Wielka Czantoria i Stożek czyli beskidzka klasyka w pochmurnym wydaniu.

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3055
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Wielka Czantoria i Stożek czyli beskidzka klasyka w pochmurnym wydaniu.

Post autor: Pudelek » 06 stycznia 2021, 15:33

Wielka Czantoria. Jeden z "klasyków" Beskidu Śląskiego. Nie byłem na niej chyba z pięć lat. Planując grudniową wizytę w Beskidach myślałem o czymś znanym i przyjemnym, więc przyszedł mi do głowy pomysł, aby odwiedzić "stare śmieci".

Ruszamy we trójkę w niedzielny poranek, prowadzi mój tata. Dzień jest dojmująco szary i wilgotny. Normalnie zrezygnowałbym w taką pogodę z wędrówki, ale w tym popieprzonym roku staram się wykorzystywać ku nim każdą okazję. A przy okazji mam pewną nadzieję gastronomiczną ;).

Po drodze proszę o krótki postój na przystanku kolejowym Wisła-Obłaziec. Przy peronie stoi mały, drewniany budynek dworcowy w stylu góralskim, pochodzący z okresu międzywojennego. Wkrótce może on zniknąć w związku z "rewitalizacją" linii, bo w Polsce pod tą nazwą zazwyczaj kryje się jakaś rozbiórka. Czynione są społeczne starania o jego uratowanie, lecz na razie nic pewnego nie wiadomo...
Obrazek

W Wiśle parkujemy obok dawnego dworca autobusowego. Śniegu tyle, co kot napłakał, ale chodniki są mocno śliskie - grudzień znowu zaskoczył służby miejskie.
Obrazek

Wisła wygląda jak wymarła miejscowość, tonąca w szarzyźnie. Trochę cieplej się robi człowiekowi na sercu, jak pomyśli, że takie szpetne molochy stoją w większości puste (choć pewnie trochę osób "w delegacji" mają).
Obrazek

Wyremontowany dworzec kolejowy, którego część zajmuje... browar.
Obrazek

Ponieważ pociągi nie kursują (na tej linii zdarza się to dość często), więc czekamy na autobus, który przewozi nas do Ustronia, skąd ulicą Akacjową wchodzimy w osiedle domów dzielnicy Poniwiec.
Obrazek

Po pewnym czasie łączymy się z niebieskim szlakiem z centrum Ustronia. Nigdy nim jeszcze nie szedłem i wybrałem go jako trasę w kierunku granicy.

Mija chwila i wchodzimy w las. Tutaj śniegu brak w ogóle!
Obrazek
Obrazek

Trasa jest monotonna - jedna długa prosta, momentami z dużym nachyleniem. Dopiero w wyższych partiach, gdzie szlak lekko kręci i pokonujemy małe skałki, zaczyna się robić trochę biało, aczkolwiek bez szału.
Obrazek

Nieco ponad półtorej godziny po opuszczeniu autobusu dochodzimy do granicy, a konkretnie wyłazimy obok wychodka przy obiekcie gastronomicznym "Koliba". Knajpa jest zamknięta (nawet na wynos), zatem siadamy pod sporą wiatą, aby coś zjeść i napić się ciepłej herbaty. Delikatnie zmienia się aura - przez chmury zaczyna przebijać słońce!
Obrazek

Jedna z prognoz pogody - konkretnie to Mountain Forecast, uchodząca w niektórych środowiskach za bardzo wiarygodną i profesjonalną - wieszczyła, że tego dnia na Czantorii ma być czyste, bezchmurne niebo. Czyżby mieli mieć rację? Do szczytu jest jeszcze kawałek...

Na razie pełni nadziei idziemy w stronę czeskiego schroniska.
Obrazek

Schronisko wygląda dzisiaj dość paskudnie, ale to budynek z długą historią - wybudowało go w 1904 Beskidenverein pod nazwą Erzherzogin Isabella Schutzhaus (patronką została żona ówczesnego księcia cieszyńskiego, arcyksięcia Fryderyka). Jak można obejrzeć na starych fotografiach - była to konstrukcja drewniana, prosta i stojąca na terenie bezleśnym.
Obrazek

Mało atrakcyjne wizerunkowo dobudówki to czasy komunistycznej Czechosłowacji, a także działań prywatnych właścicieli prowadzonych od lat 90. ubiegłego wieku. W efekcie obiekt wygląda jak koszmarek pozlepiany z różnych brył, do tego wszędzie straszą tablice z zakazem spożywania własnych posiłków. Ma jednak jeden niezaprzeczalny atut: działa! I to nie przez okienko, a w środku!
Obrazek

W pierwszej połowie grudnia Czesi się "odmrozili" - otwarto ponownie lokale, hotele, muzea, kina i tym podobne. Ponieważ jednak skutkiem każdego lockdownu jest kolejny lockdown (bo w oczywisty sposób po wypuszczeniu ludzi z aresztów liczba zakażeń musi ponownie wzrosnąć), to szczęście u Pepików trwało krótko - niecałe dwa tygodnie. Akurat udało nam się wstrzelić w ten okres, w dodatku schronisko olewało turystów w tygodniu i pracowało tylko w weekend, więc był to ostatni dzień, kiedy zapraszało do wnętrz! Nie pierwszy raz miałem taką sytuację, że łapię się na coś na ostatnią chwilę! W każdym razie planując tę wycieczkę liczyłem na otwarte drzwi i nie pomyliłem się :).

Mimo wszystko w środku jest dość sympatycznie, a ceny niższe niż po polskiej stronie. Mają zupę czosnkową, Teresa zamawia grzaniec, a ja piwo z mojego ulubionego browaru U Koníčka w Vojkowicach, tata zaś tradycyjnie beherówkę :D. Moja radość nie zna granic: nie dość, że udało się w grudniu wejść do knajpy, to jeszcze do knajpy czeskiej, napić się czeskiego piwa i zjeść czeską czosnkową! Pandemia strasznie zmieniła punkty widzenia: czynności, które do niedawna były fajne, ale całkowicie normalne, teraz urosły do rangi wydarzenia miesiąca, a może i kwartału!
Obrazek
Obrazek

Szybko zaczyna robić się tłoczno, gdyż nadciągają coraz większe ilości turystów, w przeważającej większości mówiących po polsku lub śląsku. Kilka osób się wystraszyło, ale dla całej reszty to atrakcja. Oczywiście łamie się w ten sposób czeskie przepisy zakazujące przekraczania granicy, lecz trudno spodziewać się, aby jakiś czeski pogranicznik stał za rogiem i lepił mandaty. W drugą stronę nie byłbym tego taki pewny, wiosna pokazała, że nawet kilkumetrowe zajrzenie do sąsiadów może zakończyć się kwarantanną... Z drugiej strony nie tak odległe są czasy, kiedy to aby w ogóle usiąść w ogródku przy schronisku trzeba było mieć paszport i przekroczyć granicę (biegnącą przecież kilka metrów od wejścia) dokładnie w wybranym miejscu, a polscy mundurowi tylko czekali, aż ktoś się pomyli (m.in. miałem taką sytuację w 2003 roku).
Obrazek

Dajemy innym szansę skorzystania z przybytku i wychodzimy na zewnątrz, robiąc sobie także zdjęcie z faną.
Obrazek
Obrazek

Wokół nas ciągle mgła, ale niebo częściowo stało się niebieskie, więc nadal z nadzieją ruszamy na szczyt.
Obrazek

Jak już pisałem schronisko (obecnie właściwie jedynie bufet, bo bez udzielania noclegów) powstało na odsłoniętym terenie. Zdjęcia sprzed Wielkiej Wojny pokazują tylko trochę drzew po dzisiejszej polskiej stronie, natomiast czeska i szczyt jest całkowicie goły. Następnie polska strona powoli zarastała, natomiast Czesi zaczęli sadzić las dopiero gdzieś na początku lat 70. Idąc szlakiem granicznym widać tę różnicę - na lewo drzewostan jest wymieszany i robi w miarę dobre wrażenie, natomiast na prawo jedynie iglaki, sporo kikutów i śladów po wycinkach.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Mgła tworzy ciekawy klimat. Szkoda tylko, że śniegu prawie brak nawet tutaj!
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Niestety, nie przejaśniło się do końca. Nawet szczyt Wielkiej Czantorii (995 metrów n.p.m., czyli najwyższy punkt czeskiego Beskidu Śląskiego) jest zamglony. Chmury ewidentnie cisną od czeskiej strony, gdyż nad polską niebo nieustannie świeci niebieską barwą. Zabrakło nam może ze sto metrów, aby wydostać się nad tę masę...
Obrazek

W ostatnim przebłysku nadziei wdrapuję się z tatą na wieżę widokową. Panoramy były, że hej!
Obrazek
Obrazek

No trudno, przynajmniej mieliśmy odrobinkę niebieskiego nieba. Nie ma sensu kręcić się za długo po szczycie zdominowanym przez różne dziwne konstrukcje i kiczowate słupki w stylu retro...
Obrazek

...więc zaczynamy schodzić czerwonym Głównym Szlakiem Beskidzkim w kierunku przełęczy Beskidek. Wystarczyło oddalić się o kilkaset metrów i zniknęły nawet te resztki białego.
Obrazek

Mijamy samotny krzyż - miejsce śmierci szeregowego Klementa Šťastneho, "ostatniej czeskiej ofiary sporu o Śląsk Cieszyński". Klement należał do międzynarodowej grupy mierniczej, która w terenie wyznaczała granicę pomiędzy dwoma państwami. 11 listopada 1920 roku spotkała ona inną grupę, wyglądającą jak turyści, a będącą w rzeczywistości polską bojówką, liczącą na to, że aktami sabotażu i atakami na mierniczych uda się zmienić przebieg słupków granicznych na bardziej korzystny dla Rzeczpospolitej. Prawdopodobnie bojówkarze nie planowali nikogo zabijać, ale sytuacja jak zwykle wymknęła się spod kontroli: część Polaków wypuszczono, pozostałych i Czechów zaatakowano... laskami, a jednego postrzelono. Kolejnego dnia znaleziono ciało Šťastneho; okazało się, że to jednak on był śmiertelną ofiarą (nie wiem czy dopadła go kula, czy tak pobito). Pogrzeb odbył się w Boguminie, pod Czantorią tę tragedię przypomina krzyż, kolejna już wersja, bowiem poprzednie zniszczono.
Obrazek

Nieustannie spotykamy białe słupki, mniejsze i większe, na tych drugich często widnieje data 1920. Zawsze się zastanawiam, czy usunięto je po zajęciu Zaolzia i potem w czasie II wojny światowej czy zostawiono w spokoju?
Obrazek
Obrazek

Przysiółek Krzysztówka, w którym kiedyś funkcjonowało schronisko "Światowid". A przynajmniej schroniskiem się tytułowało, bo mnie nigdy nie zdarzyło się, abym zastał je otwarte. Dom z szyldem dalej stoi.
Obrazek

Przełecz Beskidek (Beskydské sedlo), gdzie w czasach przedschengenowskich działało przejście małego ruchu granicznego.
Obrazek

Obok słupków granicznych pojawiły się także mniejsze słupki Komory Cieszyńskiej (Teschener Kammer). One także określane są jako "graniczne", chociaż w tej okolicy ziemie należące do Habsburgów cieszyńskich leżały po jednej i drugiej stronie ścieżki. Może więc akurat te obiekty wyznaczały granice poszczególnych sektorów?
Na drugim zdjęciu widać pozostałość po dawnym czeskim szlaku koloru niebieskiego.
Obrazek
Obrazek

Z przełęczy moglibyśmy już zejść w dolinę szlakiem zielonym, ale postanawiamy jeszcze podreptać na Soszów. Trawersujemy Mały Soszów, za którym zauważamy regularne "dziury" i chodniki wyryte w ziemi. Wygląda mi to na okopy z II wojny światowej.
Obrazek

Z oddali słychać odgłosy zbliżającej się cywilizacji. Najpierw dźwięk syreny strażackiej, brzmiącej tak, jakby wyła gdzieś blisko. Potem szum maszynerii i wychodzimy na polanę przy górnej stacji wyciągu na Soszowie. Ośrodek narciarski działa (jedna trasa), podobnie jak "karczma" serwująca dania i napitki na wynos (co przy tej pogodzie jest formą dręczenia klientów).
Obrazek
Obrazek

Jeszcze nie wiem, że za ponad tydzień sam tu przyjadę na narty; po tym, jak jaśnie oświecony rząd w swej mądrości postanowił zamknąć stoki stwierdziłem, że przynajmniej pojeżdżę sobie chociażby w grudniu, bo może się okazać, że otworzą sezon dopiero na Wielkanoc...

Czynne jest również schronisko na Soszowie. I tam niespodzianka - sporo ludzi, można skonsumować w środku. Reszta ekipy nie wydaje się tym zainteresowana, więc ograniczam się do kupienia grzańców, które wypijamy na zewnątrz.
Obrazek

Pozostało już tylko zejść do samochodu. "Tylko" oznacza w tym przypadku jeszcze kilka kilometrów doliną Jawornika. A tam drogę uprzyjemniają liczne wyziewy z kominów, po prostu smród, że rzygać się chce.
Obrazek

Końcówka prowadząca nad Wisłą przynosi odpowiedź na pytanie, dlaczego tak wyły syreny: spalił się dom jednorodzinny, gasiło go kilkanaście wozów strażackich.
Obrazek

Wycieczkę kończymy w ciemnościach, choć na zegarkach dopiero kwadrans po szesnastej. Jesteśmy zadowoleni, choć pogoda poza krótkimi przebitkami była dość ponura, a zimy próżno szukać. Mimo wszystko człowiek rozprostował kości, zaliczył nowy szlak, no i odwiedził czeską knajpę :). Dodatkowo na pożegnanie z Beskidami kupujemy po piwie w browarze ulokowanym na dworcu. Całkiem smaczne. I jeszcze udało się zdążyć na ostatnie skoki drużynówki podczas mistrzostw świata w lotach ;).
Obrazek
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
Darek
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1470
Rejestracja: 28 października 2011, 20:47

Re: Wielka Czantoria i Stożek czyli beskidzka klasyka w pochmurnym wydaniu.

Post autor: Darek » 06 stycznia 2021, 20:30

Pudelek pisze:
06 stycznia 2021, 15:33
Przysiółek Krzysztówka, w którym kiedyś funkcjonowało schronisko "Światowid". A przynajmniej schroniskiem się tytułowało, bo mnie nigdy nie zdarzyło się, abym zastał je otwarte. Dom z szyldem dalej stoi.
Stare schronisko spłonęło w 1995 r. i w nim miałem okazję być, a nawet mam pieczątkę. Obecny budynek za każdym razem kiedy go mijam sprawia wrażenie opuszczonego i podejrzewam, że ze schroniskiem nie ma on już nic wspólnego.
Włóczęga: człowiek, który nazywałby się turystą, gdyby miał pieniądze.
(J. Tuwim)
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3055
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Re: Wielka Czantoria i Stożek czyli beskidzka klasyka w pochmurnym wydaniu.

Post autor: Pudelek » 06 stycznia 2021, 20:41

Na pewno nie działa już od kilku dobrych lat (nawet jako pensjonat), bo o tym pisali sami gospodarze na google maps. Opuszczony chyba nie jest, bo stało przy nim auto, ale też żadne światła się nie świeciły.
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
Wiolcia
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 982
Rejestracja: 18 listopada 2011, 18:33

Re: Wielka Czantoria i Stożek czyli beskidzka klasyka w pochmurnym wydaniu.

Post autor: Wiolcia » 06 stycznia 2021, 22:13

Mnie też wydaje się, że mam jakąś pieczątkę ze Światowida, ale na pewno z dużo późniejszego okresu niż 1995 rok. Ale za nic nie pamiętam tego miejsca...
"Navigare necesse est, vivere non est necesse"
www.kuzniapodrozy.pl
Awatar użytkownika
Han-Ka
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1313
Rejestracja: 05 lutego 2011, 21:02

Re: Wielka Czantoria i Stożek czyli beskidzka klasyka w pochmurnym wydaniu.

Post autor: Han-Ka » 07 stycznia 2021, 16:27

A mnie się wydaje, że w maju 2009 był jeszcze czynny bufet i coś tam piliśmy po drodze (chyba, że miejsca mi się poplątały).
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Awatar użytkownika
Darek
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1470
Rejestracja: 28 października 2011, 20:47

Re: Wielka Czantoria i Stożek czyli beskidzka klasyka w pochmurnym wydaniu.

Post autor: Darek » 07 stycznia 2021, 20:45

No i znalazłem pieczątkę i w bonusie krótką notatkę prasową.
Haniu, możesz mieć rację, kojarzy mi się jakiś bufet w tym miejscu po odbudowaniu budynku.

Na marginesie dodam jeszcze, że swego czasu obok nazwy "Światowid" na elewacji widniało logo ... GS ! Nie mam pojęcia skąd się tam wzięło i jaki miało związek z tym miejscem ? ( było to jakieś 10 lat temu ). Może Mosorczyk ma jakieś informacje na ten temat ?
Załączniki
DSCN0083.JPG
DSCN0085.JPG
DSCN0085.JPG (53.54 KiB) Przejrzano 1317 razy
Włóczęga: człowiek, który nazywałby się turystą, gdyby miał pieniądze.
(J. Tuwim)
Awatar użytkownika
Mirek
Turysta
Turysta
Posty: 610
Rejestracja: 11 sierpnia 2015, 17:24

Re: Wielka Czantoria i Stożek czyli beskidzka klasyka w pochmurnym wydaniu.

Post autor: Mirek » 07 stycznia 2021, 22:34

Mam taką pieczątkę też, z datą 13 I 2007 r.
..To wódka? ? słabym głosem zapytała Małgorzata.(...) ? Na litość boską, królowo ? zachrypiał ? czy ośmieliłbym się nalać damie wódki? To czysty spirytus.?
Michaił Bułhakow - Mistrz i Małgorzata
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3055
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Re: Wielka Czantoria i Stożek czyli beskidzka klasyka w pochmurnym wydaniu.

Post autor: Pudelek » 08 stycznia 2021, 7:58

Pieczątka jakoś mi się kojarzy, choć za cholerę nie umiem sobie przypomnieć, abym kiedyś w środku był.
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
Mirek
Turysta
Turysta
Posty: 610
Rejestracja: 11 sierpnia 2015, 17:24

Re: Wielka Czantoria i Stożek czyli beskidzka klasyka w pochmurnym wydaniu.

Post autor: Mirek » 08 stycznia 2021, 12:57

Pudelek pisze:
08 stycznia 2021, 7:58
Pieczątka jakoś mi się kojarzy, choć za cholerę nie umiem sobie przypomnieć, abym kiedyś w środku był.
Wtedy tam byłem, 13 I 2007. Tylko nie pamiętam czy to wtedy mnie ugościli uwcześni gospodarze Światowida, starsze państwo.Przy kubku herbaty i własnego wypieku szarlotce (za którą starsza pani odmówiła przyjęcia zapłaty) rozmawialiśmy dłuższy czas,po 2-3 latach dowiedziałem się od nowego właściciela że starszy pan zmarł a pani wyjechała mieszkać do rodziny.
..To wódka? ? słabym głosem zapytała Małgorzata.(...) ? Na litość boską, królowo ? zachrypiał ? czy ośmieliłbym się nalać damie wódki? To czysty spirytus.?
Michaił Bułhakow - Mistrz i Małgorzata
ODPOWIEDZ