DolomitiLOVE

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Kovik
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2118
Rejestracja: 18 maja 2010, 22:59
Kontakt:

DolomitiLOVE

Post autor: Kovik » 13 września 2019, 19:54

Tak to jest z tymi górami. Raz pojedzieSZ i jesteś stracony. Ostrzegali nas przed tym zjawiskiem znajomi. Kto śledzi choć trochę nasze poczynania już wie, że chodzi o Dolomity. Przez ostatnie pięć lat cztery urlopy włącznie z tym spędziliśmy w tych uroczych cudach natury wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Ale to nie miało wcale tak wyglądać. Jeszcze trzy tygodnie przed wyjazdem mieliśmy zarezerwowane pokoje w tatrzańskiej Zwierówce, gdy Basia nieśmiało spytała:
- A może znowu w Dolomity pojedziemy?
Gdy to usłyszałem zapaliła mi się w głowie “żaróweczka” lecz nie dałem poznać, że się napaliłem. Po trzech dniach przedstawiłem ku jej zaskoczeniu gotowy plan włącznie z planem awaryjnym. Jedynymi niewiadomymi były stan moich pleców na długim wyjeździe i jak bardzo zimne będą wrześniowe noce na wysokości ponad 1400 m.n.p.m.
Po całodniowej podróży stajemy na niemalże pustym parkingu przy halach Prato Piazza w grupie Braies. Nieśmiało zachodzimy po pobliskiego pensjonatu o tej samej nazwie z pytaniem czy nas przenocują – mają komplet, więc może w hotelu Hohe Gaisl obok. Cena 92 eu za osobę zdecydowała, że noc spędzimy w aucie.
C.D.N....
http://gorolotni.blogspot.com

Życie zaczyna się po trzydziestce
Awatar użytkownika
zanzara
Turysta
Turysta
Posty: 116
Rejestracja: 15 grudnia 2012, 22:50

Re: DolomitiLOVE

Post autor: zanzara » 14 września 2019, 20:21

:Ech... pozwólcie, że tak sobie tęsknie westchnę :zoboc:
Live and let live
Awatar użytkownika
Grochu
Moderator
Moderator
Posty: 5029
Rejestracja: 14 października 2009, 12:11

Re: DolomitiLOVE

Post autor: Grochu » 15 września 2019, 12:52

:D No to synek wziąłeś chyba bardzo głęboki wdech :lol: :lol: :lol:
Nieważne: gdzie. Ważne: z kim :)
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
Awatar użytkownika
Kovik
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2118
Rejestracja: 18 maja 2010, 22:59
Kontakt:

Re: DolomitiLOVE

Post autor: Kovik » 15 września 2019, 15:29

"ZEW NATURY"

Po dość przyjemnej nocy zachodzimy do w/w rifugio na śniadanie. Dziś zamiarujemy wejść na wysokie na 2839 m.n.p.m. Pico di Vallandro. Jest to masywny szczyt o charakterystycznej sylwetce. Od płn i wsch obrywają się imponujące urwiska natomiast od południa pod sam wierzchołek podchodzą łagodne zbocza. Prognozy mówiły, że od południa możliwy jest niewielki deszcz. Od razu nasz wzrok przykuwają czerwone ściany wielkiej i niedostępnej dla zwykłych turystów jak my Crody Rossy. Po śniadaniu ruszamy szlakiem nr 40 ku pierwszemu naszemu szczytowi.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Pogoda dopisuje, humory dopisują turyści też jacyś weseli. Z każdym krokiem nabieramy wysokości. Na tym szlaku nie ma możliwości schodzenia, trzeba tylko przeć do góry co też czynimy. Szerokim zboczem i obszernymi zakosami dochodzimy do przedwierzchołka z którego już widać wysoki krzyż.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Pomiędzy wierzchołkami jest króciutki fragment wymagający wzmożonej ostrożności. Nie licząc Crody Rossy nasz szczyt jest jednym z najwyższych w okolicy, więc widoki rozpościerają się dookoła. Widać niedalekie Tre Cime i góry je otaczające, widać grupę Cristallo i grań ze znaną ferratą Dibona, widać też wspomnianą Crodę i inne bliskie szczyty. Po krótkiej sesji foto i wpisie do książki ruszamy z powrotem tą samą drogą.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Szlak ten uwolnił we mnie dziką naturę, więc postanowiłem napić się z koryta i poczuć się jak baran.
W schronisku spędziliśmy dłuższa chwilę posilając się tyrolskimi smakołykami.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Na szczęście w górach pogoda nas oszczędziła, lecz w drodze na Camping Miravalle w Campitello di Fassa, niebo postanowiło wylać z siebie wszystkie żale. Nie pozostawało nam nic innego jak stanąć w szranki z naturą i pobić rekord w rozbijaniu namiotu – aktualny to 180 sekund.
C.D.N....
po więcej widoków na>>>> www.gorolotni.blogspot.com
http://gorolotni.blogspot.com

Życie zaczyna się po trzydziestce
Awatar użytkownika
gaza
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1641
Rejestracja: 21 marca 2010, 19:27

Re: DolomitiLOVE

Post autor: gaza » 15 września 2019, 15:56

W tym roku odpoczywam od Dolomitów,ale oczy chyba nie odpoczną :spoko:
Kiedy trzeba wspiąć się na górę, nie myśl, że jak będziesz stał i czekał, to góra zrobi się mniejsza.
Awatar użytkownika
Kovik
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2118
Rejestracja: 18 maja 2010, 22:59
Kontakt:

Re: DolomitiLOVE

Post autor: Kovik » 15 września 2019, 19:47

"ODLOT TOTALNY"

Trzeba się z tym liczyć, że pogoda we wrześniu jest kapryśna. Mieliśmy perspektywę kilku godzin “suchych” a plany awaryjne zawierały masyw Sella. Ku wielkiej radości Basi w kilka minut wylądowaliśmy na marsie osiągając szczyt Sass Pordoi. Rozglądając się po okolicy stwierdzamy, że nie trzeba jechać do USA, żeby zobaczyć Wielki Kanion. Spierając się o to czy to co widzimy bardziej przypomina dziki zachód czy krajobraz czerwonej planety, spostrzegamy dwóch szaleńców przygotowujących się do lotu w przepaść.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Dotychczas moje niespełnione marzenie oglądałem wirtualnie a w tym momencie historia dzieje się na moich oczach. Dramaturgii dodawał fakt, że pogoda była tak dynamiczna, iż to co przed chwilą było wyraźnie widać po chwili stawało się ”gęstym mlekiem”.

Po tej atrakcji ruszamy w podróż po schroniskach Selli wiedząc, że na jej najwyższy szczyt nie dotrzemy. Już po paru minutach pijemy pyszna kawę w pierwszym z nich. Idziemy dalej w kierunku schroniska Boe licząc, że nie zostaniemy dotknięci kroplą deszczu. Ostatnie 20 minut to ucieczka przed niebiańskim prysznicem. Lekko przemoczeni docieramy do miejsca docelowego i postanawiamy posilić się przepysznym apfelstrudlem i na rozgrzewkę kawa z prądem, czyli espresso z ziołową grappą.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Po raz pierwszy w życiu przepijałem kawę herbatą. Po tym niemiłym doświadczeniu (wersja soft) lub po wykrzywieniu ryja (wersja hard) zgodnie stwierdzamy, że nie umieścilibyśmy tego trunku na liście “must drink”. Basia nie byłaby sobą, gdyby nie zaczepiłaby przypadkowych osób. Tym szczęśliwcem była para z USA, która mając swój Kanion w Kolorado postanowili zobaczyć ich europejski odpowiednik w wersji mini. Po dłuższej chwili w ciepłym schronie postanawiamy wyjść na chłodne, mokre i niesprzyjające warunki pogodowe. Po powrocie na camping sprawdzamy prognozy na kolejne dni i na naszych pyskach malują się banany, bo wiemy że kolejne dni wykorzystamy w 100 % a jedynym naszym zmartwieniem będzie, aby nie zapomnieć spakować do plecaka krem UV50.
C.D.N...
http://gorolotni.blogspot.com

Życie zaczyna się po trzydziestce
Awatar użytkownika
Kovik
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2118
Rejestracja: 18 maja 2010, 22:59
Kontakt:

Re: DolomitiLOVE

Post autor: Kovik » 16 września 2019, 19:42

"WŁOSKA ORLA PERĆ"

Tego dnia czeka nas zmierzenie się z jedną z grań w centralnym masywie Dolomitów. Alta Via Bepi Zac bo o niej mowa jest jednym z najpiękniejszych “balkonów” Dolomitów. Wzdłuż grani przebiegał front austriacko – włoski o czym świadczą stanowiska wojskowe i tunele wydrążone w skale, którymi przyjdzie nam się przeciskać. Dariusz Tkaczyk gwarantował, że nudzić się nie będziemy. Tak też było – ale po kolei. Pierwszy etap z wykorzystaniem infrastruktury co pozwala za zaoszczędzenie czasu i energii. Kolejne 45 minut to wygodna i szeroka ścieżka do przełęczy Passo Selle, gdzie znajduje się schronisko o tej samej nazwie.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Obowiązkowa kawa i pierwsze sesje foto na rozległe pasma i rozpoczynamy podejście w kierunku pierwszego ze szczytów dnia dzisiejszego.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Wiemy już, że trasa będzie długa ale nie ze względu na dystans ale piękne widoki co za tym idzie ilość strzelonych migawek. Pokonywanie kolejnych odcinków grani dostarcza nam wiele satysfakcji. Kilka odcinków ze względu na ekspozycje należy przejść z dużą ostrożnością i skupieniem. Z pewnością przydałby się sprzęt ferratowy.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Przychodzi nam na myśl, że jeżeli ci żołnierze wybrali sobie te tereny do obrony to przynajmniej mieli piękne widoki. Na szczycie Cima della Campanaccia robimy sobie dłuższą przerwę. Widać z niego praktycznie wszystko na co można wleźć: Latemar, Marmolada, Catinaccio, Civetta, Pala itd. Spotykamy tam grupkę Polaków, którzy podobnie jak my są zachwyceni tym miejscem.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Przed nami najwyższy punkt trasy Cima Costabella. Wchodzimy do krótkiego tunelu potem trawersujemy po wąskiej półce skalnej i pomostami drewnianymi dochodzimy do stromej skośnej półki. Następnie turnia z oknem skalnym i dojście do Forcella Cadin.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Z przełęczy zjeżdżamy po piargach do łąk i już blisko do górnej stacji kolejki. Przynajmniej tak myśleliśmy. Ostatnie 45 min i już leżymy na zielonych trawach chłonąc piękności otoczenia i ciesząc się chwilą.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Było ciężko wybrac kilka fot więc na blogu jest więcej.
C.D.N...
http://gorolotni.blogspot.com

Życie zaczyna się po trzydziestce
Awatar użytkownika
Dżola Ry
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 6331
Rejestracja: 28 czerwca 2009, 23:07
Kontakt:

Re: DolomitiLOVE

Post autor: Dżola Ry » 17 września 2019, 20:07

Czyli to był wyjazd tylko trekkingowy? Czy ferraty pojawią się w c.d.?

Wszystkie trasy piękne, ale jednak pogoda czyni cuda - ostatnia prezentuje się nadzwyczajnie!
Ale nie chciałabym jej przejść bez sprzętu! Czy były na niej eksponowane odcinki bez ubezpieczeń??
Awatar użytkownika
Kovik
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2118
Rejestracja: 18 maja 2010, 22:59
Kontakt:

Re: DolomitiLOVE

Post autor: Kovik » 17 września 2019, 21:00

Jolu pojawi się jedna ferrata w dalszym ciągu. Basia też za bardzo nie byla zadowolona ze bylismy bez uprzęzy. A odcinków eksponowanych bez zabezpieczeń nie było. W sumie to jedno z tych miejsc było takie w którym rzeczywiscie lonża by się przydała. Gorąco polecamy ten szlak
http://gorolotni.blogspot.com

Życie zaczyna się po trzydziestce
Awatar użytkownika
Kovik
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2118
Rejestracja: 18 maja 2010, 22:59
Kontakt:

Re: DolomitiLOVE

Post autor: Kovik » 18 września 2019, 19:32

"SANGUE, SUDORE E LACRIME, CZYLI KREW, POT I ŁZY..."

Już wiemy, że czwarty dzień w Dolomitach to będzie długi i wyczerpujący dzień, w szczególności dla Barbórki. To właśnie na jej życzenie umieściłem w planach via ferratę o dźwięcznej nazwie Giovanni Lipella. Wiedząc, że pogoda będzie naszym sprzymierzeńcem, a nikomu nie potrzebna robota na dziś będzie długa postanawiamy wykorzystać sprzyjające okoliczności i wyruszyć na szlak z samego rana. Podejście pod ferratę nie nastręcza trudności, ale w pełnym słońcu jest żmudne i zajmuje nam około 1,5 godziny. Widoki na Antelao, Averau, Novolau, Cinque Torri i migoczący w oddali lodowiec na Marmoladzie wynagradzają nam podejściowy wysiłek.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Oddech przyspiesza z każdym osiąganym metrem, ale w końcu udaje się dotrzeć do punktu startowego Galleria del Castelletto, czyli upragnionego tunelu z czasów I Wojny Światowej, gdzie rozpoczyna się ferratowy odcinek. Wejście w tunel to przyjemne drabinki, dochodząc do ostatniego szczebla włączamy czołówki – do przejścia w tunelu mamy około 300 metrów, najpierw schodami, a następnie z pochylonymi głowami wspinamy się w skale. Po wyjściu z tunelu czeka nas przejście przyjemną półką, pozwalającą na podziwanie widoków z bezpośrednim zoomem na Marmoladę.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Odpoczywamy krótką chwilę i zaczynamy wspinaczkę w górę w kierunku kolejnej półki. Pierwsze kroki nie są łatwe, ferrata zmusza nas do podniesienia wysoko nóg i użycia siły rąk. Spokojnie jednak pokonujemy pierwsze trudności. Uśmiechy póki co nie schodzą nam z twarzy. Wysiłek sprawia, że chwilę siedzimy na drugiej półce, zastanawiając się, jak to jest, że człowiek najpierw marzy o pięknej pogodzie, a zaraz potem narzeka, że słońce nie daje oddetchnąć...
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Zbieramy siły na kolejne wejście w skały. Prowadzę, a za mną podąża Barbórka i poznany chwilę temu Björn, niezwykle sympatyczny mieszkaniec Berlina o islandzkich korzeniach, który jak się potem okazuje będzie nam towarzyszył do samego końca. Wejście w skałę przysparza Barbórce trudności, wymaga bowiem wysokiego kroku, a jednocześnie dużego podciągnięcia się. Przy wspierających głosach i dodatkowej pomocy udaje się pokonać barierę. Odcinek jest wymagający, bo kolejne kroki kosztują Barbórkę sporo siły i w jednej sekundzie widzę, jak Basia zsuwa się ze skały. Serce bije jak szalone, czarne myśli przebiegają mi przez głowę z prędkością światła. Szczęśliwie Basi udaje się szybko złapać liny i postawić nogi na niższym progu. Lonża jest cała, a kotwa wyhamowała prędkość. Oddychamy z ulgą, jednocześnie staram się instruować Barbórkę spokojnym głosem, żeby wzięła kilka głębokich oddechów i sprawdziła, czy wszystko okej. Na szczęście zjazd był krótki, a Barbórka wykazała się dużym opanowaniem.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Przy wsparciu nowo poznanego Björna dochodzimy wspólnie do kolejnej półki skalnej, gdzie możemy odpocząć, a głowy mogą ochłonąć z emocji. Barbórka przyznaje, że to była chwila dekoncentracji, a ręce odmówiły posłuszeństwa. Cieszymy się, że nic poważnego się nie stało, a zdarty naskórek z jednego palca to niewielka szkoda, bo jak mawia klasyk „góry nie są warte ani jednego palca”. Wiem jednak, że dojście do ostatniej półki będzie wymagało jeszcze większej koncentracji, ale na szczęście rozmówki z przyjacielskim Björnem i marzenia o zimnym piwku w schronisku Giussani pozwalają na pokonywanie kolejnych trudności w dobrej atmosferze i prosto do celu. Mijamy jeszcze ciekawe przejście pod wodą, wymagające zrobienia dużego kroku, jak słynne przejście na Granatach – nie mamy z tym jednak żadnych problemów, a Barbórka oznajmia, że po takich emocjach, zrobienie tego kroku, to nic wielkiego.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Podążamy jednak uważnie w górę, by w końcu dotrzeć do ostatniej półki w kierunku Riffugio Giusanni i słynnym formacjom skalnym - Tre Dita. Ostatnie kroki ferratą i radość jest ogromna, jakbyśmy wygrali milion w totolotka. Jesteśmy szczęśliwi i zmęczeni. Rozkoszujemy się widokami na otaczające nas Tofany di Mezzo i di Dentro. Zgodnie decydujemy, że na tym kończymy, zostaje nam tylko bezpieczne przejście do schroniska Giusanni na upragnione piwko, a potem godzinne niewymagające zejście w dół do parkingu przy schronisku Dibona.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Barbórka po jednym piwku na tyle odzyskuje siły witalne i mentalne, że nawet “szprechanie” po niemiecku z Björnem przychodzi jej z łatwością. Nagle przypominają się jej niemieckie przypadki, odmiany nieregularnych czasowników i inne gramatyczne zawiłości w języku, którego nie używała dobre naście lat. Po 10 godzinach akcji górskiej dochodzimy do samochodu. Podwozimy Björna i wzmacniamy przyjaźń polsko-niemiecką wymieniając się chmielowymi trunkami i kontaktami mailowymi. Dojeżdżamy na kemping z poczuciem przygody, zmęczenia, ale i ogromnej satysfakcji. Zgodnie stwierdzamy, że była to dla nas cenna górska lekcja, kolejna w naszym górskim życiorysie, ale cenna. „Tyle wiemy o sobie, na ile nas sprawdzono” – te słowa Wisławy Szymborskiej dobrze podsumowują nasz dzisiejszy dzień.
http://gorolotni.blogspot.com

Życie zaczyna się po trzydziestce
Awatar użytkownika
gaza
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1641
Rejestracja: 21 marca 2010, 19:27

Re: DolomitiLOVE

Post autor: gaza » 18 września 2019, 19:47

Mam dziwne wrażenie,że tam byłem :zoboc:
Ostatnio zmieniony 18 września 2019, 20:21 przez gaza, łącznie zmieniany 1 raz.
Kiedy trzeba wspiąć się na górę, nie myśl, że jak będziesz stał i czekał, to góra zrobi się mniejsza.
Awatar użytkownika
Kovik
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2118
Rejestracja: 18 maja 2010, 22:59
Kontakt:

Re: DolomitiLOVE

Post autor: Kovik » 18 września 2019, 20:07

Gaza a gdzie żeś Ty nie był
http://gorolotni.blogspot.com

Życie zaczyna się po trzydziestce
Awatar użytkownika
Dżola Ry
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 6331
Rejestracja: 28 czerwca 2009, 23:07
Kontakt:

Re: DolomitiLOVE

Post autor: Dżola Ry » 18 września 2019, 22:24

I ja tam byłam!
No nie wszędzie, ale byłam.
W tym roku większość towarzystwa przeszła Lipellę. Ja z koleżanką poprzestałyśmy na tunelu. Doszłyśmy do jego wylotu po czym wróciłyśmy i do schroniska Giussani poszłyśmy szlakiem trekkingowym.
Awatar użytkownika
jck
Turysta
Turysta
Posty: 3181
Rejestracja: 14 listopada 2007, 22:57
Kontakt:

Re: DolomitiLOVE

Post autor: jck » 19 września 2019, 8:02

To zdecydowanie ferrata z czołówki dolomitowych żelaznych dróg, prawdziwy klasyk. Gratulacje, pomimo, że z przygodami to jednak z uśmiechem.
Kiedy druga część? Amfiteatr też jest ładny :)
Życie nie zaczyna się powyżej 5000 mnpm. Powyżej 7000 mnpm tym bardziej...
Awatar użytkownika
Kovik
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2118
Rejestracja: 18 maja 2010, 22:59
Kontakt:

Re: DolomitiLOVE

Post autor: Kovik » 19 września 2019, 16:13

jck pisze:
19 września 2019, 8:02
Gratulacje, pomimo, że z przygodami to jednak z uśmiechem.
Kiedy druga część? Amfiteatr też jest ładny :)
Druga część byc może na następnym wyjedzie. Ale kiedy to juz nie wiemy.
http://gorolotni.blogspot.com

Życie zaczyna się po trzydziestce
ODPOWIEDZ