Re: Gdy w góry jechać nie można...do lasu jedźmy.
: 20 lutego 2021, 22:53
Dziś, w końcu mogliśmy skorzystać z pięknej pogody.
Tradycyjnie pod koniec lutego, ja już zimy mam dość i z dużą radością wyczekuje oznak wiosny. I takie dwie oznaki dziś były, jedna, temperatura połączona ze słońcem, oraz śpiew ptaków za oknem. Hurraaa! (Choć to była w ostatnich latach całkiem fajna zima, to niestety spędziłem najlepszy czas w łóżku...).
Więc planujemy z rana gdzieś skoczyć. Problem się pojawia u mnie. "Cukier" mi urósł i kurna, źle się czuję, cały czas ponad 300. Kurde, po obiedzie, mimo to ruszyliśmy (okazało się zapchane nowe wkłucie, stąd insulina była bardzo w małych ilościach podawana).
Pytam się gdzie jedziemy? Góry?
Na spojrzenie żony, pytam ponownie - Jura? Jura. Ale gdzie? Przy obiedzie, przypominam sobie, jedną z wycieczek, gdy pojechałem na skałki, a na miejscu okazało się, że bateria w aparacie była rozładowana...ale po drodze poznałem fajne miejsca - więc dziś je odwiedzimy.
Mijamy mile pofałdowane pola, gdzie córa woła (szok!!!) szybciej. Przyśpieszam, choć droga wąska na jedno auto, a przed wzniesieniem nie widać, czy coś z naprzeciwka nie jedzie. Nie jechało.
Pierwszy przystanek robimy przy drewnianym kościele:
Kościół w Paczółtowicach powstał między 1515rokiem, a 1520 (różne wersje podają różne daty). Oczywiście w późniejszych latach był odnawiany. Piękny, nie to co dzisiejsze świątynie...
Dzwonnica współczesna, ale jeden z dzwonów, dzwon Maria, pochodzi z 1535roku.
Obok na murze ( XVII w.) znajdują się nagrobki i epitafia:
a w tle budynek szkoły mający 120lat!
Kościół jednonawowy. Drzwi otwarte, więc zaglądamy do środka. Wnętrza...piękne i sporo tu wiekowych obrazów, również ołtarz, barokowe organy...co jeszcze, można odczytać ze strony parafii, bądź wikipedii (są rozbieżności co do lat budowy kościoła), oczywiście przez kratę:
Można kupić sobie pamiątkę, korzystamy, ja kupuję magnes na lodówkę z widokiem kościoła, żona coś tam innego, córa chcę babci jakieś broszury kupić...płatność...do skrzynki. Ceny podane:
Ruszamy dalej. Dojeżdżamy pod kolejny kościół. Również drewniany, w Racławicach, gdzie zostawiamy auto pod Wiejskim Domem Kultury i idziemy zwiedzać:
Kościół też wiekowy, bo z roku 1511go. Niestety zamknięty kratami, więc tylko go obchodzimy, schodzimy do studni, a następnie oglądamy kilka zdjęć, które znajdują się obok WDK.
Jest tam kilka rycin, wspominających o przejściu tędy Piłsudskiego w 1914roku.
Kolejna atrakcja, jest zaraz obok. Podjeżdżamy pod cmentarz i tu zostawiamy auto, ruszając między kałużami, po błotnistej drodze ku skale Powroźnikowej:
Udaje się nam zdobyć ją wschodnią ścianą, oczywiście nie posiłkujemy się tlenem - to nie pro fe sjo na lne .
Tu siodło i szczyt północy w tle:
Oraz południowa skała:
Zdobywca:
Nie tylko Pieniny mają swój symbol:
I kilka widoków ze skały, na pola:
Jakieś inne skałki niedaleko:
Oraz na koniec...film z skałą w roli głównej:
https://www.youtube.com/watch?v=PBj8iEz ... el=MsApacz
Kończymy (nie dojechawszy do jeszcze jednej atrakcji), przy całkiem fajnym zachodzie:
Aaa. Zapomniałem:
Tradycyjnie pod koniec lutego, ja już zimy mam dość i z dużą radością wyczekuje oznak wiosny. I takie dwie oznaki dziś były, jedna, temperatura połączona ze słońcem, oraz śpiew ptaków za oknem. Hurraaa! (Choć to była w ostatnich latach całkiem fajna zima, to niestety spędziłem najlepszy czas w łóżku...).
Więc planujemy z rana gdzieś skoczyć. Problem się pojawia u mnie. "Cukier" mi urósł i kurna, źle się czuję, cały czas ponad 300. Kurde, po obiedzie, mimo to ruszyliśmy (okazało się zapchane nowe wkłucie, stąd insulina była bardzo w małych ilościach podawana).
Pytam się gdzie jedziemy? Góry?
Na spojrzenie żony, pytam ponownie - Jura? Jura. Ale gdzie? Przy obiedzie, przypominam sobie, jedną z wycieczek, gdy pojechałem na skałki, a na miejscu okazało się, że bateria w aparacie była rozładowana...ale po drodze poznałem fajne miejsca - więc dziś je odwiedzimy.
Mijamy mile pofałdowane pola, gdzie córa woła (szok!!!) szybciej. Przyśpieszam, choć droga wąska na jedno auto, a przed wzniesieniem nie widać, czy coś z naprzeciwka nie jedzie. Nie jechało.
Pierwszy przystanek robimy przy drewnianym kościele:
Kościół w Paczółtowicach powstał między 1515rokiem, a 1520 (różne wersje podają różne daty). Oczywiście w późniejszych latach był odnawiany. Piękny, nie to co dzisiejsze świątynie...
Dzwonnica współczesna, ale jeden z dzwonów, dzwon Maria, pochodzi z 1535roku.
Obok na murze ( XVII w.) znajdują się nagrobki i epitafia:
a w tle budynek szkoły mający 120lat!
Kościół jednonawowy. Drzwi otwarte, więc zaglądamy do środka. Wnętrza...piękne i sporo tu wiekowych obrazów, również ołtarz, barokowe organy...co jeszcze, można odczytać ze strony parafii, bądź wikipedii (są rozbieżności co do lat budowy kościoła), oczywiście przez kratę:
Można kupić sobie pamiątkę, korzystamy, ja kupuję magnes na lodówkę z widokiem kościoła, żona coś tam innego, córa chcę babci jakieś broszury kupić...płatność...do skrzynki. Ceny podane:
Ruszamy dalej. Dojeżdżamy pod kolejny kościół. Również drewniany, w Racławicach, gdzie zostawiamy auto pod Wiejskim Domem Kultury i idziemy zwiedzać:
Kościół też wiekowy, bo z roku 1511go. Niestety zamknięty kratami, więc tylko go obchodzimy, schodzimy do studni, a następnie oglądamy kilka zdjęć, które znajdują się obok WDK.
Jest tam kilka rycin, wspominających o przejściu tędy Piłsudskiego w 1914roku.
Kolejna atrakcja, jest zaraz obok. Podjeżdżamy pod cmentarz i tu zostawiamy auto, ruszając między kałużami, po błotnistej drodze ku skale Powroźnikowej:
Udaje się nam zdobyć ją wschodnią ścianą, oczywiście nie posiłkujemy się tlenem - to nie pro fe sjo na lne .
Tu siodło i szczyt północy w tle:
Oraz południowa skała:
Zdobywca:
Nie tylko Pieniny mają swój symbol:
I kilka widoków ze skały, na pola:
Jakieś inne skałki niedaleko:
Oraz na koniec...film z skałą w roli głównej:
https://www.youtube.com/watch?v=PBj8iEz ... el=MsApacz
Kończymy (nie dojechawszy do jeszcze jednej atrakcji), przy całkiem fajnym zachodzie:
Aaa. Zapomniałem: