Lato i Karkonosze z plecakiem

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

opawski1
Turysta
Turysta
Posty: 85
Rejestracja: 30 lipca 2019, 20:50

Lato i Karkonosze z plecakiem

Post autor: opawski1 » 28 listopada 2021, 13:52

Lato i Karkonosze z plecakiem dzień 1/4
26-29 czerwca 2021


Obrazek

Minął zaledwie tydzień od mojej ostatniej wędrówki z plecakiem i znów pociągnęło mnie w góry. W przerwie między nimi trwa sesja egzaminacyjna na uczelni. Dzień przed kolejnym wyjazdem definitywnie kończę pracę licencjacką i wysyłam do systemu. Praca przyjęta… uff można znów uciekać do lepszego świata i odpocząć psychicznie przed obroną.😂 Tym razem wycieczka nie była spontanem (jak to u mnie zazwyczaj bywa) bo ze znajomymi planujemy wypad na kilka dni w Karkonosze już parę miesięcy wcześniej. Noclegi od dawna zaklepane, co miałem zrobić na studia zrobiłem. Można jechać! W 8-osobowej ekipie ruszamy na podbój Karkonoszy! 😁

W Sudety Zachodnie nie zaglądam za często, bo ostatnio wędrowałem tu w 2018 r. jesienią po Rudawach Janowickich. Po samych Karkonoszach kilka miesięcy wcześniej przechodząc cały Główny Szlak Sudecki, a jeszcze wcześniej w 2013 r. Gdy więc pojawił się plan ruszyć w te pasmo i to jeszcze z dużym plecakiem i ekipą to tej okazji odpuścić już by nie wypadało. Tym bardziej, że w planie są szlaki, także po stronie czeskiej, na których nigdy nie byłem. Pogoda w prognozach pokazywało średnią jednak co najważniejsze bez ekstremalnych burz.

Karkonosze: najwyższe pasmo Sudetów położone w zachodniej ich części. Najwyższym szczytem jest Śnieżka (1602 m) będąca jednocześnie najbardziej wybitnym szczytem w Polsce i najwyższą górą Czech. Ukształtowanie tych gór znacznie różni się od pozostałych pasm sudeckich. Jest wyższe, bardzo skaliste przypominające alpejski krajobraz. Swoją unikatową rzeźbę zawdzięcza zlodowaceniom, które wytworzyły formy takie jak m.in. głębokie kotły polodowcowe oraz stawy. Panuje tutaj surowy klimat znacznie ostrzejszy niż mogłoby to wynikać z wysokości. Góry posiadają 6 pięter roślinności a ze względu na ostry klimat, położone są one nawet o kilkaset metrów niżej niż w innych górach wysokich. Mimo to karkonoskie grzbiety są rozległe i często prowadzą po nich łagodne ścieżki i drogi. Piękny krajobraz tych gór i stosunkowo łatwa dostępność grzbietów sprawiła, że szybko i bardzo mocno rozwinęła się turystyka na tym obszarze o czym świadczy gęsta sieć szlaków turystycznych i duża ilość schronisk. Karkonosze przyciągały tłumy i miały „jarmarczny klimat” już na początku. XX w.

Dzień 1: (Prudnik - Nysa - Wrocław - Szklarska Poręba Górna) - Schronisko pod Łabskim Szczytem - Śnieżne Kotły - Źródło Łaby - Szrenica - Schronisko PTTK na Hali Szrenickiej

Nasza karkonoska wędrówka rozpoczyna się wcześnie rano bo już o 3 wyjeżdżamy z domów do Nysy. Tam wsiadamy w pociąg, który przez Brzeg, Wrocław (przesiadka) i Jelenią Górę wiezie nas do stacji Szklarska Poręba Górna. Wysiadamy na przygranicznej stacji o godz. 10, gdzie docierają również czeskie pociągi z Harrachova, sprzed budynku dworca roztacza się piękna panorama na Karkonosze, wierzchołki skryte są w chmurach. Zatem ruszamy! 😊

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Dość szybko przechodzimy przez Szklarską Porębę i wybieramy żółty szlak, którym opuszczamy miasto i zaczynamy zdobywać wysokość. Przekraczamy granicę Karkonoskiego Parku Narodowego, opłacamy bilet i wspinamy się do schroniska PTTK pod Łabskim Szczytem. Obiekt należy do najstarszych w Karkonoszach gdyż powstał w I poł XVII w. jako buda pasterska ze schronieniem dla wędrowców. Wraz z upowszechnieniem turystyki schronisko było rozbudowywane i nazywane kolejno: Eliasch Baude (Budą Eliasza) następnie Schlesische Baude (Śląską Budą), a po 1787 Alte Schlesische Baude (Starą Śląską Budą), ostatnia nazwa utrzymała się najdłużej. W 1915 r. stare schronisko spłonęło, wówczas powstał prowizoryczny budynek i taki stan utrzymał się do 1938 r. gdy zbudowano nowy obiekt. Przed schroniskiem robimy pierwszy odpoczynek, od południa zza szczytów wyłażą czarne chmury… Czyżby prognozy jednak się sprawdziły?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W końcu ruszamy zielonym szlakiem – wkraczamy na Ścieżkę nad Reglami, która trawersuje główny grzbiet karkonoski i biegnie dnem kotłów polodowcowych: Czarnego Kotła Jagniątkowskiego, Łabskiego Kotła i Śnieżnych Kotłów. Maszerujemy ścieżką z wielkimi, nierównymi granitowymi blokami skalnymi, niektóre są szpiczaste i ruchome, trzeba uważać na kroki bo z ciężkim plecakiem o potknięcie się i kontuzję bardzo łatwo, dobrze że jest sucho. Z lewej mamy widok na Kotlinę Jeleniogórską z prawej zaś widzimy potężne skaliste ściany kotłów przekraczające wysokość 100 metrów. Tym szlakiem idę po raz pierwszy i robi na mnie wrażenie. Mijamy Śnieżne Stawki, których w sumie jest 8, ale szlak część z nich omija. Pod szarymi ścianami kotłów zalegają jeszcze niewielkie płaty śniegu, kontrastuje to z soczystą zielenią i granatowymi chmurami na niebie z których zaczyna siąpić deszcz. Szlak wije się kręto pomiędzy skałami, deszcz się nasila, początkowo idę bez płaszcza, ale w końcu muszę zrobić tę nielubianą czynność i wyjąć z plecaka przeciwdeszczówkę i zarzucić ją na siebie. W tym momencie zawsze zastanawiam się czy bardziej będę mokry od deszczu czy potu bo płaszcz nic nie przepuszcza a idę pod górę. Jednak czasem by odstraszyć deszcz trzeba go ubrać… uszedłem w nim może z kilometr i deszcz przestaje padać. Targam go w ręce do Obniżenia pod Śmielcem, i tam na dobre schowam go już do plecaka (a jak się później okaże wyjmę go podczas tej wyprawy jeszcze raz, do osuszenia w schronisku). 😁

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ruszam, zostawiam resztę ekipy, która czeka na jednego z nas i tak zaraz mnie dogonią a ja będę miał więcej czasu na zdjęcia i podziwianie widoków. Jestem na Głównym Szlaku Sudeckim, który przez gołoborze z blokami skalnymi wyprowadza mnie na główny grzbiet Karkonoszy. Padający przed chwilą deszcz sprawił, że góry zaczynają parować… robi się pięknie! 😍

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Docieramy do górnych krawędzi Śnieżnych Kotłów będących dziełem działań polodowcowych. Z punktów widokowych nad krawędzią kotłów mających głębokość do 300 metrów możemy podziwiać skaliste ściany i położony nad nimi budynek dawnego schroniska, dziś przekaźnika radio-TV, w oddali Kotlina Jeleniogórska i parujące po deszczu lasy. Przy skale obok dawnego schroniska robimy krótką przerwę. Samo schronisko powstało już w 1837 r. za sprawą hrabiego Leopolda Schaffgotscha jako mały drewniany budynek. Kształt znany nam dziś po kilku przebudowach pochodzi z lat 1895-97 gdy powstał duży hotel górski z 5 salami restauracyjnymi i 60 miejscami noclegowymi oraz wieżą widokową, która posiadała sygnalizację wskazującą turystom położenie budynku i informację o wolnych miejscach. Po II wojnie obiekt przejął PTTK nazywając je „Wawel”, jednak wraz z umieszczeniem anteny TV w związku z Igrzyskami w Rzymie w 1960 r. schronisko zamknięto i przerobiono na ośrodek nadawczy… Czy jeszcze kiedyś obiekt powróci do funkcji schroniskowych, tego nie wiadomo, choć co jakiś czas pojawiają się głosy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Opuszczamy Śnieżne Kotły i dalej wędrujemy czerwonym szlakiem grzbietowym. Wychodzi słońce, czarne chmury, soczysta zieleń i „tańczące” mgły dają efekt. Szrenica w kierunku której zmierzamy pojawia się i znika w chmurach.😍

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Postanawiamy na chwilę zboczyć do Czech do Źródła Łaby. Łaba to największa rzeka w Czechach płynąca także przez Niemcy, jej długość to 1165 km, uchodzi do Morza Północnego. Jej źródło leży na wysokości 1386 m (właściwe jest nieco dalej, ale niedostępne dla turystów), otoczone jest cembrowiną, obok na kamieniach znajduje się 26 kolorowych herbów najważniejszych miast przez które płynie rzeka.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wracamy na czerwony szlak i idziemy ku Szrenicy, która znów chowa się we mgłach. W końcu wchodzimy na wierzchołek Szrenicy (1362 m). Stoi tu duże schronisko, którego budynek pochodzi z 1922 r. Po II wojnie przez kilka lat był strażnicą WOP, następnie schroniskiem PTTK, które niszczało i uległo pożarowi, w 1992 r. przeszło w ręce prywatne i po remoncie służy turystom do dziś. Na platformie widokowej robimy przerwę, robi się coraz ciemniej na niebie wygląda jakby zaraz miało znów padać.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Więc ruszamy i szeroką drogą z granitowych bloków schodzimy do Schroniska PTTK na Hali Szrenickiej, tu dzisiaj śpimy. Położone na wys. 1195 m schronisko powstało od budy pasterskiej pod koniec XVII w. Na przestrzeni lat wraz ze wzrostem ruchu turystycznego było wielokrotnie rozbudowywane. Trawił je też pożar w 1975 r., po nim obiekt nieco obniżono. Dziś Hala Szrenicka jest nadal bardzo dużym schroniskiem z wieloma łóżkami i wielkimi salami jadalnymi, jedna jest z werandą z piękną panoramą na zachód sięgającą Gór Izerskich.

Obrazek

Obrazek

Dziś w schronisku jest bardzo gwarnie, w końcu sobotni wieczór, pierwszy weekend wakacji. Mimo to bardzo lubię te schronisko i jest moim ulubionym w Karkonoszach, śpię tu drugi raz (poprzednio 3 lata temu podczas przejścia Głównego Szlaku Sudeckiego). Gdy meldujemy się w schronisku na dworze rozpaduje się deszcz, zdążyliśmy przed nim niemal na styk. Wieczór upływa nam na sali z werandą z widokiem. Między ludźmi przechadza się duży rudy kocur prosząc o jedzenie (3 lata temu też tu był😂).
Przed zachodem słońca wychodzę na zewnątrz, jest ciepło. Potężna czerwona tarcza idzie coraz niżej w końcu oddaje ostatnie promienie słońca i znika za Stogiem Izerskim… Jest 21:20 jeden z najdłuższych dni w roku, dobiegł końca…😍

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dystans dnia: 20 km

C.D.N.
Moja strona o Górach Opawskich: http://www.goryopawskie.eu/
opawski1
Turysta
Turysta
Posty: 85
Rejestracja: 30 lipca 2019, 20:50

Re: Lato i Karkonosze z plecakiem

Post autor: opawski1 » 30 listopada 2021, 21:35

Lato i Karkonosze z plecakiem dzień 2/4
26-29 czerwca 2021


Obrazek

Dzień 2: Schronisko na Hali Szrenickiej - Harrachovy kameny - Pančavský vodopád - Labský vodopád - Špindlerův Mlýn – Kozie Grzbiety - Luční bouda – Schronisko „Dom Śląski”

Rano w schronisku jest jeszcze cisza, większość śpi. Słońce operuje już śmiało, śniadanie w sali z widokiem na Izery i o 8:30 ponownie ruszamy na karkonoskie szlaki. Dziś dzień czeski czyli spory dystans, sporo przewyższeń i zupełnie nowe szlaki dla większości z nas. 😀
Trasę rozpoczynamy od podejścia na Szrenicę, tym razem jednak odpuszczamy już wejście na wierzchołek. Mijamy świńskie Kamienie i na Mokrej Przełęczy schodzimy na czeskie szlaki, docieramy do pierwszego po drodze schroniska – Vosecka Bouda. Niewielki drewniany budynek obecnie należy do Klubu Czeskich Turystów i leży na wys. 1260 m, nie posiada linii energetycznej, ma prąd z agregatu. Pierwszy obiekt w tym miejscu stał już w połowie XVIII w. i służył drwalom jako schronienie. Dopiero pod koniec XIX w. stał się schroniskiem turystycznym, a obiektem zarządzał Franz Endler, który po powstaniu Czechosłowacji i napiętych stosunkach czesko-niemieckich w 1921 r. musiał opuścić ten obiekt i zbudować drugi – dzisiejsze schronisko na Szrenicy. Wchodzimy na chwilę do schroniska, zakupuję tradycyjnie znaczek turystyczny.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Następnie podążamy zielonym szlakiem, teren wypłaszacza się, jesteśmy na wielkiej równinie pokrytej częściowo torfowiskami wysokogórskimi – Łabskiej Łące porośniętej kosodrzewiną, wysokogórskimi trawami i innymi roślinami. W oddali karkonoskie szczyty, widać też Grzbiet Jesztedzki z najwyższym i charakterystycznym wierzchołkiem Ještěd.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zbliżamy się do grzbietu góry Kotel, który omijamy, biegnie nim linia starych czechosłowackich umocnień – bunkrów tzw. „ropików”. Docieramy na wierzchołek Harrachove kameny (1421 m) zwieńczony skałkami. O ile północne zbocza są niemal równinne to południowe jest urwistym kotłem polodowcowym nad którym stoimy – Kotelni jamy. Krajobraz Karkonoszy wcale nie jest nudny, a spotkałem się z taką opinią.😛

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tu chwilka przerwy na pamiątkowe zdjęcie i ruszamy grzbietową ścieżką z widokiem po Śnieżkę, po chwili jesteśmy na Vrbatovo návrší (1412 m). Wierzchołek ten nazwany jest na cześć Václava Vrbata – czeskiego narciarza, stoi tutaj także pomnik. 24.03.1924 r. w Karkonoszach odbywał się międzynarodowy bieg narciarski na 50 km. Z powodu ładnej pogody biegacze wystartowali bez ciepłych ubrań. Wkrótce nastąpiło załamanie pogody. Zawodników ściągnięto z trasy, z wyjątkiem Hanča, który biegł pierwszy. Vrbata wyruszył na poszukiwania przyjaciela, a spotkawszy go przekazał mu swój płaszcz i czapkę, po czym rozdzielili się. Skrajnie wychłodzonego Hanča znalazł inny z zawodników i mimo transportu do schroniska Labska bouda zmarł. Również Vrbata został znaleziony martwy w pobliżu tego miejsca. Obok pomnika jest punkt widokowy, z gołoborza możemy spojrzeć w kierunku północnym na Wielki Szyszak.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Stąd na chwilę schodzimy do Vrbatovej boudy. Choć określany jest schroniskiem nie udziela noclegów, obiekt powstał w 1964 r. Prowadzi do niego droga asfaltowa i możemy dojechać tu autobusem…😂 (tak jesteśmy w czeskich górach, tam asfalt dociera w wiele miejsc). Przystanek leży na wys. 1400 m i jest najwyżej położonym w Czechach. Stąd ruszamy czerwonym szlakiem, mijamy „ropiki” i docieramy do Wodospadu Panczawy (Pančavský vodopád). Wodospad ma wysokość aż 148 m, a razem ze wszystkimi kaskadami jego wysokość to aż 250 m. Czyni go to największym wodospadem w Karkonoszach i Czechach. Woda stacza się tu po skalistej ścianie w dolinę Łaby, która w tym miejscu meandruje. Z punktu widokowego możemy podziwiać wodospad od góry, głęboką dolinę i karkonoskie szczyty. Widok jest piękny.😍 Ciekawostką jest także to, że pod koniec XIX w. zbudowano tamę i zbiornik powyżej wodospadu. Gdy zbierali się turyści, tama była podnoszona, a obfity strumień wody spadający wodospadem podnosił efekty wizualne.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Od Panczawskiego wodospadu nie daleko już do schroniska Labska bouda, w którym zarządzamy przerwę na posiłek. Historia tego schroniska zaczyna się w 1830 r. od kobiety, która stawia domek i sprzedaje kozi ser, mleko i gorzałkę turystom. W 1879 r. powstaje tu okazałe schronisko, które wybudował hrabia Jan Harrach, obiekt zaczął cieszyć się duża popularnością i uznaniem. W 1964 r. schronisko płonie od lampy naftowej. W 1964 r. rozpoczyna się budowa nowego obiektu, która trwa do 1975 r. Nowy budynek to potężny kolos – fantazja architektów, wyróżniający się w krajobrazie.😄 Tuż pod schroniskiem znajduje się kolejny wodospad – Łabski Wodospad. Schodzimy pod niego, można podziwiać go z kładki. Łaba spada tu po skałach z wys. 45 m w głęboką polodowcową dolinę. Wodospad też bardzo ładnie się prezentuje.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Następnie wybieramy niebieski szlak, teraz będziemy schodzić nim przez kilka kilometrów. Szlak stromo wije się w dół pod ścianą kotła, mijamy wodospady i coraz bardziej tracimy wysokość. W oddali widać też od dołu potężny Panczawski Wodospad. Jesteśmy w miasteczku Špindlerův Mlýn, które jest jednym z największych ośrodków narciarskich w Karkonoszach. Miasto wcześniej nazywało się św. Piotr, a obecna nazwa jest wynikiem tego, że mieszkańcy prosząc o zgodę na budowę kościoła w miejscowości jako adres korespondencji podawali młyn rodziny Szpindlerów. W ten sposób władze kościelne wyraziły zgodę na budowę kościoła w Szpindlerowym Młynie, by zgoda była ważna zmieniono nazwę wsi. W miasteczku sporo restauracji, hotelów, sklepów z pamiątkami itp. W niedzielne wczesne popołudnie nie ma tu jednak ani jednego czynnego sklepu spożywczego, przynajmniej my takowego nie znaleźliśmy (a my narzekamy na zakaz handlu w niedzielę, a wszystko i tak otwarte😂). Chwilę przysiadamy w miasteczku, panują tu zabójcze temperatury i mają inną strefę czasową 😅

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Trzeba chwilę nabrać sił bo przed nami bardzo ostre podejście: na dystansie 4,5 km mamy 700 m w górę. Już samo wyjście z miasteczka jest bardzo strome. Pniemy się coraz wyżej trawersując Kozie Grzbiety. Kozie grzbiety mają bardzo nietypowy wygląd jak na Sudety – są bowiem jak wysokogórska skalista grań ze stromymi ścianami. Podążamy krętą ścieżką przecinając gołoborza z wielkimi blokami skalnymi, są też schody i soczysta zieleń. Jest pięknie!😍 Grań kończy się szczytem Krkonos (1422 m) z punktem widokowym na grzbiet.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Teraz teren znów się wypłaszacza przed nami wystaje tylko potężna „czarna” sylwetka Śnieżki do której się zbliżamy. Pod nią widzimy duży budynek schroniska Luční bouda. Mijamy miejsce dawnego schroniska Rennerova bouda, które spłonęło w 1938 r., ze źródełka obok czerpię wodę. Po prawej mijamy niedostępny turystycznie grzbiet Luční Hory (1555 m) będący drugim co do wysokości wierzchołkiem w Karkonoszach, pod nim zalega jeszcze trochę śniegu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wędrujemy równinną górską łąką i docieramy do schroniska Luční bouda. Początki zabudowy w tym miejscu sięgają 1623 r.. gdy pasterze i uciekająca przed wojnami ludność założyli tu niewielką osadę z kilkoma chatami. Wraz z rozwojem turystyki chaty te rozbudowywano i zaczynały pełnić funkcje schronisk. Obecne schronisko pochodzi z końca XIX w., uległo pożarowi w 1938 r., ale odbudowano go podczas II wojny, gdzie oprócz funkcji turystycznej stacjonowali tu również żołnierze Wermachtu. Niemcy szkolili żołnierzy przed atakiem na Norwegię, ponieważ klimat tu panujący i średnia roczna temperatura stwarzają warunki podobne do strefy koła podbiegunowego. Od 2012 r. w schronisku znajduje się browar reklamujący się jako najwyżej położony w Europie Środkowej. Przez wysokość położenia i niższego ciśnienia, a co za tym idzie temperatury wrzenia wody już w 94 C proces warzenia piwa jest zmieniony. Woda do produkcji piwa pochodzi z Białej Łaby, której źródła są w pobliżu. Browar warzy piwo Paroháč z ciekawym logo przedstawiające dwa jelenie w objęciach miłosnych.😂 Nawiązywać ma ono do stada jeleni, które zamieszkuje te okolice i można dojrzeć je z budynku. Schronisko to dziś w zasadzie hotel z restauracją. Idziemy do środka spróbować miejscowego piwa i coś zjeść. Zamawianie czegoś i płacenie z restauracji odbywa się za pomocą aplikacji w telefonie… a jak ktoś nie ma smartfona?😮 Mimo nieco dziwnych zasad tu panujących piwo mają świetne, ja biorę ciemne.😁

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Czas w końcu opuścić schronisko, żegnamy się z obiektem i wkraczamy na niebieski szlak. Prowadzi on nas po drewnianych kładkach nad torfowiskami, przed nami potężna sylwetka Śnieżki. Następnie ścieżką pomiędzy kosodrzewiną i wracamy do Polski. Jesteśmy pod schroniskiem „Dom Śląski”, gdzie dziś kończymy wędrówkę i śpimy. Pierwsze schronisko w tym miejscu stanęło w 1847 r. Obecny budynek pochodzi z 1922 r. W 1924 r. uruchomiono tu eksperymentalną, największą w ówczesnych Niemczech turbinę wiatrową o mocy 100 kW, jednak obiekt szybko został zniszczony przez warunki atmosferyczne. Po II wojnie obiektem zarządzał PTTK, mieściła się tutaj również Strażnica WOP. Schronisko nazywane było wówczas „Pod Śnieżką”. Dziś obiekt jest prywatny. Naprzeciwko po stronie czeskiej do 1982 r. stało drugie schronisko – Obří bouda, które zostało zburzone.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wieczór spędzamy w schronisku, mimo letniej niedzieli pod Śnieżką jest zupełnie cicho, a przecież „Dom Śląski” to jedno z najbardziej obleganych miejsc w polskich górach.😆W schronisku nocuje oprócz nas kilka osób, ktoś ogląda mecz na Euro Czechów a ja przy obiedzie i piwie siedzę na werandzie i wpatruje się w Śnieżkę. Tu też może być klimatycznie! 😜 Zachodu słońca dziś nie będzie, schowało się w chmurach… Czeski dzień dobiegł końca, udało się zobaczyć zupełnie nowe szlaki, widokowe miejsca które zrobiły wrażanie. Trzeba iść troszkę wcześniej spać bo jutro… o tym w następnej części.

Dystans dnia: 32 km

C.D.N.
Moja strona o Górach Opawskich: http://www.goryopawskie.eu/
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2216
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: Lato i Karkonosze z plecakiem

Post autor: buba » 01 grudnia 2021, 19:36

Wieczór spędzamy w schronisku, mimo letniej niedzieli pod Śnieżką jest zupełnie cicho, a przecież „Dom Śląski” to jedno z najbardziej obleganych miejsc w polskich górach.😆
A może to jakas ściema? :lol: z tym obleganiem?

Ja tez tam kiedys nocowałam i ludzi bylo gora kilkanascie. A klimat wieczornej imprezy jak z najlepszych chatek studenckich. Jedno z tych miejsc, ktore przynajmniej w moich wspomnieniach totalnie rozeszło się z tym co fama niesie.

A moze tylko nielicznym jest dane tam przekroczyc portal do równoległej rzeczywistosci? ;) Takiej gdzie polskie gory sa puste, dzikie i klimatyczne? ;)
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
opawski1
Turysta
Turysta
Posty: 85
Rejestracja: 30 lipca 2019, 20:50

Re: Lato i Karkonosze z plecakiem

Post autor: opawski1 » 02 grudnia 2021, 10:14

buba pisze:
01 grudnia 2021, 19:36


A może to jakas ściema? :lol: z tym obleganiem?

Ja tez tam kiedys nocowałam i ludzi bylo gora kilkanascie. A klimat wieczornej imprezy jak z najlepszych chatek studenckich. Jedno z tych miejsc, ktore przynajmniej w moich wspomnieniach totalnie rozeszło się z tym co fama niesie.

A moze tylko nielicznym jest dane tam przekroczyc portal do równoległej rzeczywistosci? ;) Takiej gdzie polskie gory sa puste, dzikie i klimatyczne? ;)
Ściema raczej nie ;) Raczej to drugie że jesteśmy tymi nielicznymi i chodzimy tak, że dane jest nam zobaczyć góry tylko z tej klimatycznej strony...
U mnie Dom Śląski jest obecnie neutralny, spokój był, widoki były, można było posiedzieć w ciszy. Ludzi z którymi mógłbym pogadać czy imprezy z klimatem nie było. Ale może jeszcze wszystko przede mną ? ;)
Moja strona o Górach Opawskich: http://www.goryopawskie.eu/
Awatar użytkownika
jck
Turysta
Turysta
Posty: 3181
Rejestracja: 14 listopada 2007, 22:57
Kontakt:

Re: Lato i Karkonosze z plecakiem

Post autor: jck » 03 grudnia 2021, 8:18

Kolejna dobra relacja.
W 'dniu czeskim' odwiedziłeś moje ulubione karkonoskie rejony czyli Dolinę Łaby i Kozi Hrbety. Do kompletu brakuje jeszcze Doliny Białej Łaby :)
Czekam na ciąg dalszy.
Życie nie zaczyna się powyżej 5000 mnpm. Powyżej 7000 mnpm tym bardziej...
opawski1
Turysta
Turysta
Posty: 85
Rejestracja: 30 lipca 2019, 20:50

Re: Lato i Karkonosze z plecakiem

Post autor: opawski1 » 03 grudnia 2021, 10:48

jck pisze:
03 grudnia 2021, 8:18
Kolejna dobra relacja.
W 'dniu czeskim' odwiedziłeś moje ulubione karkonoskie rejony czyli Dolinę Łaby i Kozi Hrbety. Do kompletu brakuje jeszcze Doliny Białej Łaby :)
Czekam na ciąg dalszy.
Dzięki :)

Mnie najbardziej urzekły Panczawski Wodospad, Dolina Łaby i właśnie Kozie Grzbiety. Dolinę Białej Łaby pewnie przyjdzie mi kiedyś jeszcze zobaczyć.
Moja strona o Górach Opawskich: http://www.goryopawskie.eu/
opawski1
Turysta
Turysta
Posty: 85
Rejestracja: 30 lipca 2019, 20:50

Re: Lato i Karkonosze z plecakiem

Post autor: opawski1 » 03 grudnia 2021, 10:49

Lato i Karkonosze z plecakiem dzień 3/4
26-29.06.2021

Korona Gór Polski 16/28: Śnieżka - Karkonosze

Obrazek

Dzień III: Schronisko „Dom Śląski” – Śnieżka - Schronisko „Dom Śląski”
Schronisko „Dom Śląski” – Śnieżka – Przełęcz Okraj – Łysocina – Skalny Stół – Czarna Kopa – Śnieżka – Biały Jar – Schronisko PTTK „Strzecha Akademicka”


Trzeci dzień wędrówki z plecakami przez Karkonosze w naszym wykonaniu był pod znakiem Śnieżki i w jej cieniu. Jako, że jest to najwyższy szczyt Karkonoszy i jednocześnie królowa Sudetów trzeba było oddać jej należyte honory i wejść tego dnia na nią potrójnie 😜

Dzień zaczynam bardzo szybko bo o 3:45 podnoszę się ze schroniskowego łóżka. Szybkie ogarnięcie, z naszej ekipy oprócz mnie rusza jeszcze jeden znajomy i we dwójkę atakujemy Śnieżkę. Idziemy na wschód słońca! Podejście idzie nam bardzo sprawnie, na odcinku 1,2 km do pokonania mamy 230 m. Niebo robi się coraz bardziej czerwone nad „spodkami” obserwatorium meteorologicznego. W końcu osiągamy wierzchołek i znajdujemy najlepsze miejsce do obserwacji. Po chwili na horyzoncie za Kotliną Jeleniogórską zaczyna wyłaniać się czerwona tarcza słońca stłumiona lekko przez chmury. Jest 4:35 rozpoczyna się kolejny jeden z najdłuższych dni w roku. Jest cisza, samotny ptak grzebie dziobem w ziemi, zupełny brak wiatru i stosunkowo wysoka temperatura jak na tę porę dnia i Śnieżkę, która jest polskim biegunem zimna. Oprócz nas na szczycie jest jeszcze grupa czeskiej młodzieży plus kilka indywidualnych osób, spokojnie bez tłumów… Słońce idzie coraz wyżej i czerwonymi promieniami zaczyna oświetlać stoki i szczyty, promienie zaczynają zaglądać też w doliny i oświetlać lekkie mgiełki w Kotlinie Jeleniogórskiej, które zgromadziły się w pobliżu „cycków” Rudaw Janowickich. Świetnie,😍 o wschodzie słońca w tym miejscu marzyłem od dawna. Wiem jednak, że ta góra potrafi pokazać o wiele lepsze warunki i ten wschód zaliczał się tylko do średniaków.😁 Na wierzchołku spędzamy dobre pół godziny, a następnie schodzimy do schroniska, przed nami otwiera się widok na równię pod Śnieżką, Lucni Horę oświetloną porannymi promieniami.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po powrocie do Domu Śląskiego nie kładę się już spać, idę z herbatą na śniadanie posiedzieć na zewnątrz… nad Śnieżką płyną „barankowe” chmury. Wokół znów prawie nikogo nie ma, a przecież znajduję się w jednym z najbardziej ruchliwych miejsc w polskich górach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Korona Gór Polski 16/28: Śnieżka - Karkonosze

Obrazek

Do drogi zbieramy się dopiero o 8:30 gdy definitywnie opuszczamy schronisko. Dzień zaczynamy od (drugiego dla mnie😁) wejścia na Śnieżkę. Na niebie jest już trochę więcej chmur i słońce co chwilę znika, teraz na wierzchołek nie idzie się już tak szybko, bo na plecach jest trochę dobytku. Na szczycie robimy przerwę. Śnieżka oprócz najwyższego punktu Karkonoszy i Sudetów jest także najbardziej wybitnym szczytem Polski i najwyższym w Czechach. Od dawna jest zagospodarowana turystycznie, prowadzi na nią brukowana droga „zwana Drogą Jubileuszową”, a niemieccy inżynierowie chcieli puścić tu nawet kolej z szyną zębatą. Dziś stoi tu: kaplica św. Wawrzyńca z 1665, budynek obserwatorium meteo tzw. „spodki” z 1974 r. (wcześniejsze obserwatorium i schronisko stało tu od 1900 r.), a po stronie czeskiej budynek poczty z 2008 r. w miejscu starego schroniska. Nieco niżej jest także górna stacja kolejki kabinowej z Pecu pod Śnieżką. Wierzchołek Śnieżki z racji swojej wybitności jest świetnym punktem widokowym, dziś jednak przejrzystość nie jest najlepsza, no ale coś tam widać.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Szczyt opuszczamy czeskim żółtym szlakiem biegnącym wzdłuż wyciągu, wyłożony jest kamieniami w formie schodów. Gdy schodzimy do wysokości kosodrzewiny zmieniamy kolor szlaku na zielony. Teraz będziemy trawersować Czarny Grzbiet, po lewej mamy zbocza Śnieżki, na prawo otwierają się widoki na dalsze pasma Sudetów. Mijamy też pomnik – tabliczkę z resztkami samolotu. W lutym 1945 r. rozbił się tutaj niemiecki samolot Junkers 52 transportujący rannych żołnierzy z zajętego przez Armię Czerwoną Wrocławia, jego celem prawdopodobnie był Hradec Kralove. Na pokładzie było łącznie 28 osób, samolot lecąc natrafił na burzę śnieżną i rozbił się o zbocze. Kilka osób przeżyło katastrofę, jednak ciężkie warunki zimowe sprawiły, że wkrótce zmarły z wychłodzenia. Akcja ratownicza wyruszyła za późno i nie potrafiła znaleźć samolotu. Co ciekawe wrak w miejscu katastrofy leżał aż 53 lata, bo teren był trudnodostępny. (Więcej o katastrofie). Docieramy do granicy, gdzie znajduje się czeskie schronisko Jelenka. Początki schroniska sięgają 1936 r. gdy była domkiem myśliwskim. Chwilę odpoczywamy pod budynkiem, wpadam też do środka po tradycyjny znaczek turystyczny i kofolę.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dalej wędrujemy asfaltem (który biegnie do schroniska) z żółtym szlakiem, schodzimy do Małej Upy, która kończy się na granicy, jesteśmy na Przełęczy Okraj. Przełęcz ta oddziela główny grzbiet Karkonoski (Grzbiet Kowarski) od Lasockiego Grzbietu. My teraz wkraczamy w Lasocki Grzbiet będący najbardziej na wschód wysuniętą częścią Karkonoszy. Do zdobycia mamy najwyższy szczyt tej części – Łysocina (1188 m), który zaliczany jest do odznaki Diadem Polskich Gór. Grzbiet góry jest dosyć płaski i zalesiony. Z przecinek jednak otwierają się widoki w kierunku Śnieżki. Na wschód dobrze widoczny jest także Zalew Bukówka, Wzgórza Bramy Lubawskiej oraz Góry Kamienne i G. Wałbrzyskie. Z racji „płaskości” szczytu trudno jest znaleźć jego właściwy wierzchołek, który miała zwieńczać tabliczka. Szukamy szukamy i nic, tabliczka z nazwą jednak pojawiła się po naszym powrocie do domów. Raczej to nie możliwe, że ją przeoczyliśmy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z Łysociny tym samym szlakiem wracamy na Przełęcz Okraj i postanawiamy zajrzeć do schroniska PTTK i coś zjeść. Obecnie schronisko składa się z dwóch budynków: tzw. bacówki PTTK projektu Edwarda Moskały zbudowanej w 1975 r., których w polskich górach powstało łącznie 14; drugi budynek to dawna gospoda stojąca w miejscu poprzedniego schroniska z 1922 r. My siedzimy w tym drugim dobre pół godziny.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W końcu opuszczamy Przełęcz Okraj i wybieramy niebieski szlak, nim stromo wspinamy się na Czoło (1269 m), a następnie wchodzimy na Skalny Stół (1284 m). Szczyt ten jest najwyższy w Kowarskim Grzbiecie, zwieńczają go skały z ładną panoramą w kierunku Śnieżki i Kotliny Jeleniogórskiej.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dalej trzymamy się granicy schodzimy znów do schroniska Jelenka. Ponownie wracamy w rejon Czernego Grzbietu, tyle, że teraz zamiast go trawersować będziemy szli jego szczytem. Wchodzimy więc na Czarną Kopę (1411 m) ścieżką między kosodrzewiną. Bardzo denerwują nas muchy, których chmara leci ciągle nad naszymi głowami. Maszerujemy po skalistym szlaku przed nami potężna sylwetka Śnieżki do której znów się zbliżamy i wchodzimy dziś po raz trzeci. No prawie, bo po dojściu do Drogi Jubileuszowej stwierdziłem, że jednak sam wierzchołek już ominę.😂

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Schodzimy zatem Drogą Jubileuszową trawersując Śnieżkę ponownie na Równię pod Śnieżką. Stąd podążamy czarnym szlakiem obok górnej stacji wyciągu na Kopę „Zbyszek, schodzimy do Białego Jaru. Biały Jar jest jednym z miejsc w Karkonoszach, gdzie najdłużej zalega pokrywa śnieżna i często schodzą lawiny. To miejsce zejścia najtragiczniejszej lawiny w polskich górach. 20 marca 1968 r. zginęło tu 19 osób. Lawina miała ponad 700 m długości, około 80 metrów szerokości, a jej czoło było wysokie na 20–25 m. Wśród ofiar było 13 Rosjan, 4 Niemców z NRD oraz dwóch Polaków. Pięć innych osób objętych lawiną zdołało się uratować.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z Białego Jaru niedaleko już do Schroniska PTTK „Strzecha Akademicka” w którym kończymy dzisiejszą wędrówkę bo tu nocujemy. „Strzecha Akademicka uważana jest za jedno z najstarszych schronisk w Karkonoszach. Pierwsza buda pasterska dająca schronienie turystom i racząca nalewką na szyszkach stała tu już w 1645 r. W 1790 r. przez kilka nocy przebywał tu niemiecki poeta J.W Goethe. W 1896 r. zbudowano nowe duże schronisko, które spłonęło 1 kwietnia 1906 r. od nieszczelnego komina i także postawę straży pożarnej, która zgłoszenie pożaru potraktowała jako żart primaaprilisowy. W tym samym roku schronisko odbudowano, a kolejnych modernizacji dokonano w 1912 r. czyniąc obiekt nowoczesnym jak na ówczesne czasy. Po II wojnie schroniskiem zarządzało zrzeszenie akademickie (stąd nazwa), potem FWP, od 1957 r. jest schroniskiem PTTK. Strzecha Akademicka posiada ładny drewniany wystrój sal na parterze i stylowy piec.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wieczór upływa nam spokojnie, słońce chowa się za zbocze, więc zachodu nie będzie widać. Trochę siedzę na tarasie trochę na sali schroniska i myślę jak rozegrać kolejny dzień. Przez chwilę niepokoją mnie też wieści z uczelni, ale na to na szczęście szybko znajduje rozwiązanie.

Dystans dnia: 29 km

Kolejny dzień karkonoskiej wędrówki dobiegł końca, wykorzystałem go na maksa od świtu do zmierzchu, pogoda i widoki też ciągle sprzyja, a królowa Sudetów przyjęła mnie bardzo przyjaźnie...😊

C.D.N.
Moja strona o Górach Opawskich: http://www.goryopawskie.eu/
opawski1
Turysta
Turysta
Posty: 85
Rejestracja: 30 lipca 2019, 20:50

Re: Lato i Karkonosze z plecakiem

Post autor: opawski1 » 09 grudnia 2021, 19:26

Lato i Karkonosze z plecakiem dzień 4/4
26-29.06.2021


Obrazek

Dzień 4: Schronisko PTTK „Strzecha Akademicka" – Kocioł Małego Stawu i Schronisko PTTK Samotnia – Borowice – Wodospad Podgórnej - Przesieka – Zamek Chojnik - Sobieszów

I nastał ostatni dzień karkonoskiej wędrówki, etap, który będzie inny niż 3 poprzednie i nie chodzi tu o inne szlaki, a to, że zdecydowałem się tego dnia wędrować samotnie… Dlaczego ? Znajomi chcą szybko wrócić dziś do domu, niektórzy następnego dnia mają do pracy. Mi nigdzie się dziś nie śpieszy, więc gdy oni będą wysiadać z pociągu pod domem, ja o tej porze będę dopiero kończył wędrówkę, wsiadał i rozpoczynał podróż powrotną pociągiem. Postanowiłem więc ostatecznie idę dziś sam, bardzo spokojnie, ich śladem z małymi modyfikacjami, by dłużej pobyć w górach.😊

Dzień ten rozpoczynam także dość wcześnie, co prawda nie nastawiałem się dziś jakoś bardzo na wschód słońca. Ale gdy przebudziłem się i zobaczyłem jak już po wschodzie czerwone promienie zaglądają przez okna schroniska do pokoju postanowiłem wyskoczyć na zewnątrz ze znajomą. Od właściwego wschodu minęło już ponad 20 minut, słońce idzie coraz wyżej nad Kotliną Jeleniogórską, mimo to jeszcze zachowuje swoje poranne czerwone barwy, które oświetlają schronisko, trawy na polanie i doliny. 😍 Chwilę siedzę na zewnątrz przed schroniskiem, ale gdy robi mi się zimno uciekam do środka, później jeszcze chwilę leżę w łóżku.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

O 7 znajomi wychodzą, zostaję sam. Później do 9 ogarniam się, pakuję plecak, siedzę na sali schroniska, siedzę na tarasie, jem śniadanie. W końcu po 9 zarzucam na siebie plecak i ruszam na ostatni dzień wędrówki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wybieram niebieski szlak i schodzę do Kotła Małego Stawu z jeziorkiem i Schroniskiem PTTK Samotnia. Kocioł Małego Stawu pochodzenia polodowcowego znajduje się pod Równią pod Śnieżką i Smogornią, ma ściany o wysokości do 200 m. Jego dno zajmuje Mały Staw mający głębokość do 7 m. Tuż nad stawem stoi Schronisko Samotnia im. Waldemara Siemaszki. Pierwszy obiekt służący także turystom w tym miejscu stał już w 1670 r. Była to buda pasterska, której właściciel zajmował się hodowlą kóz i pstrągów w stawie Wraz z doprowadzeniem kolei do Jeleniej Góry w latach 60. XIX w. następuje wzrost popularności turystyki w Karkonoszach. Wówczas na miejscu Samotni powstaje schronisko, kilkukrotnie rozbudowywane, główna część schroniska pochodzi, z przełomu XIX/XX w. wieżyczka z dzwonem przypuszczalnie z 1861 r. Po II wojnie obiekt przejmuje PTTK a od 1966 r. gospodarzy w nim Waldemar Siemaszko, wówczas schronisko zostaje zmodernizowane, odbywają się różnego rodzaju wydarzenia turystyczne, a miejsce przeżywa rozkwit. Wkomponowany w krajobraz kotła i stawu drewniany budynek schroniska sprawia, że jest to jedno z najładniejszych miejsc w Karkonoszach. Niestety bywa tu tłoczno, ale akurat podczas mojej wizyty jest tu bardzo spokojnie. W schronisku kupuję piwo i tradycyjny znaczek turystyczny, wychodzę na zewnątrz. Siedzę sobie na ławce, odpoczywam i wpatruję się w jezioro i skaliste stoki. Pięknie tu!😍

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jednak koniec tego długiego posiedzenia i trzeba ruszać.😃 Okrążam szlakiem staw po wyłożonej kamieniami ścieżce, następnie idę pod ścianami kotła, wchodzę w las docieram do szerokiej brukowanej drogi, która wyprowadza mnie na Starą Polanę (1067 m). Do 1966 r. stało tu schronisko PTTK im. Bronka Czecha, które spłonęło. Pierwszy obiektem służącym turystom była buda pasterska z 1670 r. W 1894 r. zbudowano nowy duży obiekt schroniska kamienno-drewniany w stylu alpejskim. Nazwano je Schlingelbaude. W okresie międzywojennym obiekt rozbudowano, czyniąc z niego hotel górski. Po II wojnie obiekt przejął PTTK i nadal cieszyło się dużą popularnością, niestety 11.12.1966 r. wybuchł pożar, zalegający śnieg utrudniał akcję gaszenia i schronisko doszczętnie spłonęło. W kolejnych latach pojawiały się pomysły jego odbudowy. Na polanie znajdowały się przed wojną jeszcze dwa inne schroniska Hasenbaude oraz schronisko młodzieżowe Berghänlein.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mijam polanę praktycznie bez zatrzymywania, gdyż robi się tu coraz bardziej tłoczno. Zupełnie zmienia się to gdy na rozdrożu Rówienka wybieram czarny szlak, od tej pory znów jestem sam. Teraz podążam tym szlakiem, najpierw szeroką drogą leśną, jednak gdy zaczynam schodzić szlak przeradza się w wąską ścieżkę z wielkimi kamieniami po której płynie woda. Idę wzdłuż potoku Jodłówka, mijam wodospad i schodzę do Borowic. Coraz bardziej się chmurzy… będzie padać? W Borowicach znajduje sklep tam robię zakupy i dłuższy popas pod sklepem, zjadam kanapkę, lody. 😁

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Następnie ruszam dalej przez miejscowość, potem lasem bardzo błotnistym fragmentem szlaku rozjeżdżonym przez sprzęt. Potem mijam Ogród Japoński w Przesiece (zupełne zaskoczenie dla mnie ). Tuż za nim postanawiam odbić do Kaskady Myi. To niewielki wodospad o wysokości 5 m stworzony z trzech bloków skalnych. Prezentuje się całkiem ładnie z czarno-zielonymi skałami. Trochę ludzi co chwila się tu kręci, więc jest problem żeby zrobić fotkę wodospadu bez nich…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wracam na szlak, który prowadzi mnie wzdłuż potoku do Wodospadu Podgórnej. To okazały trzeci pod względem wielkości wodospad po polskiej stronie Karkonoszy. Ma wysokość 10 m, a woda spływa po dwóch kaskadach do kotła, otoczonego skalnymi ścianami o wysokości 15 m. Dawnej obok wodospadu znajdowała się gospoda, dziś zastępuje ją kiosk z pamiątkami. Miejsce jest także chętnie odwiedzane przez „morsów” spragnionych zimnych kąpieli. Spędzam tutaj dłuższy czas, odpoczywam przy szumie wody.😊

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W końcu ruszam, stromo wychodzę z doliny do Przesieki, dalej szlak wiedzie mnie przez miejscowość, trochę po asfalcie, jest gorąco, duszno, po niebie kręcą się czarne chmury. Za Zachełmiem Górnym wchodzę w las i rozpoczynam podejście, końcówka po kamiennych schodach i widzę kamienne mury. Jestem przy Zamku Chojnik i postanawiam go zwiedzić. Wstęp na ruiny jest płatny.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pierwsza wzmianka o Zamku Chojnik pochodzi z 1364 r. Od 1419 r. był własnością rodziny Schaffgotschów. W kolejnych wiekach zamek rozbudowywano o pomieszczenia mieszkalne, ulepszono jego funkcje obronne i przystosowując go do broni palnej. 31 sierpnia 1675 r. podczas burzy w zamek trafił piorun i uległ on spaleniu, a następnie popadł w ruinę. Od XIX w. ruiny stają się atrakcją turystyczną, otwarto gospodę, udostępniono taras widokowy na wieży, w 1860 r. otwarto schronisko. Po II wojnie obiekt ponownie został udostępniany turystycznie i po niezbędnych remontach służy do dziś, obiektem zarządza PTTK. Zamek Chojnik składa się z zamku dolnego otoczonego fortyfikacjami. Po stronie północnej wznosi się cylindryczna wieża, a w północno-wschodnim narożniku baszta łupinowa. Wzdłuż murów znajdują się budynki mieszkalne i gospodarcze. Brama łączy go z zamkiem średnim. W jego centrum znajduje się pręgierz. Widoczne są pozostałości budynku mieszkalnego załogi, dawnej kuchni, cysterny na wodę i tzw. sali sądowej. Kolejna brama łączy zamek średni z zamkiem górnym. Na nim widoczne są pozostałości późnogotyckiej kaplicy zamkowej, pałacu oraz wejście na wieżę. Zwiedzam zamek zaglądając do wszystkich dostępnych pomieszczeń.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wchodzę też na wieżę, na której spędzam najwięcej czasu. Z tarasu widokowego roztacza się piękna panorama na zamek, dalej na Karkonosze, Rudawy Janowickie, Góry Kaczawskie i całą Kotlinę Jeleniogórską. Az nie chce mi się schodzić z wieży. Potem siedzę i odpoczywam na dziedzińcu, RCB atakuje mnie SMS-ami z ostrzeżeniami o gwałtownych burzach. Co prawda jest gorąco, kręci się trochę ciemnych chmur, ale na burzę na razie nie wygląda.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pora opuścić Chojnik, gdzie spędziłem półtorej godziny. Schodzę po brukowanej drodze czerwonym szlakiem, a następnie odbijam na czarny do Zbójeckich Skał. Zaglądam jeszcze do Jaskini Dziurawy Kamień, ma ona długość 20 m. Stąd pozostaje mi zejście do Sobieszowa (część Jeleniej Góry), ostatnia przerwa w sklepie na lody i podążam na dworzec PKP Jelenia Góra Sobieszów. Tutaj moja czterodniowa piesza wędrówka po Karkonoszach dobiega końca…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Wsiadam w pociąg, który wiezie mnie do Wrocławia, po drodze rzeczywiście przejeżdżam przez burzę i leje solidnie. We Wrocławiu wsiadam w opóźnionego już pośpiecha, który po drodze nabija jeszcze opóźnienie, wysiadam w Opolu i z mojego pół godziny zapasu robi się 6 minut. Lecę na łeb na szyję z PKP na tymczasowy PKS… zdążyłem wsiadam w autobus, którego jestem jedynym pasażerem. O 23 docieram do domu. :D

Obrazek

Obrazek

Dystans dnia: 24 km

I tak zakończyła się moja 4 dniowa wędrówka przez Karkonosze. Pasmo zupełnie inne niż pozostałe części Sudetów mające w sobie krajobraz alpejski gór wysokich. Udało się nam odwiedzić sporo urokliwych miejsc z zachwycającymi panoramami, także te po stronie czeskiej, w których wcześniej zupełnie nie znałem. Moim topem w Karkonoszach pozostają Śnieżne Kotły, które teraz dodatkowo udało się zobaczyć także od dołu, ponadto Samotnia i kocioł Małego Stawu. Do tego grona dołączyły po tym wyjeździe także Panczawski Wodospad i Łabski Kocioł oraz Kozie Grzbiety, które zrobiły na mnie duże wrażenie. 😍 Naszemu wypadowi towarzyszyła można powiedzieć idealna pogoda. Przez te 4 dni padało jedynie pierwszego przez chwilę, a deszcz dał nam jeszcze lepszych efektów w postaci parujących gór. Potem było już tylko słonecznie, bezwietrznie i soczyście zielono. 😊A co z tłumami? No właśnie nic bo mimo początku letniego sezonu, weekendu wędrowaliśmy jakoś tak, że nie spotykaliśmy wcale wielu turystów. Nawet schroniska i Śnieżka, które bywają bardzo zatłoczone były spokojne.😋 Da się więc ciągle jeszcze być w Karkonoszach i maszerować spokojnie. Karkonoszami zachwyciłem się 3 lata temu przechodząc cały Główny Szlak Sudecki, teraz ponownie i wiem że znów za jakiś czas tu wrócę powędrować, najlepiej w wariancie z dużym plecakiem. Podczas naszej 4 dniowej wędrówki pokonaliśmy łącznie 109 km i przewyższeń: 3623 m w górę, 3978 m w dół. 😁

KONIEC
Moja strona o Górach Opawskich: http://www.goryopawskie.eu/
ODPOWIEDZ