30.12.2017 - Przedsylwestrowa Wielka Sowa
: 03 stycznia 2018, 19:13
Długo o niej gadałam, ale udało się dopiero za czwartym podejściem… Podczas wcześniejszych kilkudniowych włóczęg po Górach Sowich ciągle coś stawało na przeszkodzie – a to pogoda, a to czyjeś humory, a to ciekawszy cel wycieczki… Ale że wstyd trochę nie zdobyć Sowiej królowej, więc tym razem nie było zmiłuj.
Natchniona przez PiotrkaP (dzięki! ) zebrałam towarzyszącą mi niezbyt górską ekipę i po zdobyciu parkingu na Sokolej Przełęczy dziarskim krokiem ruszyliśmy w stronę Hohe Eule. Lekkie podejście w zasadzie tylko na początku, za to słynnym srebrnym szlakiem (nie wiedzieć czemu oznaczonym kolorem fioletowym), potem już niemalże z górki, choć niby pod górkę.
Pierwsze na trasie Schronisko „Orzeł” udało się dzielnie ominąć. Z drugim, czyli „Sową”, już tak łatwo nie poszło i bez grzanego wina się nie obeszło Żeby dodać opisowi wyprawy nieco dramatyzmu ( ) dodam, że Sokolą Przełęcz od „Orła” dzieli jakieś 15 minut marszu, „Orła” od „Sowy” kolejne 15 minut, a stamtąd już jakieś pól godzinki spaceru na szczyt Przewyższenia może z 300 m … Ale daliśmy radę
Niestety nie dane nam było cieszyć się pogodą i widokami, bo dzień choć zaczął się ładnie, bardzo szybko spochmurniał, i prócz porywistego wiatru, uraczył nas mgłą. Było dość zimno i bardzo ślisko, bo śniegu niewiele, a lodu sporu… Po drodze coś tam jeszcze udało się wypatrzeć, ale z Wielkiej Sowy widoków już żadnych, więc włażenie na wieżę widokową było raczej bezcelowe (no chyba, że dla kondycji, ale ja tam jednak lubię być łajzą, więc dałam sobie spokój )
W sumie tyle dobrego z tej wycieczki, że skoro niewiele udało się ze szczytu zobaczyć, trzeba szczyt powtórzyć… Wiosną na przykład...
To samo w wersji foto: https://photos.app.goo.gl/sAQ1B61uTvq2LAIk2
Natchniona przez PiotrkaP (dzięki! ) zebrałam towarzyszącą mi niezbyt górską ekipę i po zdobyciu parkingu na Sokolej Przełęczy dziarskim krokiem ruszyliśmy w stronę Hohe Eule. Lekkie podejście w zasadzie tylko na początku, za to słynnym srebrnym szlakiem (nie wiedzieć czemu oznaczonym kolorem fioletowym), potem już niemalże z górki, choć niby pod górkę.
Pierwsze na trasie Schronisko „Orzeł” udało się dzielnie ominąć. Z drugim, czyli „Sową”, już tak łatwo nie poszło i bez grzanego wina się nie obeszło Żeby dodać opisowi wyprawy nieco dramatyzmu ( ) dodam, że Sokolą Przełęcz od „Orła” dzieli jakieś 15 minut marszu, „Orła” od „Sowy” kolejne 15 minut, a stamtąd już jakieś pól godzinki spaceru na szczyt Przewyższenia może z 300 m … Ale daliśmy radę
Niestety nie dane nam było cieszyć się pogodą i widokami, bo dzień choć zaczął się ładnie, bardzo szybko spochmurniał, i prócz porywistego wiatru, uraczył nas mgłą. Było dość zimno i bardzo ślisko, bo śniegu niewiele, a lodu sporu… Po drodze coś tam jeszcze udało się wypatrzeć, ale z Wielkiej Sowy widoków już żadnych, więc włażenie na wieżę widokową było raczej bezcelowe (no chyba, że dla kondycji, ale ja tam jednak lubię być łajzą, więc dałam sobie spokój )
W sumie tyle dobrego z tej wycieczki, że skoro niewiele udało się ze szczytu zobaczyć, trzeba szczyt powtórzyć… Wiosną na przykład...
To samo w wersji foto: https://photos.app.goo.gl/sAQ1B61uTvq2LAIk2