17.08.2021. Beskid Śląski - Wycof.

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
laynn
Turysta
Turysta
Posty: 542
Rejestracja: 07 stycznia 2020, 9:52
Kontakt:

17.08.2021. Beskid Śląski - Wycof.

Post autor: laynn » 18 sierpnia 2021, 14:26

Dekadę wstecz, w Tatrach, zimą zdarzyło mi się kilka razy wycofać spod szczytu, czy też z drogi. A to warunki śnieżne, a to wiatr wiał taki, że nie mogliśmy się do przodu poruszyć, raz też zrezygnowałem z trasy, bo nie wiedziałem, czy przede mną to śnieg, mgła, nawis czy też grań. Potem cel w górach traktowałem inaczej i nigdy już nie miałem poczucia, że zrobiłem wycof, aż do bieżących wakacji.
A ostatnio pokonało mnie...
Obrazek

...planowanie.
Planuję od jakiegoś czasu spędzenie nocy w górach. Tak by udało się obejrzeć zachód słońca, oraz wschód. Oczywiście z noclegiem pod niebem, no i gdy zmienił mi się grafik w pracy, to postanowiłem to wykorzystać na właśnie taką wycieczkę. A potem się ochłodziło i stwierdziłem, że jak na pierwszy biwak, to może być za zimno, więc nie pojadę. Lecz gdy wróciłem do domu, spojrzałem na spakowany plecak...to dopakowałem jedzenia i pojechałem.
I to był błąd. Błędem było, że nie odpuściłem. W sierpniu słońce zachodzi ok godziny 20tej i właśnie chwilę po zachodzie dojechałem do celu. Zachód obserwowałem w lusterku, w czasie jazdy. Temperatura, ok 15tu stopni, rześko. Dopakowałem do plecaka koc z podbitką, aby nocą mieć dodatkową izolację i ruszyłem. Plecak miałem ciężki i tak dopakowany, że statyw musiałem wziąć w rękę, ale trasa na dwie godziny, więc stwierdziłem, że dam radę. Pierwsze poty wylałem, by dojść do niebieskiego szlaku, który odbija pod Beskidzką Golgotą:
Obrazek

Dochodzę, do miejsca, gdzie idzie ścieżka ze stacjami na szczyt Matyski, na której się znajduje krzyż:
Obrazek

Tu zaczynam, żałować, że tak późno wyruszyłem, bo dzięki temu, że jest chłodniej, to widoczność zrobiła się całkiem dobra. Choć nad Beskidem Żywieckim zwały chmur, to na północy jest ich zdecydowanie mniej:
Obrazek

Dochodzę do lasu, który odgranicza przysiółek Cuchedla, od łąk. Niby niewiele podszedłem, ale za mną otwiera się panorama na wsie leżące u stóp Beskidów. Postanawiam wykorzystać statyw i zrobić zdjęcia:
Obrazek

Obrazek

Aparat ląduje w torbie, a na głowę wkładam czołówkę. Wchodzę w las, mijając pierwsze zabudowania przysiółka. W pewnym momencie widzę przed sobą odblask oczu. To lis, wychodzi nawet ku mnie na drogę, widzę go dokładnie w świetle czołówki, po czym nagle chyba załapuje, że to idzie człowiek i wskakuje w las. I tyle go widziałem.
Mijam kolejne zabudowania, gdzieś słychać rozmowy, w oknach widać światła telewizorów, jest spokojnie. Skręcam w las. Idzie mi się dziwnie. Nie mam w ogóle mocy, jedno kolano lekko mnie ciągnie, czasem źle stanę na kamieniu i stopa również się odzywa, przypominając, że może w końcu czas na jakieś konsultacje. Ze mnie pot leje się strumieniami, co w połączeniu z chłodem nie jest przyjemne. I tu następuje krótka chwila, ta tytułowa. Wycof.
Ale tak na prawdę, to zaczyna się jeszcze pod domem. Gdy kupowałem kiełbasę na ognisko, odzywa się alarm w pompie. No tak, mały "cukier". Kupuje napój, zmniejszam później bazę, przed wyruszeniem z pod auta, ograniczam ją do minimum, a tu w lesie, alarm wyje znów. Więc zrzucam plecak, wyciągam batona, oraz sok do zwiększenia poziomu glikemii. I podczas tej przerwy przestaję mi się chcieć iść dalej. Lekki ból stopy, kolana, zmęczenie po kilku dniach w pracy, gdzie jestem sam na dziale i roboty mam za 3 osoby, chłód wokół i zapowiadane kilka stopni, oraz myśl o walce ze spadającym cukrem, by dojść w środku nocy, szukać drewna na ognisko, rozbijanie się... Po prostu mi się nie chce. Po kilku minutach wkładam plecak, robię chyba z pięć kroków i...staję na środku ścieżki. By po kilku minutach wewnętrznej walki ze zniechęceniem, poddać się i zawrócić. Po 2 km i ok 150 metrach wspinania się, poddaje się. Tak naprawdę, gwoździem do trumny, jest jeszcze odległość, która mi została do przejścia, co w połączeniu z ciężkim plecakiem, zapewne by trwało o wiele dłużej niż wynika to mapy.
Ok 23 jestem już w domu. Zniechęcony.
Choć dziś (dzień po) pisząc tą relację, ciut, ale to naprawdę niewiele, ale jednak żałuje. Dopóki nie widzę zdjęć z Tatr, gdzie spadł śnieg...

Ps. Zdjęcie tytułowe pochodzi z 12go czerwca 2009 roku. Gdy za Rakoniem patrzę smętnie na mapę i wiem, że nie ma sensu pchać się wyżej, w śniegu na Wołowiec. To pierwszy wycof ;)
Ostatnio zmieniony 18 sierpnia 2021, 19:01 przez laynn, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
ceper
Turysta
Turysta
Posty: 388
Rejestracja: 13 kwietnia 2020, 17:33

Re: 17.08.2021. Beskid Śląski - Wycof.

Post autor: ceper » 18 sierpnia 2021, 16:18

Jak się pluje, a nie planuje, to tak bywa. Na noc w górach przydałaby się gorąca dziewczyna, a nawet dwie. Tylko nie paszkwile.
15°C to rześko? Raczej gorąco, przynajmniej ja sypiam bez slipek i na kołdrze przy otwartym oknie w alkowie, ale w plenerze hula wiatr.

Niewiele uszedł, a już zaczyna żałować. Będzie marudzonko jak to sosnowiczanie mają we krwi. Już się cieszę na pierwsze /k/poty za płoty. ;)
Jak wykorzystać statyw? Banalnie łatwo jak trąbić na moście, chociaż nigdy nie trąbiłem na moście, ale wszystko przede mną. Marudzenie też.
Miałeś farta, że lis Cię nie zjadł. W tym momencie biorę już meliskę i czytam dalej wciągającą relację. Sam czuję się zmęczony czytaniem o braku mocy, ciągnącym kolanku i mówiącej stopie. Też sądzę, że najwyższy czas na konsultacje - telefon masz, więc mógłbym Ci zdalnie coś poradzić (na tym wszak polega moja praca=hobby). Mi alarm w pompie włącza się na widok roznegliżowanej panienki, ale wtedy, bój się Boga, nie jest wskazany wycof. Zaskoczyłeś mnie w tym momencie lawiną "mi się nie chce". Walczyłeś ze sobą, a to się liczy najbardziej. I nie piernicz, że jesteś umęczony. Pewnie, że jesteś umęczony. Odpocznij sobie. A czymże Ty jesteś zmęczony? Pomyśl o forumowiczach czytających tę relację. To ekwiwalent mego biegania po boisku z 1h albo dwie.

laynn, pisz więcej relacji, bo fajnie się je czyta. Urocze zdjęcie Matyski, warto było czytać do końca.
Enjoy your life - never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
ODPOWIEDZ