Na Biskupią Kopę od polskiej strony.

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3055
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Na Biskupią Kopę od polskiej strony.

Post autor: Pudelek » 09 marca 2021, 11:42

Kopa Biskupia to mój stały punkt górski niezależnie od pory roku. Kiedy nadszedł czas tygodnia ładnej pogody, postanowiłem udać się właśnie tam, bo najbliżej i najszybciej. Nie mogłem skorzystać z weekendu, zatem ruszyliśmy w środę. Drugi powód wizyty był bardziej przyziemny (dosłownie): od kilku dni mocno szwankowała mi prawa noga, a ponieważ wkrótce chciałem jechać w Beskidy, więc musiałem ją sprawdzić i ewentualnie rozchodzić. Gdyby mi całkowicie odmówiła posłuszeństwa, to lepiej cofnąć się tutaj do samochodu, niż gdzieś w Małopolsce zostać w czarnym zadzie.
Zazwyczaj wchodzę na Kopę od czeskiej strony - teraz z oczywistych przyczyn stało się to niemożliwe (a ściślej: utrudnione i zagrożone karą administracyjną), zatem po raz pierwszy od bardzo dawna będę zdobywać najwyższy szczyt województwa opolskiego od polskiej strony! Nie pamiętam, kiedy robiłem tak ostatni raz...

Zostawiamy wóz w Jarnołtówku (Arnoldsorf) i podziwiamy miejscowe klimaty: ciężarówkę parkującą na środku skrzyżowania oraz biało-czerwoną tkaninę (flagę?) wiszącą na... bramie.
Obrazek

Złoty Potok (Zlatý potok, Goldbach). Wybija się na powierzchnię w okolicy Příčnego vrchu, wpływa do Prudnika (rzeki), ten na chwilę zagląda do Czechów i łączy się z Osobłogą, a ona wreszcie zasila Odrę.
Obrazek

Niby luty, ale temperaturę mamy naprawdę wysoką, idziemy w krótkich rękawkach, a ja żałuję, że zabrałem długie spodnie. Śniegu na tej wysokości próżno szukać.
Obrazek

W lesie pojawia się biała nawierzchnia w swej gorszej wersji, czyli ubitej, śliskiej, zlodowaciałej ścieżki, którą trudno ominąć.
Obrazek

Od samego początku testuję nogę: po płaskim jakoś mi szło, choć wyraźnie kulałem, ale zbyt mocno nie bolało. Na podejściu zaczęła się masakra, czasem po ułożeniu stopy miałem wrażenie, że kopie mnie prąd, a noga automatycznie odskakiwała w bok. Nieciekawie...

Za nami pojawiają się skromne widoki i zmienia się pogoda: co prawda na niebie nie ma żadnych chmur, ale nad nami jak i resztą górskiej okolicy zawisła mgiełka, skutecznie blokująca słońce. Kolory zrobiły się wyblakłe, powietrze jakieś takie bardziej gęste. To zapewne wina wysokiej temperatury, która w połączeniu z parującą wodą stworzyła naturalną barierę oddzielającą nas od promieni. W sumie mogłem się tego spodziewać: kiedy ja pojadę w góry, to nawet jeśli niebo jest bezchmurne, to musi się spieprzyć coś innego :P.
Obrazek

Powoli brniemy do góry. Walczę z bólem i buntującą się nogą, oboje też zmagamy się ze ślizgawicą - w końcu zakładam raczki (Bastek oczywiście swoich zapomniał), więc idzie mi się zdecydowanie lepiej.

Po godzinie i kwadransie (a więc jednak tempo mamy przyzwoite) czerwonym Głównym Szlakiem Sudeckim docieramy do granicy z pięknym słupkiem, na którym wyraźnie widać D przekute w P. To punkt widokowy o nazwie "Grzebień" i dobre miejsce na odpoczynek z przytarganym w plecaku piwem.
Obrazek

Przejrzystość jest bardzo słaba...
Obrazek

Zlaté jezero. Nad nim przejście graniczne, gdzie trwa kontrola (widać stojącego tira oraz skryty pod dachem czeski radiowóz).
Obrazek

Nie kojarzę tego kamiennego czegoś. Wygląda na postawione niedawno.
Obrazek

Skoro udało mi się doczłapać do tego miejsca, to dalej powinno być już lepiej. Zwłaszcza, że schronisko Górnoślązaków położone jest prawie zaraz obok.
Obrazek

Dużo osób twierdzi, że po wycinkach Góry Opawskie wreszcie zaczęły im się podobać i jest po co tu przejeżdżać. Nie podzielam ich opinii. Jak dla mnie te zbocza z pojedynczymi kikutami niezmiennie wyglądają przygnębiająco. Cóż z tego, że mamy widoki, jeśli mam wrażenie przebywania w okolicy klęski żywiołowej? Może wiosną, gdy wszystko się zazieleni, zmienię zdanie, lecz na razie zachwycać się nie mam czym.
Obrazek

Schronisko działa i nawet mają wodę, bo sprzedają posiłki. Ponieważ jednak jedzenie posiadamy swoje, więc zamawiamy jedynie po piwie i ucinamy sobie pogawędkę z facetem zza baru, komentując ostatnie i wcześniejsze pomysły partii rządzącej. Zasadnicze pytanie brzmi: "czy znowu zamkną lasy?" ;).

Mimo mgiełki słońce dociepla aż miło, więc siadamy na zewnątrz. Przy sąsiednim stoliku facet wlewa w siebie kolejne kufle ("mmm, zawsze mi tak w górach smakuje piwo") i gada, gada, gada... Zna się chyba na wszystkim.
Obrazek

Po popasie wracamy do szlaku. U Czechów wycinka zaczęła przyspieszać, ale oni przy samej Kopie Biskupiej cięli do tej pory niedużo.
Obrazek

Podejście na szczyt to właściwie ostatni odcinek ze śniegiem. Góry Opawskie są na tyle niskie, iż zazwyczaj topnieje on szybciej niż w innych pasmach.
Obrazek

Tak się kończą nieodpowiedzialne zabawy bez raków i czekana!
Obrazek

No i jesteśmy. Biskupia Kopa, całe 890 metrów nad poziomem morza. O dziwo, wieża Franciszka Józefa jest otwarta, ale przy tej beznadziejnej widoczności rezygnujemy z wejścia.
Obrazek

Bufet pana Miroslava zamknięty, ponoć pojechał do miasta. Za to przy jego wiecznie budowanym schronisku znajdujemy przewrócony austriacki słup mierniczy z 1898 roku. Kiedyś stał przed wieżą, ale po tym jak Miroslavovi odebrano jej prowadzenie, ten wykopał go i schował za płotem. Nie wiem czy teren też należał do niego, ale słup niewątpliwie jest zabytkiem i takie potraktowanie nie zasługuje na uznanie...
Obrazek

Nie robimy tu przerwy, bo i nie ma po co - schodzimy na czeską stronę zielonym szlakiem, tym samym, którym wiele razy podchodziliśmy ze Zlatych Hor. Górna część blokowana jest zwalonymi drzewami i gałęziami.
Obrazek

Schodzenie jest dla nogi jeszcze większą katorgą niż podchodzenie. Do tego wydaje mi się, że za długo to trwa.
- Jeszcze trochę i będziemy w Zlatych Horach - woła Bastek. Ba, gdyby działały tam knajpy, to chybabym zaryzykował. Ale to teraz kraina pustynna, gorsza niż w Polsce.

Wreszcie jest ścieżka poprzeczna - Pętla Wolfa (Wolfův okruh). Wytyczona kilkanaście lat temu trasa pieszo-narciarska nazwana nazwiskiem aptekarza i propagatora turystyki z Zuckmantlu.
Obrazek

Odbijamy na południe. Pętla jest prawie pusta, spotykamy tylko jedną parkę. A także ciężki sprzęt drwali, piły słychać z bliskiej odległości. W wyniku ich działań ziemia miejscami zmieniła się w bagno, w którym można zostawić buty.
Obrazek

Chciałem w pewnym momencie skręcić w boczną ścieżkę i tym samym dojść do normalnego szlaku, ale przegapiliśmy skrzyżowanie i znaleźliśmy się na przełęczy Petrovy boudy. O, tu też dawno nie byłem!
Obrazek

Akurat przemknął autobus do Zlatych Hor. Eh, wsiadłoby się do niego... A w dniu, kiedy piszę te słowa, obywatel Czech też nie może bez ważnego powodu przejechać się nim: zakazano poruszania się pomiędzy powiatami, a sport czy turystykę pozwolono uprawiać tylko w granicach swojej gminy (w Republice Czeskiej są one znacznie mniejsze niż w Polsce). Dotychczasowy lockdown nie działał, więc trzeba go było zaostrzyć, to w końcu logiczne.
Obrazek

Na przełęczy stało kiedyś schronisko, została po nim jedynie podmurówka i piwnice. Również drewniana wiata turystyczna została z jakiegoś powodu zdekapitowana.
Obrazek
Obrazek

Z Petrovych boud prowadzi najszybszy szlak na Kopę Biskupią - można dzięki niemu osiągnąć szczyt w 15-20 minut, więc jeśli ktoś jest leniwy albo niecierpliwy, to może wybrać tę opcję. Nas to oczywiście nie interesuje - ruszamy równoległym szlakiem koloru żółtego. Po raz pierwszy patrzę na Srebrną Kopę z tej perspektywy.
Obrazek

W dole Petrovice (Petersdorf).
Obrazek

Większa część szlaku prowadzi po ogołoconym terenie. Po pewnym czasie docieramy do źródła św. Rocha. Niemiecka tabliczka informuje, że obudował je w 1894 August Berger z przyjaciółmi. Dzisiejsza wersja to rekonstrukcja. Obok znajdowała się zadaszona wiata, ale coś ścięło jej dach (czyżby padające drzewo?).
Obrazek
Obrazek

Krótki odcinek przez niewycięty las.
- Noga cię przestała boleć? - zapytuje nagle Bastek. - Pędzisz do przodu jak zawsze!
- Nie, boli dalej, ale lepiej mi się rusza - odpowiadam ze śmiechem, bo faktycznie od pewnego czasu idzie mi się o wiele wygodniej.
Obrazek

Szlak trochę kluczy, po czym kończy się przy rozwidleniu z trasą niebieską; podążamy dalej prosto wyraźną ścieżką, wkrótce dołącza do nas ponownie pętla Wolfa, a z nią wychodzimy na granicy przy przełęczy Mokrej. Zarządzamy krótki odpoczynek we wiacie.
Obrazek

W lutym szliśmy sobie na spokojnie, w marcu nawet taka godzinna wycieczka na stronę czeską byłaby nieco ryzykowna. Po pierwsze - Czesi wprowadzili nakaz posiadania negatywnego testu nawet przy tranzycie! Na szczęście oni raczej nie wysyłają patroli w góry, więc pozostało po drugie - Polacy wymagają testu od wszystkich przybywających z Republiki Czeskiej. Pamiętając wydarzenia z ubiegłorocznej wiosny można się spodziewać, że straż graniczna będzie polować nawet na plecakowców i również krótkie przekroczenie granicy oznaczać będzie przymusową kwarantannę. Chorych czasów dożyliśmy, a raczej wróciliśmy do tego, co było dawno temu. Nie sądziłem, że nastąpi to tak szybko i z takiego powodu...
Obrazek

Z Mokrej kierujemy się w stronę tzw. placu Langego jedną z szutrowych dróg. Z prawej towarzyszy nam Srebrna Kopa.
Obrazek

Składowisko drzew.
Obrazek

Na placu Langego spotykamy sporo osób idących do i wracających ze schroniska. Niektórzy w krótkich galotkach - też mogłem takie wziąć. Fotografuje dawny pomniczek Langego (burmistrza Prudnika), przerobiony na Matkę Boską.
Obrazek

Niby cały czas mamy bezchmurne niebo, ale jednak słońce nieustannie przykrywa mgiełka.
Obrazek
Obrazek

Po dojściu do szlaku niebieskiego na momencik odbijamy w bok, aby przyjrzeć się drabince na Gwarkowej Perci. Z góry robi wrażenie.
Obrazek

Gwarkowa Perć, podobnie jak pobliskie Piekiełko, to dawne kamieniołomy łupków dachówkowych.
Obrazek

W internecie przeczytałem, iż jacyś urzędnicy wnioskowali o specjalną ochronę Piekiełka. Ponoć jest tu tak niebezpiecznie, że chcieli ustawić barierki! Moim zdaniem to za mało: powinni zamontować także specjalne, oszklone ściany, aby nikt się nie przedostał.
Obrazek
Obrazek

Ostatnie kilometry to przyjemna wędrówka przez Bukową Górę (Buchberg) w zmieniających się promieniach słońca. Z zadowoleniem stwierdzam, że moja noga rozchodziła się już zupełnie i prawie w ogóle nie boli! Nie ma to jak wyleczenie urazu bojem!
Obrazek
Obrazek

Ponownie znaleźliśmy się w Jarnołtówku. Wychodzimy na jakiejś bocznej stromej uliczce, gdzie wiszą starawe szyldy reklamujące "Cafe Video".
Obrazek

W centrum wioski przyglądam się tablicy i ze zdumieniem odkrywam, iż za miedzą pojawiło się nowe państwo: REPUBLOKA CZESKA. Nie jest to bynajmniej przypadek, gdyż na innych planach również ono występuje.
Obrazek

Pakujemy się do auta i podjeżdżamy jeszcze na kraniec miejscowości, do bocznego przejścia granicznego na zielonym szlaku. Nigdy z niego nie korzystałem, więc chciałem zobaczyć jak wygląda.
Obrazek

Zza zakrętu wyskakuje rowerzysta, a potem pojawia się komin. Być może to właśnie owa Republoka Czeska.
Obrazek

Na sam koniec zaglądamy do zapory na Złotym Potoku. Tyle razy kręciłem się po Jarnołtówku, ale także jestem tu pierwszy raz. Zawsze było mi nie po drodze.
Obrazek

Złoty Potok na co dzień jest spokojną, leniwą rzeczką, ale czasami potrafi zmienić się w bestię. W 1903 roku poważnie zniszczył Jarnołtówek, jego ofiarą padł m.in. kościół. Niemcy postanowili zapobiec kolejnym powodziom i wybudowali tę konstrukcję, którą ufundowała cesarzowa Niemiec Augusta Wiktoria. W Polsce przez wiele lat o zaporę nie dbano, teraz znajduje się pod stałą opieką i kontrolą.
Obrazek

W powietrzu czuć już zapach wiosny. Normalnie bym się z tego cieszył, bo bardzo go lubię (choć zimę uwielbiam), ale teraz przynosi on również wielką niewiadomą i pytanie "co, do cholery, będzie się działo dalej?".
Obrazek
Obrazek

W ramach zakończenia mała ciekawostka geograficzno-historyczna - podczas dzisiejszej wycieczki odwiedziliśmy aż trzy krainy: Górny Śląsk (odcinek z Jarnołtówka na Kopę Biskupią i z przełęczy Mokrej do samochodu; to część ziemi prudnickiej), Dolny Śląsk (od wieży aż do przełęczy Petrovy boudy; dawne biskupie księstwo nyskie) oraz Morawy (od Petrovych boud do przełęczy Mokrej; teren enklawy morawskiej) :).
Obrazek
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
heathcliff
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2738
Rejestracja: 27 maja 2009, 20:24
Kontakt:

Re: Na Biskupią Kopę od polskiej strony.

Post autor: heathcliff » 10 marca 2021, 13:28

Myślę że noga znowu zesztywnieje i będzie "uciakać" :cisza: no bo teraz na test i do kwarantanny :8)
Przytulam żonę i jestem szczęśliwie wolny... Ile wyjść tyle powrotów życzy heathcliff

https://plus.google.com/117458080979094658480
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3055
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Re: Na Biskupią Kopę od polskiej strony.

Post autor: Pudelek » 10 marca 2021, 15:17

Na szczęście nie ucieka :)
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
ODPOWIEDZ