Nysa Kłodzka, 30.07-01.08.2021
: 05 sierpnia 2021, 11:55
W dawnych czasach, gdy forum pełne było relacji Klubowiczów a dyskusje na temat długości czekana czy wyższości goretexu nad skórą ciągnęły się setkami wpisów i rozpalały emocje, odbywały się także klubowe spływy kajakowe. Niektórzy twierdzą wprawdzie, że spływy mają miejsce także i teraz, ale nie ma na to przekonujących dowodów. Kierowany jakimś nieracjonalnym sentymentalizmem postanowiłem wrzucić krótką relację. Może uda się jeszcze kiedyś klubowy spływ...
Kłodzko. Nocleg w namiocie praktycznie w centrum miasta, dworzec kolejowy na rzut kamieniem, ulica Forteczna i trochę nadrzecznej zieleni. Rozbijamy się na trawiastym boisku. W nocy chłód, nieprawdopodobna wilgoć i inwazja ślimaków. Podobno taki klimat, wszystko zarasta pleśnią.
Z miasta oczywiście żadni kajakarze nie startują, czekają nas dwie uciążliwe przenoski. Potem bardzo piękny odcinek- przełom przez góry Bardzkie. No tak byłby naprawdę piękny, ale... woda niezbyt czysta, sporo śmieci po wiosennych powodziach (nawet na drzewach) oraz mnóstwo ludzi - głównie na pontonach. Hałaśliwe towarzystwo jest z nami do Barda, potem znowu robi się pusto i przyjemnie.
Wieczorem okazuje się, że internetowe mapy oraz opisy szlaku nie zgadzają się ze stanem faktycznym. Rzeka, przed Kamieńcem Ząbkowickim, wyprowadza nas na zalewy po żwirowiskach, gdzie nocujemy w dziczy. Nie płynie się już starym korytem, jak sugerują wszystkie mapy.
Drugiego dnia pogoda załamuje się, po porannym deszczu próbujemy jeszcze znaleźć drogę - w końcu jest, ale początkowy odcinek wygląda niebezpiecznie. Do tego zaczyna kropić.... na szczęście spotkany wędkarz dał się uprosić i zabrał nas do Kłodzka.
Tak więc nie dotarliśmy do Otmuchowa ani nawet Paczkowa (jak planowaliśmy) ale... atrakcji nie zabrakło... błota, pokrzyw i komarów. I biwaczki bardzo klimatyczne.
https://photos.app.goo.gl/2UA3W38H2WobDwvRA
Kłodzko. Nocleg w namiocie praktycznie w centrum miasta, dworzec kolejowy na rzut kamieniem, ulica Forteczna i trochę nadrzecznej zieleni. Rozbijamy się na trawiastym boisku. W nocy chłód, nieprawdopodobna wilgoć i inwazja ślimaków. Podobno taki klimat, wszystko zarasta pleśnią.
Z miasta oczywiście żadni kajakarze nie startują, czekają nas dwie uciążliwe przenoski. Potem bardzo piękny odcinek- przełom przez góry Bardzkie. No tak byłby naprawdę piękny, ale... woda niezbyt czysta, sporo śmieci po wiosennych powodziach (nawet na drzewach) oraz mnóstwo ludzi - głównie na pontonach. Hałaśliwe towarzystwo jest z nami do Barda, potem znowu robi się pusto i przyjemnie.
Wieczorem okazuje się, że internetowe mapy oraz opisy szlaku nie zgadzają się ze stanem faktycznym. Rzeka, przed Kamieńcem Ząbkowickim, wyprowadza nas na zalewy po żwirowiskach, gdzie nocujemy w dziczy. Nie płynie się już starym korytem, jak sugerują wszystkie mapy.
Drugiego dnia pogoda załamuje się, po porannym deszczu próbujemy jeszcze znaleźć drogę - w końcu jest, ale początkowy odcinek wygląda niebezpiecznie. Do tego zaczyna kropić.... na szczęście spotkany wędkarz dał się uprosić i zabrał nas do Kłodzka.
Tak więc nie dotarliśmy do Otmuchowa ani nawet Paczkowa (jak planowaliśmy) ale... atrakcji nie zabrakło... błota, pokrzyw i komarów. I biwaczki bardzo klimatyczne.
https://photos.app.goo.gl/2UA3W38H2WobDwvRA