27.03.2010 Babia Góra - zachód słońca
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
27.03.2010 Babia Góra - zachód słońca
(Mariusz, uzupełniaj albo poprawiaj jak coś pokręcę…. )
W zasadzie miał być wschód, ale jako, że miłość do poduszki wzięła górę, stanęło na tym, że jednak będzie zachód. Zachód słońca na Babiej Górze. Słońca nie było, za to miało lać. A przynajmniej tak prorokowały wszystkie pogodynki w necie, prasie, radiu, telewizji. Wszystkie, prócz tych, które gdzieś wyszukał Mariusz, a które mówiły, że lać nie będzie. Cóż…
Ruszyliśmy. Częściowo z Częstochowy, częściowo z Rybnika – w całości z Katowic-Ligoty. Godzina. 9.00 z minutami. Czesio z nawigacji, miał problem z „szukaniem satelitków”, więc jechaliśmy „na oko”, ale dojechaliśmy. Relacji z drogi Wam oszczędzę, bo nudna była: żadnych korków, żadnych pobłądzeń…
Więc szybciutko do rzeczy:
Krowiarki ok. 11.30 – ruszamy. Najpierw powoli, jak żółw ociężale…
No nie, nie było tak źle, choć szlak niebieski, mimo że przecież płaski, bez raczków byłby trudny do przejścia. Po drodze trochę fotek i miłe spotkanie z miłymi Toruniankami (Rudzielec, pozdrówki!!!)
W schronisku na Markowych Szczawinach obiadek, szybciutkie wyliczenia, o której ma się przejaśnić, a o której zajść (to słońce, którego nie było), a potem już marsz w górę, w pogoni za zachodem tego czegoś czego póki co nie było.
Pogoda całkiem przyjemna, słońca wprawdzie niewiele, ale bezwietrznie i całkiem ciepło. Śniegu po kolana. Przynajmniej aż do Przełęczy Brona, bo tam błoto. Pod górę znowu śnieg po kolana, więc zapadaliśmy się czasem trochę. Im bliżej szczytu, tym Królowa zaczynała na nas coraz mocniej dmuchać, więc trzeba było powkładać na siebie co tam kto przytaszczył w plecaczku.
Wreszcie szczytowanie. Zimno. Wiatr. Spadło nawet parę płatków śniegu. Czekamy na zachód. Jemy, pijemy, gadamy, fotkujemy, marzniemy… na zachodzie bez zmian. Więc czekamy.
Niebo zaczyna się chmurzyć, chmury czerwienić, spomiędzy chmur uciekały złociste promienie. Całkiem ładny widoczek – wart tych paru dreszczy.
I to już? Koniec? Zaszło? No dobra, to schodzimy, może zdążymy przed zapadnięciem ciemności. Kierunek Sokolica, szlak czerwony. Śnieg po kolana...
Aż tu nagle...
Za drugim czy trzecim pagórkiem nagle za naszymi plecami zrobiło się czerwono, baaaardzo czerwono…. Wylazło słońce!!!! To które przecież wcześniej zaszło. Taaaaa…. W tym momencie dotarło do mnie, po co właściwie ludzie włażą tam na te wschody i zachody… Czerwona kula ognista powolutku zaczęła się chować, rozświetlając wszystko wokół niesamowitą czerwono-czarno poświatą. Cudowności.
Nic nie trwa wiecznie, więc w końcu pomaszerowaliśmy w dół, wtedy jeszcze nieświadomi tego, że oto rozpoczyna się najciekawsza część naszej wycieczki….
Do Sokolicy poszło gładko: szybki marsz w śniegu. Potem było nieco gorzej, by nie powiedzieć, że momentami nieprzyjemnie. Oszczędzę wam szczegółów, bo na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Powiem tylko, że trasa z Sokolicy na Krowiarki, jaka wg szlaku powinna trwać pół godziny nam zajęła półtorej. Ciemność, lód i droga w dół, a my tylko w raczkach, które uparły się, by właśnie wtedy przestać spełniać swe zadanie… ……………………………………………………………………………………………
Reszta jest milczeniem
Krowiarki, godz. 20.00. The End.
A tutaj kilka moich fotek: http://picasaweb.google.pl/lady.lucy75/BabiaGora
W zasadzie miał być wschód, ale jako, że miłość do poduszki wzięła górę, stanęło na tym, że jednak będzie zachód. Zachód słońca na Babiej Górze. Słońca nie było, za to miało lać. A przynajmniej tak prorokowały wszystkie pogodynki w necie, prasie, radiu, telewizji. Wszystkie, prócz tych, które gdzieś wyszukał Mariusz, a które mówiły, że lać nie będzie. Cóż…
Ruszyliśmy. Częściowo z Częstochowy, częściowo z Rybnika – w całości z Katowic-Ligoty. Godzina. 9.00 z minutami. Czesio z nawigacji, miał problem z „szukaniem satelitków”, więc jechaliśmy „na oko”, ale dojechaliśmy. Relacji z drogi Wam oszczędzę, bo nudna była: żadnych korków, żadnych pobłądzeń…
Więc szybciutko do rzeczy:
Krowiarki ok. 11.30 – ruszamy. Najpierw powoli, jak żółw ociężale…
No nie, nie było tak źle, choć szlak niebieski, mimo że przecież płaski, bez raczków byłby trudny do przejścia. Po drodze trochę fotek i miłe spotkanie z miłymi Toruniankami (Rudzielec, pozdrówki!!!)
W schronisku na Markowych Szczawinach obiadek, szybciutkie wyliczenia, o której ma się przejaśnić, a o której zajść (to słońce, którego nie było), a potem już marsz w górę, w pogoni za zachodem tego czegoś czego póki co nie było.
Pogoda całkiem przyjemna, słońca wprawdzie niewiele, ale bezwietrznie i całkiem ciepło. Śniegu po kolana. Przynajmniej aż do Przełęczy Brona, bo tam błoto. Pod górę znowu śnieg po kolana, więc zapadaliśmy się czasem trochę. Im bliżej szczytu, tym Królowa zaczynała na nas coraz mocniej dmuchać, więc trzeba było powkładać na siebie co tam kto przytaszczył w plecaczku.
Wreszcie szczytowanie. Zimno. Wiatr. Spadło nawet parę płatków śniegu. Czekamy na zachód. Jemy, pijemy, gadamy, fotkujemy, marzniemy… na zachodzie bez zmian. Więc czekamy.
Niebo zaczyna się chmurzyć, chmury czerwienić, spomiędzy chmur uciekały złociste promienie. Całkiem ładny widoczek – wart tych paru dreszczy.
I to już? Koniec? Zaszło? No dobra, to schodzimy, może zdążymy przed zapadnięciem ciemności. Kierunek Sokolica, szlak czerwony. Śnieg po kolana...
Aż tu nagle...
Za drugim czy trzecim pagórkiem nagle za naszymi plecami zrobiło się czerwono, baaaardzo czerwono…. Wylazło słońce!!!! To które przecież wcześniej zaszło. Taaaaa…. W tym momencie dotarło do mnie, po co właściwie ludzie włażą tam na te wschody i zachody… Czerwona kula ognista powolutku zaczęła się chować, rozświetlając wszystko wokół niesamowitą czerwono-czarno poświatą. Cudowności.
Nic nie trwa wiecznie, więc w końcu pomaszerowaliśmy w dół, wtedy jeszcze nieświadomi tego, że oto rozpoczyna się najciekawsza część naszej wycieczki….
Do Sokolicy poszło gładko: szybki marsz w śniegu. Potem było nieco gorzej, by nie powiedzieć, że momentami nieprzyjemnie. Oszczędzę wam szczegółów, bo na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Powiem tylko, że trasa z Sokolicy na Krowiarki, jaka wg szlaku powinna trwać pół godziny nam zajęła półtorej. Ciemność, lód i droga w dół, a my tylko w raczkach, które uparły się, by właśnie wtedy przestać spełniać swe zadanie… ……………………………………………………………………………………………
Reszta jest milczeniem
Krowiarki, godz. 20.00. The End.
A tutaj kilka moich fotek: http://picasaweb.google.pl/lady.lucy75/BabiaGora
Ostatnio zmieniony 26 kwietnia 2013, 19:49 przez Zrzęda, łącznie zmieniany 1 raz.
"Boję się świata bez wartości, bez wrażliwości, bez myślenia. Świata, w którym wszystko jest możliwe. Ponieważ wówczas najbardziej możliwe jest zło..."
(R. Kapuściński)
(R. Kapuściński)
jeszcze cudniejte chmurki wyglądały tak samo cudnie w rzeczywistości jak na zdjęciach?
a, bo w oczekiwaniu, wzięliśmy łopaty i zrobiliśmy małe porządkiJola R pisze:Zaskoczyło mnie, że przez ten tydzień aż tyle śniegu ubyło.
Prawda? Widok naprawdę niezapomniany. W dodatku byliśmy tam sami (tzn. w 6 osób), a to jeszcze potęgowało wrażenie, że oto znaleźliśmy się na innej planecieJola R pisze:To co Wy widzieliście spotyka tylko wybranych. Piękny i niezwykły mieliście spektakl!
"Boję się świata bez wartości, bez wrażliwości, bez myślenia. Świata, w którym wszystko jest możliwe. Ponieważ wówczas najbardziej możliwe jest zło..."
(R. Kapuściński)
(R. Kapuściński)
łooooo, jaka zmiana szaty Babiej w ciągu zaledwie tygodnia!!
zdjęcia z zachodu słońca piękne, a ta fota wręcz bajeczna:
http://picasaweb.google.pl/lady.lucy75/ ... 0212627730
zdjęcia z zachodu słońca piękne, a ta fota wręcz bajeczna:
http://picasaweb.google.pl/lady.lucy75/ ... 0212627730
Elizz , Ty to potrafisz rozśmieszyćElizz pisze:a ta fota wręcz bajeczna:
http://picasaweb.google.pl/lady.lucy75/ ... 0212627730
ale że co? że niby menu zmienili od zeszłego tygodnia?Elizz pisze:łooooo, jaka zmiana szaty Babiej w ciągu zaledwie tygodnia!! (...) a ta fota wręcz bajeczna:
http://picasaweb.google.pl/lady.lucy75/ ... 0212627730
"Boję się świata bez wartości, bez wrażliwości, bez myślenia. Świata, w którym wszystko jest możliwe. Ponieważ wówczas najbardziej możliwe jest zło..."
(R. Kapuściński)
(R. Kapuściński)
Wow, no to ładnie śniegu przez tydzień ubyło na Babiej. A czemu na niebieskim szlaku musieliście raczków używać? Tak ślisko było? A zachód słońca fenomenalny. Kolory i te wiszące chmury oświetlane słońcem wyglądają bajecznie Byłem już na wschodzie na Babiej chyba czas wybrać się i na zachód Gratulacje fajnej wyprawy i pięknych fotek zwłaszcza z zachodu, choć jak dla mnie ta z obiadem też jest piękna (Ci co byli w Tatrach to wiedzą dlaczego )
Był oblodzony, ale nic to, w porównaniu z zejściem czerwonymtom-pi4 pisze:A czemu na niebieskim szlaku musieliście raczków używać? Tak ślisko było?
A był, nawet dwie sztukizbig9 pisze:O co chodzi z tą Częstochową? Był ktoś z Częstochowy?
"Boję się świata bez wartości, bez wrażliwości, bez myślenia. Świata, w którym wszystko jest możliwe. Ponieważ wówczas najbardziej możliwe jest zło..."
(R. Kapuściński)
(R. Kapuściński)