
Tym razem coś jednak nad nami czuwało - busio postanowił sie zatrzymać jakies 10 cm od rowu. No ale ostatecznie udało sie znaleć w Górach Bystrzyckich, gdzie śniegu okazało sie byc nadpodziw sporo!
Na jedną z wycieczek wyruszyliśmy z sankami. Tak sobie udumaliśmy, ze kabak bedzie na nich siedziec a my bedziemy ją ciągnąć i wszyscy bedą szczesliwi. Jednak nasze nowe sanki okazały sie jakies wybrakowane - co chwile robiły “fajt” i siedzący na nich ekwipunek lądował w śniegu. A śnieg okazał sie nieco głęboki, nieraz wystawały same nóżki

A i na sam początek coś sobie naklikałam w aparacie, ze mi sie wyłączyły kolory. Zanim sprawa została zauważona i skorygowana pare zdjec cyknełam. Choc z drugiej strony - świat i tak byl calkowicie wyprany z kolorów wiec szkoda niewielka

Suniemy wśród zasypanych lasów, przed nami tafla sniegu nietknieta ludzką stopą. Tylko zwierzych tropów moc.
Ulubione zajęcie kabaka - strząsanie na toperza puchu osiadłego na gałęziach mijanych choinek... A może to zemsta za te śnieżne nurkowania z sanek?

Odwiedzamy tez naszą ulubioną chatke. Jest więc ognicho, żurek z termosa i radosne bieganie w kółko.
Bujanie w hamakach - zewnetrzne, wewnętrzne, ogólnie leśna sielanka w wydaniu zimowym

Nietypowe smażonki czy co?

Mamy okazje tez połazić nocnymi lasami, gdzie mróz szczypie w gęby a dziwne mgliste tumany wirują dookoła

Jako ze biesiad i minibiwaków nigdy dość - mamy też okazje zabawić w innej wiacie, koło zamku Szczerba.
Ciekawa roślinka. Wydaje fajny dźwiek, gdy upadają na nią płatki padającego śniegu. Ni to skrzypienie, ni to szelest miętego papieru?
Zajrzelismy tez do zamku, ale ciemnawo juz bylo.
Rożniste budki na ptaki mają tu w rejonie! Ciekawie zdobione. Chyba musze kiedys osobną relacje zapodac o samych budkach ptasich!
Ta duża to chyba na bażanty

Dzwoniłam do schroniska Jagodna. Babka mi powiedziała, ze da rade dojechac, ale lepiej nie pchać sie w “tą boczną droge” bo jest nieutrzymywana zimą. Rzut oka na mape. Boczna to zapewne ta nienumerowana. Głowna to trzycyfrówka relacji Międzylesie - Duszniki. Zatem jedziemy od Międzylesia. Momentami śniegu do pół opony. Łańcuchy mamy… ale to te od skodusi.. za małe. Chyba jak bedzie bardzo źle to trzeba bedzie je sznurówkami przywiązać

Klimaty schroniskowe. Było poza weekendem wiec nas nie zadeptali

Głowną atrakcją dla niektórych był kot. Dawniej tu było wiecej zwierzaków. Teraz na posterunku zostało tylko jedno biedne młode kocie. Prawie juz zagłaskane i zmęczone wszelakimi zabawami i wylewnością przejawianych uczuć.
Zresztą tą “melancholie” chyba widać w kocich oczach.
Czasem udało mu się drapnąć do innej sali. Gdzie wielkość szczeliny w drzwiach pozwalała prześlizgnąc sie kotu a innym, niedorosłym osobnikom juz nie.. Tu próby odłowu futrzaka i skłonienia do wspolnej zabawy

Aaaa! i byl jeszcze Mały Riko! Jeszcze nie mówi - ale ponoc sa plany, ze zacznie.
Rano za oknem zadymka i zastanawialiśmy sie czy wykopiemy busia - czy moze zostajemy do wiosny? Wyjechac sie udało ale do tego procesu łopata okazała sie niezbędna.
A za Bystrzycą Kłodzką śnieg sie skończył. Do domu wracamy w klimatach jesiennych, acz kolorach nieco nieziemskich, jakby je kiczowatą farbką pomalowac!