Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
- malgosiadg
- Turysta
- Posty: 929
- Rejestracja: 03 kwietnia 2009, 11:47
Tobi
Zajrzałem tutaj dzisiaj po raz pierwszy i przypomniała mi się dyskusja z pewną osobą którą odbyłem jakiś czas temu. Kiedyś wysłuchałem reportażu w którym weterynarze opowiadali o swoich kontaktach z "ludźmi' właścicielami czworonogów którzy domagali się uśpienia swoich zwierząt np z powodu wyjazdu na wczasy albo dlatego że psu śmierdziało z pyska lub równie niedorzecznych przyczyn ...Dyskusja rozgorzała o to czy lepiej ulec takiemu żądaniu czy skazać takiego psa np na ewentualność pozostawienia go gdzieś w lesie przywiązanego do drzewa ...Dla mnie nie ulegało wątpliwości że usypianie zwierzęcia dla wygody i fanaberii właściciela jest niedopuszczalne ... dla tej osoby niekoniecznie to było tak oczywiste
Myślę że taka sytuacje jak z Tobim mogą się zdarzać a i one jak widać mają szczęśliwe zakończenie .. uśpienie psa czy kota dla własnej wygody nie ma szczęśliwego zakończenia nigdy ! Miarą człowieczeństwa jest nasz stosunek do zwierząt... Ale żeby to zrozumieć trzeba być człowiekiem.
Myślę że taka sytuacje jak z Tobim mogą się zdarzać a i one jak widać mają szczęśliwe zakończenie .. uśpienie psa czy kota dla własnej wygody nie ma szczęśliwego zakończenia nigdy ! Miarą człowieczeństwa jest nasz stosunek do zwierząt... Ale żeby to zrozumieć trzeba być człowiekiem.
>Nec temere, nec timide. Bez zuchwałości, ale i bez lęku.<
>Pielęgnujcie przypadkową życzliwość i piękne czyny pozbawione sensu.<
>Kobiety nie zmienisz-możesz zmienić kobietę ale to nic nie zmieni <
>Pielęgnujcie przypadkową życzliwość i piękne czyny pozbawione sensu.<
>Kobiety nie zmienisz-możesz zmienić kobietę ale to nic nie zmieni <
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1063
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
Każde postanowiłem sprawdzić doniesienia o pojawieniu się krokusów
Zostawiliśmy auto w Rzykach-Jagódkach i skierowaliśmy się na Klimaskę. W dole i na południowych stokach Gancarza śniegu brak.
Ale na Klimasce śniegu sporo. Twardy zmrożony, biały.
Dodatkowo cały czas słyszeliśmy muzykę i to bardzo brzydką - jakiś łomot.
Zagadka Muzyki wyjaśniła się Na Beskidzie - to wyciąg w Praciakach. Słyszeliśmy go nawet po drugiej stronie, na zielonym szlaku w okolicach Czarnej Góry - masakra.
W końcu dotarliśmy do krokusowych polan w Targoszowie
Na koniec weszliśmy jeszcze raz w strefę śniegu, bo trzeba było jakoś wrócić do auta.
Zostawiliśmy auto w Rzykach-Jagódkach i skierowaliśmy się na Klimaskę. W dole i na południowych stokach Gancarza śniegu brak.
Ale na Klimasce śniegu sporo. Twardy zmrożony, biały.
Dodatkowo cały czas słyszeliśmy muzykę i to bardzo brzydką - jakiś łomot.
Zagadka Muzyki wyjaśniła się Na Beskidzie - to wyciąg w Praciakach. Słyszeliśmy go nawet po drugiej stronie, na zielonym szlaku w okolicach Czarnej Góry - masakra.
W końcu dotarliśmy do krokusowych polan w Targoszowie
Na koniec weszliśmy jeszcze raz w strefę śniegu, bo trzeba było jakoś wrócić do auta.
Byłem tam jesienią z Koleżeństwem GS. Jakiś miejscowy powiedział nam, że ten wyciąg jest wybudowany bez pozwolenia, stoi od kilku lat i ma być rozebrany. Widać właściciel ma wszystkich w "poważaniu" i go uruchomił. Może chce zarobić na karę ??? jaką mu naliczyli za samowolkę. :>sprocket73 pisze: Na Beskidzie - to wyciąg w Praciakach
Sam możesz wybierać los, zrozum to, wejdź na szczyt! - Adam Sikorski
NORMALNOŚĆ TO ILUZJA. TO CO JEST NORMALNE DLA PAJĄKA ... JEST CHAOSEM DLA MUCHY - Morticia Addams
NORMALNOŚĆ TO ILUZJA. TO CO JEST NORMALNE DLA PAJĄKA ... JEST CHAOSEM DLA MUCHY - Morticia Addams
wyciąg
Podobno działa to na tymczasowym zezwoleniu poza tym dotyczy to tylko krzesełka cała reszta działa legalnie a jak znam życie to gość wykorzysta wszystkie możliwości odwoływania się co potrwa kilka lat a na biednego nie trafiło
>Nec temere, nec timide. Bez zuchwałości, ale i bez lęku.<
>Pielęgnujcie przypadkową życzliwość i piękne czyny pozbawione sensu.<
>Kobiety nie zmienisz-możesz zmienić kobietę ale to nic nie zmieni <
>Pielęgnujcie przypadkową życzliwość i piękne czyny pozbawione sensu.<
>Kobiety nie zmienisz-możesz zmienić kobietę ale to nic nie zmieni <
wyciąg
Wróć poczytałem trochę i ..działa bez zezwolenia cała reszta tak jak pisałem
>Nec temere, nec timide. Bez zuchwałości, ale i bez lęku.<
>Pielęgnujcie przypadkową życzliwość i piękne czyny pozbawione sensu.<
>Kobiety nie zmienisz-możesz zmienić kobietę ale to nic nie zmieni <
>Pielęgnujcie przypadkową życzliwość i piękne czyny pozbawione sensu.<
>Kobiety nie zmienisz-możesz zmienić kobietę ale to nic nie zmieni <
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1063
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
Czas na pierwszą prawdziwie wiosenną wycieczkę. Dzień słoneczny, wręcz upalny, chodziłem w krótkich spodenkach i koszulce na ramiączkach. Zaczynamy na parkingu przy Dolinie Kobylańskiej, gdzie rozpoczyna się seria ćwiczeń sprawnościowych dla Tobiasza i Juniora.
Schodzimy do doliny, zdobywamy skałki, najpierw te najmniejsze.
Drzewa jeszcze bezlistne, ale miejscami poszycie soczystozielone.
Zdaję sobie sprawę, że Tobi jeszcze nigdy nie leżał na świeżej trawce. Chyba mu się to podoba.
Zdobywamy duże skałki. Tobi na górze ma lęk wysokości, trzęsą mu się łapki. Siedzimy tam chwilę, przyzwyczaja się.
Ćwiczymy dalej... najpierw niskie powalone pieńki...
...potem wysokie.
Zawilcowe dywany...
Odbijamy w las w kierunku Doliny Bolechowickiej.
Ćwiczymy pokonywanie progów skalnych w wąwozach. To nie wychodzi jeszcze Tobiemu najlepiej.
Otwarte przestrzenie.
Jesteśmy w Dolinie Bolechowickiej.
Ładne przylaszczki.
Ładna zielona trawka.
Wracamy z powrotem do Doliny Kobylańskiej i zdobywamy kolejne skałki.
Oczywiście my je zdobywamy od tyłu, łatwą ścieżką. A niektórzy zamiast pomyśleć to atakują centralnie i na jedną skałkę tracą pół dnia.
Cały dzień nie chaszczowaliśmy, więc na koniec Ukochana poprowadziła kawałek przez krzaki, żeby wycieczka była udana. W środku lasu znaleźliśmy najzieleńszą trawę tego dnia.
A w niej czerwone kosmiczne grzyby.
Ostatni zdobyty pieniek.
Psy wyglądają na szczęśliwe.
Wracamy do domu. Ktoś kiedyś pytał mnie jak przewożę psy. Leżą sobie z przodu przed siedzeniem pasażera.
To był piękny dzień
Schodzimy do doliny, zdobywamy skałki, najpierw te najmniejsze.
Drzewa jeszcze bezlistne, ale miejscami poszycie soczystozielone.
Zdaję sobie sprawę, że Tobi jeszcze nigdy nie leżał na świeżej trawce. Chyba mu się to podoba.
Zdobywamy duże skałki. Tobi na górze ma lęk wysokości, trzęsą mu się łapki. Siedzimy tam chwilę, przyzwyczaja się.
Ćwiczymy dalej... najpierw niskie powalone pieńki...
...potem wysokie.
Zawilcowe dywany...
Odbijamy w las w kierunku Doliny Bolechowickiej.
Ćwiczymy pokonywanie progów skalnych w wąwozach. To nie wychodzi jeszcze Tobiemu najlepiej.
Otwarte przestrzenie.
Jesteśmy w Dolinie Bolechowickiej.
Ładne przylaszczki.
Ładna zielona trawka.
Wracamy z powrotem do Doliny Kobylańskiej i zdobywamy kolejne skałki.
Oczywiście my je zdobywamy od tyłu, łatwą ścieżką. A niektórzy zamiast pomyśleć to atakują centralnie i na jedną skałkę tracą pół dnia.
Cały dzień nie chaszczowaliśmy, więc na koniec Ukochana poprowadziła kawałek przez krzaki, żeby wycieczka była udana. W środku lasu znaleźliśmy najzieleńszą trawę tego dnia.
A w niej czerwone kosmiczne grzyby.
Ostatni zdobyty pieniek.
Psy wyglądają na szczęśliwe.
Wracamy do domu. Ktoś kiedyś pytał mnie jak przewożę psy. Leżą sobie z przodu przed siedzeniem pasażera.
To był piękny dzień
Ostatnio zmieniony 12 kwietnia 2015, 12:58 przez sprocket73, łącznie zmieniany 2 razy.
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1063
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
Czwartek to nie jest wycieczkowy dzień, ale pogoda miała być wyjątkowo dobra, więc wziąłem urlop i tym razem bez Ukochanej pojechałem na Jurę w Skałki Rzędkowickie.
Głównym celem wyjazdu było obeznać Tobiego ze wspinaczką. Oj biedny on był dzisiaj. Tyle stresujących wrażeń i wyzwań.
Tu żywcuje prawie jak profesjonalista
Wychodzenie zawsze wychodzi lepiej niż schodzenie. Ale jak się wyszło, to zejść trzeba.
Skałki Rzędkowickie w słońcu prezentują się doskonale - wapienne, białe, lśniące.
[/img]
W lesie jeszcze mało zielonego. Jest bardzo sucho, przydałby się deszcz.
Odwiedziliśmy jeszcze Górę Zborów i pobliskie skałki.
Będą poziomki...
Ostatnia skałka na powrocie. Tobi patrzy w dół i myśli "jak mi tu każe schodzić to już po mnie..."
Psy dostały niezły wycisk - ponad 11 godzin łażenia i sporo adrenaliny przy wspinaczce.
A jutro do pracy i weekend. Znowu będzie można pojechać na wycieczkę
Głównym celem wyjazdu było obeznać Tobiego ze wspinaczką. Oj biedny on był dzisiaj. Tyle stresujących wrażeń i wyzwań.
Tu żywcuje prawie jak profesjonalista
Wychodzenie zawsze wychodzi lepiej niż schodzenie. Ale jak się wyszło, to zejść trzeba.
Skałki Rzędkowickie w słońcu prezentują się doskonale - wapienne, białe, lśniące.
[/img]
W lesie jeszcze mało zielonego. Jest bardzo sucho, przydałby się deszcz.
Odwiedziliśmy jeszcze Górę Zborów i pobliskie skałki.
Będą poziomki...
Ostatnia skałka na powrocie. Tobi patrzy w dół i myśli "jak mi tu każe schodzić to już po mnie..."
Psy dostały niezły wycisk - ponad 11 godzin łażenia i sporo adrenaliny przy wspinaczce.
A jutro do pracy i weekend. Znowu będzie można pojechać na wycieczkę
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1063
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
Pogoda nie najlepsza, ale że lubię majową przyrodę, to trzeba korzystać.
Wybraliśmy się w Beskid Śląski odwiedzić parę miejsc, w których nas jeszcze nie było.
Na początek idziemy z Tawrdorzeczki (miejscowość) na Wytrzyszczoną (widoczny na zdjęciu pozaszlakowy szczyt)
Chodzenie szlakiem jest nudne. Bezszlakowo cały czas jest fajna zabawa. Np. zgadywanie czy ta ścieżka dobrze nas poprowadzi?
Spotykamy ciekawostki po drodze. To wcale nie jest żabi skrzek.
A to są szyszki jodły.
Na szczycie Wytrzyszczonej jest ciekawy pas skałkowy i nawet wyszło na chwilę słońce.
Tobi w jagodach.
Przez Halę Radziechowską idziemy na Magurkę Radziechowską, gdzie osiągamy najwyższy punkt wycieczki.
Następnie schodzimy przez widoczną na zdjęciu Murońkę.
Szlak omija szczyt Murońki, a my nie. Zawsze go mijałem, teraz był czas go odwiedzić i poszukać skał. Z racji, że wszystko strasznie zawalone drzewami Ukochana ucięła sobie popołudniową drzemkę na szczycie a ja i psy walczyliśmy.
Skały zostały odnalezione. Jaskinie nie.
Na koniec wyszło słońce.
Wybraliśmy się w Beskid Śląski odwiedzić parę miejsc, w których nas jeszcze nie było.
Na początek idziemy z Tawrdorzeczki (miejscowość) na Wytrzyszczoną (widoczny na zdjęciu pozaszlakowy szczyt)
Chodzenie szlakiem jest nudne. Bezszlakowo cały czas jest fajna zabawa. Np. zgadywanie czy ta ścieżka dobrze nas poprowadzi?
Spotykamy ciekawostki po drodze. To wcale nie jest żabi skrzek.
A to są szyszki jodły.
Na szczycie Wytrzyszczonej jest ciekawy pas skałkowy i nawet wyszło na chwilę słońce.
Tobi w jagodach.
Przez Halę Radziechowską idziemy na Magurkę Radziechowską, gdzie osiągamy najwyższy punkt wycieczki.
Następnie schodzimy przez widoczną na zdjęciu Murońkę.
Szlak omija szczyt Murońki, a my nie. Zawsze go mijałem, teraz był czas go odwiedzić i poszukać skał. Z racji, że wszystko strasznie zawalone drzewami Ukochana ucięła sobie popołudniową drzemkę na szczycie a ja i psy walczyliśmy.
Skały zostały odnalezione. Jaskinie nie.
Na koniec wyszło słońce.
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1063
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
Zieleń, już nie taka wczesnowiosenna, ale głęboka majowa. Doświadczyliśmy jej wychodząc na Królewską Górę w Gorcach.
Na szczycie wypasiona wieża widokowa.
W stronę Babiej.
Następnie zeszliśmy stokiem narciarskim z widokiem na Luboń Wielki - nasz cel.
Rozkwitają jabłonie i grusze (tu jabłoń).
Idziemy zielonym szlakiem wśród zielonych łąk.
Potem zielonym lasem.
Jesteśmy na szczycie Lubonia Wielkiego...
...gdzie spotykamy ciekawą ekipę. Dziecięcą wycieczkę. Dzieci są trochę jak szarańcza. Tobi wyskoczył na drewnianą głowę, dzieciaki na wyścigi też wychodzą.
Na szczycie siedzimy parę godzin, pieczemy kiełbaski, a potem schodzimy Percią Borkowskiego. Dzieciaki stromiznę pokonują na pupach.
Na skałach pomagają rodzice.
Odpoczynek na gołoborzu.
Imponujący las w rezerwacie.
Łąki w dole z pięknym widokiem na Gorce.
Niestrudzeni bohaterowie dzisiejszego dnia. Przeżyli wszyscy, w dobrych nastrojach do samego końca. Widoczne braki w uzębieniu nie mają związku z wycieczką. Dla nich była to wyprawa życia. Miłość go gór została zaszczepiona
Na szczycie wypasiona wieża widokowa.
W stronę Babiej.
Następnie zeszliśmy stokiem narciarskim z widokiem na Luboń Wielki - nasz cel.
Rozkwitają jabłonie i grusze (tu jabłoń).
Idziemy zielonym szlakiem wśród zielonych łąk.
Potem zielonym lasem.
Jesteśmy na szczycie Lubonia Wielkiego...
...gdzie spotykamy ciekawą ekipę. Dziecięcą wycieczkę. Dzieci są trochę jak szarańcza. Tobi wyskoczył na drewnianą głowę, dzieciaki na wyścigi też wychodzą.
Na szczycie siedzimy parę godzin, pieczemy kiełbaski, a potem schodzimy Percią Borkowskiego. Dzieciaki stromiznę pokonują na pupach.
Na skałach pomagają rodzice.
Odpoczynek na gołoborzu.
Imponujący las w rezerwacie.
Łąki w dole z pięknym widokiem na Gorce.
Niestrudzeni bohaterowie dzisiejszego dnia. Przeżyli wszyscy, w dobrych nastrojach do samego końca. Widoczne braki w uzębieniu nie mają związku z wycieczką. Dla nich była to wyprawa życia. Miłość go gór została zaszczepiona
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1063
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
Można powiedzieć, że Tobi jest już dorosły. Niesamowite jak czas szybko leci. Jeszcze niedawno nie umiał przejść lezącego na ścieżce pnia, a teraz został zdobywcą Sławkowskiego Szczytu w Tatrach Wysokich - 2452 m n.p.m.
A było to tak...
Wstajemy wcześnie, jedziemy... kiedy jesteśmy już prawie u celu jemy sobie śniadanko z takim widokiem na Tatry Bielskie
Następnie dojeżdżamy do Starego Smokowca i wyruszamy. Jest pogodowa żyleta.
Nawet za gorąco... upał taki, że ciężko iść, ale walczymy o wysokość, bo tam w górze powinno być chłodniej.
Zaczyna robić się pięknie... pierwsze widoki.
Tobi z Łomnicą w tle.
Momentami widać nawet stację kolejki zza chmurki, która cały czas wisi nad Łomnicą.
Napieramy dalej.
W oddali widać już cel. Niestety im wyżej, tym więcej chmur.
Opłaciło się ćwiczyć w skałkach... Tobi śmiga bez najmniejszych trudności.
Na szczycie siedzieliśmy 1,5 godziny w nadziei, że pojawi się więcej słońca... niestety to co na zdjęciu to max.
Ludzie na szczycie robili sobie z Tobim zdjęcia i nazywali go górskim psem. Chyba nie ma w tym ani trochę przesady.
Rekord wysokości... 2452 + 2 metry... a Tobi jeszcze wyciąga tylną łapkę, jakby chciał dotknąć nieba.
A na zejściu znowu wyszło słońce...
A było to tak...
Wstajemy wcześnie, jedziemy... kiedy jesteśmy już prawie u celu jemy sobie śniadanko z takim widokiem na Tatry Bielskie
Następnie dojeżdżamy do Starego Smokowca i wyruszamy. Jest pogodowa żyleta.
Nawet za gorąco... upał taki, że ciężko iść, ale walczymy o wysokość, bo tam w górze powinno być chłodniej.
Zaczyna robić się pięknie... pierwsze widoki.
Tobi z Łomnicą w tle.
Momentami widać nawet stację kolejki zza chmurki, która cały czas wisi nad Łomnicą.
Napieramy dalej.
W oddali widać już cel. Niestety im wyżej, tym więcej chmur.
Opłaciło się ćwiczyć w skałkach... Tobi śmiga bez najmniejszych trudności.
Na szczycie siedzieliśmy 1,5 godziny w nadziei, że pojawi się więcej słońca... niestety to co na zdjęciu to max.
Ludzie na szczycie robili sobie z Tobim zdjęcia i nazywali go górskim psem. Chyba nie ma w tym ani trochę przesady.
Rekord wysokości... 2452 + 2 metry... a Tobi jeszcze wyciąga tylną łapkę, jakby chciał dotknąć nieba.
A na zejściu znowu wyszło słońce...
- malgosiadg
- Turysta
- Posty: 929
- Rejestracja: 03 kwietnia 2009, 11:47
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1063
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06