Worek Raczański Beskidu Żywieckiego z plecakiem
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
Worek Raczański Beskidu Żywieckiego z plecakiem
Worek Raczański Beskidu Żywieckiego z plecakiem dzień 1/4
22-25 września 2020 r.
"Od lata do jesieni"
Dzień I: Sól - Rachowiec - Zwardoń - Schronisko PTTK na Wielkiej Raczy
Wędrówka z plecakiem po górach od miejsca do miejsca i z noclegiem gdzieś na wysokościach to moja ulubiona forma poznawania gór. Tachasz wtedy przez kilka dni cały dobytek na plecach i mimo, że czasem może być ciężko to ma to swój klimat. Odrywam się wtedy od codzienności, podziwiam piękno natury, wschody, zachody słońca… Jakiś czas temu założyłem sobie, że taką wycieczkę muszę odbyć przynajmniej raz w roku, w 2019 był to Mały Szlak Beskidzki, w 2018 cały Główny Szlak Sudecki, w 2017 fragment Głównego Szlaku Beskidzkiego, w 2016 r. Główny Szlak Gór Świętokrzyskich. W tym roku długo zwlekałem z dłuższym wypadem, trochę z powodu zamieszania z pandemią, trochę z powodu pogody i trochę z szukaniem towarzysza podróży. Gdy jednak ogłaszam w domu, że w tym tygodniu wyjeżdżam w góry sam to jednak sam nie jadę.
Pomysł na przejście szlaku w tak zwanym Worku Raczańskim rodzi się tak naprawdę w ubiegłym roku. Wtedy kręcąc się po Beskidzie Żywieckim w rejonie Babiej Góry, Pilska i Rysianki powiedziałem, że znów wrócę w te pasmo i odwiedzę Grupę Wielkiej Raczy. Po analizie mapy okazało się, że baza schroniskowa jest tam bardzo dobra, na wędrówkę z plecakiem idealnie.
Grupa Wielkiej Raczy lub tzw. Worek Raczański – grupa górska, południowo-zachodnia część Beskidu Żywieckiego z takimi szczytami jak Wielka Racza (1236 m), Wielka Rycerzowa (1226 m) czy Bendoszka Wielka (1144 m). Z trzech stron otoczona granicą ze Słowacją, stąd nazwa „worek”. Głównym szlakiem w tym paśmie jest czerwony szlak z Soli do Rajczy. Wędrując nim możemy zachwycić się krajobrazem Beskidów, lasy, głębokie doliny z miejscowościami i piękne beskidzkie hale z rozległymi panoramami po Tatry!
Beskid Żywiecki: to drugie co do wysokości pasmo górskie w Polsce po Tatrach. Nad pasmem dominuje królowa polskich Beskidów – Babia Góra – 1725 m. Krajobraz tego Beskidu zachwyca, niżej szczyty pokryte są lasami, wyżej las ustępuje i pojawiają się rozległe hale z pięknymi widokami. Najwyższe szczyty są już nagie i skaliste, a strome północne stoki posiadają rumowiska skalne.
Dojazd w Beskidy koleją z mojego miasta po wnikliwszej analizie rozkładów jazdy okazuje całkiem dobry. I tak o godz. 4:30 ruszamy pociągiem z Prudnika z przesiadkami w Kędzierzynie-Koźlu, Gliwicach i Katowicach by godzinie 10:00 wysiąść na stacji w Soli u podnóża Beskidu Żywieckiego.
Obok stacji PKP zbudowanej w podobnym dla tego rejonu stylu austriackim znajduje się kropka z początkiem czerwonego szlaku. Robimy zdjęcia i ruszamy w trasę. Od razu zaczepia nas małżeństwo z pytaniem „którędy na Rachowiec?” pokazuje im na mapie, i mówię, że właśnie idziemy w tamtym kierunku, ale zdaje się, że raczej do nich nie dotarłem, po chwili odjeżdżają autem w przeciwną stronę…
Sól – miejscowość została założona w XVI w. przez osadników wołowskich. Nazwa miejscowości pochodzi od źródeł solankowych, które tu eksploatowano do 1808 r., uzyskując sól przez odparowanie wód solankowych. Władze austriackie nakazały w 1823 r. zabudować słone źródło i zasypać szyb. W latach 1920-1930 poszukiwano w okolicach Soli ropy naftowej. Podczas wierceń dokonywanych w latach 1947-1950 na głębokości około 1300 m nawiercono cieplicę chlorkowo-sodową (39° C). Jedno z takich źródeł mijamy pod wiatą, zawartość soli w wodzie to aż 40-45 g/dm3 jest tak słona, że nie nadaje się do picia.
Maszerujemy przez wieś, mijamy zabytkową dzwonnicę, po chwili mija nas auto a w nim osoby ze stacji proponują nam podwózkę. Odmawiamy, po za tym zaraz opuszczamy miejscowość i wychodzimy na łąki. Przy jednym z ostatnich domów zaczepia nas starszy 90 letni mieszkaniec, rozmawiamy z nim chwilę tradycyjne skąd jesteśmy, dokąd idziemy, on opowiada nam o swoim życiu tutaj, pracy w Żywcu i że często lubi rozmawiać z turystami. Wspinamy się na szczyt Rachowca (954 m), najpierw łąkami, wyżej już przez las, po raz trzeci spotykamy te same osoby co na początku. Wierzchołek góry jest bezleśny, a z rozległych rąk roztacza się widok, jest także platforma widokowa, pod którą robimy sobie pierwszą dłuższą przerwę dziś. Rozmawiamy jeszcze z małżeństwem z Gdańska spotkanym czwarty raz i ruszamy dalej.
Próbuję robić zdjęcia, ale obiektyw mi zwariował i całkowicie przestał ostrzyć, na szczęście było to tylko chwilowe. Z Rachowca schodzimy stromym stokiem narciarskim, przed sobą mamy ładną panoramę. Jedna bezleśna góra zwraca uwagę, po chwili stwierdzam, że to przecież „słynna” z widokowych wschodów/zachodów Ochodzita, tak kiedyś muszę wybrać się i tam. Schodzimy do Zwardonia, przy jednym ze sklepów przerwa na zakupy i kanapkę. Obok znajduje się końcowa stacja PKP linii Katowice – Zwardoń, dalej tory biegną na Słowację. Przechodzimy przez cichy Zwardoń, mijając kilka opuszczonych ośrodków wypoczynkowych. Na górze jednym z ostatnich jest duże nieczynne schronisko PTTK „Dworzec Beskidzki”. Obiekt ten powstał w 1930 r. i do lat 90. XX w. cieszył się dużą popularnością, wtedy nosił imię Hanki Sawickiej. W 2010 r. został zamknięty i przeznaczony do remontu, remont się zaczął, ale chyba szybko został zatrzymany. Dziś obiekt jest nieczynny i niszczeje…
Dalej wędrujemy wzdłuż granicy polsko-słowackiej stromo w górę, po prawej ładny widok z łąk w kierunku Słowacji. Następnie mijamy kolejno prywatne schronisko pod Skalanką, wyżej natomiast chatkę studencką „Pod Skalanką”, o której dowiaduje się dopiero później z mapy. Następne bardzo ostre podejście czeka nas na Beskid Graniczny (863 m), tuż za jego szczytem na hali urządzamy sobie dłuższą przerwę i konsumujemy część zawartości plecaka żeby było lżej. Kolejny wierzchołek do zdobycia to Kikula (1087 m) do 1948 r. stało tu małe schronisko postawione przez towarzystwo narciarzy.
Dalsza wędrówka biegnie lasem, dość dłuży nam się ten odcinek trasy, z przecinek otwierają się widoki na Beskidy, ładnie widać też szpiczaste szczyty Małej Fatry, słońce chyli się już ku zachodowi oświetlając złotą trawę.
Szczyt Wielkiej Raczy (1236 m) osiągamy tuż przed zachodem słońca. Od razu biegnę na platformę widokową by podziwiać spektakl natury. Czerwona tarcza przyćmiona lekką warstwą chmur jest już nisko nad horyzontem, ostatnimi ciepłymi promieniami oświetla szczyt. Pięknie! W końcu chowa się za beskidzkimi szczytami, skończył się dzień... skończyło się lato, ponieważ był to ostatni zachód słońca kalendarzowego lata.
Na rozległej polanie szczytowej Wielkiej Raczy oprócz platformy widokowej znajduje się także krzyż pojednania polsko-czesko-słowacki postawiony w 2010 r. oraz schronisko PTTK. Historia tego obiektu sięga 1932 r. a zbudował je bielski odział PTT. Podczas II wojny przejęło je Beskidenverein i znajdował się tam posterunek żandarmerii Wehrmachtu, który wykorzystywał je do szkolenia wojskowych narciarzy. W 1942 r. gdy rozpoczęły się angielskie naloty na Niemcy Luftwaffe zorganizowała na szczytach gór przeciwlotnicze punkty obserwacyjne. Posterunek taki powstał także na Wielkiej Raczy. W tym celu na szczycie wzniesiona została wieża obserwacyjna i zamontowane na niej reflektory przeciwlotnicze. Posterunek na Raczy miał bezpośrednią łączność z dowództwem okręgu sił powietrznych we Wrocławiu. W schronisku zamieszkała załoga kilkunastu żołnierzy. W 1945 r. po przejściu frontu schronisko zostało rozszabrowane i w kolejnych latach niszczało. Ruch turystyczny utrudniały tutaj także zaostrzone przepisy graniczne i działalność antykomunistycznego podziemia oddziału "Zemsta" pod dowództwem por. Kopika. W 1964 r. Na Raczę ruszyła komisja PTTK w celu inwentaryzacji obiektu i jego zburzenia. Podjęto jednak decyzję o zachowaniu schroniska i generalnym remoncie i tak obiekt istnieje do dziś.
Kwaterujemy się w schronisku, wieczór spędzamy w sali, oprócz nas nocuje tu jeszcze kilka osób. Na korytarzu zostaję zdemaskowany, że piszę na górskich forach Okazuję się, że spotkałem się z forumowym znajomym gar-em.
Później po 22 wychodzę jeszcze na zewnątrz na nocną sesję. Fotografuję gwiazdy, oświetlone doliny i bawię się światłem, w oddali słychać rykowisko jeleni… Niestety wieje dość silny zimny wiatr, marznę, nie mam też statywu, uciekam więc do środka i idę spać, jutro o świcie trzeba powitać nową porę roku… jesień.
To miało być moje imię
Pierwszy dzień kończymy z dystansem 27 km i 7,5 h wędrówki.
CDN...
22-25 września 2020 r.
"Od lata do jesieni"
Dzień I: Sól - Rachowiec - Zwardoń - Schronisko PTTK na Wielkiej Raczy
Wędrówka z plecakiem po górach od miejsca do miejsca i z noclegiem gdzieś na wysokościach to moja ulubiona forma poznawania gór. Tachasz wtedy przez kilka dni cały dobytek na plecach i mimo, że czasem może być ciężko to ma to swój klimat. Odrywam się wtedy od codzienności, podziwiam piękno natury, wschody, zachody słońca… Jakiś czas temu założyłem sobie, że taką wycieczkę muszę odbyć przynajmniej raz w roku, w 2019 był to Mały Szlak Beskidzki, w 2018 cały Główny Szlak Sudecki, w 2017 fragment Głównego Szlaku Beskidzkiego, w 2016 r. Główny Szlak Gór Świętokrzyskich. W tym roku długo zwlekałem z dłuższym wypadem, trochę z powodu zamieszania z pandemią, trochę z powodu pogody i trochę z szukaniem towarzysza podróży. Gdy jednak ogłaszam w domu, że w tym tygodniu wyjeżdżam w góry sam to jednak sam nie jadę.
Pomysł na przejście szlaku w tak zwanym Worku Raczańskim rodzi się tak naprawdę w ubiegłym roku. Wtedy kręcąc się po Beskidzie Żywieckim w rejonie Babiej Góry, Pilska i Rysianki powiedziałem, że znów wrócę w te pasmo i odwiedzę Grupę Wielkiej Raczy. Po analizie mapy okazało się, że baza schroniskowa jest tam bardzo dobra, na wędrówkę z plecakiem idealnie.
Grupa Wielkiej Raczy lub tzw. Worek Raczański – grupa górska, południowo-zachodnia część Beskidu Żywieckiego z takimi szczytami jak Wielka Racza (1236 m), Wielka Rycerzowa (1226 m) czy Bendoszka Wielka (1144 m). Z trzech stron otoczona granicą ze Słowacją, stąd nazwa „worek”. Głównym szlakiem w tym paśmie jest czerwony szlak z Soli do Rajczy. Wędrując nim możemy zachwycić się krajobrazem Beskidów, lasy, głębokie doliny z miejscowościami i piękne beskidzkie hale z rozległymi panoramami po Tatry!
Beskid Żywiecki: to drugie co do wysokości pasmo górskie w Polsce po Tatrach. Nad pasmem dominuje królowa polskich Beskidów – Babia Góra – 1725 m. Krajobraz tego Beskidu zachwyca, niżej szczyty pokryte są lasami, wyżej las ustępuje i pojawiają się rozległe hale z pięknymi widokami. Najwyższe szczyty są już nagie i skaliste, a strome północne stoki posiadają rumowiska skalne.
Dojazd w Beskidy koleją z mojego miasta po wnikliwszej analizie rozkładów jazdy okazuje całkiem dobry. I tak o godz. 4:30 ruszamy pociągiem z Prudnika z przesiadkami w Kędzierzynie-Koźlu, Gliwicach i Katowicach by godzinie 10:00 wysiąść na stacji w Soli u podnóża Beskidu Żywieckiego.
Obok stacji PKP zbudowanej w podobnym dla tego rejonu stylu austriackim znajduje się kropka z początkiem czerwonego szlaku. Robimy zdjęcia i ruszamy w trasę. Od razu zaczepia nas małżeństwo z pytaniem „którędy na Rachowiec?” pokazuje im na mapie, i mówię, że właśnie idziemy w tamtym kierunku, ale zdaje się, że raczej do nich nie dotarłem, po chwili odjeżdżają autem w przeciwną stronę…
Sól – miejscowość została założona w XVI w. przez osadników wołowskich. Nazwa miejscowości pochodzi od źródeł solankowych, które tu eksploatowano do 1808 r., uzyskując sól przez odparowanie wód solankowych. Władze austriackie nakazały w 1823 r. zabudować słone źródło i zasypać szyb. W latach 1920-1930 poszukiwano w okolicach Soli ropy naftowej. Podczas wierceń dokonywanych w latach 1947-1950 na głębokości około 1300 m nawiercono cieplicę chlorkowo-sodową (39° C). Jedno z takich źródeł mijamy pod wiatą, zawartość soli w wodzie to aż 40-45 g/dm3 jest tak słona, że nie nadaje się do picia.
Maszerujemy przez wieś, mijamy zabytkową dzwonnicę, po chwili mija nas auto a w nim osoby ze stacji proponują nam podwózkę. Odmawiamy, po za tym zaraz opuszczamy miejscowość i wychodzimy na łąki. Przy jednym z ostatnich domów zaczepia nas starszy 90 letni mieszkaniec, rozmawiamy z nim chwilę tradycyjne skąd jesteśmy, dokąd idziemy, on opowiada nam o swoim życiu tutaj, pracy w Żywcu i że często lubi rozmawiać z turystami. Wspinamy się na szczyt Rachowca (954 m), najpierw łąkami, wyżej już przez las, po raz trzeci spotykamy te same osoby co na początku. Wierzchołek góry jest bezleśny, a z rozległych rąk roztacza się widok, jest także platforma widokowa, pod którą robimy sobie pierwszą dłuższą przerwę dziś. Rozmawiamy jeszcze z małżeństwem z Gdańska spotkanym czwarty raz i ruszamy dalej.
Próbuję robić zdjęcia, ale obiektyw mi zwariował i całkowicie przestał ostrzyć, na szczęście było to tylko chwilowe. Z Rachowca schodzimy stromym stokiem narciarskim, przed sobą mamy ładną panoramę. Jedna bezleśna góra zwraca uwagę, po chwili stwierdzam, że to przecież „słynna” z widokowych wschodów/zachodów Ochodzita, tak kiedyś muszę wybrać się i tam. Schodzimy do Zwardonia, przy jednym ze sklepów przerwa na zakupy i kanapkę. Obok znajduje się końcowa stacja PKP linii Katowice – Zwardoń, dalej tory biegną na Słowację. Przechodzimy przez cichy Zwardoń, mijając kilka opuszczonych ośrodków wypoczynkowych. Na górze jednym z ostatnich jest duże nieczynne schronisko PTTK „Dworzec Beskidzki”. Obiekt ten powstał w 1930 r. i do lat 90. XX w. cieszył się dużą popularnością, wtedy nosił imię Hanki Sawickiej. W 2010 r. został zamknięty i przeznaczony do remontu, remont się zaczął, ale chyba szybko został zatrzymany. Dziś obiekt jest nieczynny i niszczeje…
Dalej wędrujemy wzdłuż granicy polsko-słowackiej stromo w górę, po prawej ładny widok z łąk w kierunku Słowacji. Następnie mijamy kolejno prywatne schronisko pod Skalanką, wyżej natomiast chatkę studencką „Pod Skalanką”, o której dowiaduje się dopiero później z mapy. Następne bardzo ostre podejście czeka nas na Beskid Graniczny (863 m), tuż za jego szczytem na hali urządzamy sobie dłuższą przerwę i konsumujemy część zawartości plecaka żeby było lżej. Kolejny wierzchołek do zdobycia to Kikula (1087 m) do 1948 r. stało tu małe schronisko postawione przez towarzystwo narciarzy.
Dalsza wędrówka biegnie lasem, dość dłuży nam się ten odcinek trasy, z przecinek otwierają się widoki na Beskidy, ładnie widać też szpiczaste szczyty Małej Fatry, słońce chyli się już ku zachodowi oświetlając złotą trawę.
Szczyt Wielkiej Raczy (1236 m) osiągamy tuż przed zachodem słońca. Od razu biegnę na platformę widokową by podziwiać spektakl natury. Czerwona tarcza przyćmiona lekką warstwą chmur jest już nisko nad horyzontem, ostatnimi ciepłymi promieniami oświetla szczyt. Pięknie! W końcu chowa się za beskidzkimi szczytami, skończył się dzień... skończyło się lato, ponieważ był to ostatni zachód słońca kalendarzowego lata.
Na rozległej polanie szczytowej Wielkiej Raczy oprócz platformy widokowej znajduje się także krzyż pojednania polsko-czesko-słowacki postawiony w 2010 r. oraz schronisko PTTK. Historia tego obiektu sięga 1932 r. a zbudował je bielski odział PTT. Podczas II wojny przejęło je Beskidenverein i znajdował się tam posterunek żandarmerii Wehrmachtu, który wykorzystywał je do szkolenia wojskowych narciarzy. W 1942 r. gdy rozpoczęły się angielskie naloty na Niemcy Luftwaffe zorganizowała na szczytach gór przeciwlotnicze punkty obserwacyjne. Posterunek taki powstał także na Wielkiej Raczy. W tym celu na szczycie wzniesiona została wieża obserwacyjna i zamontowane na niej reflektory przeciwlotnicze. Posterunek na Raczy miał bezpośrednią łączność z dowództwem okręgu sił powietrznych we Wrocławiu. W schronisku zamieszkała załoga kilkunastu żołnierzy. W 1945 r. po przejściu frontu schronisko zostało rozszabrowane i w kolejnych latach niszczało. Ruch turystyczny utrudniały tutaj także zaostrzone przepisy graniczne i działalność antykomunistycznego podziemia oddziału "Zemsta" pod dowództwem por. Kopika. W 1964 r. Na Raczę ruszyła komisja PTTK w celu inwentaryzacji obiektu i jego zburzenia. Podjęto jednak decyzję o zachowaniu schroniska i generalnym remoncie i tak obiekt istnieje do dziś.
Kwaterujemy się w schronisku, wieczór spędzamy w sali, oprócz nas nocuje tu jeszcze kilka osób. Na korytarzu zostaję zdemaskowany, że piszę na górskich forach Okazuję się, że spotkałem się z forumowym znajomym gar-em.
Później po 22 wychodzę jeszcze na zewnątrz na nocną sesję. Fotografuję gwiazdy, oświetlone doliny i bawię się światłem, w oddali słychać rykowisko jeleni… Niestety wieje dość silny zimny wiatr, marznę, nie mam też statywu, uciekam więc do środka i idę spać, jutro o świcie trzeba powitać nową porę roku… jesień.
To miało być moje imię
Pierwszy dzień kończymy z dystansem 27 km i 7,5 h wędrówki.
CDN...
Moja strona o Górach Opawskich: http://www.goryopawskie.eu/
Re: Worek Raczański Beskidu Żywieckiego z plecakiem
Czekamy na cd. Prędko, prędzej
Re: Worek Raczański Beskidu Żywieckiego z plecakiem
Jak to dobrze, że niektórzy mają jeszcze zaległe wyprawy do opisania. Też czekam na dalsze części.
A my na narty nie pojedziemy . Szkoda, bo przy okazji jakieś krótkie szlaczki by się przedeptało.
A my na narty nie pojedziemy . Szkoda, bo przy okazji jakieś krótkie szlaczki by się przedeptało.
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Re: Worek Raczański Beskidu Żywieckiego z plecakiem
Spory kawałek drogi zrobiliście pierwszego dnia. Ze Zwardonia to już niezłe wyzwanie, a tym bardziej z Soli przez Rachowiec. Jest jeszcze wariant z Rachowca bez schodzenia do Zwardonia trawersem od razu pod Skalankę. To moje ulubione tereny .
Włóczęga: człowiek, który nazywałby się turystą, gdyby miał pieniądze.
(J. Tuwim)
(J. Tuwim)
Re: Worek Raczański Beskidu Żywieckiego z plecakiem
Będą będą na forum co drugi dzień, a jak ktoś nie może się doczekać to są już u mnie na stronie
Jeszcze mam kilka zaległych relacji z listopadowych wycieczek
Założenie było takie żeby trzymać się czerwonego szlaku od początku do Hali Rycerzowej (bo potem poszliśmy dalej) i nic nie skracać, a nawet wydłużać zbaczając ze szlaku
Tereny mi się bardzo spodobały, będę wracać
Moja strona o Górach Opawskich: http://www.goryopawskie.eu/
Re: Worek Raczański Beskidu Żywieckiego z plecakiem
Oooo też w tym roku przelazłam Worek Raczański, czerwonym szlakiem od kropki do kropki Sól-Rycerka.
Z racji na pandemiczne ograniczenia noclegowe, spaliśmy w... namiocie,
poniżej Wielkiej Raczy. Kopia pogody!
Dla zobrazowania
---> http://www.skadinagrani.pl/2020/06/wore ... akiem.html
Z racji na pandemiczne ograniczenia noclegowe, spaliśmy w... namiocie,
poniżej Wielkiej Raczy. Kopia pogody!
Dla zobrazowania
---> http://www.skadinagrani.pl/2020/06/wore ... akiem.html
Re: Worek Raczański Beskidu Żywieckiego z plecakiem
Przeczytałem tą relację, wcześniej jeszcze tą Twoją zimową z Wielkiej Raczy. Teraz mam obraz tych miejsc zimą, wiosną no i latem Od Hali Rycerzowej nie szedłem jednak dalej czerwonym szlakiem tylko w kierunku Soblówki i dalej na Rysiankę. Więc nie wiem czy w Rajczy rzeczywiście nie ma czerwonej kopkiSkadi pisze: ↑20 grudnia 2020, 22:45Oooo też w tym roku przelazłam Worek Raczański, czerwonym szlakiem od kropki do kropki Sól-Rycerka.
Z racji na pandemiczne ograniczenia noclegowe, spaliśmy w... namiocie,
poniżej Wielkiej Raczy. Kopia pogody!
Dla zobrazowania
---> http://www.skadinagrani.pl/2020/06/wore ... akiem.html
Moja strona o Górach Opawskich: http://www.goryopawskie.eu/
Re: Worek Raczański Beskidu Żywieckiego z plecakiem
Worek Raczański Beskidu Żywieckiego z plecakiem dzień 2/4
22-25 września 2020 r.
Dzień II: Schronisko PTTK na Wielkiej Raczy – Schronisko PTTK Przegibek – Bendoszka Wielka – Bacówka PTTK na Hali Rycerzowej
Budzę się o świcie i ubieram na siebie wszystko co mam, na zewnątrz jest zaledwie kilka stopni. Wychodzę ze schroniska i idę na platformę widokową, wiatr się uspokoił, jelenie także już nie ryczą, jest cisza. Niebo na wschodzie czerwienieje coraz bardziej w końcu znad beskidzkich szczytów wychodzi wielka czerwona tarcza słońca. Pierwszy jesienny wschód słońca zaczyna promieniami oświetlać szczyty. Chwilę oglądam piękny spektakl, widoczne są także zamglone szczyty Tatr i znacznie wyraźniejsze wierzchołki Małej Fatry. Wierzchołek Wielkiej Raczy oferuje piękną i rozległą panoramę w każdą stronę, na zachodzie sięga Jeseników w Sudetach, na wschodzie Tatr. Później kręcę się jeszcze po szczycie i wracam do schroniska na śniadanie.
W sali schroniska siedzimy ponad godzinę, studiuję mapę żeby dokładnie wiedzieć przez co dziś będziemy szli, dosiada się do nas gar, z którym rozmawiamy o dalszej trasie. W końcu jednak trzeba się żegnać, znajomy schodzi w doliny, my zostajemy dalej w górach. Pakujemy plecaki, oddajemy klucz i ruszamy! Dziś mamy mniejszy dystans do pokonania niż poprzedniego dnia, więc możemy pozwolić sobie na więcej przerw. Pogoda się nieco zmieniła, zaczęło wiać naszły też ciemne chmury.
Dalej trzymamy się czerwonego szlaku i granicy polsko-słowackiej mijamy wierzchołek Małej Raczy (1153 m) a tuż za nim przysiadamy na trawach rozległej hali. Hala ta oferuje piękną panoramę górską, Tatry zniknęły, najlepiej widoczne są strome szczyty Małej Fatry tj. Veľký Rozsutec, Stoh czy Veľký Kriváň.
Następnie idziemy głównie przez las, chwilami przechodząc przez hale, przez chwilę kropi deszcz. Na Kikuli (1119 m) mijamy suchy las, z przecinek ukazuje się widok na doliny słowackie. Schodząc spotykamy znakarzy, którzy malują czerwony szlak zimowy, jesteśmy na Przełęczy Przegibek. Na rozległej i bezleśnej przełęczy i jej zachodnich stokach znajduje się przysiółek Przegibek należący do wsi Rycerka Górna składający się z kilku zabudowań. Osiedle to należy do najwyżej położonych w Beskidzie Żywieckim – 1000 m. Schodzimy z czerwonego szlaku i idziemy do Schroniska PTTK na Przegibku. Pierwszy budynek schroniska stanął w tym miejscu 1923 r. i służył wycieczkom narciarskim oddziału PTT w Żywcu. W 1938 r. zostało rozbudowane i stało się schroniskiem. Podczas wojny nie został zniszczony, ale w 1944 r. rozgrabił wyposażenie oddział partyzantów radzieckich "Anatola Jefremowa". Tuż po wojnie zostało wyremontowane i przebudowane, gdy przejął je PTTK do obiektu doprowadzono wodę i prąd (1974 r.). Postanawiamy sobie zrobić tutaj długą przerwę. W schronisku kupuję pierogi z jagodami, siedzimy przed schroniskiem, kręci się tu kilka osób. Wokół stolików biegają kurczaki szukając i „prosząc” ludzi o jedzenie. Na pień wlatuje perliczka, przyjmuje dostojną pozę i krzyczy donośnym głosem.
Dobrze się tu siedzi, jednak trzeba ruszać. Postanawiamy wejść na nieodległy szczyt Bendoszki Wielkiej (1144 m). Na wierzchołku znajduje się metalowy krzyż postawiony w 2000 r. Ma wysokość 23 m, kamień węgielny pod krzyż poświęcił Jan Paweł II podczas pielgrzymki w Krakowie w 1999 r. Szczyt Bendoszki pokrywa rozległa hala z pięknym widokiem w kierunku północnym. W Kierunku południowym widoczne są zaś szczyty Małej Fatry. Chwilkę przysiadamy na szczycie a następnie schodzimy na Przegibek, zaglądamy jeszcze do drewnianej kaplicy.
Znów jesteśmy na czerwonym szlaku granicznym i wspinamy się trawersując szczyt Bani, mając widok po lewej na Przegibek i Bendoszkę. Dalej przez las zdobywamy Majcherową (1105 m) i Wielką Rycerzową (1226 m). Nazwa szczytu Rycerzowa pochodzi od miejscowości Rycerka, która niegdyś była własnością rycerską.
Niżej znajduje się Hala Rycerzowa, na którą schodzimy. Bardzo rozległa hala pomiędzy stromymi stokami Wielkiej i Małej Rycerzowej z piękną panoramą na beskidzkie szczyty oraz Tatry i Małą Fatrę. Na polanie niegdyś prowadzono wypas owiec, dziś przecina ją wiele ścieżek. W jej dolnej części znajduje się Bacówka PTTK na Hali Rycerzowej. Schodzimy do schroniska. Dziś tutaj nocujemy, dwójek już nie ma, mamy więc nocleg w pokoju wieloosobowym. Drewniany budynek bacówki w stylu podhalańskim powstał w 1975 r. Idea tego typu schronisk górskich zrodziła się na początku lat 70. XX w. jej twórcą był Edward Moskała. Bacówki miały być niewielkimi drewnianymi obiektami zapewniającymi skromny nocleg i podstawowe wyżywienie doświadczonym turystom wędrującym po górach z plecakami, nie mogły nocować tu grupy zorganizowane oraz zostawać na dłuższe pobyty i dokonywać rezerwacji. W ciągu kilku lat w polskich górach powstało 14 takich obiektów: 12 w Beskidach i 2 w Sudetach. Kilka z nich nie zachowało się do dzisiejszych czasów, pozostałe funkcjonują do dziś, choć nieco odeszły od pierwotnych założeń twórcy. Bacówka na Rycerzowej nie ma prądu z sieci. Do oświetlenia i ładowania np. telefonów słaby prąd pochodzi z kolektorów słonecznych i akumulatorów.
Wieczór spędzamy najpierw w sali schroniska z ładnym wystrojem. Gdy jedna z nocujących osób zaprasza wszystkich na ognisko na zewnątrz postanawiamy się dołączyć. Na zewnątrz chwilę szukam miejsca na ognisko bo jest nieco oddalone i ukryte w lesie. W końcu odnajduje miejsce. Dalsza część wieczoru płynie przy trzasku ogniska, rykowisku jeleni, piwie, kiełbasie i rozmowach o górach… Jest klimat!
Dystans dnia: 20 km
CDN...
22-25 września 2020 r.
Dzień II: Schronisko PTTK na Wielkiej Raczy – Schronisko PTTK Przegibek – Bendoszka Wielka – Bacówka PTTK na Hali Rycerzowej
Budzę się o świcie i ubieram na siebie wszystko co mam, na zewnątrz jest zaledwie kilka stopni. Wychodzę ze schroniska i idę na platformę widokową, wiatr się uspokoił, jelenie także już nie ryczą, jest cisza. Niebo na wschodzie czerwienieje coraz bardziej w końcu znad beskidzkich szczytów wychodzi wielka czerwona tarcza słońca. Pierwszy jesienny wschód słońca zaczyna promieniami oświetlać szczyty. Chwilę oglądam piękny spektakl, widoczne są także zamglone szczyty Tatr i znacznie wyraźniejsze wierzchołki Małej Fatry. Wierzchołek Wielkiej Raczy oferuje piękną i rozległą panoramę w każdą stronę, na zachodzie sięga Jeseników w Sudetach, na wschodzie Tatr. Później kręcę się jeszcze po szczycie i wracam do schroniska na śniadanie.
W sali schroniska siedzimy ponad godzinę, studiuję mapę żeby dokładnie wiedzieć przez co dziś będziemy szli, dosiada się do nas gar, z którym rozmawiamy o dalszej trasie. W końcu jednak trzeba się żegnać, znajomy schodzi w doliny, my zostajemy dalej w górach. Pakujemy plecaki, oddajemy klucz i ruszamy! Dziś mamy mniejszy dystans do pokonania niż poprzedniego dnia, więc możemy pozwolić sobie na więcej przerw. Pogoda się nieco zmieniła, zaczęło wiać naszły też ciemne chmury.
Dalej trzymamy się czerwonego szlaku i granicy polsko-słowackiej mijamy wierzchołek Małej Raczy (1153 m) a tuż za nim przysiadamy na trawach rozległej hali. Hala ta oferuje piękną panoramę górską, Tatry zniknęły, najlepiej widoczne są strome szczyty Małej Fatry tj. Veľký Rozsutec, Stoh czy Veľký Kriváň.
Następnie idziemy głównie przez las, chwilami przechodząc przez hale, przez chwilę kropi deszcz. Na Kikuli (1119 m) mijamy suchy las, z przecinek ukazuje się widok na doliny słowackie. Schodząc spotykamy znakarzy, którzy malują czerwony szlak zimowy, jesteśmy na Przełęczy Przegibek. Na rozległej i bezleśnej przełęczy i jej zachodnich stokach znajduje się przysiółek Przegibek należący do wsi Rycerka Górna składający się z kilku zabudowań. Osiedle to należy do najwyżej położonych w Beskidzie Żywieckim – 1000 m. Schodzimy z czerwonego szlaku i idziemy do Schroniska PTTK na Przegibku. Pierwszy budynek schroniska stanął w tym miejscu 1923 r. i służył wycieczkom narciarskim oddziału PTT w Żywcu. W 1938 r. zostało rozbudowane i stało się schroniskiem. Podczas wojny nie został zniszczony, ale w 1944 r. rozgrabił wyposażenie oddział partyzantów radzieckich "Anatola Jefremowa". Tuż po wojnie zostało wyremontowane i przebudowane, gdy przejął je PTTK do obiektu doprowadzono wodę i prąd (1974 r.). Postanawiamy sobie zrobić tutaj długą przerwę. W schronisku kupuję pierogi z jagodami, siedzimy przed schroniskiem, kręci się tu kilka osób. Wokół stolików biegają kurczaki szukając i „prosząc” ludzi o jedzenie. Na pień wlatuje perliczka, przyjmuje dostojną pozę i krzyczy donośnym głosem.
Dobrze się tu siedzi, jednak trzeba ruszać. Postanawiamy wejść na nieodległy szczyt Bendoszki Wielkiej (1144 m). Na wierzchołku znajduje się metalowy krzyż postawiony w 2000 r. Ma wysokość 23 m, kamień węgielny pod krzyż poświęcił Jan Paweł II podczas pielgrzymki w Krakowie w 1999 r. Szczyt Bendoszki pokrywa rozległa hala z pięknym widokiem w kierunku północnym. W Kierunku południowym widoczne są zaś szczyty Małej Fatry. Chwilkę przysiadamy na szczycie a następnie schodzimy na Przegibek, zaglądamy jeszcze do drewnianej kaplicy.
Znów jesteśmy na czerwonym szlaku granicznym i wspinamy się trawersując szczyt Bani, mając widok po lewej na Przegibek i Bendoszkę. Dalej przez las zdobywamy Majcherową (1105 m) i Wielką Rycerzową (1226 m). Nazwa szczytu Rycerzowa pochodzi od miejscowości Rycerka, która niegdyś była własnością rycerską.
Niżej znajduje się Hala Rycerzowa, na którą schodzimy. Bardzo rozległa hala pomiędzy stromymi stokami Wielkiej i Małej Rycerzowej z piękną panoramą na beskidzkie szczyty oraz Tatry i Małą Fatrę. Na polanie niegdyś prowadzono wypas owiec, dziś przecina ją wiele ścieżek. W jej dolnej części znajduje się Bacówka PTTK na Hali Rycerzowej. Schodzimy do schroniska. Dziś tutaj nocujemy, dwójek już nie ma, mamy więc nocleg w pokoju wieloosobowym. Drewniany budynek bacówki w stylu podhalańskim powstał w 1975 r. Idea tego typu schronisk górskich zrodziła się na początku lat 70. XX w. jej twórcą był Edward Moskała. Bacówki miały być niewielkimi drewnianymi obiektami zapewniającymi skromny nocleg i podstawowe wyżywienie doświadczonym turystom wędrującym po górach z plecakami, nie mogły nocować tu grupy zorganizowane oraz zostawać na dłuższe pobyty i dokonywać rezerwacji. W ciągu kilku lat w polskich górach powstało 14 takich obiektów: 12 w Beskidach i 2 w Sudetach. Kilka z nich nie zachowało się do dzisiejszych czasów, pozostałe funkcjonują do dziś, choć nieco odeszły od pierwotnych założeń twórcy. Bacówka na Rycerzowej nie ma prądu z sieci. Do oświetlenia i ładowania np. telefonów słaby prąd pochodzi z kolektorów słonecznych i akumulatorów.
Wieczór spędzamy najpierw w sali schroniska z ładnym wystrojem. Gdy jedna z nocujących osób zaprasza wszystkich na ognisko na zewnątrz postanawiamy się dołączyć. Na zewnątrz chwilę szukam miejsca na ognisko bo jest nieco oddalone i ukryte w lesie. W końcu odnajduje miejsce. Dalsza część wieczoru płynie przy trzasku ogniska, rykowisku jeleni, piwie, kiełbasie i rozmowach o górach… Jest klimat!
Dystans dnia: 20 km
CDN...
Moja strona o Górach Opawskich: http://www.goryopawskie.eu/
Re: Worek Raczański Beskidu Żywieckiego z plecakiem
Widzę, że schronisko na Raczy w końcu doczekało się nowej elewacji i teraz prezentuje się nareszcie jak trzeba .
Włóczęga: człowiek, który nazywałby się turystą, gdyby miał pieniądze.
(J. Tuwim)
(J. Tuwim)
Re: Worek Raczański Beskidu Żywieckiego z plecakiem
Worek Raczański Beskidu Żywieckiego z plecakiem dzień 3/4
22-25 września 2020 r.
Dzień III: Bacówka PTTK na Hali Rycerzowej – Soblówka – Bacówka PTTK Krawców Wierch – Schronisko PTTK na Rysiance
Tuż przed wschodem słońca wychodzę ze schroniska na zewnątrz. Idę w górę po stromej hali, jest zimno na trawie bardzo mokro od rosy, ale nie wieje. Na niebie robi się już czerwono, jest dość dużo chmur, ale na wschodzie widać luki w nich. W końcu słońce wyłania się znad beskidzkich szczytów, widoczne są także szczyty Tatr, nieco ukryte w chmurach, jednak znikają w ciągu kolejnych kilku minut. Słońce coraz śmielej idzie w górę ponad budynkiem bacówki obok tatrzańskich wierzchołków i ciepłymi promieniami oświetla żółte trawy Hali Rycerzowej. Zaczyna przewalać się także mgła, wtedy słońce i widoki co chwilę znikają. Piękny spektakl natury uświetnia dodatkowo słyszalne rykowisko jeleni w oddali! Niesamowite rozpoczęcie dnia, tak chciałoby się zaczynać każdy. Kręcę się z aparatem po hali przemaczając prawie buty.
Gdy mgła naszła już na dobre idę w końcu do schroniska na śniadanie. W sali schroniska siedzimy z dobrą godzinę przy okazji podejmujemy ostateczną decyzję co do kształtu dzisiejszej trasy. Decydujemy się na zejście z gór w doliny z pominięciem pasma granicznego ze szczytem Úšust. Powody są dwa: pierwszy stwierdziłem, po analizie mapy i rozmowy z gar-em, że ciągły las bez widoków będzie mniej ciekawy od zejścia; drugi powód to taki, że skończyło nam się jedzenie i trzeba odnaleźć jakiś sklep w dolinie, bo ciągłe kupowanie jedzenia w schroniskach skończy się albo bankructwem albo osłabieniem z niedożywienia Po 9 w końcu wychodzimy z bacówki i zaczynamy kolejny dzień wędrówki. Dziś przez większość trasy będzie towarzyszyć nam małżeństwo z Warszawy, którzy idą tak jak my od Wielkiej Raczy i także nocowali w schronisku. Gdy wychodzimy z hali jest dość mglisto i pochmurno, jakby miało zaraz zacząć padać, czarnym szlakiem dość stromo schodzimy do Soblówki.
pierwsze kolory jesieni
Wędrujemy przez wieś położoną w dolinie potoku Cicha mijając drewniany kościółek Niepokalanego Serca NMP z 1948 r. i dzwonnicę, niżej zaś reklama na ostatni skok życia... Jest także sklep, w którym robimy zakupy.
Soblówkę opuszczamy żółtym szlakiem, którym wędrujemy w górę przez łąki z ładną panoramą za sobą. Przechodzimy przez przysiółki Młynarzowa i Smerekówka, a następnie schodzimy znów w dolinę do wsi Glinka. To okazuje się, że jest jeszcze jeden sklep, robimy jeszcze raz zakupy, a część z nich postanawiamy od razu spożyć w dużej wiacie w pobliżu.
Glinkę opuszczamy żółtym szlakiem stromo wspinając się po betonowych płytach przez przysiółki na Kobiesówkę. Później szlak się wypłaszacza, mijamy kilka kapliczek, zza drzew widoczne są szczyty Tatr. Na szlaku spotykamy też woźnicę z koniem i wozem, który dostarcza towar do bacówki na Krawcowym Wierchu. Chwilę rozmawiamy o realiach życia w tej okolicy, dlaczego w Beskidach odeszło się od pasterstwa, a jedne z nielicznych w tych okolicach stada owiec pędzi się aż z okolic Zakopanego.
Jeszcze chwila wędrówki i osiągamy Halę Krawculę z Bacówką PTTK Krawców Wierch. Drewniany budynek schroniska powstał w 1975-76 r. jako jeden z kilkunastu bacówek idei Edwarda Moskały o budowie małych obiektów służących doświadczonym turystom z plecakami (więcej pisałem o tym relacji z poprzedniego dnia przy okazji Rycerzowej). W pierwszej wersji ten obiekt miał stanąć na polanie na szczycie Muńcoła, jednak z powodu braku dostępu do wody zdecydowano się na obecną lokalizację. Postanawiamy sobie zrobić dłuższą przerwę przy bacówce, cisza tutaj, oprócz nas przy schronisku nie ma nikogo, obiekt wydaje się być klimatyczny. Tutaj żegnamy się też naszymi towarzyszami, którzy zamierzają zostać tu na nocleg, my mamy plan dotrzeć dziś dalej bo na Rysiankę.
Wyżej na dość rozległej Hali Krawculi znajduje się krzyż – 14 stacja drogi krzyżowej prowadzącej z Glinki, stoi także stara bacówka pasterska z ławką, przy której na chwilę przysiadamy podziwiając widoki.
Później opuszczamy halę i wchodzimy do lasu na granicę polsko-słowacką, zdobywamy szczyt Krawców Wierch (1071 m). Teraz przez kilka km będziemy wędrować pasem granicznym przez las, dla mnie dość monotonnym odcinkiem. Na przełęczy Bory Orawskie schodzimy z granicy w głęboki jar z potokiem, szlak przez chwilę jest bardzo stromy, wyżej znajduje się pomniczek poświęcony GOPR, miejsce jakiegoś wypadku? Ostatni odcinek trasy to mozolne wspinanie się czarnym szlakiem na Halę Rysianka ze schroniskiem PTTK, w którym dziś mamy nocleg.
Do obiektu docieramy już po zachodzie słońca, którego i tak dziś nie było, bo skrył się w chmurach. Schronisko zostało zbudowane w 1936 r. Na początku miało być domem mieszkalnym, ale ostatecznie stało się schroniskiem Tatrzańskiego Towarzystwa Narciarzy. W trakcie II wojny światowej służyło żołnierzom niemieckim. W 1947 r. schronisko ponownie zostało otwarte i do dziś służy turystom. Kwaterujemy się w schronisku, a konkretniej w Betlejemce czyli drewnianym domku obok. Wieczór spędzamy na sali schroniska, jest kilka osób, ale nikt nie chce się integrować. Później idziemy spać do Betlejemki. W pokoju dziś rześko w porównaniu z zaduchem w bacówce na Hali Rycerzowej, więc śpi się bardzo dobrze.
Dzień kończymy z dystansem 27 km…
CDN...
22-25 września 2020 r.
Dzień III: Bacówka PTTK na Hali Rycerzowej – Soblówka – Bacówka PTTK Krawców Wierch – Schronisko PTTK na Rysiance
Tuż przed wschodem słońca wychodzę ze schroniska na zewnątrz. Idę w górę po stromej hali, jest zimno na trawie bardzo mokro od rosy, ale nie wieje. Na niebie robi się już czerwono, jest dość dużo chmur, ale na wschodzie widać luki w nich. W końcu słońce wyłania się znad beskidzkich szczytów, widoczne są także szczyty Tatr, nieco ukryte w chmurach, jednak znikają w ciągu kolejnych kilku minut. Słońce coraz śmielej idzie w górę ponad budynkiem bacówki obok tatrzańskich wierzchołków i ciepłymi promieniami oświetla żółte trawy Hali Rycerzowej. Zaczyna przewalać się także mgła, wtedy słońce i widoki co chwilę znikają. Piękny spektakl natury uświetnia dodatkowo słyszalne rykowisko jeleni w oddali! Niesamowite rozpoczęcie dnia, tak chciałoby się zaczynać każdy. Kręcę się z aparatem po hali przemaczając prawie buty.
Gdy mgła naszła już na dobre idę w końcu do schroniska na śniadanie. W sali schroniska siedzimy z dobrą godzinę przy okazji podejmujemy ostateczną decyzję co do kształtu dzisiejszej trasy. Decydujemy się na zejście z gór w doliny z pominięciem pasma granicznego ze szczytem Úšust. Powody są dwa: pierwszy stwierdziłem, po analizie mapy i rozmowy z gar-em, że ciągły las bez widoków będzie mniej ciekawy od zejścia; drugi powód to taki, że skończyło nam się jedzenie i trzeba odnaleźć jakiś sklep w dolinie, bo ciągłe kupowanie jedzenia w schroniskach skończy się albo bankructwem albo osłabieniem z niedożywienia Po 9 w końcu wychodzimy z bacówki i zaczynamy kolejny dzień wędrówki. Dziś przez większość trasy będzie towarzyszyć nam małżeństwo z Warszawy, którzy idą tak jak my od Wielkiej Raczy i także nocowali w schronisku. Gdy wychodzimy z hali jest dość mglisto i pochmurno, jakby miało zaraz zacząć padać, czarnym szlakiem dość stromo schodzimy do Soblówki.
pierwsze kolory jesieni
Wędrujemy przez wieś położoną w dolinie potoku Cicha mijając drewniany kościółek Niepokalanego Serca NMP z 1948 r. i dzwonnicę, niżej zaś reklama na ostatni skok życia... Jest także sklep, w którym robimy zakupy.
Soblówkę opuszczamy żółtym szlakiem, którym wędrujemy w górę przez łąki z ładną panoramą za sobą. Przechodzimy przez przysiółki Młynarzowa i Smerekówka, a następnie schodzimy znów w dolinę do wsi Glinka. To okazuje się, że jest jeszcze jeden sklep, robimy jeszcze raz zakupy, a część z nich postanawiamy od razu spożyć w dużej wiacie w pobliżu.
Glinkę opuszczamy żółtym szlakiem stromo wspinając się po betonowych płytach przez przysiółki na Kobiesówkę. Później szlak się wypłaszacza, mijamy kilka kapliczek, zza drzew widoczne są szczyty Tatr. Na szlaku spotykamy też woźnicę z koniem i wozem, który dostarcza towar do bacówki na Krawcowym Wierchu. Chwilę rozmawiamy o realiach życia w tej okolicy, dlaczego w Beskidach odeszło się od pasterstwa, a jedne z nielicznych w tych okolicach stada owiec pędzi się aż z okolic Zakopanego.
Jeszcze chwila wędrówki i osiągamy Halę Krawculę z Bacówką PTTK Krawców Wierch. Drewniany budynek schroniska powstał w 1975-76 r. jako jeden z kilkunastu bacówek idei Edwarda Moskały o budowie małych obiektów służących doświadczonym turystom z plecakami (więcej pisałem o tym relacji z poprzedniego dnia przy okazji Rycerzowej). W pierwszej wersji ten obiekt miał stanąć na polanie na szczycie Muńcoła, jednak z powodu braku dostępu do wody zdecydowano się na obecną lokalizację. Postanawiamy sobie zrobić dłuższą przerwę przy bacówce, cisza tutaj, oprócz nas przy schronisku nie ma nikogo, obiekt wydaje się być klimatyczny. Tutaj żegnamy się też naszymi towarzyszami, którzy zamierzają zostać tu na nocleg, my mamy plan dotrzeć dziś dalej bo na Rysiankę.
Wyżej na dość rozległej Hali Krawculi znajduje się krzyż – 14 stacja drogi krzyżowej prowadzącej z Glinki, stoi także stara bacówka pasterska z ławką, przy której na chwilę przysiadamy podziwiając widoki.
Później opuszczamy halę i wchodzimy do lasu na granicę polsko-słowacką, zdobywamy szczyt Krawców Wierch (1071 m). Teraz przez kilka km będziemy wędrować pasem granicznym przez las, dla mnie dość monotonnym odcinkiem. Na przełęczy Bory Orawskie schodzimy z granicy w głęboki jar z potokiem, szlak przez chwilę jest bardzo stromy, wyżej znajduje się pomniczek poświęcony GOPR, miejsce jakiegoś wypadku? Ostatni odcinek trasy to mozolne wspinanie się czarnym szlakiem na Halę Rysianka ze schroniskiem PTTK, w którym dziś mamy nocleg.
Do obiektu docieramy już po zachodzie słońca, którego i tak dziś nie było, bo skrył się w chmurach. Schronisko zostało zbudowane w 1936 r. Na początku miało być domem mieszkalnym, ale ostatecznie stało się schroniskiem Tatrzańskiego Towarzystwa Narciarzy. W trakcie II wojny światowej służyło żołnierzom niemieckim. W 1947 r. schronisko ponownie zostało otwarte i do dziś służy turystom. Kwaterujemy się w schronisku, a konkretniej w Betlejemce czyli drewnianym domku obok. Wieczór spędzamy na sali schroniska, jest kilka osób, ale nikt nie chce się integrować. Później idziemy spać do Betlejemki. W pokoju dziś rześko w porównaniu z zaduchem w bacówce na Hali Rycerzowej, więc śpi się bardzo dobrze.
Dzień kończymy z dystansem 27 km…
CDN...
Moja strona o Górach Opawskich: http://www.goryopawskie.eu/
Re: Worek Raczański Beskidu Żywieckiego z plecakiem
Worek Raczański Beskidu Żywieckiego z plecakiem dzień 4/4
22-25 września 2020 r.
Dzień IV: Schronisko PTTK na Rysiance - Schronisko PTTK na Hali Boraczej – Hala Redykalna – Chata na Zagroniu – Rajcza
O poranku ubieram na siebie wszystko co mam i wychodzę z Betlejemki na Halę Rysianka. Jest zimno i wieje silny wiatr. Na wschodzie niebo czerwieni się coraz bardziej. W końcu kolorem czerwieni zaczyna mienić się i królowa Beskidów – Babia Góra. Wyszło słońce, jednak samego wschodu nie widać, ponieważ skryło się za szczytem Pilska i chmurą unoszącą się nad wierzchołkiem targaną przez silny wiatr. W kierunku południowym widoczne są szczyty słowackiej Magury Orawskiej z pięknie unoszącymi się mgiełkami w dolinach, Tatry zaś skryły się w wale chmur, podobnie jak Mała Fatra. Słońce w końcu wychodzi znad szczytu Pilska i promieniami oświetla złote trawy hali. Jest pięknie!
W końcu wracam do Betlejemki a następnie idziemy do schroniska na śniadanie. Ostatecznie układamy też plan trasy na dzisiejszy dzień i decydujemy się o której odjeżdżamy stąd pociągiem. Przez chwilę przewinął się także pomysł zastania dzień dłużej, ale pogoda tak jak mówiły prognozy właśnie zaczęła się zmieniać. Gdy o godz. 10 opuszczamy Rysiankę, słońce schowało się już w gęstych chmurach. Nachodzi mgła, wieje i robi się nieprzyjemnie zimno. Po chwili jesteśmy przy kolejnym schronisku PTTK na Hali Lipowskiej. Drewniane schronisko zbudowało Beskiden-Verein w 1930 r. w tym czasie konkurowało z sąsiednią Rysianką. II wojna światowa nie zniszczyła schroniska, mieszkali tu niemieccy żołnierze. W 1946 obiekt przejmuje PTT i rozpoczyna prowadzić schronisko. W 1973 r. schronisko zostało przebudowane do kształtu znanego nam dziś. Zatrzymujemy się tu na chwilkę.
Następnie ruszamy dalej żółtym szlakiem. Nasza trasa wiedzie przez widokowe hale: Halę Bieguńską, Halę Gawłowską, Halę Bacmańską i Halę Redykalną, chmury się trochę podnoszą i coś widać dalej, a ja przysiadam na chwilę na jednej z hal popatrzeć na widoki. Hale w Beskidach niegdyś tętniły życiem pasterskim. Pasterstwo w Beskidach pojawiło się wraz z osiedlaniem się Wołochów na terenie gór. Wołosi wędrowali z Półwyspu Bałkańskiego w kierunku północnym, na ziemiach polskich osiedlali się od XIV w. Koczowniczy lud zajmował się pasterstwem owiec, pozyskiwał nowe hale metodą żarową, a więc poprzez wypalanie lasów. Produkował produkty owcze: mleko, skóry i wełna. Zimą schodzili w doliny i zakładali osady, późniejsze wsie. Tradycyjnie pasterstwo każdego roku zaczynało się redykiem 23 kwietnia (św. Wojciecha), wówczas bacowie wyprowadzali owce na hale i rozpalali ogień - watry w szałasie, wierzono bowiem, że ogień odpędza wszelkie złe moce i siły nieczyste. Watra nie mogła zgasnąć przed wigilią św. Jana, czyli 24 czerwca. Za ogień odpowiedzialny był sam baca. Życie pasterskie na halach toczyło się do święta św. Michała Archanioła – 29 września. Wówczas odbywał się osod (redyk jesienny) czyli zejście pasterzy z owcami z gór w doliny na zimę. Szacuje się, że w okresie największej świetności pasterstwa na halach Beskidu Żywieckiego wypasało się 60 tys. owiec każdego roku. Po II wojnie pasterstwo trwało nadal, jednak pod koniec lat 80. XX w. nastąpił nagły spadek pogłowia. Spowodowane to było przemianami gospodarczymi, produkty owcze stały się niepotrzebne na rynku, pasterstwo stało się nieopłacalne, owce niemal zniknęły z hal. Kilkuset letnie tradycje zaczynają zanikać, zarastają też hale i giną typowe dla hal gatunki roślin. W ostatnich latach powoli wraca się do pasterstwa, jednak ma ono często charakter kulturowy, jako atrakcji dla turystów. Codzienny niegdyś widok owcy na beskidzkich halach dziś należy do rzadkości. Mi podczas tej wędrówki nie udało się spotkać żadnej.
Dalej podążamy w dół, schodzimy na Halę Boraczą ze schroniskiem PTTK. Początki schroniska na Hali Boraczej sięgają 1925 r, kiedy zbudowano je z inicjatywy Żydowskiego Towarzystwa Sportowego „Makkabi” z Bielska. W 1932 r. mały drewniany budynek spłonął, szybko został odbudowany w formie znanej nam dziś z późniejszymi niewielkimi przebudowami. Postanawiamy tutaj odpocząć, zamawiamy też coś do jedzenia, w tym słynne jagodzianki (te zjadamy później dopiero w pociągu). Niestety w dobie pandemii ekologia poszła się… wszystko wydawane jest w jednorazowych styropianowo-plastikowych opakowaniach.
https://1.bp.blogspot.com/-a7m2yLMhEB0/ ... edited.jpg
Z Hali Boraczej jeszcze raz wracamy na Halę Redykalną, stąd żółtym szlakiem, stromo schodzimy do Zapolanki. Maszerujemy przez łąki, wokół kilka domów i piękne widoki. Niebo jednak jest coraz ciemniejsze, w oddali widać ściany deszczu, pojawiają się też pierwsze krople. Na łące mijamy nowy pomnik poświęcony grupie partyzantów Narodowych Sił Zbrojnych pod dowództwem gen. Stanisława Kopika „Zemsty”, która działała w tych okolicach do 1948 r.
Niżej postanawiamy zajrzeć do Chaty na Zagroniu. To niewielkie schronisko studenckie znajdujące się w starej drewnianej chałupie. Gdy tylko się do niej zbliżamy chatkowy zaprasza nas na herbatę. Postanawiamy skorzystać z propozycji przy okazji też coś zjeść choć już nie mamy za dużo czasu. Później jeszcze rozmawiamy z chatkowym, opowiada o górach, chacie i oprowadza nas po niej, akurat mają remont, zaprasza też na nocleg. Dziś już z niego nie skorzystamy, ale chatka wydaje się być bardzo klimatycznym miejscem, choć z dość spartańskimi warunkami. Plus to także na pewno bardzo niskie ceny za nocleg bo 15 zł i jeszcze ze zniżkami studenckimi i PTTK. O takich cenach w schroniskach górskich PTTK dawno już zapomniano. Trzeba więc wrócić kiedyś do chatki na nocleg. Siedzi się miło, jednak goni już nas czas.
Gdy opuszczamy chatę deszcz rozpaduje się na dobre. Ubieramy płaszcze i schodzimy do Rajczy. Maszerujemy przez miejscowość i kończymy beskidzką wędrówkę na stacji PKP Rajcza…
Po chwili przyjeżdża pociąg i przez Katowice, Gliwice, Kędzierzyn-Koźle wracamy do domu…
Dzień kończymy z dystansem 20 km
Tak dobiegła końca nasza beskidzka wędrówka przez Worek Raczański z plecakami. 95 km, 30 godz wędrówki, 3 noclegi i 4 dni w górach. Szlak zapamiętam jako niezbyt trudny ale bardzo urokliwy. Piękne wschody i zachody słońca z hal na przełomie lata i jesieni, górskie panoramy na beskidzkie szczyty oraz Małą Fatrę i nieco przymglone akurat Tatry, to wszystko sprawiło, że nasza wędrówka była bardzo udana i pozwalała zachwycić się krajobrazem! Dopisało wszystko, nawet pogoda, która zepsuła się dopiero na ostatnich kilku km trasy. Tłumów na szlaku też nie spotykaliśmy, były odcinki, że przez kilka godzin nie widzieliśmy nikogo. Jedynie widoczność mogłaby być lepsza, tak żeby Tatry były wyraźniejsze. Nie zobaczyłem też żadnej owcy na górskiej hali, szkoda.
Jedynym minusem tej wycieczki były wysokie ceny w schroniskach górskich. Niestety przez pandemiczne obostrzenia, zamknięcia wszystko poszło w górę, jedzenie, ale także ceny noclegów. Dla porównania 2 lata temu przechodząc GSS cena 50 zł/noc była najwyższa i jedyna na 15 dniowej trasie, w tym roku była to już średnia cena za noc w schronisku, oczywiście bez ceny pościeli doliczanej dodatkowo.
Takie wędrówki z plecakiem mają jednak swój niepowtarzalny urok, choć czasem ciężko jest mi na nie się wywlec z domu. Krajobraz Beskidów ciągle mnie zaskakuje pozytywnie, a Beskid Żywiecki śmiało mogę dodać do ulubionych pasm górskich! Pewnie wrócę znów na żywiecki szlak, może już w następnym roku!
KONIEC
22-25 września 2020 r.
Dzień IV: Schronisko PTTK na Rysiance - Schronisko PTTK na Hali Boraczej – Hala Redykalna – Chata na Zagroniu – Rajcza
O poranku ubieram na siebie wszystko co mam i wychodzę z Betlejemki na Halę Rysianka. Jest zimno i wieje silny wiatr. Na wschodzie niebo czerwieni się coraz bardziej. W końcu kolorem czerwieni zaczyna mienić się i królowa Beskidów – Babia Góra. Wyszło słońce, jednak samego wschodu nie widać, ponieważ skryło się za szczytem Pilska i chmurą unoszącą się nad wierzchołkiem targaną przez silny wiatr. W kierunku południowym widoczne są szczyty słowackiej Magury Orawskiej z pięknie unoszącymi się mgiełkami w dolinach, Tatry zaś skryły się w wale chmur, podobnie jak Mała Fatra. Słońce w końcu wychodzi znad szczytu Pilska i promieniami oświetla złote trawy hali. Jest pięknie!
W końcu wracam do Betlejemki a następnie idziemy do schroniska na śniadanie. Ostatecznie układamy też plan trasy na dzisiejszy dzień i decydujemy się o której odjeżdżamy stąd pociągiem. Przez chwilę przewinął się także pomysł zastania dzień dłużej, ale pogoda tak jak mówiły prognozy właśnie zaczęła się zmieniać. Gdy o godz. 10 opuszczamy Rysiankę, słońce schowało się już w gęstych chmurach. Nachodzi mgła, wieje i robi się nieprzyjemnie zimno. Po chwili jesteśmy przy kolejnym schronisku PTTK na Hali Lipowskiej. Drewniane schronisko zbudowało Beskiden-Verein w 1930 r. w tym czasie konkurowało z sąsiednią Rysianką. II wojna światowa nie zniszczyła schroniska, mieszkali tu niemieccy żołnierze. W 1946 obiekt przejmuje PTT i rozpoczyna prowadzić schronisko. W 1973 r. schronisko zostało przebudowane do kształtu znanego nam dziś. Zatrzymujemy się tu na chwilkę.
Następnie ruszamy dalej żółtym szlakiem. Nasza trasa wiedzie przez widokowe hale: Halę Bieguńską, Halę Gawłowską, Halę Bacmańską i Halę Redykalną, chmury się trochę podnoszą i coś widać dalej, a ja przysiadam na chwilę na jednej z hal popatrzeć na widoki. Hale w Beskidach niegdyś tętniły życiem pasterskim. Pasterstwo w Beskidach pojawiło się wraz z osiedlaniem się Wołochów na terenie gór. Wołosi wędrowali z Półwyspu Bałkańskiego w kierunku północnym, na ziemiach polskich osiedlali się od XIV w. Koczowniczy lud zajmował się pasterstwem owiec, pozyskiwał nowe hale metodą żarową, a więc poprzez wypalanie lasów. Produkował produkty owcze: mleko, skóry i wełna. Zimą schodzili w doliny i zakładali osady, późniejsze wsie. Tradycyjnie pasterstwo każdego roku zaczynało się redykiem 23 kwietnia (św. Wojciecha), wówczas bacowie wyprowadzali owce na hale i rozpalali ogień - watry w szałasie, wierzono bowiem, że ogień odpędza wszelkie złe moce i siły nieczyste. Watra nie mogła zgasnąć przed wigilią św. Jana, czyli 24 czerwca. Za ogień odpowiedzialny był sam baca. Życie pasterskie na halach toczyło się do święta św. Michała Archanioła – 29 września. Wówczas odbywał się osod (redyk jesienny) czyli zejście pasterzy z owcami z gór w doliny na zimę. Szacuje się, że w okresie największej świetności pasterstwa na halach Beskidu Żywieckiego wypasało się 60 tys. owiec każdego roku. Po II wojnie pasterstwo trwało nadal, jednak pod koniec lat 80. XX w. nastąpił nagły spadek pogłowia. Spowodowane to było przemianami gospodarczymi, produkty owcze stały się niepotrzebne na rynku, pasterstwo stało się nieopłacalne, owce niemal zniknęły z hal. Kilkuset letnie tradycje zaczynają zanikać, zarastają też hale i giną typowe dla hal gatunki roślin. W ostatnich latach powoli wraca się do pasterstwa, jednak ma ono często charakter kulturowy, jako atrakcji dla turystów. Codzienny niegdyś widok owcy na beskidzkich halach dziś należy do rzadkości. Mi podczas tej wędrówki nie udało się spotkać żadnej.
Dalej podążamy w dół, schodzimy na Halę Boraczą ze schroniskiem PTTK. Początki schroniska na Hali Boraczej sięgają 1925 r, kiedy zbudowano je z inicjatywy Żydowskiego Towarzystwa Sportowego „Makkabi” z Bielska. W 1932 r. mały drewniany budynek spłonął, szybko został odbudowany w formie znanej nam dziś z późniejszymi niewielkimi przebudowami. Postanawiamy tutaj odpocząć, zamawiamy też coś do jedzenia, w tym słynne jagodzianki (te zjadamy później dopiero w pociągu). Niestety w dobie pandemii ekologia poszła się… wszystko wydawane jest w jednorazowych styropianowo-plastikowych opakowaniach.
https://1.bp.blogspot.com/-a7m2yLMhEB0/ ... edited.jpg
Z Hali Boraczej jeszcze raz wracamy na Halę Redykalną, stąd żółtym szlakiem, stromo schodzimy do Zapolanki. Maszerujemy przez łąki, wokół kilka domów i piękne widoki. Niebo jednak jest coraz ciemniejsze, w oddali widać ściany deszczu, pojawiają się też pierwsze krople. Na łące mijamy nowy pomnik poświęcony grupie partyzantów Narodowych Sił Zbrojnych pod dowództwem gen. Stanisława Kopika „Zemsty”, która działała w tych okolicach do 1948 r.
Niżej postanawiamy zajrzeć do Chaty na Zagroniu. To niewielkie schronisko studenckie znajdujące się w starej drewnianej chałupie. Gdy tylko się do niej zbliżamy chatkowy zaprasza nas na herbatę. Postanawiamy skorzystać z propozycji przy okazji też coś zjeść choć już nie mamy za dużo czasu. Później jeszcze rozmawiamy z chatkowym, opowiada o górach, chacie i oprowadza nas po niej, akurat mają remont, zaprasza też na nocleg. Dziś już z niego nie skorzystamy, ale chatka wydaje się być bardzo klimatycznym miejscem, choć z dość spartańskimi warunkami. Plus to także na pewno bardzo niskie ceny za nocleg bo 15 zł i jeszcze ze zniżkami studenckimi i PTTK. O takich cenach w schroniskach górskich PTTK dawno już zapomniano. Trzeba więc wrócić kiedyś do chatki na nocleg. Siedzi się miło, jednak goni już nas czas.
Gdy opuszczamy chatę deszcz rozpaduje się na dobre. Ubieramy płaszcze i schodzimy do Rajczy. Maszerujemy przez miejscowość i kończymy beskidzką wędrówkę na stacji PKP Rajcza…
Po chwili przyjeżdża pociąg i przez Katowice, Gliwice, Kędzierzyn-Koźle wracamy do domu…
Dzień kończymy z dystansem 20 km
Tak dobiegła końca nasza beskidzka wędrówka przez Worek Raczański z plecakami. 95 km, 30 godz wędrówki, 3 noclegi i 4 dni w górach. Szlak zapamiętam jako niezbyt trudny ale bardzo urokliwy. Piękne wschody i zachody słońca z hal na przełomie lata i jesieni, górskie panoramy na beskidzkie szczyty oraz Małą Fatrę i nieco przymglone akurat Tatry, to wszystko sprawiło, że nasza wędrówka była bardzo udana i pozwalała zachwycić się krajobrazem! Dopisało wszystko, nawet pogoda, która zepsuła się dopiero na ostatnich kilku km trasy. Tłumów na szlaku też nie spotykaliśmy, były odcinki, że przez kilka godzin nie widzieliśmy nikogo. Jedynie widoczność mogłaby być lepsza, tak żeby Tatry były wyraźniejsze. Nie zobaczyłem też żadnej owcy na górskiej hali, szkoda.
Jedynym minusem tej wycieczki były wysokie ceny w schroniskach górskich. Niestety przez pandemiczne obostrzenia, zamknięcia wszystko poszło w górę, jedzenie, ale także ceny noclegów. Dla porównania 2 lata temu przechodząc GSS cena 50 zł/noc była najwyższa i jedyna na 15 dniowej trasie, w tym roku była to już średnia cena za noc w schronisku, oczywiście bez ceny pościeli doliczanej dodatkowo.
Takie wędrówki z plecakiem mają jednak swój niepowtarzalny urok, choć czasem ciężko jest mi na nie się wywlec z domu. Krajobraz Beskidów ciągle mnie zaskakuje pozytywnie, a Beskid Żywiecki śmiało mogę dodać do ulubionych pasm górskich! Pewnie wrócę znów na żywiecki szlak, może już w następnym roku!
KONIEC
Moja strona o Górach Opawskich: http://www.goryopawskie.eu/
- heathcliff
- Członek Klubu
- Posty: 2738
- Rejestracja: 27 maja 2009, 20:24
- Kontakt:
Re: Worek Raczański Beskidu Żywieckiego z plecakiem
Moje ulubione tereny bo na tych górach się górsko wychowywałem Dziękuję za relację
Przytulam żonę i jestem szczęśliwie wolny... Ile wyjść tyle powrotów życzy heathcliff
https://plus.google.com/117458080979094658480
https://plus.google.com/117458080979094658480
Re: Worek Raczański Beskidu Żywieckiego z plecakiem
To i ja podziękuję za pokazanie mi tych dla mnie mało znanych terenów
Re: Worek Raczański Beskidu Żywieckiego z plecakiem
Rejon trochę już przeze mnie poznany, ale na krótszych wycieczkach. A tu proszę - gotowy przepis na kilkudniową wyprawę.
Od siebie mogę polecić bezszlakowe przejście grzbietem od Beskidu Granicznego przez Oźną do Soli lub Rycerki (albo odwrotnie). Dobra opcja dla tych, którzy nie chcą wędrować przez Zwardoń.
Od siebie mogę polecić bezszlakowe przejście grzbietem od Beskidu Granicznego przez Oźną do Soli lub Rycerki (albo odwrotnie). Dobra opcja dla tych, którzy nie chcą wędrować przez Zwardoń.
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Re: Worek Raczański Beskidu Żywieckiego z plecakiem
Na Oźnej kiedyś było schronisko PTSM i prowadził tamtędy niebieski (chyba) szlakHan-Ka pisze: ↑06 stycznia 2021, 12:17Rejon trochę już przeze mnie poznany, ale na krótszych wycieczkach. A tu proszę - gotowy przepis na kilkudniową wyprawę.
Od siebie mogę polecić bezszlakowe przejście grzbietem od Beskidu Granicznego przez Oźną do Soli lub Rycerki (albo odwrotnie). Dobra opcja dla tych, którzy nie chcą wędrować przez Zwardoń.
chwilo ... trwaj!!!!!
https://picasaweb.google.com/115675607410523457166
http://www.panoramio.com/user/1962173
https://picasaweb.google.com/115675607410523457166
http://www.panoramio.com/user/1962173