Nie robiłem rezerwacji by iść drogą normalną,mając nadzieje,ze ktoś da się namówić na drogę 3M. Niestety chętnych brak.Odpowiedzi jakie słyszę to,że lodowiec jest w kiepskim stanie,na dole dwa dni padał deszcz,to tam sypało i mogło zasypać szczeliny etc.Prognozy na następne dni są dobre.5 osób zrobiło rezerwację w Teteprzez telefon,więc myślę,że też spróbuje.Okazuje się to być banalnie proste i zajmuje 5 minut.Na stronie schroniska wchodzę w zakładkę booking,a android nawet raczy mnie językiem Polskim
I tak w składzie 7 osobowym,ja, Asia,Agnieszka,Paweł,Tomek,Irek i Marek ruszamy z campu autobusem do Les Houches,skąd wjeżdżamy kolejką linową Bellevue na stację Gare de Bellevue (1800m) (cena 18,50 Eur. w dwie strony). Można połączyć kolejkę z tramwajem,ale cena 43,50 to trochę dużo,więc postanawiamy iść ze stacji górnej gondoli na nogach.
Widoki towarzyszą nam od samego początku
W doliny zawitało morze
Pogoda ładna,to i humory dopisują
I tak sobie idziemy podziwiając widoki
Aiguille du Midi (3842 m n.p.m.)
Znajdujemy też czas na przerwę
Na drodze spotykamy tez taką oto rodzinkę
Pytamy grzecznie,czy się przesuną i chyba znały język polski bo czynią to bez mrugnięcia okiem

Później przychodzi jeszcze sesja na drabince
I wychodzimy przy baraku des Rognes,gdzie spaliśmy 7 lat temu i skąd atakowałem M. Blanca
Dochodzimy do checkpointu,który znajduje w budce przed lodowcem i gdzie siedzi dwóch panów,którzy sprawdzają rezerwację,ale i tak nie chcą PDF-a
Idziemy od razu do basecampu,gdzie sympatyczny Francuz odsyła nas do schroniska,żeby wpierw zapłacić i żebyśmy się nie spieszyli i wypili sobie piwo

Tośmy poszli,piwo wypili,posiedzieli pojedli i zapłacili.Z Alpenem dopłaciłem tylko 5 Euro.Czyli nocleg na besecampie 15 Euro z Alpenem,bez 30 Euro.W schronisku już wymagali pokazania rezerwacji.
Wracamy do basecampu,sympatyczny francuz,który się tym opiekuje mówi byśmy sobie wybrali namiot.Namioty są wieloosobowe lub mniejsze dwu lub trzyosobowe.Bierzemy ten większy. W środku są łóżka polowe,pościel,poduszka i koc.
W środku jest mega ciepło i postanawiam nie spać w śpiworze ekspedycyjnym tylko pod pościelą i to był największy błąd


Vallot
W 2012 roku dużo chodziłem po górach,a ten rok prawie całkiem odpuściłem i kondycja słaba


W Vallotcie krótka przerwa na ciepłą herbatę i czekoladę i idziemy dalej. Zastanawialiśmy się,czy w ogóle się wiązać,ale Aśka powiedziała,że ona by chciała,a dla mnie to kilka kg. mniej na plecach.
Na szczyt wchodzimy o 10-tej,ale nie ma już tej radości,która była z a pierwszym razem
Na górze tylko parę fotek i idziemy w dół
o 12.35 jesteśmy przy starym schronisku Goûter,gdzie robimy przerwę obiadową i ja z Tomkiem schodzimy szybciej, by się na basecampie spakować i zejść jeszcze do stacji Bellevue (1800m) przed ostatnim kursem kolejki,która kursuje do 18-tej.Na basecampie jesteśmy około 14.30,facet z obsługi gada,że zejdziemy spokojnie w 1.45h. do stacji.W międzyczasie dochodzą Asia i Paweł i proszą Tomka by szedł z Pawłem ogarnąć do schronu jeszcze jeden nocleg. Tomek wraca po 15-tej i zaczynamy schodzić truchcikiem


Tu już zaczynamy biec,śpiwór do jednej reki,aparat do drugiej i



W sumie 2 godzinny bieg,a facet gadał,że w 1.40 zejdziemy

O 18.10 mamy autobus i na campingu jesteśmy 18.30.Robię sobie kolacje,kąpiel i spać.
Rano jadę na zakupy do Chamonix,później spacer w około komina
Leżing

I wieczorem idziemy z Tomkiem na pobliski pagórek na zachód słońca i robiąc sesje koziołkom
Zachód był trochę lichy

Na koniec zbiegamy przy świetle latarek z telefonów bo czołówki zostały w innych plecakach

Po powrocie do Polski zliczyłem aktywność górską do wyjazdu do Chamonix i okazało się ,że byłem aż 6 razy w górach.Mięśnie ud na podejściu pod MB mnie strasznie paliły,ale o dziwo czułem się mniej zmęczony niż w 2012 roku w następny dzień.Tak czy owak kondycja spadła masakrycznie.Trzeba zacząć się ruszać


I tak oto opowieść dobiegła końca i obóz się skończył i urlop się skończył,a zaczęła się codzienność

Reszta zdjęć:https://photos.app.goo.gl/oTFGZEX3bJBSLoG9A