W drodze do przedszkola - Oława, jesień/zima 2019/2020

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2210
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

W drodze do przedszkola - Oława, jesień/zima 2019/2020

Post autor: buba » 17 kwietnia 2020, 18:32

Wiele razy w różnych pytaniach czy komentarzach do moich relacji przewinął się temat codzienności i zwykłych szarych dni. Co może porabiać taka buba, gdy nie jest na wycieczce? Gdy nie włazi do ruin, nie śpi w busiu ani nie pije piwa z żulami pod sklepem na Ukrainie. Gdy szara codzienność przykuwa ją do miasta, do miejsca zamieszkania, a obowiązki nie pozwalają wyruszyć w dalekie nieznane szlaki. O tym właśnie będzie ta relacja - o ostatnim pół roku, kartkach za szybko opadających z kalendarza i trasie, wciąż prawie tej samej trasie, która jak bieżnia przewijała się pod stopami.

Jakoś tak się złożyło, że kabaczek poszedł do przedszkola na drugim końcu miasta. Na naszym osiedlu wprawdzie przedszkola są, ale kabaczę się tam nie dostało. Zawsze myślałam, że takie “rekrutacje” to zaczynają się gdzieś na etapie liceum - a tu niespodzianka! Z możliwych punktów (chyba trzydziestu) kabaczę dostało tylko jeden… Widać, żeby się dostać do przedszkola, trzeba mieć dwoje niepełnosprawnych rodziców, pracujących na 2 etaty za ⅓ minimalnej krajowej, dwanaścioro upośledzonego rodzeństwa, należeć do opieki społecznej, mieć kuratora, być warunkowo wypuszczonym z pierdla, a najlepiej to być przybyszem zza wschodniej granicy... A może wystarczy odpowiednio naściemniać w ankiecie? ;) Albo - jak mi różni uczynni potem mówili - ja po prostu nie wiedziałam komu dać w łapę... ;)

No ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło! Nasze przedszkole położone jest na wyspie. Wyspę zwaną Zwierzyniec oplatają trzy odnogi rzeki, która właśnie tutaj postanowiła się tak malowniczo porozdzielać. Tak wygląda miejsce naszych codziennych wycieczek. Nawet na mapie prezentuje się interesująco! Tam gdzie ląd przeplata się z wodą zawsze jest fajnie!

Obrazek

Droga na wyspę prowadzi wałami nad Odrą, terenami przemysłowymi, przekracza trzy mosty (albo i cztery, zależy od wariantu trasy), mija kamienice z czerwonej cegły (jakich by się Bytom nie powstydził), przechodzi przez miejsca menelskich biesiad, mały park i dymiące fabryczki, od czasu do czasu strzykające również parą pod ciśnieniem. Po drodze spotyka się sarny i koczujących bezdomnych. A jak będzie powódź to trza będzie nabyć ponton! To tereny, które pierwsze znajdą się pod woda! 10 lat temu to tam wszystko pływało - a robiąc sobie spacer zostaliśmy zatrudnieni do noszenia worków z piaskiem!

Wiadomo, że ruch to zdrowie, a mnie zimową porą bardzo ciężko się zmobilizować do codziennych, długich spacerów. Bo to deszcz, to zimno, to śnieżyca, to ciemno, to się nie chce wyłazić jak pizga i za oknem prawie noc polarna, to są inne rzeczy do zrobienia czy załatwienia… A tu nie ma zmiłuj - w jedną stronę 2 kilometry. Więc dzień w dzień kabaczę przedreptywało 4 km, a ja 8 km. Świetna sprawa! Zwłaszcza jak się np. chce schudnąć! :)

A poza tym nigdy bym nie przypuszczała, że w Oławie można się naoglądać takich fajnych widoków! Że wschody słońca nad rzeką są aż tak malownicze! że tak często pojawiają się nadwodne mgły! Wiadomo, że nie codziennie trafiło się coś godnego sfotografowania, ale aparat stał się podstawowym wyposażeniem wypraw do przedszkola! :)

Aha! Nasza trasa jest do pokonania szybkim krokiem w 20 minut. Droga do przedszkola zwykle zajmowała nam 30-40 minut, natomiast z powrotem… cóż… rzadko mieścimy się w godzinie.. A rekord to dwie i pół! ;)

Relacja wyszła nieco długaśna... Cóż.. niełatwo jest opisać pół roku... ;)


MGŁY

Takie solidne. Wirujące. Których klimatu zdjęcie nie bardzo odda, trzeba by film nakręcić. Bo każda sekunda przynosiła inny układ przestrzenny. Bo rzeka płynęła swoim stałym nurtem, a nad nią płynęły mgły - przy dłuższym wgapianiu się powodując zawrót głowy, bo przemieszczały się nieco szybciej niż rzeka… A czasem i pod prąd.. Nieraz tworzyły się z nich wiry i jakby mini trąby powietrzne, które zbierały moc, rosły - i nagle rozpływały się w powietrzu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Lekka, ledwie zauważalna mgiełka dnia innego…

Obrazek

Obrazek

Rozmyte słońce… Bardzo często nie miało ono porankami okrągłego kształtu!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I fabryczka wyłaniająca się z obłoków…

Obrazek

Mgiełka pociachana przez samoloty…

Obrazek

Lub taka bezsłoneczna… w kolorach jakby żółto - zielonych...

Obrazek

Obrazek

Albo taka już totalna… (“Mamusiu czy my na pewno dobrze idziemy? Nie zabłądziliśmy? Ale ten most tam jest? Nie wpadniemy do wody??” ;) )

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A tu się wszystko jakby pozamazywało? Jakby roztarło? Czy to mgła? Czy fabryczny dym? A może to modny ostatnimi czasy smog?

Obrazek

Obrazek

Mgiełka mroźnego poranka. Takiego pełnego szronu, który pokrywa trawę, tworzy stalaktyty w nosie i robi gołoledź na drodze (tak, leżałyśmy kilkanaście razy a kuperki były fest obite)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek



CHMURY

Strasznie lubię ten rodzaj chmur! Nie wiem jak się na to fachowo mówi, ale w mojej rodzinie zwykło się je nazywać “kwaśne mleko”.

Obrazek

Obrazek

Innego dnia nieco bardziej zgęstniałe...

Obrazek

Kwaśne mleko o wschodzie…

Obrazek

Obrazek

Pasiasto...

Obrazek

Niebo znów pasiaste, chyba o różnej grubości chmur. Zza jednego z pasów wyłazi okragła tarcza słońca. Wygląda nieco jak księżyc. Niby świeci, ale na tyle przyćmionym blaskiem, że bez problemu można się na nie gapić.

Obrazek

Obrazek

Tu jakby całe niebo płonęło!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W różofioletach… o wschodzie...

Obrazek

Obrazek

i o zachodzie...

Obrazek

Światło wyłania się spomiędzy jemioł. Strasznie dużo tego dziadostwa na naszej trasie... Biedne te drzewa, ledwo zipią...

Obrazek

Obrazek

Słoneczko wyłania się zza muru fabrycznego..

Obrazek

Albo zza wypalonych resztek drzewa…

Obrazek

Drzewo nieco drapieżne…

Obrazek

Obrazek

Kicz, po prostu kicz! Jelenia rogatego tylko brak! :P

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ciemne mazaje na niebie…

Obrazek

Wał chmur - jakby od linijki ktoś namalował...

Obrazek

Ale nam doleje, doleje!! Trala lala la!

Obrazek

A tu dodatkowo połamało parasole. Kabaczy parasol wiatr uniósł i trzeba było kijem go z drzewa ściągać. Zdjęć z procesu nie ma - aparat by zalało!

Obrazek

A tu jakoś zdążyłyśmy nawiać przed deszczem! Choć rokowania były nieszczególne!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

To ponoć wygląda jak startujący ptak!

Obrazek

Na zdjęciach tego chyba nie widać, ale tego dnia słońce było strasznie oślepiające… Po tym jak zrobiłam kilka tych zdjęć - to jeszcze pół godziny latały mi przed oczami tęczowe paćki… Kabak miał jeszcze inną ocenę sytuacji - "To jest oko. I ono na nas patrzy!"

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nadchodzi śnieżyca! Jedyna tego roku - ale wróciłam do domu w postaci bałwana!

Obrazek

A ta chmura się dziwnie kręciła…

Obrazek

Takowe z dziura pośrodku.

Obrazek

To były jakieś dziwne chmury. Pojawiły się nagle. Było czyste niebo, 5 minut, bach! bach! I napłynęło coś takiego. Nie wiedzieć czemu wzbudziły one duży niepokój kabaka. “To nie są zwykłe chmury, one nie wróżą nic dobrego!” - takie stwierdzenie padające z ust czteroipółlatka brzmi jakoś dziwne złowieszczo… “Chodźmy szybko do domu, ja się boje!”. Tego dnia pokonaliśmy trasę w 20 minut! Nie mam pojęcia co było z nimi nie tak... I co by się wydarzyło, gdybyśmy jednak szły do domu normalnie a nie biegły z językami na brodzie ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek



MOSTY

Na trasie do przedszkola (i w najbliższej jej okolicy) naliczyłam chyba 10 mostów (jeśli wliczać doń śluzy, na które wejście jest nielegalne, acz możliwe)

No więc pierwszy i największy most, który codziennie widzimy acz na niego nie wchodzimy. Jedyny oławski most na Odrze, który przekracza ją w całości.

Obrazek

Obrazek

W mgłach porannych

Obrazek

Nocną porą.. tzn. grudzień godzina gdzieś 16:30 ;)

Obrazek

Obrazek

Kamień przy moście, który mijałam tysiące razy. Ale dopiero niedawno dowiedziałam się, że był to stary pomnik poświęcony wojskom radzieckim forsującym Odrę. Tablicy żadnej już nie ma, ale są ślady, że komuś się on kiedyś nie podobał…

Obrazek

Mostek na małym cieku wodnym wpadającym do Odry. Zwany przez nas “mostem kaczym” - bo tu zazwyczaj karmimy kaczki. Ciek płynie z fabryczki i chyba jest cieplejszy niż woda w rzece. Nigdy nie zamarza. Stąd kaczki go lubią - grzeją sobie tu kupry i zawsze zimową porą można napotkać ich stadko.

Obrazek

Obrazek

Most kolejny - to takowy ze śluzą. Raz nawet widziałyśmy jak śluza się otwiera i wpływa tam barka. I jak na złość wtedy nie miałam aparatu. Od tamtego momentu nosiłam go już codziennie!

Obrazek

Widok z owego mostu w stronę naszego osiedla. Przy moście są nawbijane takie solidne metalowe “drągi”. Nie wiem czy one mają funkcję ochronną? Czy do nich się kiedyś cumowało barki?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ów most w grudniowych ciemnościach.

Obrazek

Śluza. Czasem jak jest dużo wody to robią w niej szczelinkę i się tworzy fajny wodospad!

Obrazek

Obrazek

Most zwany przez nas “rybim”. Bo tutaj codziennie rano kabak dostaje rybke - żelka. Na początku był to element motywujący do przemieszczania się, a potem stało się już tradycją.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W barwach wieczoru...

Obrazek

Widok z “rybiego mostu” na cypelek, który chyba jest jedną z tutejszych wysp.

Obrazek

I odwrotnie - z cypelka na most!

Obrazek

“Żółta kładka” nad wodospadem.

Obrazek

Obrazek

A tu widziana z “rybiego mostu”.

Obrazek

Widok z “żółtej kładki” na nadwodne konstrukcje.

Obrazek

Obrazek

A tak się one prezentują po sporych opadach, przy wysokim stanie wody! Tworzy się ogromny, huczący wodospad! Ziemia drży pod nogami, w uszach szumi od ryku, a powietrze przepełnione jest kropelkami wody, tak że pyski z wilgoci trzeba obcierać...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

“Rybi most” widziany z “żółtej kładki”.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mostek brukowany, którym idzie fragment starego toru wąskotorówki. Nigdzie indziej w okolicy torowisko już nie zostało przez nas namierzone.

Obrazek

Obrazek

Coś w rodzaju starej śluzy, przepustu, spiętrzenia, a może był tu młyn? Nie wiem do czego służyło to miejsce, ale obecnie jest opuszczone. Dojście tam jest możliwe ale wymaga przesadzenia ogrodzeń. Nie jest więc naszą codzienną drogą, a raczej trasą alternatywną - gdy dopisuje pogoda, czas i chęci.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A to kawałek dalej, również na zamkniętym terenie, mocno zarośniętym kolczastymi pnączami. Latem chyba nie do przejścia bez maczety.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A to dwie kładki położone kawałek dalej - na trasie okrężnej. Fajne mają metalowe konstrukcje od góry, które kojarzą mi się z mostami kolejowymi!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ta wychodzi już z miasta - dochodzi do wioski Ścinawa Polska.

Obrazek

Obrazek

I jesienne widoki z owych kładeczek...

Obrazek

Obrazek



ZABUDOWANIA

Opuszczone

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obluszczone.

Obrazek

Obrazek

Ceglane kamienice na Zwierzyńcu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Szopki, komórki, wagony. Trochę jak w domu, tylko że pod chmurką - kanapa, stolik, garnki, wanna...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Fabryczka w różnych ujęciach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Metalowa konstrukcja na cyplu wyspy.

Obrazek

Pamiątka z czasów radzieckich baz… (to też na trasie nieco okrężnej)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek



LUDZIE

Kogo najczęściej spotykamy na codziennych wędrówkach? Niektóre twarze się powtarzają...

Na naszej drodze najciekawszą postacią jest jeden gość, który praktycznie zawsze siedzi w tym samym miejscu. Czy słońce, czy deszcz, czy mróz czy śnieżyca - on zawsze tkwi tam na posterunku w otoczeniu wielu toreb. Bezdomny? Myśliciel? Miłośnik przyrody? Dlaczego wybrał akurat to miejsce? Czemu go nie zmienia - wokół dużo jest też innych fajnych zakamarków.. Jakoś nigdy nie było okazji z nim pogadać, jako że patrząc po naszej trasie - jego miejsce leży za rzeką.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Osobnicy zajmujący się recyklingiem - pozyskiwaniem materiałów wtórnych.

Obrazek

Obrazek

Wędkarze…

Obrazek

Obrazek

Obrazek




ZWIERZĘTA

Nakrapiany ślimak.. I teraz pytanie - czy coś go wyżarło z boku? Czy ten gatunek tak ma? Nie znam się za bardzo na mięczakach…

Obrazek

Ptactwo nadwodne

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Naokienne kicie..

Obrazek




ATRAKCJE

Chlupanie w kałużach!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tory na jednym z mostów...

Obrazek

Nadrzewna huśtawka!

Obrazek

Obrazek

Tarzanie się w liściach...

Obrazek

Bele…

Obrazek

Cienie…

Obrazek

Obrazek

Pozyskiwanie jemioły...

Obrazek

Lądowisko ufo? Grzybek atomowy? Nie… To szklarnie w Siechnicach! ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Murek. Dla mnie nic wielkiego. Ale dla kabaka to jedna z głównych atrakcji naszej trasy. Więc nie mogło go zabraknąć w relacji.

Obrazek
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
Dżola Ry
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 6331
Rejestracja: 28 czerwca 2009, 23:07
Kontakt:

Re: W drodze do przedszkola - Oława, jesień/zima 2019/2020

Post autor: Dżola Ry » 21 kwietnia 2020, 22:36

O jeny, ależ dokumentacja!
Pięknie sobie wędrujecie :) Spokojnie... wesoło... super!
Niektóre zdjęcia, szczególnie te "mgielne" wyglądają jak obrazy mistrza!
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2210
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: W drodze do przedszkola - Oława, jesień/zima 2019/2020

Post autor: buba » 23 kwietnia 2020, 14:54

Dżola Ry pisze:
21 kwietnia 2020, 22:36
O jeny, ależ dokumentacja!
Pięknie sobie wędrujecie :) Spokojnie... wesoło... super!
Niektóre zdjęcia, szczególnie te "mgielne" wyglądają jak obrazy mistrza!
Poł roku dokumentacji, prawie dzien po dniu, to jednak spory okres czasu!

A mgly byly niesamowite! Nie wiem czy takowe bywaja tylko o wschodzie slonca, czy tylko zimą? Ale nigdy wczesniej takich zjawisk nad Odra nie widzialam! A mieszkamy 200 m od rzeki...
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2210
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: W drodze do przedszkola - Oława, jesień/zima 2019/2020

Post autor: buba » 17 marca 2021, 19:07

Zapiski ze zwykłych dni...

I znów minął rok. Kolejny rok naszych codziennych "wypraw" na Zwierzyniec. Zwijającej się spod nóg taśmy i pozornie jednolitych widoków.

Przejście pod blokiem zwane przez kabaka "paszczą". Przecinamy dużą szosę prowadzącą w kierunku Jelcza. Falisty chodnik pod topolami i kolejna ulica. Ścieżka wklinowana pomiędzy Odrę a mur fabryki. "Szurak" - zgrubienie na asfalcie, w które zawsze szuramy nóżkami. "Kaczy most" zwany również "patysiowym" na ciepłym, fabrycznym potoczku, który nie zamarza nawet mroźną zimą i kaczuchy grzeją tu sobie kupry. Łamanie chabaziów i rzucanie ich z mostku. Popłyną czy nie? Który pierwszy? A może wiatr zwieje je na brzeg? Zardzewiała latarnia, gdzie "tankujemy benzynę" robiąc "uuuuu". Drugi most, ten nad śluzą, gdzie zawsze wieje i trzeba trzymać czapki, już nie wspominając o parasolach. Chodniczek skrajem parku. Druga, mocniej śmierdząca fabryczka, do której zawiją terkoczące ciężarówki - kontenerowce wypełnione śmieciami. Trzeci most zwany "rybim", bo tu zawsze kabak zjada rybkę - żelka. Potem stare ceglane kamieniczki, murek przy małym sklepiku, kamienica miłosników spożywania na świeżym powietrzu, "gęsiowy" dom, zielona furtka, za którą czai się wściekły pies i zawsze trzymamy kciuki, aby była zamknięta. Domek z jabłonką i kopanie zgnitych jabłuszek. I już przedszkole...

Dzień po dniu, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu. Można by powiedzieć, że tylko wyć z nudów. Ale my jakoś pokochałyśmy tą naszą nadodrzańską trasę - i przemierzałyśmy ją nawet wtedy, gdy źli ludzie zamknęli nasze miłe przedszkole. A poza tym, oprócz opisanego powyżej schematu i monotonii - każdy dzień wnosi coś innego, nowego, niepowtarzalnego i jedynego w swoim rodzaju.

RÓŻNE ŚRODKI TRANSPORTU

W większości przypadków drogę do przedszkola pokonujemy pieszo. Czasem, gdy jest ciepło i ładna pogoda, to zabieramy ze sobą rowerek. Łączy się to jednak z takim problemem, że w jedną stronę trzeba takowy nieść pod pachą - jest za niski, żeby go prowadzić, a w przedszkolu nie bardzo jest gdzie go przechować. No ale troche w ten sposób udało się pojeździć (i pobiegać ;) Tu też czai się odpowiedź na pytania, które pojawiły się kilka razy w różnych komentarzach - jak się udało nam schudnąć ;) I właśnie w drodze do przedszkola kabak nauczył się jeźdżić na rowerze - na którymś etapie odczepiliśmy boczne kółeczka. Szkoda, że nie można tego samego zrobić z pływaniem! ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kiedy się nie chce człowiekowi targać roweru - zawsze można zabrać hulajnogę. Lżejsza, poręczniejsza a i potem tak szybko biegać nie trzeba ;)

Obrazek

Tego roku, po raz pierwszy od fest dawna, w Oławie spadł śnieg, który utrzymywał się dłużej niż godzinę. Można więc było wyjąć z piwnicy sanki i użytkować je w celu przewożenia żywego ładunku. Ładunek się cieszył i tarzał w śniegu. Trzeba więc było zabierać dodatkowe ubranie na zmianę i od tego nieraz rozpoczynać dzień ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

BARKI
- to już niestety nie środek transportu do przedszkola (choć wciąż nie tracę nadziei, że kiedyś się uda takową przejechać), ale ważny element naszych nadrzecznych wędrówek.

Rzecznych pływadeł spotkaliśmy w ciągu ostatniego roku kilka. Zazwyczaj barka przepływa obok i tyle. Jak mamy szczęście i znajdziemy się we właściwym miejscu w odpowiednim czasie, to możemy sobie obejrzeć jak się takowa śluzuje. Acz raz trafiło się nam istne widowisko! Przedstawienie o skomplikowanym scenariuszu na około godzinę!

A więc najpierw barka wyłania się ze śluzy.

Obrazek

Wiezie jakieś gigantyczne, plastikowe, niebieskie beczki!

Obrazek

Zbliżenie. Wśród załogi widać konsternację, nerwowe rozmowy. Widać, że coś rozważają, planują, w ekipie są jakieś różnice poglądów.

Obrazek

Po raz pierwszy mamy okazję oglądać jak barka cumuje. Kabak zawsze się dopytuje po co są te słupy wystające z wody - i tu ma możliwość naocznie się przekonać, że jej nie oszukiwaliśmy.

Obrazek

"Pchacz" odłącza się od zestawu...

Obrazek

I mocno gazując daje w długą w sina dal!

Obrazek

Rozważamy czy te baniaki zostały właśnie dowiezione na swoje miejsce? Może dla pobliskiej fabryczki są przeznaczone? Ale jak u licha chcą je tutaj wyciągnąć na brzeg? Ciężko sobie wyobrazić wielki dźwig meandrujący między drzewami po wąskiej ścieżce, który nie zwala się ze stromej górki, opadającej tu w stronę przywiązanej właśnie barki.

Obrazek

Odciążony stateczek ochoczo sunie w stronę mostu.

Obrazek

I wszystko staje się jasne! Oni popłyneli zobaczyć czy się zmieszczą pod mostem! Dawno barki nie pływały bo była powódź, a nadal woda jest dosyć wysoka!

Obrazek

Wygląda więc na to, że meldują komu trzeba, że "przejdą", zabierają przyczepkę i oddalają się niespiesznie w kierunku Wrocławia.

Obrazek

Obrazek

A tu inna barka się śluzuje. Zdjęć za dużo nie ma bo w ciemnościach słabo wychodzą.

Obrazek

Inne barki. Ta chyba wiozła na grzbiecie jakiś żółty stateczek spacerowy?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Malutki stateczek też się śluzuje. Ciekawe czy np. dla pontonu by otwarli śluzę, czy jednak by trzeba przenosić brzegiem?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

NIEOCZEKIWANE ATRAKCJE

Któregoś razu przechodzimy sobie przez most i wiatr owiewa nas zapachem spalenizny. Ale nie takiej miłej jak z ogniska, ale aromatem palonej gumy czy plastiku i to o natężeniu silniejszym, niz to, które zazwyczaj wydobywa się z domowych kominów. Im dalej - tym zapach nabiera siły! Na skraju małego parku wszystko staje się jasne! Spalony samochód!! I to chyba w miarę niedawno, bo stoi jeszcze w pianie, którą zapewne go gasili. Acz ciepły już nie był - macaliśmy! ;) Kto i po co go tutaj spalił - nie udało się dowiedzieć. Wieczorem już go chyba nie było.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Napotykamy też inny wrak auta. Ten akurat przyniosła powódź!

Obrazek

Obrazek

Innym razem odkrywamy na brzegu rybę giganta! Puszka po piwie dla porównania wielkości.

Obrazek

Toż ona musi ważyć ze 20 kg! Skąd się tu wzieła? Sama na brzeg nie wylazła, to jasne... Ale czemu ktoś, kto ją złowił, jej sobie nie zabrał? A jeśli nie chciał jej zabierać - to czemu nie wypuścił z powrotem do wody? Nie prosto chyba wyciągnąć takiego olbrzyma na brzeg.. I zadać sobie tyle trudu, aby tak po prostu zostawić? Żal ryby... i żal zmarnowanego jedzenia... Mogła sobie dalej żyć albo cieszyć czyjeś podniebienie opieczona w bułeczce..

Obrazek

Psy, koty czy inna zwierzyna kręcąca się w tych okolicach również jakoś nie korzysta z tego podanego na tacy przysmaku... Ryba leży w tym samym miejscu jeszcze dobrych kilka dni. I puchnie... Zaczyna wyglądać jak balon! Już się boje do niej podchodzić, że strzeli, gdy akurat będziemy obok. A ulec ochlapaniu wnętrznościami zdechłej ryby, pewnie w połaczeniu z robalami, jakoś wybitnie nie mam ochoty!

Obrazek

A któregoś dnia ryba znika... Jak sen... Tak samo tajemniczo jak się pojawiła.. Zostaje jedynie kilka łusek i z lekka wygnieciona trawa...

Zaraz przy dużym moście odkrywamy drzewo ścięte przez bobry.. kurcze... prawie środek miasta a one tu tak ochoczo urzędują? Chyba 200 metrów od naszego bloku tak sobie poczyniają! Toperz się śmieje, że niedługo za opony w busiu się zabiorą ;)

Obrazek

"Wypluwki" podwodnych poszukiwaczy skarbów. Kilka razy ich spotykamy. Przychodzą z długimi linkami, na końcu których są przywiązane bardzo silne magnesy - takie o udźwigu nawet kilkanaście kg. I wyciągają żelastwo z dna rzeki. To co im nie podejdzie - zostaje na chodniku. Omszałe, pordzewiałe, porośnięte małżami. O nieznanej historii i pochodzeniu. Zazwyczaj po kilku dniach znika.. Nie wiem czy zabierają je złomiarze czy jakieś miejskie śłużby. Zostaje tylko rudy ślad na betonie, a i ten po jakimś czasie wymywają deszcze... Aż do następnego ujawnienia się "poszukiwaczy pereł". Aha! Miłośnicy skarbów zawsze łowią z mostów! Są zazwyczaj mało rozmowni, łypią spode łba i nie pozwalają fotografować swoich zdobyczy.

Obrazek

Obrazek

Często po drodze spotykamy transport wózeczkowy. Co na tych wózeczkach nie jeździ! Przeważnie złom albo opał, acz kiedyś jechała też piramida ośmiu opon! W rejonie kręci się również dużo kotów, zwłaszcza już na Zwierzyńcu. Zarówno jedno jak i drugie dość ciężko sfotografować, więc przykładowych fotek jest niewiele...

Obrazek

Obrazek


WSCHODY I MGŁY

Często same warunki atmosferyczne uatrakcyjniają nadrzeczną wędrówkę, sprawiając, że jest ona zupełnie inna niż dnia poprzedniego. Czasem zdarzy się wielka mgła. Taka tłusta, gęsta i namacalna, gdy w niebycie znika drugi brzeg, a most zdaje się prowadzić donikąd.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Moim zdaniem najpiękniejsze są te mgły, przez które właśnie zaczyna się przebijać słońce - i stają się one żółte i świetliste.

Obrazek

Krótkie zimowe dni powodują, że mamy okazję podziwiać wschody słońca nad rzeką - z całą właściwą im paletą barw i kombinacji.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Brzegi oświetlone ciepłymi promieniami wschodzącego słońca - efekt jakby jesiennych liści!

Obrazek

Obrazek

A najcudniejsze to są mgły unoszące się kłębami nad wodą!! Gdyby jeszcze zdjęcie potrafiło oddać to jak one wirują!

Obrazek

I to samo - ale w wersji zimowej, nad rzeka pełną płynącej kry. Im zimniej - tym bardziej malowniczo wyglądają dymy okolicznych fabryczek. Są takie bardziej okazałe, gęstsze i bardzie buchające!

Obrazek

Ciekawe jest też wschodzące słońce nad fabryczkami - gdzie z lekka zatraca się granica gdzie chmura, gdzie mgła, a gdzie dym czy para.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dym leci nie tylko z komina, również z otworu jakby w środku dachu!

Obrazek

Odkrywamy też kłęby pary wydobywające się zza płotu. Ki czort?

Obrazek

Wychodzi na to, że dymią te "baseny". Nie wiem co w nich trzymają, ale ciekawie to wygląda w mroźny dzień!

Obrazek

Obrazek

Nie omieszkam też upolować jakieś "kwaśne mleko" - mój ulubiony rodzaj chmur!

Obrazek

Obrazek


ZIMA

I w tym roku stała się rzecz niepojęta i dawno niespotykana! Oławę zaatakowała zima! Jest więc taki czas (na szczęście niedługi), że do przedszkola brniemy po kolana w śniegu albo w zadymce i dujawicy!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nasza osiedlowa ciepłownia więc grzeje na maksa.

Obrazek

W garażach też się dogrzewają.

Obrazek

Tak.. Wiem... Większość ludzi nie lubi dymów i się nimi nie zachwyca. Ale ja mam inaczej. Ja jestem z Bytomia ;) Widok dymu (i zapach) daje mi poczucie radości i bezpieczeństwa - pewnie podświadomie przywołując wspomnienia z sielskiego i szczęśliwego dzieciństwa :)


LÓD

Jak zima - to nie tylko śnieg, ale i lód! Ów w różnych formach będzie nieraz bohaterem naszych wędrówek. Po pierwsze kanał zamarzł. Ten wzdłuż którego idziemy.

Obrazek

Nawet niektórzy po nim łażą... Nie wiem czy wiedzą, że 100 metrów dalej jest wypływ ciepłego potoczku z fabryczki. Bo kaczki to wiedzą! Całą zimę się tam grupują i grzeją kupry!

Obrazek

Na brzegach kanału tworzą się fajne zwałowiska kry!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pod krą jest powietrze, bo woda opadła. Fajnie więc można sobie ją łupać i nie ulegać zamoczeniu.

Obrazek

Główne koryto Odry nie zamarzło. Ale płynie nim kra... codziennie gęstsza... Acz nie doczekaliśmy momentu, aby Odra zamarzła całkiem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Struktury lodu najciekawiej obserować z bliska.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zupełnie jak meduza!

Obrazek

Zalodziałe kawałki stopnia wodnego przy żółtej kładce.

Obrazek

Obrazek

I jedna z moich ulubionych rzeczy związanych z zimą! Sople!!! Coś, co kiedyś było naturalne i popularne, a teraz z uporem maniaka się z tym walczy! Jak z trawą na wiosnę... Ale za murem fabrycznym przetrwały! Tu nie ma przypadkowych przechodniów, którzy mogą się poczuć zagrożeni i dostać ataku paniki. Tu sople mogą szczęśliwie sobie wisieć do kolejnej, solidnej odwilży!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


PTAKI

Jak towarzyszy nam rzeka - to oczywiste jest, że również będą tam ptaki wodne. A w tym roku jest ich wyraźnie więcej niż w latach poprzednich. Nie odleciały? Przywędrowały z innych rejonów Polski, bo się zwiedziały, że Dolny Śląsk ma wyjątkowo łagodne zimy? Jedna czapla pozuje przy śluzie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Stado kormoranów. Czegoś podobnego to jeszcze nigdy nie widziałam. Nawet w jakiś super - rezerwatach reklamujących się jako "wyspy kormoranów". To stado chyba gdzieś migrowało, bo takowe zjawisko było tylko w jeden dzień. Normalnie kormorany na Odrze występuja, ale raczej bardziej pojedynczo. A tu były ich dziesiątki, a nawet nie wiem czy nie setkami wirowały na granicy powietrza i wody, drąc dzioby i bijąc skrzydłami aż tupało w uszach!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Gęsi koło starego domu. Już na wyspie, kilka domów od przedszkola.

Obrazek

Jest napis 1792. Czyżby ten dom serio miał aż tyle lat?

Obrazek

A tu piskle wypadłe z gniazda. Później się okazało to raczej "podlot", który już nieraz gniazdo opuszcza wyruszając na coraz dłuższe wycieczki. Kabak oczywiście chciał go zabrać do domu. To nie brzmiało jak dobry pomysł, ale też nie mogliśmy go zostawić na środku ścieżki, gdzie jeżdża rowery, a ludzie masowo wyprowadzają psy. Ostatecznie zrobiłam mu tymczasowe gniazdko wyplecione z trawy i posadziłam w nim na dosć wysokim ścietym pniu. Donośny świergot z pobliskiego krzaka sugerował, że jego mama jest gdzieś blisko!

Obrazek


KRATOWNICA

Miejscem budzącym od zawsze nasze zaintresowanie jest metalowa konstrukcja położona na skraju wyspy. Nie wiem jakie jest jej przeznaczenie... Może w celu ochraniania koniuszka wyspy przed rozmyciem?

Obrazek

W czasie powodzi zalewa ją zupełnie - jest gdzieś na lewo od mniejszego krzaczka ;) Ale o wielkiej wodzie bedzie w kolejnym odcinku.

Obrazek

Przy niskim stanie wody można do owej kratownicy spokojnie podejść. Jest wtedy zazwyczaj zawalona belami drewna, patykami, śmieciami i wszystkim co osadziła tu woda. Idzie się więc po bezładnej napowietrznej konstrukcji drewnianej, zupelnie nie wiedząc co jest pod spodem. Trzeba uważać bo noga lubi wpaść w solidną dziure i potem niełatwo ją wyciągnąć. Nadmienię, że kabak ma ułatwione zadanie. 20 kg przejdzie bez problemu, a 60 kg się obwali i ugrzęźnie ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Widziana spod kratownicy fabryczka - wzdłuż muru której codziennie tuptamy.

Obrazek

Kratownca w śnieznej zadymce prezentuje się nieco surealistycznie.

Obrazek

Zimą kratownica stoi częściowo w wodzie. Nie podchodzimy. Tak jak wpadanie w patykowo - błotnistą breje można zaryzykować, to obwalenie się z lodem już brzmi niezachęcająco. Dziś więc nie poklepiemy w pordzewiały filar.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Czasem poziom Odry jest bardzo niski. Mozna wtedy wleźć pod duży most i skorzystać z tamtejszych atrakcji! (zwłaszcza przydatne, gdy osiedlowe place zabaw były otaśmowane i obwieszone wrażymi kartkami z zakazami.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

"Żółta kładka" widziana od drugiej strony. Z tego rzutu widzimy ją bardzo rzadko.

Obrazek

A tu widok z "rybiego mostu", z lekka przyzoomowany. Dopiero po ponad roku codziennego mijania, wypatrzyliśmy stare, niemieckie napisy na małej śluzie koło ruin młyna! Dolny Śląsk nie przestaje zaskakiwać!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ten budynek, również położony koło starego młyna, też mijamy codziennie.

Obrazek

I wzbudzał on już nasze zainteresowanie, nieraz kukaliśmy do środka przez okienka, próbując odgadnąć czy ów działa, jaką funkcje pełnią ogromne hale lub czy może jest on opuszczony? Więc gdy pewnego dnia zauwazamy wywalone drzwi - nie omieszkamy skorzystać z tej okazji i rozejrzeć się dokładniej w jego środku.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zwraca uwagę duża ilość solidnych, metalowych sprzętów.

Obrazek

Obrazek

W podłodze jest sporych rozmiarów otwór prowadzący na niższy poziom budynku. Jednak nie jest to zwykła piwnica - wyraźnie słychać, że szumi tam woda! Gdzieś tu pod spodem przepływa jedna z odnóg Odry! Kusi, aby tam zejść i dokładnie się przyjrzeć podziemnej rzece, ale niestety nie widzimy technicznych możliwości dla naszej ekipy... Budynek z obecnością podziemnego przepływu przypomina nam szumiący bunkier/śluzę przy moście w Ołoboku! ( https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... iedzy.html )

Obrazek

Biura tu też były.

Obrazek

Po drodze do przedszkola zdarzyło się również wiele sytuacji, które zapadły w pamięć, ale nie udało się ich zarejestrowac na zdjęciu. Jeden z żulików (z kamienicy na zakręcie) nagminnie chodzi środkiem ulicy i śpiewa albo wygłasza wykłady na tematy zróżnicowane. Dwóch przybyszy zza wschodniej granicy stało kiedyś na mostku i snuli wspomnienia z odsiadek w ukraińskich pierdlach (ech... żadnego innego dnia nie rzucaliśmy patyczków przez godzinę! ;) Kabaczę było zachwycone i zdumione z takiego nagłego przypływu nieuzasadnionej dobroci mamusi. A mi uszy rosły do tych przedziwnych historii ;) Widzieliśmy jak ptak porywa rybę i unosi ją w dziobie w nieznaną dal. Nie zawsze było różówo... Wyliśmy do księżyca ze złości wdeptując po raz kolejny w aromatyczną psią kupę czy śledziliśmy wzrokiem za parasolem, który wiatr wyrwał z rąk i uniósł poza zasięg naszych możliwości jego odzyskania... Były setki ulotnych wrażeń, których teraz sobie za cholerę nie przypomnę i nie mają one żadnego znaczenia pojedynczo, ale zlały się one w ogólne wrażenie i sympatię do przemierzanej codziennie trasy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2210
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: W drodze do przedszkola - Oława, jesień/zima 2019/2020

Post autor: buba » 22 marca 2021, 18:34

W minionym roku mieliśmy w Oławie dwie powodzie. Raz nas podlewało pod koniec czerwca, a drugi raz w październiku. Wprawdzie nie były one aż tak spektakularne jak te z roku 1997 czy 2010, ale też zwróciły już na siebie uwagę. Przypomnę tylko, że nasze przedszkole jest położone na wyspie, więc jeśli jakiś fragment Oławy nurkuje - to ten jest pierwszy na placu boju! Powódź nie powódź - do przedszkola i tak się chodzi! I automatycznie widoki wokół stają się zupełnie inne niż zazwyczaj. Dlatego więc postanowiłam im poświęcić osobną relację. Tuptając codziennie i obserwując podnoszącą się wodę - rozważamy czy już kupować ponton, aby w ten sposób pokonywać naszą trasę? Czy jeszcze trochę poczekać? ;)

Rzeka stopniowo przechodzi w rozlewiska, bagienka i młaki dochodzące prawie do drogi czy naszej ścieżki idącej wałem.

Obrazek

No jeszcze trochę brakuje do jej zalania. W 2010 ta trasa wymagała już wspomagania się łódką ;)

Obrazek

O zachodzie słońca i w zapadającym mroku wygląda to jak jakieś niekończące się moczary!

Obrazek

Kratownicę jeszcze ciut ciut widać, taki maleńki paseczek wystaje.

Obrazek

A tu już jej nie widać wcale - gdzieś chyba na jej wierzchu osadził się ten duży korzeń.

Obrazek

Powódź przynosi nie tylko wodę, ale również spore ilości szlamu utworzonego przez pianę, liście, patyki, śmieci, trawy i czasem zupełnie nieoczekiwane przedmioty, np. w jednym ze szlamowisk pływało 50 zł, ale niestety nie udało się dostać patykiem ;) Poza tym może tylko tak wyglądało? A tak naprawdę była to karteczka wydarta z notesu? Poza tym przy dotknięciu pewnie by się i tak rozpadło z namoczenia.

Szlamowiska osadząją się na wszelakich zakrętach i w zatoczkach, co czyni krajobraz hmmmm… niecodziennym ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wody to już całkiem sporo! Barka już by pod mostem nie przeszła! Ba! Chyba płynąc pontonem by trzeba uważać na łeb! ;)

Obrazek

Acz do rekordów upamiętnionych tabliczkami jeszcze trochu brakuje!

Obrazek

Słupy przy śluzie powoli zaczynają już znikać pod powierzchnią!

Obrazek

Drzwi śluzy też ledwo ledwo co wystają...

Obrazek

Słupy wyglądają jak maleńkie guziczki!

Obrazek

W czerwcu był moment, gdy zakryło je zupełnie!

Obrazek

To nasz zazwyczaj malutki "potoczek patysiowy"! Teraz zmienił się w szeroko rozlane jezioro i już nie płynie.

Obrazek

Potem, gdy woda nieco opada, zostaje "tama".

Obrazek

Ślimaki pouciekały na drzewa, żeby nie utonąć. Każdy prawie konar jest nimi oblepiony!

Obrazek

Obrazek

A to już na Zwierzyńcu. W tym miejscu zazwyczaj po deszczu zbiera się kałuża, ale zdecydowanie mniejsza. Woda chyba teraz wybija ze studzienek, więc pozabezpieczano je workami z piaskiem.

Obrazek

Obrazek

A dalej, naszą stałą drogą do żółtej kładki, już nie przejdziemy. Macamy patykiem. Powyżej kolan na pewno…

Obrazek

Obrazek

Musimy obejść dookoła… I co się okazuje? Że żółtą kładkę spotkało coś złego! Jest cała pogięta! Wygląda na to, że chyba wczoraj woda musiała ją zalać całkiem? Woda szła górą i coś dużego walnęło w mostek? np. płynące drzewo?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W czewcu żółta kładka też robiła wrażenie. Zazwyczaj pod nią jest stopień wodny - coś jakby wodospad. Przy odpowiednio wysokim poziomie woda wali równo i to w sposób oględnie mówiąc dosyć skotłowany. Zdjęcie raczej nie odda tej mocy i atmosfery, gdyż powietrze wypełnia ryk rzeki, a kładką cała się trzęsie od wibracji.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Idąć od drugiej strony, jak mozna się domyśleć, również opieramy się o rozlewiska... Hmmm... Ciekawe czy np. jak komuś wsadzili areszt domowy zwany eufemistycznie kwarantanną, a woda mu zalewa dom - to może go opuścić i się ewakuować? Czy dla dobra sprawy musi siedzieć na szafie? I czy policja pływa na kontrole pontonami albo brodzi w wodzie? Czy może jednak zapora wodna ich zniechęca przed wykonywaniem monotonnych "czynności służbowych"?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wędrując w takich warunkach nieraz zbaczamy nieco z klasycznej drogi do przedszkola, aby obczaić co i jak w różnych okolicznych miejscach, np. idziemy zobaczyć co słychać za dużym mostem.

Obrazek

Obrazek

A tam wygląda całkiem ciekawie!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Odra wreszcie wygląda jak porządna rzeka, a nie jakiś mały strumyczek ;)

Obrazek

I archipelagi bezludnych wysp się pojawiły! :P

Obrazek

Obrazek

Mieszkając w tych domach to już z lekka bym się zaczęła stresować!

Obrazek

Obrazek

Nasze osiedle ma szczęście stać na niewielkiej górce! I póki co, jeszcze nigdy w swej historii nie pływało! Acz i tak się cieszę bardzo, że nie mieszkamy na parterze...

Obrazek

Fabryczka, koło której codziennie przechodzimy wyłania jakby prosto z wody.

Obrazek

Idziemy zobaczyć jak prezentują się okolice przedszkola widziane zza rzeki. Widać zabudowania Zwierzyńca, gdzie woda podłazi już i z drugiej strony.

Obrazek

Obrazek

Przyprzedszkolna kamieniczka i dom gęsiowy.

Obrazek

Tu już przygotowani na wszelkie ewentualności! ;)

Obrazek

A to już za wałem, który jak widać nieco przesiąka...

Obrazek

Obrazek

Wszelakim chaszczom bardzo do twarzy w tej odsłonie!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Bluszczom też chyba pasuje, że je wreszcie solidnie podlało!

Obrazek

Miejscami już się gubi, gdzie było główne koryto rzeki.

Obrazek

Obrazek

A strażacy jeżdżą tam i z powrotem, rozglądając się nieco nerwowo.

Obrazek

I jak się można domysleć - to i w kałuże wszędzie świat zaczyna obfitować. Niektórym to jest bardzo na rękę!

Obrazek

Obrazek

Obrazek
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2210
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: W drodze do przedszkola - Oława, jesień/zima 2019/2020

Post autor: buba » 16 marca 2023, 11:19

To już ostatnia część wspomnień z naszych codziennych wędrówek wzdłuż Odry. Migawek z poranków i wieczorów na wałach, wśród plusku rzeki i kwiku wodnego ptactwa. Ostatnia - bo niedawno kabaczę poszło do szkoły. Szkoła też jest fajna, ale położona jest dużo bliżej i droga do niej wiedzie przez osiedle. Tęsknimy więc bardzo za tymi uroczymi, kilkukilometrowymi wycieczkami, do których ot tak bez powodu nigdy się człowiek nie zmobilizuje.

Poniżej kilka migawek dla przykładu, a cała reszta w linku: https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... yniec.html

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Turysta
Turysta
Posty: 2210
Rejestracja: 05 lipca 2011, 11:35
Kontakt:

Re: W drodze do przedszkola - Oława, jesień/zima 2019/2020

Post autor: buba » 28 marca 2023, 9:35

Relacja ze zwykłych dni. Ruiny położone na naszej codziennej drodze do/z przedszkola.

Zazwyczaj opuszczone miejsca czy ruiny odwiedza się jednokrotnie i ponownie już do nich nie wraca, bo są inne miejsca, które warto odwiedzić. Czasem do niektórych może zagląda się z sentymentu po latach albo przychodzi tam kolejny raz, aby pokazać je komuś znajomemu. Rzadko chyba tak bywa, aby jakieś opuszczone miejsce odwiedzać przez trzy lata praktycznie dzień po dniu. Widzieć przez pryzmat tych samych starych murów jak przeplatają się pory roku, jak zmienia się samo to miejsce w wyniku działalności ludzi i przyrody, jak rozpadają się dachy, jak znikają maszyny, jak pojawiaja się różne, nowo przyniesione przedmioty.

Zazwyczaj w wilgotnych wnętrzach ceglanych murów byłyśmy same, towarzyszył nam tylko dźwięk chlupoczacej wody, która przepływa pod budynkiem. Czasem jednak natknęłyśmy się na jakis ludzi. Najczęściej były to lokalne menelki, spożywające "płynne złoto", z takiej firmy jakowe promocje akurat oferował pobliski malutki sklepik. Rozsiadali się zazwyczaj na samodzielnie przygotowanych konstrukcjach wypoczynkowych i cieszyli otaczającą przyrodą (a chyba głównie tym, że tutaj nie dociera straż miejska z bloczkami mandatowymi). Trafiało się spotkać dzieciaki, które popalały papierosy albo robiły demolkę w tutejszych sprzętach. Były też zakochane, obłapiające się parki w wieku bardzo różnym. Kręciła się młodzież w kłębach aromatycznego dymu i z dudniącym termosem. Miejscowe babuszki zbierały jeżyny, a czasem przewinął się z taczkami jakis kolekcjoner cegieł. Przewijali się też ukraińscy robotnicy na wagarach, którzy dali dyla z pobliskiej fabryczki. Spotkaliśmy też rodzinę kun. Ta napędziła nam najwięcej strachu, bo zrobiła taki harmider jakby cała hala się waliła. Raz jeden spotkałyśmy dwóch kolesi, niemiejscowych, były to zdecydowanie nieznane nam twarze (a chodząc codziennie miałyśmy raczej już większość bywalców obejrzanych, nawet z rozkładem godzinowym, wiedząc gdzie i kiedy kto się przewinie). Owym kolesiom wybitnie źle z oczu patrzyło, wyglądali jakby zwiali z pierdla i ukrywali się w nieznanym sobie mieście, albo szukali miejscówki, żeby ukryć zwłoki. Byli to też jedyni , którzy nie odpowiedzieli na "dzień dobry". Z ich powodu zrezygnowałyśmy z chodzenia przez ruiny chyba na 2 miesiące. Na szczęście już nigdy więcej ich nie spotykamy. Poruszyliśmy kiedyś później ten temat z lokalnymi menelkami i oni też tylko raz ich spotkali - właśnie tego dnia. I też im się przybysze bardzo nie spodobali. Również nie nawiązali z nimi kontaktu innego jak krótki wzrokowy, o małej dozie sympatyczności.
Stopniowe pustoszenie fabryczki sugerowało, że bywają tu również złomiarze, ale musieli przewijać się w innych niż my godzinach.

Dwukrotnie namierzyłyśmy kryjówki. Jedna była najprawdopodobniej dzieciaków, a druga zdecydowanie nie...

Padały śniegi i deszcze, wiały wiatry ciepłe i zimne, słoneczko dogrzewało po letniemu lub pod stopami szeleściły opadłe liście. A my dzień po dniu, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu mijałyśmy ceglane mury, stare, zatęchłe hale, ocembrowane odnogi Odry. W pierwszym roku naszych wędrówek w ogóle ciężko było wejść na teren, trzeba było przeciskać się pod płotem. Potem brama się otwarła, ale budynek wciąż był zamknięty, więc chodziłysmy tylko mostkami, zaglądając do okien. Później otwarły się hale, więc mogłyśmy urozmaicić sobie naszą wędrówkę przechodząc przez nie - wchodząc jednymi drzwiami, a wychodząc innymi po przeciwległej stronie. Potem nasze główne drzwi ktoś zabarykadował, ale otwarła się wielka brama na tyłach - zmieniła się więc nasza ruinowa trasa nabierając długości, różnorodności i atrakcyjności.

Dużej części wyposażenia, sprzętów czy maszyn już tam nie ma. Pozostały tylko w naszej pamięci i na poniższych zdjęciach.

Cała, kompletna RELACJA pod linkiem: https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... -2022.html


Kilka zdjęc dla zachęty :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."

na wiecznych wagarach od życia..
ODPOWIEDZ