2015-08-15: Kościelec - "Cisza przed burzą"
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
2015-08-15: Kościelec - "Cisza przed burzą"
2015-08-15: Kościelec, zachodnia ściana, droga Stanisławskiego
Wycena: V
- Kiepska ta pogoda.
- Będzie padać.
- Tak, ma lać.
- Wygląda burzowo…
- Do bani.
Motywujemy się z Radkiem do sobotniej wycieczki w Tatry. Radek ma bilet kolejowy z Ostrowa Wielkopolskiego do Katowic, liczymy więc, że aura okaże się jednak dla nas przychylna. Według prognoz wszelakich mamy czas do 14, potem ma się zdecydowanie zepsuć.
Kilka kilometrów przed Jordanowem, tuż przed północą natrafiamy na korek. Błyskają światła, wypadek samochodowy. Objeżdżamy feralne miejsce przez Zawoję, tracimy dodatkową godzinę. Do Brzezin docieramy parę minut przed drugą w nocy.
- Wstajemy o piątej?
- Tak.
- Perła?
- A daj…
Po chwili dwie puste butelki lądują w bagażniku.
- To może jeszcze po harnasiu?
- A daj…
Dwie godziny snu, godzinka i piętnaście minut podejścia, kłaniamy się z Murowańcowi.
Jest niesamowicie gorąco, niebo jeszcze bezchmurne. Snujemy się w kierunku Małego Kościelca i Karbu, z ulgą witamy zacienioną ścieżkę prowadzącą popod zachodnią ścianą Kościelca.
Droga wygląda bardzo ładnie, logicznie wykorzystując słabe punkty ściany.
Na topo (źródło: R. Kardaś, W. Święcicki: Materiały Szkoleniowe PZA, 1998).
W terenie.
Punktualnie o dziewiątej Radek rozpoczyna pierwszy wyciąg. Idzie dość ostrożnie, wszak ekspozycja rośnie z każdym metrem, jednakże czwórkowe i piątkowe trudności nie robią na nim wrażenia.
Pierwsze stanowisko jest piękne, eksponowany gzyms, tuż na prawo od komina. Cieszymy się dobrą jeszcze pogodą i pięknym otoczeniem.
Przejmuję pałeczkę i czujnie trawersuję do komina. W tym miejscu zginął Mieczysław Świerz…
W kominie, od tego miejsca noszącego już nazwę Komina Stanisławskiego, jest mokro, w wielu miejscach płynie woda. Zatem będzie ciekawie.
Już przed wyjazdem ustaliliśmy, że ta część drogi to moja działka. Komin jest mroczny, skała śliska, ale asekuracja dobra. Kluczę raz jedną, raz drugą ścianą komina, czasem na rozpór. Na koniec serwuję sobie deser: przesztywniam linę fundując sobie mordęgę na ostatnich metrach wspinania i niekończącą się opowieść przy ściąganiu partnera.
Główne trudności za nami. Teraz kolej Radka, raźno atakuje trójkową ściankę i zasuwa zacięciem do góry.
Okazuje się jednak, że to, co w kominie braliśmy za ciek wodny, jest zwyczajnym deszczem. Jest 10:30, ktoś nas robi w konia…
Zmieniam Radka na prowadzeniu i nietrudnym terenem doprowadzam do żebra, którym prowadzi nietrudna droga Gnojka, na której działaliśmy rok temu z forumowiczem Adrianem. Powinienem tu założyć stanowisko, jednakże, mając jeszcze zapas liny, forsuję ostatnie trójkowe spiętrzenie i docieram do głazu ze stanowiskiem ze spitów i łańcucha, łącząc tym samym dwa ostatnie wyciągi w jeden.
11:05, ściskamy sobie z Radkiem dłonie, zwijamy sprzęt i podchodzimy ostatnie metry na wierzchołek Kościelca.
W pomrukach burzy kotłującej się już pomiędzy Kasprowym, a Świnicą zbiegamy na Karb. Poniżej Murowańca wita nas ponownie Słońce.
Niedługo po trzynastej pakujemy rzeczy do samochodu. To był udany dzień.
Wycena: V
- Kiepska ta pogoda.
- Będzie padać.
- Tak, ma lać.
- Wygląda burzowo…
- Do bani.
Motywujemy się z Radkiem do sobotniej wycieczki w Tatry. Radek ma bilet kolejowy z Ostrowa Wielkopolskiego do Katowic, liczymy więc, że aura okaże się jednak dla nas przychylna. Według prognoz wszelakich mamy czas do 14, potem ma się zdecydowanie zepsuć.
Kilka kilometrów przed Jordanowem, tuż przed północą natrafiamy na korek. Błyskają światła, wypadek samochodowy. Objeżdżamy feralne miejsce przez Zawoję, tracimy dodatkową godzinę. Do Brzezin docieramy parę minut przed drugą w nocy.
- Wstajemy o piątej?
- Tak.
- Perła?
- A daj…
Po chwili dwie puste butelki lądują w bagażniku.
- To może jeszcze po harnasiu?
- A daj…
Dwie godziny snu, godzinka i piętnaście minut podejścia, kłaniamy się z Murowańcowi.
Jest niesamowicie gorąco, niebo jeszcze bezchmurne. Snujemy się w kierunku Małego Kościelca i Karbu, z ulgą witamy zacienioną ścieżkę prowadzącą popod zachodnią ścianą Kościelca.
Droga wygląda bardzo ładnie, logicznie wykorzystując słabe punkty ściany.
Na topo (źródło: R. Kardaś, W. Święcicki: Materiały Szkoleniowe PZA, 1998).
W terenie.
Punktualnie o dziewiątej Radek rozpoczyna pierwszy wyciąg. Idzie dość ostrożnie, wszak ekspozycja rośnie z każdym metrem, jednakże czwórkowe i piątkowe trudności nie robią na nim wrażenia.
Pierwsze stanowisko jest piękne, eksponowany gzyms, tuż na prawo od komina. Cieszymy się dobrą jeszcze pogodą i pięknym otoczeniem.
Przejmuję pałeczkę i czujnie trawersuję do komina. W tym miejscu zginął Mieczysław Świerz…
W kominie, od tego miejsca noszącego już nazwę Komina Stanisławskiego, jest mokro, w wielu miejscach płynie woda. Zatem będzie ciekawie.
Już przed wyjazdem ustaliliśmy, że ta część drogi to moja działka. Komin jest mroczny, skała śliska, ale asekuracja dobra. Kluczę raz jedną, raz drugą ścianą komina, czasem na rozpór. Na koniec serwuję sobie deser: przesztywniam linę fundując sobie mordęgę na ostatnich metrach wspinania i niekończącą się opowieść przy ściąganiu partnera.
Główne trudności za nami. Teraz kolej Radka, raźno atakuje trójkową ściankę i zasuwa zacięciem do góry.
Okazuje się jednak, że to, co w kominie braliśmy za ciek wodny, jest zwyczajnym deszczem. Jest 10:30, ktoś nas robi w konia…
Zmieniam Radka na prowadzeniu i nietrudnym terenem doprowadzam do żebra, którym prowadzi nietrudna droga Gnojka, na której działaliśmy rok temu z forumowiczem Adrianem. Powinienem tu założyć stanowisko, jednakże, mając jeszcze zapas liny, forsuję ostatnie trójkowe spiętrzenie i docieram do głazu ze stanowiskiem ze spitów i łańcucha, łącząc tym samym dwa ostatnie wyciągi w jeden.
11:05, ściskamy sobie z Radkiem dłonie, zwijamy sprzęt i podchodzimy ostatnie metry na wierzchołek Kościelca.
W pomrukach burzy kotłującej się już pomiędzy Kasprowym, a Świnicą zbiegamy na Karb. Poniżej Murowańca wita nas ponownie Słońce.
Niedługo po trzynastej pakujemy rzeczy do samochodu. To był udany dzień.
Życie nie zaczyna się powyżej 5000 mnpm. Powyżej 7000 mnpm tym bardziej...
- Dariusz Meiser
- Członek Klubu
- Posty: 1944
- Rejestracja: 16 stycznia 2008, 10:40
- Kontakt:
Gratulacje pięknej drogi.
Jako że ciężko mi idzie rozczytywanie formalnych topo, więc pozwolę sobie zapytać:
Jakie były maksymalne trudności ?
V ?
Są stałe spity czy wszystko na własnej (nie udało mi się wypatrzeć na zdjęciach, a wnioskując z Twojej szpejarki byliście przygotowani ) ?
Jako że ciężko mi idzie rozczytywanie formalnych topo, więc pozwolę sobie zapytać:
Jakie były maksymalne trudności ?
V ?
Są stałe spity czy wszystko na własnej (nie udało mi się wypatrzeć na zdjęciach, a wnioskując z Twojej szpejarki byliście przygotowani ) ?
Tolerancja dla niejednoznaczności.
Droga przede wszystkim historyczna. Panowie, przechodząc ją bez mała dziewięćdziesiąt lat, temu mieli psychikę z żelaza...Gratulacje pięknej drogi.
Tak, trudności nie przekraczają V, kluczowe są pierwsze dwa (trzy według topo) wyciągi drogi.Dariusz Meiser pisze:Jakie były maksymalne trudności ?
V ?
Parę spitów jest w kominie, na pierwszym wyciągu jeden. Dodatkowo można znaleźć trochę starych haków. Generalnie sporo własnego dokładania, ale bardzo dobrze asekurowalna (świetne rysy, lita skała, standardowe rozmiary), na całej długości.Są stałe spity czy wszystko na własnej (nie udało mi się wypatrzeć na zdjęciach, a wnioskując z Twojej szpejarki byliście przygotowani ) ?
Życie nie zaczyna się powyżej 5000 mnpm. Powyżej 7000 mnpm tym bardziej...
- Dariusz Meiser
- Członek Klubu
- Posty: 1944
- Rejestracja: 16 stycznia 2008, 10:40
- Kontakt:
Dzięki za wyjaśnienia.
Faktycznie - przy ówczesnym stanie sprzętu i techniki oraz tej "mitologii" górskiej zrobili piękną rzecz.
BTW - ostatnio jakiś polski zespół po "urobieniu" (chociaż to zbyt błahe słowo w takim kontekście) północnej Eigeru powiedział że przechodząc trawers Hinterstoissera zrozumieli, że facet miał chyba jaja ze stali.
Faktycznie - przy ówczesnym stanie sprzętu i techniki oraz tej "mitologii" górskiej zrobili piękną rzecz.
BTW - ostatnio jakiś polski zespół po "urobieniu" (chociaż to zbyt błahe słowo w takim kontekście) północnej Eigeru powiedział że przechodząc trawers Hinterstoissera zrozumieli, że facet miał chyba jaja ze stali.
Tolerancja dla niejednoznaczności.
A to były początki działalności górskiej pana Stanisławskiego...Dariusz Meiser pisze:Faktycznie - przy ówczesnym stanie sprzętu i techniki oraz tej "mitologii" górskiej zrobili piękną rzecz.
O tym przekonuję się za każdym razem gdy mam do czynienia z 'klasykiem' - wiadomo, nie ta skala, ale i tak respekt ogromny.Dariusz Meiser pisze:przechodząc trawers Hinterstoissera zrozumieli, że facet miał chyba jaja ze stali.
I na wieczorne knajpiane spotkanieRobert J pisze:Nie ma to jak urobić coś w Tatrach i jeszcze zdążyć do domu na obiad
Życie nie zaczyna się powyżej 5000 mnpm. Powyżej 7000 mnpm tym bardziej...
- janek.n.p.m
- Członek Klubu
- Posty: 2035
- Rejestracja: 07 października 2007, 12:43
Fajna droga w przyszłości trzeba bedzie zrobić ją.
Ps, dwie żyły do jednego ekspresa wpinacie?
Ps, dwie żyły do jednego ekspresa wpinacie?
"Żaden zjazd przygotowaną trasą narciarską nie dostarcza tak głębokiego przeżycia jak, najkrótsza nawet, narciarska wycieczka. Wystarczy, że zjedziecie na nartach z przygotowanej trasy, a potem w dziewiczym śniegu nakreślicie swój ślad. Jaką radość, jaki entuzjazm wywoła spojrzenie za siebie, na ten ślad na śniegu, na to małe dzieło sztuki!? To może pojąć jedynie sam jego autor". T. Hiebeler
Nauczysz się, to wszak pismo obrazkoweBarbórka pisze:noo i kolejna fajna relacja z niezrozumiałym topo, ale ze zrozumiałym przekazem
Zależy od ukształtowania wyciągu, nie wszędzie żyły ma sens rozdzielać.Ps, dwie żyły do jednego ekspresa wpinacie?
Obecnie chyba dalej jest. Choć w sobotę byliśmy na niej sami.viking pisze:za moich czasów to byla obowiazkowa droga na kursie
Kościelec jest ładny z każdej strony.PiotrekP pisze: z tej perspektywy Kościelca raczej nie zobaczę.
Życie nie zaczyna się powyżej 5000 mnpm. Powyżej 7000 mnpm tym bardziej...
- heathcliff
- Członek Klubu
- Posty: 2738
- Rejestracja: 27 maja 2009, 20:24
- Kontakt:
... ot, wylazł i se tak napisałjck pisze:Główne trudności za nami
z samego patrzenia na zdjęcie mam mdłości.
Przytulam żonę i jestem szczęśliwie wolny... Ile wyjść tyle powrotów życzy heathcliff
https://plus.google.com/117458080979094658480
https://plus.google.com/117458080979094658480