Beskid Śląski - 05.09.2021 - Kolejka, skała, wrzosy i jaskinia w Beskidzie Śląskim.

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
laynn
Turysta
Turysta
Posty: 542
Rejestracja: 07 stycznia 2020, 9:52
Kontakt:

Beskid Śląski - 05.09.2021 - Kolejka, skała, wrzosy i jaskinia w Beskidzie Śląskim.

Post autor: laynn » 06 września 2021, 23:45

Skończyły się wakacje, nastał rok szkolny. Na niedzielę zapowiadają ładną pogodę, to rzucam propozycję wycieczki na Jurę, na co żona odpowiada, a może pojedźmy do Szczyrku? No to jedziemy.
Obrazek

Jeszcze tylko proponujemy znajomym spacer, podsyłając im atrakcje i wieczorem w sobotę dogrywamy szczegóły.
Rano spotkanie na stacji benzynowej - ekipa ta sama co zawsze, w tym roku już drugi raz i pijąc kawę wybieramy ostateczną wersję wycieczki.
W Szczyrku pod kolejką na Skrzyczne zostawiamy rodziny, a my jedziemy zostawić jedno z aut na przełęczy Salmopolskiej. Zjeżdżamy drugim na dół i...w końcu ruszamy na szczyt!
Obrazek
Kolejką. A co! :DD
Wygodnie siedząc na kanapę, powoli zostawiamy za sobą gwar. Lekko kołysząc się, mijamy hotel, zaglądając w okna pokoi, a chwilę później wyprzedzamy turystów, którzy wędrują szlakiem. Za nami pozostają też drewniane chaty, które, niezwykle się nam podobają ;) .
Docieramy do stacji przesiadkowej (na zdjęciu wyżej) znajdującej się na hali Jaworzyna i przesiadamy się na drugą część kolejki.
Obrazek
Pod szczytem.
Po dwudziestu minutach jesteśmy na szczycie. Zapinamy bluzy, wkładamy kaptury, gdyż wieje zimny wiatr i ruszamy na platformę widokową obejrzeć co widać wokół. A jest co oglądać:
Obrazek
Widok na północ, na Magurę oraz Bramę Wilkowicką, czyli rozległą przełęcz dzielącą Beskid Śląski i Mały. Zalesiona kopa, to Skalite.

Obrazek
Tu widok na Kotlinę Żywiecką, z widocznym Jeziorem - Zbiornikiem Żywieckim.

Obrazek
W kierunku Żywieckiego.

Po obejrzeniu widoków, po zrobieniu zdjęcia prawie grupowego ;) ( J. :nie :D ) schodzimy, za zimy wiatr jest... Omijamy schronisko i ruszamy ku samemu szczytowi. Idąc na kopułę, wspominam córce, że Skrzyczne to najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego i opowiadam, o tym, że jest taka inicjatywa, jak korona gór Polskich, czyli zdobywanie najwyższych szczytów pasm górskich w naszym kraju - oczywiście nie wnikam, w szczegóły, jak i ile razy się ta korona mija, ale mówię jej, że jak będzie chciała, to możemy zdobywać te najwyższe (na serio) góry. Pod tabliczką oznajmiającą, że jesteśmy na szczycie, robię jej zdjęcie; zobaczymy co wyniknie z czasem z tego naszego zdobywania :) .
Zostawiamy za sobą nadajnik RTV i ruszamy ku głównej atrakcji.
Obrazek
Skrzyczne 1257 m npm.
Nasza trasa na dziś:
Obrazek

Nie ma na co czekać, więc drałujemy. Już z daleko widać, że wysoko w górach, jesień już jest. Na dole jeszcze zielono, u góry już kolorowo. A to potwierdzenie:
Obrazek

Czyż jesień nie jest piękna? ;)
Obrazek

Choć zimna. To znaczy dziś jest zimno, więc dopiero w resztkach lasu, porastającego Małe Skrzyczne posilamy się - w lesie po prostu nie wieje i w słońcu jest przyjemnie. Mimo chłodu turystów jest całkiem sporo i nic w tym dziwnego. Miejsce piękne, pogoda piękna, to szkoda w domu siedzieć.
Po krótkiej chwili ruszamy dalej. Mijamy kolejkę, którą w ramach Pętli Szczyrkowskiej można wrócić do miasta. Obserwujemy ciekawy patent, z boku gondoli są haki, na których rowerzyści wieszają rowery. Obok górnej stacji znajdują się dwie trasy rowerowe i jedną z nich rowerzyści ruszają.
My tymczasem mijamy ogromne kałuże, oraz rosnące obok ścieżki grzyby:
Obrazek

Muchomory zostawiamy w spokoju i powoli wychodzimy z lasu. Jest już południe, po rannym błękitnym niebie nie ma śladu, szkoda, że również widoczność spadła (jadąc jedynką, już koło Tychów było widać Beskidy). Szkoda, ale i tak jest ładnie. Przed nami widać grań biegnącą do Baraniej Góry:
Obrazek

A obok szlaku, mienią się kolorami hale, barwami żółci, brązów i czerwieni...a w tle Babia Góra, ledwo widoczna:
Obrazek

Widok na pasmo Babiej (z lewej), oraz Pilsko ( z prawej):
Obrazek

Gdy schodzimy, w widoczny wcześniej zielony, odrastający las, to odwracając się możemy obejrzeć resztki lasu, oraz halę poniżej z kikutami martwych drzew. Oraz szlak i turystów, a z prawej wieżę na Skrzycznem.
Obrazek

Nasz cel coraz bliżej. Pokazuję go córce i reszcie naszej ekipy.
Pokazuję im też małą kępkę wrzosów rosnących obok ścieżki, sam się go tu nie spodziewałem.
Obrazek
Malinowska Skała, widać nawet samą skałę. Nasz cel.

Obrazek
Jagody i wrzosy...

Opowiadam córce, jak w czasach szkoły zdobyłem Baranią. Mówię jej, że wtedy te góry porastał las, że widoków nie było. Tak samo było na Skrzycznem. Mówię, że skała, do której zmierzamy, była w lesie i nie robiła takiego wrażenia jak dziś. Rozmowa schodzi na temat kornika i tak przemierzamy kolejne metry.
Niemniej plusem braku lasu, są widoki. A te są piękne. Na przykład na odległy Beskid Mały, Makowski i Żywiecki, otaczający Kotlinę Żywiecką:
Obrazek

Przed nami, jedno z dwóch podejść. Nasza grupa się rozciągła, córka ciągnie mocno do przodu, więc ruszmy zdobyć (w końcu - to jej słowa) górę:
Obrazek

Po krótkim wysiłku, cel osiągnięty. Jesteśmy pod wychodnią. Tu trzeba chwilę poczekać, by zrobić sobie zdjęcie, bo oczywiście robimy pamiątkowe.
Obrazek
Na tej wycieczce, większość trasy, przechodzimy razem 😍

Obok skały robimy przerwę. Zjadamy kanapki, odpoczywamy. Ja w między czasie robię zdjęcia.
Na Skrzyczne i trasę którą przeszliśmy:
Obrazek

Na Żywiec:
Obrazek

Na las, porastający Kościelec:
Obrazek

oraz na nasz następny cel, Malinów:
Obrazek

Czas ruszyć, tym bardziej, że obok pali się grill/ognisko i unoszący się zapach pieczonych kiełbas drażni nozdrza. Czeka nas teraz zejście, początkowo dość ostro opadającą ścieżką, gdzie kilkoro z nas, zalicza lekki uślizg. Mnie cieszy fakt, że od północy wiatr zaczyna rozwiewać chmury, co powoduje piękny widok:
Obrazek

Obrazek

Dość szybko jednak osiągamy wypłaszczenie, czyli przełęcz pod Malinowem. Tu spotykamy trochę kolorowych roślin i kwiatów.
Wrzosy:
Obrazek

Obrazek

i inne:
Obrazek

Obrazek

No i borówki na tle błękitnego nieba, z niewielką ilością malowniczych chmur:
Obrazek

Pozostaje nam już tylko podejść pod Malinów. Szlak wiedzie nas ścieżką, z pod której wyłaniają się zlepieńce, z których jest zbudowana góra, grzbiet biegnący od Malinowskiej Skały do Kotarza, tak zwane zlepieńce z Malinowskiej Skały. Występują one tylko tu, oraz w najwyższych partiach Beskidu Śląsko-Morawskiego. Obok nad stokiem stoją wychodnie, które można spotkać w masywie góry. Na stokach znajduje się tu też kilka jaskiń, min najdłuższa jaskinia polskiego fliszu karpackiego - Jaskinia Wiślańska, oraz Jaskinia Malinowska, do której idziemy.
Obrazek
Tu rozpoczynamy podejście...

Obrazek
a tu czekamy na resztę :)
Specjalnie zabraliśmy czołówki, więc gdy docieramy pod jaskinię, bierzemy je i ruszamy na zwiedzenie. Jaskinia jest pomnikiem przyrody, ale w przeciwieństwie do innych jaskiń w masywie Malinowa, oddana do zwiedzania. A od dwóch lat, dość łatwo można do głównego ciągu wejść, gdyż zainstalowano metalowe drabiny i klamry.
Obrazek

Otwór jaskini:
Obrazek

Szczelina wejściowa ma ok 10m głębokości i prezentuje się tak:
Obrazek

Widok z dołu na otwór wejściowy:
Obrazek

Kolejna drabina, następnie niżej schodzimy po błotnistym dnie, pomagają w tym klamry:
Obrazek

Tak się to prezentuje z dołu, na ścianie wspomniane klamry:
Obrazek

Córka zawsze chciała wejść do jaskini, więc schodzimy. Niestety ale mokre i śliskie skały, oraz spore kroki, które trzeba zrobić, by zejść w dół, jak i ciemność powoduje, że schodzi tylko z pierwszej drabiny. Ja ruszam dalej, ale muszę zaraz wracać, by dotrzymać jej towarzystwa. Gdy wychodzimy, ja schodzę raz jeszcze i kawałek idę dalej.
Jaskinia jest sporą atrakcją, schodzi do niej sporo osób. Jak większość, tak i my docieramy tylko do głównego ciągu. Na głowę kapią krople wody. Wychodzę, czyszczę ubłocone ręce i choć zwiedziłem niewiele, to jestem zadowolony. Po ćwierćwieczu znów schodzę pod ziemię...
Po niedługim odpoczynku, ruszamy dalej. Wszyscy się cieszą, bo podejścia pozostało nam niewiele.
Obrazek

Sam Malinów jest porośnięty, więc droga nam mija szybko, tym bardziej, że po chwili już schodzimy. Końcówka zejścia, znowu jest średnia, bo stroma, z kruszyzną, ale gdy się zaczynają pytania, ile jeszcze, to punkt na mapie pokazuje, że do przełęczy pozostało nam z 10 minut. I w końcu jest przełęcz:
Obrazek

Część z nas zjeżdża do Szczyrku, gdzie idziemy zająć stolik w restauracji, bo w brzuchach nam burczy z głodu, gdy M. wraca po resztę. Szczyrk zakorkowany, zatłoczony, na obiad trzeba poczekać trzy kwadranse, więc gdy wjeżdżają talerze, to pochłaniamy wszystko. Z racji, iż zrobiło się już późno, ruszamy do domu, odpuszczając spacer po mieście. Dzieciaki szybko w autach odpadają, a my powoli się wleczemy w korkach na jedynce, już chwilę za Bielskiem...cóż, nie dziwota, w tak piękny dzień warto było pobyć w górach!

Liczbowo, jak to z dziećmi, optymalnie :)
I znów był super, przyjemnie, więc znów zaczynamy myśleć, kiedy by tu znowu razem pojechać... ;)
Awatar użytkownika
ceper
Turysta
Turysta
Posty: 388
Rejestracja: 13 kwietnia 2020, 17:33

Re: Beskid Śląski - 05.09.2021 - Kolejka, skała, wrzosy i jaskinia w Beskidzie Śląskim.

Post autor: ceper » 07 września 2021, 3:43

Wiedziałem, że będzie marudzonko. Zimno jest, bo mamy globalne ocieplenie. Wiatr na górze lub grani mnie też by zaskoczył. Patent z hakiem na gondoli to dla zdesperowanych turystów, którzy chcieliby niezwłocznie zakończyć wypad turystyczny - była niedawno tu relacja, gdy wycieczka dobiegła końca, zanim się zaczęła. ;)
To jak drogowcy: nie skończą budowy drogi i rozpoczynają jej remont kapitalny.

Wstydź się opowiadać córce, że byłeś "za małego ciągnięty w góry"...

"Po ćwierćwieczu znów schodzę pod ziemię" - hajerzy po ćwierćwieczu idą na emeryturę, zaś gdy znów zejdą pod ziemię, to ulga dla ZUS.

"Nasza grupa się rozciągła" - przypomina mi się zlot bratniego forum pod Babią Górą, na którym pojawiło się trzech uczestników. Tłok niesamowity, więc musieliśmy się podzielić. Trafiłem do pierwszej grupy, która dokonywała rekonesansu terenu i relacjonowała przebieg wyprawy na żywo na forum. To były czasy, aż się łezka w oku kręci. :lol:
Enjoy your life - never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
ODPOWIEDZ