Rzeczywiście!!! Coś mi się ewidentnie poprzestawiało!buba pisze:ty to wszystko robisz na odwrot- w lipcu lazisz po sniegu a w lutym bedziesz moczyc kuper w cieplym morzu!
1.07-21.08.2015 - Norwegia po babsku
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
pogoda wybitnie nie była sprzymierzeńcem! I tak wygląda to pięknie, ale w słońcu pewnie byłoby jeszcze ładniejsze!
Jak byłem w tych rejonach ileś lat temu, to owszem - śnieg był w górach, od pewnej wysokości, ale przy drogach raczej w lipcu dominowała zieleń...
Jak byłem w tych rejonach ileś lat temu, to owszem - śnieg był w górach, od pewnej wysokości, ale przy drogach raczej w lipcu dominowała zieleń...
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
I co? Udało nam się zobaczyć Geiranger? Jak myślicie?
Tak! Udało się
Nie w blasku słońca, jak chciałybyśmy, ale w puchowej kołderce też się ładnie prezentował!
Zgadzacie się?
Po drodze sztuka norweskiego kamuflażu Ile domków widzicie?
I wracamy nad Geiranger.
Te statki stąd nie wydają się tak duże, jakie są w rzeczywistości
Chciałyśmy się tu gdzieś zatrzymać na nocleg albo chociaż na rozejrzenie się spokojne. Ale wszędzie był taki tłok, że nawet zatrzymać na zdjęcia się nie dało! Ci wszyscy ludzie ze statków, z autokarów, z samochodów, kręcili się wśród sklepików i straganów. Parkingi zatłoczone, wszędzie zakaz zatrzymywania się, bo droga wąska... Generalnie - masowy przemysł turystyczny!
Atmosfera miejsca przypominająca Krupówki przytłaczała nas tak bardzo, że czym prędzej pojechałyśmy dalej!
W pobliżu był następny punkt widokowy na fiord i wieś Geiranger
Dojechałyśmy do Eidsdal na przeprawę promową...
… a potem już rzut beretem do Valldal, gdzie zatrzymałyśmy się na ślicznym kempingu Muri Muri.
Jeszcze krótki spacerek nad Tafiord.
Chmury coraz bardziej się strzępiły, przeświecało gdzieniegdzie słońce.
I nawet pojawiła się tęcza, którą uznałyśmy za dobry znak
Poranek wstał przepiękny!
Zaczęłyśmy więc leniwie się krzątać, rozkoszując się miejscem, ciepłem i słońcem
Przed wyjazdem na wycieczkę załatwiamy sobie możliwość pozostawienia tu przyczepy do wieczora (nieodpłatnie) i ruszamy na Drogę Trolli.
Po drodze trafiamy nad burzliwy wodospad o nieznanej mi nazwie...
… jest pięknie!
W końcu dojeżdżamy do Drogi Trolli. Na punkt widokowy trzeba podejść kilkaset metrów specjalnym pomostem...
...żeby zobaczyć taki widok.
Oczywiście lansik...
zdjęciowo...
i filmowo: https://picasaweb.google.com/1151326283 ... 3020560994
Widok na ostatnią platformę widokową i dolinę z pobliskiego wzgórza
Z dołu kamienie pełniące funkcję barierek wyglądają ślicznie, jak szydełkowe pikotki
Na wszelki wypadek jechałam ostrożnie, ale żaden troll mi na drogę nie wybiegł... szkoda
Dzień był jeszcze wczesny, pogoda piękna, postanowiłyśmy zmienić pierwotne plany i zamiast następnego dnia, już dziś pojechać dalej – na Drogę Atlantycką.
Wkrótce widzimy pierwszy ładny most, ale to jeszcze nie Droga Atlantycka. Robimy sobie przy nim obiad.
Najedzone jedziemy dalej... i jedziemy... i jedziemy... ale gdzie te mosty?.. widoki?..
Wreszcie widzimy brzeg morza usiany dziesiątkami, setkami wysepek.
I dopiero po ok. 80 km od mostu, gdzie jadłyśmy obiad był ten najsłynniejszy i właściwie jedyny interesujący most!
Poniżej taka panoramka – żarcik (co za żarcik? - odpowiedź w galerii na Picasie)
Przeszłyśmy się turystycznym chodnikiem...
fot. Bożeny
I przejechałyśmy się jeszcze kawałek, ale wkrótce postanowiłyśmy wracać.
Czułyśmy się zawiedzione Drogą Atlantycką. Jeden ciekawy most nie czyni atrakcji wartej przejechania ponad 200 km, w tym 2 promy. No chyba, że ma się ją na swojej trasie, a nie - jak my - jedzie się specjalnie dla niej.
Najciekawiej wygląda ona zapewne z góry albo gdy morze jest wzburzone i fale przelewają się przez drogę.
W drodze powrotnej płyniemy z Molde do Vestnes.
Przestawiamy przyczepę 200 metrów od kempingu Muri Muri nad Tafiord. Podczas tej operacji dyszel przyczepy spadł na nogę Dani powodując bolesne stłuczenie. Na szczęście noga nie została złamana, ale skutki tego zdarzenia Dani odczuwała jeszcze długo.
Tego wieczora jest sucho więc rozkładamy namiot, w którym będą spać Dani i Karina.
Na koniec, już po północy (widzicie, jak jest jasno?), rozsiadamy się na imprezkę. Jest już chłodno więc opatulamy się śpiworami. Za to piwo jest dobrze schłodzone
Nie pisałam do tej pory, bo zapomniałam, ale na tym etapie już jakiś czas wiem, że z moim samochodem jest coś nie tak
Początkowo, kiedy poczułam niepokojący objaw udawałam, że mi się wydaje.
Ale kiedy to się znów pojawiło po raz drugi, a potem trzeci – przestałam mieć wątpliwości.
Ku mojemu zdumieniu, domyśliłam się nawet co to może być. Sprzęgło! Ślizga mi się sprzęgło. Tak przygotowywałam samochód, żeby nie było awarii, a tu jednak!
Na razie nie zaprzątałam sobie tym zanadto głowy, bo pamiętałam, że podczas naszej wcześniejszej podróży do Włoch, jeszcze z mężem, skodą Felicją (i z inną przyczepą) też mieliśmy taką awarię, ale bez problemów wróciliśmy wtedy do Polski przejeżdżając przez całe Włochy (byliśmy w Neapolu) i przez Alpy. Dopiero w Niebylcu koło Rzeszowa skodzina nie dała rady wjechać z przyczepą na tamtą górkę. Odpięliśmy więc przyczepę, bez której wróciliśmy własnym samochodem do domu i zanim oddaliśmy go do warsztatu jeździliśmy jeszcze jakiś czas.
Pomyślałam więc – damy radę. Na jednym z parkingów, gdzie spotkałyśmy polskich TIR-owców zapytałam, jak oceniają moją sytuację i czy mogą mi coś poradzić?
Powiedzieli – proszę jechać na niskich biegach, powoli przyspieszać i spokojnie jechać. I będzie dobrze. Bardzo mi się podobały te słowa, tym bardziej, że po wcieleniu ich w życie niepokojące ślizgi ustąpiły! Hurra
Jeszcze tylko 2 dni będzie nas pięć... Karina i Wanda mają wykupiony na 19 lipca lot z Alesund do Polski. Dla nich kończy się wkrótce norweska przygoda
Ale to w następnym odcinku.
Tymczasem zapraszam do galerii, gdzie jest też trochę innych zdjęć: https://picasaweb.google.com/1151326283 ... Atlantycka
Cdn.
Tak! Udało się
Nie w blasku słońca, jak chciałybyśmy, ale w puchowej kołderce też się ładnie prezentował!
Zgadzacie się?
Po drodze sztuka norweskiego kamuflażu Ile domków widzicie?
I wracamy nad Geiranger.
Te statki stąd nie wydają się tak duże, jakie są w rzeczywistości
Chciałyśmy się tu gdzieś zatrzymać na nocleg albo chociaż na rozejrzenie się spokojne. Ale wszędzie był taki tłok, że nawet zatrzymać na zdjęcia się nie dało! Ci wszyscy ludzie ze statków, z autokarów, z samochodów, kręcili się wśród sklepików i straganów. Parkingi zatłoczone, wszędzie zakaz zatrzymywania się, bo droga wąska... Generalnie - masowy przemysł turystyczny!
Atmosfera miejsca przypominająca Krupówki przytłaczała nas tak bardzo, że czym prędzej pojechałyśmy dalej!
W pobliżu był następny punkt widokowy na fiord i wieś Geiranger
Dojechałyśmy do Eidsdal na przeprawę promową...
… a potem już rzut beretem do Valldal, gdzie zatrzymałyśmy się na ślicznym kempingu Muri Muri.
Jeszcze krótki spacerek nad Tafiord.
Chmury coraz bardziej się strzępiły, przeświecało gdzieniegdzie słońce.
I nawet pojawiła się tęcza, którą uznałyśmy za dobry znak
Poranek wstał przepiękny!
Zaczęłyśmy więc leniwie się krzątać, rozkoszując się miejscem, ciepłem i słońcem
Przed wyjazdem na wycieczkę załatwiamy sobie możliwość pozostawienia tu przyczepy do wieczora (nieodpłatnie) i ruszamy na Drogę Trolli.
Po drodze trafiamy nad burzliwy wodospad o nieznanej mi nazwie...
… jest pięknie!
W końcu dojeżdżamy do Drogi Trolli. Na punkt widokowy trzeba podejść kilkaset metrów specjalnym pomostem...
...żeby zobaczyć taki widok.
Oczywiście lansik...
zdjęciowo...
i filmowo: https://picasaweb.google.com/1151326283 ... 3020560994
Widok na ostatnią platformę widokową i dolinę z pobliskiego wzgórza
Z dołu kamienie pełniące funkcję barierek wyglądają ślicznie, jak szydełkowe pikotki
Na wszelki wypadek jechałam ostrożnie, ale żaden troll mi na drogę nie wybiegł... szkoda
Dzień był jeszcze wczesny, pogoda piękna, postanowiłyśmy zmienić pierwotne plany i zamiast następnego dnia, już dziś pojechać dalej – na Drogę Atlantycką.
Wkrótce widzimy pierwszy ładny most, ale to jeszcze nie Droga Atlantycka. Robimy sobie przy nim obiad.
Najedzone jedziemy dalej... i jedziemy... i jedziemy... ale gdzie te mosty?.. widoki?..
Wreszcie widzimy brzeg morza usiany dziesiątkami, setkami wysepek.
I dopiero po ok. 80 km od mostu, gdzie jadłyśmy obiad był ten najsłynniejszy i właściwie jedyny interesujący most!
Poniżej taka panoramka – żarcik (co za żarcik? - odpowiedź w galerii na Picasie)
Przeszłyśmy się turystycznym chodnikiem...
fot. Bożeny
I przejechałyśmy się jeszcze kawałek, ale wkrótce postanowiłyśmy wracać.
Czułyśmy się zawiedzione Drogą Atlantycką. Jeden ciekawy most nie czyni atrakcji wartej przejechania ponad 200 km, w tym 2 promy. No chyba, że ma się ją na swojej trasie, a nie - jak my - jedzie się specjalnie dla niej.
Najciekawiej wygląda ona zapewne z góry albo gdy morze jest wzburzone i fale przelewają się przez drogę.
W drodze powrotnej płyniemy z Molde do Vestnes.
Przestawiamy przyczepę 200 metrów od kempingu Muri Muri nad Tafiord. Podczas tej operacji dyszel przyczepy spadł na nogę Dani powodując bolesne stłuczenie. Na szczęście noga nie została złamana, ale skutki tego zdarzenia Dani odczuwała jeszcze długo.
Tego wieczora jest sucho więc rozkładamy namiot, w którym będą spać Dani i Karina.
Na koniec, już po północy (widzicie, jak jest jasno?), rozsiadamy się na imprezkę. Jest już chłodno więc opatulamy się śpiworami. Za to piwo jest dobrze schłodzone
Nie pisałam do tej pory, bo zapomniałam, ale na tym etapie już jakiś czas wiem, że z moim samochodem jest coś nie tak
Początkowo, kiedy poczułam niepokojący objaw udawałam, że mi się wydaje.
Ale kiedy to się znów pojawiło po raz drugi, a potem trzeci – przestałam mieć wątpliwości.
Ku mojemu zdumieniu, domyśliłam się nawet co to może być. Sprzęgło! Ślizga mi się sprzęgło. Tak przygotowywałam samochód, żeby nie było awarii, a tu jednak!
Na razie nie zaprzątałam sobie tym zanadto głowy, bo pamiętałam, że podczas naszej wcześniejszej podróży do Włoch, jeszcze z mężem, skodą Felicją (i z inną przyczepą) też mieliśmy taką awarię, ale bez problemów wróciliśmy wtedy do Polski przejeżdżając przez całe Włochy (byliśmy w Neapolu) i przez Alpy. Dopiero w Niebylcu koło Rzeszowa skodzina nie dała rady wjechać z przyczepą na tamtą górkę. Odpięliśmy więc przyczepę, bez której wróciliśmy własnym samochodem do domu i zanim oddaliśmy go do warsztatu jeździliśmy jeszcze jakiś czas.
Pomyślałam więc – damy radę. Na jednym z parkingów, gdzie spotkałyśmy polskich TIR-owców zapytałam, jak oceniają moją sytuację i czy mogą mi coś poradzić?
Powiedzieli – proszę jechać na niskich biegach, powoli przyspieszać i spokojnie jechać. I będzie dobrze. Bardzo mi się podobały te słowa, tym bardziej, że po wcieleniu ich w życie niepokojące ślizgi ustąpiły! Hurra
Jeszcze tylko 2 dni będzie nas pięć... Karina i Wanda mają wykupiony na 19 lipca lot z Alesund do Polski. Dla nich kończy się wkrótce norweska przygoda
Ale to w następnym odcinku.
Tymczasem zapraszam do galerii, gdzie jest też trochę innych zdjęć: https://picasaweb.google.com/1151326283 ... Atlantycka
Cdn.
w Szwecji i Danii mieliśmy tego namiastkę - nie śniegu, lecz deszczuTauzen pisze:Tylko, że tegoroczne lato podobno było wyjątkowe. Jakby to powiedzieć - jakie najstarsi Norwegowie nie pamiętają
Ooo, trochę zdjęć ze słońcem
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Na północy było bez porównania mniej śniegu!adamek pisze:Dziwi mnie tak duża ilość śniegu. Jak byliśmy na północy to wcale śniegu nie było . Może dlatego że to było w sierpniu, no ale przecież dużo dalej na północ.
Dzięki, GrzesiuMarshal23 pisze:Rewelacja.Jolu kolejne Wielkie gratulacje,choć kapkę tej odwagi twojej i całej twojej rodziny.
To bardzo dobrze! Oby to tak działałoWiolcia pisze:Bardzo lubię oglądać Wasze zbiorówki. Te uśmiechnięte babeczki naprawdę zachęcają do podróży!
Ja też lubię te nasze zbiorówki. Dobrze, że ich trochę mamy
Przepiękna!Wiolcia pisze:Cieszę się, że zainspirowałam Cię do podążenia Drogą Wiatrów (piękna i klimatyczna, prawda?).
I mam dług wdzięczności u Ciebie za Drogę Wiatrów i niebieskie lodowce! Słowo!
Wiolcia pisze:Te pięciometrowe zaspy naprawdę robią wrażenie! Czytałam o nich, ale nasze norweskie lato było już na tyle ciepłe, że śniegu na Śnieżnej Drodze nie było. Ta droga to zresztą jedna z ładniejszych, jakie wspominam po Norwegii.
Mnie się wydawało, że te zaspy (większe lub mniejsze) zawsze tam są... Stąd ta nazwa... Ale ja się nie znambuba pisze:Niesamowite sa te 5 metrowe zaspy! dziwne jest to ze droga jest zupelnie czysta a tu taka sciana? to jest jakos specjalnie odsniezane, ulepiane ze ta sciana topiac sie nie zjezdza na droge?
Płynęliście Geirangerem? To mi chyba umknęło...Wiolcia pisze:Fiord, którym płynęłyście, kusił! Obok Geirangera, to kolejny słynny fiord do przepłynięcia. My wybraliśmy Geiranger,
No właśnie! Wiem, że i Ty byłeś w Skandynawii, jeszcze mam Twoją relację do nadrobienia, ale rzuciłam kiedyś okiem na jej fragment i widziałam, że też miałeś deszczowoPudelek pisze:pogoda wybitnie nie była sprzymierzeńcem! I tak wygląda to pięknie, ale w słońcu pewnie byłoby jeszcze ładniejsze!
Podobnie jak poprzednie!Tylko, że tegoroczne lato podobno było wyjątkowe. Jakby to powiedzieć - jakie najstarsi Norwegowie nie pamiętają
Ale zeszłoroczne było najcieplejsze i najbardziej słoneczne od 114 lat!
Wyczerpali wszystko i nam nie starczyło!
Nareszcie! Potem będą też (nieliczne) piękne dni wykorzystane na maxa!Pudelek pisze:Ooo, trochę zdjęć ze słońcem
Tydzień wypełniony pracą ma jeden plus - z braku czasu przed snem rzucam okiem na kolejne odcinki lub szybko je czytam, a w leniwy weekend jeszcze raz do nich wracam, tym razem na spokojnie. Czyli podwójna radość!
Ciekawa jestem trasy przez Jotunheimen w piękną pogodę. Wy miałyście zimową aurę, my siekący deszcz. Coś kapryśna ta droga. Za to na Drodze Trolli udało Wam się wybornie i mogłam sobie na Twoich zdjęciach pooglądać piękne góry, których czubki sterczą ostro w niebo. Fajnie tam!
Droga Atlantycka też szczególnie nas nie zachwyciła. Z dołu rzeczywiście nie wygląda spektakularnie.
Geirangerem płynęliśmy do Valldal, wrzucałam w relację zdjęcia z picasy. W zasadzie te fiordy są do siebie podobne i, jak na moje umiejętności, trudno z perspektywy promu zrobić dobre zdjęcie.
Ten wodospad przy trasie do Drogi Trolli (którego nazwy nie kojarzysz) oglądałyście z metalowych brązowych pomostów?
A znak Trolla odnowili. Na szczęście już nie wygląda tak:
A teraz jescze Alesund i zaczyna się Norwegia, której w ogóle nie znam. Tym bardziej więc czekam na kolejne odcinki. Musisz się odwdzięczyć za Drogę Wiatrów i niebieski lodowiec jakimiś inspirującymi widokami i miejscami, które będę chciała odwiedzić podczs kolejnej podróży do Norwegii .
Ciekawa jestem trasy przez Jotunheimen w piękną pogodę. Wy miałyście zimową aurę, my siekący deszcz. Coś kapryśna ta droga. Za to na Drodze Trolli udało Wam się wybornie i mogłam sobie na Twoich zdjęciach pooglądać piękne góry, których czubki sterczą ostro w niebo. Fajnie tam!
Droga Atlantycka też szczególnie nas nie zachwyciła. Z dołu rzeczywiście nie wygląda spektakularnie.
Geirangerem płynęliśmy do Valldal, wrzucałam w relację zdjęcia z picasy. W zasadzie te fiordy są do siebie podobne i, jak na moje umiejętności, trudno z perspektywy promu zrobić dobre zdjęcie.
Ten wodospad przy trasie do Drogi Trolli (którego nazwy nie kojarzysz) oglądałyście z metalowych brązowych pomostów?
A znak Trolla odnowili. Na szczęście już nie wygląda tak:
A teraz jescze Alesund i zaczyna się Norwegia, której w ogóle nie znam. Tym bardziej więc czekam na kolejne odcinki. Musisz się odwdzięczyć za Drogę Wiatrów i niebieski lodowiec jakimiś inspirującymi widokami i miejscami, które będę chciała odwiedzić podczs kolejnej podróży do Norwegii .
"Navigare necesse est, vivere non est necesse"
www.kuzniapodrozy.pl
www.kuzniapodrozy.pl
Tak! "Trzy kilometry" zygzakówWiolcia pisze:Ten wodospad przy trasie do Drogi Trolli (którego nazwy nie kojarzysz) oglądałyście z metalowych brązowych pomostów?
Zgadza się. Teraz to nówka nie śmiganaWiolcia pisze:A znak Trolla odnowili. Na szczęście już nie wygląda tak:
Mam coś w zanadrzu Chyba Ci się spodoba Ale trochę cierpliwości jeszczeWiolcia pisze:Musisz się odwdzięczyć za Drogę Wiatrów i niebieski lodowiec jakimiś inspirującymi widokami i miejscami, które będę chciała odwiedzić podczs kolejnej podróży do Norwegii .
19 lipca Wanda i Karina wracają do Polski Moją wykupiony lot z Alesund więc jedziemy tam i znajdujemy nocleg na wyspie Giske.
Nie było to łatwe - dopiero właściciel tej firmy pozwolił nam zostać na jej terenie na 1 noc, bo był to akurat weekend.
Po południu jedziemy zwiedzać Alesund
Najbardziej nam zależy na wzgórzu Aksla (na zdjęciu poniżej), z którego wielokrotnie podziwiałyśmy w internecie widok na miasto i okoliczne wyspy.
Jednak w związku z tym, że jak w każdym mieście, tu też leje – odkładamy tę wycieczkę do jutra. Może się przejaśni? Dziewczyny odlatują po południu, więc zdążymy.
Wracamy do przyczepy i robimy uroczysty i smutny wieczór pożegnalny.
A w ramach zielonej nocy wykorzystujemy atrybuty przywiezione z Polski przez Wandę i robimy - Norwegię po babsku!!!
O poranku jedziemy na wzgórze Aksla, gdzie leje jeszcze bardziej niż poprzedniego dnia
I już czas na lotnisko. I nawet nie możemy zobaczyć jak samolot odlatuje, bo wszystko skryte w gęstej mgle
We trzy wracamy do przyczepy i bardzo odczuwamy ciszę i pustkę, jaka nastała. Straszono nas przed wyjazdem – jak wy tam wytrzymacie w pięć bab??!
Doskonale wytrzymałyśmy! Było wesoło, miło i wspaniale!
Sporo czasu potrzebowałyśmy, żeby się oswoić z nową sytuacją.
No cóż... trzeba się zbierać... weekend się kończy, jutro tu ludzie przyjadą do pracy. Musimy wyjeżdżać...
Czas rozpocząć drugi turnus
Jedziemy w stronę Trondheim.
Po drodze mijamy piękne góry i nawet mamy przez chwilę ochotę zostać w nich i wybrać się na szlak, ale prognozy pogody nie pozostawiają złudzeń - nawet jeśli nie będzie padać, wszystko co wyżej będzie w chmurach.
Rezygnujemy i bardzo nam żal
Następnego dnia wjeżdżamy w bardziej płaskie tereny niż dotychczas i nawet trochę rolniczych upraw widać.
W końcu dojeżdżamy do Trondheim. I choć jest pochmurno to przynajmniej nie pada. Pierwsze miasto bez deszczu
Trondheim z górującą nad nim twierdzą, którą zwiedzimy
Katedra Nidaros, o której więcej informacji jest w galerii.
Pałac biskupi z XIII wieku.
...drewniane domy i magazyny kupieckie z XVII i XVIII wieku
Forteca ze wzgórza
I ciekawostka – jedyna na świecie winda dla rowerów!
Inne obiekty i ich opisy są w galerii, do której zapraszam tu: https://picasaweb.google.com/1151326283 ... dTrondheim
Cdn.
Nie było to łatwe - dopiero właściciel tej firmy pozwolił nam zostać na jej terenie na 1 noc, bo był to akurat weekend.
Po południu jedziemy zwiedzać Alesund
Najbardziej nam zależy na wzgórzu Aksla (na zdjęciu poniżej), z którego wielokrotnie podziwiałyśmy w internecie widok na miasto i okoliczne wyspy.
Jednak w związku z tym, że jak w każdym mieście, tu też leje – odkładamy tę wycieczkę do jutra. Może się przejaśni? Dziewczyny odlatują po południu, więc zdążymy.
Wracamy do przyczepy i robimy uroczysty i smutny wieczór pożegnalny.
A w ramach zielonej nocy wykorzystujemy atrybuty przywiezione z Polski przez Wandę i robimy - Norwegię po babsku!!!
O poranku jedziemy na wzgórze Aksla, gdzie leje jeszcze bardziej niż poprzedniego dnia
I już czas na lotnisko. I nawet nie możemy zobaczyć jak samolot odlatuje, bo wszystko skryte w gęstej mgle
We trzy wracamy do przyczepy i bardzo odczuwamy ciszę i pustkę, jaka nastała. Straszono nas przed wyjazdem – jak wy tam wytrzymacie w pięć bab??!
Doskonale wytrzymałyśmy! Było wesoło, miło i wspaniale!
Sporo czasu potrzebowałyśmy, żeby się oswoić z nową sytuacją.
No cóż... trzeba się zbierać... weekend się kończy, jutro tu ludzie przyjadą do pracy. Musimy wyjeżdżać...
Czas rozpocząć drugi turnus
Jedziemy w stronę Trondheim.
Po drodze mijamy piękne góry i nawet mamy przez chwilę ochotę zostać w nich i wybrać się na szlak, ale prognozy pogody nie pozostawiają złudzeń - nawet jeśli nie będzie padać, wszystko co wyżej będzie w chmurach.
Rezygnujemy i bardzo nam żal
Następnego dnia wjeżdżamy w bardziej płaskie tereny niż dotychczas i nawet trochę rolniczych upraw widać.
W końcu dojeżdżamy do Trondheim. I choć jest pochmurno to przynajmniej nie pada. Pierwsze miasto bez deszczu
Trondheim z górującą nad nim twierdzą, którą zwiedzimy
Katedra Nidaros, o której więcej informacji jest w galerii.
Pałac biskupi z XIII wieku.
...drewniane domy i magazyny kupieckie z XVII i XVIII wieku
Forteca ze wzgórza
I ciekawostka – jedyna na świecie winda dla rowerów!
Inne obiekty i ich opisy są w galerii, do której zapraszam tu: https://picasaweb.google.com/1151326283 ... dTrondheim
Cdn.
Jedno jest pewne - Norwegia to chyba slabe miejsce zeby jechac tam pod namiot! Chyba ze ktos lubi mokre namioty
Most mostem, droga droga, ale dla dwoch promow to chyba warto?Czułyśmy się zawiedzione Drogą Atlantycką. Jeden ciekawy most nie czyni atrakcji wartej przejechania ponad 200 km, w tym 2 promy. No chyba, że ma się ją na swojej trasie, a nie - jak my - jedzie się specjalnie dla niej.
ty nie porownuj innych aut ze skoda felicja!!! w skodusiach moze byc wszystko zepsute a i tak jedzieNa razie nie zaprzątałam sobie tym zanadto głowy, bo pamiętałam, że podczas naszej wcześniejszej podróży do Włoch, jeszcze z mężem, skodą Felicją (i z inną przyczepą) też mieliśmy taką awarię, ale bez problemów wróciliśmy wtedy do Polski przejeżdżając przez całe Włochy (byliśmy w Neapolu) i przez Alpy. Dopiero w Niebylcu koło Rzeszowa skodzina nie dała rady wjechać z przyczepą na tamtą górkę. Odpięliśmy więc przyczepę, bez której wróciliśmy własnym samochodem do domu i zanim oddaliśmy go do warsztatu jeździliśmy jeszcze jakiś czas.
jak to tam jest? bo kiedys slyszalam ze na 1 noc mozna zatrzymac sie na nocleg wszedzie, rowniez na terenie prywatnym i wlasciciel nie musi sie zgadzac. Tylko iles tam metrow od zabudowan trzeba sie znajdowac. Tak wiele razy slyszalam od ludzi zachecajacych mnie do Norwegii, ale czy to prawda? ( na zasadzie "tam jest zimno, nie ma ruin, swinie po ulicach nie chodza,, ale za to mozesz spac gdzie ci tylko fantazja podpowie)Nie było to łatwe - dopiero właściciel tej firmy pozwolił nam zostać na jej terenie na 1 noc, bo był to akurat weekend.
To jest wnetrze przyczepy????? Ja myslalam ze zdecydowalyscie sie na pozegnalny wieczor w jakims wypasionym hotelu!!! To jest jakims rybim okiem robione? Raz w zyciu bylam wewnatrz przyczepy kempingowej i tam bylo tak jakby.. inaczej..Wracamy do przyczepy i robimy uroczysty i smutny wieczór pożegnalny.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Wiele ludzi tak jeździ, ale ja bym się nie zdecydowała. Podobno jednak ten rok był wyjątkowo deszczowy i chłodny.buba pisze:Jedno jest pewne - Norwegia to chyba slabe miejsce zeby jechac tam pod namiot! Chyba ze ktos lubi mokre namioty
Płynęłyśmy kilkunastoma promami, każdy z nich szarpał po kieszeni po norwesku...buba pisze:Most mostem, droga droga, ale dla dwoch promow to chyba warto?
I w tym tkwi tajemnica! Masz rację!!!buba pisze:ty nie porownuj innych aut ze skoda felicja!!! w skodusiach moze byc wszystko zepsute a i tak jedzie
Z mojej wiedzy wynika, że 150 metrów od prywatnych posesji trzeba się trzymać.buba pisze:jak to tam jest? bo kiedys slyszalam ze na 1 noc mozna zatrzymac sie na nocleg wszedzie, rowniez na terenie prywatnym i wlasciciel nie musi sie zgadzac. Tylko iles tam metrow od zabudowan trzeba sie znajdowac. Tak wiele razy slyszalam od ludzi zachecajacych mnie do Norwegii, ale czy to prawda? ( na zasadzie "tam jest zimno, nie ma ruin, swinie po ulicach nie chodza,, ale za to mozesz spac gdzie ci tylko fantazja podpowie)
Ale żeby się zatrzymać, mamy trochę wymagań - potrzeba trochę miejsca, chcemy, żeby było ładnie, przyda się odrobina intymności, żeby to nie było akurat na trasie strumienia klientów do supermarketu itp. A w aglomeracji miejskiej, jaką jest Alesund (z Giske) to wymagało trochę poszukiwań. Nie chciałyśmy stamtąd odjeżdżać, ze względu na lot Wandy i Kariny.
Kochana! To jest wypasiony hotel! Hotel na kółkachbuba pisze:To jest wnetrze przyczepy????? Ja myslalam ze zdecydowalyscie sie na pozegnalny wieczor w jakims wypasionym hotelu!!! To jest jakims rybim okiem robione? Raz w zyciu bylam wewnatrz przyczepy kempingowej i tam bylo tak jakby.. inaczej..
Żadnego rybiego oka - zwykłe zdjęcie z samowyzwalacza.
Ten, kto nie podróżował z przyczepą, a jedynie widzi "małe pudełka", jeżdżące po drogach nie zdaje sobie sprawy, jakie to cudowne urządzenie. Jakie niesłychanie funkcjonalne i wygodne! Moje towarzyszki, które pierwszy raz tego doświadczyły były zachwycone.
Na tę podróż trochę wyposażenia (poduchy) zostało pozostawione w kraju, ale normalnie imprezki wyglądają tak.
I to jest tylko część wypoczynkowo-sypialniana.
Jest jeszcze kuchnia z szafkami, lodówką (na gaz!), zlewem i kuchenką, jest łazienka z kibelkiem, jest centralne ogrzewanie. Czy to nie Hilton??!
To chyba wiecej miejsca i wiekszy wypas jak u mnie w domu!
A jakby np. pojechal zima na Syberie to ogrzewanie przy -50 by wydolilo?
Z promami to rzeczywiscie nie pomyslalam o aspekcie finansowym zabawy, caly czas zapominam ze to kraj gdzie sie mocno trzeba trzymac za kieszen...
A jakby np. pojechal zima na Syberie to ogrzewanie przy -50 by wydolilo?
Z promami to rzeczywiscie nie pomyslalam o aspekcie finansowym zabawy, caly czas zapominam ze to kraj gdzie sie mocno trzeba trzymac za kieszen...
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Nie wiem, nie próbowałam. Przy ok 5°C było cudowne ciepełko.buba pisze:A jakby np. pojechal zima na Syberie to ogrzewanie przy -50 by wydolilo?
Przy tych -50 chyba by szła cała butla 11 kg na dzień Przyczepa (taka jak moja, nie każda) jest ocieplana styropianem, przystosowana do zimowych warunków. Bez wiatru może by i dała radę w - 50°C