Rowerowe wycieczki Roberta J

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: Robert J » 17 stycznia 2020, 17:51

Rowerowy Eurotrip 2019 - Dzień 21/28 - 02.08.2019 - Przez góry Sinjajevina.

Początek dnia jest bardzo o dziwo ciepły. Dolina, którą płynie rzeka Lim spowita gęstą mgłą. Jest dobrze bo to oznacza, że jak owa mgła zniknie to przejrzystość powietrza powinna być odrobinę lepsza niż zwykle😉

Obrazek

W pierwszej miejscowości, przez którą przejeżdżam gonią za mną dwa kundle. Takie bardziej nie szkodliwe. Jadąc z góry mam wysoką prędkość i dość śmiesznie wyglądają w swoich ruchach na tych przykrótkich nóżkach 😉 Chyba jednego mocno zdenerwowałem bo ewidentnie próbuje capnąć mnie za nogę. Wyciągam z kieszeni gaz zakupiony w Grecji, celuję, naciskam i dupa. Nic nie leci ! Kilka razy próbuje i bez żadnego efektu. Wkurzony postanowiłem rzucić pojemnikiem w kundla, a ten jakby był na to przygotowany i zdążył uskoczyć jednak zrobił to w złym momencie. Odskakując przydzwonił w słupek znaku drogowego! 😋 Oj to musiało go zaboleć i raczej następnym razem zastanowi się czy biec za rowerzystą 😉

Okazało się również, że w drugim pojemniku z gazem który kupiłem w Grecji też nie ma ciśnienia i jest do wyrzucenia.... 😕

Po kilku kilometrach docieram do skrzyżowania drogi prowadzącej na Bijelo Polje. A więc do drogi, którą podążałem z kumplem rok temu. Odbijam na Mojkovac. Teraz mam pod górę. Jednak wiem, że trasa nie jest tak bardzo trudna na jaką wygląda chociażby gdy się patrzy na poziomice na mapie. Po dość szybkim dotarciu na przełęcz przychodzi pora na stromy i szybki zjazd do miasta. Widać, że mgła się przeciera. To dobrze !

Obrazek

Obrazek
Rzeka Lim

Obrazek

Gdy zjechałem do miasta wychodzi słońce i robi się piękna pogoda. Leżąc wieczorem w hamaku poprzedniego dnia analizowałem na mapie możliwe warianty dalszej trasy. Z mapy wnikało, że mam bardzo blisko w Góry Durmitor. Zapewne z 90 % osób na moim miejscu by uderzyło właśnie w tamto pasmo górskie. Ja postanawiam jednak postąpić zupełnie inaczej. Choć przyznam, że w przyszłości i tak chciałbym zahaczyć o Durmitor😉

W mieście zakupy w markecie takie naprawdę konkretne bo zdaję sobie sprawę, że w dniu dzisiejszym mogę mieć problem by trafić jeszcze na jakikolwiek sklep. W piekarni kupuję kilka świeżych burków. Jem śniadanie analizując jeszcze raz możliwe warianty dzisiejszej trasy i ruszam w drogę.

Przejeżdżam przez most na rzece Tara i skręcam na zachód. Zaledwie po niespełna 3 kilometrach jazdy docieram do miejsca gdzie rozpoczyna się wyznakowana trasa rowerowa. Jest asfalt i nie powinno być tragedii, ale było trochę inaczej.....

Już po kilkuset metrach asfalt się kończy, a zaczyna się szutrowa droga. Powoli zagłębiam się w pasmo górskie Sinjajevina.
Stromizna drogi bardzo wzrasta podobnie jak temperatura powietrza. Mimo iż jadę w cieniu drzew to strasznie odczuwam duchotę powietrza. Dobrze, że trafiam na obfite źródło, które pozwala mi się dobrze ochłodzić. Niestety zdjęć z początku tej trasy nie ma bo mi gdzieś wsiąkły ponownie 😏

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Sinjajevina

Po pięciu kilometrach wspinaczki osiągam wysokość 1500 metrów, a więc bardzo szybko zyskuję 700 metrów przewyższenia. Droga jest w całkiem dobrym stanie choć przeważnie z luźnym kamieniem, który utrudnia podjazd. Docieram do zaznaczonego schroniska na mapie. Nieczynne od kilku lat z tego co zauważyłem 😕

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wyjeżdżam ponad granicę lasu i widoki stają się coraz lepsze. Przejeżdżam przez tereny wykorzystywane do wypasu zwierząt. Często mijam szałasy pasterskie. Czasami pojedyncze, czasami w większych skupiskach, które tworzą niewielkie osady. Duży odsetek samochodów, którymi poruszają się miejscowi to stare VW golfy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Sinjajevina

Obrazek

Obrazek

Na otwartych przestrzeniach mogę dostrzec ogrom tego pasma górskiego. Bardzo dobrze obrazują to ujęcia z drona. Tutaj trzeba zaznaczyć, że Góry Sinjajevina są jednym z rzadziej odwiedzanych pasm Czarnogóry. Te skalisto-trawiaste zbocza i ogromne przestrzenie, które trzeba pokonać powodują, że ciężko spotkać tu turystów. Ja poza miejscowymi wypasającymi stada zwierząt spotkałem tylko dwójkę polaków na motocyklach enduro.

Obrazek

Obrazek

Przemierzając to pasmo górskie droga raz jest niczego sobie by po chwili stać się strasznie wyboistą. Na takiej nawierzchni bardzo niewygodnie się jedzie z bagażami.

Obrazek

Obrazek

Za to widoki coraz ciekawsze.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Docieram do największej osady pasterskiej w okolicy. To katun Rużica i najbardziej rozpoznawalny obiekt czyli tamtejszy kościół.

Obrazek
Przez Góry Sinjajevina

Obrazek
Rużica

Obrazek

Obrazek

W dniu dzisiejszym jest tam jakaś impreza bo pod kościołem kręci się z kilkaset osób, a po okolicznych drogach jeździ bardzo wiele samochodów. W innym wypadku zapewne bym tam podjechał, ale w taki tłum nie chcę się pchać.

Obrazek
Rużica

Obrazek

Jadę dalej na zachód. Droga staje się coraz gorsza i średnia prędkość poruszania się drastycznie mi spada. Godzina coraz późniejsza, a do końca wyznakowanej trasy rowerowej przeszło 40 kilometrów. Nie ma opcji bym przed nocą tamtędy opuścił te góry. Decyduję się zmienić kierunek na południowy i nieoznakowaną drogą dotrzeć do Krnja Jela gdzie trafiam na wąski i stromy asfalcik.

Obrazek

Obrazek
Niby dystanse niewielki jednak w tak trudnym terenie pokonanie tego zajmuje bardzo dużo czasu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Polskie Ursusy to często spotykana marka ciągników na Bałkanach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jadę główną drogą w kierunku miasta Šavnik. Sadziłem, że skoro droga wiedzie wzdłuż rzeki, a rzeka płynie w dół w kierunku gdzie chcę jechać to powinno być z góry. Jednak droga coraz bardziej pnie się pod górę. Momentami droga jest 300 metrów powyżej rzeki płynącej głębokim kanionem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

No nieźle się wymęczyłem na tej trasie. Najgorsze było jednak to, że całkowicie skończyło mi się picie. Miałem nadzieję, że w Šavniku znajdę chociaż stację paliw gdzie kupię coś do picia. Po bardzo szybkim zjeździe do miasta udaje się trafić na czynny jeszcze market. Jestem uratowany ! 😋

Obrazek

Obrazek
W dole Šavnik

Obrazek

Obrazek

Jest tuż przed zachodem słońca. Teraz mam dylemat jak dalej jechać. Którą bym drogę nie wybrał to jest pod górę. W mojej głowie przewinęła się nawet myśl by skierować się na Žabljak by następnego dnia jednak odwiedzić Durmitor. Jednak widok burzowych chmur zadecydował nad drugą opcją czyli kierunkiem na Nikšić.

Obrazek
Šavnik

Obrazek

Już po zachodzie słońca rozpoczynam trudny podjazd po bardzo krętej drodze. Zdjęć nie robię bo chcę podjechać jak najwyżej zanim dogoni mnie burza. W ostatnim momencie udało mi się rozwiesić płachtę biwakową i zaczęło lać. Ale w nocy to sobie może i "żabami" rzucać 😉

Dystans dnia 21: 159,63 km
Suma podjazdów: 2898 metrów

Galeria dzień 21: https://photos.app.goo.gl/qN9bkai8FKKujv1e6

cdn...
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: Robert J » 19 stycznia 2020, 17:43

Rowerowy Eurotrip 2019 - Dzień 22/28 - 03.08.2019 - Przez Czarnogórę oraz Bośnię i Hercegowinę

W nocy często popaduje bo przetaczają się w pobliżu burze. Jednak wysokość przeszło 1500 metrów ponad poziomem morza to trochę mało odpowiednie miejsce na spędzenie burzowej nocy. Jednak wczoraj było mi już wszystko jedno gdzie się zatrzymuję po bardzo ciężkim dniu 😉

Teraz całkiem wcześnie zbieram się do drogi. Początek to stromo w dół. Jak na razie to przejrzystość powietrza jest bardzo słaba . Po nocnych opadach teraz wraz ze wzrostem temperatury wszystko paruje.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Do miasta Nikšić mam 30 kilometrów w dół i do wytracenia 900 metrów wysokości. Natrafiam na przydrożną knajpkę. Zatrzymuję się na śniadanie. Smaczne kanapki przygotowują. Chyba też za dużo piwa wypiłem, ale co mam poradzić jak akurat teraz fajnie mi ono wchodziło 😉 Dopiero drugi raz podładowałem telefon bo do tej pory w zupełności wystarczało prądu z prądnicy w przednim kole 😀

Zdjęć nie mam, a były. Ponownie gdzieś wyparowały 😕 Ruszam dalej. Jednak będąc najedzonym rezygnuję z odwiedzin miasta tym bardziej, że musiałbym trochę odbić od dzisiejszej trasy. Robię małe zakupy na przedmieściach i kieruję się ku granicy z Bośnią i Hercegowiną. Mijam stary kamienny most i rozpoczynam długi i męczący podjazd do granicy.

Obrazek

Obrazek
Kamienny most na przedmieściach Nikšić

Powoli zyskuję wysokość. Przejeżdżam obok jeziora Slano.

Obrazek

Obrazek
Jezioro Slano.

Obrazek

Mimo iż jadę dość ruchliwą drogą krajową to miejscowości przez które ta droga prowadzi są w znacznym stopniu opuszczone.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na odcinku około 15 kilometrów trwa remont drogi. Wszędzie pracuje ciężki sprzęt. W wielu miejscach droga jest "prostowana", a na całym remontowanym odcinku nie ma nawierzchni asfaltowej. Ruch odbywa się normalnie. Samochody wzbijają straszne tumany kurzu i w połączeniu z potem staję się coraz bardziej brudny...

Obrazek

Obrazek
Droga do granicy w przebudowie.

Obrazek

Dopiero od wsi Vilusi jest nowy asfalt. Pozostało mi ze trzy kilometry do granicy. Wymagający odcinek, ale znam go bardzo dobrze sprzed dwóch lat. Kupuję wodę na stacji paliw i uderzam na przejście graniczne. Odprawa wręcz ekspresowa. Na posterunku czarnogórskim to celnik nawet nie chciał wziąć ode mnie paszportu 😉

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Opuszczam już Czarnogórę.

Przychodzi pora na zjazd. Zjazd, który poznałem kiedyś bardzo dobrze. Wówczas co kawałek się zatrzymywałem by zrobić zdjęcie będąc zafascynowany widokami. Teraz już one spowszedniały, a i przejrzystość powietrza nie jest taka jak ostatnim razem. Jadę szybko na dół.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Dolina rzeki Trebišnjica

Obrazek

Jeszcze chwila i docieram do Trebinje. Jestem tu już po raz drugi. Zwiedzać nie mam zamiaru bo widziałem już niemal wszystko poprzednim razem. Teraz za to podjeżdżam pod zabytkowy kamienny most, który to pominąłem poprzednim razem.

Most Arslanagica został wybudowany 1574 roku. W latach 60 tych XX wieku został jednak przeniesiony bliżej miasta ze względu na budowę zapory wodnej na rzece Trebisznicy. Pięknie się prezentuje na tle górującego nad miastem szczytu Leotar !

Obrazek

Obrazek
Zalane miejscowości

Obrazek
Kamienny most na rzece Trebišnjica

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W mieście obowiązkowe zakupy. Muszę zrobić naprawdę spore zapasy bo przede mną duży dystans do pokonania. Może niezbyt wymagający ale po drodze nie ma żadnych sklepów.

Obrazek
Trebinje

Obrazek

Opuszczam miasto jadąc dalej główną drogą. Zatrzymuję się na posiłek. Wykorzystuję poprawiającą się pogodę i lecę do góry dronem. Nad miastem góruje wysoki na 1228 metrów szczyt Leotar. Kiedyś powiedziałem sobie, że tam wjadę, ale zamiar ten będzie musiał poczekać jeszcze jakiś czas 😉

Obrazek
Leotar 1228 m

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Moja trasa przez kolejne kilkadziesiąt kilometrów wiedzie rozległą doliną zwaną Popovo Polje, którą płynie rzeka Trebisznica. Jako, że okolica jest pochodzenia krasowego to koryto rzeki jest całkowicie wybetonowane. Zrobiono to po to by woda nie wsiąkała w wapienne podłoże.

Jest bardzo upalnie. Taka sytuacja utrzymuje się już odkąd byłem w Bułgarii. Nie ma dnia by temperatura zeszła poniżej 30 na plusie. Pogoda coraz lepsza. Zatrzymuję się w kilku niewielkich miejscowościach by sfotografować jakiś pomnik lub ruiny domostw, których jest w okolicy bardzo wiele.

Obrazek
Popovo Polje

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Rok wcześniej jechałem w okolicy genialną trasą rowerową po nieistniejącej już trasie kolei wąskotorowej Ćiro. Jadąc wówczas z Grzesiem zakończyliśmy poruszanie się tą trasą w miejscowości Ravno. Powiedziałem sobie, że jak kiedyś dane mi będzie być w okolicy to postaram się kontynuować jazdę po Ćiro w kierunku Mostaru. I właśnie dziś taka okazja się trafiła. Zjeżdżam nad rzekę gdzie robię dłuższy popas. Kąpiel oraz przepierka ubrań w lodowato zimnej wodzie. Zaraz po mnie zjeżdża ciężarówka przerobiona na kampera. Starsze małżeństwo widząc, że miejsce jest zajęte przeze mnie wycofuje się i próbuje na drugim brzegu. Długi czas przyglądam się jak taranują zieleń po tamtej stronie rzeki. Jednak ich wysiłki są daremne bo miejscówka po prostu kiepska. Wracają na moją stronę i czekają nie wiedząc co dalej począć. Daję im znać, że zaraz się zbieram do drogi i zrobię miejsce.

A wracając do rzeki to woda płynąca jej korytem wykorzystywana jest do nawadniania upraw w dolinie, więc często spotkać można odchodzące kanały i przepompownie czy też ogromne koła czerpiące wodę.

Obrazek
Trebišnjica

Obrazek
Popovo Polje

Przede mną krótki podjazd do miejscowości Ravno. Tam odbijam na trasę rowerową Ćiro. Właśnie w tym miejscu tą trasę opuściliśmy w zeszłym roku. Teraz odbijam w kierunku na Mostar.

Obrazek

Obrazek
Po dawnej trasie kolei wąskotorowej Ćiro.

Trasa jest po prostu genialna ! "Ćiro" łączyła w przeszłości Dubrownik, Trebinje i Mostar. Kolej wąskotorowa została wybudowana na początku XX wieku. Pierwszy pociąg parowy zwany właśnie „Ćiro” przejechał trasę w lipcu 1901 r. Jej kres nastąpił w roku 1971 r. gdy władze Jugosławii zamknęły wszystkie linie, które były nierentowne. Teraz prowadzi tędy niesamowita trasa rowerowa, którą gdy się przejedzie to pozostanie w pamięci na zawsze. Jest to swoiste muzeum na wolnym powietrzu. W każdej miejscowości i tej istniejącej jak i nieistniejącej zobaczymy pozostałości po stacjach kolejowych. Wszędzie ustawione tablice informacyjne zawierające rys historyczny danego miejsca.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wykorzystuję jeszcze późnopopołudniowe słońce i wykonuję kilka ujęć z drona.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Docieram do miejsca gdzie Trebisznica kończy swój bieg na powierzchni i znika pod ziemią. Swoją drogą rzeka ta jest pewnego rodzaju ewenementem. Zaliczana jest do typu cieku wodnego zwanego ponornicą. Ubierając to w odpowiednie słowa oznacza to iż częściowo biegnie na powierzchni(98 km), a częściowo pod ziemią(89 km). Na powierzchni znika w okolicy zbiornika Čapljina.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Zbiornik Čapljina.

W miejscowości Hutovo widzę zaznaczoną na mapie jakąś knajpę. Pragnienie mi doskwiera, więc decyduję się tam zatrzymać. Wypijam kilka browarków i już przy zapadającym zmroku opuszczam miejscowość.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dalsza jazda z Hutovo może być na dwa sposoby. Albo po drodze asfaltowej lub dalej po nasypie kolejowym. W obu przypadkach wiedzie wyznakowana trasa Ćiro. Ja wybieram jazdę po nasypie kolejowym. Na tym odcinku widać, że prowadzone są właśnie jakieś prace na dawnym nasypie. Nawierzchnia świeżo rozplantowana.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W miejscowości Gornje Hrasno jest kawałek znośnej nawierzchni, ale dalej to się już zaczyna....

Obrazek

Obrazek

Nawierzchnia staje się bardzo zła. Nie to, żeby mi się nie podobało jednak jechać po nocy tak kamienistą i w wielu miejscach zarośniętą trasą było trochę uciążliwe.

Obrazek

Pokonuję na tym odcinku bodaj osiem tuneli wykutych w skale i jeden most kolejowy. Za ostatnim z tuneli znajduję punkt widokowy i ławki. Tu postanawiam pozostać na kolejną noc mimo iż nie ma możliwości rozwieszenia hamaka.....

Obrazek

Dystans dnia 22: 205,06 km
Suma podjazdów: 1047 metrów

Galeria z dnia 22: https://photos.app.goo.gl/wgkfSV5iKurwcpAu6

cdn...
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: Robert J » 20 stycznia 2020, 19:22

Rowerowy Eurotrip 2019 - Dzień 23/28 - 04.08.2019 - Chorwacja....

O świcie budzi mnie ujadanie psów. Trochę po wizycie w Grecji jestem przewrażliwiony na ich punkcie. Inna sprawa, że już i tak najwyższa pora zbierać się do drogi bo już wzeszło słońce 😉 Zwijam obóz i ruszam w trasę. Z mapy wynika, że zaraz powinienem dotrzeć do cywilizacji. Nagle na mojej trasie wyskakują trzy kundle, które na mój widok tak się wystraszyły, że skowycząc rozbiegły się w różnych kierunkach! No aż tak źle chyba nie wyglądam ? Raczej... 😋

Obrazek
Można i tak biwakować 😉

Zjeżdżam do miejscowości Dračevo i tam na samym początku trafiam na sklep. Skoro już jest to zrobię zakupy. Następnie jadę dalej trasą rowerową Ćiro. Jednak teraz jest ona już wyasfaltowana. Przejeżdżam starym mostem kolejowym nad rzeką Krupa, a następnie kolejny dłuższy most nad Neretwą.

Obrazek
Pozostałość infrastruktury po dawnej linii kolei wąskotorowej.

Obrazek
Rzeka Krupa

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Neretwa

Początkowo myślałem by jechać dalej do Mostaru, ale z rana uznałem, że przecież tam już byłem i to nie tak dawno bo zaledwie rok temu. Może więc wymyślić inną trasę ? Z miasta Čapljina jadę główną trasą na Ljubuški. Trasę znam bo już kiedyś ten odcinek przemierzałem nocą. Kilka pagórków i zjazd do przejścia granicznego Orahovlje/Orah. Szybka odprawa i powracam do UE.

Obrazek

Obrazek
Kamienie nagrobne stećci.

Obrazek
Powrót do UE

Zaraz po przekroczeniu granicy łapie kolejnego kapcia na tej wyprawie, ale tym razem w przednim kole gdzie mam założoną oponę antyprzebiciową. Strzela mi kolejna szprycha na tym wypadzie. Aktualnie jadę bez dwóch bo nie mam już zapasu. Muszę możliwie jak najszybciej pomyśleć o tym by kupić szprychy w jakimś sklepie rowerowym. Dzisiaj raczej nie trafię na żaden. W dodatku jest niedziela, a jutro jakieś święto państwowe....

Jak już stoję to napiję się zimnego piwa 😀

Obrazek

Obrazek

Do Vrgoraca mam wymagający podjazd. Miasto niewielkie usytuowane na zboczu szczytu Svaty Rok. Jest strasznie duszo. Stromo nachylonymi drogami przejeżdżam przez miasto.

Obrazek
Vrgorac

Obrazek

Obrazek
Vrgorac

Kupuję zimnego browarka i wyjeżdżam z miasta w kierunku północnym drogą krajową D62. Okazuje się jednak, że droga zamknięta ze względu na remont, ale rowerem raczej przejadę. I faktycznie od znaku z nazwą miejscowości koniec utrudnień. Zatrzymuję się na miejscu postojowym dla zmotoryzowanych. Są ławeczki i można sobie usiąść i zjeść drugie śniadanie. Lecę dronem zobaczyć co tam widać z góry.

Obrazek
Vrgorac

Obrazek

Obrazek
Svaty Rok 1062 m

Przede mną długi i momentami dający nieźle w kość podjazd. Plus jest taki, że przez kilka kilometrów na drodze jestem sam.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mijam niewielkie miejscowości. Wiele domostw opuszczonych.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jeszcze więcej przydrożnych pomników upamiętniających ofiary II WŚ.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zdobywam przełęcz osiągającą ponad 730 metrów n.p.m. Teraz powinno być w teorii w dół. Towarzyszy mi widok na najwyższy szczyt Biokovo - Sveti Jure. W 2013 roku tam byłem i powiedziałem, że jeszcze kiedyś zdobędę ten szczyt. Relacji z tamtej wyprawy nie ma bo to było jeszcze zanim powstał niniejszy blog 😉 Mimo iż od tamtej pory przejeżdżałem w pobliży trzy razy to się nie zdecydowałem. Po prostu wiem jak ciężki jest to podjazd z bagażami. Jeszcze gdyby była jakaś wybitna przejrzystość powietrza to być może....

Obrazek
Góry Biokovo

Obrazek
Svaty Jure 1762 m

Obrazek

Obrazek
Svaty Jure

Jadę w dół do miejscowości Zagvozd. Kurde myślałem, że mam wystarczającą ilość wody, a tu okazuje się, że jadę na oparach. Na szczęście trafiam na niewielki sklepik gdzie robię zapasy 😉

Obrazek

Obrazek

Obrazek
stećci

Obrazek
Zagvozd

Obrazek

Obrazek

Cały czas podążam tą D62. Powoli oddalam się od masywu Biokovo. Im jestem dalej tym większe wrażenie robi to pasmo górskie.

Obrazek

Obrazek
Svaty Jure 1762 m

Obrazek
Przykład działania filtra polaryzacyjnego.

Wzdłuż trasy płynie Cetina w malowniczym wąwozie. Przejeżdżam przez Blato na Cetini. Bardzo dobrze zapamiętałem w którym miejscu stoi takia niewysoka kamienna wieża widokowa. Jedynie co się zmieniło to ilość śmieci w pobliżu.....

Obrazek

Obrazek
Góry Biokovo i kanion rzeki Cetina

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przy tym późnopopołudniowym świetle Masyw Biokovo świetnie się prezentuje. Ciągle odwracam wzrok w tamtym kierunku.

Obrazek
Biokovo

Igor leci na rekonesans. Z góry widoki też niczego sobie😀

Obrazek

Obrazek
Kanion rzeki Cetina

Dalsza trasa jest taka bardziej interwałowa. Teraz też mniej terenów zabudowanych. Taka trochę dzicz. Ruch na drodze również bardzo niewielki. Na poboczu stoją rozwalone samochody....

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W ogóle ten dzień jest taki jakiś nijaki. Mało zwiedzania, ale też trasa w drugiej części dnia jest mi znajoma sprzed siedmiu lat i jest w związku z tym bez polotu. Dlatego też nie widziałem potrzeby zatrzymywać się w Trilj gdzie byłem już bodaj dwa razy.

Obrazek
Cetina

Kilometrów przybywa. Jednak nie tak szybko jakby sobie tego życzył....

Obrazek

Obrazek

Przed zachodem słońca docieram do dość sporego miasta jakim jest Sinj. Do tej pory będąc tu dwukrotnie ograniczałem się do zrobienia zakupów. Tym razem byłem zdecydowany odwiedzić centrum. Byłem... okazało się, że do centrum nic nie wjedzie bo w Chorwacji właśnie w ten weekend obchodzone jest święto Dnia Zwycięstwa i Dumy Państwowej. Z tego powodu duże miasta są całkowicie sparaliżowane, a w centrach odbywają się parady, które oglądają tłumy miejscowych i przyjezdnych. Dodatkowo towarzyszą temu różne inne imprezy.

Obrazek

Obrazek
Obchody Dnia Zwycięstwa i Dumy Państwowej w Sinj

Zmieniam kierunek jazdy na zachodni. Do miejscowości Sutina mam wymagający podjazd. Ruch na drodze też po zmroku się wzmaga bo ludzie rozjeżdżają się po domach po imprezie w Sinj.

Robi się całkiem ciemno i temperatura trochę poszła w dół. Postanawiam dziś trochę dłużej pokręcić po nocy. Jednak gdy temperatura spada na tyle, że muszę ubrać długie ciuchy to jednak decyduję się zatrzymać na noc. Miejscówka troch kiepska, ale co mi tam 😉

Dzień 23: 201,03 km
Suma podjazdów: 1960 metrów

Galeria dzień 23: https://photos.app.goo.gl/cxv6aKGv2Qsrna5LA
cdn...
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: Robert J » 23 stycznia 2020, 20:36

Rowerowy Eurotrip 2019 - Dzień 24/28 - 05.08.2019 - Przez Chorwację do Bośni i Hercegowiny....

W nocy jest zimno, bardzo zimno.... Nie spodziewałem się, że podczas tej wyprawy to właśnie w Chorwacji spędzę najchłodniejszą noc ze wszystkich. O świcie termometr wskazuje niecałe siedem stopni powyżej zera ! Jeszcze gdybym miał rozwieszony hamak to założyłbym podpinkę ocieplającą dzięki czemu na pewno nie odczułbym tak tego chłodu. Jednak drzew w pobliżu brak....

Skoro świt ruszam w drogę. Gdy tylko wstaje słońce to od razu temperatura wzrasta. Choć i tak dość długo dziś nagrzewa się powietrze. Mam z góry, więc dość szybko docieram do miasta Drniš. Na horyzoncie góruje szczyt Velika Promina.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Velika Promina

Obrazek
Drniš

W mieście tylko niewielkie zakupy i zaraz wyjeżdżam w kierunku zachodnim. Tak sobie pomyślałem, że może by odwiedzić Park Narodowy Krka ? W sumie jestem całkiem niedaleko 😉 Do granicy parku narodowego mam kilkanaście kilometrów po niemal płaskim. Bardzo szybko mi się jedzie i po niespełna pół godzinie rozpoczynam zjazd do kanionu rzeki Krka.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Velebit

Obrazek

Przyznam szczerze iż trochę się rozczarowałem. Spodziewałem się jakichś lepszych widoków. Szybko przejeżdżam przez rzekę. Przejazd regulowany sygnalizacją świetlną. Rozpoczynam wspinaczkę po drugiej stronie kanionu rzeki.

Obrazek

Obrazek
Krka

Obrazek

Z miejscowości Laskovica jadę wyznakowaną trasą rowerową. Droga szutrowa i znacznie więcej miałem frajdy jadąc nią aniżeli przejeżdżając przez park narodowy. Tu okolica bardziej stepowa w znacznym stopniu wypalona przez po,żary w ostatnich latach. W dali widoczne pasmo Velebit.

Obrazek

Obrazek

Jadę w kierunku miasta Knin. Zdecydowałem, że chcę jednak wrócić do Bośni i Hercegowiny 😉

Po drodze miasteczko Kistanje. Zdziwiłem się skąd tam w centrum tak wielu rowerzystów. W ogóle okolica jest usiana trasami rowerowymi, które są świetnie wyznakowane w terenie. Dopiero będąc w Kninie uświadomiłem sobie, że dziś właśnie w Chorwacji obchodzone jest święto narodowe jakim jest Dzień Zwycięstwa i Dumy Państwowej.

O ile za wstęp do Parku Narodowego Krka nie pobierają opłat o tyle już do wszystkich okolicznych atrakcji tak. Na mapie zaznaczony jest punkt widokowy za wstęp, na który należy uiścić opłatę. Nie mam niestety gotówki, a kartą nie ma możliwości zapłacić. Podobnie jak nieodległe stanowisko archeologiczne Burnum. Jest to pozostałość po stacjonujących w tym miejscu Legionach Rzymskich. Zobaczymy niewiele bo jedynie amfiteatr, kilka fundamentów po budynkach oraz pozostałości akweduktu. Oczywiście nie mając gotówki mogłem zapomnieć o zwiedzaniu....

Obrazek
Burnum

Obrazek

Obrazek
Velika Promina

Obrazek

Będąc zaledwie kilka kilometrów od Knina widzę jak jedzie za mną duży peleton kolarski prowadzony przez kilka radiowozów oraz motocykli. Jako, że bardzo szybko się zbliżali to zjeżdżam na bok i czekam aż mnie wyprzedzą. O ile szpica darła jak zawodowy peleton o tyle z tyłu byli maruderzy, których gdy ruszyłem dość szybko dogoniłem. Przed zjazdem do miasta peleton zatrzymał się na poboczu tak by wszyscy razem zjechali do miasta. Ja tego momentu nie doczekałem bo byłem pierwszy.

Obrazek

Obrazek

Miałem plan na zwiedzanie miasta bo mimo iż byłem tu już dwukrotnie to zawsze pod wieczór i mój postój ograniczał się jedynie do zrobienia zakupów. Tym razem niestety było podobnie. Ze względu na święto państwowe miasto w całości sparaliżowane. Wszędzie chodzą duże grupy żołnierzy w odświętnych mundurach. Trwają przygotowania do jakiejś defilady...

Nic tu po mnie. Trzeba jechać dalej. Oczywiście muszę znaleźć sklep gdzie będę mógł zapłacić kartą. Na szczęście mimo święta znajduję czynny spory market. Po zakupach ruszam ku granicy z Bośnią i Hercegowiną.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przejście graniczne znajduje się we wsi Strmica. Domostwa w miejscowości wyglądają w większości na opuszczone. Nawet źródełko z wodą wyschło....

Obrazek
Strmica

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Od przejścia granicznego zaczyna się podjazd. Nie jest bardzo stromo, ale teraz popołudniu znowu zrobiło się bardzo gorąco. Na szczęście po drodze jest bardzo obfite w zimną wodę źródło. Trasa też bardzo widokowa co lubię 😀

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po osiągnięciu przełęczy na niemal 1000 metrów n.p.m. rozpoczynam zjazd do Bosansko Grahovo. O ile w Chorwacji spotykałem zaniedbane miejscowości to tutaj jest totalne zadupie. Niby niewielkie miasteczko, a na ulicach nikogo nie spotkałem.

Obrazek
Bosansko Grahovo

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Bosansko Grahovo

Kupuję dwa zimne browarki na stacji paliw i jadę dalej. Myślałem, że będzie długo z góry jednak było trochę inaczej niż bym chciał. Co prawda zjazd był, ale po chwili muszę ponownie zyskać odrobinę wysokości. Potem przemierzam rozległą równinę by od Resonovaci ponownie wjechać na przeszło 1000 m n.p.m.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tutaj już tereny w znacznym stopniu zalesione, a i do tej pory nieoczyszczone z min. Co kawałek napotkać można tablice ostrzegające by nie schodzić z drogi.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
CZNWGSN !

I pora zjechać do doliny, którą płynie rzeka Unac, a nad nią leży miasto Drvar. Na chwilę obecną myślę jedynie o zrobieniu zakupów. Znajduję spory market. Robię konkretne zapasy. Następna okazja będzie dopiero następnego dnia.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Opuszczając miasto miałem mały dylemat, którą drogę wybrać. Nieważne jednak jak dalej pojadę i tak mam pod górę. Początkowo myślałem by uderzyć na Park Narodowy Una. Tylko, że przejechałbym tamtędy nocą i nic nie zobaczyłbym. Ruszam, więc główna drogą na Bosanski Petrovac.

Obrazek

Obrazek
Bosanski Petrovac.

Gdy osiągnąłem już sporą wysokość telefon informuje mnie o dostępności sieci wifi. Patrzę jest darmowy dostęp w okolicy jakiegoś pensjonatu. Szybko, więc sprawdzam wiadomości oraz prognozy pogody. Gdy wykonuję te czynności przygląda mi się jakiś starszy pan raz z jednej, a raz z drugiej strony. W końcu podchodzi i się pyta czy może sobie zrobić ze mną zdjęcie ! 😋

No nie miałem nic przeciwko, a on jakby tylko na to czekał wołając swoją żonę, która przybiegła z przygotowanym aparatem 😂 Zrobiliśmy wspólne zdjęcie po czym usłyszałem "A teraz musimy się napić !" No ciężko było odmówić tym bardziej, że chodziło o piwo 😉

Zostaję zaproszony do środka gdzie siedziała cała rodzina. Od razu znalazłem się w samym centrum uwagi bo jakże mogło być inaczej. Zanim dostałem do ręki piwo zostałem poczęstowany kieliszkiem czegoś naprawdę mocnego ! Trochę się wzbraniałem wiedząc, że przede mną jeszcze kawał drogi w dniu dniu dzisiejszym. Na rozmowach o wszystkim mija niemal dwie godziny i robi się dość późno. Trzeba jechać dalej. Wspólna fota ze wszystkimi, obiecuję również że jeżeli kiedyś będę w okolicy to ich odwiedzę. Ruszam w drogę przy zachodzącym słońcu. Sporo mam jeszcze pod górę do przełęczy Oštrelj 1040 m.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Rozpoczynam zjazd. Jest szybko ale bezpiecznie bo nawierzchnia jezdni jest w bardzo dobrym stanie. Bosanski Petrovac postanawiam jednak ominąć. Znalazłem nawet fajny skrót. Mimo iż droga szutrowa to fajnie się nią jechało 😀

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wiele tego dnia już nie ujechałem. Po paru kilometrach gdy było jeszcze jasno rozbijam się na noc. W końcu normalne drzewa gdzie mogę rozwiesić hamak !

Obrazek

Dystans dnia 24: 211,07 km
Suma podjazdów: 2165 metrów


Galeria z dnia 24: https://photos.app.goo.gl/REwaGDPbdRMNsDyC7

cdn...
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: Robert J » 27 stycznia 2020, 18:05

Rowerowy Eurotrip 2019 - Dzień 25/28 - 06.08.2019 - BiH i ponownie Chorwacja, czyli coraz bliżej domu....

Poranek jest chłodny choć nie tak bardzo jak dzień wcześniej w Chorwacji. Noc też znacznie przyjemniej mija bo tym razem jest gdzie rozwiesić hamak 😉 Ten dzień ma być już mniej wymagający jeżeli chodzi o trasę. Nie przewidziałem już do końca żadnych większych gór, a te najbardziej wymagające będą dopiero ostatniego dnia... No i jednak postanowiłem wrócić do domu dwa dni wcześniej aniżeli początkowo planowałem...

Obrazek
W końcu normalny las gdzie mogę rozwiesić hamak 😉

Obrazek

Ruszam w trasę o poranku. Ruch na trasie znikomy. Początkowo jest tendencja w dół. Tak docieram do miejscowości Vrtoče. Niewielkie zapasy płynów na stacji paliw. Fotografuję pomnik poległych w II WŚ. I ruszam dalej.

Obrazek

Obrazek
Pomnik upamiętniający poległych w II WŚ we wsi Vrtoče

Teraz przede mną niewielki podjazd. Taki w sam raz na rozgrzewkę 😉

Przemierzam dość słabo zaludnione okolice, ale z biegiem czasu i przybliżania się do Bihaća okolica się zmienia. Ruch na drodze znacznie się wzmaga. Przede mną dość długi i stromy zjazd. Bardzo szybko jestem na przedmieściach Bihaća.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na lewym brzegu rzeki Una widoczna Sokolačka kula, czyli Twierdza Sokolac.

Obrazek

Obrazek
Twierdza Sokolac.

Wpadam do miasta jakim jest Bihać. Od dawien dawna krzyżowały się tu drogi pomiędzy wschodem i zachodem. To tu przebiegała granica Imperium Osmańskiego i Austro-Węgier.

W XVI w. miasto zostało zdobyte przez imperium osmańskie. Wówczas to część ludności uciekła, a ci co pozostali przeszli na islam. Nawet obecnie większość mieszkańców to muzułmanie.

Z ważniejszy zabytków, które zachowały się do dzisiejszych czasów należy wymienić przede wszystkim meczet Fethija czyli Zwycięstwa. Jest to dawny kościół św. Antoniego z XIVw. W XVIw. po zajęciu miasta przez Turków został zamieniony na meczet.

Obrazek

Obrazek
Meczet Fethija czyli dawny kościół św. Antoniego.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ogólnie miasto wygląda dość nowocześnie. Historia nie oszczędzała miasta i większość zabytków została zniszczona podczas różnych konfliktów na przestrzeni wieków.

Objeżdżam centrum, które poza wyżej wspomnianym meczetem pozbawione jest zabytków. Szukam sklepu gdzie zrobię ostatnie zakupy w BiH. Trzeba pozbyć się tutejszej waluty no nie ? 😉

Obrazek
Rzeka Una.

Obrazek
Dzwonnica kościoła św. Antoniego z Padwy z 1890 roku tyle zostało z klasztoru dominikańskiego po nalotach w 1943 r.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
W centrum.

Obrazek

Co ciekawe w mieście widoczne są duże grupy imigrantów próbujące się przedostać na terytorium Unii Europejskiej.
Podążam w kierunku granicy z Chorwacją. Okolica zdominowana przez wyznawców Islamu o czym świadczą porozrzucane po okolicy meczety.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Im bliżej granicy tym więcej mijam grup młodych ludzi. Wszyscy to mężczyźni nie starsi aniżeli 40 lat. Podążają w kierunku i z powrotem granicy. Młodzi, silni, którzy uciekli przed wojną na bliskim wschodzie. Wszyscy ci "uchodźcy" ubrani w modne, markowe ciuchy od firm zaczynających się na A, N, R czy też P. Wyciągają dłonie w geście próby wyżebrania czegoś od przejeżdżających... Dla mnie jest to jakaś parodia widząc jak żebrzą ludzie lepiej ubrani ode mnie. W mieście Velika Kladuša docieram do przejścia granicznego z Chorwacją. TU tak samo widoczne są koczujące duże grupy uchodźców, samych mężczyzn.

Kupuję dwa browary w sklepie przy granicy pozbywając się ostatnich monet i przejeżdżam na drugą stronę rzeki Glina. To właśnie wzdłuż tej rzeki będę w dalszej części dzisiejszego dnia podążał. Wybór był świadomy ponieważ już kiedyś tą trasą jechałem i wiem co mnie czeka. Chciałbym zobaczyć dwa miasta, które są na mojej trasie za dnia, a nie jak poprzednio w nocy 😉

Po stronie Chorwackiej wita mnie taki znak....

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wpadam do uzdrowiska Topusko. Nic się tam nie zmieniło od ostatnich sześciu lat. Jak stały ruiny gotyckiego portalu tak stoją i dziś.

Tym razem tylko kilka fotek w uzdrowisku i lecę na Gline.

Obrazek

Obrazek
Uzdrowisko Topusko

Obrazek

Do miasta docieram trochę inną trasą aniżeli ostatnio, ale podjeżdżam pod ten sam pomnik T-34.

Obrazek

Podczas II wojny w mieście miał miejsce jeden z największych aktów ludobójstwa na terenach byłej Jugosławii. Zamordowano wówczas około 2,6 tyś. Serbów. Sprawcami byli Ustasze będący przed wojną organizacją terrorystyczną.

Obrazek

Mimo wcześniejszych chęci robię jedynie zakupy ograniczając się do przejazdu przez miasto.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na mojej dalszej trasie jest Petrinja. Tu również ograniczam się jedynie do przejazdu przez miasto. Bardziej interesuje mnie kolejne na mojej drodze jakim jest Sisak.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Rzeka Sava

Od razu wpadam do centrum. Miasto już bardzo przypomina te z terenów pod rządami Habsburgów. Bardzo nowoczesne i wyglądem próbujące nawiązywać do zachodu.

Obrazek

Obrazek

Trochę po czasie się dowiedziałem o ciekawym obiekcie jakim jest stary zamek. No cóż być może kolejnym razem. W końcu nie mam tak daleko 😉

Tymczasem robię objazd centrum i po zakupach zatrzymuję się na kolację w parku miejskim przy tamtejszym pomniku poległych obrońców Chorwacji.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ogólnie Sisak leży u zbiegu trzech dużych rzek jakimi są Sava, Kupa i Odra....

Obrazek

Obrazek
Rzeka Sava

Obrazek

Opuszczam miasto i jadę wzdłuż Savy na północ. Rzekę przekraczam w miejscowości Martinska Ves. Jeszcze tylko kilka kilometrów i rozbijam się za jasności na kolejny nocleg w polu na stercie słomy....

Dystans dnia 25: 223,7 km
Suma podjazdów: 1176 metrów

Galeria dnia 25: https://photos.app.goo.gl/2vXrinYCxiDyfvFF8

cdn....
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: Robert J » 28 stycznia 2020, 17:45

Rowerowy Eurotrip 2019 - Dzień 26/28 - 07.08.2019 - Trzy państwa jednego dnia rowerem da się ? Ano da !

Dziś mam jeden z niewielu wschodów słońca podczas tej wyprawy. Przeważnie jest tak, że miejscówka niesprzyjająca oglądaniu tego spektaklu. Tym razem jest lepiej. Oglądając wschód słońca jestem już spakowany i gotowy do drogi. Aby dotrzeć do domu w piątek wieczorem z dnia na dzień muszę pokonywać coraz większe dystanse. Nie powinno być z tym większego problemu ponieważ wiele z odcinków jest mi znane i będę wiedzieć co mnie czeka. Szczególnie podczas przejazdu przez Republikę Czeską. Ale to dopiero za dwa dni. Teraz skupiam się na tym by dotrzeć do granicy ze Słowenią.

Obrazek

Obrazek

Początek jest po terenach równinnych. Doliną, którą płynie kilka większych rzek. Bardzo szybko się jedzie.

Obrazek

Obrazek

Sprzęt mi coraz bardziej się sypie. Od rana strzeliły mi kolejne dwie szprychy w tylnym kole. Muszę jak najszybciej znaleźć sklep z częściami rowerowymi bo brakuje mi już czterech sztuk....

Na szczęście trafiam na serwis w miasteczku Dugo Selo. Muszę jednak chwilkę poczekać aż otworzą. No i wybrać trochę gotówki z bankomatu bo i jakieś zakupy trzeba jeszcze zrobić 😉

Kupuję pięć sztuk szprych. Nie mają jednakowych kompletów tej długości, więc część jest nierdzewna, a część powlekana. Nie robi mi to większej różnicy. Trochę jednak cena wydaje mi się wysoka bo wychodzi 5 zeta za sztukę na nasze....

Robię zakupy i w parku miejskim pauza serwisowa. Przechodzący miejscowi przyglądają sie moim zabiegom.

Obrazek
Kolejny serwis tylnego koła.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tym razem serwis trwa trochę dłużej niż do tej pory bo trzeba mi jednak ściągnąć oponę, ale i tak uporałem się w niecałe pół godziny. Mogę ruszać w dalszą trasę...

Od razu bardzo stromy podjazd na wzniesienie Martin breg. Tam stoją pozostałości świątyni św. Marcina.

Obrazek
Martin breg

Teraz szybki zjazd i podążam wyznakowaną trasą rowerową zadupiami wśród pól i przez lasy. Tak docieram do Sveti Ivan Zelina.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Sveti Ivan Zelina

Od teraz jadę już drogą krajową D3 na Varaždín. Ruch na drodze niewielki bo jest ona odciążona przez biegnącą równolegle autostradę.

Tak po niemal dwóch godzinach docieram do miasta Varaždín. Miasto liczy niemal 50 tyś. mieszkańców i leży nad rzeką Drawą. W XVIII wieku miało ono krótki epizod będąc stolicą Chorwacji. To barokowe miasto jest niedoceniane przez turystów. Wystarczy wpisać hasło w przeglądarce i zobaczymy jak jest skąpo z informacjami o tym mieście.

Obrazek

Samo miasto jak i cały region przez wiele lat związane było z cesarstwem austriackim. Dlatego dostrzeżemy podobieństwo w zabytkach oraz miejscowej architekturze.

Miasto bywa nazywane "miastem muzeum", a to ze względu na ogromną ilość zabytków. Gdzie się człowiek nie obejrzy tam jakiś interesujący obiekt. Z tych najważniejszych należy wymienić chociażby piękne kamienice, jeden z najstarszych w Europie ratuszy, katedrę, kościoły, pałace, muzea czy zabytkowy cmentarz przekształcony na park.

Obrazek

Obrazek
Barokowy Varaždín

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Ratusz w Varaždínie

Obrazek
Barokowy kościół św. Floriana.

Obrazek
Znajdująca się w pobliżu twierdzy Stari Grad wieża Lisaka to jedyna pozostałość po murach obronnych z XVI wieku.

Jednak bezsprzecznie największą wizytówką miasta jest otoczona parkiem Varazdinska Twierdza. Ta gotycko-renesansowa twierdza otoczona była w przeszłości fosą. Znajdują się tutaj dwa muzea. Obiekt przykuwa wzrok bielą swych murów.

Obrazek

Obrazek
Stari Grad

Obrazek

Obrazek

Zbieram się do drogi i ruszam do odległego o kilkanaście kilometrów miasta Čakovec. W XVI wieku chorwacka rodzina szlachecka Zrinski wznosi tu zamek na wodzie, obok którego powstaje miasto królewskie. W zielonym parku zachowało się historyczne serce miasta – twierdza rodu Zrinski, klasztor franciszkański wraz z kościołem św. Mikołaja, kompleks barokowy i pałac secesyjny.

Obrazek
Twierdza rodu Zrinski

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Secesyjny budynek.

Obrazek

Obrazek
Čakovec

Obrazek

Do granicy państwa na rzece Mura już niedaleko. Po raz ostatni muszę się wylegitymować przekraczając granicę państwa i wkraczam do strefy Schengen.

Obrazek
Docieram do strefy Schengen

Wizyta w Słowenii będzie bardzo krótka. Odwiedzam jedynie nadgraniczne miasto Lendava. Robię zakupy w jednym z bardzo wielu marketów. Kilka fotek w centrum tego niewielkiego miasteczka i ruszam dalej.

Obrazek
Lendava

Obrazek

Obrazek
Lendava

Obrazek

Kilka kilometrów dalej jestem już na Węgrzech. I tym sposobem zaliczam jednego dnia już trzecie państwo 😉
I już na Węgrzech.

Obrazek

Obrazek

Mój kolejny dzisiejszy cel to miasto Körmend. Niby to aż 50 kilometrów, ale chyba po raz pierwszy podczas tej wyprawy wiatr tak bardzo mi pomaga w jeździe i docieram tam bardzo szybko. Po drodze kilka innych niewielkich miejscowości.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Nádasd

W Körmend chyba najbardziej interesującym obiektem jest pałac Batthyánych. Ta imponująca barokowa rezydencja została wybudowana w miejscu średniowiecznej twierdzy.

Obrazek

Obrazek
Pałac w Körmend

Obrazek

To niewielkie miasteczko może się pochwalić kilkoma innymi ciekawymi zabytkami.

Obrazek
Körmend

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Będąc jeszcze w Körmend miałem cichą nadzieję na dotarcie do Szombathely. Jednak gdy tylko zrobiło się ciemno to uznałem, że może zwiedzanie pozostawię sobie na poranek następnego dnia. I tym sposobem rozwieszam hamak w lesie kilkanaście kilometrów przed miastem.....


Dystans dnia 26: 226,3 km
Suma podjazdów: 1038 metrów

Galeria dnia 26: https://photos.app.goo.gl/UFs5cPPg9UUjb1Xq6
cdn...
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: Robert J » 31 stycznia 2020, 16:12

Rowerowy Eurotrip 2019 - Dzień 27/28 - 08.08.2019 - Jeszcze tylko dwa dni i koniec ;)

No i niestety koniec sprzyjającej pogody. Całą noc pada. Pada również o poranku. Nie chce mi się wychodzić ze śpiwora w taką pogodę, więc się trochę ociągam z wyruszeniem w trasę oczekując aż odrobinę ustaną opady. Na szczęście prognozy mówią, że z biegiem czasu będzie tylko lepiej. Ja jednak ruszam jeszcze w padającym deszczu bo już i tak mam małą obsuwę czasową....

Całkowicie odpada mi spora część bagażnika. Muszę pokombinować by zamocować na nowo sakwy...

Obrazek

Obrazek
Na następną wyprawę trzeba pomyśleć o nowym bagażniku, podobnie jak o tylnym kole....

Szombately to jedno z najstarszych miast na terytorium Węgier. Miałem nadzieję trochę pozwiedzać tym razem, ale podobnie jak kilka lat wcześniej przeszkodził mi w tym deszcz. Ograniczam więc przejazd jedynie do odwiedzin rynku oraz zrobieniu zakupów.

Obrazek
Szombately

Obrazek
Katedra w Szombately

Obrazek

Obrazek

Opuszczając miasto ponownie zaczyna mocno padać. Przeczekuję na przystanku autobusowym ponad pół godziny. Potem robi się już trochę lepiej jeżeli chodzi o pogodę. Kieruję się ku granicy z Austrią.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Odwiedzam Austrię.

Na austriackiej ziemi diametralna zmiana pogody. Wychodzi słonce i robi się przyjemnie ciepło. Przejrzystość bardzo się poprawia i widać odległy Schneeberg. Odległość może nie powala, ale 70 kilometrów i tak dobrze.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Schneeberg

Pagórkowatym terenem przez niewielkie miejscowości kieruję się ponownie ku Węgrom. Mam zamiar jeszcze na chwilę odwiedzić ten kraj, a konkretnie miasto Sopron. Wiele lat temu już tu byłem, ale trafiłem wówczas na oberwanie chmury i darowałem sobie zwiedzanie miasta.

Obrazek
Sopron

Obrazek

Wjazd do miasta jest strasznie zakorkowany. Cała droga w remoncie i samochody stoją, a ja jednak powoli bo powoli ale przeciskam się do przodu ku centrum.

Miasto o długiej i naprawdę przebogatej historii. Obecnie powoli odzyskujące swoje dawne piękno, miasto z tradycjami winiarskimi. Sopron to prawdziwa perełka ukryta na węgiersko-austriackim pograniczu. Perełka, która leży trochę na uboczu popularnych szlaków turystycznych.

W wieku XVII miasto nawiedza zaraza i wielki pożar. W miejscu spalonych budowli wzniesiono nowe miasto. Stąd też Sopron bywa czasem nazywany "perłą baroku". Przemieszczając się po uliczkach łatwo zauważyć jaki styl architektoniczny dominuje.

W obrębie dawnych murów miejskich i jego okolic skupione jest większość zabytków. Jest to nie lada gratka dla miłośników architektury barokowej.

Teren współczesnego rynku był też głównym placem rzymskiej Scarbanti. Północną część rynku zamyka średniowieczna wieża pożarowa. Obecnie nosi ślady przede wszystkim architektury baroku.

Obrazek
Wieża Pożarowa

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na wschód od wieży przetrwały dobrze zachowane fragmenty murów miejskich, zamku i nowożytnych umocnień. Również można tu zobaczyć fragmenty przyziemi z czasów rzymskich.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Pozostałość po amfiteatrze.

Pora kierować się ku Austrii i jezioru Nezyderskiemu. Główna trasa nieczynna ze względu na kompleksowy remont, więc ku granicy kieruję się trasą rowerową. Bardzo fajną zresztą 😀

Tak docieram do miasteczka Rust. Właśnie takie niewielkie miasteczka uwielbiam ! Wszystkie zabytki skupione na niewielkiej powierzchni.

Obrazek

Obrazek
Ratusz w Rust

Obrazek

Obrazek
Rust

Obrazek

Obrazek
Mury miejskie w Rust

Jak to w cywilizowanym kraju przemieszczam się ścieżkami rowerowymi wśród winnic 😀

Obrazek

Obrazek

Jadę na północ. W miejscowości Breitenbrun odbijam na Bruck an der Leitha. Spore miasteczko z częściowo zachowanymi murami obronnymi. W czasach rzymskich przecinały się tu dwie główne drogi, jedna z nich to Szlak Bursztynowy, a druga to Via Militaris. Ponoć w miejscu gdzie obecnie stoi średniowieczny zamek znajdowała się rzymska twierdza.

Obrazek

Obrazek
Mury obronne w Bruck an der Leitha

Obrazek
Barokowy kościół w Bruck an der Leitha

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Zamek Prugg

Obrazek

Mój kolejny cel to leżące nad Dunajem Petronell-Carnuntum. Wykopaliska archeologiczne w tym miejscu rozpoczęły się pod koniec XIX stulecia do tej pory odsłonięto około 3/4 obszaru dawnego kompleksu.

Carnuntum to rzymski obóz wojskowy nad Dunajem oraz stolica rzymskiej prowincji Panonia, a od II wieku Górnej Panonii. Obóz mogło zamieszkiwać nawet do 40 tysięcy mieszkańców. Jest to dość rozległy kompleks w skład którego wchodzą m.in. duży bo mogący pomieścić do 7 tyś. widzów amfiteatr. Poza tym łaźnie, forum, świątynie w tym najważniejszą, poświęconą Jowiszowi. Znajdował się tu także drugi większy amfiteatr dla cywilów na około 15 tysięcy widzów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Amfiteatr

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Carnuntum

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Pozostałości po rzymskich łaźniach.

W połowie IV wieku postawiono kolejny symbol podupadającego już wówczas miasta. Jest nim brama, która swym wyglądem trochę nawiązuje do łuku triumfalnego. Potocznie nazywana Pogańską Bramą.

Obrazek

Obrazek
Ruiny bramy Pogańskiej

Obrazek

Obrazek

Obrazek

We współczesnej osadzie wartym uwagi zabytkiem jest renesansowa rotunda.

Obrazek

Obrazek

Przy Bad Deutsch-Altenburg znajduje się inny tzw. Mały amfiteatr.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Mały amfiteatr

Jedynym mostem pomiędzy Wiedniem, a Bratysławą przedostaję się na drugi brzeg Dunaju. W dali widoczny Hainburg.

Obrazek
Dunaj

Obrazek
Hainburg an der Donau

Obrazek

Obrazek

Słońce już zaszło. Przez długi czas towarzyszy mi widok odległego o około 100 kilometrów Schneeberga.

Obrazek

Obrazek
Schneeberg

Przejeżdżam przez Marchegg i niemal opustoszałymi drogami kieruję się na północ. Tego dnia postanawiam dotrzeć w pobliże granicy z Republiką czeską. I w sumie mi się to udaje. Na ostatnią noc podczas tej wyprawy zatrzymuję się w okolicy miejscowości Bernhardsthal około kilometra od granicy....

Obrazek
Marchegg - Wienertor

Obrazek
Angern

Dystans dnia 27: 248,87 km
Suma podjazdów: 1109 metrów

Galeria z dnia 27: https://photos.app.goo.gl/T5G7XZgQh23VKrxF7

cdn...
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: Rowerowe wycieczki Roberta J

Post autor: Robert J » 01 lutego 2020, 10:05

Rowerowy Eurotrip 2019 - Dzień 28/28 - 09.08.2019 - To już jest koniec....

Dziś w trasę ruszam później jak dotychczas. Raz, że byłem zmęczony dniem poprzednim, a dwa to dziś zwiedzania nie będzie. Przyczyna jest prosta.... Na swojej trasie nie przewidziałem nic nowego. Ze względu na to iż te tereny często przemierzam to naprawdę ciężko jest mi cokolwiek nowego zobaczyć. Czegoś czego wcześniej jeszcze nie widziałem.

Ruszam o ósmej. W Brzecławiu zakupy i ruszam przez południowe Morawy ku północy.

Obrazek
Taki mały zestawie 😋

Staram się poruszać ścieżkami i wyznakowanymi trasami rowerowymi. Nie ma z tym większego problemu bo te okolice słyną z rewelacyjnej infrastruktury rowerowej. Jest to istny raj dla cyklistów !
Wśród winnic z dojrzewającymi owocami docieram do Čejkovic. Uzupełnienie płynów w sklepie i dalej przez wcale nie tak łatwą okolice do pokonania rowerem. Tzn. można by było łatwiej, ale nie chciałem powtarzać tych samych tras, choć nie obyło się bez dublowania 😉

Obrazek

Obrazek
Čejkovice

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Okolice są bardzo fotogeniczne. Przeważnie na wiosnę ściągają tu tłumy fotografów z całego świata by uwiecznić okoliczne wzniesienia na fotografii.

Obrazek
Południowe Maorawy

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Widoczność też dziś całkiem dobra. Jeszcze nigdy tak ze szczegółami nie widziałem z tych okolic szczytu Devin w Palavie.

Obrazek
Najwyższy szczyt Palavy - Devin 550 metrów

Jedną z fajniejszych ścieżek rowerowych docieram do miasteczka Ždánice. Klasyczne czeskie miasteczko takie jakie lubię.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Teraz przez pasmo niewysokich wzgórz Ždánicky les kieruję się do Bučovic. Tu również niewiele czasu spędzam. Szybki przejazd, a zatrzymuję się tylko na niewielkim rynku i pod budowlą renesansowego pałacu.

Obrazek
Bučovice

Obrazek
Renesansowy pałac w Bučovicach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Bez zbędnych kombinacji kieruję się na Vyskov. Tam tradycyjnie już zaopatrzenie w piwo z miejscowego browaru i lecę wzdłuż autostrady D46 w kierunku Prostějova.

Obrazek
Vyskov

Obrazek

Obrazek
Prostějov

Obrazek

Następnie nowymi dla mnie trasami, w znacznym stopniu ścieżkami rowerowymi kieruję się dalej na północ. Coś mocno zaczyna wiać od wschodu. Wiejąc z tego kierunku też dość znacznie utrudnia mi on jazdę.

Obrazek

Obrazek

Przez Smržice, Náklo i rozlewiska rzeki Morawa docieram do podnóża Jesioników.

Obrazek
Smržice

Obrazek

Obrazek
Náklo

Obrazek

Coraz później. Słońce już zaszło, ale jeszcze za jasności docieram do Rýmařova i do tego co zawsze sklepiku gdzie robię zakupy. Nie ważny dzień tygodnia nie ważna pora dnia sklep prowadzony przez Azjatów jest czynny 😉

Obrazek

Obrazek

Rýmařov znajduje się już dość wysoko, ale jeszcze trochę dzisiaj podjazdu mnie czeka w tym podjazd na przełęcz Hvezda. I powiem tak.... Im częściej wybieram tą najtrudniejszą trasę na powrót tym lepiej nią mi się jedzie. Teraz naprawdę nie widzę już potrzeby aby nadkładać drogi tylko po to by wjechać 150 metrów niżej 😉

A z Hvezdy to już z góry...., no może poza jednym kilkukilometrowym podjazdem. Ale kto by tam zwracał uwagę na taką drobnostkę gdy do domu 30 kilometrów 😋

Obrazek

Do domu docieram po 22 godzinie.

Dystans dnia: 226,38 km
Suma podjazdów: 2250 metrów

Galeria dnia 28: https://photos.app.goo.gl/3mtJXsLY8hdTHg817

PODSUMOWANIE:

Zatoczyłem sporą pętelkę rowerem po Europie, największą z dotychczasowych bo miałem na to dość sporo czasu. Jestem bardzo zadowolony z tego, że udało mi się zrealizować cel, którego nie udało się osiągnąć dwa lata wcześniej. Oczywiście chodzi o dotarcie rowerem do Stambułu. To był priorytet, a cała reszta trasy była zwykłym spontanem. Decyzja to gdzie pojadę danego dnia zapadała na bieżąco. Nie było planowania bo plany mają to do siebie, że często nie da się ich zrealizować. Różne są tego powody, a to pogoda, a to jakieś dolegliwości, a to problemy sprzętowe. W przeszłości często planowałem takie wypady i zawsze było tak, że musiałem później te plany zmieniać, a nie byłem przygotowany na wariant "B". Więc skoro coś nie wypala to nie ma dla mnie sensu planować i pozostaje tylko cel..., cel do którego dążę.

Za każdym razem z takiej wyprawy przywożę prezenty dla znajomych. Czasami jest to jakieś egzotyczne piwo, a czasami jakaś flaszka. Tym razem okazało się, że w sakwach walało się i to czasami przez kilka tysięcy kilometrów aż sześć butelek alkoholi !

Obrazek

Oczywiście jak to za każdym razem są rzeczy co się sprawdzają jak i te, które należałoby zmienić lub zmodyfikować. W dzisiejszych czasach już ciężko jest się obejść bez udogodnień typu smartfon, internet, nawigacja gps. To elementy codziennego życia, które naprawdę bardzo ułatwiają egzystencję. I to nie tylko podczas takich wypraw. Wiadomo, że tego typu urządzenia potrzebują prądu, a ja nie mając w nawyku nocować w pensjonatach czy chociażby zwykłych kempingach musiałem się zastanowić jak rozwiązać kwestię zaopatrzenia w energię. Oczywiście można to sobie zmagazynować w powerbankach, ale to i tak za mało. Więc tym razem postarałem się o swoją małą elektrownię. Po wielu próbach i testach w końcu zdecydowałem się na prądnicę w piaście przedniego koła i do tego ładowarkę. Dziś wiele urządzeń możemy ładować przez port USB. W moim przypadku oprócz oczywistej oczywistości jaką jest telefon ładowałem również lampki rowerowe jak również aparat fotograficzny. Przy średniej prędkości 15 km/h prądnica generuję wystarczająco wiele prądu by naładować telefon, który tylko dwukrotnie byłem zmuszony na podładowanie z powerbanka.

A właśnie aparat fotograficzny. Przed wyjazdem zakupiłem nowy aparat kompaktowy, który miał robić ładne zdjęcia i zajmować mniej miejsca aniżeli zwykle zajmuje u mnie sprzęt fotograficzny. To był błąd bo zdjęcia są po prostu słabej jakości, ale ja od kilkunastu lat lecę na lustrzankach i żaden aparat kompaktowy nawet z matrycą 1" nie jest w stanie mi zaoferować tego na czym mi zależy - jakości. Dla większości taki aparat i zdjęcia, które nim zrobimy wystarczy w zupełności, ale nie dla mnie. Na szczęście zabrałem również lustrzankę w tą podróż 😝 Inna znacznie gorsza sprawa to taka, że bardzo wiele zdjęć po prostu straciłem bo się okazało że zostały źle zapisane na karcie pamięci dołączonej w zestawie z aparatem 😕

Sprzęt tym razem był znacznie bardziej awaryjny. Na szczęście nic poważnego, ale chyba pora pomyśleć o czymś nowym na takie wyjazdy. W Rumunii musiałem wymienić kółko w wózku tylnej przerzutki. Tym razem wyjątkowo wiele razy przebiłem koło. Tył - 12 razy i przód - 1 raz. Tylne koło zostało specjalnie poskładane na tego typu wyjazdy nadaje się tylko na jeden sezon. Materiał pod tak dużym obciążeniem zostaje bardzo nadwyrężony i o ile w zeszłym roku musiałem wymienić zaledwie jedną szprychę tak w tym aż 11 sztuk !

Podsumowując wyjazd wychodzi coś takiego:

Obrazek

Ilość dni w drodze: 28
Ilość pokonanych kilometrów: 5692,23 km
Średnia prędkość: 17,83 km/h
Maksymalna prędkość:74,18 km/h
Czas w siodełku: 317 godzin, 3 min. i 40 sekund
Suma podjazdów: 47459 metrów
Ilość odwiedzonych państw: 15
Przekroczone granice: 22


Ilość wypitych płynów: około 246,5 litra w tym 168 piw, a więc tym razem średnia spalania spadła 😉

Nakreśliłem też tak poglądowo przebieg trasy tego tripu. O ślad gpx proszę nie pytać bo takiego nie ma i nie będzie 😉

Obrazek

Jeżeli chodzi o budżet to miałem na ten wyjazd przeznaczone około 2600 złotych, ale wydałem chyba niewiele ponad 2 tyś. Chociażby samej waluty tureckiej zostało mi o równowartości przeszło dwóch stów.

No i to by było na tyle teraz czekać do kolejnego sezonu urlopowego....I o moje plany nie pytajcie bo takich nie mam .... 😉

...
ODPOWIEDZ