1-4. 10 - Rychlebské hory i Jeseníky wczesnym październikiem

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3056
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

1-4. 10 - Rychlebské hory i Jeseníky wczesnym październikiem

Post autor: Pudelek » 09 października 2015, 0:44

Październik w górach to często szansa na ładną pogodę, kolorowe drzewa i... niskie temperatury. Wszystko mieliśmy, jednego więcej, innego mniej ;)

Pierwszego dnia miesiąca spotykam się z Andrzejem o godzinie 14-tej pod Biedronką... Pociąg przywiózł mnie na miejsce o kwadrans za wcześnie - z czymś takim jeszcze się nie spotkałem :!: To chyba dobry znak?? Ładujemy się do auta aby ominąć korki i z dwoma krótkimi przerwami jedziemy aż do Jesenika (Freiwaldau), gdzie zostawiamy samochód w miarę bezpiecznym miejscu niedaleko dworca kolejowego.

Mamy jakieś pół godziny, więc na szybko szukamy jakiegoś lokalu - kierowcę bardzo suszy ;) Udaje nam się znaleźć świetną spelunkę, gdzie leją piwo z ośmiu kranów! Nie lubię tak pić z zegarkiem w ręku, ale co zrobić?

Wracamy na dworzec i ładujemy się do zatłoczonego autokaru - linia kolejowa w kierunku Šumperka nadal jest w remoncie. Pościskani jak zwierzęta na ubój docieramy do Horní Lipovej (Oberlindewiese); wychodząc niemal zabijam jakąś kobiecinę plecakiem ale w końcu zostajemy sami :)

Mimo, że jest dopiero po 17-tej, słońce już powoli schodzi za góry i czuć spadającą temperaturę...
Obrazek
Obrazek

Podchodzimy asfaltem do stacji kolejowej - choć pociągi obecnie nie jeżdżą to budynek jest otwarty i można kupić bilety. Czyli odwrotnie niż w Polsce.
Obrazek
Obrazek

My jednak nabywamy bilety nie kolejowe, lecz wstępu do mini-muzeum, poświęconego samej linii kolejowej - wybudowana w 1888 roku z racji swej krętości i przewyższeń w górskim terenie nazywana jest Śląskim Semmeringiem. W środku eksponaty z dawnych lat dla miłośników kolejnictwa i nie tylko.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Można przybić pieczątkę Czechosłowackich Kolei Państwowych.
Obrazek

Po wyjściu na zewnątrz widać, że temperatura nadal się obniża, a słońce trzyma się jeszcze tylko na szczytach.
Obrazek

Przed nami kolejny cel - Leśny bar. Idąc do niego mijamy wiadukt kolejowy oraz... wypożyczalnię kijków trekingowych i drewnianych :D
Obrazek

Po pół godzinie jesteśmy na miejscu!
Obrazek

We wiacie można nabyć kiełbaski, chleb, jest keczup i musztarda. Są słodycze i pamiątki. Napoje dla dzieci i to co najważniejsze - piwo chłodzone bezpośrednio ze strumienia.
Obrazek
Obrazek

Nie znaleźliśmy tylko czegoś mocniejszego, choć kieliszki stały... Za wszystko płacimy wrzucając kasę do skarbonki i samemu wydając sobie resztę. Cudowny wynalazek, w Polsce niemożliwy do zrealizowania, a przynajmniej nie na długo.

Podobno w weekendy bywa już tutaj jakaś obsługa z racji naporu ludzi, zdarzały się kradzieże. Ale w tygodniu całkowita samoobsługa. Nam się trochę udało, bo rodzinka z dziećmi rozpaliła przed nami ognisko i pozostało nam tylko dołożyć drewna (kupa klocków do rąbania i siekiera leży obok). Mamy własny wuszt, więc korzystamy tylko z miejscowego chleba i przypraw.
Obrazek

Po jakimś czasie podjeżdża samochód, wychodzą dwie osoby - chyba opiekunowie. Pytają się czy zostajemy, czy idziemy dalej, po czym trochę sprzątają, chowają część piw, ale zostawiają kilka, gdyby nam się jeszcze zachciało i odjeżdżają ;)

Chęć może by była, ale zrobiło się niemal całkowicie ciemno, więc wkładamy plecaki i wchodzimy bezszlakowo ostro pod górę Martwą Doliną (Mrtvé údolí). Czyżby ktoś tu umierał z braku piwa?

Na końcu dochodzimy do szlaku rowerowego, który trawersując bardzo się rozciąga - znajduje się tam Horní bar. Na niektórych mapach określony jest jako kolejny leśny bar, ale w praktyce to tylko strumień lecący na drewniany pojemnik, gdzie można samemu wsadzić sobie piwo. Na upalne dni jak znalazł.
Obrazek

Dalszą część drogi pokonujemy szybko - szlak jest szeroki, przewyższenia nieduże. Robimy jeszcze krótki postój przy wiacie Mates, gdzie klimaty jak z szopki betlejemskiej ;)
Obrazek

Wreszcie kwadrans po 21-szej wchodzimy na Smrk (Fichtlich), a właściwie na rozdroże szlaków niedaleko tej góry. Jest tutaj wiata, nieco szersza od poprzedniej, miejsce na ognisko i granica - słupki stoją kilka metrów obok. Andrzej już kiedyś tu spał, więc dobrze zna okolicę. Czujemy, że robi się coraz bardziej zimno, więc szybko rozkładamy namiot i idziemy na polską stronę po drewno... tam w ogóle jakoś bardziej syfiato, jakby wszyscy wychodzili za potrzebą do Rzeczpospolitej ;)

Drewna jest dużo, w miarę suche, więc już wkrótce robi się fajnie.
Obrazek
Obrazek

Przy ogniu ciepło, ale kilka metrów dalej lodówka... ostatnio noce są w tej części Sudetów na minusie i tak zapewne będzie i dzisiaj. Plecak Eco od strony lasu już zaczyna robić się powoli biały - czujemy się trochę jak w "Pojutrze" - jeśli nie dołożymy do ognia, to zamarzniemy ;)
Obrazek

Noc faktycznie jest zimna, nawet mój śpiwór nie daje całkowicie rady, ale to też moja wina, bo nie ubrałem podwójnych fuzekli... Wstajemy dość późno, zwłaszcza, że organizm jeszcze trawi nocne rozgrzewacze ;) Ale pogoda - miodzio, choć chłodno.
Obrazek
Obrazek

Widoki stąd są tylko na polską stronę - na Śnieżnik.
Obrazek

Słupki graniczne zaraz obok obozowiska - rzecz jasna jeszcze z D i CS.
Obrazek

Prawie jak Clint Eastwood, nawet fasole mamy ;)
Obrazek

Zostawiwszy plecaki idziemy jeszcze zobaczyć właściwy szczyt Smrka - najwyżej góry Rychlebów, położony kilkaset metrów dalej.
Obrazek

Jest słupek, to zapewne on. Choć jak mówił RobertJ - przesunięto go dla turystów, powinien być dalej w lesie.
Obrazek

Wracając mamy widok na Czarną Górę (Schwarzer Berg), która całą noc świeciła na nas czerwoną lampą.
Obrazek

Smrk to także granica Moraw i Śląska, a w przypadku tego ostatniego - dawnych posiadłości biskupów wrocławskich.
Obrazek

Pierwszy piątkowy odcinek jest przyjemny - głównie w dół oraz dużo w miarę płaskiego. Z daleka widać np. Brousek na czesko-polskiej granicy.

Obrazek

A także Jeseniki: Šerák (Hochschar), Keprnik (Köpernik Glaser) i Vozkę (Fuhrmannstein) - które odwiedziłem w sierpniu.
Obrazek

Las nadal głównie jest zielony, tylko czasami pojawi się więcej kolorów.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

W południe dochodzimy do chaty Paprsek. Z daleka wygląda to jak cała osada.
Obrazek

Schronisko w 1932 roku wybudował Mährisch-Schlesischer Sudetengebirgsverein i nosiło ononazwę Schleslerhaus (Slezský dům), więc prawie jakbym był w domu ;)
Obrazek

Dziś bardzo tu hotelarsko, choć wystrój ładny i jedzenie smaczne.
Obrazek

Do tego widoki z tarasu na Jeseniki.
Obrazek

Zejście w dół szlakiem jest ciężkie dla kolan - prowadzi obok wyciągu, gdzie trwają już prace przygotowawcze do sezonu.
Obrazek
Obrazek

Następnie wpadamy na nowiutki asfalt. Nowiutki dosłownie, bo wylewany chyba tego samego dnia, gdyż ekipa drogowców nadal pracuje. Lepi się do butów i śmierdzi - paskudztwo!
Obrazek

Przy drodze stoi dawny pomnik poległych, a dzisiaj pomnik zanikłych wsi Gross Würben (Velké Vrbno) oraz Adamsthal (Adamov). Tzn. wsie jeszcze niby istnieją, gdyż stoi tam kilka domów letniskowych i tym podobnych, ale stanowią promil dawnej wielkości.
Obrazek

Co jakiś czas mijamy też krzyże, które niegdyś stały wśród domów.
Obrazek
Obrazek

Liczyliśmy, że uda nam się kawałek podjechać stopem, lecz najpierw ruch był zerowy, a następnie złapaliśmy... pół stopa. Pół, bo kierowca miał tylko jedno miejsce. Zostało nam więc nużące maszerowanie.
Obrazek

Przy dużym składzie drewna szlak w końcu odbija w las. Tu z kolei znajdują się pozostałości wsi Klein Würben (Malé Vrbno): rozwalająca się stodoła...
Obrazek

(jest w stanie takim jak humor Andrzeja ;) )
Obrazek

...kapliczka...
Obrazek

...i zarośnięte ruiny domów wśród drzew.
Obrazek

Po chwili odpoczynku gramolimy się pod górę na przełęcz obok szczytu Kutný vrch. Stamtąd znów mamy widok na Šerák oraz Keprnik.
Obrazek

Przy przełęczy szeroka polana, na której spotykamy kijkowców - oprócz kilku pań na początku nowego asfaltu to jedyni osobnicy na własnych nogach, jakich dziś widzieliśmy. W okolicy pełno też czechosłowackich schronów - na zdjęciu jeden z nich po prawej, w kępie drzew.
Obrazek

W lesie kolejny.
Obrazek

Z boku dołącza szutrowo-żwirowa droga... wydaje się pusta, lecz w pewnym momencie mija nas chyba z pięć samochodów - tutaj stopa złapalibyśmy w drugą stronę bez problemów! W dodatku bezpiecznie, bo mierzą prędkość!
Obrazek

Jeszcze trochę, jeszcze momencik... i widać zabudowania Brannej (Goldenstein). Od tej strony jeszcze do niej nie właziłem.
Obrazek

Zahaczamy o cmentarz, zachęceni starą bramą... jakieś 90% nagrobków jest niemieckich, powojennych prawie nie widać. Przy murze piękny pomnik poległych.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Na rynku prowadzę Eco do znanego mi już browaru... tym razem są dwa lane piwa - doszło ciemne, warzone we wrześniu. Smakuje kapitalnie! Na minus zaś to, że w ciągu nieco ponad miesiąca ceny wszystkiego zdążyły już pójść w górę!
Obrazek

Samochód przed zamkiem stoi jak stał w sierpniu - może to atrapa? :D
Obrazek

Autobus powrotny mamy też ten sam co w lecie - o 17.23. Jest pustawy, więc wygodnie wracamy do Jesenika, zrzucamy bagaże do auta (nie przebili nam opon :) ) i suniemy do drugiego browaru restauracyjnego, o którym mówiłem Andrzejowi. Tam ceny bez zmian, choć piwo ciut słabsze. Siedząc w ciepłej sali sączymy jeszcze smaczną jabłkówkę i czekamy na trzecią osobę z naszej kompanii, która wkrótce dotrze :)
Obrazek

CDN...
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3056
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Post autor: Pudelek » 09 października 2015, 19:16

Przed godziną 21 dociera do Jesenika Neska... zastaje nas w czarnej d..e, czyli w momencie kiedy szukaliśmy na mieście jakiegoś otwartego marketu, aby kupić piwa na kolejny dzień. Udało się, ale przez to wszystko bidula musiała czekać na strasznym, pustym dworcu ;)

Jako że jest trzeźwiutka, prowadzimy ją do hospudki z ośmioma kranami, którą poznaliśmy dzień wcześniej. Zawalona ludźmi, widać, że miejsce jest popularne, ale udaje nam się usiąść przy barze :)
Obrazek

Następnie bierzemy nasze bagaże z samochodu i ruszamy się na miejsce noclegowe - do lasów nad uzdrowiskiem Lázni Jeseník.
Obrazek

W sumie nie szło się źle, w dodatku jest znacznie cieplej niż w poprzednią noc - mijany termometr wskazywał około 10 stopni. Przed północą docieramy do dużej i fajnej wiaty przy źródłu Priessnitza - Priessnitz Quelle (Priessnitzův pramen). Nawet nie trzeba rozstawiać namiotu, choć w środku spokojnie by się zmieścił.
Obrazek

Znam ją z ubiegłego roku, kiedy krążyłem po wielu okolicznych źródełkach i od razu wydawała się dobrym miejscem na nocleg. Samo źródło wyglądało wówczas tak:
Obrazek

Niewiele z niego leci, lecz na upartego można umyć zęby albo twarz. Co prawda do dezynfekcji jamy ustnej mieliśmy świetną bułgarską miętówkę, ale jednak co pasta to pasta ;)

Planowaliśmy zrobić sobie obok ognisko. Potem w knajpach Andrzej stwierdził, że jemu się nie chce, po czym we wiacie ponownie nabrał ochoty. Z suchymi gałęziami też nie ma tu problemu, więc rozpalamy ten niewielki snop światła wśród kompletnej czerni.
Obrazek

Nieprzenikniona czarna ściana daje do myślenia mojemu zmysłowi słuchu - wydaje mi się, że ktoś nadchodzi, a to znowu, że słychać odgłosy jakieś imprezy... ale nic z tego - cisza, przerywana jedynie wiatrem. Noc wcześniej było słychać na Smrku ryczące jelenie, tutaj widać nie dotarły.

Sen był stanowczo krótki, bo do 6 rano... Nadal ciemno, ale z każdą minutą zaczyna się poszerzać pasmo szarości - wchodząc na szlak powrotny nie musimy już zapalać czołówek. Nad uzdrowiskiem już zupełnie jasno, pięknie widać Pradziad.
Obrazek

...i Zlaty Chlum, choć to wygląda bardziej na zachód słońca.
Obrazek

Po drodze ma dwa grupowe spotkania: najpierw w lesie kilka metrów od nas przechodzi stadko dzików, co najmniej trzy sztuki. Zatrzymujemy się, aby im się przyjrzeć i one też stają, wydając podejrzane chrząknięcia. Idziemy dalej, one też - na szczęście w przeciwną stronę ;) Potem mija nas ze trzydziestu chłopa z jakiegoś rajdu - zaopatrzeni w mapy i kartki gnają gdzieś przed siebie. Na drzewach też widać oznaczenia - zdaje się, że jakaś "pradziadowa 100-ka", czy coś w tym stylu.

W uzdrowisku wsiadamy w autobus miejski - jedzie ledwo kilka minut, ale zaoszczędzamy pół godziny schodzenia w dół. Następnie musimy wejść w autokar dalekobieżny - wydaje się, że nie powinno być problemów, ale na dworcu czeka już dziki tłum. W większości polskojęzyczny, część osób wrzeszczy i zachowuje się tak, jakby pierwszy raz byli za granicą i w ogóle dziwowało się światu... Wbrew moim obawom udaje nam się wejść do środka, a nawet zająć miejsca siedzące. Ekipa głośnojęzyczna okazuje się być z Głuchołaz - na szczęście w środku trochę cichną, z kilkoma rozmawiamy, a nawet dostajemy po czymś słodkim do wypicia ;)

Wysiadamy we wiosce Malá Morávka (Klein Mohrau); zmieniliśmy kraj na morawsko-śląski oraz góry z Rychlebów na Jeseníky.
Obrazek

Zarówno ta miejscowość, jak i osada Karlov pod Pradědem (Karlsdorf), tworzące jedną gminę, pełne są starych drewnianych i murowanych domów. Co chwila jest na czym oko zawiesić.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Ładne, lecz chciałoby się gdzieś usiąść przy kufelku... niestety - Karlov to typowa miejscowość narciarska, gdzie poza sezonem większość lokali zamknięta na głucho.
Obrazek

W końcu sprytne oko Eco wynajduje jakąś knajpkę - formalnie jeszcze jest zamknięta, ale właściciel już się tam krząta i sprzedaje nam piwo. A w środku - jak w słynnej restauracji w Rejviz.
Obrazek
Obrazek

W międzyczasie idealnie niebieskie niebo zaczyna zaludniać się chmurami... to spełnia się marzenie Inez, która narzekała, że czyste niebo jest nudne! Na razie jeszcze nie wygląda to źle...
Obrazek

Idziemy niespiesznie bardzo pokręconymi szlakami, spotykając coraz liczniejszych rowerzystów oraz grzybiarzy.
Obrazek

Na rozdrożu szlaków Mravencovka nagle pojawia się on - RobertJ!
Obrazek

Byliśmy w kontakcie już od wczoraj, wariat noc spędził na grani z aparatem a teraz wyszedł nam naprzeciwko. Co prawda trochę nie dogadaliśmy się którym szlakiem wchodzimy, ale jeszcze przyspieszył i dogonił nas właśnie tutaj ;) Na dzień dobry informuje, że zaraz spieprzy się pogoda, bo idzie zły front z Austrii. I faktycznie - nie minął nawet kwadrans, a już zrobiło się niefajnie...
Obrazek
Obrazek

Co też można znaleźć przy ścieżce? Na przykład szczypce do miażdżenia jajek (powinny być wypróbowane na tych, co wykrakali złą pogodę ;)).
Obrazek

Przy ruinach chaty Alfredka robimy sobie dłuższy postój, bo gdzieś tam idzie do nas Michał. Chata, wybudowana jako Alfredhütte - dawny pałacyk myśliwski rodziny Harrachóv, spłonęła w Wielkanoc 2002 roku. Na niektórych znakach jeszcze jest wymieniona jak turistická chata.
Obrazek

Znalazłem informacje, że już kilka lat przed pożarem była zamknięta i zdewastowana, a właściciel dobrze ją ubezpieczył... trochę to przypomina historię Petrovej boudy z Karkonoszy.
Obrazek

Przerwa się przeciąga - Michała nie widać, więc wypijamy po domowym piwie przywiezionym przez Neskę. Temperatura spada.
Obrazek

W końcu decydujemy się iść dalej, tylko Andrzej zostaje czekając na Michała. Robert prowadzi nas koło wielkich mrowisk i drażni zwierzęta ;)
Obrazek

Na główny grzbiet Jeseników wdrapujemy się zaskakująco szybko - przynajmniej ja spodziewałem się ostrego i męczącego podejścia. Pogoda rozwiewa nadzieję na wieczorną poprawę... cholera, mieć tyle czasu bezchmurne niebo, a podczas głównej atrakcji wyjazdu takie coś! :|
Obrazek

Przed zimnem chowamy się w schronie przy źródłu Jelení studánka. Fajna, choć ponoć często bywa tak oblegana, że nie można wbić się do środka na nocleg, jeśli człowiek przyjdzie zbyt późno.
Obrazek

Michał i Eco dochodzą do nas bardzo szybko, więc ekipa w komplecie. Komplecie niespodziewanym, bo spotkanie z Robertem i Michałem było nieplanowane i spontaniczne ;)
Obrazek

(foto aparat Michała)

Siedzimy trochę w schronie kosztując swojskie napiwki, tymczasem RobertJ znajduje wyziębnięta i wystraszoną mysz.
Obrazek

Słodka, ale po odłożeniu na ziemię okazuje się, że mysz jednak była martwa :D Nie wiadomo czy po prostu zamarzła, czy dostała zawału serca podczas sesji zdjęciowej ;)
Obrazek

Odcinek jesenickimi połoninami, jak nazwaliśmy odsłonięte tereny do Pradziada, miał być wisienką na torcie całego wypadu. Przyszło jednak zmierzyć się z dużym zachmurzeniem, silnym wiatrem, a w końcu mgłą. I tylko czasami gdzieś coś w tle zajaśniało, gdyż w dolinach zapewne pogoda nadal była piękna. Mijają nas też uczestnicy rajdu, których spotkaliśmy rankiem nad Jesenikiem.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Jeden z taktycznych postojów ;)
Obrazek

Na Vysokiej holi (Hohe Heide) stoi domek krótkofalowców, słup graniczny Krzyżaków, Žerotínów z Velkich Losin oraz Hoffmanów z Janovic (a przy okazji też Moraw i czeskiego Śląska - to drugi najwyższy szczyt tych ziem) oraz podstawa niemieckiego radaru dalekiego zasięgu z II wojny światowej.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Na Petrovy kameny (Peterstein) nawet nie ma co wchodzić i to nie z powodu zakazu.
Obrazek

Wieża na Pradziadzie niewidoczna... schodzimy na asfalt koło hotelu Ovčárna (Schäferei).
Obrazek

Początkowo mieliśmy spać w schronisku Barborka, ale Robert zachęcał nas do chaty Sabinka przy dużym parkingu. Wchodzimy więc tam i rozsiadamy się. Najpierw miało być tylko jedno piwo, ale w końcu po rozmowie z właścicielem zdecydowaliśmy się na nocleg. Michał jeszcze zadzwonił do Barborki odwołać rezerwację, gdyby ktoś się o nas martwił (w co wątpię).
Obrazek

Miejscowy jagodowy likier :)
Obrazek

Sam obiekt nie jest zły... piwo co prawda wodniste, ale jedzenie znośne, ceny też umiarkowane. W pokoju na początku wali chłodem, lecz włączamy grzejnik i przed snem robi się przyjemnie. Obok znajduje się duża sala, w sam raz na jakiś zlot lub spotkanie biesiadne ;)
Obrazek

Aha, Robert nie dał się namówić na nocleg, a późnym wieczorem jeszcze wracał do siebie do domu na rowerze (który ledwo znalazł rzuconym poprzedniej nocy w krzaki). Stanowczo wariat!

W niedzielę rano... piękna pogoda rzecz jasna!
Obrazek
Obrazek

Jaka szkoda, że nie mamy więcej czasu! Oprócz Michała jesteśmy jednak uzależnieni od komunikacji masowej, więc doliną Białej Opawy schodzimy do Karlovej Studánki (niem. Bad Karlsbrunn).
Obrazek

Jeśli ktoś szedł tym szlakiem to wie, że jest to trasa bardzo atrakcyjna - liczne mostki, drabinki, urwiska, wodospady, a do tego dzisiaj słońce tańczące po trawie i paprociach.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Szlakiem co prawda lepiej się wchodzi, niż schodzi, ale i w drugą stronę dajemy radę :) Im bliżej miejscowości tym więcej ludzi idzie z naprzeciwka... Wydaje się, że tam na dole co rusz przyjeżdżają autokary i wręcz wypluwają tłumy zachęcone ładną pogodą. I faktycznie grupy tutaj dominują, mało kto idzie samotnie lub we dwie osoby. Dla osób niekumatych na początku szlaku wywieszono kartkę, aby na pewno wiedziały gdzie idą.
Obrazek

Jakby i to do kogoś nie dotarło, to łopatologicznie rozrysowano cały przebieg szlaku. Może się nie pogubią.
Obrazek

Na asfalcie jeden wielki parking - dziesiątki zaparkowanych aut. W drugą stronę szła tylko nasza trójka i jakaś para. Cała reszta - wpieriod na Pradziad! Pomieszczą się tam?
Obrazek

Mkniemy przez Karlovą jednocześnie podziwiając architekturę uzdrowiska jak i szukając właściwego przystanku.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Po chwili nerwów odnajdujemy odpowiednią zatoczkę i czekamy na nasz autobus. Na szczęście tym razem przyjeżdża prawie pusty, więc podróż powrotną do Jesenika mamy cichą i komfortową...

A że godzina jeszcze młoda postanawiamy wejść na szybko na skałki Čertovy kameny (Harrichstein), nad wioską Česká Ves (niem. Böhmischdorf). To już Góry Opawskie (Zlatohorská vrchovina),, w sumie zespół kilku skał, mniejszych i większych.
Obrazek

Wejście na największe może przyprawić osoby z lękiem wysokości o skok ciśnienia ;) Byłem jednak tu już kiedyś w styczniu, więc jestem przygotowany :)
Obrazek
Obrazek

Z góry rozciąga się ładny widok na okolicę - od częściowo zarośniętego Keprnika po jezioro Nyskie. Niebo jednak nie jest tak czyste jak w piątek (i dobrze :D), więc i słońca nie ma tak dużo.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Jak widać na zdjęciach - niektórzy wchodzą na ostrożnie...
Obrazek

...a inni z uśmiechem na gębie :D
Obrazek

Pod skałami znajduje się restauracja, ale tam króluje stonka, samochody, a nawet autokar. Chcieliśmy zamówić po czosnkowej, lecz nie ma. W ogóle mało co jest, mimo, że dopiero godzina 14-ta... W dodatku sąsiedzi prowadzą tak idiotyczne rozmowy, że ciężko się skupić chociażby na rosole; dowiadujemy się m.in. o jednonogim Murzynie grającym tak pięknie w jednym z egipskich kurortów, że właśnie dla niego dojrzała blondynka chciałaby tam wrócić, a także o 19-latce, która dzięki wpadce w wieku 16 lat i posiadaniu kilkoro dzieci jest już dojrzała jak 30-latka a wygląda na 24 (albo coś w tym stylu) :D

Odcinek od dołu do skałek bez większych emocji, choć są tam trzy ciekawe miejsca:
- pomnik poświęcony leśniczemu Albinowi Reichelowi, który zmarł w tym miejscu na zawał podczas polowania w 1927 roku. Chciał sobie pozabijać, a tu kostucha postanowiła przyjść po niego.
Obrazek

- świeżo odnowione źródło Zapomenutý pramen, niegdyś nazywane imieniem Johanna Schrotha, założyciela uzdrowiska w Dolni Lipovej.
Obrazek

- a na samym dole most nad rzeką z 1933 roku, gdzie zachowały się dwujęzyczne tabliczki.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

I tym sposobem zakończyliśmy czterodniowy wyjazd w czeskie Sudety :) Dla chętnych jeszcze galeria:
https://picasaweb.google.com/1103445063 ... ziernikiem#
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Post autor: Robert J » 11 października 2015, 12:23

Dzięki Marcin za sobotni wypad :)

Dorzucę jeszcze kilka zdjęć od siebie.

https://plus.google.com/photos/11790176 ... 7471365649
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3056
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Post autor: Pudelek » 11 października 2015, 18:17

Robert J pisze:Dzięki Marcin za sobotni wypad :)
i wzajemnie :)
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
Han-Ka
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1313
Rejestracja: 05 lutego 2011, 21:02

Post autor: Han-Ka » 11 października 2015, 19:02

Interesuje mnie rejon pierwszego noclegu :
- Czy w pobliżu Smrka jest źródło?
- Czy dałoby się biwakować w tej wiacie bez rozstawiania namiotu?
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3056
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Post autor: Pudelek » 11 października 2015, 19:14

Zależy co to znaczy: w pobliżu? Najbliższe są, według mapy, przy rozstajach na Brousku (ja go nie kojarzę) i przy Solnej chacie. To 400-500 metrów od miejsca noclegu.

Odnośnie wiaty - miejsca jest w niej dla dwóch-trzech osób, ale to raczej opcja na cieplejsze miesiące. Obecnie będzie tam z boku zawiewać zimnem.
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
kefir
Turysta
Turysta
Posty: 174
Rejestracja: 13 grudnia 2012, 23:59
Kontakt:

Post autor: kefir » 13 października 2015, 8:20

Zdecydowanie moje klimaty :D Mniej uczęszczane pagóry, piwo ze strumienia, nocleg w namiocie. Więcej takich!
http://summitate.wordpress.com/ "Kto w górach cierpiał i był szczęśliwy, ten z nimi się nie rozłączy." Jalu Kurek

https://www.facebook.com/summitateztgm - profil na facebooku
Anonymous

Post autor: Anonymous » 13 października 2015, 13:41

Pudelek pisze: Samochód przed zamkiem stoi jak stał w sierpniu - może to atrapa? :D
Obrazek
Tan samochód krzątał się w okolicach zamku już w 2012r. :D
Obrazek
Awatar użytkownika
heathcliff
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2738
Rejestracja: 27 maja 2009, 20:24
Kontakt:

Post autor: heathcliff » 23 października 2015, 15:44

Pudelek pisze:Prawie jak Clint Eastwood, nawet fasole mamy
nawet lepiej :D
Pudelek pisze:(jest w stanie takim jak humor Andrzeja )
też byś tak wyglądał jakby ci chałupę roz...
Pudelek pisze:Na przykład szczypce do miażdżenia jajek (powinny być wypróbowane na tych, co wykrakali złą pogodę ).
zaciekłość z jaką do tego podchodzisz świadczy o tym że Eco ci podpadł :)

Piękne Widoki mieliście i fajną temp.
za to te zdjęcie zrobiłeś miodzio...
Obrazek
Przytulam żonę i jestem szczęśliwie wolny... Ile wyjść tyle powrotów życzy heathcliff

https://plus.google.com/117458080979094658480
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3056
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Post autor: Pudelek » 23 października 2015, 19:06

czasem przypadkowo wychodzą ładne zdjęcia ;)
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
ODPOWIEDZ