Co się wydarzyło na Dhaulagiri (1960, 2009) ?
: 10 listopada 2015, 12:42
Długo się zastanawiałem, gdzie umieścić moje refleksje na temat Białej Góry.
Postanowiłem założyć osobny wątek, a reszta w rękach Mode .
Właśnie skończyłem lekturę kolejnej, po "Dhaulagiri zdobyty" Jerzego Hajdukiewicza, książki poświęconej tej Górze, czyli "Białą Górę" Adama Skoczylasa.
Obaj autorzy opisują w swoich książkach koleje losu szwajcarskiej wyprawy, która w maju 1960 roku jako pierwsza (a ósma w ogóle w ten masyw) zdobyła wierzchołek Dhaulagiri.
Zarówno Hajdukiewicz (lekarz wyprawy) jak i Skoczylas brali udział w tej wyprawie, chociaż na szczyt nie weszli.
Interesującym doświadczeniem było porównanie opisywanych przez obu autorów wersji tych samych wydarzeń, w których uczestniczyli.
Było to równie ciekawe jak konfrontacja opisu wyprawy francuskiej z 1955 na Makalu (pierwsze wejście), opisanej zarówno przez Jeana Franco w książce pod banalnym tytułem "Makalu" jak i Lionela Terraya w "Niepotrzebnych zwycięstwach" - tutaj obaj autorzy na szczyt weszli.
Czytając "Białą Górę" Skoczylasa trafiłem na fragment, który sprawił, ze włos mi się na głowie zjeżył (str. 273).
Skoczylas odebrał właśnie listy, a w jednym z nich dotarła do niego informacja o śmierci w tatrzańskiej lawinie dwóch jego serdecznych przyjaciół:
"Wstałem więc i kroczę zamaszyście prosto przed siebie, jak gdyby cokolwiek można było zostawić przy stercie zmiętych listów. Obóz oddalał się ode mnie, lecz miękkie gardło niosłem ze sobą.
- Adamsahb – usłyszałem naraz tuż za uchem.
Odwróciłem się. Ang Dawa III. Staliśmy twarzą w twarz, dopóki nie podał mi liny i nie rzekł, abym się związał, bo ukrytych szczelin jest tu aż za dużo."
Cóż takiego szczególnego, zapytacie ?
Otóż do jednej z takich szczelin, w okolicach tego obozu w 2009 roku (niemal 50 lat później) wpadł i zginął Piotr Morawski, którego sylwetki chyba nie muszę tu przedstawiać ...
Przypadek ? Niezwykły zbieg okoliczności ? Przeznaczenie ?
Każdy ma prawo do swojej własnej prawdy.
Postanowiłem założyć osobny wątek, a reszta w rękach Mode .
Właśnie skończyłem lekturę kolejnej, po "Dhaulagiri zdobyty" Jerzego Hajdukiewicza, książki poświęconej tej Górze, czyli "Białą Górę" Adama Skoczylasa.
Obaj autorzy opisują w swoich książkach koleje losu szwajcarskiej wyprawy, która w maju 1960 roku jako pierwsza (a ósma w ogóle w ten masyw) zdobyła wierzchołek Dhaulagiri.
Zarówno Hajdukiewicz (lekarz wyprawy) jak i Skoczylas brali udział w tej wyprawie, chociaż na szczyt nie weszli.
Interesującym doświadczeniem było porównanie opisywanych przez obu autorów wersji tych samych wydarzeń, w których uczestniczyli.
Było to równie ciekawe jak konfrontacja opisu wyprawy francuskiej z 1955 na Makalu (pierwsze wejście), opisanej zarówno przez Jeana Franco w książce pod banalnym tytułem "Makalu" jak i Lionela Terraya w "Niepotrzebnych zwycięstwach" - tutaj obaj autorzy na szczyt weszli.
Czytając "Białą Górę" Skoczylasa trafiłem na fragment, który sprawił, ze włos mi się na głowie zjeżył (str. 273).
Skoczylas odebrał właśnie listy, a w jednym z nich dotarła do niego informacja o śmierci w tatrzańskiej lawinie dwóch jego serdecznych przyjaciół:
"Wstałem więc i kroczę zamaszyście prosto przed siebie, jak gdyby cokolwiek można było zostawić przy stercie zmiętych listów. Obóz oddalał się ode mnie, lecz miękkie gardło niosłem ze sobą.
- Adamsahb – usłyszałem naraz tuż za uchem.
Odwróciłem się. Ang Dawa III. Staliśmy twarzą w twarz, dopóki nie podał mi liny i nie rzekł, abym się związał, bo ukrytych szczelin jest tu aż za dużo."
Cóż takiego szczególnego, zapytacie ?
Otóż do jednej z takich szczelin, w okolicach tego obozu w 2009 roku (niemal 50 lat później) wpadł i zginął Piotr Morawski, którego sylwetki chyba nie muszę tu przedstawiać ...
Przypadek ? Niezwykły zbieg okoliczności ? Przeznaczenie ?
Każdy ma prawo do swojej własnej prawdy.