23.07. 2017 Czantoria - Pamięci Otylii
: 24 lipca 2017, 18:20
Była z nami – tu, na forum - od 21 listopada 2008 roku. Odeszła cichutko, niepostrzeżenie, przegrywając walkę z ciężką chorobą, 2 lipca 2017…
Otylia - Tilia, lubiła kiedy nazywaliśmy ją Tilka. I pasowało do niej to zdrobnienie. Takie radosne i bezpretensjonalne. Jak sama Tilka
Kiedy w niedzielne popołudnie stanęliśmy nad Jej grobem, na niedużym, malowniczym cmentarzyku w Godziszewie, popłynęły wspomnienia… Zjazdowe, wigilijkowe i te zwyczajne, wycieczkowe. Ktoś opowiedział o swoim pierwszym z Nią spotkaniu, ktoś inny o jakiejś wspólnej górskiej przygodzie, ktoś o zabawnej sytuacji z Tilią w roli głównej. „A pamiętacie jak…?”
Popłynęły opowieści o cudownej, ciepłej kobiecie, zarażającej współtowarzyszy niewyczerpanym entuzjazmem, która z niemal dziecięcym zachwytem patrzyła na świat, niezmiennie odnajdując w nim niewidoczne dla większości z nas małe cuda tego świata…
Zawsze chętna do pomocy, zawsze życzliwa, stroniąca od swarów i konfliktów...
I zapewniam, że nie są to puste frazesy i typowe dla styp kurtuazje zwroty…
Górale żartobliwie mawiają: „Człowiek tak długo żyje aż Pon Bócek wychyli się zza chmurki i powie: No i juz przeca starcy!"... Ale my zawsze będziemy mówić, że za prędko, że jeszcze tyle mogła, że… Bo na śmierć nigdy nie ma właściwej chwili….
Zaczęłam od końca, ale to dlatego, że tak naprawdę nie mam pojęcia jak powinna wyglądać relacja z takiej wycieczki. Mam zresztą nadzieję, że to pierwsza i jeszcze długo, długo jedyna taka sytuacja, z jaką przyjdzie nam się zmierzyć.
Jedno wiem - nie powinno być tu smutno, bo smutek zdecydowanie do Otyli nie pasuje. A zatem z uśmiechem ruszamy na szlak śladem naszej Koleżanki. Cel: Czantoria - Mała i Wielka.
Startujemy z miejsca, z którego wydawało nam się, że powinniśmy ruszyć. To zresztą szybko okazało się kwestią dyskusyjną ( ), ale co tam. Zaraz na wstępie przegrupowujemy się – panie na szlak, panowie do aut. Szczerze mówiąc nie do końca ogarniam, kto jak jechał, gdzie zaparkował i skąd ostatecznie ruszył.
W każdym razie babska straż przednia (Gosia, HalinkaŚ, Iwon, Ela i ja) wolnym krokiem potoczyła się żółtym szlakiem w kierunku Małej Czantorii. Po drodze kwiatki, motyle, ślimaki, jedzenie malin i podziwianie widoków. Upał i duchota nie zachęcały zresztą do żwawszego marszu (a może Tilka nam to załatwiła, żeby mieć pewność, że dotrzymamy słowa i powędrujemy tak jak ona lubiła najbardziej? ) .
Panowie (Tatromaniak, Jędral i dwóch Zbyszków), utrzymując uparcie, że zgubili szlak, (sic!) doganiają nas przed samym szczytem Małej Czantorii. Tam robimy popas i czekamy na resztę towarzystwa, które zgodnie z umową dotrzeć tu powinno na godz. 11.00. Większość (Atria, ania., Daku, mirrors, Marzena, Darek, Gaza, Grochu) dociera. Powitanie, ściskanie, fotkowanie i jakieś 15 minut później ruszamy dalej.
I niespodzianka - w drodze z Malej Czantorii zagaduje do nas przypadkowy turysta, zainteresowany widokiem rozgadanej, malowniczej grupy. Miły pan oczywiście z marszu padł ofiarą naszej forumowej akcji werbunkowej. Od słowa do słowa, okazało się, że ów turysta był… sąsiadem Otylii! Nie wiem, kto był bardziej zaskoczony tym spotkaniem - my czy on? Mam nadzieję, że dotrze tu do nas na forum i sam uzupełni tę część opowieści
A my wkrótce osiągamy cel wyprawy czyli Wielką Czantorię. Tutaj oczekuje nas Mirek i doganiają Limonka, Darek_Z i bikmen. Wreszcie w komplecie, robimy kolejny, tym razem dłuższy popas. Nie za długi jednak, bo coraz bliższa burza zaczyna nam dyszeć w plecy. Więc jeszcze tylko pamiątkowa fotka i uciekamy na dół, w kierunku Wisły-Jawornika. Niestety burza była szybsza i obeszła się z nami dość bezlitośnie Potem okazało się zresztą, że schodziliśmy w samym środku tej nawałnicy, która zalała większą część centrum Wisły
Na dole obiad i oczekiwanie, aż kierowcy sześciu GS-owych aut, rozstawionych w różnych częściach Ustronia i Wisły, zdołają nas wszystkich upakować i dowieźć do Godziszewa. Do Otylii.
Znamienne, że z cmentarza, na którym śpi Otylia widać jak na dłoni masyw Czantorii. Góry, którą Tilka ukochała chyba najbardziej. Teraz, prócz pięknego widoku, ma też przyniesiony ze szczytu kamień i miejsce w naszych wspomnieniach…
Chyba już nic więcej nie mogliśmy dla Niej zrobić…
Lista obecności do kroniki wyprawy:
Mirek, Darek_Z , Iwon, Halinkaś, Ela, Tatromaniak, Zbyszek, Gosia, Zbyszek, Jędral, Darek , Gaza, Grochu, Limonka, Atria, ania., Daku, mirrors, Marzena, bikmen, Zrzęda.
I reszta zdjęć:
- moje: https://photos.app.goo.gl/AbFAhFhdYwlAP6Re2
- gaza: https://photos.google.com/share/AF1QipM ... 8tWlRkaTFn
- Darek: https://plus.google.com/photos/11312165 ... 6208247409
- HalinkaŚ: https://photos.google.com/share/AF1QipM ... FlLUpiZk53
- Atria: https://photos.google.com/share/AF1QipO ... 1Qdnk1THBR
Otylia - Tilia, lubiła kiedy nazywaliśmy ją Tilka. I pasowało do niej to zdrobnienie. Takie radosne i bezpretensjonalne. Jak sama Tilka
Kiedy w niedzielne popołudnie stanęliśmy nad Jej grobem, na niedużym, malowniczym cmentarzyku w Godziszewie, popłynęły wspomnienia… Zjazdowe, wigilijkowe i te zwyczajne, wycieczkowe. Ktoś opowiedział o swoim pierwszym z Nią spotkaniu, ktoś inny o jakiejś wspólnej górskiej przygodzie, ktoś o zabawnej sytuacji z Tilią w roli głównej. „A pamiętacie jak…?”
Popłynęły opowieści o cudownej, ciepłej kobiecie, zarażającej współtowarzyszy niewyczerpanym entuzjazmem, która z niemal dziecięcym zachwytem patrzyła na świat, niezmiennie odnajdując w nim niewidoczne dla większości z nas małe cuda tego świata…
Zawsze chętna do pomocy, zawsze życzliwa, stroniąca od swarów i konfliktów...
I zapewniam, że nie są to puste frazesy i typowe dla styp kurtuazje zwroty…
Górale żartobliwie mawiają: „Człowiek tak długo żyje aż Pon Bócek wychyli się zza chmurki i powie: No i juz przeca starcy!"... Ale my zawsze będziemy mówić, że za prędko, że jeszcze tyle mogła, że… Bo na śmierć nigdy nie ma właściwej chwili….
Zaczęłam od końca, ale to dlatego, że tak naprawdę nie mam pojęcia jak powinna wyglądać relacja z takiej wycieczki. Mam zresztą nadzieję, że to pierwsza i jeszcze długo, długo jedyna taka sytuacja, z jaką przyjdzie nam się zmierzyć.
Jedno wiem - nie powinno być tu smutno, bo smutek zdecydowanie do Otyli nie pasuje. A zatem z uśmiechem ruszamy na szlak śladem naszej Koleżanki. Cel: Czantoria - Mała i Wielka.
Startujemy z miejsca, z którego wydawało nam się, że powinniśmy ruszyć. To zresztą szybko okazało się kwestią dyskusyjną ( ), ale co tam. Zaraz na wstępie przegrupowujemy się – panie na szlak, panowie do aut. Szczerze mówiąc nie do końca ogarniam, kto jak jechał, gdzie zaparkował i skąd ostatecznie ruszył.
W każdym razie babska straż przednia (Gosia, HalinkaŚ, Iwon, Ela i ja) wolnym krokiem potoczyła się żółtym szlakiem w kierunku Małej Czantorii. Po drodze kwiatki, motyle, ślimaki, jedzenie malin i podziwianie widoków. Upał i duchota nie zachęcały zresztą do żwawszego marszu (a może Tilka nam to załatwiła, żeby mieć pewność, że dotrzymamy słowa i powędrujemy tak jak ona lubiła najbardziej? ) .
Panowie (Tatromaniak, Jędral i dwóch Zbyszków), utrzymując uparcie, że zgubili szlak, (sic!) doganiają nas przed samym szczytem Małej Czantorii. Tam robimy popas i czekamy na resztę towarzystwa, które zgodnie z umową dotrzeć tu powinno na godz. 11.00. Większość (Atria, ania., Daku, mirrors, Marzena, Darek, Gaza, Grochu) dociera. Powitanie, ściskanie, fotkowanie i jakieś 15 minut później ruszamy dalej.
I niespodzianka - w drodze z Malej Czantorii zagaduje do nas przypadkowy turysta, zainteresowany widokiem rozgadanej, malowniczej grupy. Miły pan oczywiście z marszu padł ofiarą naszej forumowej akcji werbunkowej. Od słowa do słowa, okazało się, że ów turysta był… sąsiadem Otylii! Nie wiem, kto był bardziej zaskoczony tym spotkaniem - my czy on? Mam nadzieję, że dotrze tu do nas na forum i sam uzupełni tę część opowieści
A my wkrótce osiągamy cel wyprawy czyli Wielką Czantorię. Tutaj oczekuje nas Mirek i doganiają Limonka, Darek_Z i bikmen. Wreszcie w komplecie, robimy kolejny, tym razem dłuższy popas. Nie za długi jednak, bo coraz bliższa burza zaczyna nam dyszeć w plecy. Więc jeszcze tylko pamiątkowa fotka i uciekamy na dół, w kierunku Wisły-Jawornika. Niestety burza była szybsza i obeszła się z nami dość bezlitośnie Potem okazało się zresztą, że schodziliśmy w samym środku tej nawałnicy, która zalała większą część centrum Wisły
Na dole obiad i oczekiwanie, aż kierowcy sześciu GS-owych aut, rozstawionych w różnych częściach Ustronia i Wisły, zdołają nas wszystkich upakować i dowieźć do Godziszewa. Do Otylii.
Znamienne, że z cmentarza, na którym śpi Otylia widać jak na dłoni masyw Czantorii. Góry, którą Tilka ukochała chyba najbardziej. Teraz, prócz pięknego widoku, ma też przyniesiony ze szczytu kamień i miejsce w naszych wspomnieniach…
Chyba już nic więcej nie mogliśmy dla Niej zrobić…
Lista obecności do kroniki wyprawy:
Mirek, Darek_Z , Iwon, Halinkaś, Ela, Tatromaniak, Zbyszek, Gosia, Zbyszek, Jędral, Darek , Gaza, Grochu, Limonka, Atria, ania., Daku, mirrors, Marzena, bikmen, Zrzęda.
I reszta zdjęć:
- moje: https://photos.app.goo.gl/AbFAhFhdYwlAP6Re2
- gaza: https://photos.google.com/share/AF1QipM ... 8tWlRkaTFn
- Darek: https://plus.google.com/photos/11312165 ... 6208247409
- HalinkaŚ: https://photos.google.com/share/AF1QipM ... FlLUpiZk53
- Atria: https://photos.google.com/share/AF1QipO ... 1Qdnk1THBR