Pieniny: Trzy Korony - Sokolica
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
- malgosiadg
- Turysta
- Posty: 929
- Rejestracja: 03 kwietnia 2009, 11:47
Pieniny: Trzy Korony - Sokolica
Przy planowaniu tego wypadu w Pieniny sporo informacji znalazłam w relacjach z wypraw Forumowiczów, dlatego postanowiłam i ja czymś się podzielić.
Wyjechaliśmy w sobotę 18. lipca o 5.30, żeby zdążyć przed korkami na Zakopiance i o dziwo - udało się. Nasz pokój w schronisku Trzy Korony w Sromowcach Niżnych był jeszcze zajęty, więc zostawiliśmy tylko samochód na parkingu i o 10.00 wyruszyliśmy na Trzy Korony. Upał był już nieznośny, dlatego wybraliśmy zielony szlak - mniej uczęszczany i prowadzący cały czas lasem. Na szlaku ani żywej duszy (całe szczęście, bo nikt nie widział jak wyciskam z siebie siódme poty i co chwilę staję, żeby złapać oddech), za to przy wejściu na platformę widokową na Trzech Koronach już tłumek. Po zakupieniu biletu wstępu i przybiciu pieczątki na kartce (książeczka GOT została w bagażniku ) weszliśmy po metalowych schodkach na szczyt. Widoczek, nie powiem, bardzo ładny, ale ten tłumek i to żelastwo troszkę psują wrażenie.
Po zejściu z Trzech Koron udaliśmy się niebieskim szlakiem przez Górę Zamkową na Bajków Groń. Tam odurzeni maślanką i diabelnie drogim kozim oscypkiem od Gaździny, która czaruje tam turystów przeszło pół wieku, zdecydowaliśmy się wykorzystać słoneczną pogodę i pójść na Sokolicę.
Przejście Sokolą Percią przez Czertezik na Sokolicę dostarcza sporo wrażeń, choć byli i tacy, którzy wchodzili tam w plażowych klapkach i z małymi dziećmi na rękach. Ja osobiście miałabym problem, żeby przejść ten odcinek po deszczu. Za to widoki z Czertezika i Sokolicy - prześliczne!
Przy zejściu do Szczawnicy towarzyszyła nam bardzo miła turystka z Łodzi wędrująca z Nowego Targu razem z psem Kumplem - jeśli czyta to forum - pozdrawiamy!! Kumpel nie do końca legalnie wędrował Pienińskim Parkiem Narodowym, ale zachowywał się o wiele lepiej niż wielu dwunożnych turystów.
Po przeprawie promem na drugi brzeg Dunajca, pokrzepieni pierogami i piwem w pustym Schronisku Orlica, rozpoczęliśmy 11-kilometrowy powrót Drogą Pienińską wzdłuż Dunajca, połączony z moczeniem nóg w rzece i podziwianiem Sokolicy z dołu.
Burza złapała nas mniej więcej w połowie drogi. Przeczekaliśmy ścianę deszczu i wichurę z piorunami (która jak się okazało złamała piękną pomnikową lipę przy Czerwonym Klasztorze ) a potem w mokrych butach i po ciemku szukaliśmy Ojczyzny, bo nam się droga pomyliła w Czerwonym Klasztorze i nie mogliśmy znaleźć kładki przez Dunajec.
Druga burza złapała nas tuż pod Schroniskiem Trzy Korony, gdzie dotarliśmy, zmachani nieco, o godzinie 22.00. Załamaliśmy się dopiero, kiedy pan poinformował nas, że mamy pokój .... na czwartym piętrze!
Schronisko może mało schroniskowe, ale pokój z łazienką i ciepłą wodą, a rano widok z okna na Dunajec i Trzy Korony we mgle - dobra rzecz.
Dla rozciągnięcia obolałych odnóży niedzielę rozpoczęliśmy od spaceru żółtym szlakiem przez Wąwóz Szopczański w kierunku Trzech Koron (szlak nieporównywalnie atrakcyjnieszy od zielonego). Ponieważ pogoda była przekropna, doszliśmy tylko do przełeczy Szopka a resztę dnia spędziliśmy na spacerze po słowackiej stronie Dunajca.
Powrót przez Nowy Targ (koncert organowy w Kościele Św. Katarzyny i lody tradycyjne na Rynku - jedno i drugie bardzo dobre), a potem omijając Zakopiankę przez Wadowice do domu.
Kto nie zasnął podczas czytania może pooglądać kilka migawek:
[/url]
Wyjechaliśmy w sobotę 18. lipca o 5.30, żeby zdążyć przed korkami na Zakopiance i o dziwo - udało się. Nasz pokój w schronisku Trzy Korony w Sromowcach Niżnych był jeszcze zajęty, więc zostawiliśmy tylko samochód na parkingu i o 10.00 wyruszyliśmy na Trzy Korony. Upał był już nieznośny, dlatego wybraliśmy zielony szlak - mniej uczęszczany i prowadzący cały czas lasem. Na szlaku ani żywej duszy (całe szczęście, bo nikt nie widział jak wyciskam z siebie siódme poty i co chwilę staję, żeby złapać oddech), za to przy wejściu na platformę widokową na Trzech Koronach już tłumek. Po zakupieniu biletu wstępu i przybiciu pieczątki na kartce (książeczka GOT została w bagażniku ) weszliśmy po metalowych schodkach na szczyt. Widoczek, nie powiem, bardzo ładny, ale ten tłumek i to żelastwo troszkę psują wrażenie.
Po zejściu z Trzech Koron udaliśmy się niebieskim szlakiem przez Górę Zamkową na Bajków Groń. Tam odurzeni maślanką i diabelnie drogim kozim oscypkiem od Gaździny, która czaruje tam turystów przeszło pół wieku, zdecydowaliśmy się wykorzystać słoneczną pogodę i pójść na Sokolicę.
Przejście Sokolą Percią przez Czertezik na Sokolicę dostarcza sporo wrażeń, choć byli i tacy, którzy wchodzili tam w plażowych klapkach i z małymi dziećmi na rękach. Ja osobiście miałabym problem, żeby przejść ten odcinek po deszczu. Za to widoki z Czertezika i Sokolicy - prześliczne!
Przy zejściu do Szczawnicy towarzyszyła nam bardzo miła turystka z Łodzi wędrująca z Nowego Targu razem z psem Kumplem - jeśli czyta to forum - pozdrawiamy!! Kumpel nie do końca legalnie wędrował Pienińskim Parkiem Narodowym, ale zachowywał się o wiele lepiej niż wielu dwunożnych turystów.
Po przeprawie promem na drugi brzeg Dunajca, pokrzepieni pierogami i piwem w pustym Schronisku Orlica, rozpoczęliśmy 11-kilometrowy powrót Drogą Pienińską wzdłuż Dunajca, połączony z moczeniem nóg w rzece i podziwianiem Sokolicy z dołu.
Burza złapała nas mniej więcej w połowie drogi. Przeczekaliśmy ścianę deszczu i wichurę z piorunami (która jak się okazało złamała piękną pomnikową lipę przy Czerwonym Klasztorze ) a potem w mokrych butach i po ciemku szukaliśmy Ojczyzny, bo nam się droga pomyliła w Czerwonym Klasztorze i nie mogliśmy znaleźć kładki przez Dunajec.
Druga burza złapała nas tuż pod Schroniskiem Trzy Korony, gdzie dotarliśmy, zmachani nieco, o godzinie 22.00. Załamaliśmy się dopiero, kiedy pan poinformował nas, że mamy pokój .... na czwartym piętrze!
Schronisko może mało schroniskowe, ale pokój z łazienką i ciepłą wodą, a rano widok z okna na Dunajec i Trzy Korony we mgle - dobra rzecz.
Dla rozciągnięcia obolałych odnóży niedzielę rozpoczęliśmy od spaceru żółtym szlakiem przez Wąwóz Szopczański w kierunku Trzech Koron (szlak nieporównywalnie atrakcyjnieszy od zielonego). Ponieważ pogoda była przekropna, doszliśmy tylko do przełeczy Szopka a resztę dnia spędziliśmy na spacerze po słowackiej stronie Dunajca.
Powrót przez Nowy Targ (koncert organowy w Kościele Św. Katarzyny i lody tradycyjne na Rynku - jedno i drugie bardzo dobre), a potem omijając Zakopiankę przez Wadowice do domu.
Kto nie zasnął podczas czytania może pooglądać kilka migawek:
[/url]
Ostatnio zmieniony 06 sierpnia 2009, 7:11 przez malgosiadg, łącznie zmieniany 1 raz.
„Życia nie mierzy się ilością oddechów, ale ilością chwil, które zapierają dech w piersiach.”
Malgosiadg piękne zdjęcia, mam sam takich sporo ,dokładnie taką samą trasę z Małą zrobiliśmy jakiś czas temu , i piękne wspomnienia mi przywróciłaś .Pozdrawiam i gratuluje wyjazdu
ps . na wysokości Czerwonego Klasztoru woda w Dunajcu sięga po pas , mogliście na skróty uderzać sam tam kilka razy uderzałem na browca ....w końcu bliżej
ps . na wysokości Czerwonego Klasztoru woda w Dunajcu sięga po pas , mogliście na skróty uderzać sam tam kilka razy uderzałem na browca ....w końcu bliżej
"Niekiedy wilkiem się nazywał , lecz wilkiem nie był, gdy wszyscy raźnie śpiewali - wolał zawyć ... "
- malgosiadg
- Turysta
- Posty: 929
- Rejestracja: 03 kwietnia 2009, 11:47
Cieszę się, że jednym przywołałam miłe wspomnienia, a innym narobiłam smaku Dzięki za pozytywne komentarze, tym bardziej, że to moja pierwsza relacja na forum. Mam nadzieję, że to mnie troszkę usprawiedliwia z tym rozmiarem zdjęć - sorki, poprawię się na przyszłość
„Życia nie mierzy się ilością oddechów, ale ilością chwil, które zapierają dech w piersiach.”
- malgosiadg
- Turysta
- Posty: 929
- Rejestracja: 03 kwietnia 2009, 11:47