14-24.01.2011. Znów cudowne ferie! Chocz, Tatry, Pieniny
: 27 stycznia 2011, 21:45
Nie byłam pewna, czy będę mogła wyjechać na ferie w tym roku, więc zgoda Gosi, że jest gotowa w każdej chwili, jeśli tylko dam znać była dla mnie wybawieniem! Bardzo, bardzo dziękuję Ci Gosiu, bo to były cudowne ferie!
14-15.01.2011
Początek nie zapowiadał się ciekawie pogodowo, więc pomimo wyjazdu z domu wczesnym piątkowym popołudniem sobotnia wycieczka nie wypaliła i w Nowym Targu wylądowałam w sobotni wieczór. Piątek poświęciłam na wędrówki krakowskie z Zagatką i Snufkinem w ekipie (drogo mi to wyszło!)
16.01.2011
Z Gosią, Iwon i Halinką stawiamy się o poranku w Czarnym Dunajcu i razem z już tam zebranymi podążamy na Słowację.
Zdobywanie Velkego Chocza zostało tu już opisane, więc ja tylko załączam link do moich zdjęć z tej przepięknej wycieczki (zamieściłam je także w relacji z Chocza):
http://picasaweb.google.com/10124090585 ... cz16012011#
Jeszcze tego samego wieczoru o 19.00 wyruszamy z Gosią do schroniska w Dolinie Chochołowskiej, gdzie docieramy ok. 21.00. Droga jest cudowna dzięki bardzo mocno świecącemu księżycowi - w ogóle nie jest potrzebna czołówka, a ośnieżone góry błyszczą w jego świetle! Marzenie!
17.01.2011
Tego dnia ma miejsce najniezwyklejsza wycieczka w moich tatrzańskich skromnych doświadczeniach!!
Wychodzimy z Gosią nieśpiesznie, czujemy z lekka w nogach wczorajszego Chocza. Kierując się na Grzesia zahaczamy o Przełęcz Bobrowiecką, skąd postanawiamy iść niebieskim, stromym szlakiem prosto w górę. Szło nam opornie, ale w końcu wychodzimy na Grzesia mocno po południu.
Tam robimy popas i poznajemy pana, który idzie na Wołowiec z zamiarem nocnego powrotu. Na takie warunki czekał bardzo długo - księżyc prawie w pełni, ciepło, bezwietrznie, powietrze klarowne jak żyleta! Namawia nas, ale my nie podejmujemy na razie żadnych decyzji.
Idziemy w stronę Rakonia. Po drodze niestety Gosia trafia na stromy fragment, który budzi w niej lęk - nie tyle wejście, co zejście z niego wydaje jej się za trudne . Lekko zachęcana nie daje się i postanawia jednak zawrócić. Ale mi daje błogosławieństwo na dalszą drogę
Idę więc dalej sama i tak docieram do Rakonia, na którym ucinamy sobie pogawędką z „nocnym wędrowcem”.
Strasznie kusi mnie ten Wołowiec, ale nie jestem pewna, czy to nie będzie z mojej strony brawura? Mam na nogach tylko raczki, nie mam czekana. Z drugiej strony w październiku weszłam tam bez trudu w raczkach po nieco oblodzonym szlaku, a inni nawet tego nie mieli. No, ale przecież za chwilę się ściemnia, bez sprzętu po nocy? Z drugiej strony przecież zdążę zejść z Wołowca właściwie za dnia. No, ale przecież być może Gosia czeka na mnie? Eee tam, na pewno już zeszła do schroniska. Itd. itp. Moja wewnętrzna wojna trwała jakiś czas, po czym ruszyłam w stronę Wołowca!
W miejscu rozwidlenia szlaków telefon - Gosia mówi, że czeka na mnie. No, cóż. Czas wracać! Jeszcze trafi mi się taki dzień - bo dlaczego niby nie?
Wracając zachwycałam się każdą chwilą - niezwykłym światłem, ciszą, samotnością i miejscem w którym byłam. To były wręcz mistyczne doznania . Oby więcej takich chwil w życiu!
Zapraszam do mojej galerii z tego dnia, gdzie zobaczycie namiastkę tego, co widziałam i przeczytacie jak mi tam było :
http://picasaweb.google.com/10124090585 ... on17012011#
18.01.2011
Tego dnia opuszczamy Dolinę Chochołowską i przenosimy się do Murowańca. Po wyjściu z Doliny idziemy na obiad, zakupy, znajdujemy tani parking na samochód i busem jedziemy do Kuźnic, ustalając, że idziemy przez Jaworzynkę. Po wyjściu z busa nagła myśl - a gdyby tak kolejką pojechać do góry to jeszcze się na zachód słońca załapiemy - i po 2 minutach jesteśmy w wagoniku - niczym w taksówce - tylko z panem z obsługi!
Na szczycie pięknie, focimy ile wlezie i zaczynamy schodzić w dół. Gosia znów walczyła z demonami, ale najważniejsze, że zwyciężyła! Brawo, Gosiu!
Zdjęcia:
http://picasaweb.google.com/10124090585 ... wy18012011#
19.01.2011
Zaczynamy o 9.00 razem z Tatromaniakiem, który wybiera się na Kościelec. Moje plany to Karb, a z której strony? Zobaczę. Idziemy we trójkę nad Czarny Staw Gąsienicowy. Przy pomniku Karłowicza Gosia niestety zawraca . My idziemy dalej. Karb okazał się jednak dla mnie zbyt stromy, postanawiam więc podejść go od drugiej strony. Janek w rakach i z czekanem nie traci czasu - rusza do góry.
Ja dzwonię do Gosi i proponuję Karb z drugiej strony - Hurra, idziemy we dwie. Chwilami się przejaśnia, cieszymy się, że będzie pięknie (choć znamy złe prognozy, nie przyjmujemy ich do wiadomości ). Po drodze kozice urządzają nam przedstawienie - są piękne, zabierają nam sporo czasu. Na Karb wychodzimy, kiedy Janek już tam czeka po wycofie z Kościelca.
Niestety nad stawem głównie chmury, ale i tak jest pięknie. Dostrzegamy naszych kompanów z pokoju na Świnickiej Przełęczy, obserwujemy ich zejście i leniwie wracamy do schroniska.
Tego wieczoru w pokoju świetnie się bawimy (znacie karteczki?) i propagujemy nasze wspaniałe GS-y, dzięki czemu zyskujemy nowego członka .
Zdjęcia: http://picasaweb.google.com/10124090585 ... rb19012011#
20.01.2011
Tego dnia schodzimy do Zakopanego, bo Gosia musi wracać do domu. Pada śnieg, jest biało i ślicznie, choć widoków rozległych brak.
Po krótkich zakupach w Zakopcu jadę do Halinki, bo z rana meldujemy się w Pieninach na zjeździe słynnych, wspaniałych GSów!
Zdjęcia:
http://picasaweb.google.com/10124090585 ... wa20012011#
21-23.01.2011
Te dni zostały opisane w odpowiednim miejscu, ja w tych dniach zdobyłam Dzwonkówkę, Wysoką i Trzy Korony.
Zdjęcia (te same, co pod relacją ze zjazdu): http://picasaweb.google.com/10124090585 ... 2123012011#
Wieczorem w Krakowie odwiedziłam klub Awaria - miejsce jak z filmów Felliniego. Co niedzielę jest tam koncert kilkorga artystów - są niesamowici, mocno starsi, jakby trochę nie z tego świata, same dziwaki! Kto lubi takie klimaty - gorąco polecam. Zaznaczam, że miejsce nie jest eleganckie!
Zdjęcia: http://picasaweb.google.com/10124090585 ... ow23012011#
I znów, jak w zeszłym roku były to wspaniałe, urozmaicone ferie! Że też tyle lat marnowałam ten zimowy czas, bo niby zimno i w ogóle! Nie powtarzajcie mojego błędu, młodsi!!
Dzięki, dzięki, Gosiu !
14-15.01.2011
Początek nie zapowiadał się ciekawie pogodowo, więc pomimo wyjazdu z domu wczesnym piątkowym popołudniem sobotnia wycieczka nie wypaliła i w Nowym Targu wylądowałam w sobotni wieczór. Piątek poświęciłam na wędrówki krakowskie z Zagatką i Snufkinem w ekipie (drogo mi to wyszło!)
16.01.2011
Z Gosią, Iwon i Halinką stawiamy się o poranku w Czarnym Dunajcu i razem z już tam zebranymi podążamy na Słowację.
Zdobywanie Velkego Chocza zostało tu już opisane, więc ja tylko załączam link do moich zdjęć z tej przepięknej wycieczki (zamieściłam je także w relacji z Chocza):
http://picasaweb.google.com/10124090585 ... cz16012011#
Jeszcze tego samego wieczoru o 19.00 wyruszamy z Gosią do schroniska w Dolinie Chochołowskiej, gdzie docieramy ok. 21.00. Droga jest cudowna dzięki bardzo mocno świecącemu księżycowi - w ogóle nie jest potrzebna czołówka, a ośnieżone góry błyszczą w jego świetle! Marzenie!
17.01.2011
Tego dnia ma miejsce najniezwyklejsza wycieczka w moich tatrzańskich skromnych doświadczeniach!!
Wychodzimy z Gosią nieśpiesznie, czujemy z lekka w nogach wczorajszego Chocza. Kierując się na Grzesia zahaczamy o Przełęcz Bobrowiecką, skąd postanawiamy iść niebieskim, stromym szlakiem prosto w górę. Szło nam opornie, ale w końcu wychodzimy na Grzesia mocno po południu.
Tam robimy popas i poznajemy pana, który idzie na Wołowiec z zamiarem nocnego powrotu. Na takie warunki czekał bardzo długo - księżyc prawie w pełni, ciepło, bezwietrznie, powietrze klarowne jak żyleta! Namawia nas, ale my nie podejmujemy na razie żadnych decyzji.
Idziemy w stronę Rakonia. Po drodze niestety Gosia trafia na stromy fragment, który budzi w niej lęk - nie tyle wejście, co zejście z niego wydaje jej się za trudne . Lekko zachęcana nie daje się i postanawia jednak zawrócić. Ale mi daje błogosławieństwo na dalszą drogę
Idę więc dalej sama i tak docieram do Rakonia, na którym ucinamy sobie pogawędką z „nocnym wędrowcem”.
Strasznie kusi mnie ten Wołowiec, ale nie jestem pewna, czy to nie będzie z mojej strony brawura? Mam na nogach tylko raczki, nie mam czekana. Z drugiej strony w październiku weszłam tam bez trudu w raczkach po nieco oblodzonym szlaku, a inni nawet tego nie mieli. No, ale przecież za chwilę się ściemnia, bez sprzętu po nocy? Z drugiej strony przecież zdążę zejść z Wołowca właściwie za dnia. No, ale przecież być może Gosia czeka na mnie? Eee tam, na pewno już zeszła do schroniska. Itd. itp. Moja wewnętrzna wojna trwała jakiś czas, po czym ruszyłam w stronę Wołowca!
W miejscu rozwidlenia szlaków telefon - Gosia mówi, że czeka na mnie. No, cóż. Czas wracać! Jeszcze trafi mi się taki dzień - bo dlaczego niby nie?
Wracając zachwycałam się każdą chwilą - niezwykłym światłem, ciszą, samotnością i miejscem w którym byłam. To były wręcz mistyczne doznania . Oby więcej takich chwil w życiu!
Zapraszam do mojej galerii z tego dnia, gdzie zobaczycie namiastkę tego, co widziałam i przeczytacie jak mi tam było :
http://picasaweb.google.com/10124090585 ... on17012011#
18.01.2011
Tego dnia opuszczamy Dolinę Chochołowską i przenosimy się do Murowańca. Po wyjściu z Doliny idziemy na obiad, zakupy, znajdujemy tani parking na samochód i busem jedziemy do Kuźnic, ustalając, że idziemy przez Jaworzynkę. Po wyjściu z busa nagła myśl - a gdyby tak kolejką pojechać do góry to jeszcze się na zachód słońca załapiemy - i po 2 minutach jesteśmy w wagoniku - niczym w taksówce - tylko z panem z obsługi!
Na szczycie pięknie, focimy ile wlezie i zaczynamy schodzić w dół. Gosia znów walczyła z demonami, ale najważniejsze, że zwyciężyła! Brawo, Gosiu!
Zdjęcia:
http://picasaweb.google.com/10124090585 ... wy18012011#
19.01.2011
Zaczynamy o 9.00 razem z Tatromaniakiem, który wybiera się na Kościelec. Moje plany to Karb, a z której strony? Zobaczę. Idziemy we trójkę nad Czarny Staw Gąsienicowy. Przy pomniku Karłowicza Gosia niestety zawraca . My idziemy dalej. Karb okazał się jednak dla mnie zbyt stromy, postanawiam więc podejść go od drugiej strony. Janek w rakach i z czekanem nie traci czasu - rusza do góry.
Ja dzwonię do Gosi i proponuję Karb z drugiej strony - Hurra, idziemy we dwie. Chwilami się przejaśnia, cieszymy się, że będzie pięknie (choć znamy złe prognozy, nie przyjmujemy ich do wiadomości ). Po drodze kozice urządzają nam przedstawienie - są piękne, zabierają nam sporo czasu. Na Karb wychodzimy, kiedy Janek już tam czeka po wycofie z Kościelca.
Niestety nad stawem głównie chmury, ale i tak jest pięknie. Dostrzegamy naszych kompanów z pokoju na Świnickiej Przełęczy, obserwujemy ich zejście i leniwie wracamy do schroniska.
Tego wieczoru w pokoju świetnie się bawimy (znacie karteczki?) i propagujemy nasze wspaniałe GS-y, dzięki czemu zyskujemy nowego członka .
Zdjęcia: http://picasaweb.google.com/10124090585 ... rb19012011#
20.01.2011
Tego dnia schodzimy do Zakopanego, bo Gosia musi wracać do domu. Pada śnieg, jest biało i ślicznie, choć widoków rozległych brak.
Po krótkich zakupach w Zakopcu jadę do Halinki, bo z rana meldujemy się w Pieninach na zjeździe słynnych, wspaniałych GSów!
Zdjęcia:
http://picasaweb.google.com/10124090585 ... wa20012011#
21-23.01.2011
Te dni zostały opisane w odpowiednim miejscu, ja w tych dniach zdobyłam Dzwonkówkę, Wysoką i Trzy Korony.
Zdjęcia (te same, co pod relacją ze zjazdu): http://picasaweb.google.com/10124090585 ... 2123012011#
Wieczorem w Krakowie odwiedziłam klub Awaria - miejsce jak z filmów Felliniego. Co niedzielę jest tam koncert kilkorga artystów - są niesamowici, mocno starsi, jakby trochę nie z tego świata, same dziwaki! Kto lubi takie klimaty - gorąco polecam. Zaznaczam, że miejsce nie jest eleganckie!
Zdjęcia: http://picasaweb.google.com/10124090585 ... ow23012011#
I znów, jak w zeszłym roku były to wspaniałe, urozmaicone ferie! Że też tyle lat marnowałam ten zimowy czas, bo niby zimno i w ogóle! Nie powtarzajcie mojego błędu, młodsi!!
Dzięki, dzięki, Gosiu !