25.06.2017 – Od źródeł Olzy na Ochodzitą
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
25.06.2017 – Od źródeł Olzy na Ochodzitą
„Płyniesz Olzo, po dolinie,
Płyniesz jak przed laty,
Takie same na twym brzegu
Kwitną wiosną kwity…”
Jako, że nie został mi dany poetycki talent Tidżeja ( ), posiłkuję się słowami poety, Jana Kubisza, autora dedykowanego Olzie nieoficjalnego hymnu Śląska Cieszyńskiego.
Dlaczego tak? Ano dlatego, że o Olzie będzie. I o jej początkach, do których prowadziła moja niedzielna wycieczka.
Startujemy z Istebnej, z okolic kompleksu „Złoty Groń”, by prowadzącą lasem asfaltówką dotrzeć do zbiornika retencyjnego Gańczorka. Zbiornik powstał za unijne pieniądze w latach 2012-2014, ale jak wyczytałam na stojącej w pobliżu tablicy, wybudowano go w miejscu istniejącego tu kiedyś zbiornika wodnego tzw. Stawów Habsburskich.
Zamulona, nieciekawie wyglądająca woda nie zachęca jednak do bliższego kontaktu, choć trzeba przyznać, że jako całość, obiekt robi dość malownicze wrażenie.
Dalej idziemy już trochę na czuja, bo choć samo źródło Olzy jest wyraźnie oznaczone, to nie prowadzi do niego żaden znakowany szlak. Trzeba więc chaszczować pod górę zboczem Gańczorki, powoli zarastającą ścieżką.
Tu właśnie, praktycznie tuż pod szczytem ma swoje źródła rzeka Olza – „rozgraniczająca państwa, ale łącząca Śląsk Cieszyński”, jak przypomina napis na stojącej u źródła okolicznościowej tablicy. Tym razem nie ma rozczarowania, bo krople wody, kapiące z zaimprowizowanej rynny, znacznie bardziej przypominają początek rzeki niż odwiedzone kilka tygodni wcześniej źródła Odry…
Samo miejsce w sam raz na popas, bo i widoki przyjemne, i usiąść jest gdzie. W sumie może to i dobrze, że nie wyznakowano tam szlaku, bo mogłoby się okazać, że miły, mało uczęszczany zakątek szybko straciłby swój urok...
Potem znowu na czuja trzeba się przedzierać krzakami do niebieskiego szlaku, wiodącego przez Tyniok i Przełęcz Koniakowską w kierunku Koczego Zamku.
Pogoda piękna, widoki zacne, a wiejący dość mocno ciepły wiatr łagodzi nieco upał i przegania po niebie białe obłoki… Ogólnie jest sielsko i anielsko… Tyle tylko, że w moim wyobrażeniu sielskości-anielskości niekoniecznie jest miejsce na ryk, smród i pęd terenówek i motorów, pędzących wte i wewte koniakowską „autostradą”.
Z Koczego Zamku ewakuujemy się więc szybciutko na Ochodzitą, bo z dwojga złego lepiej być stratowanym przez stado owiec niż rozjechanym przez wariata na motorze, ale rozumiem – rzecz gustu
Ochodzita, jak Ochodzita – nie tyle góra, co górka, ale widoki z niej piękne: panoramka na trzy państwa i cztery strony świata. Szkoda tylko, że widoczność, choć przyzwoita, mimo wszystko nie zwalała z nóg, no ale nie można przecież mieć wszystkiego…
Z Ochodzitej zbiegamy w dół, łąką wzdłuż wyciągu do Koniakowa na koronki… znaczy na późny obiad
I po wycieczce.
Więcej sielskich obrazków: https://goo.gl/photos/4vXa54qUJ53BiQMB9
Płyniesz jak przed laty,
Takie same na twym brzegu
Kwitną wiosną kwity…”
Jako, że nie został mi dany poetycki talent Tidżeja ( ), posiłkuję się słowami poety, Jana Kubisza, autora dedykowanego Olzie nieoficjalnego hymnu Śląska Cieszyńskiego.
Dlaczego tak? Ano dlatego, że o Olzie będzie. I o jej początkach, do których prowadziła moja niedzielna wycieczka.
Startujemy z Istebnej, z okolic kompleksu „Złoty Groń”, by prowadzącą lasem asfaltówką dotrzeć do zbiornika retencyjnego Gańczorka. Zbiornik powstał za unijne pieniądze w latach 2012-2014, ale jak wyczytałam na stojącej w pobliżu tablicy, wybudowano go w miejscu istniejącego tu kiedyś zbiornika wodnego tzw. Stawów Habsburskich.
Zamulona, nieciekawie wyglądająca woda nie zachęca jednak do bliższego kontaktu, choć trzeba przyznać, że jako całość, obiekt robi dość malownicze wrażenie.
Dalej idziemy już trochę na czuja, bo choć samo źródło Olzy jest wyraźnie oznaczone, to nie prowadzi do niego żaden znakowany szlak. Trzeba więc chaszczować pod górę zboczem Gańczorki, powoli zarastającą ścieżką.
Tu właśnie, praktycznie tuż pod szczytem ma swoje źródła rzeka Olza – „rozgraniczająca państwa, ale łącząca Śląsk Cieszyński”, jak przypomina napis na stojącej u źródła okolicznościowej tablicy. Tym razem nie ma rozczarowania, bo krople wody, kapiące z zaimprowizowanej rynny, znacznie bardziej przypominają początek rzeki niż odwiedzone kilka tygodni wcześniej źródła Odry…
Samo miejsce w sam raz na popas, bo i widoki przyjemne, i usiąść jest gdzie. W sumie może to i dobrze, że nie wyznakowano tam szlaku, bo mogłoby się okazać, że miły, mało uczęszczany zakątek szybko straciłby swój urok...
Potem znowu na czuja trzeba się przedzierać krzakami do niebieskiego szlaku, wiodącego przez Tyniok i Przełęcz Koniakowską w kierunku Koczego Zamku.
Pogoda piękna, widoki zacne, a wiejący dość mocno ciepły wiatr łagodzi nieco upał i przegania po niebie białe obłoki… Ogólnie jest sielsko i anielsko… Tyle tylko, że w moim wyobrażeniu sielskości-anielskości niekoniecznie jest miejsce na ryk, smród i pęd terenówek i motorów, pędzących wte i wewte koniakowską „autostradą”.
Z Koczego Zamku ewakuujemy się więc szybciutko na Ochodzitą, bo z dwojga złego lepiej być stratowanym przez stado owiec niż rozjechanym przez wariata na motorze, ale rozumiem – rzecz gustu
Ochodzita, jak Ochodzita – nie tyle góra, co górka, ale widoki z niej piękne: panoramka na trzy państwa i cztery strony świata. Szkoda tylko, że widoczność, choć przyzwoita, mimo wszystko nie zwalała z nóg, no ale nie można przecież mieć wszystkiego…
Z Ochodzitej zbiegamy w dół, łąką wzdłuż wyciągu do Koniakowa na koronki… znaczy na późny obiad
I po wycieczce.
Więcej sielskich obrazków: https://goo.gl/photos/4vXa54qUJ53BiQMB9
"Boję się świata bez wartości, bez wrażliwości, bez myślenia. Świata, w którym wszystko jest możliwe. Ponieważ wówczas najbardziej możliwe jest zło..."
(R. Kapuściński)
(R. Kapuściński)
Re: 25.06.2017 – Od źródeł Olzy na Ochodzitą
Trasa jaką lubię, widokowa. Lucynka.