Pogoda pozwala cieszyć się widokami, które serwują nam góry.
W cudownych nastrojach dochodzimy wygodnym traktem do Samotni, w której to Basia gra na pianinie Bohemian Rhapsody. Po lekkim śniadaniu i obowiązkowej sesji startujemy w dalszą drogę. Niebo się skryło za chmurami co zwiastuje sprawdzenie się prognoz pogody, ale my nie zrażeni tym faktem śmigamy dalej i wyżej.
Dochodzimy do Śląskiego Domu i postanawiamy, że idziemy od razu na szczyt by zdążyć przed deszczem. Rozdzielamy się na dwie grupki. Dziewczyny idą Drogą Jubileuszową ja ze Sławkiem wzdłuż łańcuchów. Pod samym szczytem dopada mnie lekki ból w kręgosłupie więc musiałem sobie usiąść. Ku mojemu zdziwieniu restauracja w obserwatorium była zamknięta. Nie wiem czy to tylko chwilowe czy już dłużej to trwa. Znalazłem miejsce na podłodze w jakimś blaszaku. Odpoczywamy ok. pół godziny robimy szybką sesję i schodzimy tym razem wygodną drogą do żółtego schroniska gdzie łapie nas deszcz.
Odczekujemy trochę ale się nie udało aby deszcz całkowicie przestał padać. Tym razem zmokniemy. Schodzimy czarnym szlakiem przez Kopę. W mieście się rozpogodziło. Czeka nas jeszcze tylko marsz pod Wang po auto.