Książki o górach
Moderatorzy: adamek, HalinkaŚ, Moderatorzy
- Dariusz Meiser
- Członek Klubu
- Posty: 1944
- Rejestracja: 16 stycznia 2008, 10:40
- Kontakt:
EVEREST - najtrudniejsza droga
Ja polecam dokumentalną książkę Chrisa Boningtona "Everest - najtrudniejsza droga" ISKRY, Warszawa 1987.
Chris Bonington kierował brytyjską wyprawą, która w 1975 roku w dramatycznych warunkach, okupionych śmiercią jednego ze wspinaczy zdobyła Mount Everest najtrudniejszą (wówczas) drogą: Południowo-Zachodnią ścianą.
Fantastycznie prowadzona narracja, drobiazgowy zapis przygotowań i samej wyprawy, opis taktyki i strategii zakładania obozów i ataku szczytowego, do tego świetne zdjęcia.
Dopiero po przeczytaniu tej książki zrozumiałem słowa Wandy Rutkiewicz, że "Na Everest wchodzi się bardziej głową niż nogami".
Gorąco polecam (ale szukać trzeba chyba w biblitekach).
Chris Bonington kierował brytyjską wyprawą, która w 1975 roku w dramatycznych warunkach, okupionych śmiercią jednego ze wspinaczy zdobyła Mount Everest najtrudniejszą (wówczas) drogą: Południowo-Zachodnią ścianą.
Fantastycznie prowadzona narracja, drobiazgowy zapis przygotowań i samej wyprawy, opis taktyki i strategii zakładania obozów i ataku szczytowego, do tego świetne zdjęcia.
Dopiero po przeczytaniu tej książki zrozumiałem słowa Wandy Rutkiewicz, że "Na Everest wchodzi się bardziej głową niż nogami".
Gorąco polecam (ale szukać trzeba chyba w biblitekach).
Tolerancja dla niejednoznaczności.
Tak, to dobra książka. Znalazłem ją w mojej lokalnej bibliotece i się zdziwiłem.Dariusz Meiser pisze:Ja polecam dokumentalną książkę Chrisa Boningtona "Everest - najtrudniejsza droga" ISKRY, Warszawa 1987.
Ta wyprawa to kolejny dowód na to, że Scott to jeden z najwybitniejszych himalaistów naszych czasów. Właśnie on na tym wyjeździe zrobił zdjęcie, które zapadło mi najbardziej w pamięć ze wszystkich fotografii górskich: Haston stojący na wierzchołku podczas zachodu słońca.
Życie nie zaczyna się powyżej 5000 mnpm. Powyżej 7000 mnpm tym bardziej...
- Dariusz Meiser
- Członek Klubu
- Posty: 1944
- Rejestracja: 16 stycznia 2008, 10:40
- Kontakt:
Faktycznie - bardzo ciekawe zdjęcie.Ta wyprawa to kolejny dowód na to, że Scott to jeden z najwybitniejszych himalaistów naszych czasów. Właśnie on na tym wyjeździe zrobił zdjęcie, które zapadło mi najbardziej w pamięć ze wszystkich fotografii górskich: Haston stojący na wierzchołku podczas zachodu słońca.
I ten chiński aluminiowy triangul.
A tak przy okazji - co się potem stało z tym trójnogiem - w 1978 roku Wanda Rutkiewicz jeszcze go chyba widziała (o ile dobrze pamiętam).
Natomiast na późniejszych zdjęciach ze szczytu Mount Everestu już go nie było ?
A tak w ogóle, gdy oglądam stare (od Hillarego do wczesnych lat osiemdziesiątych) zdjęcia szczytowe z Everestu to czuć jeszcze majestat Króla Gór i dziką himalajską przyrodę. Śnieg, jakaś lina, czekan i potwornie zmęczony, ale szczęśliwy zdobywca.
Natomiast byłem zszokowany oglądając na przykład zdjęcia z wyprawy Marcina Miotka z 2005 roku (pierwsze polskie wejście na Everest bez tlenu) - szczyt wyglądał jak jeden wielki śmietnik. Bezładnie rozrzucone sterty starych lin, jakies proporczyki, powtykane w śnieg zuzyte, odrapane butle tlenowe - już prawie nie było gdzi postawić nogi.
I jeszcze zdanie z relacji autora: "... podchodząc pod second step mijam pierwszych ludzi schodzących tego dnia ze szczytu ...". Prawie jak opis wejścia na Giewont (gdyby nie ten "second step" to możnaby tak pomyślec).
Smutne to trochę.
Tolerancja dla niejednoznaczności.
Co do trójnogu- fakt- nie wiem w którym roku on się 'zapodział'. Na zdjęciach z lat dziwięćdziesiątych na szczycie znajdują się dwie tyczki i mnóstwo chorągiewek. Śmieci już nieco było, jednak dopiero XXI wiek przyniósł zastraszające zanieczyszczenie okolic.
Wszak nie na darmo okolice Everestu i sama góra są nazywane najwyżej położonym śmietnikiem na świecie.
Cóż, skoro w jednym sezonie szczyt osiągnęło około 500 osób, a liczba wejść po przekroczeniu 3000 przestała być szacowana to niebardzo jest się czemu dziwić.
Wszak nie na darmo okolice Everestu i sama góra są nazywane najwyżej położonym śmietnikiem na świecie.
Cóż, skoro w jednym sezonie szczyt osiągnęło około 500 osób, a liczba wejść po przekroczeniu 3000 przestała być szacowana to niebardzo jest się czemu dziwić.
Życie nie zaczyna się powyżej 5000 mnpm. Powyżej 7000 mnpm tym bardziej...
- Dariusz Meiser
- Członek Klubu
- Posty: 1944
- Rejestracja: 16 stycznia 2008, 10:40
- Kontakt:
Zanlazłem informację, że trójnóg postawiła 27 maja 1975 chińska wyprawa, która jako pierwsza weszła na Mount Everest granią północno-wschodnią - ciekawostką jest fakt, że na szczycie stanęło wówczas aż 9 osób !!! Co więcej - z powodu kontrowersyjnych zdjęć ze szczytu (samo niebo bez sąsiednich szczytów, np. Lhotse) były wątpliwości co do wyczynu chińczyków.jck pisze:Co do trójnogu- fakt- nie wiem w którym roku on się 'zapodział'.
Właśnie dopiero Dougal Haston z Dougiem Scottem z wyprawy Bonigtona 24 września 1975 jako pierwsi znaleźli na szczycie ten nieszczęsny trójnóg, co było potwierdzeniem chińskiego wejścia.
Dowiedziałem się też, że trójnóg był jeszcze podczas pierwszego zimowego wejścia Leszka Cichego i Krzysztofa Wielickiego, którzy stanęli na szczycie 17 lutego 1980.
Tak więc co najmniej 5 lat trójnóg przetrwał.
Co dalej się z nim stało ?
Zafascynowała mnie ta mała tajemnica góry gór.
Może ktoś coś wie na ten temat ?
Tolerancja dla niejednoznaczności.
Pomiędzy wejściem Wielickiego/Cichego a pierwszym wejściem Pawłowskiego na Everest minęło 14 lat i na szczycie stanęło w tym czasie 546 osób. Trzeba by poszukać w ich relacjach jakichś zdjęć. Najłatwiej będzie poszukać zdjęć z tego czasu, jeśli nie da się znaleść konkretnych informacji na temat tej konstrukcji.
Życie nie zaczyna się powyżej 5000 mnpm. Powyżej 7000 mnpm tym bardziej...
- Dariusz Meiser
- Członek Klubu
- Posty: 1944
- Rejestracja: 16 stycznia 2008, 10:40
- Kontakt:
Sporo szukania.jck pisze:Pomiędzy wejściem Wielickiego/Cichego a pierwszym wejściem Pawłowskiego na Everest minęło 14 lat i na szczycie stanęło w tym czasie 546 osób. Trzeba by poszukać w ich relacjach jakichś zdjęć. Najłatwiej będzie poszukać zdjęć z tego czasu, jeśli nie da się znaleść konkretnych informacji na temat tej konstrukcji.
Rozumiem, że na zdjęciach Pawłowskiego trójnogu juz nie widać ?
Tolerancja dla niejednoznaczności.
- Dariusz Meiser
- Członek Klubu
- Posty: 1944
- Rejestracja: 16 stycznia 2008, 10:40
- Kontakt:
Polecam jeszcze jedną książkę z mojej biblioteczki.
W zasadzie jest to encyklopedia z mnóstwem szczegółowych informacji.
Zbigniew Kowalewski, Janusz Kurczab "Na szczytach Himalajów", Sport i Turystyka, Warszawa 1983.
Niestety pozycja już ździebko nieaktualna, ale opisy pierwszych wejść na himalajskie olbrzymy czyta się z zapartym tchem.
W zasadzie jest to encyklopedia z mnóstwem szczegółowych informacji.
Zbigniew Kowalewski, Janusz Kurczab "Na szczytach Himalajów", Sport i Turystyka, Warszawa 1983.
Niestety pozycja już ździebko nieaktualna, ale opisy pierwszych wejść na himalajskie olbrzymy czyta się z zapartym tchem.
Tolerancja dla niejednoznaczności.
Widać dwie tyczki.Dariusz Meiser pisze:Rozumiem, że na zdjęciach Pawłowskiego trójnogu juz nie widać ?
To jest polska klasyka...Dariusz Meiser pisze:Zbigniew Kowalewski, Janusz Kurczab "Na szczytach Himalajów", Sport i Turystyka, Warszawa 1983.
Życie nie zaczyna się powyżej 5000 mnpm. Powyżej 7000 mnpm tym bardziej...
- Dariusz Meiser
- Członek Klubu
- Posty: 1944
- Rejestracja: 16 stycznia 2008, 10:40
- Kontakt:
- Dariusz Meiser
- Członek Klubu
- Posty: 1944
- Rejestracja: 16 stycznia 2008, 10:40
- Kontakt: