspólne wędrowanie i "biesiadowanie" i do następnego.
A tu linki do zdjęć:
http://picasaweb.google.com/bikmen60/Lipowska#
https://picasaweb.google.com/1076477836 ... P_xjazJkwE#